- Opowiadanie: Ajzan - Jak to jest z telepatią

Jak to jest z telepatią

Moja cegiełka do konkursu. 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

cobold, Użytkownicy

Oceny

Jak to jest z telepatią

Kiedy doktor Brian Harper poznał Danielle Borck, nie sądził, że ich znajomość zajdzie tak daleko. Niektórzy jego znajomi wciąż nie mogli tego pojąć. No bo jak to? Lekarz z czarownicą? Toż to przecież niemal mezalians!

Tyle że Danny, jak zwracał się do niej Brian pieszczotliwie, nie była byle wiejską znachorką, oferującą wywary i zabiegi niepewnej natury. Zawodowo zajmowała się czymś zupełnie innym, lecz tak samo kontrowersyjnym, jak idea związku lekarza i czarownicy. Była bowiem policyjnym telepatą. Kiedy zachodziła potrzeba, na polecenie przełożonych obserwowała przesłuchania i, w razie konieczności, czytała w myślach.

Koledzy przestrzegali doktora, by nie brnął dalej tą drogą.

– Nawet się nie spostrzeżesz, jak będzie znała każdy twój sekret. Kto wie, co z nimi zrobi – mawiali.

W odpowiedzi doktor tylko kiwał głową i dziękował za troskę, dając jednocześnie do zrozumienia, iż jest świadom potencjalnych zagrożeń. W duchu zaś drwił z tych nonsensów. Pomyśleć, że dyplomowani lekarze zachowują się jak wiejskie plotkary, które wiedzą swoje!

 

Październik w mieście turystycznym, takim jak to, w którym mieszkał doktor Harper, wyróżniały dwie cechy: spokój na ulicach oraz często kapryśna pogoda.

Skończywszy dyżur, Brian nałożył płaszcz przy wtórze kropel bijących o szybę. Z laską w jednej ręce, torbą w drugiej i parasolem pod pachą zszedł niespiesznie na dół. W przeciwieństwie do współpracowników, którzy o tej samej porze wychodzili z pracy, nie poszedł w stronę głównego wyjścia.

Komisariat policji stał tuż obok szpitala, co stanowiło spore ułatwienie w sprawach kryminalnych. Oba budynki dzieliła wąska uliczka, najkrótsza droga do kostnicy. Poza paroma skrzyniami, nie było tu nic, nawet zadaszenia nad bocznymi drzwiami obu instytucji.

Pod ścianą siedziby policji stała Danielle, która kończyła pracę trochę wcześniej. Na widok doktora uśmiechnęła się.

– Dzień dobry, Brian. Jak ci minął dzień? Żadnych poważnych przypadków?

– Witaj, Danny. Owszem, to był spokojny dyżur. A co u ciebie?

– Też nic nadzwyczajnego. Głównie papierkowa robota.

Wyciągnęła z torebki paczkę papierosów. Drażniąca od pewnego czasu doktora Harpera potrzeba zaspokojenia głodu nikotynowego zaatakowała z podwójną siłą. Na szczęście, miał własne fajki. Na nieszczęście, z powodu zajętych rąk, niełatwo było mu je wyjąć, w dodatku przeszkadzał deszcz. W pierwszej kolejności powinien rozłożyć parasol, ale…

Danielle na moment przesłoniła usta, kryjąc rozbawienie. Jej czarne oczy błysnęły.

– Zapraszam bliżej. Zwiększyłam pole.

Gdy doktor Harper spotkał ją raz pierwszy w tym samym miejscu, w podobnie deszczowych okolicznościach, zdziwiło go, iż nie boi się stać w ulewie bez parasola. Jak bardzo szybko odkrył, czarownicom niepotrzebna była taka osłona. Gdy wytężył wzrok, mógł dostrzec, że krople omijają Danielle – w pewnym momencie po prostu zmieniały tor opadania, jak odbijane piłeczki.

– To miło z twojej strony, Danny – powiedział doktor Harper, wchodząc w półkrąg bez deszczu. – Dziękuję.

– Nie ma za co.

Nigdy nie wyznał tego głośno, lecz lubił patrzeć, jak Danielle zapala papierosa. Do trzymanego w ustach fajka przybliżała wyprostowany palec. Wpatrywała się weń intensywnie, aż oczy błysnęły. Tuż nad czubkiem palca zapłonął ogienek. Po wszystkim strzepnęła dłoń, tak jak po umyciu rąk.

Brian zapalił swojego papierosa za pomocą zapałek. W zamyśleniu oglądał omijający ich deszcz.

