- Opowiadanie: Ceterari - Niezwykła Podróż Don Juana [KB 027]

Niezwykła Podróż Don Juana [KB 027]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Niezwykła Podróż Don Juana [KB 027]

Czterej Mędrcy potrzebowali czasu, by uruchomić czarodziejskie działo, które zmiotłoby z powierzchni ziemi zbliżające się wojska króla Dona Castillo de Maradona. Jednak do tego potrzebowali czegoś, co odwróciłoby uwagę wroga od działalności magicznej na zamku.

 

– Musimy wysłać tajemniczego i niepokonanego bohatera – uściślił Trzeci Mędrzec.

 

– Nie mamy żadnego niepokonanego bohatera – zwrócił mu uwagę jeden ze staruszków.

 

– W takim razie potrzebujemy pajaca, którego wyślemy jako super zabójcę, zamierzającego zgładzić Maradonę. Plotka o nim go wyprzedzi. Całe wojsko zacznie go szukać, a my uruchomimy działo.

 

Zapadła chwila ciszy, przerywana szelestem jedwabnych szat i skrzypieniem czterech bujanych foteli.

 

– Ale ten biedny człowiek na pewno zginie podczas swojej misji – odezwał się jeden z mędrców.

 

– Robi to dla wyższych celów, dla większego dobra.

 

– Jednak nie możemy wysłać niewinnego człowieka na samobójczą misję – odezwał się Pierwszy Mędrzec. – Gdybyśmy znaleźli kogoś zupełnie niepotrzebnego…

 

– Kompletnego niedojdę.

 

– Pajaca od siedmiu boleści… – zawtórował im ktoś.

 

– …który swoją osobą hańbi nazwę „człowiek”.

 

– I jednocześnie kogoś na tyle głupiego, by zgodził się wybrać w podróż w jedną stronę.

 

– Głupi, nieprzydatny i naiwny – podsumował Czwarty Mędrzec. – Czy ktoś taki w ogóle istnieje?

 

Oświecenie przyszło nagle.

 

– Wyślijmy Don Juana!

 

 

 

***

 

 

 

Don Juan, zwany przez przyjaciół DJ-em, spał opierając się o długi kij szczotki do podłóg. Opracował ten system dokładnie tak, by ciężar ciała i kąt oparcia kija tworzyły stabilną, pionową pozycję.

 

– Juan! Don Juan! – krzyk niosący się po kamiennych schodach dotarł do jego umysłu. Odruchowo, nie otwierając oczu powrócił do wykonywania kolistych ruchów przecierania podłogi.

 

Jeden z mnichów w końcu dotarł na piętro, gdzie odbywał dyżur łysy jak jajo Don Juan.

 

– Słuchaj… – starszy mnich zaczął, dysząc ciężko. – Musisz natychmiast zgłosić się do Czterech Mędrców.

 

– Po co? – Don Juan otworzył jedno oko.

 

– Masz do wypełnienia specjalną misję! Idź już!

 

DJ zastanowił się.

 

– A więc to tylko sen – powiedział w końcu i ułożył się wygodniej na kiju.

 

– Ty parszywy, leniwy, niedorobiony… – zaczął wrzeszczeć mnich.

 

– Albo i nie. – Zdecydował Don Juan, westchnął i podreptał w stronę Wielkiej Sali, ciągnąc za sobą mokrą szczotkę.

 

 

 

***

 

 

 

Pół godziny później Don Juan znalazł się pod bramami miasta, z bardzo ważną misją do wykonania. Z tego co zrozumiał, a zrozumiał niewiele, miał dotrzeć do oddzielonego o kilka dni marszu obozu Dona Castillo de Maradona. Chyba powstrzymać wojnę. Po drodze nie dać się zabić. Nie dostał niestety odpowiedzi na pytanie, jak ma to zrobić. Mędrcy go wybrali. Wyczytali w gwiazdach, że jest wielkim bohaterem. Z takimi rzeczami się nie dyskutowało, więc spakował się i poszedł.

 

Jednocześnie z zamku wyleciało stado gołębi pocztowych, niosących informację o legendarnym zabójcy, który wyruszył w drogę.

 

Na murze stało Czterech Mędrców.

 

– Daję mu góra dwa dni. Stawiam srebrną monetę – odezwał się jeden z nich.

 

– Przyjmuję, ja stawiam na góra kilka godzin.

 

– Zobaczycie, jeszcze mu się uda. Daję dwie złote monety, że do nas wróci – mruknął najstarszy z nich. – Głupi ma zawsze szczęście.

 

 

 

***

 

 

 

Pierwszy raz próbowano skrzywdzić DJ-a na skarpie, kiedy pochylił się, by podnieść jakiś kolorowy kamień. Coś przeleciało nad nim i z krzykiem zniknęło w przepaści. W ciągu następnych kilku godzin coś chlupnęło i zabulgotało w rwącej rzece, gdy Don Juan przeskakiwał po śliskich kamieniach, zostało zjedzone przez krokodyla, gdy DJ przeprawiał się przez szerokie jezioro w małej łódeczce i nadziało się na drewniane pale wkopanej pułapki, zastawionej przez okolicznych kłusowników.

 

W ciągu jednego dnia pięciu najlepszych żołnierzy króla Maradony zaginęło bez wieści, a Don Juan spokojnie i miarowo zmierzał przed siebie.

