- Opowiadanie: homar - Tajemniczy składnik [BG]

Tajemniczy składnik [BG]

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Tajemniczy składnik [BG]

 

– Halo! Maciek? No wreszcie dzwonisz – usłyszałem ulgę w głosie – już dzwoniłam na policję – zażartowała.

 

– W końcu znalazłem to, czego chciałaś – powiedziałem do telefonu. – Całe miasto złaziłem, nawet nie wiem jak wrócić – żaliłem się – słabo znam tę dzielnicę.

 

– Gdzie dokładnie jesteś?

 

Na najbliższym budynku dostrzegłem tabliczkę z nazwą.

 

– Przy Placu Koronkiewicza.

 

– To idź na przystanek, stamtąd stodwudziestką dojedziesz pod sam dom. Ale szybko, bo będzie za późno i cały twój wysiłek pójdzie na marne.

 

– Dobra będę u ciebie w oka mgnieniu – rzuciłem obietnicę bez pokrycia.

 

Gdzie ten cholerny przystanek? Rozejrzałem się dokoła. Pięćdziesiąt metrów dalej zauważyłem słup z zawieszonym logo MPK. Byłem zmęczony jak mało kiedy. Cały dzień kluczyłem od sklepu do sklepu i nogi właziły mi do dupy. Ruchome chodniki dawno się skończyły, a tu nawet ławeczki przy przystanku nie było.

 

Nagle z za zakrętu, kopcąc spalinami, wyjechał stary autobus. Oczywiście tym właśnie muszę jechać. Liczyłem na nowiutki wygodny poduszkowiec, a tu podjeżdża takie coś. No i jeszcze trzeba się pospieszyć, bo może mi uciec.

 

Ostatnie metry pokonałem tak zwanym świńskim truchtem. Kierowca widząc biegnącego pasażera, przytrzymał otwarte drzwi trochę dłużej. Wskoczyłem do środka głośno dysząc i klapnąłem na najbliższym siedzeniu. Ruszyliśmy telepiąc się na wszystkie strony. Że też coś takiego jeździ jeszcze po naszych ulicach. Na następnym przystanku wsiadło kilkunastu nowych pasażerów. Oczywiście jeden z nich był kontrolerem. Ja biletu nie miałem, bo niby skąd. Jeżdżę na tyle rzadko, że ich ze sobą nie noszę, a u kierowcy zapomniałem kupić. Kanar był już bardzo blisko. Nerwowo szukałem wzrokiem pod nogami, może ktoś swój bilet zgubił. Niestety nie miałem szczęścia na podłodze nic nie leżało.

 

-Bilecik do kontroli. –Usłyszałem nad sobą.

 

-Już, już – odpowiedziałem grzebiąc w kieszeniach dla zyskania czasu.

 

Kontroler groźnie patrząc, zagrodził mi drogę do otwierających się na kolejnym przystanku drzwi.

 

– Upadł panu. – Doszedł mnie czyjś głos.

 

Młody chłopak wepchnął mi w dłoń kartonik i szybko wyskoczył z autobusu.

 

– Proszę bardzo. – Bezczelnie podałem „zgubę” sprawdzającemu.

 

– On nie jest pana! – zaprotestował gwałtownie.

 

– A czyj?

 

– Tego faceta co wyskoczył!

 

– Panie! – podniosłem głos – chciałeś pan bilet to go masz i odczep się ode mnie.

 

Gwałtownie wstałem z siedzenia, popatrzyłem na niego z góry próbując przybrać groźną minę. Kanar był mniejszy o głowę, moja stanowcza postawa trochę go przestraszyła.

 

– No dobra. Niech będzie – cicho sapnął i poszedł dalej.

 

Rozmyślając nad przejawami ludzkiej solidarności, dojechałem pod nowiutki apartamentowiec. Wysiadłem z autobusu patrząc na budowlę. Szklana wieża pięła się prawie pięćdziesiąt pięter niemal pod same chmury. Cały czas nie mogłem uwierzyć, że moja siostra wolała mieszkać tutaj bardziej niż w spokojnym domku na przedmieściach. Niby pięknie, ale czy przytulnie? No cóż, niech ma jak chce.

 

Wszedłem do holu. Schludne wnętrze pachniało nowością. Słońce przenikało przez kolorowe szkło podświetlając wielobarwną mozaikę o łagodnych kształtach. Na środku z niewielkiej fontanny w kształcie delfina wesoło tryskała woda. Tuż przy wejściu znajdowała się recepcja przy której stał groźnie wyglądający strażnik.

 

-Pan tu mieszka?– spytał.

 

-Nie. Ja do siostry.

 

-Tak? A do kogo konkretnie?

 

-Do Jolanty Princess – Jolka miała po mężu idiotyczne nazwisko. Tym, bardziej, że z domu była Rycerz.

 

Ochroniarz wyciągnął telefon i po chwili rozmowy zaczął coś bazgrolić w notesie

 

– Muszę pana wpisać do rejestru – powiedział – a długopis się wypisał. Poczeka pan chwilę? – Bardziej zarządził niż spytał.

 

– Mam ołówek. Może być? – Nie wiem czemu, ale od dzieciństwa zawsze przy sobie noszę coś do pisania. Tak mam i już.

 

Strażnik zarejestrował moje wejście, kiwnięciem głowy zezwalając mi na dalszą drogę.

 

Wszedłem do całkowicie przeszklonej windy, wcisnąłem guzik z numerem czterdzieści pięć. Winda cicho ruszyła szybko nabierając prędkości. Po kilku minutach siostra otworzyła mi drzwi jednego z kilku luksusowych apartamentów będących na piętrze.

 

– Czy to jest dokładnie to co chciałam? – spytała podejrzliwie.

 

– Tak puszka soku porzeczkowego firmy Currants And Strawberries. Cały dzień szukałem tajemniczego składnika potrawy niespodzianki.

– Ale warto było. Uratowałeś mnie! – zawołała z tym swoim czarującym uśmiechem, który robił wrażenie nawet na własnym bracie czyli na mnie. – Krem z innym sokiem nie będzie miał tak subtelnego smaku. Trzeba go wymieszać z resztą składników oraz odstawić na co najmniej godzinę. A właśnie za godzinę przyjdą goście i zaczniemy przyjęcie powitalne, czyli parapetówę.

Koniec

Komentarze

Oczywiście powyższe opowiadanie to żarcik :)  Niemniej jednak spełnia wymogi konkursu.

Ostatnie zdanie jest jakieś takie wykrzywione.

Miło się czytało.

To prawda ostatnie zdanie jest wykrzywione. Miało być bez "przyjęcie powitalne" ale określenie parapetówa nie pasowało do obrazu księżniczki, więc trochę je wykrzywiłem. Jest mniej rażąco ale za to krzywo :)

Mam na oku, dzięki za info pod BG. Na razie walczyłam z sesją, ale teraz powoli zabieram się za czytanie wszystkiego.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Dosyć przewrotne potraktowanie tematu :) Ale koncówka całkowicie bez życia...

www.portal.herbatkauheleny.pl

Faktycznie, wykręciłeś temat konkursu na drugą stronę.

Mam wrażenie, że fantastyka mocno dopychana kolanem.

Babska logika rządzi!

Czytałam opowiadanie kiedy trwał konkurs, ale wtedy jeszcze miałam opory przed komentowaniem.

No cóż, bilet był, ołówek też, sok dostarczono – brakło fantastyki…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fantastyka też jest: nowiutki poduszkowiec w MPK :)

Istotnie, przeoczyłam poduszkowiec. Ale może dlatego, że zamiast niego przyjechał stary autobus. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czytało mi się dobrze, tylko rozczarowało mnie zakończenie. Rozumiem, że był jakiś konkurs, ale widocznie brak wiedzy, na czym polegał, przeszkadza w odbiorze.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka