- Hydepark: Długie teksty na stronie

Hydepark:

opowiadania

Długie teksty na stronie

Czytacie? Lubicie?

Naszło mnie na taki temat po tym jak ostatnio Hadas wspomniała, że skróciła znacząco tekst (wycięła 2/3) bo uznała, że jest za długi na stronę (i ostatecznie miał 16k), ktoś inny stwierdził że 50k to za dużo. Sam wrzuciłem ostatnio dwa dłuższe teksty i wygląda na to, że przeczytały w całości może ze 3-4 osoby (oczywiście nie licząc takich, którzy mogli przeczytać i nie komentować). Wiadomo, że na to trzeba czasu, ale ciekaw jestem jak to jest. Jaka ilość znaków was odstrasza? :)

Sam lubię dłuższe teksty ale muszą być “w moim klimacie”, żebym je czytał, krótsze z zasady zazwyczaj omijałem, ale że ostatnio miałem czas i ochotę trochę pokomentować, a pośród najnowszych przeważały teksty krótkie, bardzo krótkie i za krótkie, to kilka z nich przeczytałem.

Za to pisać krótkich w ogóle nie lubię, nigdy nie napisałem tekstu poniżej 10k (tzn niby ten o druidach ma mniej, ale to scenka wyciągnięta z powieści), najczęściej opowiadania czy rozdziały powieści wychodzą mi w granicach 70-120k, a podczas pisania opowiadań czasami mam ochotę rozbudować je do rozmiarów powieści, nie wspominając o tym, że przed skracaniem własnych tekstów mam spore opory :)

Komentarze

obserwuj

Da się zmienić jakoś kategorię? Miało być “opowiadania”, a w edycji nie mogę niczego zmienić. Nie mam żadnego przycisku zatwierdzającego zmiany, ani nawet możliwości edycji treści.

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

Długość tekstu ma znaczenie takie, że jeżeli zobaczę powyżej pięćdziesięciu tysięcy znaków, to przeczytam tylko wtedy, gdy: dobry warsztat, mój klimat, wciągnie mnie pierwsze 25% tekstu. Gdy jeden z warunków zostanie złamany, to nie czytam / przerywam, nawet gdy tekst jest w bibliotece. Problem z długimi tekstami bierze się też stąd, że nie lubię czytać zbyt długo na ekranie – bolą oczy. Gdy mam ochotę na długi tekst, to biorę coś na papierze.

Zostałam wspomniana, to się wypowiem ;) Wolę długie teksty, shorty i drabble może i szybko się czyta, ale równie szybko wypadają z głowy. Czytelnik nie ma czasu, żeby porządnie wczuć się w klimat, zżyć z postaciami, bo tekst zaraz się kończy.

Nie za bardzo operuje przeliczaniem tekstów na znaki, ale na słowa to i do 40 000 przeczytam, tylko tak długi tekst musi być dobrze napisany i podzielony na rozdziały (żadnych gwiazdek), żeby łatwo było do niego wrócić, przy rozłożeniu czytania na kilka dni ;)

Hihi! A ja wolę dobre teksty, bez względu na długość. Jeśli mnie długie opowiadanie znudzi, to nie czytam dalej, ale, nie zapominajmy, że króciak też może zanudzić do bólu:)

Hmm... Dlaczego?

Z zasady staram się pomijać teksty dłuższe niż 50 k znaków, bo trafiając na takie często nie mogę oprzeć się wrażeniu, że autorowi pomieszały się formy literackie. Wydaje mi się, że najlepszy stosunek długość/jakość zapewniają opowiadania liczące między 15 a 30 tysięcy znaków – z jednej strony to wystarczająco dużo żeby oczarować warsztatem, zbudować wiarygodny świat, nakreślić bohaterów i wykreować pożądany klimat, z drugiej nie wystarczająco wiele, by rozwodnić opowieść zbędnymi wątkami, opisami i dialogami.

na emeryturze

Mam trochę jak Drewian, ale więcej jak Blackburn, bo czytanie tekstów powyżej 50-60 tysięcy na ekranie po prostu mnie męczy i wolę papier. Wystarczająco długie godziny spędzam przed ekranem w pracy, żeby jeszcze czytać dłuższe teksty na nim. Do tego na raty mogę czytać powieść (bo najczęściej inaczej się nie da), ale opowiadanie wolę przeczytać w całości od razu.

