- Opowiadanie: fanta - Gwiazdor [KB 027]

Gwiazdor [KB 027]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Gwiazdor [KB 027]

– Ej, ty, Denis! – Gruby blondyn czubkiem buta delikatnie szturchnął drzemiącego na podłodze cherlawego faceta w okularach.

 

Ten otworzył jedno oko i rozejrzał się nieprzytomnie. Jego blada twarz zdradzała wyraźne zdziwienie.

 

– Co tam, Mike? – zapytał po co najmniej trzydziestu sekundach, jakich potrzebował, by przypomnieć sobie, gdzie się znajduje i co jest grane.

 

Grubas był zaskoczony pytaniem. Liczył na natychmiastową skruchę i jeszcze bardziej natychmiastowy powrót Denisa do jego obowiązków. Najwyraźniej Mike’owi, piątemu asystentowi reżysera, brakowało elementarnej inteligencji, skoro spodziewał się, że pomocnik zrobi coś natychmiastowo. Przecież Denis wszystko robił powoli i każdy na planie powinien o tym wiedzieć.

 

– Jak to – co? – zapytał w końcu Mike. – Gwiazdy przestały się przesuwać, a kręcą właśnie ujęcie z oknem w tle.

 

– No i co, że z oknem? – drążył Denis, drapiąc się po niemal łysej czaszce i mierzwiąc jedyną pozostałą kępkę włosów.

 

„Gówno” – pomyślał asystent, ale na szczęście w porę uświadomił sobie, że nie wolno mu rzec tego głośno. Reżyser, zanim rozpoczęli kręcenie zdjęć do czwartego sezonu, wyraźnie powiedział – Denis Jay Eggwin to pracownik redakcji pewnego miesięcznika, należącego do medialnego giganta, współfinansującego produkcję serialu. W wyniku jakiegoś zawiłego, towarzyskiego układu, facet został zaproszony do udziału w zdjęciach. I trzeba go traktować dobrze. Bez względu na to, jak źle pracuje.

 

Mike westchnął więc tylko i na nowo zaczął tłumaczyć pomocnikowi, na czym polega jego zadanie.

 

– Słuchaj, Denis… – zaczął delikatnie. – Nie wiem, czy pamiętasz, jak mówiłem ci wcześniej, że…

 

– Prosiłem, byś nazywał mnie D’Jay – powiedział z wyrzutem okularnik, przerywając Mike’owi.

 

– Dobrze, D’Jay, będę pamiętał. – Grubas wyszczerzył zęby w wymuszonym uśmiechu. – Zatem, widzisz, kiedy nasz statek leci sobie przez bezmiar Kosmosu, w jego oknie…

 

– Jak to – w jego oknie? Oknie Kosmosu? – zapytał D’Jay i zachichotał anemicznie.

 

– Eee… – Mike zamyślił się, dłubiąc palcem w zębie. – Oknie statku! Przecież mówię, że kiedy leci… – Machnął ręką. – Dobrze, D’Jay, masz rację. Miałem na myśli okno statku. – Gruby odwrócił się w stronę drzwi, nie chcąc, by pomocnik zobaczył łzy irytacji, które zaczęły zbierać się w oczach asystenta.

 

– No i co z tym oknem? – Pomocnik oparł chudy łokieć na korbce przytwierdzonej do rolki czarnego materiału w srebrne gwiazdki.

 

– Gdy statek leci, powinieneś kręcić gwiazdami, by się przesuwały – wyjaśnił Mike, wykonując ręką ruch obrotowy. Rzeczywiście musiał być idiotą, skoro sądził, że jego pomocnik nie rozumie znaczenia słowa „kręcić”. Przecież każdy wie, co to znaczy „kręcić”.

 

– Ale słyszałem, jak kapitan powiedział wcześniej „cała stop”. Myślę, że gdy statek stoi, gwiazdy za oknem też stoją, co nie? – D’Jay spojrzał niepewnie na Mike’a. „A może one jednak powinny jechać dalej. W holowizji mówili, że Wszechświat się rozszerza” – zamyślił się pomocnik. Żeby zyskać na czasie, zaczął przecierać rękawem szkła okularów, grube jak denka od słoików.

