- Opowiadanie: śniąca - Płomień

Płomień

Czas ucieka, a ja już i tak nie wymyślę chyba nic mądrego, więc niech leci :) 

 

Serdecznie dziękuję za nieocenione uwagi, jakimi obdarzyli mnie Ocha, AdamKB i Nevaz. I za słowa otuchy, bo bez nich nie zamieściłabym tego opowiadania. Mam nadzieję, że przynajmniej części czytelników dostarczy miłej lektury :) 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Płomień

Uczę się ciebie każdym spojrzeniem,

Każdym oddechu twego tchnieniem,

Poznaję twą duszę i twego serca bicie.

 

Uczę się ciebie każdym dotknięciem,

Każdym ust twego ciała muśnięciem.

Poznawać cię tak chcę przez całe życie.

 

 

Purpurowy Płomień, wijąc się gniewnie, przepływał między czarnymi, nieskończenie wysokimi kolumnami, ustawionymi w idealny okrąg.

– Mogłabyś już zamilknąć! – warknął w końcu.

Dźwięk skrzypiec umilkł. Na moment zapanowała idealna cisza.

– Przecież lubisz moją grę.

– Lubię? Może kiedyś lubiłem. Ale teraz już nie słyszę własnych myśli. Nie słyszę kryształów. Mogę nie usłyszeć wezwania na łowy! A jeśli nie udam się na wyznaczone polowanie, zniknę. A może chcesz, żebym zniknął? Chcesz przejąć moje kolumny i moje kryształy?

– Przecież ja też… – Ardor jednak nie słuchał. Odleciał daleko, trącając po drodze iskrami wiszące w nicości kryształy.

Złoty Płomień, który jeszcze chwilę wcześniej wypełniał przestrzeń muzyką, zmniejszył się, skurczył. Jego blask przygasł. W kręgu wyraźnie pociemniało.

Ardor nie był przyzwyczajony do ciągłej współobecności innej istoty, więc gdy minęło pierwsze zauroczenie, Genea  zaczęła mu przeszkadzać. Ona z kolei, pochodząc z innego świata, nie nawykła do samotności i wciąż szukała towarzystwa Ardora. A ostatnimi czasy stawało się to coraz trudniejsze. Momentami miała wrażenie, że czerwony demon coraz bardziej żałuje, że sprowadził ją do Barathrii.

Przestali nawet rozmawiać.

 

Gdy nadszedł sygnał od Władców, ruszyli do Bramy. Tam, wciąż w milczeniu, z bijącym od falujących kształtów chłodem, dwa ogniste demony wniknęły w obraz błękitnej sfery jednej z licznych Ziem. 

Ardor z niecierpliwością czekał na nadchodzące łowy. Swoim zwyczajem zaczął od okrążenia świata z większej odległości. Wypatrując lśnienia duszy swojej ofiary na moment zapomniał o Genei, która trzymała się najwyraźniej przeciwnej strony planety. I dobrze – zabłysła myśl. Nie będą sobie przeszkadzać. Wreszcie będzie sam, jak w dawnych czasach, zanim się pojawiła. Znów wolny.

 

Genea, przepełniona smutkiem i niezrozumiałą tęsknotą, skierowała się w odległe rejony północnej półkuli. Już z daleka wypatrzyła podłużny półwysep, z rzadka tylko upstrzony iskrami ludzkich dusz. A wokół niego zielono-fioletowy archipelag, obrośnięty wrzosami i obsypany mlecznobiałymi płomykami niezliczonych owiec. Wtem dostrzegła na niebie mocniejszy rozbłysk. I wiedziała już, że to jest jej cel. Bursztynowo-złocista dusza szybowała ponad zielonymi wzgórzami. Prawie się nie poruszała. Genea przestroiła wzrok i spojrzała na ziemską powłokę przyszłej ofiary.

Zys unosił się lekko w powietrznych prądach. Szeroko rozłożone, mocarne skrzydła nawet nie drgnęły. Ostrożnie zbliżyła się do ptaka, podziwiając jego majestat i piękno. Drapieżnik spojrzał na nią, a wtedy w obwiedzionej ciemnobursztynową tęczówką źrenicy, Genea dostrzegła złote lśnienie – swoje odbicie. Olbrzymie skrzydło poruszyło się, orzeł skręcił.

Genea nie czekała dłużej. Wystarczyło mgnienie i na bezchmurnym północnym niebie zakotłowały się w walce dwa orły.

 

Ardor szybko dostrzegł swoją ofiarę – szarawą iskierkę, zagubioną i samotną w bezmiernym buszu piekielnie gorącego kontynentu. Jagnię odłączyło się od stada i było już zmęczone błądzeniem i bezskutecznym nawoływaniem matki. Płomień w myślach skrzywił się na ten widok. To ma być jego łup? Ponieważ jednak znał Prawo, nie odważył się podważyć wyboru Władców. Jeśli tylko taki cel mu wyznaczyli, to najwyraźniej na nic więcej nie zasłużył tym razem.

