- Opowiadanie: Outta Sewer - Odbicia (fmsduval vs Outta Sewer)

Odbicia (fmsduval vs Outta Sewer)

Temat: Vi­gi­lan­te (Sa­mo­zwań­czy stróż prawa)

Ter­min gło­so­wa­nia: 15.09.2022

Link do wątku w HP, gdzie mozna od­da­wać głosy: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/29131

Link do dru­gie­go tek­stu, bio­rą­ce­go udział w po­je­dyn­ku: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/28963

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Mytrix, Gekikara, Użytkownicy V

Oceny

Odbicia (fmsduval vs Outta Sewer)

Szkla­ne odłam­ki le­ża­ły wokół stołu, na wy­ło­żo­nych czer­wo­nym za­mszem krze­słach, na bia­łym ob­ru­sie, w ta­ler­zach i pół­mi­skach wy­peł­nio­nych zim­ny­mi już po­tra­wa­mi. Prze­stron­na ja­dal­nia jesz­cze przed chwi­lą wy­peł­nio­na była funk­cjo­na­riu­sza­mi po­li­cji, śled­czy­mi i tech­ni­ka­mi, ale teraz prze­by­wa­ły w niej tylko trzy osoby: dwóch męż­czyzn i ko­bie­ta.

– Za­czy­nam – po­in­for­mo­wał to­wa­rzy­szy szczu­pły, do­bie­ga­ją­cy sześć­dzie­siąt­ki Azja­ta.

Męż­czy­zna usiadł po tu­rec­ku na pod­ło­dze, przy­mknął oczy. Po kilku se­kun­dach spod jego po­wiek za­czął bić nie­bie­ski blask, zaś ciało po­czę­ło za­uwa­żal­nie drżeć.

– Znów to samo – stwier­dzi­ła krót­ko­wło­sa sza­tyn­ka, zer­ka­jąc wy­mow­nie na dru­gie­go to­wa­rzy­sza, po czym zwró­ci­ła się do bę­dą­ce­go w tran­sie męż­czy­zny: – Fla­sh­back, prze­rwij i wra­caj.

– Prze­cież i tak cię nie sły­szy – rzu­cił drugi z męż­czyzn, przy­po­mi­na­jąc do­wód­czy­ni, że ich ko­le­ga nie ma kon­tak­tu z te­raź­niej­szo­ścią, kiedy prze­by­wa w sta­nie post­ko­gni­cji.

– Zaraz za­cznie nim trze­pać, jak rybą wy­rzu­co­ną z wody. Budź go, Ga­te­way, nic z tego nie bę­dzie.

 

\ /

 

Po­szło za­ska­ku­ją­co łatwo. 

Nie wiem kim była ta para, star­szy facet w oku­lar­kach z kozią bród­ką, oraz sie­dzą­ca obok niego dziew­czy­na z na­pom­po­wa­ny­mi usta­mi i pier­sia­mi. Jakiś sugar daddy z pa­nien­ką, ale jeśli byli u tego gnoja na ko­la­cji, to nie mogli być do­bry­mi ludź­mi. Je­stem tego pe­wien, choć nie zdą­ży­łem się w nich przej­rzeć zanim roz­pa­dli się na ty­sią­ce szkla­nych odłam­ków.

Za to do­kład­nie prze­gląd­ną­łem się w twa­rzy Mor­ro­wa. Zo­ba­czy­łem w niej za­do­wo­le­nie i ra­dość z bycia tym, kim jest. Był. To nie­sa­mo­wi­te, że aku­rat ci lu­dzie, któ­rzy wy­rzą­dza­ją naj­wię­cej zła – nawet jeśli nie robią tego wła­sny­mi rę­ka­mi – są tymi, któ­rych su­mie­nia w ich wła­snych oczach są naj­czyst­sze. A jego żona? Taka sama jak on, za­do­wo­lo­na z życia, bezwstydnie czer­pią­ca korzyści z ludz­kich nie­szczęść, do któ­rych do­pro­wa­dzał jej mał­żo­nek. Może by­ło­by mi szko­da ochro­nia­rzy, ale twa­rze tych psów od­bi­ja­ły rze­czy, któ­rych nie robią do­brzy lu­dzie – zwra­ca­ły obraz wier­no­pod­dań­stwa wobec czło­wie­ka, który ich wy­tre­so­wał na po­słusz­ne kun­dle. I znów był tam ten duch, któ­re­go wi­du­ję ostat­nio na ak­cjach, star­szy ja­poń­czyk albo inny chiń­czyk, wpa­tru­ją­cy się we mnie, kiedy eli­mi­nu­ję ro­bac­two. Nie wiem skąd się wziął i dla­cze­go go wi­du­ję, ale nie jest obiek­tem fi­zycz­nym, moc na niego nie dzia­ła, więc nie za­przą­ta­łem nim sobie głowy tym razem.

Ko­niec Mor­ro­wa to ko­niec jego ma­fij­nej ro­dzi­ny. Taką mam na­dzie­ję. Po­wi­nie­nem się cie­szyć, ale nie po­tra­fię. Coraz sła­biej widzę, coraz wię­cej pęk­nięć po­ja­wia się przed ocza­mi gdy uży­wam mocy. Na po­cząt­ku było jedno, my­śla­łem, że to tak ma dzia­łać, ale teraz…

Mar­twi mnie co bę­dzie, kiedy pęk­nię­cia za­czną prze­sła­niać cele. Prze­glą­da­nie się w lu­strach ich twa­rzy sta­nie się nie­moż­li­we, ale czy wów­czas stra­cę moc? A może to nie bę­dzie mieć żad­ne­go wpły­wu na moje zdol­no­ści? Lubię oglą­dać ich grze­chy, znaj­du­ję w tym sa­tys­fak­cję.

 

<<>>

 

– Tym razem było ina­czej, panie ko­men­dan­cie.

– Czyli jak? – za­py­tał zza biur­ka gruby afro­ame­ry­ka­nin o zmę­czo­nych oczach. – Od mie­sią­ca muszę się z wami uże­rać, bo po­dob­no je­ste­ście naj­lep­si. Od mie­sią­ca zno­szę te całe te­le­por­ta­cje do mo­je­go ga­bi­ne­tu…

– Tech­nicz­nie rzecz uj­mu­jąc… – wtrą­cił się bla­do­skó­ry dry­blas.

– Tak, panie Ga­te­way, pa­mię­tam, że to por­tal, przez który się prze­cho­dzi, a nie te­le­por­ta­cja, ale mam to w nosie. Kiedy zni­ka­li – roz­sy­pa­ni na szkla­ne odłam­ki – do­li­nia­rze, di­le­rzy, han­dla­rze bro­nią, zło­dzie­je oraz drob­ne cwa­niacz­ki, przy­my­ka­li­śmy oko. Nikt się spra­wą spe­cjal­nie nie in­te­re­so­wał i tak było do­brze. A potem przy­sła­li was, bo ten cały Glas­swal­ker, czy jak go tam na­zy­wa­ją w me­diach, zabił grubą rybę z kon­tak­ta­mi na górze. Miało być rach ciach i fi­ni­to, bo po­dob­no nie ma spra­wy, któ­rej nie roz­wią­że­cie, a jest co? Ko­lej­na szy­cha roz­sy­pa­na w drob­ny mak, a teraz se­na­tor na do­czep­kę.

– Ci biz­nes­me­ni pro­wa­dzi­li szem­ra­ne in­te­re­sy, panie ko­men­dan­cie. Poza tym, nie cie­ka­wi pana, co se­na­tor z mał­żon­ką ro­bi­li w domu szefa ro­dzi­ny ma­fij­nej?

– Pani Bar­ri­ca­de, nie cie­ka­wi, bo to nie moja spra­wa, a o ile wiem, ko­la­cja w to­wa­rzy­stwie choć­by sa­me­go sza­ta­na nie jest prze­stęp­stwem. A teraz do rze­czy. Co pan, panie Fla­sh­back – swoją drogą, skąd wy bie­rze­cie te ksywy? – ma na myśli, mó­wiąc, że tym razem było ina­czej?