 

– Ty… – Mike ugryzł się w język. – Nie zauważyłeś chyba, że hamulec statku nie działa, bo zepsuli go ruscy agenci, spuszczając niepostrzeżenie cały płyn hamulcowy w przestrzeń. I statek wciąż leci. I zaraz ma się wpakować w jakąś plazmę czy coś, w której przyszłość miesza się z przeszłością. I wtedy już nikt nic nie będzie pamiętał, bo nie będzie wiedział, co się wydarzyło, a co nie! – opisywał asystent, dramatycznie gestykulując i coraz bardziej podniecając się powagą sytuacji fikcyjnego statku.

 

– Aha – powiedział wolno D’Jay, otwierając szeroko usta, po czym ziewnął przeciągle.

 

– Musisz słuchać tego, co mówi kapitan – rzekł grubas, uspokoiwszy się nieco.

 

– No dobra, obiecuję, że będę – mruknął sennie pomocnik. – Tak się tylko zastanawiam, czy oni nie mogą tu zamontować jakiejś maszynki, co będzie kręciła gwiazdami? Przecież ludzie umieją już latać na Marsa. To dziwne, że nie potrafią zrobić takiej maszynki.

 

Asystent spuścił głowę.

 

– Bo ja wiem? Zapytam szefa. Może mieli jakieś urządzenie, ale się zepsuło? Wiesz, budżet nie jest wysoki. To czwarty sezon. Jak nie wzrośnie oglądalność to już ostatni. Ludzie mówią, że fabuła przerysowana, a bohaterowie naciągani. Albo odwrotnie.

 

D’Jay popatrzył na grubasa pytająco.

 

– Odwrotnie? Masz na myśli, że jak spadnie oglądalność, to będziemy kręcić dalej, w nadziei, że jednak coś się ruszy? – zapytał po chwili zastanowienia.

 

– No chyba. – Mike’owi nie chciało się już niczego wyjaśniać. – Dobra, ty tu kręć, a ja pójdę spytać reżysera o maszynkę.

 

***

 

– Dobrze, Mike, weźmy go do pisania scenariusza – rzekł poważnie reżyser.

 

Cała ekipa spojrzała na niego wielkimi oczami. Nie wiedzieli, czy się roześmiać, czy realizować ten pomysł. Nigdy nie byli pewni, czy szef mówi serio.

 

– Rany, żartowałem! Przecież temu redaktorkowi nie moglibyśmy dać nawet stanowiska głupiego Mike’a! – wypalił rozbawiony, ignorując fakt obecności piątego asystenta. – Niech dalej kręci korbką i myśli, że jest niezastąpiony.

Koniec

Komentarze

To się chłopowi dostaje... Sam zresztą chciał. :)

"Przecież ludzie umieją już latać na Marsa." - Ja bym dał "potrafią".

Niezłe. ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

To celowe. Potrafią pojawia się w następnym zdaniu. A "umieją" podkreśla prostotę wypowiedzi D'Jaya :)

:D Grzeszycie... I to w niedzielę!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Biedny DJ. Z tych wszystkich opowiadań wynika, że powinien zostać zamknięty w miękkim pokoju pod stałą opieką dobrze wyszkolonego personelu medycznego.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ty mu tu nie "biednuj", bo swoją cegłę też dorzuciłaś. :) A może jest...?

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ja mu nie dorzuciłam. Ja mu wręcz przeciwnie!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A jak zamieszka ze zwłokami staruszki?

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

(...) rolki czarnego, gwiaździstego materiału.  ---> co Autorka chciała przez to powiedzieć?   

Znaczy, ja wiem, co chciała, ale tak jakoś powiedziała... Da się to poprawić?

Adamie, chodzi o to, że jak czarny to nie może być jednocześnie gwiaździsty, tak? Poprawiłam to - tak jak jest teraz, było w poprzedniej wersji. Potem jednak okazało się, że nieznacznie wyszłam poza 5k i musiałam szukać oszczędności. I akurat tutaj zrobiłam cięcie, które okazało się być bez sensu.

Potem i tak jeszcze udało mi się zaoszczędzić znaki w innym miejscu, więc mogę powrócić do materiału w srebrne gwiazdki. Tak może być?

