- Hydepark: Stephen King - kochasz czy nienawidzisz? Inna opcja?

Hydepark:

inne

Stephen King - kochasz czy nienawidzisz? Inna opcja?

Okej, w szałtboksie powstało pewne zamieszanie, ludzie piszą mądre rzeczy, nawet kreatywne i jeszcze Beryl wpadnie czasem i podjudza do założenia wątku, no to założyłem. 

Poruszyliśmy w kilka osób pewną kwestię, a raczej chodziło o osobę i jej wpływ na popkulturę.

 

Czy przypadkiem ktoś tu obecny nie chciał być na kwadrans, a może kilka lat, a może dekadę, jak Stephen King?

 

Czy może wrzucasz jego książki prosto do kosza albo do niszczarki papieru?

 

Mnie bardzo interesuje pojęcie geniuszu, które ze swej natury wykroczyć musi poza ramy słów i wypłynąć na rzeczywistość ze skały, drewna i mięsa.

 

Uważacie, że ten gigant ma jeszcze dziś coś do powiedzenia?

 

Wypalił się, zestarzał, był bardziej odkrywczy, lepszy warsztatowo?

 

Czy on istnieje naprawdę czy jest tylko mitem?

 

Podpisał komuś z Was książkę?

 

Jaką pierwszą książkę Mistrza (czego-tam-kolwiek) przeczytałeś/ałaś?

 

No, jak wątek jest słaby, to usunę.

Komentarze

obserwuj

zostawiam takiego małego śledzia, w cebulce i pomidorach. Taki czerwonawy śledź

Dla mnie King to jest taki Card horroru – twórca znany z jednego (ewentualnie kilku) tekstów, które przyniosły mu sławę, ale 95% jego twórczości jest w najlepszym razie ledwo strawne. Chociaż jak czasami widzę wojny między fanami Kinga i Mastertona, to już w ogóle dla mnie kuriozum są ludzie, którzy Mastertona nazywają króla czegokolwiek innego niż chały.

https://fantazmaty.pl

Fenrirze – a o których kilku, może jednym tekście tegoż autora myślałeś?

Żadnej książki Kinga nie doczytałem bo mnie wymęczyły przed końcem :D

(Swoją drogą Władcę Tolkiena też porzuciłem w połowie bo wiało nudą, a Hobbit był świetny.)

Ale stworzył swoją markę "King" i pokazał, że pisarz też może. Ludzie go czytają. I dobrze.

 

Ze Kingiem jest jak z humorem, z gustami się nie dyskutuje ^^

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Piotr, “Miasteczko Salem” na pewno było pełnokrwistym horrorem, część opowiadań z “Marzeń i koszmarów” także trzymała poziom (ale część). I... właściwie na tym kończy się lista rzeczy napisanych przez Kinga, które wspominam po prostu dobrze, a nie w najlepszym razie jako przeciętne. A przeczytałem większość jego dorobku.

https://fantazmaty.pl

Mnie np. “Lśnieie” odrzuciło. Pamiętam tylko pierwsze zdanie – “nadgorliwy kutasina.” Dla mnie książka infantylna.

 

“Miasteczko” było okej. Wtedy. 10 lat temu. Teraz chyba bym nie tknął.

 

Potrafi gościu zarabiać...

Solidny rzemieślnik potrafiący dobrze zarobić na swoim fachu w czym pomaga fakt, że tworzy w USA. Mogę go cenić za pracowitość i solidność, ale podziwiać to za dużo powiedziane. Jeśli chodzi o warsztat i pomysły to taki choćby Dan Simmons bije go na głowę. No ale może te kilkadziesiąt lat temu to było świeże i w ogóle szał.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Podpisuję się pod powyższym – świetny rzemieślnik. Konsekwentny, potrafiący wyrobić markę, dużo tworzący, z dobrym warsztatem, ale właśnie rzemieślnik.