I przy okazji trochę prywaty – Vancervandzie, drugi rozdział (wydrukowany) zaczęłam, ale musiałam przerwać. Na razie mam tyle zajęć, że wszystkie książki poszły w odstawkę (tylko jeszcze w przerwach w pracy pozwalam sobie zerknąć na nie za długie teksty tutaj). W czasie przerwy świątecznej będę nadrabiać. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nie zgodzę się z tym, co pisze Gary o mieszaniu gatunków – to nie jest takie proste. Jeśli, przykładowo, Lem pisał opowiadania na 30-40-50 stron, w których było iluś bohaterów i ileś wątków, a połowa była o widokach z rakiety, to pomieszał gatunki? Co to w ogóle znaczy? Nowelka to nie jest, bo nie spełnia definicji. Więc nic to nie jest? Należy to odrzucić, bo nie podpada pod kategorię? Opowiadanie z definicji ma luźną konstrukcję, to taki worek, do którego wpada prawie każdy tekst za krótki, by nazwać go powieścią.

Zaczynam mieć wrażenie, że należy rozważać już rozdzielenie gatunków literackich na “internetowe” i “papierowe”, bo różnica jest olbrzymia. Na papierze opowiadanie 50k znaków (ile to stron? 15?) przeważnie rozczarowuje... krótkością, płytkością, jednowątkowością. Przypomnijcie sobie papierowe opowiadania, które otrzymywały prestiżowe nagrody – ile z nich było długości 20k?

Natomiast tutaj 20-30k łyka się przy porannej kawie, ale czytanie powyżej 50k wymaga już w moim wypadku sporego samozaparcia. Z twoimi 100k poczekam na jakiegoś kaca, kiedy i tak nie będę w stanie robić nic innego (mam w kolejce) :)

Internet to trudne medium, nie wnikając w szczegóły, przytłaczające morze informacji wymaga od mózgu stałej walki z “rozpraszaczami”, dlatego łatwiej i szybciej łyka się twity, notki, kotki i podlotki. Tutaj sprawdzają się teksty krótkie, jednowątkowe, jednoscenkowe wręcz, jak filmiki ze Śmiechu Warte. Trochę szkoda, ale walczyć z tym trudno. Można się przerzucić na papier :)

Ja też tak mam, że długie opowiadania mnie przerażają. Z reguły czytam wtedy, gdy wypadną na mój dyżur – czyli z obowiązku. Na razie nie trafił mi się na szczęście żaden długaśny koszmarek (no, może jeden, ale przeczytałam kawałek i z czystym sumieniem odpuściłam sobie resztę wypocin). Wszystkie długie, czytane przeze mnie w ostatnim czasie, trzymały poziom. Wystarczyło się trochę w nie wgryźć, żeby wciągnęły. Wtedy przestałam zauważać, że to internet. Ale prawdę powiedziawszy “na papierze” baaardzo rzadko sięgam po opowiadania. Wolę powieści i to na dodatek wielotomowe. Aczkolwiek te wielotomowe (może ich być nawet pięćdziesiąt sztuk) czytam ciurkiem, tyle że każdy tom musi być stosunkowo krótki. Wiem, że to sprawa czysto formalna, ale ostatnio dostałam “Ziemiomorze” jako jedną książkę i czuję się tym przytłoczona. To się nawet trudno trzyma w rękach, a ja ostatnio czytam w łóżku. Obawiam się, co będzie jak przysnę, a to opasłe tomiszcze runie mi na twarz :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

opasłe tomiszcze runie mi na twarz :-)

Zawsze możesz zawołać u wydawcy o odszkodowanie za szkodę osobową i konieczność pokrycia kosztów operacji plastycznej w celu naprawienia tejże szkody ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

yes

Może to jest metoda na wzbogacenie się?! Bo w totolotka jakoś nie mogę wygrać!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

