- Opowiadanie: deinocheir - Królestwo krasnoludów (cz. 3)

Królestwo krasnoludów (cz. 3)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Królestwo krasnoludów (cz. 3)

Zabbrun Anhhren, królewski skryba, dmuchnął delikatnie na rozpostartą na biurku kartę pergaminu, pozbywając się w ten sposób piasku, rozsypanego wcześniej dla osuszenia inkaustu. Następnie skropił dokument stopionym lakiem i przyłożył pieczęć Królewskiego Departamentu Wojny. Kiedy skończył, wyciągnął się na swoim kamiennym siedzeniu z oparciem i zaczerpnął kilka łyków czarnego napoju, sprowadzanego z egzotycznych krain, gdzie nazywano go kawą.

Znajdował się w swoim gabinecie, w Królewskim Skryptorium. Pomieszczenie było wyłożone kryształami arshenu, od których biło łagodne światło, przypominające trochę blask zapalonych świec. Pomimo charakterystycznego dla głębinowych miast gorąca, panował tam przyjemny chłód dzięki temu, że komnata miała swój własny szyb wentylacyjny.

– Czy można wejść? – Odezwał się głos od progu.

– Proszę, panie Karaktern. – Odpowiedział Zabbrun zdejmując swoje półokrągłe binokle.

Muno Karaktern wszedł do środka przez szeroko otwarte drzwi z grubego metalu, które zostawały zamykane jedynie w przypadku zakończenia pracy w Skryptorium. Niósł ze sobą skórzaną teczkę wypchaną urzędowymi pismami.

– Przyszedłem, aby oddać dokumentację związaną z niedawnym przesłuchaniem elfiego jeńca. – Podjął, kiedy już znalazł się przy biurku. – Numer sprawy; Sześćset czterdzieści jeden. Oto ona.

– Dziękuje. – Mruknął Anhhren, przyjmując teczkę. Przez krótką chwilę w spojrzeniu skryby pojawił się cień nieufności. Rzecz przyniesiona przez Karakterna wydawała się wtedy dla niego odpychająca. Wystarczyło jednak mgnienie oka, aby na powrót przybrał postawę obojętnego urzędnika.

– Czy jest coś jeszcze, co mógłbym dla pana zrobić? – Wymamrotał, chcąc szybko odciągnąć uwagę swego rozmówcy od reakcji na odebrane dokumenty. Wiedział, że jej nie umknęła i wkładał wiele wysiłku w duszenie złości, jaką żywił do siebie z powodu ujawnienia własnych uprzedzeń.

– Właściwie to wszystko. – W głosie Karakterna odezwała się nuta podejrzliwości. Jeszcze przed paroma chwilami wyglądał na osobę, która chciała szybko uporać się z rutynową sprawą. Nerwowy ton Anhhrena w istocie rozbudził jego czujność i przemienił jego nastawienie. – Chciałbym jednak coś sprawdzić. Czy mógłby mi pan wyświadczyć ostatnią przysługę?

– Oczywiście. – Skryba westchnął w duchu.

Słowa Karakterna były ciepłe, lecz sama jego postać miała w sobie coś niepokojącego, jakby skrywała okrucieństwo. Z tego powodu każda prośba, pomimo serdecznego wydźwięku, była przyjmowana jako rozkaz i niewielu krasnoludów potrafiło się zdobyć na odmowę w jego obecności.

– Interesują mnie przedmioty, w jakich posiadaniu znajdował się owy elf wraz z chwilą ujęcia.

Zabbrun bez słowa sięgnął po opasłą księgę, znajdującą się na brzegu biurka. Otwarłszy ją mniej więcej pośrodku, zaczął wertować pożółkłe stronice, co jakiś czas wodząc pulchnym palcem po numerach oznaczających konkretne sprawy. Kiedy odnalazł odpowiedni wpis, odwrócił rejestr tak aby był widoczny dla pochylonego Karakterna. W miejscu, które wskazywał, zostały odnotowane następujące rzeczy; krótki miecz typu elfickiego, miotane ostrza czteroramienne w liczbie dziewięciu, krótkie noże w liczbie trzech, porcje percheiny w liczbie dwóch po pięćdziesiąt gram, metalowy medalion runiczny.

Karaktern spojrzał do księgi, lecz zrobił to raczej pobieżnie, aby zyskać czas w obecności skryby. W chwili nie trwającej dłużej niż kilkanaście sekund, zdążył zlustrować większą część komnaty z samym Anhhrenem włącznie. Tyle mu wystarczyło.