– Znów nie zo­ba­czy­łem jego twa­rzy, tylko lu­stro. Bar­dziej po­pę­ka­ne niż ostat­nio, ale nie to jest naj­waż­niej­sze. Po­przed­ni­mi ra­za­mi tra­ci­łem przy­tom­ność od pa­trze­nia w to od­bi­cie, tak jakby on wie­dział, że tam je­stem i ob­ser­wo­wał. Lecz teraz chyba mnie nie za­uwa­żył i udało mi się do­trzeć za nim do sa­mo­cho­du. Mam nu­me­ry re­je­stra­cyj­ne.

 

\\ //

 

Cie­ka­we co by się stało gdy­bym użył mocy, spo­glą­da­jąc na wła­sne od­bi­cie? Nie, nie spró­bu­ję. Nie chcę żeby się oka­za­ło, że mogę za­mie­nić w roz­pa­da­ją­cy się szkla­ny posąg sa­me­go sie­bie. Ale to cie­ka­wa myśl, inna niż te, które na­cho­dzą mnie ostat­nio.

Coś się zmie­ni­ło. Nie po­zna­ję sie­bie sprzed pół roku, jakby tamto życie – zanim od­kry­łem w sobie moc – nie było moje, tylko kogoś kto po­tra­fił się cie­szyć, miał pasję, chęci, był za­do­wo­lo­ny z tego co ma.

Pa­trzę w lu­stro i widzę sie­bie, szczot­ku­ję zęby, uśmie­cham się, robię miny, a w środ­ku nie­na­wi­dzę: świa­ta peł­ne­go ścier­wa, ludz­kie­go ro­bac­twa, zło­dziei, mor­der­ców, cwa­nia­ków, oszu­stów, fa­na­ty­ków i tych, co chcą mnie kon­tro­lo­wać, chcą kon­tro­lo­wać wszyst­kich, na­rzu­cać swoją wizję, swoje po­glą­dy, swoje prawa. Nie moje.

To dzia­ła­nia sa­mo­obron­ne, nic wię­cej. Ja ich, zanim oni mnie. Wy­krzy­wiam twarz w gry­ma­sie wście­kło­ści, tak bez po­wo­du, za mną widzę otwar­te drzwi ła­zien­ki oraz pokój oświe­tlo­ny mdłym bla­skiem sto­ją­cej na biur­ku lamp­ki. I jego.

Od­wra­cam się gwał­tow­nie, ale w po­ko­ju ni­ko­go nie ma. Znów omamy? Dla­cze­go ten Azja­ta? Znam go? Wi­dzia­łem kie­dyś? Raz jesz­cze pa­trzę w lu­stro, a on znów tam jest, stoi przed drzwia­mi wej­ścio­wy­mi, pa­trzy. Tym razem nie spusz­czam go z oczu, przy­glą­dam się uważ­nie.

Co on ma na szyi? Jakiś iden­ty­fi­ka­tor, albo pla­kiet­kę, coś tam jest na­pi­sa­ne… SSU! Glina. Czemu wcze­śniej tego nie do­strze­głem? Czyli… Szu­ka­ją mnie su­per­lu­dzie – ob­da­rzo­ne mo­ca­mi ścier­wa na ka­gań­cu wła­dzy, które chcą mnie do­rwać. A skoro widzę go tutaj, to zna­czy, że…

Wy­plu­wam do umy­wal­ki ślinę zmie­sza­ną z pastą do zębów, wpa­dam do po­ko­ju, za­bie­ram port­fel, łapię kurt­kę. Co jesz­cze?! Muszę stąd iść, znik­nąć póki jest czas. Wy­cho­dzę na klat­kę scho­do­wą, robię pięć kro­ków dzie­lą­cych mnie od scho­dów i ude­rzam w nie­wi­dzial­ną ba­rie­rę. Po­ni­żej, na pół­pię­trze, stoi ko­bie­ta, wy­cią­ga dło­nie w moją stro­nę, jakby je na czymś opie­ra­ła, ko­niusz­ki pal­ców lśnią po­ma­rań­czo­wo. Za nią tło­czy się grupa ce­lu­ją­cych we mnie z ka­ra­bi­nów mun­du­ro­wych w peł­nym rynsz­tun­ku bo­jo­wym jed­no­stek spe­cjal­nych.

Sku­piam myśli, a świat przed ocza­mi po­kry­wa się siat­ką pęk­nięć. Gęst­szą niż ostat­nio, ledwo przez nią widzę. Prze­krzy­wiam głowę, prze­glą­dam się w tej ko­bie­cie – tro­chę pychy, ego­izmu, nic wiel­kie­go. Ba­rie­ra znika. Zbie­gam po scho­dach, roz­trą­ca­jąc bu­ta­mi ka­wa­łecz­ki szkła, sy­pią­ce się skrzą­cy­mi dro­bi­na­mi na sam dół klat­ki.

 

<<< >>>

 

Star­szy Azja­ta z iden­ty­fi­ka­to­rem SSU na szyi przy­sta­nął tuż za drzwia­mi.

– Nie wiem czy chcę to zro­bić – zwró­cił się do przy­ja­cie­la, sto­ją­ce­go za jego ple­ca­mi na klat­ce scho­do­wej.

– Mu­sisz. Chcesz to tak zo­sta­wić? Je­ste­śmy bli­sko. Cofaj, idź za nim, do­wiedz się gdzie jest, a potem go do­rwie­my. Ko­men­dant jest wście­kły, od­su­ną nas od spra­wy, to je­dy­na szan­sa. Fla­sh­back, jasna cho­le­ra, chcesz, żeby śmierć Barr nic nie zna­czy­ła?

– To nie fair, Ga­te­way. Cho­ler­nie nie fair, ale spró­bu­ję.

Po kilku chwi­lach spod po­wiek Fla­sh­bac­ka po raz ko­lej­ny wy­dobył się blask. Tym razem nie było jed­nak żad­ne­go drże­nia, a trans pro­wa­dzą­cy umysł w prze­szłość prze­bie­gał bez za­kłó­ceń. Uj­rzał mor­der­cę szczot­ku­ją­ce­go zęby i wresz­cie – po raz pierw­szy – do­strzegł jego twarz, od­bi­ja­ją­cą się w ła­zien­ko­wym lu­strze. Póź­niej zo­stał za­uwa­żo­ny. Ob­ser­wo­wał śmierć do­wód­czy­ni, sza­leń­czy bieg Glas­swal­ke­ra po scho­dach, przez par­king, po­mię­dzy blo­ka­mi, wzdłuż jed­nej z ulic, aż na dwo­rzec ko­le­jo­wy. Prze­ska­ki­wał se­kun­dy i mi­nu­ty, prze­szłe zda­rze­nia były jak film od­twa­rza­ny na szyb­kim prze­wi­ja­niu. Go­niąc za­bój­cę do­ga­niał czas, który nie­ubła­ga­nie zbli­żał się do te­raź­niej­szo­ści. Jeśli nie od­pu­ści i zrów­na się z tu i teraz, trans zo­sta­nie prze­rwa­ny. Dotąd tylko raz po­su­nął się tak da­le­ko, a ból głowy, który to­wa­rzy­szył mu przez kilka na­stęp­nych dni omal nie do­pro­wa­dził go do sza­leń­stwa.

– Jest w po­cią­gu – oświad­czył Flashback, wy­cho­dząc z transu. – Wiem gdzie je­dzie. I wiem, jak wy­glą­da.

– Do­brze, Flash. Mo­że­my spraw­dzić jego lo­ka­li­za­cję, prze­nio­sę nas. Trze­ba go zabić, nie mo­że­my ina­czej, wiesz o tym. Wiesz, praw­da?

– Wiem.

 

\\\ ///

 

Świat miga za oknem ciem­ny­mi kon­tu­ra­mi drzew, słu­pów, samotnych bu­dyn­ków. Wpa­tru­ję się w ten bie­gną­cy za moim od­bi­ciem kra­jo­braz nie­wy­raź­nych cieni.

Udało mi się uciec, choć było bli­sko. Po­wi­nie­nem mieć wy­rzu­ty su­mie­nia z po­wo­du tej ko­bie­ty i po­li­cjan­tów. Nie było w niej winy, żad­nych po­waż­nych grze­chów, więc nie za­słu­ży­ła na śmierć. Czy mój cel uświę­ca środ­ki? Wie­dzia­łem, że kie­dyś do tego doj­dzie, ale mia­łem na­dzie­ję, że nie stanę przed tym pro­ble­mem zbyt szyb­ko. Za­wsze byłem prze­ko­na­ny, że się za­wa­ham, jed­nak nic ta­kie­go nie na­stą­pi­ło. Za­bi­łem ją ot tak, po pro­stu, łatwo i bez dy­le­ma­tów. Nie unik­nę nie­chcia­nych ofiar na swojej dro­dze. Chyba się z tym po­go­dzi­łem, skoro uży­cie mocy przy­szło tak na­tu­ral­nie, jak od­ruch obron­ny.

Po­ciąg zwal­nia, za oknem zimne świa­tło dwor­co­wych lamp roz­ga­nia mrok. Peron jest pra­wie pusty. Nic nad­zwy­czaj­ne­go o takiej porze.

Wsta­ję, żeby sko­rzy­stać z to­a­le­ty mię­dzy prze­dzia­ła­mi, kiedy drzwi na końcu wa­go­nu roz­su­wa­ją się i staje w nich wy­so­ki blon­dyn. Pa­trzy na mnie, jed­no­cze­śnie uno­sząc rękę, w któ­rej trzy­ma pi­sto­let.

Obraz, który mam przed ocza­mi pęka jak sa­mo­cho­do­wa szyba. Le­d­wie do­strze­gam kon­tu­ry i barwy. Za­miast strza­łu sły­szę dźwięk roz­sy­pu­ją­ce­go się szkła, póź­niej wzrok wraca do nor­mal­no­ści. Błysz­czą­ce odłam­ki za­ście­ła­ją całą sze­ro­kość przej­ścia po­mię­dzy rzę­da­mi sie­dzeń. Dwój­ka po­zo­sta­łych pa­sa­że­rów wodzi prze­ra­żo­nym wzro­kiem po prze­dzia­le, nie­pew­na jak ro­zu­mieć to, co wła­śnie zo­ba­czy­ła.

Muszę ucie­kać. Od­wra­cam się i znów widzę ducha. Stoi po dru­giej stro­nie wa­go­nu, w opusz­czo­nej ręce trzy­ma pi­sto­let. Od­ruch obron­ny dzia­ła, jak na­le­ży – świat pęka po raz ko­lej­ny.

Jed­nak tym razem jest ina­czej. 

 

<<<<>>>>

 

– Zro­zu­mie­my, panie Ren, jeśli ze­chce pan przejść na eme­ry­tu­rę.

Naj­wyż­szy szar­żą woj­sko­wy uśmiech­nął się blado do sie­dzą­ce­go na­prze­ciw Azja­ty. Czwór­ka po­zo­sta­łych oficerów, zaj­mu­ją­ca miej­sca przy dłu­gim stole po obu stro­nach prze­wod­ni­czą­ce­go, ski­nę­ła gło­wa­mi na znak zgody.

– Dzię­ku­ję, panie ge­ne­ra­le, ale nie sko­rzy­stam z tej moż­li­wo­ści. Chciał­bym po­zo­stać na służ­bie.

– Ro­zu­miem. W świe­tle tego, co stało się z pana to­wa­rzy­sza­mi, będę jed­nak zmu­szo­ny przy­dzie­lić panu dwój­kę re­kru­tów. Wiem, że sy­tu­acja jest dość świe­ża, ale nie może pan dzia­łać solo. Jest pan na to gotów?

Fla­sh­back przy­tak­nął.

– Lu­dzie, któ­rych panu przy­dzie­li­my nie mają ta­kich sa­mych mocy ani do­świad­cze­nia jak pana nie­od­ża­ło­wa­ni to­wa­rzy­sze, ale mam na­dzie­ję, że pod pana okiem przej­dą po­rząd­ne szko­le­nie oraz chrzest bo­jo­wy, sta­jąc się war­to­ścio­wy­mi funk­cjo­na­riu­sza­mi w służ­bie kraju. Zanim pan wyj­dzie, czy ze­chciał­by mi pan po­wie­dzieć co do­kład­nie za­szło w po­cią­gu po śmier­ci Ga­te­waya? Oczy­wi­ście czy­ta­łem ra­por­ty, ale wolę re­la­cję z pierw­szej ręki.

– Świet­nie to ro­zu­miem – zgo­dził się Fla­sh­back. – Ten czło­wiek, Glas­swal­ker, od­wró­cił się w moją stro­nę. Nie zdą­ży­łem unieść broni, kiedy za­mie­nił się w szkla­ny posąg, tak jak wszystkie jego ofia­ry. Póź­niej stał się lu­strza­ny, jak w moich wi­zjach z miejsc zbrod­ni. Zanim roz­padł się na ka­wał­ki, przej­rza­łem się w nim, w tych lu­strach, i zo­ba­czy­łem…

– Co pan zo­ba­czył? – za­py­tał ge­ne­rał, kiedy cisza po urwa­nym zda­niu za­czę­ła się prze­cią­gać.

Fla­sh­back wzru­szył ra­mio­na­mi i od­parł:

– Że to, co robię, jest dobre.

Koniec

Komentarze

Hmm, mam jakiś problem z tym tekstem. Renomowana firma F.M.S. Auta Duvala zaserwowała nam kawał dobrego worldbuildingu oraz wartką akcję. Ale czegoś mi zabrakło.

Techniczna strona oczywiście na plus, granie ze wzorcem suberbohatera i superzłoczyńcy również. Do tego intrygujące, sugestywne opisy, w których da się poczuć dynamikę wydarzeń. 

Na gorąco komentując wydaje mi się, że najgorszym elementem są jednak postaci, które w mojej opinii są płaskie jak tafla szkła (hehe, łapiecie? hehe) albo jak karty wycięte z szablonu. Trudno oczywiście przy takiej długości tekstu oczekiwać, żeby autor przytaczał historie z dzieciństwa każdej postaci. Ale chyba można było zejść nieco głębiej. 

Dialogi rodem z kina akcji lat 80., jak dla mnie na plus, ale nie każdemu mogą przypaść do gustu ;-)

 

Komendant jest wściekły, odsuną nas od sprawy, to jedyna szansa. Flashback, jasna cholera, chcesz, żeby śmierć Barr nic nie znaczyła?

Przysięgam, że w głowie słyszałem już, jak Flashback kręci głową i odpowiada:

 

 

Przyznam, że na początku na chwilę zgubiłem się kto jest kim przez przeskoki między bohaterami. Niby rozdzielone fragmenty, ale pomieszał mi się Flashback z Glasswalkerem i dopero po chwili zorientowałem się co jest grane. Poza tym gdzieniegdzie potykałem się chyba na szyku w zdaniach, ale to raczej osobista preferencja, drobnostka.

Fabularnie fajnie. Superboaterskie ksywki dobre, szczególnie przy niskim limicie znaków potrzebujemy by było jasne kto co i z kim, bo postaci jak na 15k mamy sporo. I właśnie niektóre dostały za mało miejsca. IMO limit zaszkodził.

Poza tym napisane sprawnie, pomysł fajny. Ciekawie przedstawione zdolności bohaterów.

Muszę jeszcze przeczytać konkurencję :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Trochę chaosu jest w pierwszej części, dopiero od sceny na klatce schodowej zaczynam na serio łapać kto jest kim. W ogóle druga część lepsza, najlepiej według mnie napisana scena w pociągu.

 

Całość czytało się całkiem sprawnie, chociaż przy niektórych zdaniach się potknęłam, co wybijało z rytmu. 

 

Stawiam, że opko napisał FMSDUVAL

Akcja była na tyle dynamiczna, że nie było szansy, aby przywiązać się do bohaterów. Doceniam to, że w tak krótkim tekście znalazły się dwa punkty widzenia. Były na tyle różne, że nie było wątpliwości kto “opowiada” w danym momencie. Czuję lekki niedosyt, ponieważ nie dowiedziałam się skąd te super moce i jak dokładnie działają. Z chęcią przeczytałabym coś więcej z tego uniwersum.

 

Pozdrawiam :)

Miś przeczytał i wybrał.

starszy japończyk, albo inny chińczyk

Narodowości z dużej.

