Tamtej nocy niewielki szpital w Miles nie wydawał z siebie charakterystycznych dźwięków. Żadnych trzasków, krzyków, ani szurania krzesłami. Zwykle oznacza to, że jednym z pary dyżurujących psychiatrów jest doktor Tomas Barns, wśród pracowników szpitala znany jako "Halo". Wśród pacjentów i ich rodzin również kojarzony pod tym pseudonimem, jednak mylnie rozumianym jako aureola (z ang. halo), czyli atrybut kojarzący się z osobą wielkoduszną, a nie (co oddaje realny stan rzeczy) lek przeciwpsychotyczny – Haloperidol*, który to Barns zwykł dodawać pacjentom do nazbyt często przepisywanych leków nasennych.
Cisza panowała także w pokoju lekarskim. Postanowiła ją przerwać młoda kobieta, której wygląd z pewnością nie stanowił fundamentu niewątpliwie dużej pewności siebie – innymi słowy typowa adeptka sztuki lekarskiej.
– Tom, skończ z tym Haloperidolem. Kiedy rano smacznie odsypiasz nockę, ja muszę wymyślać powód porannych bólów głowy, na które z Twojej winy skarżą się pacjenci. Wiem, że cenisz spokój, a najchętniej to wszystkich byś tutaj uśpił dla swojego bezpieczeństwa. Mogłeś wybrać nie wiem… dermatologię. Albo okulistykę, gdzie maksymalny wyrzut adrenaliny powodowałoby u Ciebie wyjęcie pacjentowi z oka ciała obcego.Proszę, zmień metodę, bo zaczynam mieć tego serdecznie dość.
W istocie, panowała nadzwyczajna cisza, mimo że zapas Haloperidolu skończył się 2 dni temu. Tom zwykle uzupełniał szpitalne zapasy tak, by w razie ich kontroli wartość widniejąca na miesięcznym sprawozdaniu składanym przez niego w dyrekcji nie wzbudzała podejrzeń, mimo wysokiego zużycia specyfiku. Od niedawna jednak, lek zaczął znikać z aptecznych magazynów, przez co Tom zaprzestał podawania go pacjentom. Psychiatra postanowił nie dać poznać po sobie odczuwania dużego zaskoczenia i niepokoju. Nie odwodził Caroline od jej przekonań, zachowując przy tym profesjonalizm.
– Jesteś bardzo spostrzegawcza. Jednocześnie powinnaś już wiedzieć, że dobrze zrobi Ci nauka tłumaczenia win, za które nie odpowiadasz. Potraktuj to jako część programu specjalizacyjnego. Tutaj tworzymy zespół, jeden organizm. Tak, wiem –studia musiały przyzwyczaić Cię do czegoś innego.
Wyraz twarzy Caroline sugerował kotłowanie się w głowie słów najlepiej określających wewnętrzny bunt, których nie mogła wypowiedzieć na początku rezydentury wobec swojego nauczyciela-szefa. Zamiast riposty, skupiła się na podziwianiu swej – w końcu docenionej – spostrzegawczości. W pewnej chwili Tom poczuł wibracje na swoim nadgarstku. Smart-watch wyświetlał uśmiechniętą twarz siostry Jones, która wydała z siebie nieco skrzeczący głos.
– Doktorze Barns, w izbie przyjęć czeka pacjentka.
– Dziękuję Panno Jones, jakie rozpoznanie wstępne?
– Schizophrenia paranoides.
Tom zacisnął tarczę zegarka z dwóch stron, co spowodowało wygaszenie ekraniku, po czym bardzo leniwie podniósł się z kanapy, nieustannie zastanawiając się nad przyczyną wszechobecnej, niespodziewanej ciszy.
– Idziemy, Caroline.
* Haloperidol – lek o działaniu przeciwpsychotycznym i uspokajającym. Nasila działanie leków nasennych. Do częstych działań niepożądanych zalicza się bóle głowy.
***
W izbie przyjęć czekała na nich brunetka średniego wzrostu. Jej szczupłą długą szyję zdobił okazałej wielkości ciemno-zielony verdelit, zawieszony na delikatnym srebrnym łańcuszku. Z daleka było widać smukłe ciało, ubrane w odcienie szarości i duże, połyskujące zielone oczy. Tom przez chwilę myślał o zamianie ról: Caroline zbierze wywiad, a on zajmie się dokładną obserwacją.. zachowania pacjentki. Szybko przejrzał dokumentację stwierdzając w duchu, że nie zawiera istotnych informacji. Prezentacja fizyczna pacjentki wzbudziła w nim dużą ciekawość prezentacji psychicznej, dlatego też bez zbędnych opóźnień postanowił przejść do zbierania wywiadu.