Demon, nie chcąc przedłużać tej żenującej sytuacji, natychmiast się przemienił. I tuż przed przerażonym jagnięciem zjawił się rdzawy dingo. Bek urwał się w połowie, gdy silne szczęki zacisnęły się na gardle. Drapieżnik poczuł słodkawy smak świeżej krwi, a w odległej Barathrii, między czarnymi kolumnami jego siedziby, wykwitł kolejny, błyskający szarawo kryształ.

Polowanie skończone. Zapas energii odnowiony. Mógł więc wrócić do domu. Jednak nie przybył na Ziemię sam, nie mógł więc sam wrócić. Musiał najpierw odnaleźć Geneę i jego chęci nie miały żadnego znaczenia.

 

Wzniósł się wysoko, z oddali wypatrując znajomego złotego błysku. Nasłuchiwał też dźwięku skrzypiec. Jednak nie usłyszał wyczekiwanej muzyki. Okrążył całą południową półkulę, po czym przeniósł się na północną.

Ponad pokrytym wrzosami i turzycą lądem, wirowały w miłosnym tańcu dwie piękne istoty. Powietrze uderzały potężne skrzydła, końce kasztanowych lotek wyginały się na wietrze. Promienie słońca odbijały się na złocistych piórach, porastających karki. Ptaki zbliżały się do siebie i ich ciała zlewały się w jedno, gdy stykały się piersiami. Skrzydło muskało skrzydło. Rozwarte dzioby uderzały jeden o drugi, wymieniając pocałunki. Rozcapierzone palce splatały się w uścisku. W tym momencie skrzydła biły mocniej, by utrzymać kochanków w powietrzu. Ardor słyszał wyraźnie szybsze uderzenia serc. Wyczuwał buzującą w żyłach krew.

Jego własny płomień poczerwieniał jeszcze bardziej, gdy wyobraził sobie w takim tańcu siebie i Geneę. Po krótkiej chwili jednak przygasł. On i Genea. Ich bezcielesne istnienia nigdy nie pozwolą na takie zbliżenie. Na dotyk. Na wsłuchanie się w bicie serc.

Z nagłej zadumy wyrwał go okrzyk tryumfu.

Szpony trafiły w skrzydło. Jeden z orłów zaczął spadać, rozpaczliwie machając zdrową kończyną. Drugi zawisł w powietrzu. Dopiero teraz Ardor uświadomił sobie, że to, co oglądał, to nie miłosny taniec, ale śmiertelna walka. Spojrzał na dusze i w spadającym ptaku rozpoznał Geneę.

Bezwładnie runęła na ziemię. Ardor zamarł, przerażony. Leżała na grzbiecie, z szeroko rozłożonymi skrzydłami, oszołomiona upadkiem. Próbowała odwrócić się, wstać, ale tylko nieporadnie machała nogami. Orzeł zakrzyczał jeszcze raz i zapikował, by zadać ostateczny cios.

Gdyby Ardor miał serce, tłukłoby się teraz w piersi jak oszalałe. Demon serca nie miał, więc tylko ogień pulsował w nim dziko, strzelając złotymi iskrami. Nie tak dawno marzył o samotności. Teraz bał się jej. Nie chciał utracić towarzyszki. Pragnął tulić ją w ramionach, których przecież nie posiadał.

Prawo zabraniało podjęcia walki za drugi Płomień, ale mógł pomóc w inny sposób. Spłynął ku ziemi, pozostawiając w tyle zysa, i zatrzymał się kilka kroków od niej. W ostatniej chwili w stronę leżącej wystrzelił purpurowy błysk, który wniknął w Geneę, dając motywację i drobinę siły. Poruszyła się. Atakujący orzeł zarył w ziemi. Podkulone nogi wciąż leżącej Genei wystrzeliły i ostre szpony wbiły się z ogromną mocą w pierś przeciwnika. W nią wstąpiła nowa energia, a w kolekcji między kolumnami, w dalekim świecie demonów, pojawił się nowy, błyszczący bursztynowo, kryształ.

 

Rana była poważniejsza, niż mogło się początkowo wydawać. Genea nie mogła sama wstać, każdy gwałtowniejszy ruch wywoływał falę bólu. W tym stanie nie potrafiła się też przemienić, była jeszcze młodym demonem i musiała się jeszcze wiele nauczyć. W tej sytuacji Ardor musiał się nią zaopiekować, więc przyjął ludzką postać. Wydała mu się najodpowiedniejsza. Mocnymi dłońmi delikatnie uniósł ranną.

Trzymając swój skarb w objęciach, rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu skrawka ziemi, na którym mogliby spocząć. Niedaleko dostrzegł obrośnięty grubą warstwą mchu głaz, który zapewni oparcie plecom i osłonę od wiatru.

