- Hydepark: "Blade Runner 2049", czyli "more human than human"

Hydepark:

filmy i seriale

"Blade Runner 2049", czyli "more human than human"

Film, moim zdaniem, zasługuje na wieloaspektowe omówienie. Proszę się dzielić wrażeniami.

 

UWAGA – SPOILER ALERT: wątek tylko dla tych, którzy już film obejrzeli!

Komentarze

obserwuj

Ok, założyłem to zacznę. Właśnie  wróciłem z seansu, muszę go jeszcze przetrawić. 

Co mnie zachwyciło – bardzo częste, acz nienachalne, nawiązywanie do oryginału. O mieszkaniu K pisał już w recenzji JeRzy. Ja dodam jeszcze: pierwszą scenę z “nalotem” na miasto, dziwkę wyglądającą prawie dokładnie jak Pris, częste powiększanie zdjęć (jak w oryginale), dziewczynę w przeciwdeszczowej pelerynie jak Zhora, K ze zranioną i przewiązaną szmatą ręką jak Deckard w oryginale, motyw z konikiem, gość badający tążzabawkę jak kobitę łuskę węża w BR I. I pewnie jeszcze mnogo innych, których nie zauważyłem.

Dwa – mimo ogólnie bardzo poważnego nastroju filmu, scena z psem przywołała banana na twarzy, tak jak i owieczka złożona przez Gaffa.

Trzy – wizualnie to prawdziwy majstersztyk. Kropka!

Cztery – do muzyki mam jednak niejakie zastrzeżenia. O ile ilustracyjnie jest OK, brakuje takich hiciorów jak “Damask Rose” czy temat z napisów końcowych pierwszego BR. Vangelisa jednak bardzo brak!

Tyle na gorąco. Muszę przemyśleć resztę :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Też jestem na gorąco po seansie i jedno trzeba oddać temu filmowi: to wizualne arcydzieło!

Raziło mnie tylko parę kwestii. Trochę za dużo łopatologii pod koniec, zrezygnowano z niedopowiedzeń tak licznie występujących w oryginale. Luv początkowo wypadała fenomenalnie, ale z czasem przerodziła się w chorą wariatkę bez celu, płytką strasznie. I kto tam wpuścił Jareda Leto? -,-

Leto może nie wygląda, ale podoba mi się sposób, w jaki mówi. Jego bym się specjalnie nie czepiał. Za to Gosling jakiś taki... małowymiarowy.

No i chyba wszystkie role drugoplanowe to perełki – dziewczyna-program, pani porucznik, dziewczyna tworząca wspomnienia, nawet Luv mi się podoba. Inna rzecz, że ona jest najmniej wiarygodna – morduje płacząc przy tym? Jakiś błąd software’u?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Gosling miał trochę taką rolę, podobnie zresztą jak Ford w oryginale. IMO wypadł lepiej niż poprzednik, który z twarzą nieskalaną myślą przeleciał przez cały film. Relacja K-Joi bardzo mi się też podobała (efektowna scena seksu!), podobnie jak kreatorka wspomnień – wypadła tak czysto i niewinnie w kontrze do brudu przedstawionego świata.

Jedna sprawa, MrB – co miała znaczyć scena z pszczołami, bo tego jakoś nie załapałem?

A wyświetlanie reklamy z “Made In CCCP” ma sugerować, że to świat równoległy? W ogóle “Product placement” w BR2049 pierwsza klasa! Nienachalny, a widoczny i wbijający się w pamięć.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Coca-cola musiała być, ale Sony też się ładnie wkomponowało! :D Mi się wydaje, że pierwsza scena mogła się dziać gdzieś w Rosji – na namiotach (?) w których hodowali robale też były napisy cyrylicą.

Pszczoły mógł hodować Ford, a były potrzebne aby potwierdzić podejrzenia Goslinga, że w tej czerwonej okolicy nie ma skażenia i może przetrwać tam życie. Chyba. :p

Na namiotach napisane było (o ile dobrze zdążyłem zauważyć) “Celina”. Była jakaś postać o tym imieniu? I nie wydaje mi się, żeby to była Rosja. Raczej multinarodowe korporacje, bo oprócz rosyjskiego był zdaje się i chiński, i japoński, i koreański.

