- Opowiadanie: bemik - Bez imienia

Bez imienia

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Bez imienia

 

Bogumiła gapiła się na przeszklone ściany sporego kiosku. Codziennie po południu od niemal roku odprawiała ten sam rytuał – śledziła kolorowe okładki gazet i czasopism, odwracając się plecami od prawdziwego życia, które z hałasem toczyło się obok. Nagłówki rysowały kontury wydarzeń, pokazywały, jaka powinna być, jak powinien wyglądać szczęśliwy świat. Ale wszystko, odległe o lata świetlne, sprawiało, że w rzeczywistości było jeszcze gorzej. Te piękne, uśmiechnięte twarze, nienagannie białe zęby, czułość na kredowym albo prawie toaletowym papierze mówiły jej, że jest gorsza, brzydsza, niepotrzebna…

Jego twarz była inna – mroczna, niepokojąca, wręcz wroga. Ale też fascynująca. Miłka zerknęła na nagłówek pisma – Nowa Fantastyka. Widziała to już kiedyś, czy pojawiło się pierwszy raz?

W czarnych oczach rozjarzyły się ogniste błyski, wąskie usta ułożyły się w delikatny uśmiech, odsłaniający ostre zęby. Miała wrażenie, że przywołuje ją i namawia. Tylko do czego? Szyba tłumiła jego głos.

Tramwaj odjechał, a ona nie ruszyła się z miejsca. Chłonęła wzrokiem piękno demonicznego oblicza…

– Lalunia, masz ochotę na lodzika? – Głos ze świata zarechotał ubawiony dwuznacznością propozycji.

Nie zareagowała, za to zobaczyła wyraz straszliwego gniewu na twarzy z okładki. Wiedziała, że gdyby tu był razem z nią, ten neptek zza pleców nie odważyłby się do niej zbliżyć.

Nie popatrzyła na dresiarza. Z pochyloną głową umknęła natarczywemu spojrzeniu i zniknęła we wnętrzu sklepiku.

– Poproszę Nową Fantastykę – powiedziała, wyciągając portfel.

– Ale to stary numer. Nowego jeszcze nie dowieźli…

– Nic nie szkodzi, ja też mam zaległości.

Dostała czasopismo do ręki i zaraz przycisnęła je do piersi. Przyjemny żar ogarnął ciało. Poczuła się silna, cudowna i… pożądana. Słowa, które rozbrzmiały w umyśle, sprawiły, że na policzki wypłynął rumieniec, a podbrzusze zalała fala gorąca.

Jak w zwolnionym tempie widziała nadjeżdżający tramwaj, chłopaka w dresie stojącego tuż nad torami i szponiastą rękę, która wykonała prawie niedostrzegalny gest.

Bogumiła odsunęła się od powstałego nagle hałasu i zamieszania. Westchnęła ciężko i ruszyła pieszo do domu – do wieczora na pewno nie wznowią ruchu.

Otuliła pismo ramionami i uśmiechnęła się. Wiedziała, że zdobyła potężnego przyjaciela.

 

* * *

 

To nie strach popędzał jej nogi, a pośpiech. Specjalnie wybrała mieszkanie w tej okolicy. Stare kamienice, odrapane, noszące niekiedy ślady po kulach, miały dla niej wyjątkowy urok. Wabiły tajemniczym duchem, nęciły obietnicą niewiadomego, zapowiedzią niezwykłości. Lubiła dotykać wilgotnych ścian, palcami wodzić po kruszejących cegłach, zaciągać się zapachem piwnic. Zawsze znalazła odrobinę czasu, żeby zatrzymać się w mrocznej bramie – szczególnie latem, kiedy źrenice gwałtownie pozbawione światła, ślepły na chwilę, a wtedy dotyk, węch, a nawet smak zyskiwały na znaczeniu. Często zastanawiała się, jak to jest, że w blokach nie czuć bigosu, octu, czy smażonej ryby. Tu zawsze wiedziała, co kto gotuje na obiad. Kamienica była jak stara kucharka, dla której szczypta soli nie stanowiła tajemnicy, kopa świeżych jaj gwarantowała jakość, a drwa dębowe dawały solidne podstawy pieczystemu.

Bogumiła znowu przyspieszyła. Obcas obsunął się na wyślizganych kocich łbach, wydając odgłos, jakby zachichotał gimnazjalista przechodzący mutację. Dziewczyna skrzywiła się nieznacznie, ale mimo bólu w kostce nie zwolniła.

Mrok przysiadł już w kątach klatki schodowej, spuścił nogi nawet na schody, ale głowę trzymał pod parapetem, by nie dosięgło go gasnące słońca.

