- Opowiadanie: majatmajaja - [KB027] W kuchni u zabitej matki

[KB027] W kuchni u zabitej matki

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

[KB027] W kuchni u zabitej matki

 

 

 

 

Dla Rogera

 

 

Z nikczemnego światła się zrodziło

Z chimerycznych zwierząt potu

W dziwnym garnku nieczystości

Buchającej pary – młodzieńczej ciekawości

 

Gdy byłam jeszcze młoda

Zaczynałam tworzyć własny

Perfekcyjny, mroczny miraż

Na pustyni, z mamą, w kuchni

Trudne były te zajęcia

Poparzone grdyki, jęki i krzyki

Zaciśnięte palce dzierlatki

Całus w rękę nieżyjącej matki

Chowałam skrupulatnie

Raz za razem

Noc po nocy

Nigdy – mówię – nie poznam skutku

Działań moich codzienności

przy kuchence, gazie, grobie

Podane z ojcowską troską – w krwawej, stłuczonej misie

 

Kiedyś coś mi się wymknęło

Źle dodałam, za bardzo pomieszałam

Wyszły na jaw brudy czasu

Jak skończyła na herbatę piszczeć

Woda w zardzewiałym, Piotrusiowym czajniku

Zbrodniczego naparu

Nie próbuj więcej – wołali sąsiedzi

Z pobliskiej posiadłości

Z konkurencyjną, ohydną zupą

Dniem zgniłego posiłku

– Wiedzieć lepiej od każdego, co dla niego, dla tamtego

Los zgotował zawczasu

Nie przystało człowiekowi – myślącemu okazowi

Bić winnego, gdy ten tylko

Żyć próbuje – nawet śmiesznie

Źle, naiwnie i pośpiesznie

 

Wyrok mocny i niezmienny

 

Usłyszawszy – zasmucona

Skuta prawdą i dowodem

Patrzę na nią, jak się śmieje

– eks kucharka, matka Polka

Koniec

Komentarze

Zwierząt chimerycznych potu - Przypomiał mi się ten olbrzym z mitologii nordyckiej, co z jego pach wyrastały olbrzymy czy coś takiego...

A tak ogólnie to średnio mi się podobało.

heh, nie dziwię się:)

    Paprochu, napisz lepszy... Istnieje kolosalna roznica pomiędzy wierszem napisanym a nienapisanym, a jeszcze większa między wierszem napisanym i nieopublikowanym a napisanym i opublikowanym. A taka, że wkązdym przypadku ten drugi rodzaj tworza autorzy, inna kategoria ludzi, z zasady zywiąca sie slodk  a kriwią i owocami. Bardzo to smaczne.  A że wiersz średnio się  podobal, to wcale nie znaczy, że jest zły.

    Wrócę  jeszcze.

    A mialaś, Maju, nic nie pisać... A jeżeli juz, należalo odczekać, dopracować, doszlifować.

    Pozdrówko.   

Ja w cale nie mówię, że jest źle napisany, po prostu nie przypadł mi do gustu. Napiszę. Tylko daj mi trochę czasu :)

Nie, chciałam Ci pokazać, że na prawdę ze mną jest bardzo kiepsko. Poetka ze mnie żadna. Ryszard miał racje. To przyjdzie z czasem, może. Choć ciekawie było spróbować:)

Z ciemnego światła się zrodziło
 Z chimerycznych zwierząt potu 
W garnku dziwnym, w dziwnym domu
 Z buchającej pary zwłok pominiętej rasy.

I od razu lepiej? Nie mam tego zmysłu.

Droga Maju - pierwsze koty za płoty. Zacznij tak: np. taki wierszyk "o niczym"--- Kołek w płocie.--- Stoi sobie kołek w płocie---oczym myśli? trudno dociec---Czy o czasach, co minione---gdy zieloną miał koronę---Czy o zimie, która będzie---czy o deszczu, tym przybłędzie--- Czy o garnku, z dnem do góry---czy obawia się wichury --- bo już stopę ma

przegniłą---co by było, gdyby było...---O tym duma kołek w płocie. ---Czy mam rację? Trudno dociec.--- Pozdrawiam.

Ryszardzie. Dziękuję za rady, kiedyś może... ale nie czuję tej całej "wierszykowej" bandy. Jak dojrzeje, może zacznę czuć potrzebę pisania i rymowania. Na razie wnoszę o separacje - do czasu nieokreślonego.
Pozdrawiam:)

Nie podobał mi się ten wierszyk. Widać, że napisany naprędce.

Pozdrawiam.

Również pozdrawiam:)

Poezja to nie moja działka. Rozróżniam tylko to, co mi się spodobało, od tego, co nie przypadło mi do smaku oraz od tego, czego w ogóle nie pojąłem. Jestem pełen obaw, że w tym przypadku chodzi o drugą i trzecią ewentualność... Ale nie martw się zdaniem poetyckiego serca kapusty.

Dobrze, więc. Nie, nie - ja rozumiem, bo szczerze jestem kiepska w te klocki. Zmieniłam tylko tytuł...nie wiem czy coś da się pojąć, kurczaki.

Dziękuję za wpadnięcie do mnie! Od razu lepiej.

Maju, kiedy byłam w Twoim wieku trochę umiałam gotować, i pisałam koszmarne wierszyki. Wierszyki, na szczęście, poszły w niepamięć; natomiast dzisiaj, niektóre moje potrawy, to ponoć czysta poezja. ;-)

Życzę sukcesów i serdecznie pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Heheheh. Sugerujesz coś Regulatorzy?:D Więc trzeba trwać i może kiedyś w Master wystąpić?