A mnie najbardziej spodobały się reklamy Peugeota i Atari. Ale dla przeciwwagi była też reklama nieistniejącego PanAm :). 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

PanAm rzucała się w oczy też w oryginale. A Peugeot mi umknął. :<

Nie wiem natomiast co miał sprawdzać test, któremu kilkakrotnie poddawano Goslinga...

To chyba miał być odpowiednik testu na empatię (Voigta-Kampfa) z oryginału. A sprawdzał zdaje się stan umysłowy pana K (czyli, mówiąc wprost – “czy mu szajba nie odbiła”). Badano jego zgodność ze stanem bazowym, czyli – normalnością, moim zdaniem. Ale forma była rzeczywiście niecodzienna :).

A Peugeot pojawił się na masce pojazdu Goslinga, na wyświetlaczu na desce rozdzielczej przy starcie (czy zatrzymaniu?) i gdzieś na dachu budynku.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Właśnie obejrzałam. Generalnie mi się podobało, ale czepiać też się jest czego. Na samym początku oświadczono, że nowa generacja replikantów jest inna od tej starej, bo posłuszna. I kilka minut później z filmu jasno wynikało, że mają potencjał do sprawienia takich samych “problemów”, jak starzy replikanci. To, że cała tajemnica skończy się inaczej niż się bohaterowi zaczęło wydawać, też właściwie było dla mnie pewne od razu.

No i całość zakończyła się głupią miną Harrisona Forda. :)

A najbardziej wkurzyły mnie trailery. Po ich obejrzeniu prawie nie chciałam na ten film iść. Bo w trailerach był Gosling i Ford oraz wielkie gołe baby na reklamach. Więc wyglądało na to, że będzie Gosling i Ford plus mnóstwo gołych bab w roli ozdobników. A tu niespodzianka – kobiety grały role bardzo różne i bardzo ważne. A trailery przypominały bardziej panie w bikini reklamujące składy budowlane czy blachodachówkę.

Ale polecam.

 

EDIT: A co do product placement to jeszcze był Johny Walker. Nawet sobie pomyślałam, że Ford tak zgrabnie w ostatniej chwili postawił butelkę, że etykieta znalazła się dokładnie en face. :)

 

Dlatego ja trailerów nie oglądam. Wczoraj przed seansem leciał zwiastun jakiegoś kryminału z Fassbenderem i w sumie nie musze już oglądać tego filmu, bo chyba wszystkie plottwisty jakie mieli to tam ujęli. ;_;

Świetnie zadawane pytania wynikające z rozwoju fabuły.

Co przetrwało zagładę żywych stworzeń? Pszczoły i pies. Pszczoły – gatunek społeczny, pies też społeczny, a na dodatek przyjaciel.

Deckard jako Robinson na samotnej wyspie z psem .

Wizja społeczeństwa niepracującego i biednego. Władza dbająca tylko o ustanawianie granic i porządek, a porządek na cmentarzu.

Śmierć Lux, podniesiona i utopiona, nawiązująca do powieszenia i utopienia. Po analizie śmierci Popiela – trzy rodzaje – utopienie, zagłodzenie, powieszenie symbolizowane przez wieżę na jeziorze i myszy, tu zabrakło tylko zagłodzenia.

Paradoks Boga, tu ślepego, a ślepy to widzący przyszłość, na dodatek Boga niemoralnego, łatwo niszczącego własne twory, przy czym doskonałością w przypadku tych tworów to umiejętność rodzenia życia, czyli czegoś, czego tu nie da się wszczepić. Ten Bóg tęskni, by jego twory miały coś, co nie jest od niego.

Detal w tworzeniu, tak doskonale naśladujący, że musi być prawdziwy, to projektantka snów, ale i Oficer K i jako wizualna towarzyszka, tęskniąca do bycia materialnym, słowa zamienienia w ciało. To samo ujęte w zestawieniu ogromnych, martwych rzeźb i żywych a małych pszczół.