O to to, moja Anielciu. Teraz może być, nawet musi.

Niech Ci będą dzięki!

Patent z korbką i D`Jay - em śmieszny, heh. Bardzo fajny tekst, jajkowy, ale nie do bólu.

Powodzenia w konkursie!

Droga A.(może być Anielciu) Bardzo fajne, nadaje się dla nas. Możesz wstawić jeżeli chcesz. Pomysł z tymi gwiazdami w oknie doprowadził mnie do ataku śmiechu --- kapitalny pomysł do humoreski s. f. Rzeczywiście tak sobie wyobrażają podróż w kosmosie co niektórzy. Naprawdę przedni żarcik i nikt nie ginie. Pozdrawiam ucieszony że przybywa

użytkowników z lekkim, bezpretensjonalnym poczuciem humoru.

Maju, dziękuję. Cieszę się, żę Ci się podobało!

Ryszardzie, jeśli uważasz, że się nadaje, to chętnie wrzucę, o ile jeszcze "są miejsca". Myślę, że jeszcze mogłabym ten tekścik trochę wzbogacić, jeśli nie ograniczałyby mnie zasady konkursu - czyli np. rzucić więcej żartobliwych "obelg" w kierunku Denisa. Ale bez przesady. Muszę przyznać, że bardzo mi było tu ciasno w pięciu tysiącach znaków :)

Dziękuję Ci za komentarz.

Też uważam, że odpowiedzialne stanowisko starszego korbkowego, to wielki zaszczyt i wyróżnienie. ;-)


„Wiesz, budżet nie jest wysoki”. –– Ja napisałabym: Wiesz, budżet nie jest duży. Budżetu nie można zmierzyć linijką.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, Regulatorko! Poprawiam :)

Powszechnie stosuje się określenia --- Wysoki budżet --- tak jak "Wysoka próżnia"(literatura naukowa), wysoki sezon(turystyka) --- wysokie stawki w zakładach (toto- lotek). Nie pisze się --- film wielkobudżetowy, ale

wysokobudżetowy itp. Tu Fanta błędu nie zrobiła. Pozdrawiam.

Dziękuję, Ryszardzie. Żeby rozstrzygnąć "spór" sprawdziłam to, pytając znajomej polonistki. Twierdzi, że wysoki budżet jest ok. Duży też pewnie jest ok, ale moim zdaniem brzmi jakoś tak nieprzyjemnie. Za dużo "ż".

Przecież mówimy "wysoki" nie tylko o rzeczach, które można mierzyć linijką, ale również o "bytach niematerialnych". Wysoka gorączka, wysokie stopy procentowe itd.

regulatorzy, ale linijką mierzy się budżetowe słupki.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ryszardzie, to że jakieś określenia stosuje się powszechnie, nie znaczy, że zawsze są poprawne. Mnóstwo ludzi ubiera czapkę, a wiadomo, że czapki się nie ubiera, tylko ją wkłada, czy zakłada. Nie wypowiadam się w kwestiach literatury naukowej, bo nie znam się na terminach technicznych, wysokie stawki w zakładach, czy grach, podobnie jak wysokie wygrane, rzeczywiści są w powszechnym użyciu, ale z pojęciem „wysokiego sezonu (turystyka)” jeszcze się nie zetknęłam. Może dlatego, że zawsze wypoczywam po sezonie. ;-) Do tej pory mieliśmy szczyt sezonu turystycznego, szczyt wyjazdów urlopowych, czy szczyt sezonu np. na truskawki albo grzyby. Powszechnie stosuje się określenia stopnia słodzenia dżemu  –– wysokosłodzony i niskosłodzony. Wyobrażam sobie, że pierwszy jest słodzony na terenach górskich lub na ostatnich piętrach wieżowców, a ten drugi w piwnicy. ;-) Zdaję sobie sprawę, że żaden producent nie umieści na etykiecie napisu „Dżem z dużą/małą zawartością cukru”, bo to zbyt długa informacja. Nie wytknęłam fancie błędu, zasugerowałam jedynie, że „ja napisałabym”, a to, przyznasz, różnica. Osobiście wolę dysponować dużym budżetem domowym, niż wysokim. Wolę ponosić małe koszty utrzymania, nie niskie. Jednak noszę wysokie obcasy, nie duże. Mam nadzieję, że zgodzisz się, iż nie jest błędem mówienie o filmie, że ma mały/duży budżet. Albo: film został zrealizowany dużym/niewielkim nakładem kosztów. To tylko takie moje spostrzeżenia i od nikogo nie wymagam, by je podzielał. Brajt –– istotnie, słupki mają wysokość, dającą się zmierzyć. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pozwól, że my jednak pozostaniemy przy braku obcasów, tudzież obcasie niskim bądź małym. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Brajcie, pozwalam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przypominam że ta kwestia wystąpiła w dialogu, gdzie poziom wypowiedzi zależy od wykształcenia, inteligencji, stanu emocjonalnego, używanego żargonu filmowego itp. Autor, tak jak Ci już kiedyś pisałem, ma prawo do swobody wypowiedzi, braku precyzji, swojej poetyki itp. Nie można literatury ubierać w szkolny mundurek poprawności i w ten sposób zubażać wypowiedzi twórcy. Mam nadzieję że moje uwagi przyjmiesz z uśmiechem, podobnie jak robię to ja mej

