- Opowiadanie: Iwo Bylica - Lalka

Lalka

Ta mała próba to mój debiut na tym portalu. Pozdrawiam.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

drakaina, BasementKey, Finkla

Oceny

Lalka

Pakurka miała z dawna zapiekłą złość do Ludy Kowalowej, lękając się wszakże ujawniać darmo swe uczucia, okazywała na co dzień miodowe oblicze najlepszej sąsiadki. Od lat żyła samotnie, w zawilgłej kleci o zapadającym się dachu, a od ciągłego głodowania ratowało ją to, że potrafiła dawać wróżby i odbierać porody. Luda natomiast miała budzącą zazdrość gospodarkę, robotnego chłopa, czworo posłusznych dziatek i jeszcze dwóch pachołków, a całe to dobrodziejstwo chodziło u niej jakoby w wędzidłach. Była to baba pochopna do gniewu, rosła i pleczysta, o twarzy bladej, lecz łatwo czerwieniejącej, a w jej lekko wyłupiastych, szarych oczach, przedzielonych nosem jak mały toporek, każdy łatwo mógł wyczytać, że Luda zawsze wie, czego chce i potrafi swego dopiąć. Lubiła jednak od czasu do czasu zajrzeć po gospodarsku do loszku i zakosztować cicho i sekretnie ‘ino kapkę’ mocnego miejscowego trunku. Działo się to wprawdzie nie częściej niż kilka razy w roku, ale gdy już się zdarzyło, to zaraz potem następowały rzeczy tak nieobliczalne, grube i zdumiewające, że cała wieś o tym gadała, zaś wszyscy domownicy Ludy, łącznie z psami, wyglądali, jakby ich kto potruł.

Pakurka, istota na pozór natury wątlejszej i cichszej, wprawdzie także lubiła trunek, jednak całkiem odmiennym sposobem niż Luda. Właściwie to pijała go, gdy tylko znalazł się w zasięgu jej rąk, ale czyniła to w sposób nader grzeczny – przy tym im więcej golnęła (a mimo drobnej kibici, spust miała tęgiego chłopa), tym cichsza się robiła, gdy zaś już pochłonęła go w ilościach wiadomych, wtenczas zgoła nic się nie działo, Pakurka stawała się po prostu nadzwyczaj schludną trusią, cichą i niekłopotliwą, trochę tylko mamroczącą i bardzo powoli ruszającą przyćmionymi błogością oczami. Czy zresztą wypiła mało, czy dużo, zawsze potrafiła odebrać poród, zdawało się nawet, że im więcej wlała w gardło, tym lepiej wszystko szło. Zwykle tedy, gdy któraś we wsi miała rodzić, wiedziano już, co należy przyszykować posyłając po ‘mądrą’ Pakurkę, a gdyby dziwnym przypadkiem ktoś zapomniał, jakie płyny są nieodzowne, kiedy dziecko ma przyjść na świat, wówczas ona sama, stanowczo i trzeźwo, choć półgębkiem, przypominała. To, ile wypiła, było niejako miarą jej zaangażowania w szczęśliwe rozwiązanie, zatem pojono ją wtedy szczodrze, a gdy wszystko kończyło się szczęśliwie, pijana Pakurka roniła tajemne wieszczby i proroctwa, nad którymi głowiono się potem przez lata.

Niestety, gdy dłuższy czas nie było porodów w okolicy, Pakurka skąpo jadała i nie mogła się napić, co sprowadzało gorycz i złość. W takim to właśnie okresie przedłużającej się posuchy, na przednówku, doszło do sąsiedzkiej kłótni między nią a Ludą. Nie był to pierwszy raz, ale nigdy przedtem ‘mądra’ tak się nie zezłościła. Tak się złożyło, że Luda odwiedziła tego dnia domowy loszek, zakosztowała ‘kapeczkę’ i wyszła z domu na ‘chwilę-krotochwilę’. Pakurka kręciła się akurat za płotem, po swoim niewielkim obejściu, i zaraz została dostrzeżona przez sąsiadkę, którą ogarniało właśnie jej najdziksze pijackie zapamiętanie. Niewiele brakowało, a doszłoby między nimi do bójki, Pakurka na swe szczęście w porę czmychnęła do chaty. Wtedy to zdało jej się naraz, jakby właśnie otworzyły się wszystkie stare, dawno zapomniane i wygojone rany, a nawet takie, o których przedtem nic nie wiedziała.

– Ożeż ty! Wywłoko, pijanico, kurewska maci i córko! Ty suko wszeteczna, kłodo przegniła! Już ja ci śpilę zasadzę, łajdaczko! – Wypowiedziawszy niegłośno takie i wiele podobnych klątw, postanowiła raz na zawsze uwolnić świat od Ludy Kowalowej.

Nie darmo była z tych, które nazywano ‘mądrymi’; wiedziała jak zabrać się do rzeczy. Zajęło jej wszakże parę tygodni zgromadzenie wszystkiego, co potrzebne. Najtrudniej było zdobyć trochę włosów Ludy oraz nici z jej odzieży, ale Pakurka, poczekawszy nieco, wykorzystała okoliczność, że sąsiadka po najgorszej kłótni, gdy minął tydzień lub dwa, uspokajała się zupełnie i – pod warunkiem, że nie wspominano nic o minionych zajściach – sama niejako narzucała dawne dobrosąsiedzkie stosunki, szukając okazji do plotek i wzajemnych odwiedzin. Tym sposobem uroczna lalka, nad którą tymczasem pilnie pracowała ‘mądra’, mogła zostać ukończona.

Nie była to pierwsza sporządzona przez nią lala do czarów, ale żadna inna nie udała jej się tak jak ta. ‘Mądra’ była prawdziwie zdumiona swym dziełem, bo zaiste, wyrobiona w wosku twarzyczka była uderzająco podobna do oblicza sąsiadki. Kiedy Pakurka w półmroku wpatrywała się w lalkę, tak długo i uporczywie, że wszystko wokół rozmazywało się i zatracało kształty, zdawało jej się, że patrzy na prawdziwą, żywą Ludę, jeno pomniejszoną. Uroczyście nadała lalce imię i zaklęciami tchnęła w nią życie, a gdy księżyc osiągnął pełnię, wzięła szydło, po czym uważnym, zdecydowanym ruchem wbiła je w pierś figurki, przekłuwając ją prawie na wylot. Dokonawszy tego, ukryła ją w kącie izby, w starym, wylepionym gliną dole, który służył jej niegdyś do przechowywania ziarna. I spokojnie czekała.

 

Kilka dni później po wsi poszła wieść, że Luda Kowalowa zaniemogła, jęczy z bólu i z łoża nie wstaje. Pakurka miała nawet możność sprawdzić to wkrótce naocznie, bo była jedną z tych, które poproszono do chorej, aby spróbowały pomóc. Nazajutrz mówiono już, że jest umierająca, i rzeczywiście, zmarła kolejnej nocy.

W dniu pogrzebu Pakurka na chwilę wyjęła lalkę ze skrytki i obejrzała z uczuciem tryumfu. Mimochodem spostrzegła, że śmiercionośne szydło pokrył wyraźny nalot rdzy. Schowała lalkę z powrotem, po czym – zarzuciwszy na plecy wełnianą chustę, a na oblicze wyraz smutku i zatroskania – wyszła z chaty, by dołączyć do żałobników.

Słodkie były to dni dla Pakurki, ale słodycz ta wkrótce przepadła. Którejś nocy długo nie mogła zasnąć. Było to dziwne, zwykle bowiem zasypiała z łatwością. Teraz jednak czuła jakąś nieuchwytną, uporczywą przeszkodę, zgoła jakby ktoś ukrył gdzieś w pobliżu zasuszoną główkę nietoperza lub jakiś inny czar odbierający sen. Trwało to tak długo, aż z zewnątrz zaczęły dobiegać, poprzedzające nadejście świtu, pierwsze głosy ptasie. Wówczas poczuła coś jeszcze. Jakby ktoś powoli, niepowstrzymanie wbijał w jej ciało długą szpilę, choć nie potrafiła nic takiego na sobie wymacać. Co gorsza, gdy ruszyła się choć trochę, odczucie to nasilało się do bólu, który był tak ostry, że zupełnie ją obezwładniał. Leżała więc nieporuszona, czekając, aż ból minie lub chociaż zelżeje. Czekała daremnie, póki nie nadszedł jasny dzień, zaglądający do środka przez dymnik i szczeliny.

 

Przez niemal cały ten czas jej umysł był podobnie jak ciało obezwładniony, ale w końcu coś zaczęło w nim świtać.

– Och! Czemuż nie zniszczyłam jej po pogrzebie! – chciała krzyknąć, ale dobyła z siebie tylko chrapliwe westchnienie.

Z najwyższym wysiłkiem powstała, czując jednocześnie, jak tkwiący głęboko w ciele kolec zagłębia się jeszcze bardziej. A choć przenikliwy ból wyciskał z niej dech, zaś obraz przed oczami mglił się i to zjawiał, to znikał, zrobiła kilka kroków, zaczepiając po drodze i przewracając krosna, zdjęła płachtę z małego okna, by wpuścić światło, po czym siadła pod ścianą, odsunęła pokrywę schowka i wyjęła lalkę. Obróciła ją ku światłu, by po raz ostatni na nią spojrzeć – i osłupiała.

Gdy wpatrywała się w tę rzecz, uczynioną wszak własnymi rękami, powróciło owo zdumienie i poczucie, które pojawiało się niekiedy już wcześniej, a związane z zadziwiającym podobieństwem lalki do Ludy Kowalowej – teraz jednak było to po stokroć silniejsze. Pakurka nie miała wątpliwości, że trzyma w ręku Ludę prawdziwszą w tej chwili od tej, która pozostała w grobie. Ale nie samo to żywe podobieństwo wstrząsnęło nią najbardziej, lecz nieoczekiwane odkrycie, iż żelazne szydło, które było wbite w korpus lalki – zniknęło, a w miejscu, gdzie tkwiło jeszcze kilka dni temu, pozostała tylko ciemno-ruda plama i ledwie dostrzegalne grudki rdzy.

I zanim Pakurka wzięła rozmach, by roztrzaskać swe najlepsze dzieło o ścianę, zwaliła się na ziemię bez ducha.

Koniec

Komentarze

Cześć!

 

Całkiem sprawnie napisana scenka, myślę, że bardziej skupiłeś się na stylizacji niż fabule. Zaczynasz od opisu konfliktu, ale robisz to w typowo informacyjny sposób, dużo lepsze wrażenie sprawiłoby pokazanie tych wydarzeń. Sąsiedzka nienawiść to temat rzeka i daje duże pole do popisu. Muszę przyznać, że Luda to faktycznie groźna baba, ale nie dałeś jej osobowości wybrzmieć, przez co chęć zemsty Pakurki nie była dość wyraźnie odczuwalna. Mam takie wrażenie, że trochę nie wykorzystałeś emocjonalnego ładunku tego pomysłu, ale czytało się przyjemnie. Dlaczego oznaczasz cytaty apostrofami?

O żeż ty!

Ożeż

Dzięki za miły, rzeczowy komentarz. Wydaje mi się, że jest sporo słuszności w Twoich spostrzeżeniach. Mój tekst to mała rzecz, to rodzaj szkicu i próby, skrótowy portret dwóch kobiet, z ludowymi czarami w tle. Chciałem się dowiedzieć, na ile to jest czytelne, na ile jest czytelny mój sposób pisania. Apostrofy – to ze starego przyzwyczajenia i chyba przez lenistwo (tak jest wygodniej, czy pisze się ręcznie, czy na klawiaturze, a funkcję i tak wszyscy rozumieją).

Próba jest całkiem udana, parę razy nawet się uśmiechnęłam. Charakter kobiet był czytelny, choć Pakurka była zdecydowanie mniej wyrazista. Ludowe klimaty też dało się odczuć. Jestem ciekawa, co zaprezentujesz następnym razem.

Całkiem sympatyczny szorcik :)

Alicello, no tak, Pakurka jako charakter jest mniej wyrazista, to jej cecha. Ale też moje przedstawienie Pakurki mogło być bardziej wyraziste (może o to Ci chodziło?), zwłaszcza że wystarczyłby do tego kilka słów o jej fizyczności. Może jeszcze to uzupełnię.

 

Homarze – Dzięki!

Fajnie napisana opowiastka, traktująca o szczególnych stosunkach sąsiedzkich dwóch kobiet, ale brakło mi powodu, dla którego Pakurka posunęła się do tak drastycznych praktyk. Kłótnia to dla mnie trochę za mało, bo przecież kłóciły się już wielokrotnie.

 

za­kosz­to­wać cicho i se­kret­nie ino kapkę… → Jeśli to miał być cudzysłów, to zapis powinien wyglądać tak: …za­kosz­to­wać cicho i se­kret­nie ino kapkę

Ten błąd pojawia się w tekście wielokrotnie i wielokrotnie irytuje.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za lekturę i komentarz.

 

Co do cudzysłowu, to bodaj stosowane są różne formy graficzne jego zapisu. Dawno temu przyzwyczaiłem się do właśnie takiej (jest wygodna manualnie), ale gdybym wiedział, że będzie to wywoływać jakieś przykre sensacje u osób czytających, to może bym coś z tym zrobił. Pomyślę nad tym. Lecz po co się irytować czymś takim – i to wielokrotnie? 

 

Co do kwestii, czy Pakurka miała wystarczający powód, to można zauważyć, że dość często słyszy się o zabójstwach, które popełniono z błahego powodu. Osobiście przypuszczam, że Pakurka irytowała się wielokrotnie i nadmiernie, no i się przelało. Irytacja nie jest zdrowa.

 

Pozdrawiam.

Iwo, polska norma interpunkcyjno-typograficzna zakłada, że podstawowy cudzysłów jest konkretny: podwójny, pierwszy na dole, drugi na górze. Niestety portalowy edytor się do niej nie stosuje, i daje oba u góry. Cudzysłowy są różne w różnych językach, tak na marginesie (np. angielski to dwa górne, pojedyncze lub podwójne, francuski to « » , na dodatek ze spacjami). Niemniej ze względu na tę polską normę powinieneś zmienić na “”, bo ‘’ i innych używa się dopiero kiedy w obrębie cytatu wziętego w cudzysłów, kiedy cytujesz coś na kolejnym poziomie.

A tak w ogóle, to w cudzysłowie powinno być tylko pierwsze użycia określenia “mądra”, bo potem już wiadomo, o co chodzi. A im mniej cudzysłowów, tym lepiej.

Zrobić coś z wskazanymi błędami możesz w każdej chwili, nic straconego ;)

 

Do poprawy jest też gdzieniegdzie zapis dialogów, np.

 

– Ożeż ty! Wywłoko, pijanico, kurewska maci i córko! Ty suko wszeteczna, kłodo przegniła! Już ja ci śpilę zasadzę, łajdaczko! – wWypowiedziawszy niegłośno takie i wiele podobnych klątw, postanowiła raz na zawsze uwolnić świat od Ludy Kowalowej.

A w ogóle dałabym to nie jako didaskalium, ale osobny akapit.

 

Co do samego tekstu – podobał mi się, stylizacja jest całkiem niezła, choć w paru miejscach zazgrzytała mi sztucznością, ale w niewielu, więc jak na to, że cały tekst jest stylizowany, jest nieźle.

Fabuły tu dużo nie ma, ale nie nazwałabym tego scenką – raczej przypowiastką, zupełnie zresztą udaną, z elementem horroru. Całkiem zgrabnie napisaną. Kliknę bibliotekę, bo to na pewno tekst, który nie zasłużył na to, żeby żadnego klika nie mieć.

 

PS. Ponieważ jesteś debiutantem czyli świeżynką, łap poradnik survivalowo-savoirvivre’owy:

Portal dla żółtodziobów

http://altronapoleone.home.blog

Cześć!

 

Pakurka miała z dawna zapiekłą złość do Ludy Kowalowej, lękając się wszakże ujawniać darmo swe uczucia, okazywała na co dzień miodowe oblicze najlepszej sąsiadki.

Zdanie skonstruowane dość brawurowo i przyznam, że musiałem przeczytać kilka razy, żeby zrozumieć, o co chodzi. Potraktuj proszę jako subiektywne, ale ja bym je trochę wyprostował w takim stylu:

Pakurka miała do Ludy Kowalowej od dawna zapieczoną złość, lękając się wszakże ujawniać darmo uczucia, okazywała na co dzień sąsiadce swoje miodowe oblicze .

 

Od lat żyła samotnie, w zawilgłej kleci o zapadającym się dachu, a od ciągłego głodowania ratowało ją to, że potrafiła dawać wróżby i odbierać porody.

Niejasne, o której piszesz. Wyjaśnia się dopiero w następnym zdaniu. W takich miejscach mocno się utyka przy lekturze.

 

Była to baba pochopna do gniewu

Za SJP pochopny

1. «pośpieszny, nieprzemyślany»

2. «działający prędko, bez zastanowienia»

 

Jeśli chcesz trzymać styl gwarowy, to zaproponuję: skora do gniewu, ew:

Była to baba pochopna i skora do gniewu

 

pozdro

M.

 

 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Drakaino!

 

Dzięki!

 

Widzę ja, że cudzysłów to jest prawdziwy samograj. Nie przypuszczałem, że ludzie tak lubią się bulwersować. Należycie do jakiegoś Kościoła Jedynego Prawowiernego Cudzysłowu?

Sądzę, że takie normy zapisu biorą się z użycia, ze zwyczaju i umowy, które zresztą z upływem czasu się zmieniają. Kto wie, może właśnie jesteśmy w przededniu kolejnej zmiany, a moje

‘…’

to straż przednia małej reformy w zakresie polskiej pisowni?

Po co się w ogóle tak tym gorączkować? Czy ja jestem drukarzem? Mój ‘usus’ jest konsekwentny i zrozumiały dla każdego. Przecież to tylko dwie kreseczki. Dajcie im trochę pożyć, dobrzy ludzie. One nie mają zamiaru nikogo obrażać. Wszyscy rozumieją te znaki, a mi tak wygodniej. Ja nikomu nie każę tak pisać.

 

 

Natomiast uwaga na temat zapisu dialogowego – jest bardzo ładna. Dzięki.

 

 

Ciekawym, co tam Ci ‘zazgrzytało’ w stylu, Drakaino. Naprawdę jestem ciekawy, nie dla jakiegoś sporu, ale po prostu odbiór mnie ciekawi. 

 

Przypowiastka? (Czyli mini-przypowieść?) Raczej po prostu opowiastka. Prawdopodobnie po dodaniu paru, odpowiednio wprowadzających, zdań na początku to mogłaby być przypowieść, ale raczej naciągana.

 

Generalnie duże dzięki za uwagę i szczodry komentarz.

 

……………………………………………………………….

 

MordercaBezSerca

 

Dzięki!

 

Co do pierwszego zdania w tekście, to tak myślałem sobie, czy nie zacząć łagodniej, prostszą konstrukcją. Ale też sądzę, że czytelnik nie zrobi sobie krzywdy, jeśli raz lub dwa potknie się w lekturze.

 

 

Wyrażenie pochopny do nie jest jedynie moim wymysłem.

Pierwszy cytat, który znalazłem w necie:

 

Nie bądź pochopny w duchu do gniewu,

bo gniew przebywa w piersi głupców.

Naprawdę uważasz, że to my się czepiamy, a nie ty upierasz przy niepoprawnym zapisie? No to deal with it:

https://sjp.pwn.pl/zasady/Cudzyslow;629866.html

Po prostu na tym portalu poprawność językowa i nawet typograficzna jest ceniona :)

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, rozumiem, że pod owym linkiem znajduje się kanon czy credo Waszego Kościoła. Mam nadzieję zatem, że przeczytałaś to do końca. Zwróciłbym uwagę w szczególności na przedostatnie zdanie oraz ogólny wydźwięk całego zapisu, oraz na to, że padają tam sformułowania typu spotyka się, stosuje się. Są to sformułowania zdystansowane, sprawozdawcze – i zauważalnie odbiegające w tonie od zagorzalstwa Waszego Ortodoksyjnego Kościoła.

Iwo, skoro wiesz lepiej, to proszę bardzo, Twój tekst, Twój problem, Ty się narażasz na to, że kolejni komentatorzy się czepną. Skoro zamierzasz tego cudzysłowu bronić jak niepodległości – broń. Możesz nawet za niego umrzeć. Przyjmij jednak do wiadomości, że nie mamy tu żadnego kościoła. Natomiast szanujemy normę językową. Tyle.

Pod linkiem znajduje się wykładnia poprawnościowa Słownika Języka Polskiego PWN, a nie żadne “nasze” widzimisię czy wyznania wiary. Podobne uwagi znajdziesz w innych miejscach. Ostatnie zdanie rozumiem następująco: takie cudzysłowy są stosowane w tekstach nieliterackich. Twój cudzysłów spotyka się wg tego tekstu w publikacjach naukowych i tam jest uprawniony. Myślę, że bardzo naciągasz semantykę przytoczonych czasowników, żeby ci spasowała.

Bez odbioru, bo szkoda mi czasu i atłasu na tego rodzaju spory. Dwie osoby podpowiedziały Ci, że źle zapisujesz cudzysłów, upierasz się, żeby go zostawić – jak powiedziałam: Twój tekst, Twoja sprawa.

 

PS. Wyedytowałam układ poprzedniego komentarza, bo z komórki nie da się zrobić akapitów.

http://altronapoleone.home.blog

Wszyscy rozumieją te znaki, a mi tak wygodniej. Ja nikomu nie każę tak pisać.

Ivo, ale wszystkim każesz czytać coś, co napisałeś niechlujnie, bo tak Tobie wygodniej. I nie powinieneś zakładać, że wszyscy rozumieją i akceptują to, co nie jest poprawnie napisane.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmm… Ja przeczytałem i nawet nie zwróciłem uwagi na te cudzysłowy. Aczkolwiek z dziewczynami ani tym bardziej z SJP PWN bym nie dyskutował ;)

 

Ogólnie tekst mi się podoba, stylizację uważam za udaną, humor wywołał uśmiech. Daję więc klika.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Regulatorzy, miło znów Cię poczytać.

Chciałbym z tego miejsca pozdrowić wszystkie walkirie przestankowania.

 

BasementKey, cieszę się. Dzięki!

No, przeczytałam i nawet mi się podobało, ale jak widzę Twoje odpowiedzi na komentarze, to mi się odechciewa komentować.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Prosta opowiastka. W końcu nie wiadomo, co sądzić o Pakurce. Strasznie zła, bo zabiła w zasadzie bez powodu, czy nie jest z nią aż tak źle, bo nie wiedziała do końca, jak to się robi i sama zmarła wkrótce potem.

Babska logika rządzi!

Cześć, dzięki!

Nowa Fantastyka