@varg

Nie wiem jakie opowiadania pisał Lem (jeżeli połowa ich objętości traktowała o  widokach z rakiety, to całe szczęście, że nie wiem), ale też nie dyskutujemy o twórczości Lema, a tekstach publikowanych na portalu. Zresztą – wydaje mi się, że nie do końcu zrozumiałeś to, co chciałem przekazać. Nie chodziło mi o szufladkowanie tekstów na podstawie ilości znaków, a o unikanie standardowych błędów początkujących pisarzy/aspirujących półamatorów/totalnych grafomanów wychodzących na jaw w dłuższych tekstach: przerostu formy nad treścią oraz bezcelowego mnożenie postaci, rekwizytów, miejsc i wątków, na które zdecydowanie nie mam ochoty sięgając po opowiadanie (mogę mieć, sięgając po powieść), zwłaszcza za pośrednictwem Internetu.

na emeryturze

A i ja mam pewną, w sumie nieuzasadnioną, awersję do dłuższych tekstów w Internecie. Często jest tak, że nawet sprawdzeni autorzy, co do których jestem pewien, że zaserwują mi zacną rozrywkę, nie są w stanie swoim nazwiskiem/nickiem skłonić mnie do udziału w swojej gigantomachii (choć często, kiedy już zacznę, to nie mogę się oderwać). Dodatkowym problem jest moje swoiste “gadulstwo”. Będąc tej przypadłości świadomym, wiem też, że przeczytanie opowiadania zajmie mi – co się często zdarza – mniej czasu niż skomentowanie go. Ale tutaj tak naprawdę też nie ma reguły, bo i krótsze teksty nieraz maltretuję nadmiarem zwrotnych myśli własnych. A ostatnio szczególnie słabo stoję z czasem.

Generalnie jednak wszystkie opowiadania tutaj zazwyczaj przegrywają z papierem. Tak po prostu.*

 

Peace!

 

EDITH:

* – Co nie znaczy, że nie lubię tutaj zaglądać i czytać zamieszczonych tutaj opowiadań.

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Gary – ok, pomyślałem, że atakujesz teksty powyżej wskazanych przez Ciebie 50k znaków jako nie-opowiadania, których nie powinno tu być. Wiadomo, że nikt nie lubi czytać tekstów złych, choć definicja owej “złości” jest dla każdego inna. Dla mnie mnogość postaci, miejsc, wątków w opowiadaniu może być główną jego zaletą – nie tylko wtedy, gdy wszystkie elementy współgrają ze sobą i elegancko zamykają koncept. Czasem każdy z wątków może mieć własny, satysfakcjonujący “smaczek” i tak też jest dobrze. Zgadzam się jednak, że przeważnie trafia się na zwykłą, ciężkostrawną grafomanię.

Internet nie lubi długich opowiadań.

 

Kawa na stół, bez lania wodyyes

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Zasadniczo widzę to tak – najbardziej odpowiada mi taka długość opowiadania, która pozwalałaby spokojnie z niego zrobić odcinek serialu na 45 minut. 

Wydaje mi się, że najlepszy stosunek długość/jakość zapewniają opowiadania liczące między 15 a 30 tysięcy znaków

No to zmieściłem się w tych ramach chyba tylko dwa razy, z czego raz to był Runvar pisany dla jaj i na szybkiego w ramach jednej dniówki w robocie, a drugim razem ten nieco erotyczny tekst o rusałkach (dwie dniówki). Jak rzeczywiście mam jakiś konkretny pomysł, to nie ma raczej opcji, żebym się zmieścił w 30k. Opowiadania na 50k wydają mi się krótkie.

 

Wie ktoś ile liczą opowiadania Sapkowskiego? Choćby taka Granica możliwości?

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

“Stary człowiek i morze”, gdzie, powierzchownie patrząc, prawie nic się nie dzieje, ma około 150.000. 

wg licznika słów znalazłem (przełożenie jest ok. 1:6, ale głowy nie dam, tak mi się tylko wydaje)

licznik angielski jak sądzę...

 

The Witcher: 10,213

A Grain of Truth: 10,418

The Lesser Evil: 12,764

A Question of Price: 13,105

The Edge of the World: 14,395

The Last Wish: 18,349

The Voice of Reason: 12,495

Akurat mam pod ręką opowiadanie na 56 tys znaków i po ustawieniu standardowych książkowych stron wyszło ich zaledwie 31. Czytałem w życiu sporo opowiadań powyżej stu stron, a więc i zapewne znacznie powyżej nawet i 200 tys znaków.

Dla mnie 50 000 znaków to wciąż krótkie opowiadanie, raptem ok. 7,5 tys słów. Gdzieś mi się utrwaliło, że opowiadania mają do 25 tys słów, więc można to porównać. Ale rzeczywiście czytanie z ekranu takiego tekstu jest niewygodne (na szczęście są czytniki, wydruki itp.). I zgadzam się z Hadas, że im dłuższe, tym dłużej zostanie w pamięci. Jeśli mam dobre opowiadanie na 10 tysięcy znaków i na 100 tysięcy, to to drugie jest dla mnie dziesięć razy lepsze. (Chyba dlatego moje ulubione historie to te po wiele milionów znaków :))

Ale rozumiem, że chodzi o teksty na stronie? Czytane zazwyczaj w komputerze? A nie opowiadania w ogóle?

Tak czy owak, moja opinia jest chyba nieco inna od opinii większości. Szorty mogę czytać, ale rzadko zdarza się, że mnie wciągną, że mnie pochłoną. Ot, taka rozrywka na parę minut, chociaż oczywiście zdarzają się wyjątki. Drabli nie czytam już niemal w ogóle. Nie za bardzo interesują mnie teksty, w których chodzi wyłącznie o zaskoczenie w finale. 

Jednak to prawda – Internet rządzi się swoimi prawami, najlepiej więc, jak jest krótko i szybko. Miałam taki okres (mam nadzieję, że powoli z niego wychodzę) że na stronie NF nie czytałam niemal w ogóle. Byłam, udzielałam się w HP, ale nie czytałam opowiadań. Ani krótkich, ani długich. Te krótkie jeszcze mogłam, żeby nie stracić kontaktu, ale po jakimś czasie miałam wrażenie takiego literackiego stroboskopu. Szybko, krótko, bez emocji.

Są tu osoby, które specjalizują się w długich tekstach i zawsze znajdą czytelników. Przychodzi mi teraz do głowy Marianna, Prosiaczek, Emelkali. Ci autorzy mają już tu renomę, mają swoich wielbicieli. Ale też na to zapracowali. Długie teksty debiutantów rzeczywiście z komentarzami mają problemy. Specyfika Internetu.

A na papierze to do szortów w ogóle się nie zabieram.

 

EDIT: A, i Zygfryda bym jeszcze dopisała. :)

Długie teksty debiutantów rzeczywiście z komentarzami mają problemy

 

Akurat mój pierwszy tekst miał trochę ponad 100k i komentarzy miał więcej niż jakikolwiek kolejny (nawet do biblioteki trafił),  no ale to było SF/cyberpunk, a generalnie piszę (i zdecydowanie pisać wolę) fantasy.

 

 

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

Nikt chyba nie twierdzi, że 50k znaków to długie opowiadanie. Chodzi o to, że “GAŁY” bolą od monitora przy dłuższym czytaniu i opowiadanie musi być dobre, żeby ta niedogodność została zignorowana. Przeczytałem  Iris, bo mnie zainteresowało, wciągnęło, pochłonęło. Pozostałe do mnie nie trafiają. That’s it!

Swoją drogą, nie lubię lania wody w opowiadaniach tylko po to, żeby było obszerniejsze. Wolałbym zobaczyć krótsze opowiadanie, bez zbędnych dłużyzn i rozwlekłych akapitów. Sądzę, że prawdziwą umiejętnością autora jest odpowiednie wyważenie – umiejętność cięcia  opowiadania.

 

Podpisuję się pod komentarzem Nazgula. :D

 

 

Przeczytałem  Iris, bo mnie zainteresowało, wciągnęło, pochłonęło.

Kontynuacja zaczęta (48k na chwilę obecną, z tym, że to w założeniu jest powieść), ale jakoś chęci brakło i odłożyłem na jakiś czas.

“Tekst ma się bronić sam. Pewnie, tylko bywa tak, że nie broni się on nie ze względu na autora, tylko czytelnika" --- Autor cytatu pragnie pozostać anonimowy :)

Nowa Fantastyka