– Czy coś cię trapi, Brian? – zapytała Danielle. – Nagle zrobiłeś się ponury.

Doktor westchnął, bo mógł to przewidzieć. Policyjny telepata potrafił nie tylko czytać w myślach, ale i odczytywać nawet najdrobniejsze gesty drugiego człowieka.

Choć nie lubił rozmawiać z nią o opiniach innych na temat ich znajomości, opowiedział o dzisiejszym zdarzeniu.

W południe, podczas pogawędki na korytarzu znajomy lekarz już któryś raz niby przypadkiem nawiązał do telepatii. Doktor Harper po raz kolejny, w równie subtelny sposób wyjaśnił mu swoje stanowisko w tej sprawie. Nie miał nic przeciwko telepatom, zwłaszcza policyjnym.

Danielle pokiwała głową ze zrozumieniem.

– Jednego z policjantów rozbolała rano głowa. Przez resztę dnia zerkał na mnie podejrzliwie – wyznała ze spokojem osoby przyzwyczajonej do podobnych zdarzeń tak bardzo, iż nie robiły na niej wrażenia.

– Naprawdę, Danny, podziwiam cię za to, jak to znosisz.

– Wiedziałam, na co się piszę, kiedy obierałam dalszy kierunek edukacji magicznej. Ludzie z oczywistych powodów nie lubią telepatów. Myślą, że czytamy wszystkim w głowach jak leci, bez niczyjej zgody, jakby nie wiedzieli, jakie kary za to grożą. Ostatni raz czytałam człowiekowi w myślach cztery lata temu.

– Pamiętam. Turystka z zagranicy przyszła zgłosić napaść, ale nie znała zbyt dobrze naszego języka, a tłumacz był chory. – Doktor Harper zgasił papierosa o wilgotną ścianę komisariatu. – Odprowadzić cię?

Wyszli razem ze ślepej uliczki, trzymając się za ręce pod jego parasolem.

 

Po poznaniu Danielle, Brian zaczął szukać informacji o telepatii. Większość ogólnie dostępnych publikacji dotyczyła rozważań nad moralną poprawnością takich praktyk, zwłaszcza w służbie prawa. Przeciwnicy twierdzili, iż umysł, jako najbardziej osobista część człowieka, nie może być naruszany w sposób, w jaki robią to telepaci. Jako argumenty przywoływali historie osób, które po pełnoprawnym seansie czuły przygnębienie a nawet upokorzenie. Jednakże istniało też, bynajmniej nie mało, relacji tych, którzy mimo pewnego dyskomfortu w trakcie seansu, nie mieli potem żadnych wyrzutów.

Im więcej doktor Harper o tym wiedział, tym bardziej był ciekaw, jak to jest, kiedy ktoś czyta komuś w myślach.

 

Ponieważ ulewa przybrała na sile, Danielle zaprosiła Briana do siebie, by mógł przeczekać najgorsze opady.

Po rozwieszeniu płaszczy, udali się do niewielkiego saloniku. Gospodyni, u której Danny wynajmowała pokój, przyniosła im gorącej herbaty i ciastka, po czym oznajmiła, iż wychodzi w odwiedziny do sąsiadki z mieszkania obok. Doktor Harper nie musiał być telepatą, by zrozumieć jej motywy.

Gdy byli już sami, do salonu wszedł kot Danny.

– Krzątanina musiała go obudzić. Chodź tu, mały śpiochu.

Chowaniec chyżo wskoczył pani na kolana, szczęśliwy z jej powrotu. Między jedną pieszczotą a drugą zerkał na Briana. Doktor często odwiedzał Danielle, więc obaj już się znali.

– Spokojnie, kolego. Nie zabieram ci pani – powiedział wesoło.

– On cię lubi, Brian – odparła za kota Danny.

– Naprawdę?

– Tak mi wyznał.

Brian pokiwał głową.

– Często czytasz mu w myślach? – W przeciwieństwie do ludzi, zaglądanie zwierzętom do głów nie było tak obostrzone.

– Owszem. Nie chcę wyjść z wprawy… ale kot to jednak nie to samo, co człowiek.

W umyśle doktora Harpera zaiskrzyła myśl, która krążyła mu po głowie już od dłuższego czasu.

– Danny.

– Tak, Brian?

Zacisnął nerwowo pięści na kanapie.

– Jak to powiedzieć… – Wciągnął powietrze nosem. – Możesz mi poczytać w myślach.

Danielle znieruchomiała, tak samo kot zdziwiony nagłym końcem głaskania.

