- Opowiadanie: Lyvir - Południe nie lubi wilków (GOT)

Południe nie lubi wilków (GOT)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Południe nie lubi wilków (GOT)

ARYA

 

Bezlitosne o tej porze słońce doskwierało coraz mocniej, rozjuszony tłum ryczał coraz głośniej, tymczasem ona czuła się coraz gorzej. Odgarnęła kościstą dłonią włosy ze swej kostropatej twarzy tak, by po chwili z niewielką zaledwie pomocą wiatru znów mogły swobodnie na nią opaść. Wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała od posępnych mieszkańców Zapchlonego Tyłka, przedzierała się przez coraz to liczniejsze zgraje ludzi. Ludzi, którym jej ojciec nie zawinił nic, a którego posądzili o zdradę. Plotki na ten temat były różne – jedne bardziej wiarygodne, inne mniej – ze wszystkich jednak wynikało to samo – Eddard Stark splamił swój honor, popełniając uczynek niegodny pełnionej przezeń funkcji.

Dźwięk bijących od dłuższego już czasu dzwonów z kroku na krok narastał, a smukłe wieże septu, celu wędrówki zarówno jej, jak i połowy miasta, coraz wyraźniej majaczyły na tle bezchmurnego nieba.

A gdy wreszcie udało jej się zobaczyć, co znajduje się pod nimi, Arya poczuła, że robi jej się niedobrze.

Nasłuchawszy się po drodze różnych pogłosek, spodziewała się wprawdzie podobnego widoku, ale obraz wyczerpanego i wychudzonego do kości ojca trzymanego za ramiona przez dwóch uzbrojonych po zęby strażników, rozpalił w niej gniew tak ogromny, że wystarczyłoby go na spalenie całego tego przeklętego Południa. Brandon, Rickard, a teraz także jej ojciec, Eddard – każdy z nich był Starkiem, który swego czasu upuścił ukochaną Północ, by udać się właśnie tu, na Południe. Żaden z nich nie powrócił żywy. Bo choć przez całą drogę miała nadzieję, że bogowie wysłuchają jednak jej próśb i ojciec zostanie ułaskawiony, wszelkie wątpliwości rozwiał wyraz twarzy Joffreya. Dobrze wiedziała, że duma tego durnia nie pozwoli mu na to, by człowiek, przez którego mógłby stracić królewską koronę pozostał przy życiu. Dłoń bezwiednie powędrowała w kierunku rękojeści Igły, po chwili namysłu cofnęła się jednak. Ach. Gdyby tylko Nymeria tu była. Ona rzuciłaby się na jednego ze strażników, a ja tymczasem mogłabym zając się drugim. Szybka jak kot, niebezpieczna jak wąż.

Ale Nymerii z nią nie było. Wygnali ją razem z Mycahem, nim wraz z ojcem i siostrą przybyła do Królewskiej Przystani.

– Musieliśmy to zrobić – powtarzała mówiła sobie każdego wieczoru, sama nie wiedząc, przed kim pragnie się usprawiedliwić. – Tu spotkałby ją los o wiele gorszy.

W istocie stolica Siedmiu Królestw z zewnątrz była miejscem zapierającym dech w piersiach, Arya jednakowoż podczas i tak całkiem krótkiego pobytu tutaj zdołała się przekonać, że od środka całe miasto – a już zwłaszcza Czerwona Twierdza – jest przesiąkniętą zdradą wylęgarnią szumowin i kłamców. Ba, każących w dodatku tytułować się lordami lub rycerzami! Sansa mogła sobie wierzyć w dzielnych, dumnych i – co rozśmieszyło ją najbardziej – honorowych rycerzyków na białych koniach jak Aemon Smoczy Rycerz, Symeon Gwiezdnooki czy nawet ten jej Rycerz Kwiatów – ona jednak dobrze wiedziała, że nikt taki nigdy nie zjawi się, gdy będzie potrzebowała pomocy. Miecz Poranka, Florian, wszystko to były opaski zakładane na oczy małym damom, by nie widziały otaczającego je bólu i cierpienia. Ale ja nigdy nie byłam damą. Wojowniczką również jednak nie była. Dziewczyny dostają herby, lecz nie dostają mieczy, powiedział jej Jon Snow tysiąc lat temu. A jeśli nawet dostają, to nic im po nim, zapomniał dodać. Ze szponów wspomnień wyrwał ją dopiero głos ojca.

– Jestem Eddard Stark, Lord Winterfell, Królewski Namiestnik. Stanąłem tutaj, żeby wobec bogów i ludzi przyznać się do zdrady.