– Dobry wieczór. Jestem psychiatrą, nazywam się doktor Tomas Barns, a to jest moja asystentka, Caroline Smith. Przeprowadzimy z Panią wywiad i zadecydujemy, czy Pani stan wymaga hospitalizacji. Proszę się przedstawić, oraz podać powód z jakim zgłosiła się Pani do szpitala.
Pacjentka przez chwilę przyglądała się lekarzom, wyraźnie więcej uwagi poświęcając Tomowi. W końcu uśmiechnęła się lekko i zaszczyciła ich swoim, jak odnotował po chwili Tom: "wyjątkowo dziewczęcym głosem".
– Miło mi, doktorze Barns. Nazywam się Hanna Krzewicki. W wieku 6 lat zostałam diagnozowana w kierunku schizofrenii wytwórczej…
Niespodziewanie przestała mówić, ale tylko na moment. W pewnej chwili jej spojrzenie, do tej pory skierowane wstydliwie ku dołowi, zawędrowało błyskawicznie w górę, spotykając się ze spojrzeniem Toma. Było w nim coś szczerego, bez cienia obłędu i depersonalizacji, co nie jest typowe dla pacjentów chorych psychicznie. Nadawało to Hannie pewnego uroku, co wraz z bardzo przyjemnie brzmiącym głosem stanowiło mieszankę zwiększającą jej atrakcyjność. Mimo wszystko, Tom próbował skupić się na tym, co pacjentka mówi.
– Słyszałam głosy. Im więcej ludzi wokół mnie, tym słyszałam ich więcej.. tylko, że oni nie mówili.. No, sam Pan wie, jak to w schizofrenii.. Musiałam żyć w odosobnieniu, bo te głosy drażniły moje nerwy. Gdybym weszła do szkoły, dostałabym chyba zawału…Żadne leki nie pomagały…
Tom, jakby na chwilę wymykając się urokowi Hani, zebrał myśli i postanowił zapisać "typowa schizofrenia, hospitalizacja wskazana". Jego ołówek niemal zetknął się z kartką z notesu, podczas gdy Hania, jakby wyczuwając brak wyjątkowości swojego przypadku w mniemaniu Toma i nie godząc się z takim stanem rzeczy, podeszła bliżej, zatrzymała się już nie tak daleko od niego i ściszonym głosem dodała:
– Rodzicom przedstawiono możliwość zabiegu, chodziło o transfer wirusów. Wirus miał indukować podziały mitotyczne komórek tworu siatkowatego kory mózgu. Zgodzili się, mimo że była to terapia eksperymentalna. Teraz, kiedy skończyłam 25 lat, chciałam udać się na badania kontrolne. Próbowałam odnaleźć ośrodek w którym się leczyłam, jednak Klinika, która zajmowała się Transmisją Wirusów Leczniczych, została zlikwidowana, zamknięta. Nie posiadam niestety dokumentacji…
– Przepraszam Haniu, jeśli mogę się tak do Ciebie zwracać.
– Tak, proszę.
– To co mówisz jest bardzo ciekawe, jednakże nigdy nie słyszałem o jakimkolwiek związku formatio reticularis ze schizofrenią.
– Taak, tak, panie doktorze… To nowe odkrycie. Jak Pan doskonale wie, Twór Siatkowaty to struktura wieloneuronalna, rozproszona w całym mózgowiu i rdzeniu kręgowym, odpowiadająca za uświadamianie nam, bądź też nieuświadamianie bodźców docierających do naszego ciała, a także z ciała. Niczym brama, która otwierając się wpuszcza informacje do świadomości, decyduje o tym co świadome, a co nie. Jeśli przykładowo, jesteśmy zakochani, – na twarzy Hani zaczął kształtować się skromny uśmiech, a na policzkach można było zauważyć malujące się rumieńce – to nie widzimy wad osoby, którą darzymy uczuciem, bo zakochanie wzmacnia bramkującą funkcję Tworu Siatkowatego, gdyż podświadomie nie chcemy pozbawiać się tego wszystkiego, co daje nam stan zakochania. Nie chcemy utracić tej niesamowitej, niosącej nas energii. Czy Pan wie, o czym mówię, Panie doktorze?
– …Ekhm emm.. Tak.. tak.. to znaczyy…
– Negatywne informacje docierają do nas, jednak ze względu na podświadomą chęć utrzymania stanu zakochania pozostają w nieświadomości lub zostają tak zniekształcone, by uświadomione nie zachwiały stanem zakochania. Świadomość, Podświadomość, Nieświadomość. Upraszczając można stwierdzić, że Twór Siatkowaty jest tą bramą, którą otwiera bądź zamyka nie kto inny, jak strażnik – którego tworzą myśli budujące podświadomość. To podświadomość decyduje jak postrzegamy świat i co sądzimy o sobie. To, jak się będzie zachowywać nasza podświadomość, zależy od tworzenia się podświadomości, naszego strażnika, która to odbywa się w pierwszych latach życia, kiedy organizm uczy się rozpoznawać co dla niego dobre, a co złe.
Przez czas względnie krótki dla nich, a długi dla Caroline, Tom i Hanna patrzyli na siebie w milczeniu. Hania w końcu zebrała myśli, podczas gdy Tom pozostał zafascynowanym słuchaczem.
– Twór Siatkowaty moduluje także stan czuwania, na przykład umożliwia wprowadzenie organizmu w stan snu. Wpływa także na czynność autonomiczną organizmu, która nie podlega naszej świadomej kontroli, na przykład perystaltykę jelit, częstość bicia serca i tak dalej. Odkąd odkryto jego obecność również w korze mózgu, dokonano wielu przełomowych odkryć ! Tak się składa, że jako "mała schizofreniczka" byłam pacjentką w jednostce badawczej zajmującej się wszystkim, o czym do tej pory powiedziałam.. Nie tylko tym.
Od samego początku rozmowy Caroline uważnie przyglądała się Hani. Poza tym, że między Tomem i Hanią ewidentnie iskrzyło, uwagę młodej lekarki przykuł również szczególny wzrost zainteresowania Toma w momencie, gdy padła nazwa Kliniki Transmisji Wirusów Leczniczych. Caroline próbowała zwęszyć, skąd to zainteresowanie – jednak sama postać Hani nie wydawała się jej szczególnie interesująca. Ot kolejna, zwykła schizofreniczka, tyle że szukająca atencji.. i wszystko wskazywało na to, że ją znalazła.
Tom próbował kamuflować słownie niewątpliwe zafascynowanie osobą Hani.
– Chciałbym dobrze zrozumieć: wspomniani przez Ciebie badacze rozpatrywali schizofrenię jako defekt, gdzie osoba, przykładowo Ty, słyszysz "głosy" z powodu zaburzonego działania tworu siatkowatego? To sugerowałoby, że "głosy" są realne.. że nie są sztucznym wytworem mózgu, co z kolei burzyłoby filary dzisiejszej psychiatrii.
– Gorąco, Panie doktorze. Widzę, że jest Pan naprawdę bystrym człowiekiem. Cieszę się, że tu trafiłam.
Uczucie zrozumienia jakiego doznała Hania sprawiło, że pierwszy raz od rozpoczęcia rozmowy postanowiła odetchnąć z ulgą. Rozluźnienie atmosfery dało się odczuć lekarzom w mechanizmie lustrzanego odbicia. Tom nagle zdał sobie sprawę, że przez cały ten czas stali, zamiast siedzieć.Postawa stojąca to napięcie mięśni, napięcie mięśni to napięcie psychiki. Tom wiedział, że w rozmowie zawsze należy dążyć do maksymalnego rozluźnienia, do wprowadzania pacjenta w stan bliski hipnozy. W tej sytuacji odniósł jednak wrażenie, że to nie on był hipnotyzerem. Wcale mu to nie przeszkadzało.
– Haniu, najmocniej przepraszam, usiądźmy. Jestem dziś nieco zamyślony…
Podczas siadania Tom przypomniał sobie o niepokojącej szpitalnej ciszy, wyjątkowo niewywołanej Haloperidolem. Zmarszczył brwi i w zamyśleniu skierował pusty wzrok na jedną ze ścian.
– Panie doktorze, czy wszystko w porządku?
Tom nagle się ocknął. Ciepły, współczujący głos Hani nieco go uspokoił.
– Tak, w najlepszym porządku. Proszę kontynuować.
– Jak Pan woli, Panie doktorze. Z pewnością słyszeliście, że wykorzystujemy jedynie 10% możliwości mózgu..
Caroline powoli przestawała tolerować ten wykład. To ona i Tom są tu lekarzami, w dodatku jedno z nich świeżo po studiach. Bez wahania postanowiła się wtrącić.
– To nieprawda. Takie gadanie wynika z niedoczytywania drobnych druczków i skupiania się wyłącznie na nagłówkach, Pani Krzewicki. Nad 10% panujemy, 90% to procesy mózgowe, nad którymi nie jesteśmy w stanie zawładnąć. Mózg myśli też autonomicznie, proszę Pani. Praca jelit, płuc, serca – to wszystko podlega nieuświadomionej kontroli !
Hania niechętnie skierowała wzrok w stronę Caroline, mrużąc oczy. Odpowiedziała spokojnym głosem.
– Dokładnie tak, doktor Smith. Co jednak by się stało.. proszę się skupić na tym co mówię, zamiast na tym żeby mnie ośmieszyć.. gdyby pewne nieuświadomione funkcje organizmu podlegały świadomej kontroli? Badacze z Crynex Corporation uważali, że ludzki mózg… jest w stanie odbierać i przetwarzać fale mózgowe innych mózgów. Uznali, że jedynym ograniczeniem jest Twór Siatkowaty, blokujący dotarcie tych fal do naszej świadomości. Jak Pani wie, fale mogą kodować informacje…
– To napraawdę interesujące – wydusił Tom w celu zmniejszenia narastającego napięcia między dwoma kobietami, starając się, by powolność wypowiadanych słów sprawiała wrażenie zainteresowania udawanego, które w rzeczywistości, było prawdziwe. – Nowe spojrzenie na schizofrenię. Reasumując, Haniu, czy to oznacza możliwość odczytywania czyichś myśli? Czytanie myśli jako funkcja mózgu rozgrywająca się z pomocą podświadomości? To by tłumaczyło wiele zbiegów okoliczności. Wiele "szczęśliwych" przypadków… albo… gdy czasem wiemy co zrobić, by osiągnąć cel, nie wiedząc zupełnie z czego wynika to przekonanie.. I robimy to i nam się udaje. Czasem wystarczy tylko, że na kogoś spojrzymy i już wiemy co trzeba zrobić…
Teraz Tom uśmiechnął się zalotnie w stronę Hani. Caroline nie kryła zażenowania, co wyraziła krótkim postękiwaniem. Żadne nie zwróciło uwagi na lekarkę.
– Tak! Właśnie tak, czytanie myśli w postaci dźwięku lub obrazu. Nie tylko myśli świadomych, ale i tych podświadomych…i to te drugie są ważniejsze, bo to właśnie one kierują naszym życiem i to właśnie z nich wynikają nasze pragnienia… Och.. Tom.. Wyobraź sobie, że…
W tej chwili Hania i Tom byli nachyleni w swoim kierunku tak bardzo, że tylne nóżki ich krzeseł sterczały w powietrzu.
–… że można odczytywać najgłębsze pragnienia ludzi. Te, o których gdzieś w środku wiedzą, czują, że pewne wewnętrzne pragnienie kieruje ich życiem. Ludzie dążą do spełnienia, jednak nigdy w pełni świadomie. Ach.. gdyby ludzie potrafili znać swoją podświadomość, myśli, tworzące strażnika własnego zamku.. Dopiero wtedy poznaliby siebie, bo tylko dzięki temu można dążyć do prawdziwego spełnienia. W tym wszystkim przeszkadza im Twór Siatkowaty ! Czyli ta brama, o której mówiłam. Brama, przez którą ze środka zamku (świadomości) nie widzimy wszystkiego poza zamkiem (nieświadomości) a także strażnika kontrolującego bramę, którym jak już wspominałam, jest podświadomość.
– Chyba powoli zaczynam rozumieć – Tom zmarszczył brwi, po chwili dodając – Jednak Bóg stworzył go w jakimś celu, nie sądzisz? Chodzi mi o Twór Siatkowaty.
Hania powoli skinęła głowa w dół, jednocześnie głęboko wpatrując się w oczy Toma, co nadało jej spojrzeniu efekt tajemniczości. Wyszeptała powoli:
– Żebyśmy nie oszaleli.
Po chwili ciszy Hania ułożyła wygodnie swój tułów na oparciu krzesła, powracając do wyprostowanej pozycji. Tom swą mimiką sprawiał wrażenie chłopca, któremu w zakończeniu kolejnego poziomu ulubionej gry video przeszkodził niespodziewany brak prądu. Podniósł się powoli i mozolnie, jak połamany, jedyny ocalały uczestnik katastrofy lotniczej, wyrzucony gdzieś w oddali samolotu. Zaraz za nim Hania i asystentka Smith.Ta druga, chwilę po spojrzeniu na poruszonego tą rozmową Toma, postanowiła w jego imieniu zakończyć wywiad.
– Pani Krzewicki, z chęcią dowiemy się więcej na temat Pani historii choroby. Za chwilę przyjdzie pielęgniarka i wszystko Pani wytłumaczy, tymczasem my wrócimy do swoich obowiązków. Jak widzę przybyła Pani aż z Polski, na pewno jest Pani zmęczona podróżą. Teraz proszę odpocząć, widzimy się po południu. Rano zostanie wykonana traktografia rezonansu magnetycznego*. Sprawdzimy, czy nie posiada Pani organicznych zmian w mózgu.
– Dziękuję, będę czekać.
* Traktografia rezonansu magnetycznego – nieinwazyjna technika obrazowania kierunku i ciągłości przebiegu włókien nerwowych metodą rezonansu magnetycznego.
***
Gdy tylko znaleźli się w pokoju lekarskim, Caroline chciała wyrzucić Barnsowi prosto w twarz wszystko, o czym myślała przez cały ten czas. – Chyba by się zjedli, gdyby mnie tam nie było. Z każdą pacjentką flirtuje w ten sposób? Przyjął ją tylko dlatego, że mu się podoba… Nawet zostanie dla niej po pracy!
Obserwowała Toma. Ten rozsiadł się w fotelu, zapalił papierosa i powoli się zaciągając patrzył w jej stronę spokojnym, triumfalnym spojrzeniem. Caroline powoli zaczynała rozumieć. W pewnej chwili, nieświadomie zmieniła wyraz twarzy. Tom uznał to za właściwą porę, by móc się odezwać.
– Nowo poznani pacjenci psychiatryczni, to typ ludzi przed którymi nie mówisz tego, co o nich myślisz. Radziłbym Ci to zapamiętać.
Rezydentka siedziała bez słowa, a Barns kontynuował od czasu do czasu delektując się papierosem.
– Nie zapominaj, że jesteśmy w szpitalu psychiatrycznym. Tutaj wywiad zbiera się nie po to, by go zebrać, tylko żeby mieć wystarczająco dużo czasu i dowiedzieć się o psychice pacjenta jak najwięcej. Dobrze, ze nie zamieniliśmy się rolami, bo nie dowiedzielibyśmy się zbyt wiele.
– Czyli całe to Twoje zainteresowanie.., to była gra? Tom, przecież byłeś w szoku.. Muszę spytać, bo sama już nie wiem. Wierzysz jej?
– O który fragment jej wypowiedzi pytasz? Nie dysponujemy pełną dokumentacją, więc nie możemy uznać tego co mówi za prawdę. Możemy jedynie tak zakładać, jeśli uznamy to za konieczne. Informacje, które przedstawiła, może i wydają się oderwane od rzeczywistości, jednak są spójne, logiczne. Nie włączamy jeszcze leczenia, bo nie znamy wystarczająco dobrze jej aktualnego stanu. Powinna zostać tu na obserwację. Zauważ, że do tej pory skupiła się głównie na przeszłości. Tej nocy zdobyliśmy jej zaufanie.
– Mhm.. Chyba masz rację.. Chociaż.. te czytanie w myślach…
– Argumentowała logicznie. Caroline, powtarzam jeszcze raz, bierzemy ją na obserwację.
Caroline czuła, że musi w jakiś sposób odbudować swoje uznanie w oczach Toma. Jej narcystyczna osobowość ucierpiałaby, gdyby Tom opuścił pokój bez docenienia jej starań.
– Tom? Posłuchaj… No, bo od siebie mogę dodać, że pacjentka nie wykazywała zachowań odbiegających od normy. Co prawda wyraźnie flirtowała z Tobą, ale ja już zdążyłam się przyzwyczaić, by nie traktować tego jako coś nienormalnego, wręcz przeciwnie. Jeszcze jedna rzecz. W drodze tutaj sprawdziłam w bazie E-medicine… z ciekawości, ten Crynex. Szefem był Michael Bloom, swego czasu pionier inżynierii genetycznej. Pod korporację podchodziła również Klinika zajmująca się wykorzystywaniem wirusów w celach leczniczych, o której wspominała Krzewicki, jak jej tam…
– KTWL. Prawdę mówiąc, nie sądziłem, że aż tak Cię to zainteresuje. Myślę, że powinniśmy skupić się na pacjentce i bazować na twardych danych, zamiast prowadzić dochodzenie. Sprawdzę, co u naszych pacjentów.
Tom wyjawił zaledwie ułamek swoich przemyśleń. Caroline nie była gotowa na więcej. Przyszła pora sprawdzić, dlaczego pacjenci zachowują się jakby otrzymali mieszankę leków nasennych i haloperidolu, którego nie podał.
***
Doktor Barns szedł długim korytarzem drugiego piętra, co chwila zaglądając do każdego z sąsiadujących pokoi. Wszyscy byli na swoim miejscu, pogrążeni w głębokim śnie. Postanowił wejść do sali numer 14, która była przeznaczona dla pacjentów agresywnych. Zbliżył się do jednego z nich, przesunął lekko ku górze skórzany kajdan spoczywający na bezwładnym nadgarstku i zmierzył częstość tętna. 35 na minutę. Jak we śnie sportowca. Wszystko by się zgadzało, gdyby nie to, że Peter nie chodzi od 15 lat.
Nagle ktoś zapalił światło.
– Tom !
Do sali weszła nowo przyjęta pacjentka, której psychiatra nie rozpoznał w pierwszej chwili. Była ubrana w luźną, szpitalną koszulę nocną. Tom zdał sobie sprawę, że bez obecności Caroline, rozmowa z Hanią mogłaby się skończyć zupełnie inaczej.
– Dobrze, że chociaż zapaliła światło – Pomyślał.
– Hania? Co Ty tu robisz..? Zgubiłaś się..?
– Jestem we właściwym miejscu. Ty też, Tom. Nie poznajesz mnie, jednak czujesz, że coś nas łączy. Phenton, rok 2037. Rząd światowy wprowadza zakaz adopcji, by dzieci osierocone i odebrane rodzicom patologicznym móc wykorzystywać do przeprowadzania eksperymentów medycznych. Dodatkowo, wyłącznie te "szczególnie" chore dzieci były brane pod uwagę. Nad wszystkim sprawuje pieczę Michael Bloom. Byłeś starszy, dlatego wydaje mi się, że wykasowali Ci wspomnienia. Ja byłam na tyle młoda by uznali, że nie będę pamiętać. Mylili się.
– Hanno, to nie jest dobry moment na taką rozmowę, obiecuję że…
Hania podbiegła do Toma na tyle blisko, by go dotknąć.
– Ćśś…
Szepnęła, równocześnie kładąc delikatnie opuszkę palca wskazującego na jego niedomkniętych wargach.
W jednej chwili czas jakby się zatrzymał, istniała tylko Ona. Wszystko wokół stawało się niewyraźne, barwy stawały się coraz ciemniejsze, aż zlały się z czernią jej włosów. W jej wielkich zielonych oczach skupiało się nagle całe życie, które wypełniało tę salę. Widział jej wydatne różowe usta, przez które – odniósł wrażenie – każde wypowiadane słowo będzie rozkazem, któremu nikt nie byłby w stanie się przeciwstawić. Tom nawet nie był świadomy tego, że jego oddech stawał się coraz płytszy, a serce znacznie spowolniło.
Nagle poczuł silną duszność i zaczął oddychać głęboko przez usta. Szybko się zorientował, że barwy, kształty – wszystko wróciło do stanu sprzed.. kilku sekund? Kilkunastu? Stracił poczucie czasu. Po chwili usłyszał jej spokojny, stonowany, jednak wciąż uroczo dziewczęcy głos.
– Zostałam tam skierowana, z powodu podejrzenia nieznanej choroby zakaźnej. Moja obecność źle działała na ludzi. Wtedy jeszcze nie potrafiłam tego kontrolować.
Tom krzywo się uśmiechnął. Chciał odpowiedzieć, jedak nie czuł się wystarczająco silny by rozmawiać. Sił starczyło mu jedynie na słuchanie.
– Mam zdolność modulowania działania Tworu siatkowatego. Potencjalizuję jego działanie bramkujące. Dlatego ci wokół głęboko śpią, mimo że nie dostali od Ciebie.. "cukierków". Ciężko nad tym pracowałam, żeby Haloperidol znikał systematycznie z magazynów aptek, z którymi byłeś w zmowie.
Hania ułożyła delikatnie dłoń na skroni Toma.
– Wiem, że podajesz go pacjentom, by nie słyszeć. Tak Tom. W izbie przyjęć opowiedziałam Twoją historię. Nie jesteś chory. Masz dar. Naukowcy z Crynex jedynie umożliwili Ci go okiełznać, podobnie jak to było w moim przypadku.
Dlatego w sali umieścili nas razem, bo tylko tak mogliśmy "normalnie" funkcjonować. Ja bramkowałam głosy, cudze myśli, które słyszałeś. Tylko przy mnie byłeś spokojny. Cieszyłam się, że istnieje ktoś, kto nie mdleje na mój widok.. Byliśmy ubrani wtedy tak, jak ja teraz. Czy coś Ci się przypomina?
Oczy Toma w rozbłysły jak zapalony lont. Bez wahania przycisną talię Hani do swojego pasa tak, że oboje czuli wzajemne łomotanie swych serc. Czuli na sobie swój oddech, a wyniosłości ich twarzy co pewien czas spotykały się w innych miejscach, jakby badając się i przypominając sobie nawzajem. W pewnym momencie ich usta niemal się zetknęły. Hania zaczęła mówić.
– Musisz odstawić leki które bierzesz. Wszystkie. To tylko Cię ogranicza. Wiem, że zawód który wybrałeś tworzył Ci ogromne możliwości pracy nad sobą, jednak nie wykorzystałeś ich należycie.Ty naprawdę jesteś w stanie to kontrolować. Dzięki Tobie udało się nam uciec. Przewidziałeś każdy krok Blooma.
Kobieta powoli sięgnęła do kieszeni. Wyciągnęła z niej strzykawkę z niebieską, przezroczystą substancją.
– Podam Ci teraz antidotum na leki przeciwpsychotyczne, na ten Haloperidol, którym jesteś jeszcze nafaszerowany. Dzięki mojej obecności znów nauczysz się to kontrolować. Zaufaj mi. Nie dostaniesz częstoskurczu. Przy mnie jesteś bezpieczny.
Igła strzykawki powoli zbliżała się ku prawej tętnicy szyjnej wewnętrznej Toma, widocznej przez skórę zwilżoną potem. Od pewnego momentu nie czuł już kołatania swojego serca, a oddech znów wydawał mu się coraz płytszy… Znów czuł się tak, jakby zbliżała się śmierć.. Ogarniał go chłód. Nie mógł nic zrobić, to Hania kontrolowała niemal wszystkie jego funkcje życiowe. Pozwoliła mu jedynie na zamknięcie oczu.. a może ona zrobiła to za niego?
Po chwili dało się usłyszeć tępy dźwięk, jakby coś ciężkiego spadło na ziemię. Nie wiadomo dlaczego, nagle odzyskał władzę nad ciałem. Nie musiał się szczególnie rozglądać – tuż przed nim stała wyjątkowo z siebie zadowolona Caroline, a u jego stóp leżała nieprzytomna Hania.
– 300mg Tiopentalu* ! Prysnęłam jej na kark, jak się do Ciebie dobierała. Kobieta zawsze powinna nosić przy sobie jakiś obezwładniacz, Tobie chyba tez by się przydało, nie możesz odpędzić się od tych bab. Dobra. Powinniśmy ją przywiązać Tom. W sumie trafiła na dobrą salę, gdzieś tu są te skórzane kajdanki dla narwańców.. Nic Ci nie jest?
– Dzięki Bogu że jesteś, Caroline. Zabezpiecz ten niebieski płyn i pędź do laboratorium. Ja w tym czasie przykuję ją do łózka. Doskonale się spisałaś.
– Się wie!
Caroline dopięła swego: szef był z niej dumny, a jej ego wystrzeliło gdzieś w granicę stratosfery. – No i co Ci Haniu z tego, że jesteś ładna, jeśli ja jestem mądra? – powtarzała w myślach.
* Tiopental – lek stosowany w indukcji znieczulenia ogólnego w postaci dożylnej. Powoduje głęboki sen. Mechanizm działania opiera się na hamowaniu czynności neuronów tworu siatkowatego.
***
Kiedy tylko Caroline opuściła salę, Tom natychmiast usadził wiotkie ciało Hani na jednym z łóżek i zawiózł je do pracowni rezonansu magnetycznego. Musiał się spieszyć, Tiopental nie działa długo.
Traktografia ukazywała znaczne skupiska pasm istoty białej w nietypowych miejscach, oraz ich brak w miejscach typowych. Widać było także znamiona przebytej infekcji wirusowej.
Barns zbliżył się do Hani. Przykucnął przy stole i zaczął jej szeptać do ucha bardzo, ale to bardzo cicho:
– Wreszcie mnie odnalazłaś. Doskonale. Jestem z Ciebie dumny. Widzisz, masz rację. Tylko przy Tobie mogłem w pełni kontrolować swój dar. Jesteś mi potrzebna, ale żeby funkcjonować bez leków, musiałbym mieć Cię przy sobie w każdej chwili życia. Ponadto nie mam pewności, czy nie zostałaś przysłana przez Blooma.
Po tych słowach, Barns nałożył na głowę Hani aparaturę do przeszczepu neuronalnego. Komputer zeskanował odpowiednie neurony Tworu, te o największej aktywności bramkującej. Gdy tylko Tom uzna to za stosowne, uaktywni za pomocą odpowiednich fal komórki macierzyste swojej kory mózgowej, do różnicowania w identyczne z komórkami Hani.
Teraz z pewnością nie było na to czasu.
Psychiatra pośpiesznie zdjął z Hani wszelkie urządzenia, po czym skasował dane z komputera. Następnie, przeniósł ciało Hani na ziemię. Przez chwilę zastanawiał się, co zrobić z ciałem, by nie wykazywało ono cech zabójstwa.Bezwiednie spoczywające na ziemi ciało ofiary przypomniało mu pewien sposób, o jakim mówiono na studiach. Burking. Uklęknął więc na klatce piersiowej dziewczyny. Po usunięciu powietrza z płuc i zablokowaniu możliwości jego ponownego nabrania, zacisną jedną dłonią nos a drugą usta Hani, które jeszcze czuł na swojej twarzy. Po chwili uznał, że minęła wystarczająca ilość czasu, by doszło do śmierci mózgu na skutek niedotlenienia. Tom udusił Hanię.
***
Po pięciu minutach do pracowni weszła Caroline. Zastała w niej Hanię, nad którą rytmicznie uginał się Tom, przeprowadzając resuscytację krążeniowo-oddechową.
– Wszędzie Cię szukałam, myślałam, że…
– Niestety, ona nie żyje.
Tom zaprzestał resuscytacji. Ciężko sapał, sprawiając wrażenie zmęczonego.
– Relacja alergiczna na Tiopental. Musiała dostać silnego wstrząsu anafilaktycznego, wstrzyknąłem jej mnóstwo adrenaliny, bez skutku. Chwilę po Twoim wyjściu stała się niewydolna oddechowo. Próbowałem resuscytować, stąd ślady na klatce. Zaraz tu będzie zespół reanimacyjny, po który zdążyłem zadzwonić, kiedy jeszcze żyła. Nie zdążyłem nawet zrobić rezonansu. Teraz, kiedy nie żyje… badanie nie ma sensu. Chociaż.. nie to się teraz liczy.
– Tom.. ale.. czy to znaczy, że ją.. zabiłam?
– Uratowałaś mi życie.
– O Boże…
– Weź się w garść, w końcu chcesz być psychiatrą. Co z tą substancją?
–..z substancją? Aa.. Powiedzieli, żeby wysłać do Laboratorium Analiz Substancji Nieznanych, że oni nie zajmują się tutaj takimi rzeczami.. i że powinieneś o tym wiedzieć.
– Masz rację. Nie myślimy trzeźwo, kierują nami emocje. Proszę, oddaj mi strzykawkę. Nie chcę, żebyś dręczyła się tą sprawą przez całą noc. Zawiadomię policję. Ty spróbuj ochłonąć.
Caroline bez wahania przekazała przedmiot swojemu przełożonemu.
– Wkrótce się zobaczymy, Michael – pomyślał Tom.