- Opowiadanie: maciekzolnowski - Z legend dawnej Sycylii

Z legend dawnej Sycylii

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Z legend dawnej Sycylii

Patrzcie jak marne są ludzkie nadzieje wobec porządku świata, patrzcie jak marne są wobec wyroków, które ognistymi znakami wypisał na niebie Przedwieczny. Szlachetny Perillus, muzyk i wynalazca, już dogorywał, mdlał już prawie, znajdując się we wnętrzu plugawego byka ze spiżu. Potężny Falaris, tyran sycylijskiego miasta Akragas, polecił mu zbudowanie i zademonstrowanie działania machiny, która pierwotnie miała służyć jako skomplikowany instrument muzyczny z przemyślnym modulatorem umieszczonym w części górnej. Podobnież głos nieszczęśnika zamkniętego w metalowych trzewiach bestii – tak twierdził sam Perillus – mógł być słyszany jako ryk zwierzęcia na zewnątrz, co należało eksperymentalnie sprawdzić. I tak oto naiwny konstruktor miał stać się wkrótce pierwszą ofiarą narzędzia kaźni własnej roboty.

Leżał tedy po ciemku na plecach ze związanymi rękami i nogami, unieruchomiony, bezradny niczym niemowlę i modlił się do bogów o jak najszybszą śmierć, choć zdawał sobie sprawę z tego, że wcale łatwo nie będzie, a wręcz przeciwnie – potwornie, ale to potwornie ciężko. Miał przy tym cichą nadzieję, że nim na dobre ogień pod brzuchem buhaja zapłonie, on nieświadom bólu ni braku powietrza rychło zemdleje i ducha wyzionie. Ach, ta okropna nadzieja, matka głupców i niewykształconych skazańców, opiekunka nędzarzy i plebejuszy!

Z początku nie wierzył w to, co się dokoła dzieje, sądząc, iż bardziej snu doświadcza, aniżeli jawy. Jednakże z czasem, gdy mijały kolejne klepsydrowe godziny, które mu się niesamowicie dłużyły, zdjęty trwogą straszliwą oraz daremną rozpaczą, począł trzeźwo na świat spoglądać, światem zaś jego była owa ciemność egipska, jęk klaustrofobiczny, płacz jego własny i oddech, a także dźwięki wszelakie z zewnątrz dochodzące.

W ten sposób najpierw podsłuchał rozmowę pałacowej służby, która tylko o ucztach, orgiach i pełnym brzuchu rozprawiała, potem z kolei zabrzmiał w uszach jego trzask i rąbanie drewna na rozpałkę, które to drewno w przemyślny sposób pod spiżowym posążkiem układano, na koniec wreszcie zarejestrował tympanon oraz chwytający za serce szloch fletni Pana, a także zawodzenie grajków inicjujących biesiadę. I zdało mu się, że ów płacz to nic innego, jak lament jego własnej matki nad losem syna pochylonej, nad syna losem rozżalonej.

Po pewnym czasie dźwięki nagle umilkły i nastało pełne napięcia wyczekiwanie, a na podium wkroczył okrutny tyran Falaris i przemówił donośnym głosem: „Każdy ma jakieś marzenia. Ośmiel się być mądrym, ośmiel się mieć marzenia! Mnie również kiedyś, dawno, dawno temu zachciało się zostać panem i władcą waszym, co też i ziściło się natychmiast. Wybudowałem Zeusowi świątynię, a otrzymałem twierdzę, oswobodziłem niewolników, a dostałem straż przyboczną. Teraz snuję wspaniałe, najwspanialsze na świecie plany na przyszłość, a moja i wasza przyszłość to potęga Sycylii. Chwała, chwała, chwała”.

Na te słowa tłum miał zamiar wznosić okrzyki i wiwatować, lecz tyran ich powstrzymał jednym skinieniem dłoni, po czym kontynuował: „Nim upieczemy czcigodnego Perillusa, króla muzyki, techniki, a nade wszystko pana naiwności, wypowiedzmy w duchu choć jedno życzenie, które – zaprawdę powiadam wam – rychło się spełni, zobaczycie, że się spełni. I wrzućmy je w wyobraźni do ognia zapisane na listku, który nie istnieje. Niech symbolicznie uleci w przestworza, ku stropom niebieskim jaśniejącym wszystkimi pochodniami swymi. Tak powiedziałem i tak będzie”. I tu klakierzy, niby echo, niby oceanów fale wykrzyknęli to podchwycone zdanie: „Tak powiedział i tak się stanie, a niechaj się stanie, co się stanie”.

Wtedy dopiero zapadła cisza, a cisza była absolutna i boską była cisza. Każdy bowiem, niezależnie od wieku i statusu społecznego, zamyślił się, zamknął głęboko w sobie, niektórzy poprzymykali dodatkowo powieki, by w skupianiu myśli światłem zbytecznym nie szkodzić. Tak właśnie zrobiła piękna Heliodora z domu Sykstusa Myśliciela, będąca nałożnicą tyrana, która królewną sycylijską stać się zapragnęła. A służący pałacowy Talus począł wyobrażać sobie siebie w roli herosa albo przynajmniej żołdaka-najmity. Gryzipiórek Achacy natomiast, człek tak wybitny i mądry, że aż tą mądrością do cna ogłupiony i głupio też wyglądający, zamierzył w myśli, jak i głębi serca urosnąć co najmniej do rangi drugiego albo przynajmniej trzeciego Homera.

Zaiste różne były to wyznania i różni ludzie, rekrutujący się spośród wszelkich stanów je wypowiadali. Jednakże w oczach Przedwiecznego oraz panteonu bóstw najbardziej szczerym pragnienie młodej Bereniki się jawiło, która zażyczyła sobie jeno zostać kochanką prostego chłopca, trudniącego się pasterstwem i zbieractwem.

Tymczasem szlachetny Perillus, we wnętrzu byka się znajdujący, żegnał nuże uciechy żywota doczesnego. Ach, cóż to było za życie! Zapach kwiatków polnych i ziół wiosną wiecznie trwającą, widok krzewów bugenwilli i wybujałych oleandrów, smaki wybornej strawy śródziemnomorskiej, pocałunek i dotyk najpiękniejszych dziewic figlarnie pląsających w krwistych czerwieniach maków i bezwstydnych fioletach lawendy. On, Perillus, podstępem do wnętrza bykowego zwabiony i ku śmierci pchnięty, mógł życzyć sobie tylko jednego: tego, by litościwy Przedwieczny przed koniecznością wizyty w Hadesie go uchronił. Już zastępy elizejskie gotowały się na jego przywitanie, już trybunał sędziów lustrował postępki duszy jego, a Charon w swej podziemnej łodzi czekał na brzegach epatującego czernią Styksu.

Naraz niezgłębiona trwoga zdjęła nieszczęśnika i światłość w oczy Perillusa zaglądnęła. Uczuł tedy zapach mięsa pieczonego, a także świeżego powietrza i zauważył nie bez zdziwienia, że nie kto inny, jak on sam zasiada w blasku chwały na tronie niegdysiejszego tyrana miasta Akragas. I że on, przyodziany w szaty i dzierżący atrybuty władzy, on sam jest Falarisem, panem sycylijskim i władcą.

„Jakże się to mogło stać i gdzie w takim razie podział się ów okrutnik zatracony?” – pytał z wyraźną ulgą. „Czyżbyśmy się na miejsca zamienili? Na bogów, jak to jest możliwe, skoro podług nauk i proroctw i przepowiedni nie jest to wcale możliwe?”. I pojął, iż niezbadane są boskie wyroki, a fortuna kołem niehamowanym się toczy. A wtenczas z tronu zstąpił i wstał. I przemówił do zgromadzonych słowami: „Patrzcie jak marne są ludzkie nadzieje wobec porządku świata, patrzcie jak marne są wobec wyroków, które ognistymi znakami wypisał na niebie Przedwieczny, bo oto jestem, stoję tu dziś przed wami niedoumarły, żywy wciąż”.

Koniec

Komentarze

Maćku, domyślam się, że to Twoja wersja historii o sławetnym starożytnym tyranie, ale zachodzę w głowę, co miało na celu opowiedzenie jej na nowo.

 

zwią­za­ny za ręce i nogi i unie­ru­cho­mio­ny… ―> …ze zwią­za­nymi rękami i nogami, unie­ru­cho­mio­ny

 

chwy­ta­ją­cy za serce jęk Flet­ni Pana… ―> …chwy­ta­ją­cy za serce jęk flet­ni Pana

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, błędy już poprawiam. Gwoli wyjaśnienia: miałem nadzieję, że taka alternatywna historia okaże się być więcej niż tylko znośna, a nade wszystko intrygująca i ciekawa. Oczywiście żaden ze mnie Parandowski ani Herbert. Moja nadzieja stała się więc po prostu matką głupców. Ale i tak się cieszę, że do mnie, tu na “podstronę” zajrzałaś.  

Maćku, zaglądam do wszystkiego, co tutaj publikujesz, więc nie mogłam pominąć tego szorta. A że nie będzie moim ulubionym – no cóż… tematyka, jak na mój gust, okazała się wtórna i niezbyt porywająca. Ważne jednak, że próbujesz wszystkiego, no i jak by na to nie patrzeć, nie wychodzi Ci to najgorzej. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I jak by na to nie patrzeć, nie wychodzi Ci to najgorzej.

:-)

Cześć.

Myślę, że treść ma swój sensowny wydźwięk i ogólnie niezłe wykonanie.

Dzięki, krótko, węzłowato i na temat, i to mi się podoba. :)

Hmm, czytało się dobrze, ale na koniec stwierdziłam, że właściwie nie bardzo wiem, co chciałeś opowiedzieć.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Przyczepiłbym się do dwóch rzeczy – ukłuła mnie w oczy łacina zamiast greki (przy okazji, czy to nie powinno być sapere a nie sapera :) ?), ale jeszcze bardziej ukłuła bugenwilla. Pamiętam, że Finkla też kiedyś napisała opowiadanie umiejscowione w świecie śródziemnomorskiego antyku z bugenwillą w tle :D.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dzięki za komentarze i przekazanie swoich uwag.

Irka, chciałem przedstawić sytuację, w której oprawca staje się ofiarą. Być może mało o tym napisałem, ale zależało mi także na oddaniu całego bólu umierania w straszliwych – że tak powiem – palących mękach. Średnio to wyszło, przyznaję, a na dodatek wydaje mi się, że przeholowałem w którymś momencie ze stylizacją, przez co końcówka stała się mało strawna i ciężka. No cóż, tak bywa. 

Dzięki, Nevaz. Bugenwilla powinna być okej, za to sapere (Horacego) trzeba będzie usunąć. 

Anachronizm z Horacym ma pińcet lat, z bugenwillą pińć razy tyle :D.

Swoją drogą nie kojarzyłem tego Falarisa. Ostatnio w co drugim opowiadaniu na fantastyce poszerzam swoje horyzonty. Człowiek uczy się tu i kultury i pokory.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dzięki, że tak mówisz: każdy może nauczyć się czegoś od każdego. To niesamowite, że pół tysiąca lat dzieli świat Falarisa ze światem Horacego. Dla mnie to jest po prostu jeden okres historyczny, “załatwiany” z reguły jednym słowem: “starożytność”. Od dawna znałem tę historię i od dawna pobudzała mą wyobraźnię. I tylko czekałem na dogodny moment do opisania tego, jak okrutnym potrafi być człowiek, choć samej śmierci w byku ze spiżu albo brązu nie potrafię sobie przedstawić – to zwyczajnie ponad me siły. Straszna, potworna, wydłużona w nieskończoność śmierć złożona w zasadzie z rozpadu, z umierania na kilka sposobów lub – jak kto woli – na raty: 1) duszenie się, 2) palenie, 3) zawał serce itp. 

Nowa Fantastyka