Usiadł na wilgotnej ziemi, nie zważając, że płócienne spodnie przemokną. Na kolanach ostrożnie usadził Geneę. Przytulił do piersi. Przez cienki materiał koszuli czuł ciepło drugiego ciała. To było zupełnie nowe doznanie, którego nie przyćmiły nawet wbijające się w skórę szpony. 

– Boli. – Usłyszał w myślach cichą skargę.

– Wiem – wyszeptał, muskając ustami miękkie pióra na głowie ptaka. – Wszystko będzie dobrze. Wkrótce ból przejdzie. Zagoi się. Przyrzekam.

– Ufam ci…

Uszczypnęła lekko nagie przedramię. Ta ostra pieszczota poraziła każdy nerw w jego ciele. Drżącymi palcami gładził kark orła i grzbiet zranionego skrzydła. Opuszki wyczuwały każdy miękki promień i sztywniejsze stosiny. Przymknął czarne oczy, wtulając smagły policzek w grzbiet ptaka. Wdychał jej zapach, starając się zapisać go w pamięci na czas pobytu w Baratrhii, gdzie pozostaną mu tylko wspomnienia.

Genea poruszyła głową, zakrzywiony dziób zahaczył o guzik i oderwał go. Koszula rozchyliła się nieco, ukazując fragment pokrytego ciemnymi włosami torsu. Na skórze poczuł chłodny dotyk dzioba, ale jednocześnie nowa fala ciepła popłynęła ku sercu,  które odpowiedziało wzmożonym biciem.

Wsłuchiwała się w nie z lubością. Koił zszargane ciężką walką nerwy. Dawał poczucie bezpieczeństwa i bliskości, za którą tak bardzo tęskniła.

 

Obudził go chłód popołudnia i ścierpnięte nogi. Nie ruszając się, otworzył oczy. Orzeł zniknął. Zamiast ptaka, wtulała się w niego brązowowłosa dziewczyna. Głowa oparta o jego ramię, zamknięte oczy. Drobne piersi, okryte bawełnianą koszulką na ramiączkach, poruszały się miarowo w rytm spokojnego oddechu.

Zatopił palce w długich włosach, wtulił w nie twarz. Wciąż czuł ten sam zapach wiatru. Zadrżał mimowolnie, gdy drobna dłoń oparła się na jego torsie. Genea poruszyła się. Uniosła ku niemu twarz, otwierając bursztynowe oczy. Wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętał z pierwszego spotkania na tej Ziemi, z której pochodziła. Uśmiechnęła się, w oczach błysnęły złote ogniki.

– Jesteś… – zaczął zachrypniętym głosem. – Jak się czujesz?

– Dobrze. – Miękki dotyk drobnych palców przesunął się pod luźną koszulą na umięśnione ramię. – Cudownie.

– Jak… – Dlaczego tak chrypiał? Odchrząknął. – …twoja ręka?

– Boli, ale już znacznie mniej – wymruczała.

Musnął palcami zakrwawione ramię. Skrzywiła się leciutko. Ardor pozwolił zadziałać intuicji. Uniósł zranioną rękę i jednocześnie nachylił się do niej. Złożył delikatny pocałunek. Usta pozostawiły lśniący złotem i czerwienią ślad. Iskry zamigotały na obrzeżach rozcięcia. W ciągu kilku sekund, na ich oczach, rana się zasklepiła.

– Nie wiedziałam, że tak potrafisz. – Szczere zdziwienie zabrzmiało w głosie Genei, gdy pomacała świeżą bliznę.

– Sam nie wiedziałem. Nigdy nie było potrzeby… W całej historii Barathrii żaden Płomień nie troszczył się tak o drugiego. Samotnicy…

– Ale my już samotni nie jesteśmy – wyszeptała mu prosto do ucha. Zamykające się usta objęły miękki płatek.

Ujął jej twarz w obie dłonie i zanurzył spojrzenie w czarnych źrenicach. Lewym kciukiem wodził po lekko rozchylonych ustach. Prawa dłoń, łagodnym ruchem, spłynęła po szyi, na ramię i dalej w dół ręki, zagarniając po drodze ramiączko koszulki.

Uczę się ciebie każdym dotknięciem…

Rozpinała po kolei guziki koszuli, zanurzając dłonie pod materiał, gładząc silny tors, zjeżdżając niżej, na gładki i umięśniony brzuch.

Wyprostowała rękę, odsuwając się nieznacznie. Na policzkach wykwitły rumieńce, gdy zaczęła zdejmować bluzkę.

Uczę się ciebie każdym spojrzeniem…

Wodził, gorejącym coraz mocniejszym czerwonym blaskiem, wzrokiem po wyłaniającej się spod ubrania sylwetce. Gładka, biała skóra. Delikatne krągłości. Czerwone sutki, niby pąki róż.  

