- Hydepark: Ile wyjaśniać w fantastyce

Hydepark:

Ile wyjaśniać w fantastyce

Kiedyś czytałam recenzję "Jeźdźców smoków z Pern", w której autor powiedział, że to dobre fantasy, ale okropne science fiction, a odniósł wrażenie, że to sci-fi z powodu naukowego objaśniania różnych elementów świata przedstawionego: dlaczego smoki zieją ogniem, latają i te sprawy. Ja sama mam dość dociekliwą naturę i lubię wiedzieć, jak co działa i w związku z tym nierzadko mam obawy, że kreaując świat za bardzo się skupię na wyjaśnianiu różnych rzeczy. Pytanie brzmi: do jakiego stopnia to jest akceptowalne, na ile nie zepsuje wrażenia fantastyczności? Czy chodzi o to, by świat ładnie wyglądał, czy żeby brzmiał prawdopodobnie? Dla przykładu: świat, nad którym obecnie pracuję, składa się w głównej mierze z ogromnego oceanu i bardzo małej ilości lądów. Istnieją w nim miasta wznoszone bezpośrednio na wodzie. I mam teraz dylemat: czy próbować jakoś logicznie wytłumaczyć to, że budynki stoją na wodzie (np. że wznoszone są na płyciznach), czy nie wyjaśniać tego w ogóle i przyjąć jako oczywistą oczywistość, że w tym świecie jest to możliwe i już. Choć będą w nim występować maszyny, chciałabym uniknąć traktowania tego przez czytelników jako science fiction. Tym bardziej, że często naukowe wyjaśnianie np. magii daje efekty jeszcze bardziej kretyńskie niż zwykłe przyjęcie, że tak jest i już. Co o tym myślicie?

Komentarze

obserwuj

Wszystko zależy od gustu konkretnego czytelnika. Po prostu jednym będzie się podobać, a innym nie, nic na to nie poradzisz. Ja osobiście lubię dobrze objaśniony i logicznie spójny świat (chyba posługujemy się absurdem, to co innego), tzw. "twarde" SF i te klimaty. Ale większość czytelników nie przepada chyba za nadmierną naukowością. Musisz więc odpowiedzieć sobie na kluczowe pytanie: po co i dla kogo piszesz? Wtedy będziesz miała odpowiedź. :)

Albo na inne kluczowe pytanie: jak wolałabyś pisać? ; p

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

"jak wolałabyś pisać?" - Wspaniale, rewelacyjnie et cetera. B)

Na dobrą sprawę to wygląda tak, że w trakcie pisania i tak nie wyjaśniam NICZEGO. Bo zawsze nienawidziłam tych opisów w stylu: "Gwiezdny śmigacz załopotał majestatycznie swoimi ogromnymi skrzydłami, choć tak naprawdę wcale nie musiał, bo unosił go hel gromadzący się w jego specyficznym organie wewnętrznym". No jak to brzmi? Tak więc jeśli cokolwiek miałoby być gdziekolwiek wyjaśniane, to albo w rozmowach bohaterów albo w ogóle poza powieścią, w jakimś słowniczku (choć, szczerze mówiąc, takie rzeczy zawsze mi trochę zalatywały bufonadą, nie wiem czemu oO). Ewentualnie o pewnych niuansach można wspominać mimochodem.

A w efekcie końcowym pewnie i tak wyjdzie coś całkowicie innego, trololo.

Wystarczą dwa --- trzy zdania w tekście, aby wyjaśnić ten drobny problem miast wzniesionych w wodzie albo pływających po wodzie... 

Nie chodzi o samo wyjaśnianie, a o to, by z nim nie przesadzać, żeby nagle z fantasy nie zrobiło się pseudonaukowe pierdzielenie. No i kwestia, czy takie wyjaśnianie jest w ogóle potrzebne.

Moim zdaniem, jest.  Bardzo oszcżędne wystarczy.

Tutaj filmik, jako ciekawosta odnośnie wyjaśniania funkcjonowania rzeczy nadprzyrodzonych w fantasy. Może być pomocny w wyjasnieniu niektórych kwestii "Smoki - urzeczywistniona fantazja".

 

Była też taka książka, akcja działa się w mieście o nazwie bodajże Roosing Olvaya, czy coś podobnie brzmiącego, jeden z bohaterów nazywał się chyba Sarskin Shaa, ale za cholere nie mogę tego wygoglować, więc nie podam tytułu. Tam w dość ciekawy sposób opisywano zasady działania magii. Jesli uda Ci się ustalić tytuł, to polecam przeczytać i zobaczysz, w jaki sposób mozna to opisac.

