- Hydepark: Tolkien vs Lucas

Hydepark:

filmy i seriale

Tolkien vs Lucas

Cześć, chciałem się przedstawić – mój nick nie jest pseudonimem.

 

 

 

Proponuję temat, który już od pewnego czasu, być może nawet kilku tygodni, drąży moją głowę.

 

 

 

Czy nie sądzicie, że Tolkien lepiej prezentuje się na papierze? Od razu przyznam, że jest to moja osobista opinia. Zarówno "Władcę Pierścienia" jak i "Hobbita" uznaję za książki mojego dzieciństwa i darzę sentymentem. Niestety film nieco rozczarował, mam tu na myśli trylogię. Na wstępię pragnę zaznaczyć, że żadnego z "Hobbitów" nie zobaczę nim nie zacznie doskwierać mi niemiłosierna nuda, czyli najpewniej nigdy. Wolę książkę, "Hobbita" zaliczyłem przed zakończeniem osiemnastego roku życia jakieś dziesięć razy i choć dzisiaj nie jestem fanem "fantasy", wspominam dobrze.

 

 

 

"Gwiezdne wojny" natomiast powstały docelowo na ekran i sądzę, że tu tkwi ich siła. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że opowieść przywołująca skojarzenia z zamierzchłymi czasami, ale nie dziejąca się w kosmosie i na statkach kosmicznych to jednak medium bardów. Oczywiście "stare" gwiezdne wojny darzę większym sentymentem od nowych.

 

 

 

Jaka jest Wasza opinia?

 

 

 

Uważam po prostu – czuję już na karku gorący oddech fanów – że jako film lepiej wypadają "Gwiezdne wojny". Oczywiście założenie było śmiałe i międzygatunkowe, ale jak wiadomo, serce nie sługa.

 

 

 

Pozdrawiam.

Komentarze

obserwuj

Ja osobiście wolę przeczytać książki, ale jesli powstaną filmy na ich podstawie, też chętnie oglądam. Choćby dla porównania co zmieniono w scenariuszu, albo żeby przekonać się jak ja wyobrażałem sobie daną scenę, a jak widzi ją reżyser. Jest to moim zdaniem ciekawe doświadczenie.

Co do książek na podstawie filmów, to omijam szerokim łukiem. Kilka razy mocno się sparzyłem na paru gniotach. Jak to mówią, nie tykaj gówna, to nie będzie śmierdziec.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Very true.

 

Tak, "Władcę pierścieni" oceniam jako dobry film, ale książkę - jako czad.

Jeśli chodzi o ekranizacje "Władcy Pierścieni", to moim zdaniem film pod pewnymi względami jest lepszy od książki. Po pierwsze, to język powieści, który tak kochamy, nie jest najłatwiejszy w odbiorze (zwłaszcza opisy, ach te Martwe Bagna), przez co sporo osób może się zniechęcić do tej wspaniałej opowieści (chciałbym zaznaczyć, że poza wyżej wymienionymi bagnami zbytnio mi nie przeszkadzał, ma swój urok). Po drugie, Jackson w ciekawy sposób uwidocznił relacje między bohaterami. Oczywiście można narzekać na, np. brak Toma Bombadila, ale takie już uroki ekranizacji. Nie czuję się wcale rozczarowany. Moim zdaniem filmowa trylogia, jako dzieło samo w sobie, bardzo dobrze się broni. W zestawieni z pierwowzorem też.

Jeśli chodzi o "Hobbita", to po obejrzeniu pierwszej części książkę uważam bez wahania za lepszą, choć film mi się podobał.

W mojej opinii "WP" jako film jest lepszy od "GW".

Pozdrawiam.

Dziękuję za komentarz, mości Galepie. Gdy brnąłem przez opisy "WP" nie przeszkadzały mi, uznałem je za integralną i niezbędną część opowieści (patrz - ja, zwierzę literackie).

 

Tom Bombadill - no cóż, jak dziecko byłem zafascynowany drzewami o cechach zwierząt (żarłoczność). Była to bodaj brzoza i jednego z hobbitów na wpół połknęła. Być może w filmie wypadłoby to kiepsko, ale... tu kłania się mój sentyment.

Władcę czytałem dzieciątkiem małym będąc, i rzeczywiście wówczas, to była mocna pozycja. Film też uważam za dobry. Hobbita przeczytałem ze dwa lata temu i niestety, starość nie radość, lektura nie sprawiła mi radochy. Naiwniutka powieść.  Dlatego film, mimo dłużyzn, wydaje mi się ciekawszy.

Ja wciąż obstaję przy tym, że Lucas wypadł na ekranie lepiej od Tolkiena, ale tylko tzw. stare "GW".

Myślę, że porównywanie tych dzieł jest całkowicie bez sensu. Z prostego względu: siłą dzieł Tolkiena jest oddziaływanie na wyobraźnię. W starciu z wyobrażeniami wprawionego czytelnika żaden film nie ma szans.

Za to Lucas, zgodnie z założeniem wybranego medium, postawił na przekaz wizualny. Bądźmy szczerzy -- mało kto wyobraziłby sobie opisany w książce miecz świetlny lub Yodę tak, jak przekazał to Lucas. Poza tym siłą SW, szczególnie starej trylogii, były w tamtym czasie przełomowe efekty wizualne, bo -- nie oszukujmy się -- fabularnie to nie jest mistrzostwo.

Fabularnie to nie jest mistrzostwo - ale gdyby patrzeć tylko na stare "GW" czego więcej trzeba? Skomplikowana intryga (bardzo) musi zostać zredukowana do obrazów, które mają mniejszą siłe eksplanacyjną w przekazie "wprost" niż słowa. Więc nie może być tak bardzo skomplikowana. Oczywiste, że nikt tu nie może wygrać i nie o to chodzi. Ja po prostu chciałem pokazać pewien pogląd, w zasadzie mój.

Kalep, nie Galep :P

Opisy (poza pewną lokacją) mi też zbytnio nie przeszkadzały, budowały klimat, ale rozumiem, że wielu mogą długie opisy zniechęcić.

To była wierzba, mości Piotrze, swoją drogą ciekawa istota. Może to entowa żona?

gwidonie, nie da się zaprzeczyć pewnej naiwności. Szkoda, że Tolkien w "Hobbicie" poszedł trochę na łatwiznę fabularną z tym ciągłym ratowaniem drużyny przez Gandalfa.

Jeśli chodzi "GW", to starsza seria jest niewątpliwie lepsza (zwłaszcza piąta część) od nowszej (choć ta niedługo będzie środkową).

Uważam po prostu (...) że jako film lepiej wypadają "Gwiezdne wojny".

Ale w jakiej kategorii jest to porównanie? GW i WP to dwa całkiem inne filmy; WP jest ekranizacją książki, GW to autorska fabuła i świat. GW -- spce opera, WP -- fantasy. Efeky specjalne i technologia kręcenia -- ponad dwadzieścia lat różnicy. Jedyne, co je łączy to fakt, że obie serie (stare GW) są trylogiami. Więc właściwe czego oczekujesz? Wypowiedzenia się na temat: co jest lepsze, pomidorowa czy rosół? 

Te filmy są całkowicie nieporównywalne w obiektywnych skalach i wybór zależy od gustu. Ja lubię obie serie, ale z całkowicie różnych powodów.

Oczywiście, że rosół. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Hm. Czy Tolkien grał w erpegi?

Wybieram rosół z różnych powodów. Rosół na razie wygrywa. :)

3:0 dla rosołu.

ratuję pomidorową :)

Moim zdaniem remis.

A pomidorową się robi na rosole. I co teraz? :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

A nie koniecznie. Jadłeś na żeberkach?

Fasoletti, ty prawo studiowałeś czy co?

Nie znoszę gwiezdnych wojen ;| działa mi na nerwy cała aura i oteczka tego ;/ Tokiena lubie i jest wpisany jako jeden z lepszych do czytania u mnie , a filmy ? nawet daja radę , po prostu do tego trzeba podejśc z przymrużeniem oka ;)

W wersji rozszerzonej WP nie brakuje sceny z żarłoczną wierzbą :) Polecam. Zgadzam się z opinią, że filmy na podstawie książek są do zniesienia, książki na podstawie filmów - nie, ponieważ scenariusz filmowy w swojej formie jest dość ograniczający. Wszelkie wstawki dodane do książki, żeby "wypełnić" fabułę mogą się wydać naciągane - no i zbędne.

Z ekranizacjami powieści też nie jest tak łatwo. To wielka sztuka i myślę, że Władcę można uznać za sukces.

A porównywanie WP i GW jest bardzo na wyrost. Nawet porównywanie Gwiezdnych Wojen i Star Treka jest na wyrost. I denerwujące.

Nie. Lewo ;P ;)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jak ktoś wcześniej zauważył, Gwiezdne wojny stworzone zostały przez filmowca, i choć to artysta jak każdy inny, to medium jakim się posługuje jest specyficzne. Władca jako książka ( I Trylogia i Hobbit ) to arcydzieło bez wątpienia, ale w formie książkowej.

Gdy obejrzałem w 1986 roku Gwiedzne Wojny ( Wówczas puszczali bez podtytułu Nowa Nadzieja ) oniemiałem ze szczęścia i zapragnąłem zostać reżyserem. Kilka lat później ( 1991-1992 ) przeczytałem całą trylogię Tolkiena i zapragnąłem zostać pisarzem. Oba dzieła oddziałowuja inaczej na każdego i tylu ilu jest ludzi, tyle będzie opinii.

Oba dzieła uważam za kultowe dla mediów jakie reprezentuję i nie da się GW przełożyć na książkę, i WP na film na tyle, by zadowolić wszystkich. :)

Fajne jest to ,że w ogóle mamy o czym rozmawiać.Książki Tolkiena towarzyszą mi przez ponad pół zycia(mam 40 lat) i cieszyłem się na ekranizacje.Uwielbiam je i jakoś uzupełniają mi książkę.

Nową Nadzieję obejrza łem jako 7 -latek w nieistniejącym kinie PIAST w Sycowie dosłownie u taty na kolanach i... tak mi zostało.

Niech Moc będzie z Wami1

Nowa Fantastyka