 

Też w pierwszym momencie się zgubiłam, ale zdołałam się odnaleźć ;) Właściwie to klasyka ubrana w paranormalne szatki. Brakuje mi wyjaśnienia, czemu Glasswalker wybrał taką a nie inną drogę. W ogóle bohaterowie są… no, mocno nijacy. Właściwie nic o nich nie wiemy, miałam wrażenie, że budując bohaterów trochę operujesz stereotypami i to takimi rodem z połowy lat osiemdziesiątych. Flashback z paru filmów z tego okresu miałam ;)

Plusik za zakończenie, które odczytałam w ten sposób, że Flashback właściwie stał się kimś podobnym do pokonanego przeciwnika, osobą przekonaną, że to, co robi, jest dobre.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

fmsduval, weź ten tekst wyjustuj! Napisałeś jak zwykle pięknie, tym literackim stylem który u ciebie znam, ale oczy aż bolą od tego niewyrównanego tekstu!

Odbicia to opowiadanie, które pełnymi garściami czerpie z filmów superbohaterskich typu Watchmen i kina policyjnego/gangsterskiego. Oczywiście, konwencja pewnych rzeczy wymaga, ale też na pewne rzeczy pozwala – dlatego mamy tak jasno zobrazowanych dobrych i złych, złoczyńca wydaje się urodzony do czynienia zła, a policjanci jakby urodzili się w mundurach i innego życia nie mają. Tyle o nich wiemy. Chciałoby się trochę więcej, tym bardziej, że dialogi odarłeś z didaskaliów i pozostało ci do wykorzystania te trzy tysiące znaków.

Jednak zrekompensowałeś mi to z nawiązką niesamowitym pomysłem za równo na moc Glasswalkera, jak i na moc Flashbacka – zwłaszcza tego drugiego, bo przy okazji zabawiłeś się w pętle czasowe, możemy obserwować jak jego pojawienie się warunkuje pewne wydarzenia, które doprowadzą z kolei do tego, że się w danym miejscu i czasie pojawi.

Outta – przy twoim tekście też nie miałem wątpliwości, kto jest autorem, a przeczytałem go najpierw. Styl o wiele prostszy niż u rywala, bardziej twój, trafiło się też trochę błędów, których wymieniał nie będę, bo się na nich nie skupiałem, a w dodatku postapo i antykościelna tematyka. :P

Płonie Aleksandria to opowiadanie iście wciągające. Z zaangażowaniem obserwowałem losy Izydy, ciekawił mnie ten postapokaliptyczny świat, który odmalowałeś. Odizolowane od siebie habitaty, gdzie rozwój ludzkości przebiega a warunkach kontrolowanych, to naprawdę inspirujący pomysł. Trochę z początku mi zgrzytnęły te tajne obozy ocalałych, którzy w swoim hermetycznym gronie kontynuują judeochrześcijańskie obrzędy, tak jakby byli wyrwani trochę z innej bajki, ale przyznaję, że połączenie to było niespotykane i odważne.

Za to – jak na opowiadanie nakierowane na akcję i walkę – trochę zbyt łatwo to wszystko Izydzie szło. Rozumiem, że była z niej naszpikowana technologią wojowniczka, jednak w żadnym momencie nie postawiłeś jej w sytuacji zagrożenia, to znaczy takiej, gdzie rzeczywiście bym mógł pomyśleć, że jej misja się nie powiedzie.

Szkoda też, że nie dowiedzieliśmy się o samym świecie więcej. Skoro ocaleni mają pozwolenia, to jak je zdobywają? Jak wyglądają kontakty z innymi enklawami? Kto daje Izydzie zlecenia? Zasugerowałeś w słowach jednego z ocalonych, że jest im znana, a więc wcześniej się musieli spotkać… wolałbym, abyś na to poświęcił znaki, a nie na ostatnią scenę z symbolicznym zasypaniem płaszcza piachem. Pobudziłeś moją wyobraźnię, zaostrzyłeś apetyt i zmyłeś się przed deserem. :P

Trudny wybór, panowie, ale coś wybrać wypada (choć już raz nie wybrałem, taki był wyrównany poziom), więc ostatecznie stawiam na Odbicia – za styl i ciekawe, niecodzienne umiejętności bohaterów i fajną pętlę czasową.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Mogę się podpisać pod komentarzem Irki.

Dla mnie bohaterowie są na tyle podobni, że potrzebowałam sporo czasu, żeby się zorientować, że to dwa różne punkty widzenia.

Pomysł na supermoce fajny, ale nie wykorzystałeś w pełni jego potencjału. Za szybko, za chaotycznie.

Babska logika rządzi!

przeglądnąłem się

:(

 Poprzednimi razami

:(

 Dwójka pozostałych pasażerów wodzi przerażonym wzrokiem po przedziale, niepewna jak rozumieć to, co właśnie zobaczyła.

:(

Anglicyzmy, drobne błędy językowe, brak przecinków. Jedna mieszana metafora blisko początku. Brudny, ostry, psychologiczny cyberpunk bez nadmiaru purpury. Idea fixe głównego bohatera/ głównego złola dobrze wpasowana w jego postać, prześwituje od samego początku.

A, i – cześć, Outta :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I tu nie widzę żadnej osi, czyli o co chodzi? Są obecne w większym stopniu klisze, lecz enigmatyczna sprawiedliwość nijak do mnie nie przemawia. Piszesz na końcu o jakichś dylematach, ale ja ich nie widzę. O co chodziło? Duży poziom ogólników. Lepiej napisane, ale też płyniesz w siną dal, Anonimie.

 

,Za to dokładnie przeglądnąłem się w twarzy Morrowa. Zobaczyłem w niej zadowolenie i radość z bycia tym kim jest. Był…

Jeśli się przeglądał w cudzych oczach,  było to  rodzaj lustra, ale dalej mamy nie o tym, lecz przeciwniku. Nie wiem.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Hm. Hmmm. Komiks przerobiony na tekst, wraz ze wszystkimi zaletami i wadami.

Zgodzę się z poprzednikami, że bohaterowie są płascy, tylko w komiksach przeważnie tak jest (nie, nie mówimy tutaj o ambitniejszych historiach), dlatego nie uznaję tego za wadę. Nie pogubiłem się. Nie jestem co prawda fanem przedstawiania w ten sposób postaci, ale czytając powoli, wszystko wydawało mi się jasne. Zmieściłeś sporą galerię postaci jak na tak krótki tekst. Umiejętności bohaterów też całkiem oryginalne.

Z kapci nie wyrwało, ale masz mój głos.

Na swój sposób – zapachniało „Mglistowiem”. Tylko takim pisanym na szybko i niedopieszczonym :-)

Cześć!

 

Przyjemne i nieco klasyczne, ale zdecydowanie fantastyczne i z małym twistem na końcu. Świat pełen superbohaterów, toczących boje z arcyzłolami (albo innymi super, którzy dopiero zaczynają się staczać). To krótka forma, jednak zabrakło kilku zdań światotwórstwa, by głębiej zaglądnąć w ten świat. Sceny są zgrabnie, ale również skrótowo opisane i czasem musiałem wracać zdanie czy dwa, by w pełni zrozumieć przekaz, bo miejscami nasycenie treścią jest spore. Bohaterów jest kilkoro i szybko ich wprowadzasz, początkowo trochę się gubiłem kto jest kim i co potrafi.

Dobre opowiadanie, zwłaszcza ja na tekst pojedynkowy, ale też nie porywa czymś szczególnym.

Obstawiam, że autorem jest fmsduval.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

skrutowo

… Ty tak specjalnie, co?

 

Skrullami poszczuję…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

… Ty tak specjalnie, co?

Nie. Błędy zdarzały mi się zawsze, jeszcze dwa lata temu nie przywiązywałem do tego większej wagi. Poza aktywnością na portalu niewiele używam polskiego (nie licząc mówionego, ale mówić też już zaczynam z angielską składnię ;-)) i zwyczajnie zapominam.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

 

Edytor strony podkreśla… :P

 

ETA: Aaaa, kolega siedzi w Warszawie. To wszystko tłumaczy… (Ostatnio widziałam na Trakcie auto z rejestracją “WEK” – serio!)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Już na początku pogubiłam się z kretesem i do końca nie umiałam się odnaleźć. Niby wiem, o co chodzi, ale tak po prawdzie, to odbiłam się od Odbić.

 

star­szy facet w oku­lar­kach z kozią bród­ką… → Czy dobrze rozumiem, że okularki miały kozią bródkę?