 

Podaję te przykłady po to, żebyś się zapoznała jak robią to inni i zdecydowała, czy chce Ci się w takie opisy bawić.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

       Nieco offtopu… W wątku „Rewolucja w ocenach?” prowadzimy dyskusję nad realizacją kolejnego pakietu propozycji zmian w urządzeniu portalu --- zainstalowanie nowego, profesjonalnego edytora tekstów z polskimi akapitami, justującego tekst od krawędzi do krawędzi, nowej wyszukiwarki tekstów i autorów oraz wprowadzenie możliwości edycji komentarzy przez dziesięć minut.

        Każdy wpis, popierający kolejne propozycje, jest bardzo cenny.

        Oto link do tego wątku:--> http://www.fantastyka.pl/10,7550.html

Ekhm, cykl "Jeźdźców smoków z Pern" to jest S-F ;)

Jak widnieje w notce biograficznej Anne McCaffrey: "Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie zrobiła psikusa miłośnikom fantasy i nie uczyniła smoków głównym motywem powieści science fiction, a nie fantasy".

A co do Twojego pytania: może spróbuj dać komuś do przeczytania wersję beta bez objaśnień, a jak usłyszysz potem pytania: "No dobra, wszystko ładnie, pięknie, ale jak/dlaczego/jakim cudem...?", to będzie wiadomo, że opis jest niezbędny ;)

A tak poważniej, to osobiście nie mam nic przeciwko takim wyjaśniającym opisom - oczywiście z umiarem, nie trzeba od razu wykładać 101 praw rządzących magią i wyjątków od nich ;)

Bardziej chodzi o praktyczną stronę zagadnienia. Jak zrealizowany jest smok w praktyce, to każdy wie. Ma być wielki, mieć kły i pazury i zionąć ogniem. Cokolwiek więcej trzeba wyjaśniać jedynie w szczególnych przypadkach, gdzie jest to naprawdę uzasadnione (najlepszy przykład to chyba Smok Jego Królewskiej Mości). 

 

No i co to znaczy "miasto na wodzie"? Spróbuj sobie wyobrazić nawodne lotnisko. Są dwie opcje - samoloty startują z lotniskowca, którego pokład stanowi powierzchnię lotniska, albo startują bezpośrednio z wody. Tak samo jest z budynkami. Poszczególne budynki pływają jak statki, a między nimi są kanały, czy betonowe ulice, a całość na czymś pływa? Bo to ma znacznie większe znaczenie dla opowieści, niż naukowe wyjaśnienia.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

A jeśli chodzi o wyjaśnanie samej magii to wydaje mi się, że więcej sesnsu niż "jest magia" ma stwierdzenie "jest magia i opiera się na tym i na tym" - magia któa po prostu jest, nie ma żadnych zasad i ograniczeń nadaje się najwyżej na nadużywane narzędzie narracyjne. Nie wiem jak coś wytłumaczyć, jak rozwiązać problem bohatera? Magia ex machina. Wypadałoby tej magii jakieś zasady podstawowe opracować, żeby ograniczyć ilośc takich momentów - albo wyjaśnić, czemu bohater idzie taki kawał drogi, zamiast się teleportować.

Mimo wszystko takie wyjaśnianie wszystkiego może prowadzić na manowce. Skoro wyjaśniamy, skąd się wzięła magia, to równie dobrze trzeba wyjaśnić, skąd się wzięli sami ludzie. Stworzyło ich jakieś bóstwo, czy może ewoluowali z jakiegoś zwierzęcia? Bo w niewielu światach fantasy słyszano o małpach.

Dla ludzi w danym uniwersum jest to naturalne, że oni żyją i z magią najczęściej podobnie - jest i już, tak samo jak życie, czy grawitacja.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Oddaję głos na wyjaśnianie. Lubię być doinformowana. Żeby uwierzyć w świat i dać się porwać książce, musisz zminimalizować miejsce na przypuszczenia, zastępując faktami. Apropo magii i smoków, są pewne tematy, które są oczywiste, zmieniają się w nich jedynie szczegóły. Nie musisz więc opisywać jak wygląda smok, każdy sięgnie po archetypowy wzorzec, ale jeśli ze srogiej bestii chcesz zrobić gadziego intelektualiste, to już musisz to dopowiedzieć, bo to wyłącznie Twoja fantazja.

Miasto na wodzie, to trochę za mało, oczywiście każdy wyobrazi je sobie na swój sposób, ale jeśli Ty podkreślisz, że zbudowano je na drewnianych palach, to problem rozwiązany, wszyscy mamy tę samą wersję i nie ma tu miejsca na żadne domysły. I wcale nie trzeba tworzyć obszernego traktatu, tu liczy się pomysłowość i spryt autora, żeby w ciekawy sposób przemycić nam kilka informacji.