– Bardzo przepraszam, Brian, ale czy mówisz poważnie? – zapytała spokojnie, z niepewnym uśmiechem.

Instynkt podpowiedział lekarzowi, że to dobry moment na ewentualny odwrót.

– Jeśli nie chcesz, zrozumiem. Po prostu od dłuższego czasu ciekawi mnie, jak to jest naprawdę.

Uśmiech Danny znikł.

– Naprawdę tego chcesz?

– Jeśli ty nie… – chciał powtórzyć swoje zapewnienie, lecz mu przerwała.

– W porządku, Brian. – Zdjęła kota z kolan na kanapę. – Widzisz, mimo, iż czytam małemu w głowie dość często, mam wrażenie, że i tak wychodzę z wprawy. Na komisariacie telepatia to ostateczność, do której moi przełożeni nie są chętni się posunąć. Nie chodzi tu tylko o kwestie moralne. To też mnóstwo papierkowej roboty i procedur, z których niedopełnienie choćby jednej grozi karami. Tamta turystka… gdyby sprawa nie wyglądała na poważną, nie poproszono by mnie o pomoc.

Doktor Harper przysunął się bliżej i ujął dłoń Danny. Kot rozsądnie zeskoczył na podłogę.

– Czytałem o tym. To rzeczywiście skomplikowane. Te wszystkie raporty i oświadczenia o zachowaniu tajemnicy, konieczność podpisywania ich przy świadkach… – Wzdrygnął się. – Okropność. Najważniejsze jednak jest, by osoba, której myśli chce się przeczytać, niewymuszenie wyraziła zgodę. Moją masz.

– To dobra okazja, bym sprawdziła swoje umiejętności – powiedziała niby do siebie Danielle.

– Właśnie. Nikogo tutaj nie ma, poza nim. – Wskazał ręką obserwującego ich z uwagą kota. – Nie sądzę, by w najbliższej przyszłości jakiś inny telepata miał ochotę zajrzeć mu do głowy.

Danielle jeszcze chwilę milczała zamyślona. Brian nie poganiał jej. Ona również musiała wyrazić zgodę z własnej woli.

W końcu klasnęła w dłonie.

– Dobrze, zróbmy to. Tylko musimy się przygotować.

– Co mam zrobić?

– Przede wszystkim zastanów się, co chcesz mi przekazać i rozluźnij się…

 

Uczucie przypominało ból głowy, lecz dało się wytrzymać.

Brian patrzył w skupione oczy Danielle, błyszczące od magii niczym onyksy. Była bardzo ostrożna, jak chirurg, który nie chce, by ostre narzędzie ucięło za dużo.

Poza migreną, czytaniu myśli towarzyszył stan podobny do sennego rozkojarzenia, kiedy w głowie dzieje się wiele rzeczy naraz, jakby umysł bronił w ten sposób swe zasoby. Mimo wszystko Brian zdołał utrzymać na powierzchni tego bałaganu jedną wyraźną myśl – tę którą chciał pokazać.

Koniec nastąpił, kiedy wyczerpana Danny spuściła głowę z westchnieniem ulgi. Brian też czuł zmęczenie, jak po intensywnej pracy umysłowej. Ból głowy zelżał do delikatnego mrowienia.

– Dobrze się czujesz, Danny? – zapytał zmartwiony. Nie pisano o tym wiele, ale dla czytającego był to wysiłek o wiele większy, niż dla badanej przez niego osoby.

Danielle uniosła głowę.

– Dobrze sobie poradziłeś, jak na pierwszy raz – powiedziała.

– Ty też.

 

Później wyszli na klatkę schodową zapalić. Pomimo obiekcji doktora, Danielle użyła czarów.

– Przecież lubisz patrzeć, jak to robię – odparła zadziornie i przystawiła płomyczek do papierosa.

Doktorowi zabrakło argumentów.

Koniec

Komentarze

Ekhem, limit ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dziękuję za zwrócenie uwagi. :-)

Według licznika Worda nie przekroczyłam.

Tak, ale na stronie licznik liczy inaczej, więc wszystkie konkursowe limity wyznacza się według niego. 

 

No, ale przeczytałem :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

najkrótsza droga do kostnicy, Poza paroma skrzyniami – zamiast przecinka kropka

jedną wyraźną myśl – tą którą bardzo pragnął pokazać. – tę

Napisałaś: Zdjęła kota z kolan. A dalej: Kot rozsądnie zeskoczył na podłogę. – dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że to nie błąd, mogła zdjąć kota i postawić na wersalce obok siebie, niemniej trochę zamętu tym wprowadziłaś. 

Jak zwykle u Ciebie nieźle napisane, pomysł był, ale jakoś utonął w stercie szczegółów – jak dla mnie ten pierwszy raz bardzo się rozmył.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Opowiadanie rozwija się na tyle dobrze, że końcówka lekko rozczarowuje. Ale to tylko moje widzimisię. Całość na plus.

P:oprawione, Bemik.

A mnie zastanawia, dlaczego ktoś, kto potrafi czytać w myślach, umie też nie zmoknąć na deszczu ;)

Przynoszę radość :)

Nie bardzo wiem, co tu było konkursowym pierwszym razem, o ile w ogóle był jakiś pierwszy raz.

Nie przypadł mi też do gustu sposób, w jaki doktor postanowił wyjawić uczucie.

 

Na szczę­śnie, miał wła­sne fajki. – Literówka.

 

z po­wo­du za­ję­tych rąk nie łatwo przy­szło mu je wyjąć… – …z po­wo­du za­ję­tych rąk, niełatwo było mu je wyjąć

 

cza­row­ni­com nie po­trzeb­na była taka osło­na. – …cza­row­ni­com niepo­trzeb­na była taka osło­na.

 

Tuż nad czub­kiem palca za­pło­nął pło­my­czek. – Nie brzmi to najlepiej.

Może: Tuż nad czub­kiem palca za­pło­nął ogieniek.

 

Wi­dzia­łam, na co się piszę, kiedy obie­ra­łam dal­szy kie­ru­nek edu­ka­cji ma­gicz­nej. – Chyba: – Wi­edzia­łam, na co się piszę

 

To też mnó­stwo pa­pier­ko­wej ro­bo­ty i pro­ce­dur, z któ­rych nie do­peł­nie­nie choć­by jed­nej… – …z któ­rych niedo­peł­nie­nie choć­by jed­nej

 

Naj­waż­niej­sze jed­nak jest, by osoba, któ­rej chce się prze­czy­tać myśli, nie­wy­mu­sze­nie wy­ra­zi­ła zgodę. – A co, jeśli osoba jest leniwa i nie chce się jej czytać myśli?

Proponuję: Naj­waż­niej­sze jed­nak jest, by osoba, któ­rej myśli chce się prze­czy­tać, nie­wy­mu­sze­nie wy­ra­zi­ła zgodę.

 

kiedy w gło­wie dzie­je się wiele rze­czy na raz… – …kiedy w gło­wie dzie­je się wiele rze­czy naraz

 

– Do­brze się czu­jesz, Danny? –za­py­tał zmar­twio­ny. – Brak spacji po półpauzie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Poprawione. Przy okazji zmieniłam nazwisko doktora i dodałam kilka końcowych zdań dla podkreślenia motywu konkursu.

Serio, koleś wyznał miłość w myślach?!

Mięczak…

To tchórzostwo jest jednym z dwóch aspektów, z powodu których nie podoba mi się to opowiadanie. Drugim jest brak jakiejkolwiek wyjątkowości w treści.

Napisane całkiem sprawnie, fabuła poprowadzona dobrze, bohaterowie i dialogi też wyglądają w porządku. Doprawdy, Ajzan – wpadnij na jakąś interesującą fabułę i pisz opowiadanie, które zachwyci!

Bo umiejętności masz, a sądząc po odzewie, zależy Ci na rozwoju pisarskim.

Cóż, powodzenia.

 

Tyle ode mnie, zakończmy zaś porcją sugestii warsztatowych:

Toż przecież niemal mezalians!

Nie jestem przekonany, czy to zdanie jest dobrze skonstruowane. Wydaje mi się, że powinno być “toż to niemal mezalians”. “Toż” lubi się z “to” :―)

Tyle[-,] że Danny, jak zwracał się do niej Brian pieszczotliwie

Prawda, że przed “że” stawia się prawie zawsze przecinek, no ale… właśnie kiedy “że” jest częścią zwrotu, to stawiasz przed całym zwrotem. “tyle że”, “mimo że”, “zwłaszcza że” – w środku nie może być przecinka ;―)

Na szczęście[-,] miał własne fajki. Na nieszczęście, z powodu zajętych rąk[+,] niełatwo było mu je wyjąć, w dodatku przeszkadzał deszcz.

Chyba specjalnie tak napisałaś, ale to “na nieszczęście” słabo koreluje z resztą zdania… Zmieniłbym, choć niekoniecznie jest to błąd. Przecinek w drugim zdaniu, bo wtrącenie.

Gdy wytężył wzrok, mógł dostrzec, że krople omijają Danielle – w pewnym momencie po prostu zmieniały tor opadania, jak odbijanie piłeczki.

Literówka.

Jednakże istniało też, bynajmniej nie mało, relacji tych, co mimo pewnego dyskomfortu w trakcie seansu, nie mieli potem żadnych wyrzutów.

Zmieniłbym na “którzy” skoro odnosisz się do ludzi.

Im więcej doktor Harper o tym czytał, tym bardziej był ciekaw, jak to jest, kiedy ktoś czyta komuś w myślach.

Powtórzenie.

Nie pisano o tym[-,] wiele, ale dla czytającego był to wysiłek o wiele większy, niż dla badanej przez niego osoby.

Zbędny przecinek :―)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Tobie też dziękuję za wskazówki, CountPrimagen. :-)

Po namyśle zmieniłam zakończenie.

Przeczytawszy.

Babska logika rządzi!

Fabuła jest okej. Pomysł nie należy do najbardziej oryginalnych dla mnie, ale nie mogę też narzekać. Wykonanie przyzwoite. Przeczytałem bez przykrości, ale też nic nie przykuło mojej uwagi. Podsumowując: solidnie, ale bez fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Witaj!

Zamaluj kwadrat przy prawidłowej odpowiedzi.

Opowiadanie jest:

■ Przeczytane

□ Nieprzeczytane

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Nie wiem, czy sobie nie nadinterpretowywuje, ale tam chyba na wyznaniu miłości się nie skończyło. Ten papieros po daje do myślenia ;)

Tak, czy owak podobało mi się bardzo – świetny, intymny klimat, zderzenie magii z codziennością, dwoje outsiderów, zwykłe ludzkie sprawy, niby nic się nie dzieje a przecież chodzi o rzeczy najważniejsze. KLIK jak nic!

Wyłapałem kilka egzotycznych dla mnie słów: “fajek (r.m.)”, “ogienek”, “chowaniec” – to zachodniopomorskie regionalizmy?

Nieee, to chyba nie regionalizmy. Chowaniec jest ogólny, chociaż rzadko używany. Ogienek to mały ogień. A fajek jest tak kolokwialny, że może przybierać dowolne formy. Moja ulubiona to pet-rurka. ;-)

Babska logika rządzi!

Chowańca sprawdziłem, faktycznie, może się kiedyś przydać. Fajkę znałem tylko żeńską. I raczej ogieniek niż ogienek. Ale ja z Nowej Huty jestem…

Co nie zmienia faktu, że jak na razie, moim zdaniem, to najbardziej niedoceniony tekst w konkursie.

Hmm. “Ogieniek” mi jakoś dziwnie brzmi, infantylnie. Ale edytor nie podkreśla…

Babska logika rządzi!

“Fajka”  wyszukałam w Wikisłowniku, bo potrzebowałam synonimu do “papierosa”.

Dziękuję, cobold. :-)

Pisząc tego szort nie myślałam o napisaniu czegoś oryginalnego. Chodziło mi raczej o zapis pewnego pomysłu, który miałam już jakiś czas w głowie, czyli opisanie telepatii jako:

  1. czegoś, z braku lepszego słowa, legalnego, ale budzącego kontrowersje.
  2. procesu inwazyjnego, odczuwalnego niemal fizycznie, przez osobę, której myśli są czytane.

Pomysł był, ale niezręczne wykonanie go położyło. Podoba mi się zakończenie, nawet może wydać się kiczowate lub melodramatyczne. Oczywiście widziałbym rozegrane i napisane ciut inaczej.

Po pierwsze – szort jest przegadany. Czekają na siebie, pada deszcz itd. – niewiele z tego wynika. No dobra, jest czarownica, więc opisujesz czary, ale kwintesencją tekstu jest akceptacja odmienności. I pokochanie drugiej osoby. Nie mówię, żeby skracać, nie. Tutaj aż prosi się o jakiś solidniejszy rys tej miłości. Niestety, przedstawiłaś to trochę niezręcznie.

Po drugie – czy szort był betowany? Widziałem, że wrzucałaś go na betalistę, ale nie pamiętam, czy ktoś się zgłosił. Zawsze można zaprosić kogoś bardziej doświadczonego, wystarczy wcześniej trochę się poudzielać, poczytać cudze teksty. Także po to był ten konkurs, żeby się czegoś od siebie wzajemnie nauczyć.