Proponuję: …star­szy facet w oku­lar­kach i z kozią bród­ką

 

star­szy ja­poń­czyk, albo inny chiń­czyk… → …star­szy Ja­poń­czyk albo inny Chiń­czyk

 

gruby afro­ame­ry­ka­nin o zmę­czo­nych oczach. → …gruby Afro­ame­ry­ka­nin o zmę­czo­nych oczach.

 

Miało być rach ciach i fi­ni­to… → Miało być rach-ciach i fi­ni­to

 

ob­da­rzo­ne mo­ca­mi ścier­wa na ka­gań­cu wła­dzy… → Można być w kagańcu, ale nie można być na kagańcu.

Proponuję: …ob­da­rzo­ne mo­ca­mi ścier­wa na postronku wła­dzy

 

– Wiem gdzie je­dzie.– Wiem dokąd je­dzie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I zaczynamy od rozsypanych odłamków szkła, ładnie.

 

wypełnionych zimnymi już potrawami.

Nie trzeba dodawać, że potrawy były już zimne, wystarczy samo “zimnymi potrawami”.

 

– Znów to samo – stwierdziła krótkowłosa szatynka

Nie jest to błąd, ale polecam w opisach nie zaczynać od włosów, bo to dość powszechne i niewiele mówi. ;)

 

W przemyśleniach samozwańczego stróża sporo zdań z niedociągnięciami, nie czytało się płynnie.

 

Jeśli chodzi o pomysł to dość standardowy: gość z mocą zabija „tych złych” i tropi go policja, w tym Azjata, który również ma nadprzyrodzone zdolności.

Podoba mi się trzecia scena i rozmowa komendanta z podwładnymi. Czuć klimat, językowo w dialogach świetne wyrażenia, jak z filmu.

 

Nie chcę, żeby się okazało, że mogę zamienić w rozpadający się szklany posąg samego siebie.

Niepotrzebne nagromadzenie “się”.

 

Scena w pociągu naprawdę dobrze zbudowana. Jest klimatyczna, te moce psychiczne, to odbijanie się w ludziach, ładnie to zostało ujęte, pomimo że opowiadanie ma w sobie akcję, to tutaj nagle czas został zatrzymany.

Brakuje mi jednak oryginalności w tym tekście, jest tak zwyczajnie, mógłby to być film akcji lecący w telewizji z dodatkowymi mocami bohaterów, więc myślę, że nad tym trzeba popracować. Nad czymś, co wyróżni tekst, pozwoli na to, aby zapadł w pamięć.

 

Ciekawy koniec z tymi lustrami i z tym, że mieliśmy już wcześniej pewne poszlaki odnośnie głównego bohatera i jego chęci skończenia ze sobą, a może raczej przejrzenia się w sobie.

Trochę mi szkoda, że koniec to takie streszczenie połączone z imperatywem narracyjnym, ale nie można mieć wszystkiego przy tak małej ilości znaków. ;)

A mi się podobało. Fajny pomysł na świat, gdzie jednych ,,supków” wykorzystuje się do ścigania innych. Tak samo moce i pseudonimy bohaterów całkiem niezłe, chociaż trochę nie mogłem ogarnąć, kto jest kim.

Głównym problemem jest chyba duża skrótowość i szybkie tempo. Brakuje kilku scen, które mogłyby IMO rozjaśnić akcję i pogłębić postacie, zamiast tego są tylko wybrane kluczowe wydarzenia. 

No i ekspozycja, która nie do końca mi się podoba:

przypominając dowódczyni, że ich kolega nie ma kontaktu z teraźniejszością, kiedy przebywa w stanie postkognicji

Czyli… Szukają mnie superludzie – obdarzone mocami ścierwa na kagańcu władzy, które chcą mnie dorwać. 

Jak dla mnie zbyt bezpośrednia.

 

Hm… Trudny wybór. 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

przypominając dowódczyni, że ich kolega nie ma kontaktu z teraźniejszością, kiedy przebywa w stanie postkognicji.

infodumpowo

 

Hmmm…

Jak rozumiem rozpad Glasswalkera to efekt jego wcześniejszego rozpadania się, czy w jakiś sposób miało to związek z próbą użycia mocy na postkognicyjnym duchu?

No, prosta historia. Mamy głównego bohatera Flashbacka, mamy głównego złego i mamy jeszcze dwóch supków-statystów do odstrzelenia:P W sumie trochę szkoda, że nie zrobiłeś z nimi czegoś więcej, bo ostatecznie to właśnie Flashback jest jedynym, który przyczynił się do powstrzymania przestępcy – choć, jeśli rozumiem dobrze zakończenie, to i tak wszystko było bez znaczenia, bo Glasswalker rozsypałby się i tak? (czyli nawet śmierć statystów byłaby bezcelowa:P)

Z jakichś uwag językowych to hmmm… styl lżejszy niż u konkurenta, potknięć odrobinę mniej. Nazwy superbohaterów iście superbohaterskie, acz imho przesadzasz z charakteryzowaniem bohaterów narodowościami/pochodzeniem etnicznym (przydałoby się coś więcej niż Azjata:P).

Pętla czasowa niby jest, ale w sumie też niewiele z niej wynika:P Z drugiej strony samo granie dwoma POVami oceniam na plus.

Próbujesz też wymalować obraz Glasswalkera – człowieka najpierw zwalczającego przestępców, ale szybko porzucającego własne prawdy moralne i staczającego się (co znajduje konkluzje w zakończeniu). Całkiem typowy chyba motyw u superbohaterów, ale jak na długość tekstu, to chyba w porządku wykonany.

Ogólnie więc historia pościgu wydaje się nieco pretekstowa pod przedstawienie mocy, historii i osoby głównego antagonisty i Flashbacka, to jednak czytało się całkiem w porządku.

Слава Україні!

Yo!

No to jak się już odanonimizowaliśmy, czy odanimizialiśmy, jak zwał tak zwał, odpowiem na Wasze zastrzeżenia :)

 

@krzkot

 

Na gorąco komentując wydaje mi się, że najgorszym elementem są jednak postaci, które w mojej opinii są płaskie jak tafla szkła

Masz rację. Tylko Glasswalker jest nieco głębszy, ale nie za bardzo, bo to o nim jest to opowiadanie. Barricade, Gateway i komendant to tylko rekwizyty, które mają różne przeznaczenie, Flashback z kolei jest spinaczem, który łączy to wszystko do kupy. Co do konkretniejszych wyjaśnień a propos fabuły i zamysłu zapraszam niżej :)

 

@Mytrix

 

Superboaterskie ksywki dobre, szczególnie przy niskim limicie znaków potrzebujemy by było jasne kto co i z kim, bo postaci jak na 15k mamy sporo. I właśnie niektóre dostały za mało miejsca.

Tak, mogłem dać nieco więcej miejsca Barricade i Gatewayowi, żeby zamysł był jaśniejszy. A jaki był zamysł? Trochę niżej wyjaśnię. I dzięki za klika :)

 

@OG

 

Nie jestem fmsduvalem, ale chciałbym wiedzieć co Cię potykało :) Doprecyzujesz?

 

@MaLeeNa

 

Czuję lekki niedosyt, ponieważ nie dowiedziałam się skąd te super moce i jak dokładnie działają. Z chęcią przeczytałabym coś więcej z tego uniwersum.

Też nie wiem skąd te supermoce :P A jak dokładnie działają? Barricade tworzy pola siłowe (motyw dość sztampowy, na przykład Invisible Woman [Susan Storm – Richards]), Gateway tworzy portale (jak na przykład Manifold lub Fitzroy), Flashback ma moc postkognicji, ale jest w niej haczyk (nie spotkałem się w żadnym komiksie z postacią, która ma podobne moce), natomiast Glasswalker potrafi zamieniać ludzi w szklane posągi, które po chwili stają się lustrzane i rozsypują się na kawałeczki (tego też nie widziałem w żadnym komiksie, choć Johnny Gomorrah (jedno z alter ego Davida Hallera/Legiona) potrafił na przykład zamieniać ludzi w posągi z soli. Moce Glasswalkera są też w pewien sposób ograniczone i też zawierają haczyk, co wyjaśnię niżej, w innym komentarzu. To universum zostało stworzone na potrzeby tego opowiadania, ale dwie postacie zassałem z innego universum, dla którego mam inną fabułę i jest bardziej rozbudowane.

 

@Koala

 

Dzięki za przeczytanie i oddanie głosu :)

 

@Irka

 

Brakuje mi wyjaśnienia, czemu Glasswalker wybrał taką a nie inną drogę. W ogóle bohaterowie są… no, mocno nijacy.