Osobiście lubię światy logiczne, nie przyjmuję wyjaśnienia "bo tak". Dojrzałe fantasy wbrew pozorom wymaga pewnej logiki. Machanie mieczami ze złota w bitwach jest be, ale już ostrza pozłacane ujdą. Nie trzeba wszystkiego oczywiście wyjaśniać dokładnie, to nie rozprawka naukowa. Dobrym przykładem jest magia u Tolkiena. Nie znamy jej konkretnych ograniczeń, praw, jest tajemnicza, ale wszystko jakoś "gra".

Reasumując, autor musi wypracować umiejętność właściwej weryfikacji.@Sylwien, niezwykle trafna jest Twoja propozycja, sam podobną stosuję.

Jeżeli jest to istotne dla fabuły to tłumaczyć, jeżeli nie - lekko zasugerować i pozostawić wyobrażni czytelnika.

Eeee, smok jest srogą, bezmyślną bestią głównie w chrześcijańskiej mitologii. Zarówno w starożytnej Grecji, jak i w Chinach był jednym z symboli mądrości. W fantastyce w ten sposób smoki przedstawia choćby Le Guin. U Tolkiena smoki są złe, ale wyjątkowo inteligentne i przebiegłe. Tak samo Falkor/Fuchur i Gmork górują nad ludźmi swoim doświadczeniem, inteligencją i mądrością. Moim zdaniem nie ma potrzeby uzasadniać, czemu smok w danym uniwersum jest intelektualistą.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

"Ekhm, cykl "Jeźdźców smoków z Pern" to jest S-F ;) "

Nie kwestionuję, powtarzam tylko, co ktoś napisał. ;)

"Mimo wszystko takie wyjaśnianie wszystkiego może prowadzić na manowce. Skoro wyjaśniamy, skąd się wzięła magia, to równie dobrze trzeba wyjaśnić, skąd się wzięli sami ludzie."

Dokładnie tego również się obawiam, wpadnięcia w tą koszmarną pułapkę, choć bardziej mnie to martwi ze strony językowej: np. że pewnych słów i określeń ludzie w moim świecie nie mogą znać, bo etymologicznie wywodzą się z rzeczy związanych bezpośrednio z naszym światem et cetera. Brr.

Bety mam póki co dwie, choć samego tekstu niewiele - pomysł na powieść wziął się z napisanego parę lat temu opowiadania i na razie głównie rozplanowuję jak, co, gdzie, z czym i po co. Jeśli komuś się nudzi/jest ciekaw/ma ochotę, niech da głos przez maila, to mogę podesłać plany (opowiadanie też, choć i tak sporo się w nim zmieni).

A więc większość woli wiedzieć, na czym stoi. Ok, tak czy siak wezmę pod uwagę wszystkie opinie i spróbuję z tego wyłuskać coś strawnego. ^^

Przecież wszystko zależy od charakteru tekstu, kontekstu i celowości. Po co wyjaśniać coś, co np. można zrozumieć intuicyjnie (magia), albo co nie wprowadzi nic do historii, a tylko zaburzy ciągłość narracji, namiesza. Bawienie się w "wyjaśnianie" może bardzo łatwo doprowadzić do przegadania tekstu, ale z drugiej strony brak wyjaśnienia jakiejś kwestii może zmniejszyć wiarygodność świata, uczynić go naiwnym, itd.
Szczerze mówiąc pytanie ogólnie o to, czy warto opisywać coś bardziej szczegółowo czy nie, należy do kategorii tych, na które po prostu nie da się udzielić jednoznacznej dobrej odpowiedzi. Czasem warto, czasem nie. Zależy.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Mnie zawsze szlag trafia, kiedy czytam opowiadanie zaczynające się a) drobiazgowym opisem krainy od jej stworzenia przez bogów (dodatkowy punkt w kategorii "najbardziej irytujące" przyznaję tym opowiadaniom, w których nic potem z tego nie wynika, bo np. akcja przez cały czas toczy się w karczmie) b) drobiazgowym opisem działania statku kosmicznego, miecza świetlnego, wehikułu czasu itp. Jestem zwolenniczką wprowadzania wszystkich wyjaśnień mimochodem, tak żeby czytelnik od razu był rzucony w wir zdarzeń i odkrywał świat stopniowo. Tu znowu mogą być przynajmniej dwie opcje - pierwsza to ta, gdy bohater trafia do zupełnie obcego sobie świata. Wtedy jeszcze da się zrozumiem wyjaśnianie wszystkiego. Ale kiedy akcja toczy się w świecie znanym bohaterowi, a ten rzuca w dialogu "to może wsiądziemy do naszego statku kosmicznego? Wiesz, tego napędzanego elektromaterią, która porusza turbiny neutronowe, a te z kolei wprawiają w ruch minizderzacze hadronów. Wynalezione zostały przez profesora von Titza w 2074 roku", to mam ochotę zabić ;)