Po trzecie – wolałbym, żebyś lepiej zaznaczyła pierwszy raz.

Zatem jestem nieusatysfakcjonowany. Mogło być z tego coś, co powalczyłoby o podium. Szkoda, że źle to rozegrałaś :(

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Warunki konkursowe spełnione. Pierwszy raz jest i to fantastyczny.

Fabuła nie wywarła na mnie większego wrażenia. Ot, ona i on, pracują niedaleko, spotkali się, zainteresowali wzajemnie, w końcu postanowili przejść do bardziej intymnego etapu znajomości. Nie ma wielkich przełomów, fajerwerków. Spróbowali czegoś nowego i nie było źle. Właściwie, równie dobrze mogliby pójść do nowootwartej knajpy serwującej owady. Historia by na tym nie straciła. Być może przekaz lekarza wywarł głęboki wpływ na związek, ale tego już się nie dowiadujemy.

Bohaterowie nie wyróżniają się specjalnie z tłumu różnorakich par kłębiących się po kartach fantastyki. Znamy tylko ich zawody.

Warsztat bardzo dobry, nie zauważyłam nic brzydkiego, w jednym miejscu coś mi zgrzytnęło, ale doszłam do wniosku, że możesz mieć rację.

Babska logika rządzi!

Witaj!

Niestety mi nie podeszło.

Wynudziłem się, przeszkadzało powtarzanie w didaskaliach, kto się wypowiada. Fabularnie nic nowego, choć sam pomysł na wyznanie uczuć bo chyba o to o chodziło jest jakimś pomysłem :-)

Napisane za to przyzwoicie. Spodobały mi się ochrona przed deszczem i sposób na zapalanie papierosów.

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ha, ja się zgadzam z Coboldem, że to jeden z najbardziej, jeśli nie najbardziej, niedoceniony szort z tego konkursu.

 

Na moje oko to tutaj jest właśnie w subtelny, ale niezwykle sugestywny sposób podkreślony pierwszy raz i to ten pierwszy raz, który zazwyczaj chodzi nam po głowie, kiedy mówimy o pierwszym razie ;) Szkoda, że fragment o nim nie został jeszcze bardziej dopracowany. Znaczy całość w ogóle też można by dopracować. Ale ten fragment szczególnie, bo cudownie delikatnie ujmuje coś, co moim zdaniem w literaturze często obdziera się ze zmysłowości właśnie przez beznadziejnie dosłowne opisy. Chyba, że to tylko taka sprytna igraszka, którą chciałaś ukazać telepatię jako coś “odczuwalnego niemal fizycznie”.

 

Ale czy w tę czy we w tę stronę pobiegnę ze swoją interpretacją, to zawsze kończy się to na intymności wspólnych, codziennych chwil, które są magiczne w swojej zwyczajności. I absolutnie oczarowuje mnie to zupełnie zwyczajne, nienachalnie sentymentalne przesłanie :)

 

Jest jeszcze ten papieros. Chyba najlepszy opis w tekście, ale generalnie też tkwił większy potencjał. Na przykład o tutaj:

Nigdy nie wyznał tego głośno, lecz lubił patrzeć, jak Danielle zapala papierosa.

Czytelnik mógłby przecież wywnioskować z rozbudowanego opisu i faktu, że doktor tak usilnie wpatruje się w czarownicę, że ten widok mu się podoba. Zresztą, to chyba nie jest odosobniony przypadek, kiedy zamiast pokazywać, opisujesz. Nie zrozum mnie źle, jest dużo “pokazywania”, ale po prostu czasami wyrywa się Tobie jakiś opis. Trochę szkoda :P

 

Odrobinę raziły mnie dialogi. Głównie przez to, że znajdywały się w nich słowa, które spokojnie można by usunąć bez szwanku dla sensu wypowiedzi,a z korzyścią dla realności sposobu przekazywania myśli bohaterów. A “witaj” zabrzmiało według mnie nieco sztywno.

 

Ale ogólnie się podobało:)

Dziękuję, Lenah. 

Myślę trochę dopracować trochę ten tekścik.  Też żałuję, że przez konkursowy limit znaków nie mogłam zawrzeć więcej szczegółów. – tych bohaterów i ich świat mam w głowie od dawna.

Ale  wskazane przez Ciebie zdanie zostawię, bo jest ważne do zrozumienia puenty.

Fajne :) (na lic. Anet) i bez jej licencji też. Dobre na początek dnia. :)

Dziękuję. ^^

Nowa Fantastyka