Są, są, masz rację. Dlaczego Glasswalker wybrał taką drogę? Bo tytuł opowiadania. Wyjaśnię poniżej, bo chyba za dużo w głowie zostało.

 

miałam wrażenie, że budując bohaterów trochę operujesz stereotypami i to takimi rodem z połowy lat osiemdziesiątych

A to jest akurat dobre wrażenie, bo wizualizowałem to sobie w głowie w stylu “zabójczej broni” z dodatkami supersowymi :)

 

Plusik za zakończenie, które odczytałam w ten sposób, że Flashback właściwie stał się kimś podobnym do pokonanego przeciwnika, osobą przekonaną, że to, co robi, jest dobre.

I tak i nie. Flashback zobaczył w umierającym Glasswalkerze odbicie siebie, ale również zobaczył to, co w ofiarach widywał Glasswalker, czyli grzechy rozpadającego się szklanego posągu. I uznał, że to co robi jest dobre, że ma sens, że po to żyje, by takich ludzi powstrzymywać.

 

@Geki

 

Miałem ubaw czytając Twoj komentarz. W sumie to dobry sposób, to anonimizowanie się, bo pozwala w pewnym stopniu wyłapać to, jak cię widza inni uzytkownicy. Ja na przykład jestem chyba ostentacyjny wróg religii :P

 

dbicia to opowiadanie, które pełnymi garściami czerpie z filmów superbohaterskich typu Watchmen i kina policyjnego/gangsterskiego.

Bingo!

 

Jednak zrekompensowałeś mi to z nawiązką niesamowitym pomysłem za równo na moc Glasswalkera, jak i na moc Flashbacka – zwłaszcza tego drugiego, bo przy okazji zabawiłeś się w pętle czasowe, możemy obserwować jak jego pojawienie się warunkuje pewne wydarzenia, które doprowadzą z kolei do tego, że się w danym miejscu i czasie pojawi.

I raz jeszcze bingo! Moc Flashbacka normalnie działa inaczej, ale Glasswalker jest specyficzny ze swoimi mocami. Założyłem, że Glasswalker widzi Flashbacka, bo widzi odbicia, nie tylko grzechów ofiar, ale też odbicia przeszłych zdarzeń. Z kolei Flashback nigdy wczesniej nie spotkał się z kimś, kto zauważyłby jego projekcję w przeszłości, ale nie widzi twarzy zabójcy, tylko postrzega go jako lustrzaną istotę. Jest zasugerowane, że wcześniej Glasswalker widział go i próbował na nim mocy, co powodowało wybicie Flashbacka z transu, ale wreszcie zabójca stracił zainteresowanie fantomem i dlatego Flashback był wreszcie w stanie podążać za nim po zabójstwie senatora. Kolejna rzecz, to ta, że Flashback mówi po wyjściu z ostatniego transu, że wreszcie zobaczył twarz Glasswalkera – zobaczył ją w lustrze, przed którym zabójca stał, szczotkując zęby, bo dla Flashbacka nadal był lustrzanym posągiem a tylko w odbiciach dla Flashbacka wyglądał normalnie. Więc jest tutaj i twist taki, że obecność fantomu Flashbacka w przeszłości mogła mieć wpływ na to, co jest obiektywną teraźniejszością, tylko, że to się wcześniej nie wydarzało, bo inni złoczyńcy nie mogli widzieć tego fantomu, a Glasswalker mógł.

Na temat Glasswalkera i tego co się z nim stało wyjaśnię niżej.

 

@Finkla

Pomysł na supermoce fajny, ale nie wykorzystałeś w pełni jego potencjału. Za szybko, za chaotycznie.

Z pierwszym się nie zgadzam, z drugim jak najbardziej. Potencjał mocy jest wykorzystany w pełni, tylko chyba zbyt enigmatycznie do tego podszedłem, za to masz rację co do pośpiechu i lekkiego chaosu.

 

@Tarnina

 

Cześć! Wiedziałem, że odgadniesz kto jest autorem. Nie wiem czemu, ale akurat tego byłem pewien na sto procent :)

 

Idea fixe głównego bohatera/ głównego złola dobrze wpasowana w jego postać, prześwituje od samego początku.

Dzięki! Cieszę się, że tak to widzisz :)

 

 

@Asylum

 

I tu nie widzę żadnej osi, czyli o co chodzi?

Trochę niżej wyjaśnię.

 

Piszesz na końcu o jakichś dylematach, ale ja ich nie widzę.

Nie, nie ma dylematów. Jest tylko zmiana, która zaszła w Glasswalkerze. Tylko może rzeczywiście jest mało widoczna.

 

Jeśli się przeglądał w cudzych oczach,  było to  rodzaj lustra, ale dalej mamy nie o tym, lecz przeciwniku. Nie wiem.

To jeden z tropów. Przeglądnął się w lustrzanej postaci swojej ofiary, zobaczył jej grzechy (o tym jest w tekście, co on tam widzi), natomiast samo przeglądnięcie się też jest ważne. Późniejsza sscena w pociągu, kiedy Glasswalker myśli: Świat miga za oknem ciemnymi konturami drzew, słupów, jakichś budynków. Wpatruję się w ten biegnący za moim odbiciem krajobraz niewyraźnych cieni. jest wskazówką. Widzi grzechy w ofiarach, ale również widzi w nich własne odbicie. Te grzechy są widoczne pod odbiciem zabójcy, jakby głebiej w obrazie. To jest właśnie to, co spowodowało jego przemianę – każde zabójstwo, przeglądnięcie się w ofierze i zobaczenie w niej grzechów znajdowało się pod lustrzanym odiciem Glasswalkera, jednocześnie rzutując na niego – nie odbijało się tylko jako obraz, ale również odbijało się na tym, kim jest i kim zaczął się stawać. Troszkę niżej, w komentarzu dla Golodha, doprecyzuję ten motyw.

 

@Zan

 

Umiejętności bohaterów też całkiem oryginalne.

Cieszę się, bo zawsze staram się gdzieś pójść bokiem, ścieżką, którą nie szedł nikt lub szło niewielu. I tak jak w postapo poszedłem w zupełnie innym kierunku, niż te sztampowe (mowa tu o tekście :Ruch jest zyciem”), tak i w supermocach chciałem zaprezentować coś świeższego niż komiksowa norma.

 

@Emlisien

 

Pudło :) :P “Mglistowie” jest fmsduvala, heh.

 

@krar

 

I tutaj też pudło, heh. Chyba częściej będę anonimowo publikować ;)

 

@Reg

 

Rozumiem. Tekst rzeczywiście jest nieco chaotyczny, postaram się lepiej kolejnym razem.

 

@Ananke

 

 

W przemyśleniach samozwańczego stróża sporo zdań z niedociągnięciami, nie czytało się płynnie.

 

Wskażesz gdzie? Byłbym wdzięczny.

 

Jeśli chodzi o pomysł to dość standardowy: gość z mocą zabija „tych złych” i tropi go policja, w tym Azjata, który również ma nadprzyrodzone zdolności.

Tak. Powierzchowna historia jest banalna, trzeba poszukać nieco głębiej. I chyba rzeczywiście skrewiłem to “głębiej”, skoro tyle osób nie widzi drugiego dna. Następnym razem zamiast łyżeczki, do kopania dam Wam koparkę, albo przynajmniej łopatę :P ;)

 

Jest klimatyczna, te moce psychiczne, to odbijanie się w ludziach, ładnie to zostało ujęte

Hmm, widzisz to odbijanie się w ludziach, a jednak…

 

Brakuje mi jednak oryginalności w tym tekście, jest tak zwyczajnie, mógłby to być film akcji lecący w telewizji z dodatkowymi mocami bohaterów

…nie widzisz tego, co ono oznacza. Kurde, mea culpa, za głęboko zakopałem chyba to drugie dno, a iksiki, które postawiłem na mapie opowiadania są najwyraźniej zbyt mało… wyraźne ;)

 

Ciekawy koniec z tymi lustrami i z tym, że mieliśmy już wcześniej pewne poszlaki odnośnie głównego bohatera i jego chęci skończenia ze sobą, a może raczej przejrzenia się w sobie.