Ja tam Kinga lubię. Mam sentyment. Czytałam bodajże wszystko, co ukazało się na polskim rynku, zaczynając chyba od Carrie. Zgadzam się, że zdecydowana większość to średniaki albo wręcz gnioty, ale King ma styl, który lubię – i cudowną umiejętność opisywania życia małych społeczności. “Miasteczko Salem” czytałam mając trzynaście lat i przez trzy dni bałam się spojrzeć nocą w okno ;D Bardzo je lubię. Poza tym “Desperacja”, “Zielona mila”, czy “Sklepik z marzeniami” – świetne. “Mroczna wieża” jest zdecydowanie warta uwagi.

Ogólnie rzecz biorąc uważam starsze książki za lepsze, świeższe – za gorsze, ale nie ma tu reguły. Z ostatnich “Pudełko z guzikami Gwendy” bardzo mi się podobało, a “Śpiące królewny” to wyjątkowy nawet jak na Kinga kit.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Żadnej książki Kinga nie doczytałem bo mnie wymęczyły przed końcem :D

Toś sporo wygrał, Myt. Naprawdę sporo, bo listę rzeczy, których King nie potrafi zrobić dobrze, zamykają – nomen omen – zakończenia. Generalnie lubię to, jak gościu pisze, bo czyta się przyjemnie i czasem naprawdę potrafi zaciekawić, wręcz zassać w swoją opowieść, ale praktycznie każdą cholerną historię pali idiotycznymi, napisanymi albo bez polotu, albo bez pomysłu – a najczęściej bez obu tych elementów – zakończeniami.

Rzemieślnikiem King jest, i owszem, ale “solidnym” bym go nie nazwał. Gość po prostu siada i pisze, co mu do głowy przyjdzie, często potem przeinaczając własne słowa i tworząc niedającą się ogarnąć papkę – Opus Magnum – co mu generalnie nie przeszkadza w niczym, bo to w końcu King, więc i tak przejdzie i zarobi na siebie.

 

Inna sprawa, że kingowsa maniera, by brać na tapetę jakieś miasta czy miasteczka i rozpisywać historię na (umownie) wszystkich mieszkańców, powoli budując klimat – zawsze w takich wypadkach rewelacyjny – i pokazując, jak wszyscy oni się niszczą i staczają, dla mnie jest po prostu mistrzostwem. Za to gościa naprawdę uwielbiam. Ale też i nienawidzę. Bo potem przychodzą zakończenia.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Nie muszę niczego popierać logicznymi argumentami, więc napiszę po prostu, co uważam: King to drugi najlepszy pisarz w historii (JRRT pozostaje na miejscu pierwszym).

Mroczna Wieża, Wielki Marsz, Misery, Lśnienie, Talizman, Bastion, Sklepik z Marzeniami, Dolores Claiborne, Komórka, Skazani na Shawshank, Zielona Mila, Dallas 63, Christine, Ręka Mistrza, Smętarz Zwierząt... Pomyślałem sobie, że wymienię tylko kilka ulubionych, ale w przypadku tego człowieka to niewykonalne :) I tak wymieniłem tylko połowę z najlepszych.

I zgadzam się, że jego ostatnie “produkty” – Przebudzenie, trylogia o Panu Mercedesie,  Joyland – są dość kiczowate, ale cóż poradzić – facet się po prostu zestarzał :P

 

EDIT: No i, trochę niechętnie, ale jednak zgadzam się również z Cieniem. Zakończenia nazbyt często wychodzą, łagodnie mówiąc, do chrzanu.

Precz z sygnaturkami.

@Cień Burzy – w zasadzie przez solidność miałem na myśli warsztat, nie przekaz :)

A ja przez solidność miałem na myśli to, że siada, chleje herbatkę i tłucze te książki czy wychodzą lepsze czy gorsze.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Kinga uwielbiam. Jeden z moich ulubionych pisarzy, poza tym od niego zaczynałem przygodę z czytaniem. Chyba akurat skończyłem gimnazjum i wziąłem się za “Pod kopułą”. Właściwie to King razem z Sapkowskim wciągnęli mnie w ten świat. Potem “Carrie”, “Dallas ‘63” i poszło z kopyta...

Przeczytałem jakieś ¾ twórczości tego pisarza i żal mi się brać za pozostałą ćwiartkę, ponieważ wiem, że niesamowicie szybko się skończy.