Chłonęła spojrzeniem rzeźbę ludzkiej postaci demonicznego wojownika. Obserwowała poruszenia pulsujących wraz z szybkim oddechem piersi, napinające się mimowolnie mięśnie.

Poznaję twą duszę i twego serca bicie…

Jednocześnie wyciągnęli dłonie, kładąc je wzajemnie tuż przy mostkach. Od opuszków palców, wywołując po drodze elektryzujące dreszcze, wędrował do świadomości rytm łopoczących serc. Po chwili biły w jednym, zgodnym tempie.

Każdym ust twego ciała muśnięciem…

Genea i Ardor zamknęli się wzajemnie w uścisku. Dzięki podsycanemu pożądaniem wewnętrznemu ogniowi nie czuli chłodnych powiewów północnego wiatru. Porzucone ubrania porwał silniejszy podmuch, w zamian wplatając w zmierzwione włosy drobne, liliowe kwiaty.

Ciała zlewały się w jedno, gdy stykały się piersiami. Skóra muskała skórę. Otwarte usta łączyły się, wymieniając pocałunki, by za chwilę spocząć na ramieniu, łopatce, pępku, zacisnąć się na sutku.  Palce splatały się w uścisku.

 

Gdy nadeszło spełnienie, spośród fioletowych wrzosów wystrzelił w niebo oślepiający błysk. Z pewnym zdziwieniem oboje zauważyli, że nie mają już ziemskich powłok, a ich płomienne byty zlały się w jeden. Przemienili się zupełnie bezwiednie, nie wiedząc nawet kiedy. A mimo to wciąż czuli. Smak potu na skórze. Zapach wiatru we włosach. Ciepły dotyk wilgoci. Przyspieszony puls.

 

W kolumnowym kręgu w świecie Barathrii na nowo zabrzmiała muzyka. Raz radosna, do taktu której dwie ogniste istoty pląsały między kryształami. Te, trącane w tańcu, rozświetlały przestrzeń feerią kolorów. Innym razem brzmiała w melodii tęskna nuta, zabarwiona obietnicą rychłej wizyty w którymś z fizycznych światów, gdzie ciało mogło przylgnąć do ciała. 

 

Koniec

Komentarze

Bardzo ciekawe połączenie światów fizycznego i duchowego. Podobało mi się,

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dziękuję, Bemik – za komentarz i punkcik :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śniąca sadystycznie i z premedytacją wybrała sobie mnie jako antytarget do tego typu opowiadań. ;)

I skoro ja przeczytałam z przyjemnością i przyznaję, że napisane jest świetnie, to tekst musi być dobry. :)

Ocho, jeszcze raz – DZIĘKI :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Przeczytałam.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Uff… Przez krótką, straszną chwilę obawiałem się, że ona już do końca opowiadania będzie miała postać orła… ;-) Bardzo ładny, subtelny tekst, bohaterowie niezdolni do fizyczności pod swymi prawdziwymi postaciami, nadają zbliżeniu nowy sens. Do tego fajny szkic innego, niematerialnego świata… Podobało się!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Thargone, cieszę się, że się :) 

Mimo że bardzo podobało mi się opowiadanie Finkli i Twoja kontynuacja-wariacja, to jednak stosunki międzygatunkowe to nie moja bajka ;)  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ciekawy pomysł.  

Erotyka raczej subtelna, zachowawcza. Śniąca, nie poszłaś na całość ;) Dosadniejsze opisy mogłyby zniszczyć,  bądź zagłuszyć, właściwy wydźwięk utworu, ale jednak spodziewałem się “więcej”.

Ale love story bardzo dobre. 

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Z plusów dodatnich. Ta koncepcja fizyczności jako niezbędnego dopełnienia duchowej więzi bardzo mi się podoba. To, że zostało to zilustrowane dość prostą historią – nieźle. Zarys demonicznego świata też jest na plus. Może ja nie jestem fanką kolumnad, kryształów i tego typu koturnów ale to nie o to chodzi: pomysł jest oryginalny i ciekawy.

 

Z plusów ujemnych. Ten fragment poezji… no nie jest to styl, który lubię. Trochę zbyt afektowanie, za bardzo to brzmi jak z piosenki młodzieżowego zespołu. A jak to jeszcze tworzy rytm do sceny erotycznej, też dość górnolotnie opisanej… no przyznam, że z początku myślałam, że to parodia. Ale chyba jednak na poważnie.

 

Opowiadanie jest ogólnie dobrze napisane i generalnie – podobało mi się. Natomiast Twój dość poważny i skręcający w poetycką stronę styl moim zdaniem jest czasami przesadzony i ociera się o sztuczność.

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Pomimo łowów i walki na śmierć i życie, opowiadanie mocno wyciszone i, co tu dużo mówić, bardzo ładne, mocno działające na wyobraźnię. ;-)

 

W tym sta­nie nie po­tra­fi­ła się też prze­mie­nić, była jesz­cze mło­dym de­mo­nem i mu­sia­ła się jesz­cze wiele na­uczyć. – Powtórzenie.