Serdecznie pozdrawiam!

---> regulatorzy.  :-)  Tylko niektóre? Wiele nauki jeszcze przed Tobą... Maju, bądż szybsza --- umiejętności kucharskie znacząco podnoszą temperaturę naszych uczuć...   :-)

Adamie. Na razie nie narzeka ;) a z czasem... będę się uczyła od Regulatorzy.

Maju, niczego nie sugeruję. Ot, była to chwila zwierzeń. ;-)

 Adamie, tak tylko niektóre, gdyż pozostałe to całkiem niezła proza, często fantastyczna, a czasem trafia się horror. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Maju, z przyjemnością zauważam, że idziesz bardzo dobrą drogą. Brawo! Zmieniłaś tytuł wiersza – i bardzo dobrze. Teraz tytuł brzmi: „W kuchni u zabitej matki” i jest o niebo ciekawszy od poprzedniego. Co więcej, od razu przybliża, choć ogólnie, poetykę wiersza.

Kilka dywagacji w tej sprawie, bo jeszcze tytuł można dopracować, doszlifować, ocyzelować – i cały wiersz.

„W” otwiera w zdaniu spojrzenie na wnętrze, przenosi nas do środka. W pokoju, w sali, w celi, w kościele… Służy także do dokładnego wskazania. W tej sprawie uczyniliśmy wszystko, co możliwe… W tej, a nie w innej, właśnie w tej.

I popatrzmy na takie propozycje tytułów: 

W kuchni u zabitej matki (istniejący tytul);

W kuchni zabitej matki;

Kuchnia zabitej matki;

Kuchnia zarżniętej matki; 

Kuchnia zabitej przeze mnie matki. 

 

Różnica pomiędzy dwiema pierwszymi tytułami a trzema pozostałymi jest oczywista. Dwa pierwsze tytuły od razu wskazują tło  – w środku czegoś. To wynika z zastosowania na początku ”w”.  Trzy ostatnie tego nie wskazują, co więcej, dają o wiele szersze tło. Tajemnicze. Niedookreślone, a więc – przyciągające uwagę czytelnika. W pierwszym tytule „u” jest niepotrzebne. To coś, co określa się niekiedy „watą słowną” – zgłoska bez znaczenia, bez treści, nie przekazująca żadnej informacji. Ponadto: w kogo kuchni? Zabitej matki… Tytuł „W kuchni zabitej matki” jest wystarczająco jasny. Zapis trzech ostatnich tytułów daje czytelnikowi inna optykę tego, co napotka w wierszu – i wystarczająco ciekawy. Czwarty tytuł jest zbytnio turpistyczny. Prostacki. Piąty – zbyt oczywisty, daje za dużo informacji. Pozostaje do dyspozycji drugi i trzeci. Wybór każdego z nich zmienia spodziewaną optykę wiersza, ale to kwestia wyboru autora. Ale to pokazuje tez, jakie ma znaczenie dobór wyrazów.

Widąc po zmianie tytulu, ze łapiesz sprawę podstawową – dobór wyrazów i informacje, jakie przekazują. I jaki budują klimat. To dotyczy zarówno pojedynczego wersu, jak i zdania, a potem całej frazy. Akapitu. Cały wiersz można tak dopracować, krok po kroku – i stanie się zupełnie inny.

Pisanie jest w sumie rzemiosłem, a zrozumienie i opanowanie umiejętności znajdowania właściwych wyrazów, ich łączenia i budowania przez ich dobór określonego przekazu jest zdaniem egzaminu czeladniczego. I te próby – cenne –przy zmianie tytułu już widać.

Jesteś na dobrej drodze.

Jak z kolorami w malarstwie... rozumiem co masz na myśli. Chyba w wierszach to jeszcze bardziej zauważalne niż w zwykłej prozie, bo te są z reguły krótsze. Pikuś jest napisać coś, ale szlifować, pucować, czyścić - do zamierzonego połysku jest żmudne. Muszę zacząć robić to dokładniej. Dziękuję jednak, że wpadłeś Rogerze i zmotywowałeś mnie do napisania czegokolwiek.

Pozdrowienia!

    Właśnie tak. To co napisałaś, to budulec. Niezly. A teraz należy zrobić z niego utwór.  Czyli --- trzeba posiąść sztukę pisania. I nie ma tutaj żadnych cudownych metod, porad i iluminacji. Tak jak w nauce rzemiosła --- terminator, czeladnik, mistrz. A dopracowanie utworu jest najwazniejsze i czesto najdluższe --- tak jak szlifowanie czegoś do idealnej gładkości.  Jak to zlapiesz, będzie bardzo dobrze.      

    Pozdrówko.

Mi też się niezbyt podobało. Przypomniały mi się wierszyki, które pisałem w gimbazie, żeby zaimponować koleżankom w glanach.

pozdrawiam

I po co to było?

Prawie pasuje. Gimbaza atakuje ponownie!

Pozdrawiam

Podczas "śledztwa" co do Twojej twórczości trafiłam na ten wiersz oto. Ale zawsze słaba byłam z mówienia o poezji i oceniania jej. Nie będę więc tego robić, bo nie umiem fachowo skomentować. Mogę tylko napisać, że zobaczyłam straszne obrazki. Takie trochę jak z "Pachnidła".

Trzymaj się:)

Agatko, brr, to ślectwo jest przemiłe, ale boję się go... obyś trafiła na nieco lepsze z moich wypocin:)

Jej, dziękuję za komentarz!

Pozdawiam!

Nowa Fantastyka