 

Poszlaki wcześniej były, ale skończenie bohatera ze sobą raczej nie było jedną z nich. To myślenie o przejrzeniu się w sobie, żeby sprawdzić, czy się da, to tylko zabawa myślami, którą Glasswalker zabija czas, jednocześnie rozpamiętując swoje ostatnie działania i ma ona na celu pokazanie zabójcy jako kogoś, kto ma świadomość tego, że się zmienił od początku swojej krucjaty (jego następne słowa podbijają tę wskazówkę i wyciągają na wierzch).

 

@SNDWLKR

 

jednych ,,supków” wykorzystuje się do ścigania innych. Tak samo moce i pseudonimy bohaterów całkiem niezłe

Tak by to wyglądało w rzeczywsitości moim zdaniem. Byłyby rządowe grupy supków, które polowałyby na supków przestępców.

 

Brakuje kilku scen, które mogłyby IMO rozjaśnić akcję i pogłębić postacie, zamiast tego są tylko wybrane kluczowe wydarzenia. 

Tutaj się zgadzam.

 

No i ekspozycja, która nie do końca mi się podoba:

Pierwszy przykład, który podałeś – OK. Drugi – nie do końca, bo co on według Ciebie eksponuje? Jeśli to, że jest poszukiwany, to miałbyś rację, ale on ma na celu pokazanie kim jest Glasswalker, jak myśli. Przecież sam jest kimś, kto walczy z przestępczością, a tutaj nagle nazywa stróżów prawa ścierwami, bajdurzy o jakimś kagańcu władzy – celem tych wynurzeń jest pokazanie, że on już nie jest dobry, nawet trochę, on już tego nie robi dla społeczeństwa, jak mógł uważać na początku, tylko dla własnej satysfakcji. Jeśli o to Ci chodzi, że wyeksponowanie tego aspektu jego osobowości jest zbyt łopatologiczne, to spoko, ale nie miałem innego pomyslu jak to przedstawić.

 

@Golodh

 

Jak rozumiem rozpad Glasswalkera to efekt jego wcześniejszego rozpadania się, czy w jakiś sposób miało to związek z próbą użycia mocy na postkognicyjnym duchu?

Uzywanie mocy na postkognicyjnym fantomie powodowało wychodzenie Flashbacka z transu i nie miało wpływu na rozpad Glasswalkera.

 

W sumie trochę szkoda, że nie zrobiłeś z nimi czegoś więcej, bo ostatecznie to właśnie Flashback jest jedynym, który przyczynił się do powstrzymania przestępcy – choć, jeśli rozumiem dobrze zakończenie, to i tak wszystko było bez znaczenia, bo Glasswalker rozsypałby się i tak? (czyli nawet śmierć statystów byłaby bezcelowa:P)

Nie, śmierć Barr, policjantów i Gatewaya nie była bezcelowa, a działania Flashbacka nie tylko nie przyczyniły się do rozpadu Glasswalkera, ale spowodowały śmierć Barricade, glin i Gatewaya. Jednak śmierć tych supków-statystów nie była bezcelowa, ona miała kolosalne znaczenie dla rozpadu Glasswalkera. Spójrz, cytaty z tekstu opowiadania:

 

Nie wiem skąd i dlaczego go widuję, ale nie jest obiektem fizycznym, moc na niego nie działa, więc nie zaprzątałem nim sobie głowy tym razem.

Koniec Morrowa to koniec jego mafijnej rodziny. Taką mam nadzieję. Powinienem się cieszyć, ale nie potrafię. Coraz słabiej widzę, coraz więcej pęknięć pojawia się przed oczami, gdy używam mocy.

– Znów nie zobaczyłem jego twarzy, tylko lustro. Bardziej popękane niż ostatnio, ale nie to jest najważniejsze. Poprzednimi razami traciłem przytomność od patrzenia w to odbicie, tak jakby on wiedział, że tam jestem i obserwował. Lecz tym razem chyba mnie nie zauważył i udało mi się dotrzeć za nim do samochodu.

Coś się zmieniło. Nie poznaję siebie sprzed pół roku, jakby tamto życie – zanim odkryłem w sobie moc – nie było moje, tylko kogoś kto potrafił się cieszyć, miał pasję, chęci, był zadowolony z tego co ma.

Patrzę w lustro i widzę siebie, szczotkuję zęby, uśmiecham się, robię miny, a w środku nienawidzę: świata pełnego ścierwa, ludzkiego robactwa, złodziei, morderców, cwaniaków, oszustów, fanatyków i tych, co chcą mnie kontrolować, chcą kontrolować wszystkich, narzucać swoją wizję, swoje poglądy, swoje prawa. Nie moje.

To działania samoobronne, nic więcej. Ja ich, zanim oni mnie.

Skupiam myśli, a świat przed oczami pokrywa się siatką pęknięć. Gęstszą niż ostatnio, ledwo przez nią widzę. Przekrzywiam głowę, przeglądam się w tej kobiecie – trochę pychy, egoizmu, nic wielkiego.

Powinienem mieć wyrzuty sumienia z powodu tej kobiety i policjantów. Nie było w niej winy, żadnych poważnych grzechów, więc nie zasłużyła na śmierć.

Wstaję, żeby skorzystać z toalety między przedziałami, kiedy drzwi na końcu wagonu rozsuwają się i staje w nich wysoki blondyn. Patrzy na mnie, jednocześnie unosząc rękę, w której trzyma pistolet.

Obraz, który mam przed oczami pęka jak samochodowa szyba. Ledwie dostrzegam kontury i barwy.

Odwracam się i znów widzę ducha. Stoi po drugiej stronie wagonu, w opuszczonej ręce trzyma pistolet. Odruch obronny działa jak należy – świat pęka po raz kolejny.

Jednak tym razem jest inaczej. 

Dałem tutaj wskazówki co do tego jak działa moc na Flashbacka, oraz wskazówki dotyczące pojawiających się pęknięć. Chyba rzeczywiście trochę ciężko wywnioskować z tego, że pęknięcia pojawiają się kiedy Glasswalker zabija osoby, które może i jakoś zgrezszyły, ale nie zasługiwały na śmierć. Flashback mówi, że znów widział Glasswalkera, ale miał więcej pęknięć (zabił senatora i jego żonę), potem pojawia się cała masa dodatkowych pęknięć, kiedy zabija Barricade i policjantów, potem jeszcze gorzej widzi w momencie usmiercania Gatewaya. Akiedy próbuje użyć mocy na żywym Flashbacku, który w założeniu jest najbardziej niewinną postacią, a sam Glasswalker jest już mocno nadwyrężony, on po prostu przekracza pewną granicę i zamiast ofiary to on sam staje się lustrzanym posągiem, który się rozsypuje. Flashback takim go widywał w transach postkognicyjnych – lustrzana, popękana postać, która odbija świat wokół.

Moc Glasswalkera jest tutaj bardzo przewrotna, bo za każdym razem kiedy zabija kogoś kto zasłuzył na śmierć pęknięcia się nie pojawiają, ale przeglądając się w tych ofiarach widzi obraz siebie, na który nakładają się grzechy ofiar. A te grzechy odbijają się na nim, sparwiając, że Glasswalker sam staje się coraz gorszy, nawet o tym mówi, tylko racjonalzuje swoje działania, bo jego misja jest najważniejsza, więc gliny to ścierwa na kagańcu władzy, które chcą go powstrzymać przed wymierzaniem sparwiedliwości. A stając się bardziej nieludzki, bezwzględny i nie dbając o to, czy ofiary zasłużyły na śmierć, coraz częściej zabija takie osoby, ktore nie zasłużyły i pojawiają się kolejne pęknięcia. Czyli nie ma dobrego dla niego wyjścia, oprócz nie używania mocy.

Starałem się jak mogłem, żeby przemycić jak najwięcej wskazówek, ale chyba mi się nie do końca udało. Prawda taka, że dopisywałem tu i tam jakieś zdania naprowadzające, potem czytałem i znów coś dodawałem lub zmieniałem, żeby dać jeszcze jakieś wskazówki. Cóż, może tylko w mojej głowie się to układa w logiczną całość, a dla odiorców jest niezrozumiałe. I chyba tak jest.

 

Pętla czasowa niby jest, ale w sumie też niewiele z niej wynika:P

Erm… Właśnie sporo z niej wynika, bo ona ostatecznie prowadzi do upadku Glasswalkera, ona definiuje jego działania w ostatnich scenach, dzięki niej ucieka, zabija Barr, zabija Gatewaya, i próbując zabić Flashbacka zabija samego siebie.

 

Próbujesz też wymalować obraz Glasswalkera – człowieka najpierw zwalczającego przestępców, ale szybko porzucającego własne prawdy moralne i staczającego się (co znajduje konkluzje w zakończeniu).

Wyżej wyjaśniłem dlaczego nastapiło to staczanie się. Moc Glasswalkera to samonakręcająca się kolejka w stronę zagłady.

 

@Wszyscy

 

Dziękuję bardzo za przeczytanie, podzielenie się opinią, wątpliwościami i wzięcie udziału w naszym pojedynku. Pozdrawiam serdecznie – Q

Known some call is air am

Flashback zobaczył w umierającym Glasswalkerze odbicie siebie, ale również zobaczył to, co w ofiarach widywał Glasswalker, czyli grzechy rozpadającego się szklanego posągu. I uznał, że to co robi jest dobre, że ma sens, że po to żyje, by takich ludzi powstrzymywać.

Ja tam pomyślałam, że są jedną osobą, taki Jekyll and Hyde. Ten czas… wibbly-wobbly… No, i motyw lustra – kogo odbija lustro? Patrzącego…

 Nie wiem czemu, ale akurat tego byłem pewien na sto procent :)

Ja też nie wiem. Po prostu czułam, że Twoje XD

 Dzięki! Cieszę się, że tak to widzisz :)

heart

 Właśnie sporo z niej wynika, bo ona ostatecznie prowadzi do upadku Glasswalkera, ona definiuje jego działania w ostatnich scenach, dzięki niej ucieka, zabija Barr, zabija Gatewaya, i próbując zabić Flashbacka zabija samego siebie.

Aha! Czyli dobrze myślałam?

 Moc Glasswalkera to samonakręcająca się kolejka w stronę zagłady.

 

(Samonakręcająca się kolejka? Perpetuum mobile? XD)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tak, masz rację, Tarnino, lustro odbija patrzącego, tylko tutaj na samym początku jest zasugerowane, a w zasadzie powiedziane wprost, że on widzi w tych lustrzanych powierzchniach ofiar ich grzechy. Za ten babol z samonakrecajaca się kolejka przepraszam, ten komentarz powstawał przez pięć godzin, kiedy byłem w pracy – co chwila odrywalem się od pisania, żeby ogarnąć kolejny temat i na szybko wracałem, zanim znów się jakiś problem nie wykluje.

Known some call is air am

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Outta!

 

Bardzo mi się podoba to, jak nikt nie trafił z autorami xD

Umówiliście się? Bo faktycznie postapo cyberpunkowa wizja świata z latającymi flakami bardziej pasuje do Ciebie, a lekko noir klimaty do efememsa. Trochę tak, jakbyście obaj napisali sobie na przekór. <3

No, opko ciekawe, chociaż trochę za bardzo komiksowe jak na moje gusta. Ale wiadomo, to kwestia subiektywnego odbioru, bo napisane jest git.

 

Pozdrawiam!

 

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Outta,

 

teraz rozumiem, chociaż wciąż – przemiana Glasswalkera raczej sugeruje, że prędzej czy później zabijałby i tych niewinnych, po prostu podłożenie się supków to przyspieszyło:P Ale niech będzie, jest lepiej:P

Слава Україні!

Dobrze, że nie postawiłam kasy :-D 

Po wytłumaczeniu jest trochę jaśniej. :) 

Pierwszy przykład, który podałeś – OK. Drugi – nie do końca, bo co on według Ciebie eksponuje? Jeśli to, że jest poszukiwany, to miałbyś rację, ale on ma na celu pokazanie kim jest Glasswalker, jak myśli. Przecież sam jest kimś, kto walczy z przestępczością, a tutaj nagle nazywa stróżów prawa ścierwami, bajdurzy o jakimś kagańcu władzy – celem tych wynurzeń jest pokazanie, że on już nie jest dobry, nawet trochę, on już tego nie robi dla społeczeństwa, jak mógł uważać na początku, tylko dla własnej satysfakcji. Jeśli o to Ci chodzi, że wyeksponowanie tego aspektu jego osobowości jest zbyt łopatologiczne, to spoko, ale nie miałem innego pomyslu jak to przedstawić.

Chodziło mi raczej o to, że kiedy go przeczytałem, zacząłem się zastanawiać, czy przeciętny człowiek tłumaczyłby sobie w myślach, czym jest dobrze mu znana organizacja. Wziąłem to po części za próbę przedstawienia charakteru SSU. Mój błąd. ;)

Poza tym łopatologii nie dostrzegam, gniewne monologi wewnętrzne pasują do tej postaci.

P.S.: Też myślałem, że twoja jest Aleksandria. :D

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Hej!

 

@Tarnina

 

 

@BC

Bardzo mi się podoba to, jak nikt nie trafił z autorami xD

Umówiliście się?

Nie :) Tak po prostu wyszło.

 

@Golodh

 

chociaż wciąż – przemiana Glasswalkera raczej sugeruje, że prędzej czy później zabijałby i tych niewinnych

No jasne, przecież o to chodzi. Prędzej czy później zabijałby, ale akurat policjanci z supermocami się pojawili i wszystko poszło szybciej. Szkoda jednak, że tego nie widać od razu, tylko muszę tłumaczyć zamysł. Trzeba jeszcze popracować nad ekspozycją, bo – jak widać – za dużo nadal w głowie zostaje.

 

@emlisien

 

Hazard jest zuy.

 

@SNDWLKR

 

Wziąłem to po części za próbę przedstawienia charakteru SSU.

Rozumiem. To jest jedno z tych zdań, które zostały dopisane, żeby naprowadzać, początkowo go nie było, dlatego może tak nieco infodumpowo wyszło.

P.S.: Też myślałem, że twoja jest Aleksandria. :D

Ostatnio mi wychodzą same teksty tego typu, jak ten. Nie wiem z czego to wynika, ale podejrzewam, że se stanu psychicznego i tego, jak mnie dobija życie w tym kraju, w którym wszystko jest nie tak i do żopy.

Known some call is air am

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hejka. Czytałem szybko, słuchając muzyki i… momentami gubiłem się jak dziecko we mgle. 

Jak dla mnie napisałeś to porządnie w sensie stylistyki, ładnie budowane zdania, ale ze względu na niewielkie zróżnicowanie narracji, miałem solidne problemy z odróżnieniem jakiego narratora mamy obecnie ‘przy mikrofonie” :D

Coś się działo, było dynamicznie, ale odczucia mam takie, jakbym oglądał film sensacyjny na lekkiej “bombie” – strzelają do siebie, ale nie do końca wiem, o co chodzi :) 

Myślę, że gdybyś miał więcej literek i trochę czasu, napisałbyś to czytelniej ;) Bo pisać umiesz, ale ten tekst jest tym razem… taki sobie, no. 

Ale włosów z głowy nie wyrywałem – po prostu wiem, że umiesz znacznie lepiej! :)

Cześć, Silver :)

 

Teraz widzę ten brak zróżnicowania w narracji, choć fragmenty pierwszoosobowe nie pozostawiają chyba złudzeń, że to głos antagonisty.

Problem z tym (i jeszcze z kilkoma innymi tekstami) opowiadaniem jest taki, że ja je widzę w głowie w formie komiksu – wiem co jest na poszczególnych kadrach, jak wygląda kompozycja danego fragmentu, jaki styl kreski byłby najodpowiedniejszy i tak dalej. I w tej historyjce obrazkowej są kadry, które wyjaśniają, lub też podsuwają wskazówki, a których w tekście bez obrazków zawrzeć nie mogłem, bo byłyby zbyt czytelne, na granicy infodumpu, lub juz poza nią. Gdybym miał jakikolwiek talent do rysowania, to zrobiłbym z tego komiks, ale, że talentu nie mam, to musze przekładać te obrazki i opowiadana przez nie historię na słowo pisane i nie zawsze wyjdzie tak, jak bym chciał, żeby wyszło.

Dzięki za komentarz i podzielenie się opinią :)

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Łe, przegapiłem, Anet, Twój komentarz, który przynosi radość :)

Dzięki :)

Known some call is air am

Nowa Fantastyka