przemiłej komentatorce, której pracę wysoko na tym portalu cenię. Pozdrawiam jak najcieplej.

Zawsze podkreślam, że kształt opowiadania zależy wyłącznie od Autora. Moje uwagi pod opowiadaniami, to ledwie sugestie. Cieszę się, gdy niektórzy z nich korzystają. Rozumiem, że inni obstają przy swoim. Nie mam zamiaru ubierać literatury w mundurek szkolnej poprawności. Nie cierpię mundurków. Twoje uwagi przyjmuję z należytym zrozumieniem i uśmiechem, ciesząc się, że Twoja nadzieja nie jest płonna. 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Skoro wysoka stawka to czemu nie wysoki budżet? Przecież i w jednym i drugim (czasem) chodzi o pieniądze. To, że czegoś używa się potocznie, nie znaczy, że jest to wyrażenie niepoprawne. Często używa się przecież różnych zwrotów w odniesieniu do tego samego pojęcia. Dla mnie duży budżet brzmi trochę sztucznie. Być może ludzie w moim otoczeniu tak nie mówią.

Tak czy owak - fajna dyskusja :) Pozdrawiam!

Wysokich lotów! Dyskusja. :)

Ja przykładowo zawsze będę upierał się, że istnieje coś takiego jak ciężka praca. :)

Wskazówki regulatorów uważam za bezcenne, a co z tym autor później zrobi, to już druga para wysokich kaloszy.
Nie odbieram ich, jako narzucanie się. Też nie, jako ubieranie literatury w mundurek.

 

 

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

 

Ten przymiotnik zrobił w języku polskim zawrotną karierę.

Fanto, widząc stos żetonów ułożonych jeden na drugim i przesuwanych na środek blatu stolika karcianego, widzę wysoką stawkę. Dlatego powiem o graczu, że wysoko gra. Siłą rzeczy wysoka stawka ma zastosowanie w innych dziedzinach –– sportowiec zamierzający zdobyć mistrzostwo świata w jakiejś dyscyplinie, też walczy o wysoką stawkę. Kampania prezydencka, to także gra o wysoką stawkę. Budżet, czyli suma pieniędzy przeznaczanych na jakieś przedsięwzięcie, wrażenia wysokości w mojej wyobraźni nie wywołuje. Imaginuję sobie w to miejsce pękatą sakwę pełną złotych talarów –– dawniej, lub zawartość kasy pancernej –– obecnie. Takie kasy są raczej pojemne, można w nich schować dużo banknotów. Dlatego preferuję pojęcie duży, w przypadku budżetu, i w kilku innych sytuacjach także. Tak mi podpowiada moja wyobraźnia, nie wykluczam, że ułomna. ;-) Zgadzam się, że nie można mówić, iż wyrażenia potoczne są niepoprawne, bo tak nie jest. Twierdzę natomiast, że w języku potocznym funkcjonuje coraz więcej niepoprawnych wyrażeń, i ja z tego powodu cierpię. ;-)   Koiku, zgadzam się z Tobą w kwestii ciężkiej pracy, ale termin ten rezerwuję dla pracy fizycznej. Rozwiązywanie zawiłych problemów przy pomocy myślenia głową, zaliczam do prac trudnych, męczących, skomplikowanych, dających się we znaki itp. Niezmiernie cieszy mnie Twoja opinia o moich wskazówkach. Od razu mam ochotę przeczytać kolejne opowiadanie i poczynić jakieś uwagi, choć nie ukrywam, że większą przyjemność sprawia mi czytanie tekstów, które nie wymagają poprawek. ;-) 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Uwagi a poprawki, to dwie różne (wysokie) pary kaloszy. ;) Ciężka fizyczna praca - oczywiście.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A ja właśnie budżet sobie wyobrażam jako stosiki monet poustawiane obok siebie. Wysokie albo niskie :)