Ja - czytelnik - nie muszę wiedzieć, czemu miasta stoją na wodzie. Jeżeli świat stworzony przez Ciebie jest spójny, nikt nie zada takiego pytania. Ale Autor musi takie rzeczy wiedzieć, głównie po to, żeby samemu sobie w trakcie pisania nie zaprzeczyć. Jak ktoś wyłapie nieścisłość - to pozamiatane ;) Zwłaszcza jak jest ten ktoś złośliwy lub nazbyt drobiazgowy ;)

Dla mnie, IMO, między fantasy a sf zieje przepaść. :) Jeżeli ktoś chce mi wyjaśnić jak u niej unoszą się miasta na wodzie, i nie ograniczy się do "magicznie", miodzio, jak nie, to niech przynajmniej robią to naprawdę magicznie.

Mechanika wymaga niejakiej wiedzy i totalnej wyobraźni. Jak by miało to być wymuszone, toporne i kulawe, to lepiej pozostać przy, "unoszą się".

Ja nie wyobrażam sobie czytania "Zatopionego Świata" Ballarda bez informacji o tym, co i czemu się właściwie stało.

 

> b) drobiazgowym opisem działania statku kosmicznego, miecza świetlnego, wehikułu czasu itp.

Dla mnie ideałem jest tu "Czerwony Mars" Robinsona. Jakieś pół powieści to opisy technologii, sposobu, w jaki jest wykorzystywana, oraz socjologicznych aspektów życia na stacji kosmicznej, ale całość zaczyna się od morderstwa, a kończy... no, zapędziłem się. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

@Dreammy

Zasadniczo się podpisuję, ale maszyna kryzysowa u Mieville'a była boska, podobnie jak ciagnące się przez kilkanaście stron wyjaśnianie teorii kryzysu. Albo alternatywne fizyki Dukaja. A więc nie chodzi chyba o to, co się opisuje, tylko o to, jak się to robi.

Też zawsze mam ten problem.

Moje dziełka zwykle osadzone są w dość dziwnym świecie i notorycznie słyszę, że za dziwne, za dużo niewyjaśnione itd. Z drugiej strony zaczęłam teraz pisać opowiadanie - na razie mam osiem stron, a Bohater ledwo zdążył wyjść z baru, wejść do domu i wyjść z domu, a wszystko przeplatane opisami świata. Mi, jako autorce, wydają się one istotne - pozwalają wyjaśnić, dlaczego jego dom wygląda tak, a nie inaczej, czy dlaczego Bohater zachowuje się w określony sposób. Ale czy czytelnik na wstępie atakowany taką ilością informacji nie zanudzi się na śmierć? Tym bardziej, że większość z nich to w zasadzie ozdobniki...

Inna sprawa - jednostki. Jakoś nie chce mi się wierzyć, aby w alternatywnym świecie znano coś tak abstrakcyjnego jak nasz system metryczny. Z drugiej strony stosowanie historycznych jednostek przez dość zaawansowaną cywilizację też mi jakoś nie gra. Laboratoria MagiTechu rozciągały się na przestrzeni dokładnie jednej morgi. Na ścianie wisiał ekran o wymiarach trzech łokci na sześć. Odpady magioaktywne przechowywano w cysternach o pojemności stu stągwi każda. Pewne rzeczy można, oczywiście, przekazać "na chłopski rozum": Pokój był długi na trzy kroki i szeroki na dwa. Pan X był o głowę wyższy od Pana Y. Cysterna była dość wielka, by utopić w niej smoka. Ale czasem chciałoby się podać konkretniejsze informacje - i co wtedy? Podawać fikcyjne jednostki, czy omijać szerokim łukiem?

Sorry, że tak Ci się wtrącam w temat, Winky, ale nie widzę sensu w zakładaniu drugiego, prawie identycznego.

Świat przedstawiony w utworze powinien a) spójny i logiczny - chyba że konwencja utworu zakłada coś innego, b) pokazany tak, aby to służyło utworowi, a nie przeszkadzało w lekturze. Wyjaśniać trzeba tyle, żeby spełniać te dwa kryteria - aby czytelnik świat rozumiał i dobrze się w nim czuł. A to już pozostaje kwestia konkretnych utworów i indywidualnego podejścia (zarówno autora, jak czytelnika, więc nie każdemu się dogodzi).

Nowa Fantastyka