A wsłuchując się tak w jego słowa, Arya w duchu modliła się do Starych Bogów. Tak jak nauczył ją pan ojciec.

 

 

RENLY

Wąska ścieżka tuliła się do drzew, wijąc się pomiędzy nimi, a miejscami niemal zanikając. Na domiar złego młodemu zwiadowcy armii Renly’ego Baratheona utrudniały wykonanie zadania także kamienie oraz spróchniałe korzenie wystające gdzieniegdzie znad leśnej ściółki. Właśnie wracał do swojego przywódcy z garstką nowych informacji.

– Przed nami Królewska Przystań, panie. – Wicher ryczał jak małe dziecko, mierzwiąc brązowe włosy siedzącego na karym koniu mężczyzny i znajdujące się nad nim rozłożyste korony drzew Królewskiego Lasu.

– Doskonale. – Siódemka tylko wiedziała, jak młody Baratheon rad był z tego, że cel jest już na wyciągnięcie ręki. Kto by pomyślał, że podróż będzie tak nużąca? – Jesteś pewien, że się nas nie spodziewają?

– Dałbym sobie rękę uciąć, panie – odrzekł mu brunet, nieustannie się uśmiechając.

– Na nic mi twoja ręka, jeśli okaże się, że Lannisterowie mają szpicli nawet w Wysogrodzie.

– Jeżeli nawet ktoś zdąży ich ostrzec, mój panie, to nim uzbierają armię potrafiącą stawić opór choć przez godzinę, minie dzień, może dwa.

Nawet największy pesymista przyznałby mu rację. Wraz z Renlym Różanym Traktem wędrowało niemal trzydzieści tysięcy rycerzy, tymczasem Królewska Przystań, jeśli pamięć go nie myliła, do obrony mogła wystawić nie więcej niż kilka tysięcy Złotych Płaszczy. W jej szeregi wcielano każdego, kto tylko wiedział, za którą stronę trzyma się miecz, toteż zwycięstwo armii pod sztandarami Tyrellów i Baratheonów było pewne.

– Panie, jeśli mógłbym o coś spytać – zaczął zwiadowca.

– Dlaczego nie, powiadają w końcu, że kto pyta nie błądzi – odrzekł Jeleń.

– Dlaczego to robimy?

– A czy to nie oczywiste? – Roześmiał się, zajadając się czerwonym jabłkiem. – Pragnę ocalić królestwo. Robert i tak narobił długów, których spłacanie zajmie mi pewnie pół życia, a teraz na tronie zasiada ten sadystyczny bachor, który o zarządzaniu państwem wie tyle, co kobyła, na której siedzę.

– Tylko dlatego, mój panie? – nie dawał za wygraną młodzieniec.

– Chęć ocalenia tysięcy istnień nie jest dla ciebie wystarczającym argumentem?

Brunet nie mogąc znaleźć odpowiedzi na te słowa, zamilkł. Ciszę tym razem przerwał Renly.

– Chociaż masz rację, jest jeszcze jeden powód. Nie wierzę, by któryś z Lannisterów nie maczał palców w śmierci mojego brata. – Spiął konia, kolanami wbijając się w siwka. – A ja zawsze uważałem, że na skurwysyństwo odpowiadać należy skurwysyństwem.

 

 

 

EDDARD

 

Ból.

Ból i wstyd.

Ktoś rzucił w niego kamieniem. Jeszcze inny użył zgniłego owocu.

– Cierpimy tak, jak grzeszymy – odezwał się Wielki Septon, starając się przekrzyczeć wzburzony tłum.

Bogowie, bądźcie łaskawi. Jeśli nie dla mnie, to chociaż dla moich córek. To jeszcze małe dziewczynki.

Miejcie też w opiece wesołego Rickona i Brana. Niech powróci do zdrowia.

Dajcie rozsądek Robbowi. Oby był mądrym i sprawiedliwym lordem i dowódcą.

Nie zapomnijcie o Jonie. Tam, gdzie się znajduje przyda mu się odwaga. Niech nigdy nie zapomni, że w jego żyłach płynie krew Starków.

– Wasza Miłość, nadchodzą! – usłyszał czyjś krzyk. – Twój stryj, lord Renly Baratheon, panie, a razem z nim siły z Wysogrodu, idą na nas!

– Varysie, wiedziałeś coś o tym?! – To był głos Cersei.

– Przykro mi, królowo. Wszystko dla dobra królestwa.

Nim zemdlał, na twarz Eddarda Starka mimowolnie wdarł się uśmiech.