Szlag, pomyślała, żeby ten cholerny tramwaj tak się nie wlókł…

Dziewczyna rozejrzała się, jednak wiedziała, że zobaczy go dopiero, gdy on sam zechce. Choć oczekiwała tego, lekki dotyk sprawił, że zadrżała. Odwróciła się gwałtownie, ale jak zwykle niczego nie dostrzegła. Może tylko na półpiętrze zawirował srebrny pył. Przez chwilę obserwowała go w słabym świetle przenikającym przez zabrudzone okno. Oderwała wzrok dopiero, gdy osiadł na zimnej posadzce. Ale zaraz powróciła spojrzeniem, bo drobinki ponownie ruszyły do tańca. Miała wrażenie, że to miejsce zasysa kurz z całego piętra, ze schodów i ścian, z jej butów i płaszcza, z mlecznych żarówek.

– Witaj, zaprosisz mnie do siebie?

Stał przed nią. Wiedziała, że jednym stuknięciem palca mógłby wyważyć drzwi do jej mieszkania, ale zawsze czekał aż go wpuści. Wchodził za nią, zamykał drzwi, szarmancko odbierał płaszcz i zakupy. Przelotny dotyk dłoni, muśnięcie oddechem karku sprawiały, że miała ochotę rzucić się na niego. Sama siebie strofowała. Napominała, by się opamiętać.

W mgnieniu oka rozpalał pod kuchnią, w kilka minut robiło się ciepło i przytulnie, a na stole zjawiały się kubki z aromatyczną herbatą. I znowu oczekiwanie, które on umyślnie przedłużał. Prowadzili niezobowiązującą pogawędkę do momentu, kiedy sięgał ręką po napój. Wtedy umykały wszelkie słowa. Dłonią rozpędzał obłoczek pary, czasem dmuchał, by skierować go w stronę dziewczyny, a ona chłonęła go rozszerzonymi nozdrzami, rozchylonymi wargami, rozpaloną skórą.

Nie bała się. Całą wieczność czekała na tę chwilę. Odpływała. Niknęły problemy, stresy, samotność – wszystko odchodziło w niebyt. Zostawała tylko ona i on, który odczytywał myśli i pragnienia zanim jeszcze pojawiły się w jej umyśle, w sercu.

 

* * *

– Miłka, do ciężkiej cholery, ile można czekać? – Głos szefa dobiegający z sąsiedniego pokoju wyrwał ją z odrętwienia. Łatwo utonąć we wspomnieniach, tym bardziej że były tak świeże.

– Już, już, to nie moja wina, że mam przedpotopową drukarkę! Miele wszystko trzy razy dłużej niż powinna.

– Pewnie, tobie nigdy nie dogodzi, zawsze ktoś lub coś jest winne. – Szept Kacpra docierał tylko do jej uszu. – Drukarka za wolna, matka chora, pies w szpitalu, chuj się złamał…

– O co ci chodzi? – Spojrzała na niego z urazą.

– O co? O co? – Głos chłopaka nabrał zjadliwości. – A o to, że przez ciebie nie dostaniemy premii kwartalnej.

– Przeze mnie? – Dziewczyna wyglądała na całkowicie zaskoczoną. – Jak to przeze mnie?

– Boś, kurwa, wczoraj nie mogła zostać. Co to było znowu? Mamusia? Babcia? Ja pierdolę, dziewczyno, dwie-trzy godziny załatwiłyby sprawę.

– Ja naprawdę nie mogłam – wyszeptała i zaczerwieniła się na wspomnienie wieczoru.

– Ty nie mogłaś, a facet się wkurwił i powiedział, że ma w dupie taką firmę, co traktuje go jak zwykłego kolesia z ulicy. Zadzwonił do szefa… Rozumiesz, kurwa, co to znaczy?

– Straciliśmy klienta? – spytała potulnie.

– Nie, szef go udobruchał, ale my straciliśmy premię. Stary powiedział, że te paręnaście tysięcy, które miał przeznaczyć dla pracowników, poszło na dodatkowe rabaty dla gościa. Mój urlop z Martą na Sycylii psu w dupę włożył. Dzięki tobie, kochana!

– Nie mogliście za mnie zro…

– Nie, bo nie starczyło nam czasu!

– Przepraszam – powiedziała, spuszczając głowę.

– W dupę sobie wsadź te przeprosiny.

 

* * *

Tym razem przyszedł bez zaproszenia. Po raz pierwszy. Widocznie wiedział, że jest jej potrzebny. Uklęknął przed nią i ujął drżące dłonie. Wtedy zobaczył, że płacze. Rozpaczliwie i gorzko. Zażądał wyjaśnień i otrzymał je wśród szlochów i łkań. Zrozumiał, mimo że słowa były bełkotliwe, a zdania chaotyczne. Zrozumiał i zapragnął ją pocieszyć i wynagrodzić. Za ból kąśliwych słów całował usta, za wzgardę pieścił jak nigdy dotąd, za sponiewieranie zabrał ją na szczyt uniesień.

Była mu wdzięczna, a on obiecał coś jeszcze.

 

* * *

Sunęła dłonią po chropowatych cegłach. Przez ten dotyk była jakby bliżej niego. Krok po kroku pokonywała betonowe schody. Zamknęła oczy, pozwoliła prowadzić się ręce. Tak spotkała go pierwszy raz. Dotknął i wybrał ją. Tylko ją. Wiedziała, że jest dla niego wyjątkowa, tak samo, jak on dla niej. Żył w tych murach od dawna, ale nigdy nie spotkał kogoś takiego jak ona. Tak jej powiedział, a ona mu wierzyła. Powiedział jeszcze, że ktoś ukarał ją tym imieniem. Bogumiła. I co z tego? Może i była miła Bogu, ale nic jej w zamian nie oferował, niczego nie dał, a i ona nic od niego nie żądała.

On nadał jej inne imię, ale na razie nie chciał go zdradzić. Powiedział, że sama kiedyś je odgadnie. Swojego imienia też nie wyjawił.

Był dla niej dobry. Opiekował się nią. Pocieszał, gdy tego potrzebowała, i bronił.

A Kacper już na nią nie wrzeszczał. Tak się pieklił o tę premię, a teraz na co mu ona? No, może Marta przeznaczyłaby ją na urnę.

Bogumiła stłumiła uśmiech i opuściła głowę, żeby nikt nie zobaczył wyrazu zadowolenia na jej twarzy. Nikt już więcej nie będzie się czepiał o te pieniądze. Filozofują o marności i kruchości życia; carpe diem; a jeszcze wczoraj opowiadał o Sycylii…

Podobno zaplątał się w smycz i zleciał ze schodów tak nieszczęśliwie, że złamał kark. Miłka pamiętała tego kundla, obszczekał ją i chciał ugryźć.

 

* * *

Nie powiedział, że to on. Ale uśmiechał się. I pytał, czy jest szczęśliwa. O tak, była. Czuła ulgę, że w pracy nie zobaczy już więcej niezadowolonego Kacpra, nie usłyszy zgryźliwych uwag, nie napotka krzywego spojrzenia.

A on ją rozpieszczał. Odsunął jej włosy z karku, a potem ogrzał oddechem, nawilżył językiem i łaskotał ustami, aż zachichotała. Wargami wessał się w szyję, a później zsunął się na łopatkę. Puścił włosy, by spłynęły falą po plecach. Zanurzył w nich twarz, zachłysnął się słodkim zapachem, przycisnął jej ciało do swojego. Otulił ramionami dziewczęce kształty, chwycił jej ręce i uniósł nad głowę. Pozwolił, by wczepiła się palcami w jego czuprynę, a sam opuścił dłonie na drobne piersi. Pojękiwała cicho, gdy zamknął je w uścisku, a opuszkami drażnił sztywniejące sutki. Przedłużał tę chwilę, choć wiedział, że ona pragnie już czegoś innego. Ale wiedział też, że nie odważy się poprosić.

– Chcesz tego? – spytał, szepcząc jej wprost do ucha.

– Chcę.

– To chwyć mnie za dłoń i poprowadź – nakazał.

Czuł, że na samą myśl o tym, co za chwilę się stanie, ugięły się pod nią nogi. Ale nie była już zdolna oprzeć się poleceniom. Złapała rękę, rozchyliła uda i poprowadziła dłoń w wilgotną ciemność.

O coś ją pytał, o coś prosił, czegoś chciał… Obiecała mu wszystko, a potem mrok rozbłysnął feerią eksplozji.

 

* * *

– Nienawidzę ich wszystkich – łkała wtulona w jego pierś. – Zabierz mnie stąd, zabierz do siebie – prosiła.

– Jeszcze nie teraz, jeszcze za wcześnie. Poczekaj trochę.

– Jak długo?

– Niedługo. Ale opowiedz mi, kto cię skrzywdził!

 

* * *

– To niesamowite… – Szept Mariolki rozpłynął się w szumie drukarki, ale po chwili powrócił, by zaniepokoić wszystkich w pokoju. – Podobno wybuch tej butli z gazem rozwalił całe piętro. Dobrze, że pora była taka, że wszyscy w pracy albo w szkole. Oprócz niej nikt nie zginął.

– Cholera, a tak się uparła na ten dzień wolny – dorzucił Maciek.

– Co właściwie planowała? – zapytała Anka.

– Chyba nic specjalnego, trochę posprzątać – wyjaśniła Mariola.