Ciekawa dyskusja, moim zdaniem. Bo pojawia się bardziej ogólne pytanie - kiedy dany przymiotnik jest uprawniony, a kiedy nie, w przypadku, gdy odnosi się do podmiotów "niematerialnych". Ciężka praca fizyczna może być, a do umysłowej rzeczywiście jakoś nie pasuje. Racja. Jest jakaś zasada, która to reguluje? Wydaje się, że nie. A jednocześnie jestem przekonana, że to nie jest kwestia wyczucia jedynie, ale jakiejś reguły. Wiecie coś na ten temat?

W opowiadaniu Fanty rozmówcy nie są językowymi purystami, ale trzeciorzędnymi filmowcamii wyrażają się tak, jak wszyscy w tej branży. Nie mówią --- film dużobudżetowy, ale film wysokobudżetowy, nie mówią film małobudżetowy, ale film niskobudżetowy. Tak się w środowisku filmowym mówi i autorka tę prawdę prawidłowo oddała.Literatura nie ma za

zadanie poprawiać świata, ale go opisywać i tyle. Pozdrawiam.

Ryszardzie, ja również zauważyłam, że nie była to rozmowa tytanów intelektu. Nie proponowałam filmu „małobudżetowego” ani „dużobudżetowego”. Fanta napisała „Wiesz, budżet nie jest wysoki, a ja zasugerowałam: Wiesz, budżet nie jest duży. I nie widzę tu żadnej niepoprawności. Filmu, czy innego przedsięwzięcia, na które przeznaczono małe kwoty, nie nazwałbym małobudżetowym. Powiedziałabym raczej, że ma mały budżet. Natomiast o kosztownej superprodukcji rzekłabym, że to film wielkobudżetowy. Nie wnikam, jakie są zadania literatury –– że nie poprawi świata, wiem. Mnie wystarcza, że przy lekturze wypoczywam. Wtedy mój świat pięknieje. 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Droga "R" W dziesiątkach opowiadań udzieliłaś autorom dziesiątki celnych rad. Ja to zauważyłem i doceniam. W tej jednej rada jest nietrafna, a Ty nie chcesz ze względów amicjonalnych tego przyznać. To też rozumiem. Nie będę ciągnął

dyskusji w nieskończoność. Będziemy się po prostu --- pięknie różnić. Pozdrawiam serdecznie.b

Ryszardzie, to nie jest kwestia ambicji. Moich ambicji nie realizuję publicznie. Nigdzie nie radziłam fancie, by użyła niepoprawnego zwrotu. Ja także wymianę naszych zdań uważam za zakończoną. A że się różnimy, no cóż, świat ludzi jednakowo myślących byłby strasznie nudny.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Koiku, teraz zauważyłam: „Uwagi a poprawki, to dwie różne (wysokie) pary kaloszy”. –– Ja napisałabym: Uwagi a poprawki, to dwie różne pary (wysokich) kaloszy. ;-) 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zaczyna to przypominać dyskusję o litości drzwi. Litości!!!!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ponieważ moje zdanie w tej dyskusji (a raczej - moje pytanie) zostało zignorowane ;), nie odzywam się już :P

Pozdrawiam!

Czy ktoś coś mówił? :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Udana opowiastka.

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka