- Opowiadanie: Asylum - Nieoceniona pomoc markietanek

Nieoceniona pomoc markietanek

Okolicznościowe. Waham się dodać  tag z Tytulikami, wiec go nie dam, bo raz że po czasie, a dwa za mało znaków.

Wstawiam, więc szort jest wasz. Pewnie znowu będzie wiele błędów, bo okres pisania był bardzo krótki. Właściwego opka na konkurs nie zdołałam dokończyć. Wstawienie jest głównie związane z wybraniem tytułu i że, Drakaina zastanawiała się też nad wyborem, lecz uprzedziłam ją, bezwiednie w wątku z Tytulikami.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Nieoceniona pomoc markietanek

Z XXIII podróży Lopo Arkme wracał bardzo zmęczony. Z radością przyjął komunikat kapitana promu, że wylądowali i może opuścić pokład. Jadąc windą, autoryzował w pośpiechu swoje relacje wygładzone przez magików PR-owych z Kon-Alpaki. Krzywił się, widząc usunięte fragmenty, wygładzone miejsca, ale podpisywał. Przy fakturze uśmiechnął się, premia i termin realizacji płatności automatycznie wiązały się z akceptacją. Lena dobrze się sprawiła, warto było zaufać tej właśnie agencji, pomyślał. Czekał go rok beztroskiego życia i odcinania kuponów od bycia na żądanie.

Gdy wyszedł na płytę, podskoczył, aby sprawdzić sprężystość. Była twarda, żadnej trawy, a znajomy smród sączył się przez maskę nowej generacji prim. W oddali majaczyło się miasto pulsujące licznymi holo i kratownicami budynków.

Mobilek z jarzącą cyfrą piątego poziomu zabezpieczenia już na niego czekał. Przed wejściem Lopo odwrócił się do kosmolotu, aby zakończyć podróż rytuałem. Kapitan i załoga promu przesyłali mu życzenia:

– Dobrego pobytu na Ziemi!

– Trzymajcie się i wy. Kiedy kolejny fracht?

– Dopiero za miesiąc – odpowiedział kapitan.

– Zatem do następnego i wy dobrze wykorzystajcie urlop.

– Do zobaczenia, jeśli się zdarzy.

– Do widzenia, jeśli się zdarzy. 

Lopo wszedł do mobilka, zapiął pasy i gdy ten poderwał się, zaczął sporządzać plan na najbliższe kilka dni.

 

***

W przestrzeni pocztowej budynku czekały na Lopo znajome przesyłki z marsami. Przeliczył je, było dwanaście, czyli zgadzało się co do joty, co miesiąc jedna. Bez pudła. Zlecił przelew, odblokował osobisty kanał mieszkaniowy i patrzył, jak znaczniki zmieniają kolor z czerwonego na zielony i paczki, jedna po drugiej lecą prosto do jego mieszkania. Gdy proces dobiegł końca, Lopo, przyzwyczajony do chodzenia na planecie Linekt, poszedł schodami awaryjnymi, nie korzystając z szybu.

Będąc u siebie, wypakował jednego marsa i powędrował prosto do sypialni, aby pogrzebać w pamięci ostatnią podróż, lecz nie dane mu było zasnąć pomimo smaku marsa. Przewracał się z boku na bok, wspominając Linekt. Wszędzie niedobrze, i tu, i tam, tylko mars smakował jak zwykle. 

Zasnął.

 

***

Połączenie świdrowało mu mózg.

– Kurwa, zapomniałem się odłączyć! – przeklął. – Rene, czyżby coś z płatnością było nie tak, zaraz sprawdzę? – Lopo zaniepokoił się o swój kanał dostaw i odebrał.

– Lopo, nagła sprawa, pomóż?

– Marsy?

– Daj spokój, przecież je masz? Ale tak, Mars, p l a n e t a.

– Ta planeta?

– A ile ich jest?! Sąsiad.

– A co mi do tego?

– Czekaj, nie rozłączaj się przypadkiem, zerwali dostawy!

Lopo milczał.

– Moich marsów?

– Tak, twoich też. Markietanki strajkują.

– Nie rozumiem?

– Ja też, ale zaczęło się miesiąc po twoim wylocie.

– Nie będzie już marsów? – Lopo liczył w pośpiechu, na jak długo starczy mu ostatnia dostawa, rok, dwa, trzy. Gdyby tak co tydzień jednego, nie za długo. – I co?

– Poszukujemy rozwiązania, zawaliłeś, więc teraz pomóż. W markietach Marsa jest strajk generalny.

– Ja?

– Tak, przecież dałeś mi maksymalną liczbę punktów za projekt oceny pracowników.

– Przecież to było chałturzenie za marsy, kasy nie miałem.

– Tak? To teraz obędziesz się bez marsów!

– Sprzedałeś go?

– Tak.

No to kicha, pomyślał, Lopo. Marsów nie będzie.

 

***

W przestrzeniach wszystkich galerii na Marsie koczowały kobiety w różnym wieku od nastolatek po wiek poważny. Szklane przesuwne drzwi unieruchomiono mechanicznie, a parkingi i szyby zabarykadowano dostawczakami i stertami towarów. Kobiety pracujące w centrach handlowo-logistycznych zwano markietankami. 

Zebranie odbywało się u zbiegu wszystkich korytarzy przy głównym kominie wind, aby każde piętro mogło wziąć w nim udział.

– Przed nami kolejny dzień strajku, towarzyszki niedoli! – rozpoczęła kierowniczka działu logistyki. – Nie możemy się poddać. Ustawa o stuprocentowym udziale skarbu państwa wrzuciła nas wszystkie w szpony zakupionego ostatnio przez Mars systemu oceny pracowników. Nie po to pracujemy tutaj dzień i noc, aby zachcianki klientów pozbawiały nas wynagrodzenia. Dość tego!

– Koleżanki – na wszystkich holo pojawiła się twarz dyrektorki departamentu komunikacji – łączymy się z innymi, aby stworzyć sieć. Aby uniknąć kakofonii dźwięków, najpierw każdy markiet na Marsie odbędzie spotkanie, a potem zamieścimy skróty i podsumowania z innych. Algorytmy będą podawały je według najczęściej powtarzanych wypowiedzi. Zapraszam do zabierania głosu.

– Jestem markietanką. Mam szesnaście lat. Po szkole biegnę tutaj, aby zarobić na studia. Nie stać mnie na ich podjęcie. Ostatnio dostaję coraz gorsze oceny za wygląd, niedostosowanie do wymagań. Nie mogę tego zrobić, operacje wizualne kosztują, a ja nie lubię ssać na zawołanie.

– Jestem markietanką. Zana. Pracuję tutaj trzydzieści lat. Mam dwójkę dzieci, ale nie potrafię zapewnić im bytu. Wracam do domu po nocach albo w ogóle. Moje dzieci wychowują się samopas, nie znam ich znajomych, przyjaciół i zapewne podzielą mój los. Klienci skarżą się na brak akceptacji. Są niezadowoleni, ale jestem w klinczu oceny. Nie mogę klepnąć zakupów, gdy ryzyko przekracza pułap dozwolony przez państwo. Funkcja – weryfikator dostępnego kredytu na koncie. 

– Jestem markietanką, kobietą w wieku produkcyjnym, Ina. Zgłosiłam się z naboru. Zostałam zaakceptowana. Zdrowa, dobry rozstaw miednicy, dobry inkubator. Realizuję marzenia państwa, ale jak mam to robić, jeśli nikt tego nie chce. 

– Pieprzyć to, dziewczyny, możemy tu siedzieć naprawdę długo. Żywności mamy w bród. 

– A co z dziećmi, to już miesiąc. Co z partnerami?

– Muszą sobie radzić.

– Ale jak?

 

***

Lopo odpalił sieć. Wszędzie krzyczały do niego czerwone nagłówki: “Zbuntowane markietanki wprowadzają chaos w powszechnej sieci dostaw”. Ziemia była jałowa już od dawna, Mars i Wenus przejęły produkcję żywności. 

Kliknął ostatnią relację:

"Niepotwierdzona wiadomość, do strajku dołączają pozostałe kobiety na Marsie. Przed centrami ustawiają się kolejki".

Brrr, znaczy marsów w najbliższym czasie z pewnością nie będzie. Odłożył właśnie napoczęty baton i ze zgrozą spojrzał na pięć pustych opakowań. Połączył się z Rene:

– A co ja mogę zrobić?

– Myślałem już, że nie zareagujesz?

– Co ja, u boga ojca, mogę zrobić. Ty sprzedałeś, twoja wina.

– Twoja wina, że zaakceptowałeś.

– Było pracą semestralną, a nie na sprzedaż!

– Tak, to się goń bez marsów całą wieczność i weź na swoje sumienie.

– Czekaj, czekaj? A jaki masz pomysł?

– Upgrade za darmochę, przyznanie, że to był kiepski pomysł, albo sam już nie wiem.

– Nie kazałem ci tego sprzedawać!

– Stało się, przykro mi.

– Tobie jest przykro?! – Lopo rozłączył się. Miał serdecznie dosyć tej Ziemi. 

 

***

Pracował całą noc i rano wysłał poprawiony plik do Rene, a potem do południa naciskał wszystkie "guziki", które przyszły mu do głowy, a kilka znaczących miał na podorędziu: prezydenta Ziemi, kilku wpływowych kongresmenów parlamentu i agencję. Lena w końcu się ugięła i obiecała pomoc:

– Pokrywamy pół na pół?

– Przecież to moje pół roku na Ziemi.

– Mamy wejście do Arachne przy czerwonym karle Gliese 581. Dotarli i chyba się tam rozgościli. W każdym razie nawiązali kontakt. Polecisz tym razem z naukowcami. Za miesiąc muszę cię wpisać na listę? To co, reflektujesz?

Zapadło milczenie.

– Tak – wydusił z siebie.

Przypieczętował umowę podpisem, choć jego serce płakało. I znowu nici ze spędzenia czasu na Ziemi. Za to marsy będą, więc sięgnął po następnego, póki mógł.

 

***

Po tygodniu Lopo przeczytał:

"Udało się zażegnać konflikt na Marsie. Markietanki wracają do domów. System oceny nie przewidywał wzajemności, opierając się tylko na satysfakcji klienta z usługi. Główny projektant systemu zweryfikował swój błąd".

Dalej już tylko przeglądał tytuły:

"Mylne założenia i błąd projektanta".

"Czy zachowanie człowieka łatwo ocenić, miary?”.

"Rene, zbawca ludzkości!".

"Cieszcie się, że żyjecie na Ziemi, bo na niej żyją geniusze".

Marsy, więc będą, gorzej z wyjazdem. Znowu wpadnie w kołowrót za trzy tygodnie. Połączył się z Rene:

– Zadowolony?

– Pewnie, przecież musiałeś to zrobić. A marsy będą jak zwykle.

– Może. Nie bądź tego taki pewien. 

Odzwyczaję się od tych piekielnych marsów, postanowił Lopo, i sięgnął po kolejny batonik.

Koniec

Komentarze

Hej!

 

Świetny pomysł na ogranie tytułu. Szorcik jest naprawdę niezły. Udało się przemycić całkiem sporo treści, w szczególności spodobało mi się sprytne przedstawienie świata w skondensowanej formie. Lopo też wyszedł dobrze.

Zabrakło mi może większego opisu strajków i prób ich stłamszenia przez policję marsjańską. ;-) Samo rozwiązanie akcji też wydało mi się nieco skrótowe.

Tak czy inaczej, udany tekst, więc polecę do zbioru B.

– Do zobaczenia, jeśli się zdarzy.

– Do widzenia, jeśli się zdarzy. 

Super. :D

 

Poniżej kilka moich spostrzeżeń technicznych. ;-)

Jadąc windą, autoryzował w pośpiechu swoje relacje wygładzone przez magików prowych z Kon-Alpaki.

PR-owych?

Zlecił przelew, odblokował osobisty kanał mieszkaniowy i patrzył(+,) jak znaczniki na przesyłkach zmieniają kolor z czerwonego na zielony i jedna po drugiej lecą prosto do jego mieszkania.

W przestrzeni pocztowej budynku czekały na Lopo znajome przesyłki z marsami. Przeliczył je, było dwanaście, czyli zgadzało się co do joty, co miesiąc jedna. Bez pudła. Zlecił przelew, odblokował osobisty kanał mieszkaniowy i patrzył jak znaczniki na przesyłkach zmieniają kolor z czerwonego na zielony i jedna po drugiej lecą prosto do jego mieszkania.

Powtórzenie plus chyba trochę zgrzyta podmiot (znaczniki na przesyłkach a potem przesyłki).

Będąc u siebie(+,) wypakował jednego marsa i powędrował prosto do sypialni, aby pogrzebać w pamięci ostatnią podróż, lecz nie dane mu było zasnąć pomimo smaku marsa.

– A co mi do do tego?

Kobiety pracujące w centrach handlowo-logistycznych zwano markietankami. 

To moim zdaniem zbędne. Jak pojawiło się zdanie o markietach, to już czytelnik powinien wiedzieć, co to będą za markietanki. ;-)

– Przecież to było chałturzenie za marsy, kasy nie miałem?

To pytanie? ;-)

Ustawa o stuprocentowym udziale skarbu państwa wrzuciła nas wszystkie w szpony zakupionego ostatnio przez Marsie systemu oceny pracowników.

Tu chyba coś się zmieszało. ;-)

Wracam do domu po nocach(-,) albo w ogóle.

"Niepotwierdzona, wiadomość, do strajku dołączają się pozostałe kobiety na Marsie. Przed centrami ustawiają się kolejki."

Zawsze jedno się mniej. ;-)

Kliknął w ostatnią relację:

– Nie kazałem ci tego sprzedawać!

– Pokrywamy pół na pół?

"Czy zachowanie człowieka łatwo ocenić, miary?”.

Pozdrawiam!

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

Witaj.

Świetny pomysł, zabawny i lekki. Trudny tytuł i tak interesujące dla niego rozwiązanie! :)

Miałam podczas lektury luźne skojarzenia z pewnym napojem, którego też nagle zabrakło w kultowym filmie Machulskiego z Szuflandią w tle. :)) i wówczas konsekwencje nie były miłe. :)

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Fajna zabawa słowami, szczególnie markietanki.

Jak się okazuje, uzależnienie od batoników może mieć nieoczekiwane skutki. Jak pewnie każde inne – człowiek na głodzie zrobi wszystko.

Trochę za bardzo to wszystko skrótowe – dialogi gołe, opisów nie ma… Gdybyś dorzuciła garść szczegółów, bez problemu dojechałabyś do limitu.

Babska logika rządzi!

Czyżby ktoś był uzależniony do marsów?;)

Czytając zakładałam, że będzie “Pantaleon i wizytantki”, a tu niespodzianka.

Zabawne i lekkie.

 

Nie podobało mi się tu:

Ostatnio dostaję coraz gorsze oceny za wygląd, niedostosowanie do wymagań. Nie mogę tego zrobić, operacje wizualne kosztują, a ja nie lubię ssać na zawołanie.

 

Nie wyjaśniono jak mogłaby zmienić wygląd. lub czego nie może zrobić.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć Asylum !!!

 

Dużo rzeczy w tym opowiadaniu mi się podobało. Jednak ja chyba jestem trochę tempy a może też akurat jestem w złym stanie intelektualnym… Nie kapuję o co tu chodziło :) Przepraszam ale tak jak mówię dużo rzeczy mi się podobało tylko, że nie zakapowałem o co ogólnie chodziło :)

Jestem niepełnosprawny...

Podziękowania serdeczne za przeczytanie tego wybryku, mili czytelnicy. :-) Ej, kusi mnie NF bardzo, za bardzo, jeśli się jakkolwiek zobliguję. Kłuje i drąży. 

Po kolei.

 

Flipie :-)

Szorcik jest naprawdę niezły. Udało się przemycić całkiem sporo treści, w szczególności spodobało mi się sprytne przedstawienie świata w skondensowanej formie. Lopo też wyszedł dobrze.

Próbowałam przemycić, jeśli się Twoim zdaniem udało jest  super. :-)

Zabrakło mi może większego opisu strajków i prób ich stłamszenia przez policję marsjańską. ;-) Samo rozwiązanie akcji też wydało mi się nieco skrótowe.

Tak, masz rację, porywam się na koncepty wymagające szerszego wyjaśnienia. Cholernie byłam niezadowolona, że wplotłam w fabułę marsy (one same mogłyby być, ale reszta – so-so), lecz jedynie one pozwoliły mi szybko zakończyć.

Tak czy inaczej, udany tekst, więc polecę do zbioru B

Dzięki za polecankę, błędy poprawione. ;-)

 

bruce, oglądałam Szuflandię. :-)

Miał być lekki, choć nastrój mój lekkim wtedy nie był, zresztą i obecnie daleko mu od błogości. ;-)

 

Finklo :-)

Było pisanie jak ściganie z prędkością światła, więc co postanowiła Asylum – lecieć po skojarzeniach, bo gdyby chciała dokończyć napoczęte i poważniejsze byłoby dla niej zbyt trudne, co rusz zatrzymywałaby się by w epoce.

W głowie nieustająco utrzymywała plakat przypięty pineskami – "Bądź jasna, jasna" – i na wszelki wypadek odrzuca wszystko (też metafory i wizje wszelakie), nad czym musiałaby się pochylić i zastanowić. Tak powstaje golizna.

Cieszę się, że Ci się spodobało na tyle, że kliknęłaś. :-)

 

Ambush

Lubię marsy, choć nie aż tak, choć znam indywidua, które lubią/lubiły. ;-)

Nie wyjaśniono jak mogłaby zmienić wygląd. lub czego nie może zrobić

Zgoda, lecz już dzisiaj jest zdaje prostym, choć niedoskonałym, więc w przyszłości będzie jeszcze łatwiejsze, chyba że, co mam nadzieję… niekoniecznie. Dużo by wyjaśniać. Przyjmijmy, że skrót myślowy, strój i operacje plastyczne, lecz sporo szybsze, czasem powierzchowne, niekiedy ingerujące głębiej.

 

dawidiq150

Nie musi Ci się podobać opowiadanie, choć cieszę się, że coś się spodobało. :-)

A chodziło mi o ocenianie ludzi przy pomocy testów, aplikacji. Ludzkiej pracy i wkładu każdego z nas w przestrzeń, w której wszyscy żyjemy oraz o różne motywacje, czasami dla drugiej osoby niezrozumiałe.  Chciałabym chyba, abyśmy próbowali się na tej naszej Ziemi wszyscy pomieścić. 

 

Dla wszystkich pozdrowienia srd :-)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

bruce, oglądałam Szuflandię. :-)

Miał być lekki, choć nastrój mój lekkim wtedy nie był, zresztą i obecnie daleko mu od błogości. ;-)

heartBędzie dobrze. Musi być. Nie ma innej opcji. wink

 

Pecunia non olet

Cześć!

 

Dużo tych M/marsów. Jakoś nie porwał mnie klimat, ale uśmiechnąłem się kilka razy. Niespodziewana koncepcja markietanek, za to bardzo smutne (i życiowe) zakończenie. Bardziej się spodziewałem happy endu. Przed robotą nie uciekniesz ;-) Nie do końca zrozumiałem rolę bohatera w całym tym bałaganie, ale to dobrze oddaje jego podejście do tego wszystkiego. Głównie chodzi o to, by marsy się zgadzały i perspektywa na nie była świetlana.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

krar85, dobry wieczorek. :-)

Dzięki za przeczytanie i komentarz. :-)

Porywać nie musi, bo UFO na razie być nie zamiaruję. ;-) Wystarczy, że uśmiechnęło chociaż raz, trochę szkoda że pojawiło się i niezrozumienie, ponieważ nad tym pracuję, ale co tam. Generalnie wiadomo było o co chodzi, a Mars/marsy od czasu – smakowitości. xd

Wiesz, ten Lopo to taki facet, który zarabia lotami na planety w obrębie naszej galaktyki i nie tylko, gdy ludzkość rozpierzchła się po wszechświecie i stało się to możliwe. Część uchodźców należy do planet sprzymierzonych, inne odcięły kontakt i jeszcze tam takie wymyślanki. Niektóre rzeczy mogą być ciut niejasne, bo szort stanowi mój wybryk, choć osadzony w jakimś tam wyobrażeniu, z którego jedno opko już pojawiło się na forum, a bohater ten sam – Lopo Arkmo.

 

I ja pzd

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

 autoryzował w pośpiechu swoje relacje wygładzone przez magików

Autoryzował w pośpiechu swoje relacje, wygładzone przez magików.

 Krzywił się, (…) Przy fakturze uśmiechnął się

Powtórzona konstrukcja, mocno widać.

 premia i termin realizacji płatności automatycznie wiązał się z akceptacją

Wiązały, bo to dwie rzeczy, ale co właściwie chciałaś tu powiedzieć?

odcinania kuponów od bycia na żądanie

? Rym: życia-bycia.

W oddali majaczyło się miasto

"Majaczyło" nie wymaga "się".

 pulsujące licznymi holo i kratownicami budynków

Holo rozumiem, ale jak pulsują kratownice?

 Mobilek z jarzącą cyfrą

A "jarząca" właśnie wymaga "się".

 Trzymajcie się i wy.

Hmm. Drugie "i wy" dwa zdania dalej też trochę… wycięłabym jedno.

 gdy ten poderwał się, zaczął

Ciut dwuznaczne i znowu "się" na akcentowanym miejscu.

 Bez pudła.

?

 paczki, jedna po drugiej lecą

Wtrącenie: paczki, jedna po drugiej, lecą. Może być bez przecinków. Mało obrazowy ten dzień w życiu Lopo…

 Będąc u siebie

W sumie znośne, ale zwracam uwagę na niezbyt polskie "będąc".

 aby pogrzebać w pamięci ostatnią podróż

Znaczy, upić się? Ale nie, bo mówisz, że próbował zasnąć…

 nie dane mu było zasnąć pomimo smaku marsa

Chyba jednak: nie dane mu było zasnąć, pomimo smaku marsa. Zaraz, to są batoniki?

Rene, czyżby coś z płatnością było nie tak, zaraz sprawdzę? – Lopo zaniepokoił się o swój kanał dostaw i odebrał.

Nie pamiętam z poprzedniego tekstu, czy Rene nie jest jakąś zarządczą sztuczną inteligencją czy czymś takim, ale jeśli nie, to jak Lopo może z nim rozmawiać przed odebraniem? Gubię się, znowu… a to chyba Twój najjaśniejszy tekst, przynajmniej spośród tych, które czytałam.

zerwali dostawy

Przerwali. Zerwać można umowę, ewentualnie łańcuch dostaw.

 Tak, przecież dałeś mi maksymalną liczbę punktów za projekt oceny pracowników.

?

 – Sprzedałeś go?

Co sprzedał, projekt?

 W przestrzeniach wszystkich galerii

Alealeale… wiem, że źle, a nie umiem poprawić!

 kobiety w różnym wieku od nastolatek po wiek poważny

Powtórzenie.

 Szklane, przesuwne drzwi

Można bez przecinka.

 Kobiety pracujące w centrach handlowo-logistycznych zwano markietankami.

Super, tylko to zdanie primo, jest infodumpem, i secundo – spada z nieba. Już się mniej więcej domyśliłam, że nie chodzi o te klasyczne markietanki.

 przy głównym kominie wind

Szybie wind. Powtórzony "wszystkie" – niepotrzebnie.

 – Zaczynamy kolejny dzień strajku, towarzyszki niedoli! – rozpoczęła

Zaczynamy-rozpoczęła. Wygląda to na desperacką próbę uniknięcia powtórzenia, niestety, nieudaną.

 Ustawa o stuprocentowym udziale skarbu państwa

W czym?

 zakupionego ostatnio przez Mars

Na pewno nie: przez Marsa?

 – Koleżanki – na wszystkich holo

– Koleżanki! – Na wszystkich holo… https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 Aby uniknąć kakofonii dźwięków najpierw każdy markiet na Marsie

Aby uniknąć kakofonii, najpierw każdy markiet na Marsie.

 podsumowania z innych

Z innych markietów, spotkań, czego?

 Algorytmy będą podawały je

Algorytmy będą je podawały. Choć nie dałabym głowy za "podawały".

 zabierania głosów

Nie pluralizujemy abstraktów. Są wyjątki, ale "głos" do nich nie należy. Porównaj:

Uczestniczkom spotkania rozdano ciągutki. (konkret! każda dostała materialną ciągutkę do ręki)

Uczestniczkom spotkania przedstawiono propozycję porozumienia. (abstrakt! choć akurat propozycji mogłoby być więcej, gdyby ktoś więcej wymyślił)

 aby zarobić na studia. Nie stać mnie na ich podjęcie.

I dlatego musi zarobić, nie?

 oceny za wygląd, niedostosowanie do wymagań

Oceny za niedostosowanie?

 nie lubię ssać na zawołanie

Nie powinnam tu mieć skojarzeń… chyba?

 Jestem markietanką, Zaną

Rozumiem, że "Zana" to grupa etniczna albo zawodowa, bo imienia nie możesz tak potraktować. W takim razie pisz małą literą.

 Pracuję tutaj trzydzieści lat. Mam dwójkę dzieci, ale nie potrafię zapewnić im bytu.

Nierówny styl: kolokwialne "pracuję tutaj trzydzieści lat" razem z "zapewnić im byt" jak z GUS.

 Nie znam przyjaciół, znajomych moich dzieci

Powtórzenie.

 Wychowują się samopas

Hmm.

 Klienci skarżą się na brak akceptacji. Niezadowoleni, ale jestem w klinczu oceny.

Nie do końca rozumiem. Chodzi o to, że ona nie może im sprzedać towarów powyżej pewnej sumy? Dlaczego?

Nie mogę klepnąć zakupów, gdy ryzyko przekracza pułap dozwolony przez państwo.

I znowu przeskok stylu.

 Zdrowa, dobry rozstaw miednicy, dobry inkubator. Realizuję marzenia państwa, ale jak mam to robić, jeśli nikt tego nie chce.

Nie mam pojęcia, o czym ona mówi. Co ma miednica do “marzeń państwa” i co ona chce robić? Rodzić dzieci?

 Co z partnerami?

Kto tak mówi?

 Ziemia była jałowa już od dawna, Mars i Wenus przejęły produkcję żywności.

Jaaasne. :P

 do strajku dołączają pozostałe kobiety na Marsie

Czyli od czego się powstrzymują?

 Odłożył właśnie napoczętego batona

Odłożył właśnie napoczęty baton.

 Co, ja u boga ojca, mogę zrobić.

Co ja, u Boga Ojca, mogę zrobić?

Było pracą semestralną, a nie na sprzedaż?

A czemu pytajnik?

 przyznanie że

Przyznanie, że.

 Za miesiąc muszę cię wpisać na listę?

I drugi niezrozumiały pytajnik.

 System oceny nie przewidywał wzajemności, opierając się tylko na satysfakcji klienta z usługi. Główny projektant systemu zweryfikował swój błąd".

"Zweryfikować" to "sprawdzić". Nikt poza głównym projektantem nie mógł systemu zmodyfikować? Przecież to nawet nie oprogramowanie?

 "Czy zachowanie człowieka łatwo ocenić, miary?”.

A co tu robią te "miary"?

 "Rene, zbawcą ludzkości".

Przecinek przyleciał z Marsa. Sio z nim.

 Marsy, więc będą

Ten też. Asylum, skarbie, po co są przecinki? Hmm?

 

 

Dobra. Czyli było tak: na Marsie wprowadzono system oceny pracownika sklepu przez klienta. Oraz ograniczenie ilości zakupionych towarów. Klienci, wkurzeni najwyraźniej na system, wyżywali się na sklepowych, które w końcu miały dość i zastrajkowały, przez co zerwaniu uległy łańcuchy dostaw i autorowi systemu zabrakło ulubionych słodyczy, przez co był zmuszony zmienić system tak, żeby sklepowe mogły się odciąć. Czyli nareszcie coś zrozumiałam! Ale nie wszystko. To Twój najlepiej czytelny tekst, zdecydowanie, a dzięki ukróceniu Moffatowskiego baroku widać wyraźnie, że to się nie trzyma kupy, niestety. Historia prawdopodobnie z kluczem, którego nie mam siły szukać. Pomysł z markietankami całkiem zabawny, szkoda, że nie było go więcej, choć w czym one właściwie pomogły? I komu?

 Trochę za bardzo to wszystko skrótowe – dialogi gołe, opisów nie ma… Gdybyś dorzuciła garść szczegółów, bez problemu dojechałabyś do limitu.

Tak, też to odczułam. Trochę ubranek dla tekstu:

 W głowie nieustająco utrzymywała plakat przypięty pineskami – "Bądź jasna, jasna" – i na wszelki wypadek odrzuca wszystko (też metafory i wizje wszelakie), nad czym musiałaby się pochylić i zastanowić. Tak powstaje golizna.

Prawo falowania. Każdy przesadza to w jedną, to w drugą stronę. Dojdziesz do złotego środka.

 A chodziło mi o ocenianie ludzi przy pomocy testów, aplikacji. Ludzkiej pracy i wkładu każdego z nas w przestrzeń, w której wszyscy żyjemy oraz o różne motywacje, czasami dla drugiej osoby niezrozumiałe.

Dobra, ale o tym nie napisałaś. Zepchnęłaś tę sprawę na bok, w centrum jest Lopo. To jego tu widać. I nawet nie dotyka go temat – nie jest oceniany, nie ocenia (chyba pośrednio), a tylko skutki czegoś, co zrobił, a co miało luźne związki z ocenianiem ludzi. Nawet, jeśli to była jego praca na studiach, więc pewnie na ocenę.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardzo fajny (i dołujący też) pomysł na sposób oceny pracowników i całego mechanizmu rynkowego związanego z rolą i wpływem klienta na zarobki ludzi z sektora usługowego – jeszcze fantastyka, choć patrząc na to, w którą stronę świat zmierza, to zdecydowanie bliskiego zasięgu.

Nie do końca kupuję pomysł z batonikiem, jako motywem napędzającym całą akcję. Element właściwie humorystyczny, ale przez to że dla mnie nie jest śmieszny, wydaje sie niewiarygodny.

Technicznie – trochę się pogubiłam przy dwóch dłuższych dialogach, brakowało mi didaskaliów.

It's ok not to.

Cześć!

 

Zdecydowanie plus za głównego bohatera i grę słów. Ogólnie fajny tekst, choć przy dialogach z Rene trochę się gubiłam, chyba przydałoby się jednak nieco mniej niedomowień.

W oddali majaczyło się miasto pulsujące licznymi holo i kratownicami budynków.

– Upgrade za darmochę, przyznanie[+,] że to był kiepski pomysł, albo sam już nie wiem.

Cześć, Tarnino!

Powitać i podziękować za przeczytanie oraz czas poświęcony na napisanie długiego komentarza. ;-) Przeczytałam pobieżnie i muszę "złapać" trochę czasu, aby odpowiedzieć. Trochę zdumiały mnie niektóre uwagi, ale co tam, każdemu się zdarza, a poza tym za bardzo Cię cenię, aby wybrzydzać. Kilka rzeczy poprawię, a reszta, cóż… wydaje mi się, że stoimy na antypodach recepcji literatury i podejścia do języka. Odpisanie sprawi mi niekłamaną przyjemność, chociaż prawdopodobnie nie będzie – domniemywam – zgodne z oczekiwaniami, lecz nimi już dawno przestałam się wyłącznie kierować i spełniać. xd

 

Cieszę się, że zajrzałaś, DD. :-) Masz rację, że bliskiego zasięgu, że właściwie dzieje się już, teraz. Miło, że koncept oceniasz jako fajny, a i dla mnie "cała sprawa" jest dołująca.

Odnośnie batoników (marsa/marsów), cholernie istotna uwaga! Dziękuję. Zgoda, są mało śmieszne, raczej to śmiech przez łzy podążający w kierunku grozy. Wydawało mi się, że marsy mogą udźwignąć przypisaną im rolę przez swoją pretekstowość, przypadkowość oraz "ludzki charakter". Rolę z pewnością dwuznaczną i słabo się z niej wywiązują. Gdy przeglądam swoje próbki pisarzenia, wydaje mi się, że niezależnie od tego, o czym bym nie chciała napisać i jakie wstępne założenia przyjmę, ląduję w przysłowiowej "prozie i grozie życia", przynajmniej teraz tak mam.

Ze wspomnianymi dialogami – również racja. Dość już tych wypreparowanych z wszystkiego rozmów, spróbuję ciut inaczej przy kolejnych tekstach. Mi też się trochę przejadły i na razie nic więcej z nimi nie zdołam zrobić. :-)

 

Dzień dobry, Alicello. :-) 

Dzięki za przeczytanie i pozostawienie słówka! Wskazane plusy radują, a z minusami powalczymy.

Przecinek poprawię, przy majaczeniu mam wątpliwości: 

W oddali majaczyło się miasto pulsujące licznymi holo i kratownicami budynków.

Sprawdzałam w Korpusie. Jest tak i tak, w zależności od tekstu. Zważ, że cały czas to POV bohatera i miasto postrzegane przez niego jako twór. Kiedy przyglądam się poniższym zdaniom:

Miasto majaczyło się w oddali.

Miasto majaczyło w oddali.

W oddali majaczyło się miasto.

W oddali majaczyło miasto. 

nie wiem, choć łatwiej byłoby pozbyć się "się" z uwagi na nielubiane na NF powtórzenia "się

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Sprawdzałam w Korpusie. Jest tak i tak, w zależności od tekstu.

Racja, skoro poprawne, to nie zmieniaj, choć myślę, że wersja bez “się” jest po prostu bardziej popularna, ale to już kwestia widzimisię :)

xd

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Smokini, misia zwabił tytuł. Zdziwił się zaczynając czytanie. Myślał stereotypowo. smiley

Do tego stopnia, że w zdaniu “W markietach Marsa jest strajk generalny.” zauważył ‘błędne’ słowo markietach. Potem już załapał, o co chodzi (chociaż nie lubi marsów). Całość spodobała się. Gorzko zabawne zwrócenie uwagi na kilka życiowych problemów opakowanych w fantastykę. 

 

Jeszcze taki drobiazg:

Nie znam przyjaciół, znajomych moich dzieci. Wychowują się samopas i podzielą mój los.

Dla misia to brzmi trochę tak, jakby przyjaciele i znajomi dzieci wychowywali się samopas.

Miś pozdrawia ciepło, bo zrobiło się zimno.

 

O. :)

 Sprawdzałam w Korpusie. Jest tak i tak, w zależności od tekstu. Zważ, że cały czas to POV bohatera i miasto postrzegane przez niego jako twór.

Zerknęłam (na PWN) i zdaje mi się, że to archaizm. Ale pewności nie mam.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dla Tarniny. :-)

Mogły przytrafić się błędy. ;-(

 

Viva vox docet 

Dawno, dawno temu, tuż przed zerwaniem przez Ewę jabłka z Drzewa Wypędzenia, gdy ostatnie bezpańskie anioły przechadzały się jeszcze po Ziemi, w tartaku na skraju puszczy żyła gromadka szczęśliwych dzieci.

Co trzy zachody słońca wybierały spośród siebie Herszta Wspaniałego, który na czas rządzenia miał jeden obowiązek – poddawanie pod głosowanie planu zabawy na okres królowania. 

Żadne z dzieci nie lubiło roli Herszta, bowiem cóż to za przyjemność godzić różne zdania, przekonywać, nie móc się sprzeciwić dla samej chęci błyśnięcia kropkami na płetwie ogonowej. Tęczowe pstrągi pluskające w pobliskiej wartko płynącej rzeczce uwielbiały takie psoty, zachowując się czasami tak, jakby chciały zawrócić jej bieg. Dzieci często je obserwowały. Dlaczego mają uważnie słuchać kogoś innego, miast pogonić za muchą o większych skrzydłach od niej samej, czy nie przyszpilić chrząszcza, który sam się o to prosi, hałasując na wyciągnięcie ręki jak piła tartaczna?

Dzieci nie potrafiły skupić uwagi na dłużej niż pięć przelotów chmary jaskółek zaniepokojonych nadchodzącą burzą, więc dyskusje rozciągały się przerywane brakiem kworum, w tym nagłej nieobecności samego Herszta, bo przymuszanie się do wielogodzinnych wędrówek po puszczy w poszukiwaniu materiału wiało nudą, a i drzewa nie pomagały, kaprysząc lub milcząc. Można było i cały dzień wędrować, aż któreś ze starych drzew wyraziło zgodę na wycięcie swojego młodniaka. Tymczasem serce samego Herszta wyrywało się do, co niektórych, kamrackich pomysłów. 

Tak mijał jeden zachód, drugi, wreszcie trzeci i przychodził dzień wyboru następnego Herszta. 

Na cierpliwości dzieciom zbywało, lecz towar wymienny miał swoją wartość. 

Za dobre wysuszone deski z Kuchni pod Wulkanem otrzymywały żywność gotową do podgrzania w termicznych źródłach. Jak długo można żywić się jagodami, nawet głupie bulwy trzeba przed jedzeniem, nie dość, że umyć, to jeszcze oskrobać i opłukać, więc… 

Przychodziło nowe, jeśli nie za drugim, to trzecim wyborem.

Spory w grupie lekko się wyciszały i po zachodach beztroskiego królowania, przychodziły te męczące. Wszyscy w gruncie rzeczy żałowali Herszta Wspaniałego, na którego wtedy przychodziła kolej. Kolej zmienna jak pogoda, lecz w grupie panowała równowaga, nikogo nie pomijano. Każdy musiał zostać Hersztem i zmierzyć się z życiem społeczności.

 

Gdy Ewa zerwała jabłko i wraz z Adamem zeszła na ziemię, wszystkie anioły zostały wezwane przed oblicze Boga:

– Oddaliłem ludzi, gdyż wykazali się nieposłuszeństwem. Ewa złamała prawo, a za nią poszedł Adam, w którym pokładałem tak dużą nadzieję. Rozczarowali mnie, lecz przykazuję wam, Aniołowie, abyście strzegli pierwszej pary, ponieważ darowałem im całą Ziemię. A gdzież to podziewa się anioł Chiro? – Rozglądał się w poszukiwaniu drobnej postaci.

Zapadło milczenie.

– Gabrielu, zorganizuj drużynę i znajdź go. Chcę posłuchać, co ma na swoje usprawiedliwienie.

– Stanie się tak, jak sobie życzysz, Boże.

 

Adam i Ewa wzięli w jasyr Ziemię, a przy okazji zaadoptowali gromadkę z tartaku na skraju puszczy. Dzieci z radością przystały na tę kuratelę. Cieszyły się, że wreszcie znalazł się ktoś, a nawet dwie osoby, które przejmą od nich niewdzięczne czynności związane z rolą Herszta Wspaniałego.

I tym sposobem doszło do wielkiej zmiany.

 

Nastał czas liczony inaczej. Zamiast zachodów słońca przyszły dziwne dni, a minuty i sekundy przestały być odmierzane przelotami jaskółek. Sześć dni pracy i jeden wypoczynku. Godziny, dni i tygodnie, lata. Dzieci były syte, lecz głodne, tęskniąc za starymi czasy. Gdy wędrowały po lesie i wzdrygały się przed ścinaniem zaznaczonych przez Adama i Ewę drzew, Chiro podążał za nim. Rozpościerał nad dziećmi swoje skrzydła tak szeroko, jak tylko mógł i kusił:

– Myślcie po swojemu, czy przedtem było wam źle? 

Dzieci dorastały i coraz słabiej pamiętały dawne przyjemności. Obecny świat powoli i nieubłaganie stawał się jedynym, który znały.

 

Chiro nie poddał się. Poprosił stare drzewa, aby udostępniły mu kryjówkę przed Bogiem i drużyną Gabriela. Większość drzew zareagowała.Wyrzuciły ze swego wnętrza sęki, udostępniając przytuliska. Przenosił się z jednego schowka do drugiego i przyglądał się pokoleniom dzieci, ich dzieci i następnym. Rozpościerał bezustannie ponad nimi swoje skrzydła i szeptał do uszu:

– Dzieci nie były nieudanym wynikiem eksperymentu Boga. Zatrzymajcie je. 

Gdy zostawał sam, czasami modlił się bezgłośnie do Boga:

– Nie zabijaj ich, o, Miłosierny!

 

Drużyna Gabriela nigdy nie odnalazła Chiro, a po dziesięciu stuleciach Bóg stracił zainteresowanie niepozornym aniołem. Przepadł to przepadł. Tymczasem on wciąż mieszkał w dziuplach drzew, kusząc i inspirując pokolenia dzieci.

 

*

Może i archaizm, Tarnino, gdy sięgniesz głębiej – niekoniecznie. ;-)

Z ostatnich moich odkryć. Czytam właśnie zabawną książkę (czepiałabym się pewnie grafiki, ale tekst i niektóre konstatacje śmieszą niemożebnie, poza tym wybory, wybory, decyzje – nikt nie jest doskonały, prawda to banalna, acz poraża swoją głębią). A książka to "Bezecnik polskiej gramatyki", J.Wasilewskiego (retoryk, acz erudyta i książka z przedmową Bralczyka). Mianownik od "dżdżu" – ni ma, ot samotny dopełniacz żyje sobie i hasa. xd

Drugie odkrycie to Agnieszka Kurant, chyba można ją nazwać artystką wizualną. Linka do podcastu Łódzkiego Muzeum Sztuki – do ósmej minuty Kurant, potem przeplatanka kurator wystawy i oprawa dźwiękowa – dla koneserów, dla mnie ciekawe, dlatego nie ucięłam. Lubię ich podcasty.

Nuż w uhu

 

Koalo, spodobało się, chociaż smutne, cieszę się. ^^ 

Autorka też nie lubi marsów, ale lubi za to Marsjanki. ;-)

Wskazane – poprawione, chyba było niejasne, te połączenia sprawiają mi kłopot, gdy się nad nimi dłużej zastanawiam. 

Zimno chyba idzie ciut większe z miejscowymi i czasowymi ociepleniami. Lubię spacery i ruch, wtedy robi się cieplej, mam na myśli – w ciele. 

 

pozdrowienia dla Was

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Hmm. Nie mówię, że baśń mi się nie spodobała, ale chyba jej nie rozumiem. Trzecia ścieżka Tomasza Rymiarza?

heart

 Może i archaizm, Tarnino, gdy sięgniesz głębiej – niekoniecznie. ;-)

No, właśnie nie wiem. To wymaga pogłębionych studiów, a tu pisać trzeba :)

 Mianownik od "dżdżu" – ni ma, ot samotny dopełniacz żyje sobie i hasa. xd

Dżdż XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Smokini, opowieść o dzieciach i aniołach prima. Warto było zajrzeć do komentarza ze świecącą gwiazdką.

Tarnino, miś znowu zauroczony zamieszczonym przez Ciebie gifem. 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, tym ostatnim też. heart

Smokini, miś Ciebie też kocha. Jest mały, ale serce ma wielkie.

Nie zauważyłam świecącej się gwiazdki. ;-(

 

Koalo.

Miło mi, misiu, że warto było zajrzeć. :-) Misie mają wielkie serca, nieskończone i nieprzebrane tłumy się tam zmieszczą. Serce zbudowane jest ze szczególnej materii, a i oddziaływanie jeszcze niezbadane. heart

 

Tarnino.

Jak mówisz, że bajęda się podobała, to wspaniale. Może to i jest trzecia droga Tomasza Rymiarza. ;-) Gif taki, że serce rośnie. 

Co do literackości (wspominam wpis o masywności), widzisz nie znam wiele teorii literackich, ale z tych które poznałam, najbliższą jest mi J.Cullera. 

A Ty pisz. heart

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

A Ty pisz.

Próbuję, skarbie, próbuję :) Ale niestety…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O, lubię!  Poznałam jej głos pod koniec zeszłego roku przy słuchaniu piosenek “o wiadomo czym”.  “Przekradnę się chyłkiem” – literackie. wink 

Czasami zastanawiam się, jaka wyglądaj mechanika u Ciebie? Na mnie działa najszybciej działa poruszenie, niezależnie od znaku, tylko – niestety – potem z trudem przysiadam do poprawiania. Jednak osobiście, najbardziej lubię te, powstające na nudzie, której ostatnio mi brakuje.  U Ciebie lekkiego i większego poziomu irytacji jest chyba w bród, więc mój sposób do bani, ten na nudę pewnie by zadziałał,  chyba jest niezawodny, ale weź tu człowieku znajdź we współczesnym świecie krainę Nudy. Miałam nawet kiedyś pomysł, aby zrobić Ci łapankę lekko podobną do Twojej, choć tak dobrze nie potrafiłabym podrobić, rzecz jasna, jednak chyba teraz coś mi wpadło innego do głowy. Dam pomysłowi się wykluć i obrócę go jeszcze z siedem razy, czy nie przypadkowy kiks.

 

A tymczasem obrazek (jak się nauczę wstawiać gify, jakie chcę, pojawia się i one xd), dalej fani Banksy nadają:

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Czasami zastanawiam się, jaka wyglądaj mechanika u Ciebie?

Ostatnio nie wygląda :( A jak wyglądała, to zwykle jakoś tak:

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A wiesz, nawet zastanawialiśmy się, czy nie dopuścić Cię do konkursu pod warunkiem skomentowania połowy tekstów (skoro działa w górę, powinno i w dół), ale potem dotarło do mnie, że wstawiłaś po terminie i… no, niestety :(

Fajny pomysł, mocno absurdalny, ale IMO trzymał się kupy. Takich markietanek Zanais się pewnie nie spodziewał ;) Marsy z Marsa mi się podobały jako zabawa językowa, ale człowiek faktycznie może się uzależnić od praktycznie wszystkiego. System oceny pracowników w połączeniu w połączeniu z ograniczeniami zakupów brzmi straszliwie złowieszczo.

Trochę by się opku przydało lekkie rozszerzenie i dogłębniejsze spojrzenie, bo teraz trzeba czytać mocno uważnie, ale podobało mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ja cię kręcę! Zauważyliście, że wstawiłam. :-)

Bardzo dziękuję, Irko za komentarz, nie zauważyłam go wczoraj! Za klika też – naturalnie. Najbardziej cieszę się z komentarza, że uchwyciłaś sedno. Człowiek może się od wszystkiego uzależnić, a wiele rzeczy dzieje się zgodnie z lawiną zdarzeń. Podejrzewałam, że Zanais nie spodziewa się takich markietanek, choć duch tamtych jest  i w tych w pewien pokrętny sposób. xd

Też wydawało mi się, że choć pomysł był pośpieszny to, trzymał się kupy, biorąc pod uwagę jego zrozumiałość.  Ano, przydałoby się z pewnością jego lekkie rozszerzenie. Ten tekst nie jest literacki, nie ma w nim pięknych słów (tu, ogromnie wiele mi brakuje), jest tylko przenoszenie nagich znaczeń i impulsów.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ja cię kręcę! Zauważyliście, że wstawiłam. :-)

Oczywiście, że zauważyliśmy :)

 

Ten tekst nie jest literacki, nie ma w nim pięknych słów (tu, ogromnie wiele mi brakuje), jest tylko przenoszenie nagich znaczeń i impulsów.

Ale w literaturze chodzi właśnie o to drugie :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

:DDD

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nie ma tu mojego “ulubionego” zzipowania. ;-)

Jasne, opowiadanie zyskałoby na rozwinięciu, ale nie będę już na to narzekał. Tekst oparty na fajnej i sensownej zabawie słowem. Niby jest w nim pewna lekkość, ale i sporo powagi. Może nawet pewnej gorzkiej refleksji. Napisane bardzo solidnie. Trochę zwracają uwagę te “gołe” dialogi, bardzo często pozbawione didaskaliów, ale z drugiej strony ja się już u Ciebie kiedyś z tym zetknąłem. Szkoda mi trochę zostawiać tak krótki komentarz, ale nie zawsze mam (niestety) możliwość zostawienia dłuższego, a nie chciałem, żeby mi dalej przeczytany tekst wisiał bez opinii. Przy kolejnej okazji rozpiszę się bardziej. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Nie ma tu mojego “ulubionego” zzipowania. ;-)

Nie martw się, powrócę do niego. xd

Szkoda mi trochę zostawiać tak krótki komentarz, ale nie zawsze mam (niestety) możliwość zostawienia dłuższego

Krótkie też są fajne. <3

 

Dzięki za koment i klika, CMie. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Smokini,

miś dał klika odwołując się do swojego komentarza z 23.11. Ma nadzieję, że komentarz jest ‘merytoryczny’ i wystarczy. smiley

Misiu, dziękuję, ale niepotrzebnie. smiley Obca mi jest natura zdobywcy, choć lubię rywalizować. niby się kłóci, choć dla mnie nie. A komentarz jasny jak słońce albo dobrze doświetlone mieszkanie, dobre żarówki. 

Uczę się, i szukam kryształu

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

 

:D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Niestety, do mnie nie trafiło. Może dlatego, że nie lubię marsów.

 

W od­da­li ma­ja­czy­ło się mia­sto→ W od­da­li ma­ja­czy­ło mia­sto

 

Aby unik­nąć ka­ko­fo­nii dźwię­ków ,naj­pierw… → Zbędna spacja przed przecinkiem, brak spacji po przecinku.

 

Przed cen­tra­mi usta­wia­ją się ko­lej­ki." → Przed cen­tra­mi usta­wia­ją się ko­lej­ki.

 

Odło­żył wła­śnie na­po­czę­te­go ba­to­na→ dło­żył wła­śnie na­po­czę­ty baton

 

– Co, ja u boga ojca, mogę zro­bić.– Co ja, Boga Ojca, mogę zro­bić?

 

Za ty­dzień Lopo prze­czy­tał: → Po tygodniu Lopo prze­czy­tał:

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Trudno, reg. Bardzo dziękuję, że zajrzałaś i wypisałaś błędy. Zaraz zostaną poprawione! 

Całe szczęście, że tekst był krótki. Marsy są “be”, a i Lopo nie najjaśniejszą postacią.

Potrafisz tak skomentować, że moje Ego zupełnie nie cierpi. :-) Następny tekst spróbuję zamieścić taki bardziej na poważnie, nie zabawę słowną i skojarzeniową..

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

To dobrze, że obeszło się bez bólu. No i nie mam nic przeciw zabawom słownym i skojarzeniowym. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

:D

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Cześć, Asylum, w końcu dotarłam z komentarzem. :)

Tekst jest bardzo ciekawie skonstruowany, bo poszczególne elementy fabuły zostały tu dobrane na podstawie podobieństw fonetycznych (Mars – marsy – markietanki). Naprawdę fajny zabieg, a do tego działa i efekt końcowy sprawdza się jako opowiadanie socjo SF. Cała ta otoczka dodaje też trochę lekkości i komizmu niezbyt wesołej wizji przyszłości.

Z zastrzeżeń – trochę zbyt skrótowa narracja i dialogi, czuć tu pewien pośpiech; podczas czytania trzeba się mocno skupić, żeby nic nie umknęło. W każdym razie to raczej na poziomie narracji jako takiej, nie worldbuildingu, bo świat przedstawiony jest wystarczająco zarysowany.

Tak czy inaczej całkiem pomysłowy tekst – zarówno fabularnie, jak i językowo. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Podziękowania b_c za dotarcie z komentarzem. :-)

Zgadzam się z zastrzeżeniami w całej rozciągłości. Trudne jest tak się rozpisać, aby subiektywnie dla mnie nie było dłużyzn. Może, jak już jako tako te moje teksty są zrozumiałe, spróbuję się na tym elemencie skupić. Dzięki!

Cieszę się też, że odebrałaś ideę jako pomysłową i widzisz na czym “pojechałam”. Miałam cholernie mało czasu i zaparłam się, że wstawię. Czasem jestem uparciuchem. :p

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Hej. :) Tytuł rzucił mi się w oczy, to pomyślałam, że zajrzę. :)

 

Z XXIII podróży Lopo Arkme wracał bardzo zmęczony.

Zastanawiam się, czy nie powinno być słownie? XXIII kojarzy się raczej z wiekiem, a nie ilością czegokolwiek.

 

wygładzone przez magików PR-owych z Kon-Alpaki. Krzywił się, widząc usunięte fragmenty, wygładzone miejsca,

Skoro były wygładzone to kolejne powtórzenie się trochę gryzie.

 

W oddali majaczyło się miasto

Tutaj zakradło się „się”.

 

Początek intrygujący. Niby taka prosta historia: Lopo wraca z podróży na Ziemię, ale czuć klimat takiej innej Ziemi, przyszłości. Dobry pomysł z tekstem „jeśli się zdarzy”, dodaje to smaczku opowiadaniu. ;)

Mars też fajny, taki drobny element, a tak wiele daje.

 

Rene, czyżby coś z płatnością było nie tak, zaraz sprawdzę? – Lopo zaniepokoił się o swój kanał dostaw i odebrał.

Tutaj mamy niepokój w jego słowach, więc podkreślanie tego nie jest konieczne.

 

Przy okazji, myślałam, że Rene to kobieta… I już tak w głowie miałam obraz tej kobiety… A tu nagle się okazuje, że facet.

A dialog zabawny, uśmiałam się przy tym chałturzeniu. :D

 

I po tak humorystycznym wstępie, przechodzimy do poważniejszych spraw i naszych markietanek, które strajkują w centrach handlowo-logistycznych. Wiem, że to short, ale tak szybko i bez większego wprowadzenia kobiety się wypowiedziały i tak trochę trudno się w nie wczuć. Jako krótkie, dziwne, trochę śmieszne, trochę smutne historie – okej. Ale poza tym brakuje tu rozwinięcia.

 

Pomysł był świetny, skojarzył mi się z jednym z odcinków „Black Mirror”, gdzie była aplikacja oceniająca ludzi na bieżąco. Tutaj podobne, choć dotyczące pracy.

 

Marsy, więc będą

Zakradł się przecinek.

 

Znowu wpadnie w kołowrót za trzy tygodnie.

Bez słowa „Lope” to trochę wygląda, jakby wyjazd miał wpaść w kołowrót. :D

 

Trochę za szybko poszła cała akcja z tym odkręceniem afery, ale za to bardzo ciekawa perspektywa mężczyzny, który jest uzależniony od marsów i pod nie w pewnym sensie układa sobie życie i nawet rezygnuje z wizyty na Ziemi. Podoba mi się, że w tak krótkim shorcie zostało to uchwycone i problem uzależnienia (niby błahy i zabawny), ma drugie dno.

 

Pozdrawiam,

Ananke

 

Cześć, Ananke! 

Dzięki za przeczytanie i rozbudowany komentarz. :-)

XXIII kojarzy się raczej z wiekiem, a nie ilością czegokolwiek.

Taka licentia poetica, w ten sposób on odmierzał swoje podróże i w ten sposób były reklamowane.

Skoro były wygładzone to kolejne powtórzenie się trochę gryzie.

 Powtórzenie miało być celowe, lecz jeśli się gryzie – wywalamy.

Tutaj zakradło się „się”.

Z tym "się' miałam spory problem i w czasie pisania, i po zamieszczeniu (komentarze). Wlatywało i wyskakiwało. Sama forma z "się" jest poprawna, natomiast zwracano mi na nią uwagę.

Początek intrygujący.

Miło mi i cieszę się. :-)

Rene, czyżby coś z płatnością było nie tak, zaraz sprawdzę? – Lopo zaniepokoił się o swój kanał dostaw i odebrał.

Tutaj mamy niepokój w jego słowach, więc podkreślanie tego nie jest konieczne.

Zgoda, lecz chciałam podkreślić/zaznaczyć rolę marsów, lecz widać powtórzenie nie spełniło swojej roli. ;-)

A dialog zabawny, uśmiałam się przy tym chałturzeniu. :D

Fajnie. xd W założeniu cały ten tekst miał być humorystyczny, lecz zawsze fabuły mi wekslują  w drugą stronę. xd

brakuje tu rozwinięcia.

Masz rację, w tle miałam historie postaci, które się wypowiadały, ale już krzyny czasu. Dobijał deadline. Zabawne, bo kiedy wrzuciłam do kopii, aby wstawić niezaciągnięte półpauzy, czas się zdegenerował i zaczęłam zmieniać, poprawiać. Tak niestety mam. Tekst był ciągle zbyt odległy od ideału, a o szóstej rano czekała mnie pobudka. Więc, musiało być skrótowo.

„Black Mirror”, gdzie była aplikacja oceniająca ludzi na bieżąco.

Lubię "Black Mirror". :-) 

Bez słowa „Lope” to trochę wygląda, jakby wyjazd miał wpaść w kołowrót. :D

To są jego myśli zapisane w mpz, stąd też ten przecinek przed wcześniejszym "więc". Pewnie nie wyszło. Trudno. ;-)

Trochę za szybko poszła cała akcja z tym odkręceniem afery, ale za to bardzo ciekawa perspektywa mężczyzny, który jest uzależniony od marsów i pod nie w pewnym sensie układa sobie życie i nawet rezygnuje z wizyty na Ziemi. Podoba mi się, że w tak krótkim shorcie zostało to uchwycone i problem uzależnienia (niby błahy i zabawny), ma drugie dno.

Widzisz, z moich obserwacji wynika, że w życiu/naszej rzeczywistość też tak się dzieje: uzależnieni działają błyskawicznie motywowani nałogiem, jedna decyzja na tak lub nie potrafi zmienić życie wielu ludzi. Natomiast, jasne, rozumiem, że brakuje świata i pełnego kontekstu przemiany/zmiany. xd

 

srd :-)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Taka licentia poetica, w ten sposób on odmierzał swoje podróże i w ten sposób były reklamowane.

A, to w porządku. ;)

 

Z tym "się' miałam spory problem i w czasie pisania, i po zamieszczeniu (komentarze). Wlatywało i wyskakiwało. Sama forma z "się" jest poprawna, natomiast zwracano mi na nią uwagę.

O, to się nie dokopałam, z tym „się” dziwnie to wygląda, tak jakby miasto samo coś robiło, a chyba nie o to chodzi? Sprzeczać się nie zamierzam, bo język polski bywa dziwny, ale jestem ciekawa, czemu ta forma jest poprawna. Z tego, co widzę, Tarnina też coś o tym pisała, choć bez wyjaśnienia.

 

Masz rację, w tle miałam historie postaci, które się wypowiadały, ale już krzyny czasu.

Znam to, w pełni rozumiem. :D

 

Lubię "Black Mirror". :-) 

A oglądałaś też nasze polskie „Czarne Lustereczko”? ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Nowa Fantastyka