 

Drżą­cy­mi pal­ca­mi gła­dził kark i grzbiet zra­nio­ne­go skrzy­dła. – Skrzydło miało kark i grzbiet? ;-)

 

Ale my już sa­mot­ni nie je­ste­my… – Literówka.

 

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nazgulu, jak na mnie to było strasznie dużo :) Na całość to ja mogę iść w innych tematach.

 

Mirabell , jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził – jak mówi przysłowie ;).  Cieszę się, że generalnie jednak wypadło pozytywnie. 

 

Regulatorzy, już zaraz poprawiam pkt 2 i 3. Co do pkt 1 – powtórzenie jest celowe, ale jak bardzo razi, to spróbuję szybko pomyśleć nad tym.

mocno działające na wyobraźnię

W pas się kłaniam za te słowa, bo jak dla mnie taki cel ma literatura – działać na wyobraźnię.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nie razi aż tak, by cokolwiek zmieniać, tym bardziej, że, jak mówisz, napisałaś tak celowo.

Odwzajemniam ukłon, bo lubię czytać z udziałem wyobraźni.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobry tekst : ) cieszę się, że trochę pozmieniałaś pierwotną wersję.

Teraz mam jedną uwagę – czy pisząc o liliowych kwiatach masz na myśli wrzosy (wrzosy są przedtem i zaraz potem)? Przyjąłem takie założenie. Może to czepialstwo, ale gdy piszesz o “liliowych kwiatach” od razu wyobrażam sobie lilie, tak samo gdybyś pisała o różanych kwiatach, wyobrażałbym sobie róże, abstrahując od kwestii koloru :P.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Owszem, wrzosy – wszak na wrzosowisku akcja się dzieje :)

Zgodnie z SJP: liliowy = 1. «jasnofioletowy» 2. «zrobiony z lilii» – chyba nikt nie pomyśli o drugim znaczeniu :)

różane kwiaty, a różowe kwiaty – pierwsze to róże, drugie jakiekolwiek, byle różowe

Twoją uwagę kładę więc na karb męskiego postrzegania kolorów ;)

 

I jeszcze raz dziękuję :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Proszę, aby nikt nie posądzał mnie o stronniczość albo “układy” – “Płomień” bardzo podobał mi się od początku i dlatego zapowiedziałem, że kliknę na Bibliotekę – co niniejszym czynię.

Wyśnij, Autorko, następne coś równie eleganckiego w swej prostocie i przesłaniu.

Dziękuję, Adamie :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Erotyka bez ciał. No, to jest nowatorskie podejście do tematu! Ciekawe, nie przeczę. Podobało się.

Babska logika rządzi!

Adamie, użyłeś słowa “układy”???

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dziękuję, Finklo, za komentarz i punkt :) I cieszę się, że się podobało.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Różany to też kolor :D

Nigdy nie miałem związanych z płcią kompleksów co do postrzegania kolorów :P

 

Dobra, wiem, to i tak było czepialstwo.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Użyłem. Przypomniała mi się jakaś dyskusyjka o TWA (ale nie TransWorld Airlines), o niestosowności klikania na Bibliotekę przez betujących… A dlaczego miałbym nie “przestawiać zwrotnicy” przed tekstem, interesująco odmiennym od “klasyki tematu”? Tylko dlatego, że podzieliłem się uwagami, co zmieniłbym i dlaczego? Więc dość złośliwie zacząłem od uwagi o stronniczości i rzeczonych “układach”.

Ładne, subtelne opowiadanie. Podobało się, choć końcówka jak dla mnie trochę zbyt patetyczna. Poza tym nie rozumiem, czemu rana została po przeobrażeniu Genei – zmiana wielkości obiektu, anatomii, fizjologii, ba, wytworzenie odzieży, a panna dalej krwawi z ramienia? Chyba, że chciała podpuścić Ardora i wziąć go na litość^^

Po chwili namysłu – klep.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Alex, zgodnie z zasadą, że tłumaczą się tylko winni, nie będę się tłumaczyć i nie odpowiem na Twoje pytanie devil. Ale kombinujesz dobrze :) 

Dziękuję za komentarz i bibliotekę :) 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Subtelne, barwne i piękne opowiadanie :)) Podobało mi się bardzo :)

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Śpioszko,

Fajne miewasz sny. Zazdroszczę.

Przeczytałem kilka dni temu na telefonie i czekałem na dłuższą chwilę spokoju przy komputerze, żeby napisać opinię. Miałem już w głowie pochwalne wersety. Wydawało mi się również, że dobrze wszystko interpretuję, a tu czytam Twoje komentarze i widzę, że orlica jest nie tylko pięknym, dumnym, choć drapieżnym ptakiem, ale i przebiegłym stworzeniem;) to a propos Twojej odpowiedzi na komentarz Alex. Jeszcze mi powiedz, że tam żadnej walki z drugim orłem nie było, albo że cały jej przebieg był ukartowany :p  a diablica sobie to wszystko uknuła, żeby dotrzeć do serca swego lubego – zazdrość, litość? Moja opinia na temat złożoności kobiecej natury ciągle jest uzupełniana o nowe, zaskakujące spostrzeżenia :D

A tak na poważnie. Trochę wbrew Nazgulowi powiem, że ja dokładnie tego się spodziewałem po Twoim tekście na 50 twarzy. Erotyka w wydaniu bardzo subtelnym, świat bardzo ciekawy, a wiele rzeczy nieoczywistych. Pomysł na wykorzystanie poezji również bardzo mi się podobał. Wplecenie wersów w tekst było bardzo fajnym pomysłem.

Podsumowując, podobało mi się i chciałbym więcej. Pomyśl o napisaniu jeszcze czegoś, co pokazałoby więcej szczegółów wykreowanego świata. Wydaje mi się, że jest w nim spory potencjał. Osobiście ciekawi mnie rola demonów i jak trafiły do tego świata; może warto rozwinąć historię ich poznania? Albo jeszcze lepiej pokazać ich, gdy jeszcze siebie nie znali. Ale to takie moje zachcianki;)

Pozdrawiam serdecznie.

empatia

Po kolei:

 

Fosken – miło mi i dziękuję :) 

 

Morgiano – cóż mogę rzec? Mam tylko nadzieję, że jurorski obowiązek nie był przykry ;) 

 

Empatio – pozwól, że do pierwszej części Twojej wypowiedzi się nie odniosę :) Za to na ostatnią odpowiem tak: to opowiadanie powstało jako coś w rodzaju kontynuacji. Historia poznania się bohaterów już istnieje. Nawet myślałam o wrzuceniu jej tu przed opowiadaniem konkursowym, ale nie miałam czasu się nim zająć. Opowiadanie ma kilka lat i masę błędów, które chcę najpierw usunąć. A na razie brak mi wolnej chwili na korektę. 

I cieszę się, że Ci się podobało. 

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

O! Życzę pojawienia się wolnych chwil.

Śpioszko, znam ten ból. Trzymam kciuki. Jak widzisz pierwszych czytelników już masz:)

empatia

Kłaniam się nisko :) 

Jak na razie łapię się na tym, że łatwiej mi napisać coś nowego, niż poprawić starego. Przy takim jednak dopingu postaram się wygospodarować jakąś chwilę. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Przeczytałam.

Rooms :-) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Zoofilia była by całkiem ciekawym materiałem na opowiadanie. :) 

Co do tekstu, napisane było naprawdę pięknie, ale sama fabuła to nie moje bajka, za słodko dla mnie. :D

"Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę."

Zoofilia – to nie ja, ale jak kto chętny… jego wola :)

Dziękuję, Aedanie, za wizytę i opinię.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śpioszko, przygarnij Kropka.

 

.

 

Tylko pamiętaj, żeby go regularnie karmić i mocno przytulać. Lubi słodycze, pije tylko wodę mineralną niegazowaną, uwielbia spać w nogach łóżka, śpiewa bzdurne piosenki pod prysznicem i czasem zapomni spłukać po sobie wodę.

 

(Korzystając z okazji, przypominam, że ruszył mini-konkurs na erotyczne opowiadanie dla Jury – nie zapomnij wziąć udziału w zabawie, pozgadywać i zagłosować na najfajniejszy, Twoim zdaniem, tekst.)

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Obiecuję, Cieniu, że będę się Kropkiem dobrze opiekować :)

 

O konkursie pamiętam, gorzej z u mnie wolnym czasem :(

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Miałaś piękny sen, Śpioszko.

Co prawda całość to tak naprawdę niewiele więcej ponad zwykły romans, ale niech mnie zobaczą przy urnie na drugiej turze wyborów, jeśli ten romans nie jest po prostu piękny. Nawet ja, zgorzkniały cynik wyrastający na resztkach niegdysiejszego, sponiewieranego życiem, acz wciąż jeszcze dogorywającego, romantyka, za sprawą „Płomienia” znów poczułem tę przeklętą tęsknotę za owym czymś, co wciąż mi w życiu umyka, pozostawiając po sobie jedynie bzdurną pustkę. A to, choć samo w sobie jest złe jak seks analny, kiedy człowiek znajdzie się po niewłaściwej stronie wacka (teoretyzuję, ma się rozumieć), Ty spokojnie możesz potraktować jako komplement, i to z tego zakamarka górnej półki, gdzie Cień sięga rzadko.

Technicznie bez zarzutu albo prawie bez zarzutu, ale znając już Twoje możliwości i widząc skład ekipy pomocniczej, właśnie wtórnie odkrywam koło.