 

Nazajutrz było już po wszystkim. Obudził się w swoim łożu w Wieży Namiestnika otoczony przez gwardzistów z jeleniem w koronie na zbroi. Spośród nich wyłonił się Renly Baratheon ubrany, jak zwykle zresztą, w pięknie wykonaną zbroję.

– Renly, co ty tu robisz?

– Bawię się w bohatera, Ned. Dokonuję czynów, które opiewać będą w pieśniach. Ratuję głowę zarówno tobie, jak i całemu królestwu. – Obdarzył go uśmiechem, po czym skinął dłonią w kierunku strażników, nakazując im wyjść. – Ned, rad byłbym, gdybyś zgodził się piastować godność Królewskiego Namiestnika, dopóki sam kogoś nie wybiorę.

– Nie, Renly – odrzekł mu Stark, podnosząc się. – Jednym, czego teraz chcę jest widok moich córek. Jeszcze jutro zabieram je z powrotem do Winterfell. Południe nie lubi wilków.

Koniec

Komentarze

Spóźniłeś się o całą minutę, ciekawe czy Jajko to uzna! ;D

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Znając tego bezdusznego drania, pewnie nie, ale mówi się trudno ;).

Przy 24 godzinnym uznał.

Opowiadanie dziurawe jak sito, w dodatku kuleje warsztatowo. Nie dość, że zdania są często niepoprawne gramatycznie, to zdarza sę, że brakuje im także sensu. Całość słabiutka, a po między poszczególnymi częściami na pierwszy rzut oka nie widać logicznych powiązań. Postacie są płaskie i mało interesujące jak czysta kartka papieru. Całości nie dałbym więcej niż 2+.

Pozdrawiam

 

"Dobrze wiedziała, że duma tego durnia nie pozwoli mu na to, by człowiek, przez którego mógłby stracić królewską koronę, zachował przy życiu." Albo 'zachował życie' albo 'pozostał przy życiu', Twoja wersja nie współgra z resztą zdania.

"jest przesiąkniętą zdradą i oszustem wylęgarnią szumowin i kłamców" a jakim to oszustem jest przesiąknięta? Jeśli chcesz używać tak rozbudowanych zdań, to musisz pilnować, aby były one poprawne gramatycznie i sensowne.

"to nim uzbierają armię potrafiącą stawić opór choć przez godzinę, minie dzień, może dwa." to naprawdę ciekawe...

"kolanami wbijając się w siwego konia" to też.

"Cierpimy tak jak grzeszymy" przecinek międzt tak i grzeszymy.

"Oby był mądrym i sprawiedliwym władcą. " skąd Ned za życia może wiedzieć, że jego syn zostanie władcą?

Choć chyba powinienem bronić swojego dzieła do ostatnie kropli krwi, muszę pokornie spuścić głowę i przyznać Ci rację. Lenistwo zrobiło swoje i wyszło na to, że za opowiadanie zabrałem się dopiero podczas weekendu. Wiem, że mnie to nie usprawiedliwia, bo Jajko naprawdę dał nam czasu od groma, no ale cóż, może zgarnę choć jeden punkcik. Ostatecznie lepiej chyba wkleić coś słabego (a nawet bardzo słabego, jak dobrze zauważyłeś), niż nie wkleić nic.

 

"to nim uzbierają armię potrafiącą stawić opór choć przez godzinę, minie dzień, może dwa." to naprawdę ciekawe... – Może trochę przesadziłem, weź jednak pod uwagę, jak wielkimi siłami dysponował Renly. Nawet gdyby zamku broniło kilku tysięcy ludzi więcej (a wątpię,, by w jeden dzień uzbierało się ich więcej), to i tak, nieprzygotowany na atak, padłby dość szybko.  

"kolanami wbijając się w siwego konia" to też. – Nie widzę w tym nic ciekawego, naprawdę ;). Po prostu ponaglił konia, wbijając mu w boki swoje kolana.

"Oby był mądrym i sprawiedliwym władcą. " skąd Ned za życia może wiedzieć, że jego syn zostanie władcą? - Skąd? Nie wiem, czy pamiętasz, ale w ‘Grze o Tron’ był rozdział poświęcony pobycie Neda w lochu. Wtedy też odwiedził go Varys, mówiąc między innymi ‘Do tego jeszcze twój syn nadciąga z siłami z północy’, w związku z czym Eddard mógł domyślać się, że jego dowodzący armią syn mógł uznać się królem. Ale masz rację, lepiej będzie zmienić władcę na chociażby dowódcę.

 

Dziękuję za ocenę i pozdrawiam również.

W wątku konkursowym wypowiedział się dj w sprawie opóźnienia...

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nowa Fantastyka