Mam podobnie jak joseheim. Wiem, że te jego książki szału nie robią, ale koleś ma taki styl, że oczu od literek nie można oderwać. To taki typ starego opowiadacza, który pisze to, co akurat mu w głowie siedzi i ślina na język przyniesie. Kicz, nie-kicz, pisze w swoim stylu i dobrze mu to wychodzi. Pierwszoosobowe narracje – mega.

Ogólnie do moich ulubionych należą: “Podpalaczka”, “Desperacja”, “Stukostrachy” (chyba najbardziej kiczowate, co wyszło spod jego pióra, ale i tak mi się podobało), “Ręka mistrza”, “Misery”, “Chudszy”. I jeszcze super bajka – “Oczy smoka”.

W “Historii Lisey” (też mega kiczowate) było bardzo fajne słowotwórstwo.

Co jeszcze? Nie rozróżniam Kinga na młodego i starego. Czytam jak popadnie.

Nie lubię jego opowiadań. Krótkie formy to nie jego działka. Oczywiście jest kilka wyjątków, a pośród nich mój ulubiony “N.” (ukazało się w zbiorze “Po zachodzie słońca”). Kto lubi historie o wariactwach, manii natręctw, tikach itp. niech się bierze do czytania ;)

Od Kinga nie mogłem znieść tylko jednej książki – “Czarny dom” (pisane razem z Peterem Straubem). Nie potrafiłem przebrnąć dalej niż 50 stron. Flaki z olejem.

No i fajnie jest jeszcze to, że jego książki można kupić w kieszonkowych wydaniach za <10zł. Zwykle z Albatrosa.

 

I jeszcze te zakończenia... No tak, czasami dziwię się, i to bardzo, że taki geniusz potrafi tak spartolić książkę ostatnimi stronami. Oczywiście nie mówię o wszystkim jego dziełach, przecież są też takie, które zakończył dobrze, np. “Chudszy”, “Skazani na Shawshank”, “Cujo”, “Podpalaczka”, “Dolores Claiborne” i jeszcze parę innych pewnie by się znalazło.

Jeśli chodzi o zakończenia, to najbardziej rozczarowana byłam chyba “Pod kopułą”.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Z tego, co pamiętam, to twist był taki, że [SPOILER !!!] kopułę nad miasteczkiem postawili dzieci-kosmici. Mnie się to nawet spodobało. Nic wielkiego, ale nie postawiłbym tego na półce z top 10 najgorszymi  zakończeniami książek Kinga.

Nawet chyba ładnie porównał zachowanie kosmitów do zachowania ludzkich dzieci, które wpychają kij do mrowiska. Zgrabnie to ujął.

Z Kinga najmocniej wbiły mi się w pamięć “Bastion” oraz cykl “Mrocznej Wieży”. Podobało mi się w nich prawie wszystko (o ile bowiem zakończenia Kinga trawię, tak niektóre częste motywy fabularne już niekoniecznie). Z innych jego książek przeczytałem niewiele, bowiem i nadnaturalny horror do ulubionego mego gatunku nie należy. I koniec końców ni ziębił, ni grzał – są rzeczy, które robi genialnie, są rzeczy, które zawsze wywoływały grymas na mej twarzy.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Czytałam Kinga kiedy miałam lat naście i wtedy były to dla mnie takie przyzwoite czytadła. Można przeczytać, w sumie po co, ale jak już się czyta to da się skończyć bez bólu. Jedyna książka, która zrobiła na mnie wtedy większe wrażenie, to “Misery”. 

Próbowałam do Kinga wrócić całkiem niedawno, chwyciłam kilka książek i po kilkunastu stronach byłam nimi tak znudzona, że odstawiałam. Nudne horrory, hm... Ale “Skazani na Shawshank” mi się podobali. Nie tak jak film, ale ok opowiadanie.