Doskonałe prowadzenie akcji, wierzy się, że Oficer K to dziecko, on sam wierzy, co cudownie pokazane, kiedy zawodzi podczas testu. Tu wręcz mówi się nam, że to w co się wierzy jest prawdziwe. Roboty na pewno wierzą i to w cud.

Obrócenia słowa w ciało, tu programu Joi wyodrębnionego, szczegółowego i nie wiadomo czy samodzielnego czy nie, za to w chwili unicestwiania swego istnienia spieszącego się, by powiedzieć, że kocha.

Mnóstwo tego jest za co cenię ten film, a poruszyłem tylko kilka wątków. Film się nie spieszy, dba o detale, wprowadza widza w błąd, stawia ważkie pytania. Dowodzi sobą po co jest fantastyka.

Choć i tak myślę, że jedynka lepsza.

 

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Wczoraj przed seansem leciał zwiastun jakiegoś kryminału z Fassbenderem i w sumie nie musze już oglądać tego filmu, bo chyba wszystkie plottwisty jakie mieli to tam ujęli. ;_; – O, też sobie to pomyślałam. To znaczy – myślałam, że ten trailer to musi być jakaś wielka zmyła dla widzów, bo niemożliwe, żeby był tak kompletnie skopany. A widziałeś ten drugi trailer? Do “Mother!”? Myślę, że kobieta ma po prostu obsesję na punkcie sprzątania i stąd się biorą jej schizy. ;)

 

Doskonałe prowadzenie akcji, wierzy się, że Oficer K to dziecko, – kurde, a ja w to w ogóle i od początku nie wierzyłam.

 

Twist zacny, też wierzyłem, że K jest “the One”.

Oprócz Robinsona, są też nawiązania do “Wyspy Skarbów” – Ford ją zresztą cytuje. A Ben Gunn, którego cytuje, pilnował... skarbów. Jak i Ford.

I jeszcze jedno – co dla replikantów znaczy fakt, że mogą mieć potomstwo, to mniej więcej wiemy. Ale jakie znaczenie ma fakt, że jest niezdolne do samodzielnego życia? Jest to cud czy nie? Sukces czy porażka?

No i z tym bezwzględnym posłuszeństwem Nexus-9 jest problem, bo sami widzimy że te modele są wyjątkowo niezależne.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Mnie już się chyba udało przestać myśleć podczas seansu nad tym, jak film się skończy. Pojawiła się myśl, czy oficer K jest rzeczywiście tym dzieckiem, i że twórcy chyba mnie wkręcają, ale szybko porzuciłem te kombinacje i płynąłem z fabułą, słuchałem i oglądałem, co w danym momencie film mi przekazuje. Uff... dzięki takiemu podejściu znowu mam satysfakcję z poznawania historii.

 

MrB, nie wiem czy czytałeś Czy androidy... ale sposób grania Forda z nieskalaną myślą twarzą jest celowy. Jest w książce taka scena, która totalnie miesza czytelnikowi w głowie, ale której w ekranizacji nie ma.

 

A jeśli chodzi o sequel, to uważam, że obrazy są wyjątkowe, ludzkie relacje sztucznych inteligencji  są pokazane ciekawie, scena gdy oficer K stoi na moście i słucha inteligentnej nagiej raklamy – przepiękna i przerażająca scena budzenia się świadomości w K. Ogólnie te wszystkie niuanse w filmie są smaczne. Film jest wyjątkowy.

Na mój odbiór nie jest też pozbawiony wad, ale te mogą być sprawą subiektywną.  Najbardziej mi nie podszedł główny wątek – zajście w ciążę i dziecko. Kompletnie nie kupuję sensu i celu  tego pomysłu, i nie wiem, czy Dick by się do tego posunął. To psuje mi trochę film. Druga sprawa to relacje K z hologramową dziewczyną – moim zdaniem zbyt perfekcyjne, a miejscami przerysowane (standby). Zabrało mi w nich tego czegoś ledwie wyczuwalnego – niepasującego. Odnoszę wrażenie, że twórcy chcieli tu tylko oszukać widza, a nie przekazać coś ciekawego. Na szczęście scena z reklamą na moście ratuje sytuację – dobrze wyszło.

 

Gorąco polecam film.

 

 

OK, pobawmy  jeszcze chwilę w analizę Blade Runnera, jest czym.

Też byłem genialny na początku i wiedziałem, że K to android, ale później postanowiłem obejrzeć film i pozwolić mu do siebie przemówić, więc nabrałem pewnych wątpliwości i uwiodła mnie wizja, jak twórcy chcą z K zrobić zrodzone dziecko. Taka moja nieuleczalna przypadłość, że daję się prowadzić dobrze skrojonym opowieściom.

Najbardziej to podobała mi się scena z Joi w deszczu, bo nawiązywała mi do tej z jedynki kiedy anioł  z przebitą dłonią i gołębiem w ręku, a anioł dlatego bo silniejszy, inteligetniejszy i bardziej moralny, ratuje człowieka wiszącego nad przepaścią, a nawiązuje ta scena dlatego, że Joi w tym deszczu padającym nie wiadomo na nią czy nie, tęskni do obrócenia się w ciało, widząc coś zupełnie niezwykłego, te wszystkie refleksy trudne do opisania.

I bardzo mnie poruszyły te androidy wierzące w cud. Jeden zobaczył, drugi, ta niewiasta chyba bez jednego oka, taki półbóg, skoro Bóg ślepy, tu też nawiązanie do tego, że w jedynce android Roy swego twórcę niszczy wbijając mu oczy w mózg. W każdym razie reszta andoidów wierzy, podążając za świadkami. Nie mówiąc o tym, że to narodziny, wiecie, co najmniej półczłowieka, zanotowane na martwym drzewie, tak mocno pokazanym, że nie wątpię, iż nieprzypadkowo, nie rodzącym owoców,  a pod nim kości, prowadzące do poznania, znamienne.

Ale naprawdę uwodzące, kiedy na początku android pichci sobie zdrową zupkę z czosnkiem, a ludzie muszą żreć robaki, bo niby pożywne.

Obydwa filmy to ogrom tropów, ale przyznam, że jestem zbyt leniwy, by zebrać się w sobie i omówić choć część.

 

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

niezdolne do samodzielnego życia

Mowa o upośledzonym układzie odpornościowym? A to nie było tak, że małą Deckarda zamknęli za tą szybą, jako jedną z form ukrywania jej prawdziwej tożsamości?

 

bezwzględnym posłuszeństwem

Bezwględnie głupie jest to, że próbują osiągnąć to podając im wybrane wspomnienia i traktując jak maszyny – choć biologicznie są nam tożsame (o ile dobrze wszystko zrozumiałem, książkę i pierwszy film daaaawno temu miałem okazje czytać i oglądać). A wiadomo, że uczą się i obserwują. Wnioski z tego też wyciągają.

O, trop z Drzewem Poznania Dobrego i Złego świetny! Czyli nasze, ludzkie, już uschło? Czas na androidy?

Scena śmierci Goslinga w śniegu też b. dobra (jak Batty’ego w deszczu). Już myślałem, że jakaś śnieżynka do góry poleci jak gołąb w BRI, ale na szczęście takiej łopatologii nie było. I w ogóle szkoda, że trochę religii tu nie ma. Gadają o duszach – androidy nie mają, bo się nie rodzą? A Wybrana ma? Zrodzona ze związku replikantów, nie jest człowiekiem, a duszę otrzymuje? Ale to jakieś teologiczne dzielenie włosa na czworo ;).

@stn – no właśnie nie wiem, jak to jest z tą tożsamością biologiczną. “Na oko” androidy się od ludzi nie różnią, prawda. Ale jakieś różnice muszą być – zwiększona siła, niemożność rozrodu (za wyjątkiem Rachael), wbudowane posłuszeństwo, zaplanowana długość życia (przynajmniej Nexusy-8 – osiem lat, jak pamiętam). Czyli androidy nie mogą być wierną kopią 1:1, a raczej czymś zbudowanym “na podobieństwo”. Ale jak zwykle człowiek nie przewiduje konsekwencji stworzenia.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Andki nie są wierną kopią. Są różnice. A skoro mogą być produkowane, albo się produkować, to po co pomysł z ciążą? Nonsens. Poza tym twórcy powinni się zdecydować – albo andki/replikanci albo zmodyfikowani genetycznie ludzie – czyli biologia i ciąża. Widzę tu niezdecydowanie i niekonsekwencję w pomyśle na sequel. Przekombinowane. To jest największy minus, który powoduje, że oryginał postrzegam dużo lepiej – prostsza koncepcja na podstawie książki, ale poprowadzona konsekwentnie. Ale mimo tego, 2049 misię.

Wróciłem właśnie z kina... Mega. Traciłem już nadzieję, że zobaczę jeszcze prawdziwy film fantastyczny, ale Denis Villeneuve wyrósł mi na reżysera number one. Wiedziałem, że Sicario to nie przypadek.

Wszystko mi się podobało i najlepsze jest to, że Denis będzie reżyserem Diuny. Jeszcze tylko dwa lata i doczekam wymarzonego filmu...

Są szanse, że będzie sequel. I Villeneuve, i scenarzysta są zainteresowani. W ich przypadku, niezgodnie z panującą regułą, uważam, że sequel BR2049 mógłby być równie dobry jak oryginał. 

Jest tylko jeden haczyk – hamburgery muszą iść do kina. A i Oscar jakiś pewnie by pomógł...

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A skoro mogą być produkowane, albo się produkować, to po co pomysł z ciążą? Nonsens. Poza tym twórcy powinni się zdecydować – albo andki/replikanci albo zmodyfikowani genetycznie ludzie – czyli biologia i ciąża. Widzę tu niezdecydowanie i niekonsekwencję w pomyśle na sequel. Przekombinowane.

Replikanci są dziełem bioinżynieryjnym i to główna różnica z książką. W powieści androidy są androidami. W filmie od razu mamy do czynie z działem biologicznym. W sequelu to po prostu rozwinięto. 

Pomysł z ciążą ma sens, ponieważ nikt nie był w stanie stworzyć płodnego replikanta. Dokonał tego Tyrell z modelem Nexus-7, Rachel. Czy udało mu się stworzyć jedną płodną replikantkę? I czy dała się zapłodnić replikantowi czy człowiekowi? (kwestia kim jest Deckard nadal otwarta). Dlatego Wallace chciał znaleźć dziecko, żeby udało mu się jakoś ogarnąć kwestię płodności. 

Deiridriu, Dekard się mocno zestarzał, nieprawda? To sugeruje odpowiedź na pytanie, czy jest replikantem. Tu kładzie się opcja dziecka replikantów i ich bunt.

Dalej... dziecko-hybryda – nie umocowana w filmie, przez to moja niewiara nie została zawieszona. Bo to powrót to czystej biologii i genetyki. Czyli mamy po prostu genetycznie modyfikowanego człowieka. 

Dalej... w technice czy technologii nie istnieją cuda, tylko projekty.  Raczej powinno się szukać tego projektu/specyfikacji Rachel, żeby multiplikować w produkcji replikantów. Po co im dziecko – z niego specyfikacj nie wyciągną. 

Ogólnie, cały czas mam wrażenie pogmatwana, chyba tylko po to zrobionego, żeby widz odniósł wrażenie, że tego nie ogarnia, bo to jest coś wybitnego.  Choć jest taka możliwość, że rzeczywiście coś mi umyka... dlatego dyskutujemy. :)

Czy replikanci to genetycznie modyfikowani ludzie? I tak, i nie, zależnie od definicji człowieka. Tak jak możemy wyobrazić sobie budowę robotów z dostępnych materiałów i technologii (siłowniki, procesory, silniki itp), tak możemy wyobrazić sobie tworzenie maszyn “biologicznych” – za pomocą manipulacji DNA otrzymujemy biomaszyny bez niepożądanych cech (coś jak insektopojazdy w cyklu Hoddera o Burtonie i Swinburnie). Taka manipulacja na DNA ludzkim da nam człowiekopodobne hybrydy – a czy są to ludzie, zależy od stopnia ingerencji w DNA i naszej definicji człowieka. I starzenie się nie przesądza tu wcale o człowieczeństwie Deckarda.

Po co im dziecko hybryda? Zakładam, że w blackoucie zniszczone zostały dane o produkcji Nexus-7. 

Blackburn, nic ci chyba nie umyka. Po prostu – wchodzisz w świat filmu albo nie. I wtedy tłumaczysz niejasności na korzyść lub niekorzyść fabuły.  Jakbyś chciał tak naukowo Star Wars prześwietlać, to... ;)

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ech, te hamburgery... sad

Niestety, mimo pochlebnych recenzji „Blade Runner 2049” zaliczył ponad 50% spadek oglądalności [w ten weekend] i możemy już mówić o klęsce produkcji. Film Denisa Villeneuve'a przegrał walkę o widzów z horrorem „Śmierć nadejdzie dziś”.

(...)

„Blade Runner 2049” znalazł się na 2 miejscu zestawienia z wynikiem 15,1 mln dolarów. W drugim tygodniu po premierze obraz zdołał zarobić w USA zaledwie 60,5 mln, łącznie mając na swoim koncie kwotę 158,5 mln (przy 150 mln budżecie).

[za kawerna.pl]

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nie słuchaj piania nad wyrost Staruchu, oczywistym było, że to nie będzie przebój kasowy na miarę supersraluchów wszelkiej maści. Po dwóch tygodniach jest zarobiony, to jaka tu mowa o klęsce?

Jupiter Wachowskich to była klęska z otwarciem 18 mln $, przy budżecie 176 mln $, a i tak summa summarum wyszedł na swoje.

Obstawiam, że Runner w końcowym rozrachunku będzie między 200 a 300 mln $. I liczę, że Denis będzie miał zielone światło na swoją wizję Diuny.

No tak, na swoje wyjdzie, ale jak nie zarobi dwukrotności poniesionych nakładów to kontynuacja mocno wątpliwa.

A może i dobrze? Następna równie dobra będzie za 20 lat? Tylko już jej, kurcze, nie obejrzę... sad

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Osobiście, nie chciałbym kontynuacji.

Ogólnie, cały czas mam wrażenie pogmatwana, chyba tylko po to zrobionego, żeby widz odniósł wrażenie, że tego nie ogarnia, bo to jest coś wybitnego.  Choć jest taka możliwość, że rzeczywiście coś mi umyka... dlatego dyskutujemy. :)

 

I to jest najlepsze z Blade Runnerem, możemy podrukować masę teorii ;) Sama miałam okres zwątpienia, ale... czy od razu stworzono replikantów? A może trzeba było eksperymentować na ludziach? A może Deckard był częścią eksperymentów do stworzenia replikantów? Wallace sugerował, że może spotkanie Deckarda z Rachel było zaaranżowane. Coś musiało być powodem – nie można było ufać tylko ślepemu losowi. Teraz można powiedzieć, że Deckard jest pół na pół ;)

 

A może ta właśnie kwestia nie jest istotna? Może Deckard jest przykładem depresonalizacji? Może nie jest ważne czy jest człowiekiem, czy replikantem? Sam fakt powoduje zastanowienie się nad tym czym jest tożsamość w ogóle. Więc pewnie nigdy nie dostaniemy ostatecznej odpowiedzi.

 

ps. pies w filmie był sztuczny. Pszczoły czy muchy może nie, ale pies na pewno. W pierwszym filmie było wiele dzikich zwierząt replikantów. W nowej, udomowionych.

pss. Szkoda, że David/Walter musieli być w Prometeuszu i Przymierzu. Kreacje Fassbendera zasługują na o wiele, wiele lepsze filmy (ale Prometeusza lubię w sumie). No chyba, że te dwa światy się łączą – Internet huczy ;)

mnie się bardzo podobało !

Nowa Fantastyka