- Opowiadanie: Deckard - Mjut dla zaparczywych. Pierwsze fragmenty. (GRAFOMANIA 2013)

Mjut dla zaparczywych. Pierwsze fragmenty. (GRAFOMANIA 2013)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Mjut dla zaparczywych. Pierwsze fragmenty. (GRAFOMANIA 2013)

Zanim ktoś wypomni że tytuł jest niepoprawnie wypisany to informuje że ma być on taką „poetycką żaluzją” do głównego bohatera, chociaż trudno będzie można się tego domyślić. Jak ktoś nie doszedł do tego wniosku to napiszę że chodzi o to że bohater ma dysleksję i dysortografię i dysgrafię (chodzi w tym o to że nie umie i pisać i czytać i mówić normalnie, więc taki trochę dałn z niego) Dodaje to taki pierwiastek (no trochę takie chemiczne określenie, ale trefne :] ) dramatyzmu, bo bohater jest bardzo dotknięty przez los i jego wady to ukazują czytającemu.

Oprócz tego ten „mjut” jest bardzo ważny dla fabuły i będzie go potrzebował bohater by wypełnić proroctwo magika (tutaj trochę fabułę zdradzam, no ale trudno :P). To tak dla tych co chcieli wiedzieć czemu wogle historia nazywa się mjut, i to do tego źle napisane xD

Na razie jest krótko bo ja mam karę na komputer, bo byłem na wagarach z kolegami, i mama mi nie pozwala, nawet jak jej mówię że ja tworzę sztuki i że to jest ważne dla moich czytelników.

Ale zrobię następne części, bo niedługo jadę do babci i ona mówi że komputer ma, tylko mówi że potrzebuję własne klawisze bo ona nie ma, to muszę wziąść swoje.

Acha przykro mi za błędy, ale mam nieorginalnego windowsa i nie pokazuje mi tych czerwonych kreseczek.

 

tu się zaczyna mój tekst

 

 

Cherlawy z spozoru Mag pokaźnym kopem niebieskiego pantofla wywalił dębowe drzwi do środka strzechy, aż w gruzy rozpadła się ich framuga i 3/4 ściany wychodzącej na zachód.

– Gdzie jest chłopczyk? – ostrym szeptem czarodziej zawrócił się do siedzących pośrodku wnętrza mieszkańców.

– Tutaj go pan nie odnajdzie – powiedział złowrogo jeden ze chłopów z środka.

Mag się wkurzył i cisnął ognistą kulą w nich.

– Nie chcę się powtórzyć. Gdzie jest chłopczyk? – dociekał wysokim głosem magik.

– Zabrali go królewscy strażnicy do królewskiego pałacu z rozkazu królowej– rzucił ten sam mąż co poprzednio.

– Kiedy? – podpytał mag.

– Jakieś czternaście minut temu. Może ich jeszcze dorwiesz – powiedział jeszcze raz ten sam pan.

Mag zamyślił się. W pomieszczeniu zrobiło się nagle bardzo cicho i bardzo zimno. Wszyscy obecni wpatrywali się w jego starą, ciemną jak kupa twarz pełną bruzd i blizn mówiących o jego przygodach.

– Może – oświadczył złowrogo wyrywając siebie samego z myślenia.

Zdejmnął kapelusz i ukłonił się tym prostym ludziom.

– Dowidzenia wam. – krzyknął do nich i zniknął w chmurce burzowego pyłu, bo do stolicznego miasta królestwa zbliżała się duża burza.

 

KONIEC 1

 

– Królowo, oto chłopczyk – pierwszy ze strażników rzucił chłopca pod stopy królowej królestwa.

– Dziękuję, możni panowie. Pozostawcie raport z tego wydarzenia u mojego męża i wracajcie na swoje stanowiska – powiedziała do nich chłodnym głosem królewska żona.

Po tym jak drugi strażnik zablokował za sobą wrota pokoju królewskiego, królowa odeszła od tronu i uniosła chłopaka ze ziemi.

– Ty jesteś tym chłopakiem, nie? – spytała.

– Jestem – utwierdził ją chłopak.

Posadziła go na stojącym obok stołku.

– To dobrze, bo tylko ty mi możesz pomóc – szepnęła prawie niemym tonem i podeszła na powrót pod tron i odwróciła się jeszcze raz do chłopczyka.

– Rozkazuję ci wyruszyć na mało bezpieczną wyprawę, bo inaczej mogę umrzeć – powiedziała z płaczem w głosie.

Chłopiec poprawił skórzany kaftanik, który ubrudzili mu ubrudzonymi dłoniami strażnicy i królowa.

W tle po chwili usłyszał dziwne zgrzyty i śpiewającego faceta.