– Musiałem pomylić sprawy. – Podjął, podnosząc wzrok aby skupić spojrzenie gdzieś w głębi pomieszczenia. – Spodziewałem się znaleźć coś, czego tutaj nie ma. Ale chyba udało mi się trafić na rzecz, z której obecności nie zdawałem sobie sprawy. Nie wiedziałem, że ma pan syna.

Skłamał, wiedział o nim doskonale. Podobnie jak, wiedział o wielu osobach i rzeczach związanych pośrednio lub bezpośrednio z wyższymi urzędnikami oraz wielmożami. Zabbrun jednak nie zdawał sobie z tego sprawy i z niepokojem patrzył, jak Karaktern powoli podchodzi do kunsztownie wyrzeźbionego w skale regału, gdzie stał niewielki portret młodego krasnoluda. Był to nie kto inny jak młody Anhhren, syn Zabbruna.

– Urodziwy młodzieniec. – Przyznał Karaktern. – Jak rozumiem, poszedł w ślady ojca i został zatrudniony gdzieś tutaj, w Skryptorium?

Udał, że nie wiedział o karierze wojskowej młodego Anhhrena.

– Przodkowie upatrzyli mu inne przeznaczenie. – Odpowiedział skryba. – Chłopak zasilił szeregi królewskiej armii zanim przyszło wezwanie. W rodzinie skrybów rzadko trafia się urodzony żołnierz, lecz moja żona i ja z dumą zaakceptowaliśmy jego wybór. Jesteśmy szczęśliwi, że nasz ród w czasach najwyższej próby dla królestwa może poszczycić się bezpośrednim zaangażowaniem w wojnę.

– Dawno został wysłany na front?

– Całe piętnaście lat temu. Służył w Trzecim Legionie Królewskich Tarczowników, dlatego wyruszył w godzinie wymarszu głównych sił uderzeniowych. Na polu bitwy wsławił się męstwem podczas przełamania elfickich linii obronnych, zdobywając chorągiew Strażników Dębu. Było to w pierwszych latach, gdy generałowi Denzberkowi udało się wypchnąć elfy z lasów.

– Jeżeli słuch mnie nie zmylił, powiedział pan że służył. Czy to oznacza, że poległ? Proszę mi wybaczyć mój bezpośredni ton, nie musi pan odpowiadać jeżeli to zbyt bolesne.

– Na szczęście, przodkowie uchronili go przed losem wielu jego kompanów, a nas przed tragedią wielu krasnoludzkich rodzin. W trakcie wielkiego odwrotu, kiedy siły Przymierza zmusiły nas do wycofania się poza tereny lasów, odniósł ciężką ranę, która uniemożliwiła mu dalszą służbę. Dzisiaj czuje się już dobrze, lecz nie może cieszyć się dawną sprawnością, głównie przez brak swojej prawej nogi.

– Rozumiem, musi mu być ciężko. Znam historię niepełnosprawnych żołnierzy. Ich duch rwie się do walki podczas gdy ciało odmawia posłuszeństwa.

– Nie pogodził się jeszcze ze swoim losem, lecz z dnia na dzień znosi go coraz lepiej.

– Ciężkie czasy nastały dla krasnoludów. Straty na wojnie, utrata bliskich, majątków i zdrowia to nierzadko zbyt wiele do zniesienia. Ciekawi mnie jaka jest pana opinia na ten temat. Wielu z nas obarcza winą za niepowodzenia generała Denzberka.

– Tak. Wielu z nas tak właśnie robi.

– A pan?

Zabbrun od razu wyczuł kontekst. Spodziewał się, że zostanie o to zapytany. Westchnął ciężko i wsparł się łokciami o własne biurko. Miał nadzieje, że jego odpowiedź zdoła uspokoić Karakterna.

– Uważam, że generał dopuścił się wielu błędów w trakcie kampanii i wina za nasze obecne położenie spoczywa częściowo na jego barkach.

– Częściowo?

– W takim stopniu, jak na barkach każdego z nas. Nie możemy uciekać od poczucia winy, ponieważ każdy z nas zawiódł i tym samym przyczynił się do klęsk jakie nastąpiły w ostatnich latach wojny.

Karaktern pokiwał powoli, w dalszym ciągu obserwując portret młodego Anhhrena. Nie został uspokojony przez słowa Zabbruna, który udzielił odpowiedzi zgodnie z tym co przyjęło się uznawać za opinię każdego szanującego się krasnoluda. Nie można było wyczytać z niej żadnej poszlaki, informującej o prawdziwym nastawieniu skryby.

– Pewnie ma pan rację. – Rzucił oschle, odwróciwszy się w kierunku wyjścia.

– Czy to wszystko? Mam sporo do zrobienia.