Erotyki tak troszku za mało, by w ogóle nazwać to opowiadanie erotykiem, więc, w kontekście konkursu, opowiadanie… Nie, nie leży i kwicy, bo ewidentnie spełnia wszystkie normy. Tyle że to chyba jednak trochę za mało na podium.

Ale za to sama historia jest na tyle oryginalna, ciekawa i pięknie napisana, że w pełni mi ten drobny zawód rekompensuje. No i, genialnie, motyw, że bohaterowie – bezcielesne demony – muszą czekać, aż znajdą się w innym niż własny świecie, by móc naprawdę być razem i się kochać, jest i piękny i szalenie wzruszający i smutny i… doskonale wyczerpuje założenia kategorii, w której tekst został wyróżniony.

Gratuluję!

 

Bardzo lubię bardzo lubić Twoje piórko – jest to nieodmiennie satysfakcjonujące zajęcie.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Erotyki jest niewiele, choć z drugiej strony, jak istoty niecielesne mogą ją przeżywać. Niby są blisko, a jednak daleko. Widać, jak na dłoni, co jest powodem ich oddalenia. Podobała mi się podniebna walka z orłem. Piękny opis. Historia mogłaby być nawet dłuższa i przeczytałabym ją z przyjemnością. Gratuluję zajęcia wyróżnienia w konkursie. :))

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Ujęłaś mnie pomysłem, choć przewidywalnym, ale ładnie rozwiniętym. Erotyki dla mnie w sam raz. Drobne nieścisłości wspomniane przez komentujących nie wpłynęły negatywnie odbiór tekstu, używasz pięknego języka.

No i co tu napisać, skoro Cień się rozpisał? :)

Ładne. Erotyki wystarczająco dużo, obrazy bardzo plastyczne, jak na efekt snów ;) Ciekawe i eleganckie.

Ej, Śniąca, co Ty robisz, że takie rzeczy Ci się śnią? :D

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Kochane jury – bardzo dziękuję za opinie i komentarze, a także za wyróżnienie. 

 

Teraz nie pozostaje mi już nic innego, tylko przysiąść i szybko skończyć korektę prequela :) 

 

Emelkali – nic specjalnego nie robię. Trochę sobie marzę o różnych dziwnych rzeczach, pozwalam myślom dryfować, a resztę robi podświadomość, udziwniając wszystko czasem jeszcze bardziej :) A potem się muszę namęczyć, żeby to przetłumaczyć z onirycznego na polski, by dało się jakoś zrozumieć :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dobrze napisany tekst, spodobał mi się mimo konkursu… choć, moim zdaniem, mając taki warsztat szkoda marnować siły na pieprzenie o pieprzeniu i tęsknocie za pieprzeniem. ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Dzięki, Seth :) 

szkoda marnować siły na pieprzenie o pieprzeniu i tęsknocie za pieprzeniem

Cóż, konkurs goni tu konkurs, każdy kusi, by się zabawić i spróbować sił w danej tematyce :) A i taki przerywnik w poważniejszych projektach też się przydaje. 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ładnie napisany tekścik, ale odrobinę nudnawy ; P

Zapewne ciekawsze od kopulacji byłoby skupienie się nad problemem odnalezienia się – tak fizycznego, jak w zakresie aparatu myślowego – tych stworów w nowym ciele, przykładowo zaskoczyło mnie stwierdzenie: “Pragnął tulić ją w ramionach, których przecież nie posiadał”

I po co to było?

Dzięki Syf.ie za wizytę i komentarz. 

Pewnie wiesz, ale przypomnę, że konkurs dotyczył erotyku, więc “kopulacja” była niezbędnym elementem :)

Tekst powstał stricte na konkurs i mimo że opowiada o dalszych losach dwóch demonów z mojego starego opowiadania, to starałam się napisać to tak, aby stanowił też odrębną całość. A takie drobnostki, jak przytoczyłeś, będą wyjaśnione w obiecanym prequelu, który zresztą wisi już na becie i czeka na ostatnie poprawki.  

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ja wiem, że na konkurs ; )

Tyle że teraz już patrzę z perspektywy piórkowej, więc i kryteria się nieco musiały zmienić ; P

I po co to było?

Aaaa! To faktycznie zmienia postać rzeczy :)  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Powtórzę, com w komentarzu napisał: tekst elegancki w przesłaniu i prostocie.

Wymogi konkursowe wyraźnie ograniczyły Autorkę. Limit znaków, konieczna scena erotyczna – wybrnęła z tego chyba najlepiej, jak można, zamiast wymyślania „cudów na patyku” o współżyciu niematerialnych Płomieni obdarzyła rzeczone umiejętnością przechodzenia do postaci rzeczywistych. Stąd taka a nie inna scena konkursowa, nieco dziwna na pierwszy rzut oka, ale dopasowana do koncepcji Płomieni. A przesłanie? Mam nadzieję, że dla wszystkich oczywiste, a przeze mnie odczytane zgodnie z intencjami Autorki.

Przyznaję, że trochę wahałem się, o TWA pomyślałem, bom przecież betował – ale pokładam wiarę w rozsądek i nominuję.

Przeczytałam po zapoznaniu się z prequelem. 

Bardzo ładny, trochę oniryczny, poetycki tekst. Tylko znowu, potrzebuję czegoś mocniejszego, bo “Płomień” jakiś za delikatny na mój gust ;) Ale zdanie mam niezmienione – piękny styl, który z przyjemnością się czyta. Bardzo też podobał mi się motyw, kiedy Ardor patrzył na walczące orły. Perełka.

Oj, Śniąca… Ty to potrafisz rozgrzać w zimowy dzień! ;D

Wyszło naprawdę uczuciowo i wiarygodnie, przestaję się dziwić, dlaczego zniesmaczyły Cię moje słowa, że Jest zabawa… to romans.

Szykuje nam się nowa, fantastyczna Danielle Steel, o! :D

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Count, a kto to ta Steel? Żartuję, coś tam o niej słyszałam, ale nie piszę się na romanse-romanse, więc nie wiem, nie wiem…

Nie przyzwyczajaj się, bo jak Ci nawali ogrzewanie, to nie wiem, czy mi się uda tak zawołanie znów Cię rozgrzać ;)

Dzięki.  

 

Deirdriu, wybacz, że przegapiłam Twój komentarz. Na usprawiedliwienie mogę mieć tylko tyle, że prawie cały sierpień mnie nie było i po powrocie nie zdołałam nadrobić wszystkiego. Cieszę się, że dostrzegasz urok sceny z orłami :) A jak już Nazgulowi pisałam wcześniej – u mnie nie ma szans na nic mocniejszego w tym temacie.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nie trwóż się – mam jeszcze zaplecze Twoich tekstów na kryzysowe momenty ;)

W sumie sporo udostępniłaś na portalu od czasów, gdy ostatni raz, wkrótce po rejestracji, czytywałem tu teksty… Czaiłaś się wtedy z tymi truskawkami ;) Aż mnie dziwiło, że całkiem dobre opowiadanie ktoś publikuje ze wstydem, jako anonim… No, ale powód był inny!

 

A porównaniem chciałem się z Tobą podroczyć, ale widzę, że nie zadziałało ;P

Tej Steel nie czytywałem, tylko czasami widzę zwały jej książek na stoiskach z przecenami i koncypuję wtedy – czy nie jest to szczęście w nieszczęściu dla autorki? Niby ją wydali, ale nikt tych wypocin nie chce kupić, nawet za 5 zł XD

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Nie lubię publikowania jako anonim, a żeby dowcip się udał, nie mogłam publikować jawnie, więc ten jeden wyjątek zrobiłam :) 

Czytaj sobie do woli :) 

A tekst w jesiennym szortalu na wynos o straganie widziałeś?

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Uch, niestety nie! :(

W Internecie Count czytuje właściwie tylko teksty z tego portalu…

 

Czasem robię wyjątki, ale to wtedy, gdy ktoś, na przykład sercu droga sojuszniczka, mnie nakieruje ;)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

To chyba łatwiej będzie nakierować TU, niż do pdf-a. To szort z przymrużeniem oka, więc nie nastawiaj się na długą lekturę :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

O, dzięki!

Takie krótkie, to przeczytałem od razu, jednak wyrazów zachwytu tym razem Ci poskąpię… :P

Przesłanie fajne, tylko  że poza nim w szorcie są tylko strzępki rozmów, które równie dobrze można w znacznej większości wyciąć bez straty dla treści ;/

Cóż, nie urzekło mnie, choć na pociechę dodam, miła Śniąca, że ja nie lubię miniaturek.

Plus za skojarzenia z Planescape: Torment, po części również Gnijącą Panną Młodą – rozpadające się, gadające szczątki zawsze działały na mnie rozczulająco :D

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Gnijącą Pannę Młodą znam, tego drugiego nie. Inspiracją był pewien obrazek i wiersz Brzechwy, taka sobie scenka z nieco innego targu.  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

To drugie, to klasyka gier RPG. Grasz zwłokami, które budzę się w kostnicy. Generalnie, pod względem fabuły i wykreowanego świata jest lepsza od wielu książek. Szkoda tylko, że tak strasznie się zestarzała ;(

Rozchmurz się Śniąca, z pewnością inne opowieści bardziej mi się spodobają! Już sobie wypatrzyłem prequel losów demonów-kochanków ;)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Jeśli chodzi o gry, to ja tylko planszówki, chociaż ostatnio już bardzo mało (ciągły brak czasu).

Nic się nie stało – nie wszystkie teksty muszą się podobać jednakowo ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ładne plastycznie, subtelne, delikatne, eleganckie. Miś poleca. 

Dziękuję, Misiu :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nowa Fantastyka