– Dlaczego ja? – zapytał królową po momencie dramatycznie chłopiec.

Siedzieli tak oboje w ciszy, gdy nagle chłopak, który nazywał się Silmarilke, bo jego babka bywała elfem jubilerem, zauważył stróżki łez, rzeźbiące brzydkie zmarszczki na ładnej królewskiej twarzy.

– Proszę pani, czy wszystko gra? – spytał zaintrygowany.

Królowa wybuchnęła płaczem. Wydmuchała kichawę w rękaw swojej przepięknej, karmazynowej sukienki koktajlowej.

– Musisz iść. Musisz mnie nie zawieść.

Więc Silmarilke poszedł przed siebie na wyprawę, która zdecyduje o ostatecznych losach jego planety, choć on o tym nie wiedział, bo mu królowa nie powiedziała, choć wiedziała.

 

KONIEC 2

 

Gdy Mag, który nazywał się Marek, bo jego tato miał na imię Marek, a z kolei jego tato Marian, dogonił chłopca, o którym nie wiedział że on nazywa się Silmarilke, on był już za ostatnią bramą miasta – bramą Przymroźniczego. Przymroźnicza brama się tak nazywała, bo zazwyczaj tam zatrzymywał się zimą śnieg, i niedaleko pewien rzeźnik chłodził swoje mięsiwa i pachniało zimnym mięsiwem przy tej bramie i on się nazywał właśnie Przymroźniczy.

– Hej, ty, kupo gnoju ty – rzucił do chłopca i rzucił w niego wyrwaną z ziemi kostką bruku, jakby tamten go nie usłyszał.

Chłopiec go usłyszał, więc Marek jednak nie rzucił.

– Sam jesteś gówniarzu, ty magiczny cudaku – burknął do maga, bo nie wiedział jak ma na imię i rzucił w niego końskim łajnem, którego pełno było przed i pod bramowym przejściem.

– Niewychowany burak z ciebie, szczeniaku – powiedział Marek i otrzepując swojego magicznego fartucha podszedł do niego.

– Możesz mnie lubić albo nie lubić, ale musisz mnie zabrać ze sobą, bo umrzesz jak pójdziesz sam beze mnie.

Chłopiec rzucił na niego podejrzliwymi oczami, które wyglądały jakby nie były z tego świata.

Silmarilke chciał już odpowiedzieć na ripostę maga, którego imienia dalej nie znał, ale usłyszał szybującą w nich strzałę. Nie tracąc ni sekundy, Silmarilke wyskoczył do powietrza i z pełną siłą, z całej pety, uderzył czołem w strzałę i rozbił ją na malutkie kawałeczki, które opadły na podłogę niczym płatki żółtego śniegu.

– Fajnie, to się może nam przydać – skomentował wybryki Silmarilke Marek.

Jak już Silmarilke z powrotem opadł na grunt, spojrzał źle i krzywo na Maga. Jego głos był krótszy niż poprzednio, i to co powiedział Marek mógłby przysiądź że już od kogoś słyszał.

– Kim ty w ogóle jesteś, pajacu?

Marek wyprostował rozprostował palce swoich dłoni.

– Jestem Marek, syn Marka – sapnął z dumą do chłopca.

– Ja jestem Silmarilke, czego ode mnie chcesz? – spytał w nieufny sposób Silmarilke.

– Poszukuję złotego miodu jaskiniowego, i słyszałem że żeby go odnaleźć muszę wędrować z twoją osobą – powiedział pewny siebie mag Marek.

– Chyba mjut się mówi. Jak musisz ze mną, to choćmy.

Mag zadumał się na chwilę, aż mu z zamyślenia poleciały gile.

– Możliwe, nigdy nie przyjęto mnie do magicznego koledżu, i wogle to mam dysgrafię – szepnął Marek, oblizując swój nos.

– O, ja też – wydarł się Silmarilke.

– To fajno. A teraz chodźmy, czeka na nas przygoda!

I Marek złapał Silmarilke pod pachę i razem ruszyli przez bramę Przymroźniczego w stronę zachodzącego słońca.

 

cdn

Koniec

Komentarze


Fajne:

oświadczył złowrogo wyrywając siebie samego z myślenia


W tle po chwili usłyszał dziwne zgrzyty i śpiewającego faceta.
- Dlaczego ja? – zapytał królową po momencie dramatycznie chłopiec.
Siedzieli tak oboje w ciszy, gdy nagle chłopak, który nazywał się Silmarilke, bo jego babka bywała elfem jubilerem, zauważył stróżki łez, rzeźbiące brzydkie zmarszczki na ładnej królewskiej twarzy.
- Proszę pani, czy wszystko gra? – spytał zaintrygowany. -
ładny pokaz absurdu, rozbawił mnie ten fragment i to bardzo.


rzucił do chłopca i rzucił w niego wyrwaną z ziemi kostką bruku, jakby tamten go nie usłyszał.
Chłopiec go usłyszał, więc Marek jednak nie rzucił.


ale usłyszał szybującą w nich strzałę. :P


Historia Bramy Przymroźniczego również jest urocza.