– Tak, to wszystko. – Mruknął Karaktern, lecz przed przestąpieniem progu zatrzymał się po raz ostatni. – Kogo pana zdaniem król wyznaczył na nowego głównodowodzącego?

– Nie rozumiem.

– Chyba nie spodziewał się pan, że Jego Wysokość będzie dłużej tolerował nieudolność na szczeblu dowódcy głównych sił królestwa? Król uznał generała Denzberka za winnego zdrady i wydał rozkaz jego egzekucji.

Zabbrun spuścił nieznacznie głowę aby ukryć zmieszanie na swojej twarzy. Nie spodziewał się podobnego pytania i nie miał przygotowanej odpowiedzi. Nie wiedział, czy rewelacje Karakterna były prowokacją czy prawdziwymi rozkazami króla, które nie zostały jeszcze ogłoszone. Jednak niezależnie od tego, wyjawienie ich było wyraźnym sygnałem, że Zabbrun nie przestawał być sprawdzany.

– Ja… Nie wiem.

– Nie dziwi mnie to. Wie pan dlaczego?

– N-nie.

– Ponieważ nie został już nikt, kto mógłby poprowadzić naszą armię. Wszyscy się wykruszyli, czy to w polu czy w celach śmierci. Denzberk jest ostatnim dowódcą, którego autorytet wspiera się na zmyśle taktycznym i dobrej szkole wojskowej. Sam król nie wie kogo wyznaczyć na jego miejsce, dlatego posyła do walki krasnoluda, który nie ma pojęcia o dowodzeniu armią. Niech pan zapamięta moje słowa, gdyż właśnie zaczyna się ostatni, najkrótszy okres tej wojny. Nastał czas, gdy stopień generała będzie przechodził z rąk do rąk w przeciągu kilku dni. W tych dniach posypie się wiele oskarżeń o zdradę, gdyż każda pomyłka będzie ze sobą niosła ciężar niesubordynacji. A będą się mylić, bo żaden nie będzie miał pojęcia gdzie zaczyna, a gdzie kończy się armia. W ten sposób, krasnoludy przestaną ginąć na froncie. Zacznie się ich zabijać na stołku głównodowodzącego.

Skryba milczał, ku irytacji Karakterna.

Przez dłuższą chwile siedział skulony na swym kamiennym krześle, prosząc przodków o zlitowanie. W końcu usłyszał donośny odgłos stawianych kroków w korytarzu. Wtedy podniósł wzrok aby się upewnić, że jego modły zostały wysłuchane. Został sam.

Odetchnął cicho i splunął do spluwaczki, jakby chciał wyrzucić z siebie posmak odbytej niedawno rozmowy. Później dopił do końca swoją kawę, która zdążyła wystygnąć, a następnie nałożył binokle aby wreszcie pochylić się nad dokumentami, przyniesionymi przez Karakterna. Po gorączkowym rozsupłaniu sznurków, spinających teczkę, zaczął wertować pergaminowe stronice. Jego wzrok śledził każde zapisane zdanie z dokładnością co do znaku interpunkcyjnego.

Wielki zegar z ciężarkami, wiszący na ścianie za plecami Zabbruna, zdążył odmierzyć niespełna godzinę nim stary skryba opadł na swe oparcie z zadowoleniem wymalowanym na twarzy i uśmiechem, skrytym pod gęstą brodą. Znalazł to, czego szukał. Przyniesione zapisy zostały sfałszowane.

Koniec

Komentarze

Będzie to mój pierwszy komentarz na NF, także poczuj się doceniony ;)
Jako wielki zwolennik krasnoludzkiej rasy nie mogę zdzierżyć że krasnludy są w rozsypce ;) ale mimo to pierwsze 2 części przypadły mi do gustu, trzecia też jest dobra, ale ja prosty czytelnik, nieco gubię się pomiedzy narracją, a dialogiem.
Oceny nie mogę wystawić, ale to nieważne. Ważne że mi się podoba.

Faktycznie, ciężko momentami połapać się w tych dialogach ;D. Ogólnie, nie rozkminiłem jeszcze jak robić akapity przy dodawaniu opowiadań. Albo inaczej - pomimo tego, że je robię, finalnie ich nie widać. W przyszłości postaram się jakoś temu zaradzić. Tak czy inaczej, dzięki za komentarz i cieszę się, że przypadło do gustu ;). Pozdrawiam. 

Nie ma akapitów w edytorze NF (to nie wada). Wstaw dodatkowy enter (ale tylko jeden, a jak za duży odstęp, to wciśnij backspace, czasem odstęp się zmniejszy, a nie zniknie) i będzie widać, że oznaczyłeś akapit.

Nowa Fantastyka