 

Po kolejnych dwóch dniach spaceru DJ-a do celu, armia króla Maradony została zmniejszona o połowę przez nieznaną zarazę, kolejnych kilkudziesięciu żołnierzy leżało jęcząc w obozie z powodu zatrucia starymi jajami, a największa z katapult spłonęła uderzona piorunem kulistym. Z jakiegoś powodu winę zrzucono na niepokonanego i tajemniczego zamachowca Don Juana.

 

Gdy w końcu stanął w przekrzywionych bramach obozu, zaraza opanowała już całą okolicę, a na środku polany siedział zapłakany don Castillo.

 

DJ podszedł do niego.

 

– Nie martw się. – Poklepał go po ramieniu. – Wszystko będzie dobrze. Chcesz cukierka?

 

Król podniósł na niego zdumiony wzrok.

 

– Przyszedłeś po mnie…

 

– W sumie to chciałem tylko poprosić, byś nie atakował naszego miasta. Będziemy ci bardzo wdzięczni. Nie potrzebujemy wojny, jest po niej strasznie dużo sprzątania. – Powiedział fachowo DJ i przerwał na chwilę. – Dziękuję.

 

Odwrócił się i bez pośpiechu ruszył do domu. Przez te kilka dni korytarze na pewno zdążyły się zakurzyć. Nikt przecież nie pamiętał o tym, by wykonywać pracę Don Juana, gdy go nie było. Może i był głupi, nierozgarnięty i leniwy. Ale było miejsce, gdzie był potrzebny. Gdzie był niezastąpiony.

Koniec

Komentarze

To jest śliczne :)

Pierwszy raz próbowano skrzywdzić DJ-a na skarpie, kiedy pochylił się, by podnieść jakiś kolorowy kamień. Coś przeleciało nad nim i z krzykiem zniknęło w przepaści. W ciągu następnych kilku godzin coś chlupnęło i zabulgotało w rwącej rzece, gdy Don Juan przeskakiwał po śliskich kamieniach, zostało zjedzone przez krokodyla, gdy DJ przeprawiał się przez szerokie jezioro w małej łódeczce i nadziało się na drewniane pale wkopanej pułapki, zastawionej przez okolicznych kłusowników.   

Akapit do przekonstruowania. To jest ciąg przypadłości, dotykających jednego "cosia", nie opis pięciu odrębnych nieszczęśliwych wypadków, zdarzających się kolejnym pięciu "cosiom".  

Jak w klasycznej komedii o "nietykalnym" ofermie... Dobre!

P.S. Dlaczego podróż, a nie misja?

    Drugi wyraz tytułu małą  literą...

Czemu Ro, jeśli tak jest specjalnie?

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Bo jemu tak się wydaje. A co jemu się wydaje, wydaje mu się, że tak powinno być.

 

Przyjemne opowiadanie, Cet : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

    Bo to nie jest konkurs na grafomanę, tylko najzuzpełniej poważne opowiadanie, utrzymane w cieplej tonacji lirycznej humoreski, nieco tylko prześmiewczej. 

Co nie zmienia tego, że podróż może być nazwą własną i nazywać się Niezwykłą Podróżą. Skup się lepiej na własnych błędach i idź je poprawić.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

   Berylu, nabywasz ekonomskich nawyków... "Ekonomski" to przymiotnik odrzeczownikowy ---  od rzeczownika "ekonom". A zakres znaczeniowy wyrazu "ekonom " jest znany.

    Ceterari, sorry za off -top.    Pozdróweczko. Nadal zimno jak sto skurczybyków.

Cet, on mnie bije! : (

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Bardzo mi się podoba. Szczególnie, że tym razem, DJ nie musiał wysłuchiwać tyrady szefa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo piękna historia o tym, że każdy, nawet najmniejszy, ma swoją misję do wypełnienia na tym świecie.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Wspaniała opowieść, urzekająco lekkka i zabawna, do tego z pięknym morałem. Jestem zachwycony :)

Mnie również się spodobało. Bardzo lekkie i sympatyczne.

- Nie mamy żadnego niepokonanego bohatera - zawrócił mu uwagę jeden ze staruszków - na pewno tak? :).

Pozdrawiam

^_____^

@Beryl, nie daj się!

@Ro, zostanie Podróż, bo w końcu to forma baśni, a takie zwykle mają tytuły z wielkich liter i to jeszcze z zawijasami. Taki był zamysł.

@Regulatorzy, dzięki, szczególnie Twoje zdanie z pewnych względów liczy się dla mnie podwójnie ;)

Dziękuję wszystkim, którym się podobało ;P. Wbrew pozorom największym problemem było zmieszczenie się w limicie znaków. Zobaczymy, co na to wszystko Jajko, w końcu to jego konkurs i jego alter-ego, że tak to nazwę ;)

@Adamie, bo podróż brzmi mi lepiej. 

Okej, chyba o nikim nie zapomniałam.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Dzięki ocha! Literówki to złoooo...

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Bardzo miły, lekki tekst. W sumie mógłby brać udział w dwóch konkursach jednocześnie, bo na konkurs BAJKA też się nadaje.

Witaj!

 

Dobre i bardzo sympatyczne opowiadanko. Nawet morał mi się podoba, choć wolę, kiedy jest bardziej "ukryty". W każdym razie ten tekst to swego rodzaju ewenement pośród morza szpilek wbijanych DJ'owi w siedzenie. Aż się miło na serduszku robi. Zdecydowanie mi się podobało!

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Całkiem ładnie ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nowa Fantastyka