- Opowiadanie: marlęta - Rozwiązanie na trudne czasy [ANTYBAJKA 2013]

Rozwiązanie na trudne czasy [ANTYBAJKA 2013]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Rozwiązanie na trudne czasy [ANTYBAJKA 2013]

– Pan tu nie stał – powiedział syn szewca do wyższego od siebie o głowę tęgiego osiłka. Czuł, że nic nie wskóra, ale nie chciał wyjść na tchórza. Nie tu, nie teraz. To miał być jego dzień i chciał jakoś zaznaczyć swoją obecność. Mężczyzna odwrócił się i rzucił mu pobłażliwe spojrzenie, nie racząc nawet podjąć dyskusji. Syn szewca zamknął na wpół otwarte usta, dając za wygraną. „Ten tępy młotek i tak nie ma szans” – pomyślał z satysfakcją, prostując się dumnie. Radość wyparowała jednak, gdy tylko młodzieniec spojrzał na zebrany przed pałacem tłum mężczyzn. Kolejka zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Stojąc w niej od trzech dni, starał się myśleć o niej jak o swego rodzaju próbie, mierzalnym dowodzie wierności i oddania. „Miłość wymaga poświęceń” – myślał, czując, że kiszki skręcają mu się z głodu. – „Zrobię to dla niej. Dla nas.”

– Twój żołądek warczy jak rozdrażniony wilk, młodzieńcze – mruknął obserwujący zbiorowisko staruszek, podając mu bułkę. Chłopak podziękował, po czym szybko zabrał się do jedzenia. – Kto by pomyślał, że przyjdą takie tłumy… Ale to wszystko hołota. Gdzież im na królewskie salony! Pewnikiem nie skończy się to dzisiaj, a może i nie jutro…

– Taką mam nadzieję. Moja kolej wypadnie jutro koło południa. – Młodzieniec wypiął pierś.

– Chyba że ten książę…

– Jaki książę?

– Robert, syn Anzelma. Przybył niedawno i od razu wszedł od strony dziedzińca.

– Tak bez kolejki?

– Toć to książę, synku. Myślałeś, że stanie tu z wszystkimi wieśniakami?

Syn szewca nic nie odpowiedział. Wyglądał na lekko urażonego.

– Nie martw się. – Staruszek poklepał go po ramieniu. – Jak kocha, to poczeka.

Chłopak pokiwał głową, gdy nagle usłyszał dźwięk dzwonów dochodzący od strony zamku, a przed bramę przycwałował na siwym rumaku herold w towarzystwie dostojników. Trębacze zatrąbili uroczyście, na co tłum zamilkł jak zaczarowany.

– Czcigodni poddani! – krzyknął herold do zgromadzonych. – Oto zbudziła się nasza umiłowana królewna! Pojutrze poślubi swego wybawcę, Roberta, syna króla Bregonii, zostając królową! Tym samym dzisiejszy dzień ogłasza się świętem narodowym. Wieczorem zostanie wyprawiona uczta na cześć młodej pary, na którą zaproszeni są wszyscy obywatele! – To powiedziawszy, odjechał. Zgromadzeni poczęli wiwatować lub też mruczeć coś o niesprawiedliwości losu. Wszyscy jednak rozchodzili się w niezłych nastrojach. Eregonia miała mieć wreszcie króla i królową. No i była też uczta.

 

*

 

TYDZIEŃ WCZEŚNIEJ

 

 

– Barty, wstydziłbyś się… – rzekł siwobrody mężczyzna, wchodząc do sali tronowej, z której właśnie wybiegała naga siedemnastolatka. – Mógłbyś być jej… dziadkiem!

Krzepki mężczyzna nazwany Bartym podniósł się z tronu i zapinając rozporek, wykonał szybkie obliczenia na palcach lewej ręki.

– Racja. Ale tym bardziej nie widzę powodów do wstydu – odparł, podchodząc by uścisnąć druha. – I mógłbyś zwracać się do mnie per „namiestniku”.

– Tak, oczywiście… – prychnął mężczyzna. – Powiedz lepiej co tam u królewny.

– A co ma być? Śpi. Gdybym wiedział, która wiedźma to zrobiła, wysłałbym jej butelkę koniaku.