Pośmiałem się, było tak, jak na grafomanię być powinno. No i rysunek wymiata. :) Dzięki za rozbawienie. Dobranoc.

Sorry, taki mamy klimat.

Miło mi, że się podobało :)

Szkoda, że mi się obrazek nie wyświetla :( a tekst świetny, cudo po prostu :D

No właśnie chyba wszystkim się obrazek nie wyświetla. Spróbuję później wrzucić jeszcze raz.

Koniecznie ;]

Dobra tutaj nie wygrałem z edytorem i się nie udało wrzucić, ale jest na imgurze:

http://imgur.com/4Xa8mHR

" jego starą, ciemną jak kupa twarz" - porównanie wyższych lotów :)

Tekst zabawny.

Esencja grafomaństwa. Cudeńko. Popłakałam się ze śmiechu.

Dziękuję :)

haha, obrazek też pełna profeska :D

No oczywiście, że tak :)
Chciałem tym światłocieniem i grą różnych kolorów ukazać codzienność tego pięknego miasta. Można jeszcze zwrócić uwagę na innowatorską, egzotyczną architekturę stolicy. Jej główną cechą jest ABM, czyli absolutny brak murów. Bo one nie wyglądają ładnie.

Obrazek najpierw długo działał mi wyobraźnią a potem się zmaterializował albo skarmelizował (to mi się myli to chyba się domaślasz co chce mieć we myślach) i ukazał w pełnej swojej krasie. Czy to aby z napewno jest jego krasa pełna tych kolorów i wyrazów! Opowiadanie przeczytałam i nawet kilka razy powalałam się śmiechem bo wytrzymanie nie było łatwe, żeby się tak powstrzymać. Tak więc czytałam bez przystanku i zatrzymałam się dopiero na końcu gdzie nie było już nic, tylko takie dopisane wyrazy współczucia na dole. To je też przeczytałam a że nie lubuję się w byciu gorszym bo lepiej jak jestem lepszą to tez podpiskuję oburęcznie i z radości że się i mnie podobało. Takie są moje wyrazy! Uff! Udało się napisać.

I jeszcze musze napisać, że napisałeś dużo i ja z podziwienia wyjść nie mogę bo tak nie umie, to znaczy tak dużo nie umie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No dzięki, ja też myślałem że nie umie, ale siadłem i pisałem i jednak umie, więc napisałem i się okazało że no umie, więc jest. :)

Cieszę się że jak jeden nie umie to drugi mu napisze i on chociaż też coś pozna z dobrej literatury.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O! Napisałem, że rysunek wymiata, bo mi się nie wyświetlal. Ale ten właściwy też niczego sobie, choć już nieco słabszy niż jego brak ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Się nie znasz, bo takie namalowane rysunki właśnie oddają klimat opowieści i czytelnik może im podziękować za ten klimat bo one go oddają, i dzięki temu czytelnik czyta tekst lepiej, i tekst jest lepszy wtedy. 

Jeszcze jakaś oprawa muzyczna by się przydała ;]

Nie udało mi się znaleźć czegoś co by pasowało, ale jestem otwarty na propozycje :D

A mi sie obrazek, znaczy ten sie co mi otworzył bo ten na początku to nie ale ten co link jest napisany to on sie otworzył i podoba i też pokazuje jakie to miasto jest fajowe.

Kurde, zupełnie inny tekst z tym podkładem :O
Tylko wolno trzeba czytać, żeby się wydarzenia zgrały z muzyką.

No miasto jest fajowe, projektowałem je bardzo długo i to było dużo robienia i zmęczyłem się tym, ale skończyłem i pokazałem mamie i ona powiedziała że może być taki, to dałem.

Oh, jak tak ładnie pisujesz i rysujesz jeszcze w takich kolorach miasto, to Mama Twoja musi być dopiero fajna to  może, namaluj świat całego na jego kuli ziemi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Z muzyką też jest fajnie i mama jest fajna i wszystko jest fajnie, to może ja też jestem fajny ? 

 

No może namaluje rysunek planety całej ale nie wiem czy mi się uda bo ona jest duża, a ja mam ekran w monitorze mały bo muj się zepsuł i musiałem pożyczyć od babci i nie wiem czy się zamieści i dalej karę na komputer mam bo z kolegami na wagary tamte poszłem, i dlatego nie mogę przy komputerze, bo mam szlaban.
A mama to jest fajna, ale jednak niefajna bo mi dała karę, ale przynajmniej patrzy że jak coś stworzę to czy to jest fajne i jak jest fajne to ja to mogę pokazywać, a jak nie jest to nie mogę, i wtedy jest niefajna, bo moje rzeczy są fajne a ona wtedy nie.

Boże, mózg się lasuje od takiego pisania.

Tak homar, jesteś fajny. Wszyscy jesteśmy. Tylko mama czasem nie.

Chciałabym sie poskarżyc bo mi obrazek nie dziala i na stronie jak whodze i na link jak naciskam i wogule mi nie dziala :(

 

P.S. Ręka mi drży, gdy klikam "dodaj" w celu posłania tych byków w eter...

No to niwim co się spusło, powinno było zadziałać jak się wkliknie. Poprosze tate jak wróci z pracy rzeby zrobił żeby się dało kliknąć żeby zobaczyć, bo jak nie można to jest głupio, bo nie ma rysunku, a on jest potżebny, bo inaczej go nie ma i jest źle, a on powinien być, bo go zrobiłem i on ma być, a jak nie ma to nie wiem co się spusło, że nie ma.


Ja chyba jestem bezwstydny, bo nic mi nie drży przy dodawaniu. :)


To mi żal Cie Antono że Ci obrazek nie działa bo mi to jak z armaty wyskoczył za jednym naciskiem klawisza.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

tak sobie mysle jak czytam te komcie rze żeczywiscie warzny ten rysónek i wogule dlatego mi pszykro że ja go nie wice i bardzo hcialabym go zobatrzyc ale jak nie to tródno neta mam niedomowego tylko jakis szajski na kwateże i morze dlatego

Tutaj też działa ja za dotknięciem czarodziejskiej różyczki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie no - tekst jest, obrazek na okładkę książki jest, muzyka na potrzeby ekranizacji jest - można wydawać! :D

Jak skończę serię sequeli i prequeli to wezmę i wszystko sprzedam, jak George Lucas Disneyowi :)

Działa.

Działa!

Działa!!!

Hahahaha!!!

DZIAŁA!!!

No, teraz mogę się delektować tekstem ze wszystkimi jego przyległościami. Miód, malina :D

Cieszy mnie to niezmiernie :D

Cieszy mnie to niezmiernie :D

O, podwójnie !

A, nie, pardon: mjut, malina ;D

No właśnie ;)
Ale tę malinę też trzeba zmodyfikować, więc mam świetny pomysł na następny bestsellerowy tytuł z tej serii: 
Maljina dla uczepliwych. Części początkowe.

Deckard, podziwiam Twój geniusz. Sama zastanawiałam się na modyfikacją "maliny", ale w życiu bym nie wpadła na takie rozwiązanie :D

Nie wiem czy taka modyfikacja tego słowa jest przejawem geniuszu :P

e-Mailna - ale to s-f bardziej ;]

No i tytuł na spin-off już jest ;)

Jest. Na swój sposób. Podobnie jak pisanie w miarę wiarygodnej grafomanii przez kogoś, kto dobrze pisze opowiadania. Znasz zasady, więc po prostu je stosujesz. Jednak, IMO, zdecydowanie trudniej jest napisać tekst, który imituje "tfórczość" kogoś, kto zasad nie zna i raz się do nich stosuje, a raz nie - a ta stosowalność plasuje się na poziomie losowym.

Tak więc, czapki z głów przed wszystkimi, którzy UMYŚLNIE piszą "dobrą" grafomanię :)

Myślę, że dobra grafomania to ta napisana bez pamiętania o czymkolwiek. Trzeba wyłączyć zdrowy rozsądek i pisać największe farmazony jakie przyjdą do głowy. A później jeszcze bardziej je udziwniać, jeśli wykazują śladowe ilości logiki :D

Zresztą, mnie i autorów perełek które tutaj naśladuję wiele nie dzieli jeżeli chodzi o jakość tekstów, więc to chyba jakieś ułatwienie ;)

Tekst nie tak udany, jak wstęp (bo przy tym śmiechałem co chwila, a poza tym był wyśmienicie autentyczny), ale naprawdę czytałem z przyjemnością : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dobry tekst. Tak dobry, że po przeczytaniu komentarzy już nie mogę sobie przypomnieć fabuły. Mjodzio. ;-) Widzę, że szlaban na komputer dobrze wróży w tym konkursie. Przy następnej edycji trzeba będzie ponegocjować z rodzicami…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka