- Opowiadanie: Yoss - Wspaniały George i tak na prawdę niejego Jądra Ciemności [GRAFOMANIA 2013]

Wspaniały George i tak na prawdę niejego Jądra Ciemności [GRAFOMANIA 2013]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wspaniały George i tak na prawdę niejego Jądra Ciemności [GRAFOMANIA 2013]

Drzwi gospody rozwarły się, z głośnym piskiem, bo zawiasy były nieoliwione od dobrych dwunastu lat, kiedy to w gospodzie miało miejsce pamiętne spotkanie Białego Czarownika z Upadłym Królem Gór, podczas którego karczma spłonęła i została odbudowana jako gospoda z nowymi naoliwionymi zawiasami w drzwiach. Ale od tamtego czasu minęło jakieś trzynaście lat i zawiasy już od pięciu skrzypiały.

 

Wspaniały George wszedł do środka skrzypiąć swoimi przytroczonymi do napiętków ostrogami, które przydawały mu się na koniu, który stał teraz przed gospodą, a który dawniej należał do Szarego Wilka, który naprawdę był człowiekiem, ale nazywali go Wilkiem bo jadał surowe mięso od swojego szwagra. Było to mięso teściowej.

 

George rozejrzał się. Trzy stoliki po lewej zajęte były przez krasnoludów siedzących w płytowych zbrojach i zajadających się betonowymi płytami. Popijali to wszystko piwem pachnącym jak uryna. Zresztą w całej gospodzie śmierdziało uryną i siarką oraz marnym tytoniem pochodzącym z fajki jednego z krasnoludów (siedzącego po prawicy tego, który nie miał oka). Nieco dalej na prawo stał bar, przy którym siedziało kilku ichmościów w czarnych płaszczach sięgających do ziemi z kapturami nasuniętymi na głowy. Nieco dalej siedział jeden blond jegomość, który w dzieciństwie stracił płuco. Ten siedział zazwyczaj boso, ale dziś było zimno więc miał na sobie prowizoryczne buty z jeleniej skóry związane rzemykami. Barman trzymał pod barem całkiem solidny arsenał, halabardę i beczki chrzczonego piwa, z których jedna przytrzasnęła mu mały palec u lewej stopy i teraz miał go zabandażowanego.

 

Dalej po prawej stał wolny stolik. Wspaniały George poprawił wąs i zdjął ciemne okulary z twarzy. Nie pomogło to w niczym, bo nadal było w karczmie ciemno że oko wykol, choć to nie była już karczma tylko gospoda. Nazywała się „Gospoda pod szynką teściowej”. Założył ją Szary Wilk, więc Wspaniały George był tu mile widziany. Przeszedł przez mrok i usiadł przy oddalonym stoliku. Krzyknął głośno „Piwa, ale niechrzczonego jeśli łaska, raz. Z sokiem” co skupiło na nim niewidzące (bo było ciemno) spojrzenia krasnoludów. To znaczy krasnoludy widziały w ciemności, bo były do niej przyzwyczajone, gdyż wszystkie pochodziły z głębokich kopalni Maarduka & Spencera. Ale ludzie i barman nic nie widzieli.

 

Barman przyniósł Georgowi piwo i położył kufel na stoliku. George przejechał rękoma po spodniach próbując je osuszyć z piwa i zamarł. Wspaniały George rozpaczliwie starał się nie poruszyć. A nuż i widelec opierał się delikatnie lecz stanowczo o jego krocze.

 

– Czego panowie ode mnie chcecie? – spytał George postaci skryte pod płaszczami ciemności po jego obu stronach.

 

– Wykoncypował sobie waszmość pozbawić jego magnificencję Jąder Ciemności? – spytał kiepską polszczyzną jeden z napastników.

 

– Morze nie zna jegomość potęgi jego Magnificencji! – wykrzyczał drugi. Pierwszy spojrzał na niego z dez aprobatą, ale nic nie zobaczył (bo tam było ciemno).

 

– Mogę wiedzieć, o co panom chodzi? – George nieporuszenie tkwił w miejscu, przyciśnięty widelcem i nożem przytkniętymi do newralgicznego miejsca. Poprawił kołnierzyk i przełknął głośno ślinę. A nuż przesunął się o milimetr. George westchnął.

 

– Wybór masz waćpan prosty – albo weźmiemy Jądra Ciemności albo twoje! – powiedział trzeci napastnik, dotychczas schowany pod stołem. Dzierżył pogrzebacz wy celowany w krocze innego napastnika. Bo tam było ciemno i nie widział w kogo celuje.

 

Akcja potoczyła się szybko. Nawet bardzo szybko. Wydarzyła się w mgnieniu oka, ale to oko nic nie widziało bo akcja była za szybka, a zresztą w karczmie i tak było ciemno. A na zapiecku leżał sławny Biały Wojownik, który myślał o emeryturze. Wspaniały George chwycił jedną ręką rękę napastnika dzierżącego widelec i skierował ten widelec w oko drugiego. Tego z kolei ręka trzymająca nóż została skierowana w oko pierwszego. Trzeci nie wiedząc, co się dzieje pchnął pogrzebaczem w krocze czwartego napastnika, który właśnie wrócił z toalety. Piąty napastnik miał pecha natrafić na celne uwagi krasnoludów oraz na ich tym niemniej celne toporki. Szósty podniósł się z zapiecka, ale przypomniał sobie, że boli go kolano, zresztą to nie była jego sprawa, ale lubił się bić. I innych też lubił bić. Wspaniały George wstał, zrzucając na podłogę szesnaście martwych ciał. Otrzepał ubrania i dopił jednego z napastników wbijając mu ostrogę w czoło. Kawałek ostrogi utkwił tamtemu w czole i George był potem zmuszony kupić sobie nowe ostrogi. Wspaniały George rozpiął dwa guziki koszuli ukazując swą wspaniale porośniętą klatę. Poprawił wąs, rzucił jeszcze kąśliwą uwagę w stronę stosu ciał, które zostawił za sobą. Włożył ciemne okulary, bo choć było ciemno, on zawsze zadawał szyku.

 

Nie wiedział, o co im chodziło z Jądrami Ciemności, ale wiedział, że jego własne są cenniejsze. Ale chciał się dowiedzieć, o co chodziło, więc zawiązał na chusteczce węzełek żaby pamiętać żeby kogoś spytać o te Jądra.

Koniec

Komentarze

Acha, moim kolegom siępodobało to opowiadananie i powiedzieli że jest dobre i moja mama też tak twierdzi, więc wszystkie nie po chlebne komentarze skasuję!!!1!

Heheh. Parodia dobra, trzeba przyznać!

nie no, dialog jest świetny :D

Już sam tytuł sugeruje: Będzie wesoło! :) 

Podczas czytania śmiałem się do monitora jak głupi : ) Przy scenie zrzucania na podłogę szesnastu martwych ciał mało nie pękłem. Świetne, gratuluję.

Nowa Fantastyka