 

* * *

Ucisk był nawet przyjemny – taki na granicy rozkoszy i bólu. Owinął jej włosy wokół dłoni i pociągnął mocno, aż wygięła ciało w łuk. Naprężone żyły na szyi pulsowały przyspieszonym rytmem przepływu krwi. Ugryzł ją, a potem zaraz złagodził cierpienie słodkim pocałunkiem. Ale nie pozwolił, by się odprężyła. Ciało przywarło do chropowatych desek kuchennego stołu. Dłonią wędrował po kręgosłupie, przygniatając, aż brakło jej oddechu. Jęknęła cicho, gdy kości bioder zbyt mocno wcisnęły się w blat. Nie zareagował pocieszeniem – za to rozsunął jej nogi szybkim ruchem kolana i wcisnął palce w ciepłą ciemność – głęboko, jak tylko się dało. Poruszył parę razy gwałtownie, a kiedy uznał, że jest odpowiednio wilgotna, wszedł w nią mocno i prawie boleśnie. Jęczała i wiła się pod nim, trochę przestraszona, ale bardziej podniecona nowym doznaniem.

* * *

– Nie uważacie, że to przez nią? – Mariolka pytała kolegów, rozglądając się niespokojnie. – Kto jej stanął na drodze, ten wkrótce ginął!

– Odbiło ci? – Maciek popukał się znacząco w głowę. – Spójrz na nią – to taka melepeta, że sama ze sobą do ładu dojść nie potrafi, a ty ją posądzasz o przemyślność jakby należała do rodu Borgiów.

– No bo ludzie mówili, że szef dlatego tak gwałtownie skręcił, bo mu jakaś baba przed maskę wybiegła. – Dziewczyna nie dawała za wygraną.

– Jakby przed maskę mu ktoś wybiegł, to zostałaby z niego marmolada. Stary zapierdzielał sto pięćdziesiąt. Pewnie stracił panowanie, w końcu było po deszczu.

Bogumiła odsunęła się od drzwi i powędrowała do kuchenki, zrobić sobie herbatę.

 

* * *

– Nie boisz się? – spytał cicho, a ona zaprzeczyła energicznym potrząśnięciem głowy.

Była dumna. Dziś po raz pierwszy zabrał ją ze sobą poza mury kamienicy. Chwycił za dłoń i po chwili, tak zwyczajnie, znalazła się w powietrzu. Patrzyli na pogrążone we śnie miasto. W ich dzielnicy paliło się niewiele świateł. Za to centrum skrzyło się od blasku reklam. Krążyli tak długo aż poczuła zmęczenie. Wtedy zabrał ją na dach najwyższego wieżowca. Ułożyła głowę wygodnie w zagłębieniu jego ramienia i wspólnie podziwiali księżyc – większy i bliższy niż zazwyczaj.

A on szeptał jej wprost do ucha dziwne opowieści, tulił i całował. Obiecywał. A ona mu wierzyła. Uwierzyła, że już zawsze będą razem.

I z radością zgodziła się.

 

* * *

– Aj tam, pani, ona jakaś głupia była. – Gruba kobieta schwyciła sąsiadkę za rękaw i zmusiła do pochylenia się. – U niej nad łóżkiem wisiała taka maszkara. Mówię pani, na sam widok zawału można dostać! Zdaje się, że wycięła toto z jakiegoś popapranego pisma. I ściany macała, i gadała do siebie. I śmiała się, jakby sam zły ją po podeszwach gilgotał – dodała konspiracyjnym szeptem. – Wiem, bo mi ten siwy spod siódemki nieraz gadał, żeby policję wezwać, bo się nad nim jakieś orgie odprawia. Ale ja mu powiedziałam, że pierdoły opowiada, bo jakie orgie, skoro ona tam sama.

– Policja mówi, że samobójstwo popełniła – stwierdziła trzecia kobieta.

– A pewno. Nikt by jej po ty drabinie na dach nie zatargał. Sama wliźć musiała, znaczy się, chciała ze sobą skończyć. – Gospodyni kamienicy potwierdziła urzędowe słowa. – I w domu list zostawiła, tyle że jakoś tak dziwnie podpisany. Dlatego mnie odpytywali, jak jej było. – Dozorczyni z dumy aż urosła.

– A jak się nazywała? – spytał mężczyzna, stojący dotychczas z boku.

– Bogumiła Niewczas.

– To wiem, pytam, jak się podpisała.

– A wiesz pan, cholera, policjanci mówili, ale jakieś takie dziwne było, nie nasze… Nie, nie przypomnę sobie. Ale może to i lepiej… bo jak ten jeden przeczytał, to tak mi się jakoś dziwnie zrobiło, jakby mnie diabeł po plecach pazurami chlasnął.

 

Koniec

Komentarze

Jestem starszym użytkownikiem portalu i zostawię sobie lekturę na weekend. Najpierw muszę zajrzeć, co nowego u pana Fryderyka. Całus.

Basiu, popraw “Błysnęły błyski”.

Diabelnie dobre!

Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą. Lub psychologiem.

Ale dlaczego dla starszych użytkowników?

Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą. Lub psychologiem.

Pocieszał, gdy tego potrzebowała ,+ i bronił.

<> Trafnie czy nie, nazwę to bemikowym dreszczowcem. Dlaczego dreszczowcem, chyba nie ma potrzeby wyjaśniać. A bemikowym, bo mimo postaci, tematu i zakończenia odnajduję w tekście charakterystyczne dla naszej Koleżanki nuty ciepła w traktowaniu bohaterki.

<> Tak mi się to opowiadanie trochę kojarzy z “kiciunią” rooms

Istotnie,

Błysnęły ogniste błyski…

to trochę nie bardzo.

No i “Nowej Fantastyki” tam właściwie nie ma, a w każdym razie, jest zupełnie nieistotna.

Ale nic to, bo opowiadanie jest klimatyczne, nieco mroczne, choć pełne słodkiej, lepkiej erotyki…

Bodoba mi się, nawet bardzo. Poza tym, jestem z Wrocławia, wiem dobrze, czym jest przedwojenna kamienica z dziurami po kulach na fasadzie, wraz jej atmosferą, zapachami, zakurzonym i lekko zatęchłym powiewem historii… Tak, na tych zapuszczonych klatkach schodowych, wśród chłodnych murów, na pewno żyje coś tajemniczego i mrocznego…

 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dziękuję wszystkim za wizytę. 

Thargone – jak to nie ma NF – jest i to dużo, bo cały demon jest właśnie stamtąd – tam się narodził. A pisząc o kamienicach miałam na myśli warszawskie, ale mogą być i wrocławskie i z każdego innego miasta.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jak zwykle, bemik, piękne, klimatyczne, a i dodatkowo – seksowne jak diabli.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Klimat jest całkiem-całkiem, zręcznie operujesz wrażeniami i emocjami. Poza tym jako rodowita łodzianka wiem o kamienicach wszystko i lubię o nich czytać ; )

Tylko rzeczywiście to NF takie trochę na siłę wsadzone…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Opowiadanie samo w sobie bardzo ciekawe, klimatyczne i wciągające. Umiesz budować nastrój bemik:) ale jak dla mnie wątek nowofantastyczny jest tu bardzo naciągany niestety:/

Każdy koniec daje szansę na nowy początek...

Znów bardzo dobrze, Bemiku. Im więcej w Twoich opowiadach znajduję siły nieczystej, tym więcej czystej przyjemności dostarcza mi lektura. Tak było i tym razem. ;-)

Jak dla mnie, NF jest pod dostatkiem – wszak od niej się zaczęło, a przez nią wszystko potem się działo.  

 

Nie za­re­ago­wa­ła, za to zo­ba­czy­ła wraz strasz­li­we­go gnie­wu na twa­rzy z okład­ki. – Literówka.

 

…wi­dzia­ła nad­jeż­dża­ją­cy tram­waj, chło­pa­ka w dre­sach sto­ją­ce­go tuż nad to­ra­mi… – Wiem, że tak mówi się potocznie, ale muszę zapytać: ile dresów miał na sobie chłopak?

 

Lu­bi­ła do­ty­kać wil­got­nych ścian, pal­ca­mi wo­dzić po kru­sze­ją­cej cegle, za­cią­gać się za­pa­chem piw­nic. – Po jednej cegle?

 

Był dumna. – Literówka.

 

Uło­żył głowę wy­god­nie w za­głę­bie­niu jego ra­mie­nia i wspól­nie po­dzi­wia­li księ­życ… – Pewnie miało być: Uło­żył głowę wy­god­nie w za­głę­bie­niu jej ra­mie­nia i wspól­nie po­dzi­wia­li księ­życ… Lub: Uło­żył jej głowę wy­god­nie w za­głę­bie­niu swojego ra­mie­nia i wspól­nie po­dzi­wia­li księ­życ

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. Jak dla mnie – zbyt babskie, romansidłowe i erotyczne. Ale ja (jak już ustaliliśmy z Psycho) nie jestem człowiekiem, więc możesz się tym nie przejmować.

Pomysł na horrorek ciekawy. Uch, strach pracować z taką Bogumiłą…

Babska logika rządzi!

Bardzo dziękuję wszystkim za wizytę, a Regulatorzy w szczególności.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Sfunie, dziękuję za nominację – dopiero teraz zobaczyłam.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przyjemność, cała i czysta, po mojej stronie. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No i teraz na trochę dłużej dam Wam spokój – to był ostatni tekst, który zdołałam przygotować. No, chyba żeby pan Fryderyk Frączek miał coś ciekawego i krótkiego do powiedzenia.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jak dla mnie NF pod dostatkiem, ladne pomieszanie horroru i erotyki.

Nie udało mi się tylko odgadnąć imienia :( Ale ktoś mi zapewne pomoże, prawda?