– Myślałem, że po takim czasie będzie spała, ale w piachu. Mógłbyś z tym skończyć, zamiast łajdacząc się, czekać aż się obudzi…

– Żeby lud się zbuntował? – Barty wsunął koszulę w spodnie. – Nie, Melv, niech sobie śpi. Im dłużej, tym lepiej. „A zbudzić ją może jedynie pocałunek prawdziwej miłości” – jakoś tak to szło. Dasz wiarę? A ponieważ z przepowiedni został popiół… – Rozłożył ramiona w udawanym geście bezradności. – Ale dość o królewnie. Dawno cię nie widziałem, stary capie… Co tam na północy?

– To nie słyszałeś jeszcze o smoku?

– Smoku?

– Ano, smoku. – Melvin pokiwał głową. – Bestia przyleciała zza morza jakiś miesiąc temu i od tamtej pory terroryzuje Laudanię. Król jęczy i rwie włosy z głowy, ale nic nie może poradzić. Smok nie ustępuje. Zabił już najwaleczniejszych z Laudan i codziennie żąda kolejnej dziewicy.

– A król co?

– A co miałby robić? – prychnął Melvin. – Posyła dziewice na pożarcie. Ponoć powoli się kończą… – Przerwał, gdy Barty ponownie rozsiadł się na tronie, śmiejąc się głośno.

– Co za przygłup! – parsknął namiestnik przewracając oczami. – Posyłać dziewice smokowi…

– Masz lepszy pomysł? – Melvin wyglądał na obrażonego.

– Czy wiesz, mój drogi, dlaczego smoki nigdy nie nawiedzają tego królestwa? – zapytał Barty, uśmiechając się tajemniczo. Melvin wzruszył ramionami. Podejrzewał, że o to trzeba by zapytać smoka, ale postanowił się nie wypowiadać.

– A kiedy ostatnio widziałeś tutaj dziewicę? – kontynuował namiestnik, mrużąc oczy. Przez dłuższą chwilę drugi mężczyzna milczał. – Właśnie, Melv… W tym królestwie NIE MA dziewic. A brak dziewic oznacza brak smoków. Proste i logiczne!

– Jak mniemam, dbasz o to osobiście… – mruknął Melvin, uśmiechając się nieznacznie. Barty wstał i poklepał druha po ramieniu.

– Dokładnie, Melv. Cały kraj powinien być mi wdzięczny.

 

*

 

Wysoki mężczyzna wszedł do komnaty i zdjął czarny, sięgający kostek płaszcz. Był młody i przystojny. Miał kruczoczarne włosy, niebieskie oczy i ładnie zarysowaną szczękę, którą zdobił delikatny zarost. Podszedł bliżej i usiadł obok śpiącej piękności. Światło księżyca padało na jej alabastrową twarz, łagodnie podkreślając kości policzkowe i mały, lekko zadarty nosek. Wyglądała spokojnie i niewinnie. Mężczyzna nachylił się i delikatnie rozchylił językiem wargi śpiącej. Całował ją przez kilkanaście sekund, czując jak usta królewny stają się coraz bardziej gorące. Zbadał tętno na nadgarstku dziewczyny. Było tak szybkie jak jego własne, a przecież ona spała. Delikatnie przesunął wargi po jej białej szyi aż do dekoltu, na którym pojawiła się gęsia skórka. Wiedział, że jego działania przynoszą jakiś efekt, a jednak dziewczyna nie budziła się. Dotknął jej nieruchomego policzka. Był miękki i ciepły.

– Obudź się, Bea – szepnął do ucha królewny, muskając je czubkiem nosa. Ponownie nic. Nieznajomy siedział przez chwilę, wpatrując się w śpiącą. „To dopiero zagadka” – myślał, gdy nagle w jego głowie pojawił się nowy pomysł. Kilkoma zwinnymi ruchami rozsznurował gorset królewny, po czym przyłożył usta do wgłębienia w jej szyi. Bez pospiechu przesuwał je niżej i muskając czubkiem języka białe ramiona i dekolt, pieścił dłońmi nieduże, krągłe piersi. Galopujące tętno mówiło mu, że dziewczyna go czuje. Wsunął rękę pod jej sukienkę i powoli przesuwał po udzie aż sięgnął koronkowych majteczek. Przepowiednia głosiła, że trzeba pocałować królewnę. Nikt nie powiedział jednak gdzie.

 

*

 

– Nappy, niedobroto… – jęknęła królewna, budząc się i kantem dłoni otarła twarz dokladnie wylizaną przez przygniatającego ją potężnego golden retrievera. Siłą woli spróbowała jeszcze przywołać senne marzenia, jednak bez skutku. – Znowu wszystko zepsułeś! – Zepchnęła psa na bok, przyjmując pozycję siedzącą.

– Zawołaj ciocię – poleciła czworonogowi, rozciągając się. Czuła się jakby spała z miesiąc. Próbując stłumić gwałtowne burczenie żołądka, zaczęła rozglądać się za czymś do jedzenia, gdy do sypialni weszła młoda służka. Widząc królewnę na nogach, szybko zamknęła drzwi, cmokając z dezaprobatą.

– Doprawdy, nie wiem, kiedy ten pies nauczył się przekręcać klucz w zamku… – rzekła, podając dziewczynie udko kurczaka, które znikąd pojawiło się w powietrzu. Zanim królewna skończyła jeść, siedziała już koło niej krzepka siwowłosa kobieta.

– No nic. Trzeba spróbować jeszcze raz. – Królewna wytarła dłonie o prześcieradło. – Masz te swoje tableteczki?

– Czy na pewno musisz to robić? – Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem. – Jesteś śliczną dziewczyną. Na pewno i bez tego znajdziesz sobie męża. A za rok i tak będziesz mogła rządzić bez nadzoru Rady.

– Nie rozumiesz, ciociu. Tylko w ten sposób zyskam pewność, że będzie mnie kochał.

Starsza kobieta milczała przez chwilę, po czym wzruszyła ramionami z rezygnacją i wyjęła z fartuszka fiolkę z przezroczystymi kapsułkami.

– Dobra, ale uważaj. Ten towar to bomba – powiedziała, wręczając siostrzenicy dwie kapsułki. – A przy okazji… Jak się spało?

– Całkiem przyjemnie – bąknęła królewna, rumieniąc się.

– Tym razem dodałam coś jeszcze. Powinno być lepiej. – Kobieta mrugnęła porozumiewawczo.

– Powiedz mi jeszcze, ilu już tu przyszło. Stu? Dwustu? – zapytała królewna, obracając kapsułki w dłoni.

– Pięciu, skarbie – odparła kobieta. – Z trudem udało mi się przeszmuglować ich do zamku. Cały czas próbuję nakłonić namiestnika do publicznego ogłoszenia treści przepowiedni, ale on nie chce o tym słyszeć. Tylko roześmiał się i wrzucił nasze proroctwo do kominka. Nawet smok ostatnio odmawia współpracy i plądruje inne królestwa…

– No tak… Mogłam się domyślić, że taka przepowiednia to za mało. Dobra, zaraz… – Królewna wyciągnęła z biurka czystą kartkę i zaczęła szybko pisać. – Dasz to Sybilli. Za dwie złote monety potrafi być bardzo przekonująca. Odrobina twoich ziółek też nie zaszkodzi. Trzeba faceta trochę nastraszyć – rzekła, wręczając ciotce kawałek papieru.

– „Jeśli zaś królewny nikt nie zbudzi nim minie sto dni, żona namiestnika o podbojach męża usłyszy” – przeczytała. – Myślisz, że to podziała? – zapytała z powątpiewaniem. – Może napisz o smokach i zniszczeniu kraju albo kataklizmie…

Królewna pokręciła głową.

– Nie widziałaś jego żony. Zaręczam, że facet w najlepszym wypadku zginie na miejscu. A co najlepsze, on też o tym wie. W pracowni na dole mam kilka pamiętników tych dziewczyn. – Wręczyła ciotce wyciągnięty zza gorsetu kluczyk. – Możesz podrzucić mu jeden, żeby nie miał wątpliwości.

– Ale jak ty…?

– Nie chcesz wiedzieć, ciociu.

– Bea, niosłam cię do chrztu…

– To trudne czasy, ciociu. Matka zawsze powtarzała, że w życiu nie można tylko leżeć. Aby znaleźć dobrego męża kobieta musi być pomysłowa. Musi potrafić łączyć przyjemne z pożytecznym – spanie z zastraszeniem i szantażem. W każdym razie idź już. Zanim zasnę, chcę wiedzieć jaką zrobił minę. – Zatarła dłonie z podekscytowania. Gdy tylko ciotka wyszła, Nappy podszedł do swojej pani. Nie wskoczył jej jednak na kolana, tylko usiadł naprzeciwko łoża i przyglądał się królewnie z wyrzutem.

– Nie patrz tak na mnie – powiedziała dziewczyna usprawiedliwiającym tonem. – Trudne czasy wymagają radykalnych rozwiązań.

Koniec

Komentarze

Jak miło, coraz więcej antybajek ;) Do konkursu.

Świetna antybajka, nie ma się czego przyczepić ;)

Pozdrawiam.

Radość wyparowała jednak, gdy tylko młodzieniec spojrzał na zebrany przed pałacem tłum mężczyzn - przecinek przed gdy

Jak kocha, to poczeka 

dźwięk dzwonów dochodzący ze strony zamku - wydaje mi się, że powinno być "od strony" 

To powiedziawszy odjechał - tu chyuba też powinien być przecinek 

Ano smoku - tu chyba też przecinek 

Dotknął jej nieruchomego policzka - dziwne określenie

Przepowiednia głosiła, że trzeba pocałować królewnę. Nikt nie powiedział jednak gdzie. - boskie!!!

Potężny golden retriever leżał na jej piersi, wylizując jej twarz 

– Doprawdy, nie wiem, kiedy ten pies nauczył się przekręcać klucz w zamku 

Powiedz mi jeszcze, ilu już tu przyszło 

Bardzo fajna antybajka!!! 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dzięki, cieszę się, że się podobała ;)
Dzięki, Bemik ;) Od kiedy zaczęłam studiować anglistykę, zaczęłam mieć problemy z przecinkami. Już poprawiam!

Ja też mam problem z przecinkami, szczególnie u siebie. W Twoim opowiadaniu też nie jestem na 100% pewna, ale tak mi się wydaje.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Mega ;) Chyba najlepsze.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

...Dalej jestem Twoim fanem. Nie napisałbym, że żołądek warczy jak głodny lew. Nigdy nie słyszałem o warczącym lwie, nawet u Wilbura Smitha. Ale to drobiazgW erotyce jesteś coraz śmielsza. Powodzenia na studiach.

:) Masz rację z tym lwem. Będzie wilk. Dzięki!

...A właśnie, że nie miałem racji. Znalazłem u Smitha: " U boku lwicy powarkiwały małe lwiątka" Przepraszam za błędną

doradę. Pozdrawiam uśmiechnięty.

Haha
Ale tylko powarkiwały i były małe. Pewnie inaczej nie umiały. Nie napiszę, że żołądek powarkiwał jak małe lwiątko, więc chyba porada była jednak dobra ;D

Wszysytkie koty potrafią warczeć. Spróbuj mojej kotce odebrać mysz - wtedy usłyszysz, jak warczy mały kot. A co dopiero lew!!!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Warczące koty słyszałam nie raz, ale do lwa chyba to jednak nie pasuje. Przynajmniej nie kiedy jest wściekły ;)

Czytało mi się bardzo dobrze, ale zgubiłam się w powiązaniach między fragmentami. A konkretniej między tym, gdzie mężczyzna ją całuje "nikt nie powiedział gdzie", a następnym, w którym królewnę budzi pies. I po czym niby królewna chce wywnioskować, który ją naprawdę kocha?

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Świetne! Lekko i przyjemnie się czyta, aż muszę poznać resztę Twojej twórczości :D Pozdrawiam i życzę weny ;)

Joseheim: Początkowo było tam bardzo silne powiązanie, ale zdecydowałam, że w ten sposób będzie lepiej. Królewna wie bo, podobnie jak w oryginale, "A zbudzić ją może jedynie pocałunek prawdziwej miłości”.
Dzięki za opinię ;)

Sominator: Miło mi ;) Z tą twórczością różnie bywa, więc dodatkowa wena na pewno się przyda :)

Nieczęsto zostawiam pod konkursowymi tekstami ślad obecności i przeczytania, ale nie ma reguł bez wyjątków. marlęto, jesteś bardzo duża!

Dziekuję :)

Bardzo dobra bajka. O Śpiącej Królewnie sporo już pisano, ale ta wersja najbardziej mi się podoba:-) Może jakieś inne przeróbki powstaną?

Nowa Fantastyka