Wow... jesteście specjalistami od Mistrza. Karolu – wybacz, ale dla mnie najlepszy jest Czarny Dom. Stefek osobiście twierdzie, że to dlatego dobra książka, że większość roboty odwalił Straub :P

Piotrze, wybaczam :P

Ja również lubię Kinga. Jest solidnym rzemieślnikiem, który jak nikt potrafi operować słowem. Do tego jest mistrzem w leniwym, powolnym rozwijaniu fabuły. Kiedy byłem młodszy nudziło mnie to, teraz doceniam jak potrafi to robić. Oczywiście zdarzają mu się słabsze pozycje, w końcu wydał w cholerę książek, ale większość to solidne czytadła, z kilka pozycji jest naprawdę wybitych. 

Nie uważam też żeby się zestarzał, co więcej myślę, że stara się wykorzystywać pojawiające się nowe technologie w swoich powieściach. Jako przykład mogę podać wykorzystanie tabletów i aplikacji przez mordercę z Końca warty. 

Podoba mi się również, że wypracował sobie taką pozycję na rynku, że może realizować swoje nawet najbardziej pokręcone pomysły. Najczęściej wykorzystuje je w opowiadaniach, przez co sporo osób może ich nie trawić. 

Nawet teraz mam na rozkładzie Bastion. Powieść jej rozciągnięta do granic możliwości, można by ją sporo skrócić bez strat fabularnych, ale jak to się dobrze czyta :)

A na wiosnę zapowiedziana nowa powieść. Mistrz nie śpi ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

King *_* Podziwiam go za rewelacyjne snucie wątków obyczajowych i przeplatanie ich z fantastyką. Często ledwo mogę czytać np. Dukaja czy Pratchetta, mimo że podziwiam ich za wizje; King natomiast czasem snuje historie z taką lekkością i polotem, że nie umiem odłożyć powieści, nawet jak fabuła nie jest spektakularna. Uwielbiam np. Wielki marsz (wdeptała mnie w ziemię ta książka, specjalnie jeszcze czytałam ją podczas kilkukilometrowych marszów), Misery, Zieloną milę, Rękę mistrza, Carrie (inspiracja związana z technikaliami pomogła mi dostać się do antologii), Łowcę snów (inspiracja związana z wątkiem umysłowych utarczek z kosmitą pomogła mi dostać się do druku w czasopiśmie), Worek kości (latami inspirowało mnie hasło przewodnie). Za marne uważam np. Grę Geralda, Pana Mercedesa, Doktora Sen. Średnie: np. Chudszy, Smętarz, Uciekinier.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Naz – w Twoim wypadku słowo Mistrza stało się ciałem. I papierem.

Pierwszą i ostatnią powieścią Kinga, którą przeczytałem była “Dolores Claiborne”.  Lubiłem klimat zawarty w tejże powieści i może zabrzmi to śmiesznie ale pod względem jakości wydawnictwa jego pozycje  posiadały bardziej elegancki wygląd, były z reguły droższe. Przy “Carrie” zrezygnowałem z przeczytania już na drugiej stronie książki... Filmy czy audiobooki to już zdecydowane arcydzieła... Dziwne, że taki mistrz gatunku jak S. King, nie posiada w swoim dorobku żadnych historii skierowanych do odbiorców typu gracz komputerowy. Dla przykładu Clive Barker posiada wspaniały “Undying” czy niezły “Jericho” – wszystko co zostało tam napisane utworzył samodzielnie.

Nikt nie zwraca uwagi na jego pseudo Richard Bachman, którym podpisuje się. Nie wiem tylko pod jakimi tytułami ale od czego jest google ;)

Koniec życia, ale nie miłość

Bodajże Uciekiniera i Wielki marsz pisał pod pseudonimem, tyle w tej chwili kojarzę. Pisał tak szybko, że musiał się mnożyć :D

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

A ja może z nieco innej beczki przywalę. Bardzo podobała mi się, swego czasu, książka “Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika”. Było to dobre dwanaście lat temu, może czternaście, chodziłem jeszcze do liceum. Konkretnie leżałem w łóżku, zagrypiony. Oj, Stefan, Stefan... Miał tam dużo racji, że twórczość to magia. Oddziałuje, jeśli sprawnie wykreowana, w sposób nader intymny, pomimo barier np. tysięcy kilometrów.

 

 

Pewne studio, które wydawało gry horrory w dekadzie lat 90, doskonale radziło sobie z tworzeniem swego rodzaju magicznych gadżetów czy zaklęć. Wszystko, aż kipiało wampirzym klimatem, np. Elvira. Przeczytałem kiedyś kilka giełdowych solucji, powstałych specjalnie dla tamtych produkcji i doznałem olśnienia ;), u S. Kinga w powieściach można było napotkać bardzo lustrzane założenia pod względem klimatu. Nie chciałbym zanudzać ale dalej nie potrafię powiedzieć dlaczego pozostawiono takie “perełki” samym sobie. Przyznam, iż bardzo lubię powieści tego autora.

Koniec życia, ale nie miłość

Mariner79 – ciekawa próba skojarzenia Kinga ze światem gier komputerowych :) Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy.

Mi najbardziej zapadło w pamięć opowiadanie Kinga – Ostatni szczebel w drabinie. “Babcia” też była niezła. Ogólnie lubię jego opowiadania (książki trochę przegadane), choć niektóre kończą się nijako.

Uciekiniera i Wielki marsz napisał pod pseudonimem Richard Bachman. I jeszcze Chudszego. Te dwie pierwsze były naprawdę interesujące, s-f społeczne – mocno dystopie, może miejscami niedopracowane (dziury logiczne itp.), ale pod względem przesłania i wrażenia z punktu widzenia tego, co napisał później bardzo, ale to bardzo interesujące. Od tego trzeba zacząć. Chudszy... Twist na końcu uważam za jeden z ciekawszych i naprawdę przerażający. Być może jeden, jedyny jeżeli chodzi o zakończenia u Kinga, idąc za opinią Cienia ;)

Chociaż w podobnym ładunku emocjonalnym co Chudszy, to mógłbym polecić opowiadanie “Jaunting”, krotki s-f. Później ta umiejętność Kinga wywoływania ciar na ciele czytającego, nie jest już tak odczuwalna. Zwłaszcza, gdy człowiek dorośnie ;)

Dlatego czasami lepiej nie wracać do przeczytanych za młodu książek... Można się  poważnie rozczarować :)

“Jaunting” absolutnie zajebisty. “Chudszy” ciekawy, chociaż bez szaleństwa. “Uciekiniera” oglądałem w wersji kinowej, do książki się zabieram w najbliższym czasie.

Niech mnie ktoś uświadomi – jak to jest w ogóle wykonalne: pisać 5 stron dziennie – codziennie?

Precz z sygnaturkami.

Zadam Wam pytanie, na które znam odpowiedź, ale chcę sprawdzić wiedzę na temat Mistrza :P

 

Jakie jest prawdziwie imię i nazwisko Stephena Kinga i czy ma on żydowskie korzenie? :P

Piotrek faktycznie to pytanie z zakresu wiedzy o Kingu. Całe szczęście, jedyne czym byłem zainteresowany, to jego książki i to też nie pod względem tego w jakich okolicznościach dzieło powstawało – czy akurat był pijany jak je tworzył, czy nie, dlatego raczej się nie popiszę wiedzą ;)

King jakoś do tej pory mi nie podszedł. Nie wiem czy to kwestia przeciętnego stylu, czy może słabego tłumaczenia, ale w trakcie czytania szybko zaczynałem się nudzić i męczyć, tak że dalej niż do połowy nie dawałem rady doczytać. Ciekawe pomysły wyjściowe, ale realizacja do mnie nie przemawia. Czytałem “Pod kopułą” (w sumie oglądałem też serial, nie skończyłem ani jednego ani drugiego) i jeszcze jakąś książkę, ale w sumie już nawet nie pamiętam którą ani nawet o czym była poza tym, że to coś od Kinga, więc to chyba nie najlepiej o niej świadczy :)

Hej, ale może do trzech razy sztuka? Gdybym miał dać ostatnią szansę Kingowi, to co byście mi polecili wziąć do ręki? Jego absolutne opus magnum?

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Dallas ‘63 :)

Precz z sygnaturkami.

Arnubisie, jedno to “polecić”, a drugie to “opus magnum” ;) 

Za opus magnum Kinga jest uznawany (chyba także przez niego) siedmiotomowy cykl “Mroczna Wieża”, ale nie wiem, czy warto od tego zaczynać. 

Z typowych horrorów to chyba najwięcej osób chwali “Miasteczko Salem”, jednak bardziej znane (uznane?)  są “Lśnienie” i “To”, na temat których są podzielone zdania. 

Mnie najbardziej się podobało “Dallas ‘63” – udowodniło, że pomijając całą “grozę”, King jest też świetnym pisarzem ogólnie. 

 

Ale gdybym miał kogoś skusić do Kinga, podsunąłbym mu jakąś jego mikropowieść, coś z “Czterech pór roku” albo “Mgłę”. Można się wciągnąć i przejąć, a nie ryzykuje się, że po tysiącu stron czeka słabe zakończenie. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nie wiem czy to kwestia przeciętnego stylu

Co jak co, ale chłop styl ma oryginalny. Przynajmniej ja tak mam, że nie mam trudności z rozpoznaniem, co jest jego, a co nie.

 

Uhh, a mnie Dallas ‘63 niezbyt podeszło. Było dobre (nawet jedno z pierwszych Kingowców, jakie przeczytałem), ale w porównaniu do całej reszty (pojedynczo i ogółem) wypadło dosyć średnio.

 

Ja mogę polecić, tak na początek, żeby się przekonać, Zieloną Milę, Misery, Podpalaczkę i może jeszcze – jeśli miałbyś ochotę na bajkę – Oczy Smoka.

“Jakie jest prawdziwie imię i nazwisko Stephena Kinga i czy ma on żydowskie korzenie? :P”

 

Guglując:  “he fist thing that “Finding Your Roots” discovered was that King’s father’s surname was not originally King.

No, until he was 23, Donald Edwin King’s last name was “Pollack.” 

 

O tę ciekawostkę chodzi ? :)

Moje myślenie poszło kiedyś innym tropem – założyłem, że naprawdę nazywa się Bachman :) Potem to zweryfikowałem :P

Co było pierwsze? King czy Bachman? Jajo czy kura...

King stworzył Bachmana z dwóch względów: po pierwsze, by wydać więcej książek (a King pisał dużo), a po drugie, ponieważ chciał sprawdzić czy potwórzy swój sukces. Chciał się upewnić, że nie była to kwestia przypadku...

Blacken – bardzo podoba mi się Twoje założenie :) Czyli jak widać, nie nazwisko czyni mistrza ;)

Chciał się upewnić, że nie była to kwestia przypadku...

No, a później go uśmiercił, gdy ten okazał się lepszym pisarzem ;)

Ha ha :D dobre :P

Blacken – bardzo podoba mi się Twoje założenie

 

akurat nie moje, sam King o tym pisał (tylko nie wiem czy w jakimś wywiadzie czy pamiętniku rzemieślnika

 

No, a później go uśmiercił, gdy ten okazał się lepszym pisarzem ;)

 

ha, akurat powód był bardziej przyziemny – jakiś księgarz rozszyfrował go i pisanie pod pseudonimem straciło sens ;)

Mogę dodać tylko jedno... Gzyms! A może... “Gzyms”?! Czytał ktoś? :D

King napisał wiele świetnych opowiadań i mikropowieści, moje ulubione to “Tratwa”, “N””Langoliery”, “POlicjant biblioteczny”

“Gzyms” pochodzi z pierwszego, klasycznego już zbioru opowiadań “Nocna zmiana” Właściwie od niego powinno się zaczynać przygodę z Kingiem.

Nadrobię "Gzyms" jak najszybciej :)

Gzyms – b. fajne opowiadanie. Trzyma w napięciu

Mnie “N.” też zachwyciło. Świetnie przedstawiona mania natręctw.

ogólnie powiem, jest dobry i pisze niezwykle oszczędnie, praktycznie nie zauważyłem zbędnych rzeczy w jego powieściach. Wszystko jest podporządkowane fabule. Mam takie odczucie w trakcie czytania, jakbym na początku tkwił nosem tuż przy obrazie, a później oddalam się, widząc całość. Nie dość, że widzę, to jeszcze towarzyszą mi inne zmysły. Po prostu jest dobry w tym, co robi. 

Nowa Fantastyka