 

Basiu – pędzę nominować do piórka, a Tobie życzę dużo zdrówka. Jesteśmy z Tobą i trzymamy kciuki. Wracaj do nas szybko.

https://www.martakrajewska.eu

Dzięki Marto, tym razem nie o moje zdrowie (na szczęście) chodzi. Muszę zaopiekować się ciocia po zawale.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Uffff… To znaczy – współczuję cioci, ale jednak bardzo się cieszę, że to nie o Ciebie chodzi :)

https://www.martakrajewska.eu

Czuł, że na samą myśl o tym, co za chwilę się stanie

Czuła

 

Napisane dobrze – bo jakżeby inaczej, zważywszy na autorkę, ale nie polubiłam głównej bohaterki i cały czas miałam nadzieję, że na końcu dostanie za swoje. A nie dostała :(

To jak wplotłaś NF do całości jest moim zdaniem subtelne, nie psuje klimatu – duży plus. Sceny erotycznie trafiają do wyobraźni i wszystko niby gra… ale to trochę za mało dla mnie. Mam na wszelkie opowieści o wampirach uczulenie, więc moja niechęć wobec głównych postaci jest tym silniejsza.

Dobry teksty, ale czytałam lepsze w twoim wykonaniu, bemik ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Ale on chyba nie był wampirem, prawda?

https://www.martakrajewska.eu

Mi się wydaje, że był – te całe kły i spijanie krwi…

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Nie był wampirem, brrr

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tenszo, a przeczytaj no jeszcze raz to zdanie, które uznałaś za błędne i znajdź miejsce, gdzie mój demon spija krew wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Byl duchem kamienicy, demonem lub czymś podobnym. Wielce prawdopodobne, że istniał tylko w głowie Miłki, bo przecież szefowi przed maskę wyskoczyła kobieta. Chyba więc był jej urojeniem, to ona mordowała tych ludzi.

Ale może nie! Może istniał! Oto właśnie czar takich opowiadań :)

https://www.martakrajewska.eu

Hm, mam nieco mieszane uczucia. Przeczytałam z zaciekawieniem i przyjemnością, ale jedyne momenty, kiedy skakało mi ciśnienie, były wówczas, kiedy zdawałam sobie sprawę, jak okropnie bezmyślnie samolubna jest bohaterka. Tłumaczę sobie również, że przecież została przez tego demona (czy co to tam było) opętana, ubezwłasnowolniona, otumaniona (interpretacja Krajemar też mi się podoba) – ale w tak krótkim tekście trudno to przekonująco przedstawić. Dlatego ja ją postrzegam przede wszystkim jako zakompleksioną frustratkę. I nic a nic jej nie polubiłam, o! :)

No, w końcu to seryjna morderczyni. Taka socjopatka (chyba).

https://www.martakrajewska.eu

Naprężone żyły na szyi pulsowały przyspieszonym rytmem przepływu krwi. Ugryzł ją

Zinterpretowałam to jako spijanie krwi z szyi ;) W sensie “ugryzł ją” → ugryzł szyję?

 

A to co poprawiłam – nie byłam pewna, ale nadal jakoś bardziej pasuje mi “Czuła”. Ja wiem, że opowiadanie można różnie zinterpretować. Ale podobnie do ochy główna bohaterka strasznie mnie do siebie zniechęciła. I od razu przeszłam do konkluzji najgorszej możliwej. Że wampir i że przemienił ją na końcu :P choć faktycznie to z kobietą przebiegającą przed samochodem sugeruje, że Bogumiła była po prostu ostro szajbnięta.

 

EDIT:

Podobno zaplątał się w smycz i zleciał ze schodów tak nieszczęśliwie, że złamał kark. Miłka pamiętała tego kundla, obszczekał ją i chciał ugryźć.

I to w sumie też trochę optuje za wersja szajbniętą ;) czyżby miała przyjemność poznać pieska podczas włamania?

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

@Krajemar – socjopatka czy też kobieta omotana przez demona – jedno i drugie to fajne tropy. I też – czytając tekst – przez głowę przeszła mi myśl, że zyskałby on na poszerzeniu, dodaniu nieco mroku i szaleństwa. Właściwie przede wszystkim szaleństwa. :) Ale teraz sama nie wiem, czy miałam rację – bo to przecież musiałby wówczas być inny tekst.

A teraz bohaterkę po prostu czuję tak, jak to opisałam. Taka zakompleksiona safanduła, co to nie za bardzo orientuje się, jak tragiczne są konsekwencje jej egoistycznych zachcianek. 

Ja tam wolę nieco weselsze teksty. Chętnie bym przeczytał np. o przygodach Fryderyka i Genowefy – np. na wakacjach, albo u znajomych, albo jakby tak Fryderyk wygrał los z “Biedronki”, albo coś w tym stylu. I jak zauważyłem, opisywanie erotyki też Ci się podoba. Pozdrawiam.

Nie wciągnęło mnie, nie byłam w stanie przejąć się losem Bogumiły, “facet z okładki” też nie wydał mi się pociągający. Fragment, gdzie Mariolka mówi o wybuchu z gazem odebrałam jako samobójstwo Bogumiły, dlatego też końcówka wydała mi się zbyt przewidywalna. Erotyka jakoś mało erotyzująca, czytając widziałam zwyczajne ciupcianie (buzi-buzi, łaps za cycki i między uda) zamiast diabelskiego romansu z namiętnością i pożądaniem ;P Niemniej, sam pomysł na bohaterkę – egoistyczną socjopatkę – całkiem niezły. Po prostu nie lubię takich mało wyrazistych mamej :p

Chora erotyka. Ech, co to kobitkom chodzi po głowach…? A my się staramy – być atrakcyjni…

Erotyka chora, ale sprawnie wyłożona. Najbardziej podobał mi się jednak opis klimatu starej kamienicy. Tam, gdzie się chowałem i dorastałem, masa takich kamienic. Nadal tam są i nadal je kocham. Jednego szczegółu brakowało mi tylko w Twoim opisie… Szczegółu, który jeszcze bardziej przybliżyłby opis realiom: smrodu uryny. Pijaki tam szczają, po prostu, po bramach, piwnicach i klatkach schodowych.

Wprawdzie w samym pomyśle nie znalazłem nic odkrywczego, ale opowiadanko bardzo mi się podobało. A podobało mi się właśnie, przede wszystkim, z uwagi na klimat. Zresztą, ja tam w literaturze szukam głównie klimatu. 

Dziękuję wszystkim.

A wiesz Ambroziak, że ta uryna miała być, ale jakoś umknęła mojej sklerotycznej pamięci. 

A co do Bogusi – w zamyśle schizofreniczka: w jednym życiu melepeta, w drugim, tym z demonem, sama staje się demonem.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Niejednoznaczność bohaterki bardzo do mnie przemawia, tutaj duuuży plus. Ale sam demon już do bólu sztampotawy (nawet z tym uwodzeniem nie bardzo się musiał napracować, bo panna sama mu w łapy wpada ochoczo). “Momenty były”, ale również jakoś tak bez ognia, zgadzam się z Bellatrix. Ogółem jak zawsze fajnie czyta się Twoją prozę, jednak bywało mocniej i lepiej.

Dzięki rooms.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Podobalo sie, wiec przyklepalem biblioteke, niemniej podzielam uwagi Rooms, dodajac, ze Jej stary awatar byl fajniejszy.

Sorry, taki mamy klimat.

Co Wy z tym avatarem? :) Chyba się ugnę pod presją i zmienię, jak tylko dopadnę komputer męża.. ;)

Sorry za offtop, Bemik!

Nie ma problemu. Dzięki Seth.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Na początku przeraziło mnie imię – Bogumiła. Jakoś nie mogę go powiązać z moją szufladką w umyśle, która jest oznaczona etykietą “literatura fantastyczna” :). Po przeczytaniu opowiadania, zrozumiałam, dlaczego wybrałaś akurat to imię.

 

Jeżeli chodzi o elementy erotyki, to ja traktuję je raczej jako konieczne dodatki do właściwego tekstu ;), więc napiszę tylko, że moim zdaniem opisy są w porządku. Może następnym razem pokusiłabyś się o bardziej metaforyczny opis zbliżenia, by silniej pobudzić wyobraźnię czytelnika, a nie podawać mu proste, dosłowne obrazy, które są odrobinę jak relacja i nie pobudzają tak silnie zmysłów.

 

W tym tekście podoba mi się początkowa wstawka o tych magazynach oraz te fragmenty o pretensjach i podszeptach pod adresem Bogumiły, a już szczególnie ostatnie zdania. Byłam ciekawa tego drugiego imienia, ale to, że go na koniec nie podałaś, tylko zwiększyło tajemniczość i “demoniczność” tekstu.

 

Mój ulubiony fragment:

Sunęła dłonią po chropowatych cegłach. Przez ten dotyk była jakby bliżej niego. Krok po kroku pokonywała betonowe schody. Zamknęła oczy, pozwoliła prowadzić się ręce. Tak spotkała go pierwszy raz. Dotknął i wybrał ją. Tylko ją. Wiedziała, że jest dla niego wyjątkowa, tak samo, jak on dla niej.

Przez te “chropowate cegły” normalnie mam ciarki na plecach, uwielbiam takie wyraziste, oddziałujące na zmysły (w tym wypadku dotyku) zestawienia słów.

 

Tak sobie myślę, że ktoś może mnie oskarżyć o znieczulicę – ledwie napomina w komentarzu o scenach zbliżenia, a entuzjazmuje się chropowatością cegieł ;P. Cóż, każdy w inny sposób smakuje słowo pisane ;).

Bardzo się cieszę Arachne, że tak odebrałaś ten tekst. Sceny erotyczne nie były specjalnie ważne. W zamyśle miało ich w ogóle nie być, ale potem zmieniła mi się koncepcja. To chory umysł Bogusi je wywołuje. Jako zapłatę za przysługi demona. Choć przecież to ona sama jest i ofiarą i katem.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bardzo dobry tekst. Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. Wiele obrazowych opisów i erotyka, choć również obrazowa, to nienachalna. Zakończenie w pewnym momencie dało się przewidzieć, ale to go wcale nie umniejsza. No i pozostaje też kwestia głównej bohaterki, która mnie strasznie irytowała – to jednak należy uznać za plus, wszakże udało się, tobie jako autorowi, stworzyć bohaterkę, która budzi w czytelniku dość klarowne emocje i odczucia. 

Co tu dużo mówić? Jestem – i mam nadzieję, że lud robotniczy wybaczy mi użycie tak burżuazyjnego sformułowania – ukontentowany lekturą.

Ja też jestem ukontentowana Twoją opinią.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Duży plusa za klimat, wspaniale opisy, czyta się płynnie. dziękuję za chwilę zapomnienia, którą mi zafundowałaś :)

Cieszę się, że się podobało.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zakończenie – przewidywalne. Za szybko zostawiłaś trop. I odrobinę rozczarowujące (samobójstwo to taki raczej standardzik przy opętaniach… Podobnie jak władza nad światem ;-)  )

Demon, faktycznie, odrobinę sztampowy, ale i z drugiej strony – Bogumiła trudną zdobyczą nie jest. Interpretacji wiele możliwych.

 

Ale cała reszta bardzo smaczna. To nie jest opowiadanie, w którym czytelnik ma polubić lub w jakiejś części zidentyfikować się z protagonistką. To opowieść o frustracji, która dostaje do ręki atomówkę i… robi z niej użytek. ;-)  Klimat, trochę erotyki na poziomie, horror jest, kamienica jest (demon całego zła, które odbywało się w jej murach…? ;-) ), niewyjaśnione zgony są – kanon gatunku zrobiony lepiej niż dobrze.

 

Dzięki za przyjemną lekturę!

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Też dziękuję.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Pomysł do oryginalnych nie należy. Szybko domyśliłem się, że ten “przyjaciel” Bogumiły będzie rozprawiał się z każdym, kto zrobi jej przykrość. Zakończenie zdecydowanie rozczarowuje. 

Opowiadanie jakich wiele (ale wykonanie dobre); do przeczytania i zapomnienia. 

A to się źle Domku domyśliłeś albo ja źle napisałam. To Bogusia sama wszystko załatwiała, tylko wygodniej jej było w tej drugiej osobowości udawać, że zrobił to demon.wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Później do tego doszedłem, z początku gdy pojawiła się ta wyimaginowana postać, coś przeczuwałem, że “dokuczliwcy” Bogumiły odpowiedzą za swoje zachowanie ; ) 

Bardzo dobrze napisany tekst, ale to u Ciebie norma. Poza tym raczej nic mnie nie zaskoczyło, opowiadanie jest przewidywalne. W mojej opinii, niestety, na piórko to za mało.

 

Obcas obsunął się na wyślizganych kocich łbach, wydając odgłos, jakby zachichotał gimnazjalista przechodzący mutację. – ta metafora/porównanie zupełnie do mnie nie trafia. Bez skutku przez dobre dwie minuty próbowałem wyobrazić sobie chichot gimnazjalisty:) To, oczywiście, tylko moje zdanie.

 

Pozdrawiam

 

 

Mastiff

Dzięki za wizytę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tekst mnie nie porwał. To znaczy bohaterka jest w sumie fajna, jak tak w sumie bezrefleksyjnie sprowadza śmierć na kolejne osoby, natomiast wykonanie jest – w moim przeświadczeniu – po łebkach, potwór papierowy, seks również, w sumie ci wszyscy ludzie, którzy umierają – też. Brakuje opowiadaniu pazura. 

I po co to było?

Przeczytane. Komentarz po ogłoszeniu wyników :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dzięki, panowie

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Trochę horroru, więcej romansu. Raczej – bez obrazy – dla kobiet ;p Nie czytało się źle, jednak wydaje mi się, że to przeciętny tekst.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dzięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jest klimat, jest trochę strachu, czyli to co w opowieściach cenię sobie najbardziej i mimo, że strachu nie jest tu dużo to fajnie się czyta.

Nie jest to najlepsze opowiadanie jakie u ciebie czytałem, ale nie jest też złe. :) 

Tak to jest, jak się pisze pod konkretny konkurs. DZięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Spoko tekst :)

smiley

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

smiley

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, za ten ‘dreszczowiec’ heart i za takie zdania, jak to:

 Mrok przysiadł już w kątach klatki schodowej, spuścił nogi nawet na schody, ale głowę trzymał pod parapetem, by nie dosięgło go gasnące słońca.

Dziękuję blush

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nowa Fantastyka