- Opowiadanie: Prokris - Każdy karzeł to bękart (GOT)

Każdy karzeł to bękart (GOT)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Każdy karzeł to bękart (GOT)

ARYA

Arya Stark z pełnym impetem wbiegła do komnaty, gdzie codziennie trenowała z Syriem. Jak zwykle w stroju, który z elegancją nie miał zby wiele wspólnego, z rozwianym włosem i zaczerwienioną twarzą.

– Jestem gotowa! – Zawołała, oczekując, że Syrio rzuci jej drewniany miecz i zaatakuje, co miał w zwyczaju robić przez ostatnie kilka lekcji.

Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Syrio stał odwrócony do niej plecami, jak gdyby wogóle nie zauwazył, że się pojawiła. Nieruchomy niczym posąg, wpatrywał się w krajobraz za oknem.

– Nie będziemy dziś ćwiczyć – odezwał się wreszcie.

– Jak to nie? To moja ostatnia lekcja w tym miejscu, pan ojciec się przecież zgodził! – Arya zaprotestowała głośno.

Syrio odwrócił się do niej, tracąc zainteresowanie miastowym widokiem.

– Obawiam się, że dziewczynka jest w niebezpieczeństwie – rzekł. – Obawiam się też, że nie może tu zostać ani chwili dłużej.

– Ale przecież odpływamy stąd dziś do domu, do Winterfell.

– Trzeba znaleźć dziewczynce nowy dom – Syrio uśmiechnął się smutno. – Do Winterfell stąd nie wypłyniemy.

– Dlaczego? Przecież ojciec powiedział…

– Każdy kto wypowie dziś w porcie słowo „Winterfell”, zostanie aresztowany. Królowa nie śpi, a ty?

Arya już otworzyła usta, by znów zaprotestować, jednak Syrio nie pozwolił jej na to.

– Dość. Za dużo już słów. Czas by działać. Idziemy. I pamiętaj, cicha jak woda.

 

TYRION

– A więc stałem się kimś wyższym od samej Góry – stwierdził nie po raz pierwszy Tyrion Lannister, bawiąc się kosmykiem włosów Shae.

– Ojciec już dłużej nie mógł udawać, że nie dostrzega twych wrodzonych talentów, mój panie – odpowiedziała słodko Shae.

– Och, jestem pewien, że doskonale zna moją wartość.

Shae nie odpowiedziała. Tyrion wcale nie czekał na odpowiedź. Cieszył oczy widokiem przeciągającej się dziewczyny, a ona radowała się, że może się przeciągnąć, korzystając z chwilowej wygody. Jechali do Królewskiej Przystani, gdzie karzeł z polecenia ojca, miał wkrótce objąć urząd Królewskiego Namiestnika. Jego poprzednik Ned Stark został ścięty za zdradę, przez jego własnego siostrzeńca Joffa, obecnego króla. Dzisiejszą noc spędzali w karczmie. Pierwszą i zarazem ostatnią, którą mógł wykorzystać. Nie zamierzał więcej ryzykować. Nie obawiał się swoich ludzi, ich nie obchodziło to, z kim Tyrion spędza noce, jednak nie wiedział czyje jeszcze oczy go tu obserwują. Słowa ojca co jakiś czas pojawiały się w jego pamięci, niczym uporczywa mucha, która nie chce odlecieć: „Nie zabierzesz tej dziwki na dwór”.

– „A co jeśli?” – Zapytał w myślach.

Wiedział, że ojciec nie rzuca słów na wiatr, jednak Tyrion nie obawiał się go specjalnie. Lord Tywin był zajęty wojną, nie miał czasu na gnębienie swego karłowatego syna. W dodatku krasnal miał swych, wiernych ludzi z gór. Co prawda dziś nie obozowali razem, z racji tego, że Górskie Klany wolały rozbić obóz pod gołym niebiem, wziął jednak ze sobą dziką Chellę i najemnika Bronna, z którym się w zasadzie nie rozstawał. Tak na wszelki wypadek. Tej nocy mógł więc korzystać w spokoju z Shae, dopóki sen i słodkie zmęczenie nie zmorzyło ich, jedno po drugim.

Nazajutrz Tyrion zbudził się wczesnym rankiem w doskonałym nastroju. Niespieszno mu było wstać, wolał przyglądać się śpiącej obok Shae. Podziwiał w milczeniu jej ciało, dopóki się nie zbudziła, a widząc, że wpatruje się w nią uporczywie, uśmiechnęła się.

– Na co masz ochotę, mój panie? – Spytała sennym jeszcze głosem, wsuwając rękę pod pościel. – Chyba już wiem – dodała po chwili z uśmiechem.

Karzeł w odpowiedzi przyciągnął ją do siebie.

– Skąd wiedziałaś? –Spytał, obserwując jak znika pod kołdrą – że mam ochotę na jajecznicę?

Dużo, dużo później Tyrion zszedł na dół, do głównej izby. Nie było w niej prawie nikogo. Zamówił więc śniadanie i rozsiadł się niedaleko kominka. Posilał się w milczeniu, sala była na tyle wyludniona, że bez problemu mógł stwierdzić nieobecność Bronna. Nie miał mu tego za złe, najemnik też miał swoje potrzeby, a krasnal nie miał nic przeciwko, by je tej nocy zaspokoił. Poza tym jego pokoju strzegła Chella, a wątpił by ktokolwiek miał ochotę ją bliżej poznać. Przedstawiciele Górskich Klanów nie cieszyły się tutaj, wśród ludzi nieco bardziej cywilizowanych, szczególnymi względami. Nawet kobiety.

Nagle drzwi otworzyły się i do środka wkroczyło trzech zbrojnych. Wypatrzyli wzrokiem karczmarza krzątającego się w drugim końcu sali. Na karła wogóle nie zwrócili uwagi. Tyrion nie był przyzwyczajony, że omija się go wzrokiem, konsumował jednak dalej, przyglądając się zaciekawiony. Widział więc jak karczmarz skinął głową, jakby coś potwierdzając, po czym pospiesznie wycofał się do kuchni. Widział też, jak dwóch mężczyzn ruszyło w kierunku schodów, by po chwili zniknąć na piętrze.

Dopiero wtedy targnięty nagłym niepokojem, zerwał się na równe nogi, przy okazji przewracając kielich z winem. Nie zwrócił na to uwagi. Stał jak skamieniały, z sercem walącym niczym młot, wpatrując się w szczyt schodów.

Usłyszał krzyk. Ktoś upadł, tam na górze. Trzeci z mężczyzn zmaterializował się przed nim z obnażonym mieczem. Niepotrzebnie, Tyrion stał jak sparaliżowany.

Trwało to dosłownie moment. Po chwili dwaj zbrojni zeszli. Nie zatrzymując się ani na chwilę ruszyli w kierunku wyjścia. Nie obdarzyli Tyriona nawet przelotnym spojrzeniem.

– Lord Tywin kazał przekazać, byś nie zapominał o tym, kim jesteś – odezwał się mężczyzna stojący naprzeciw osłupiałego karła.

*****

– Zdaje się, że Shagga wrócił – Bronn odwrócił się w siodle dla pewności. – Zdaje się też, że ma coś dla ciebie.

Tyrion nie odpowiedział. Jechał w milczeniu, pogrążony w niedawnym wspomnieniu.

Krew na schodach. Na podłodze martwa Chella. Nie miała szans, by stawić skuteczny opór dwóm zbrojnym. Gdy wbiegł do pokoju, pokoju w którym zaledwie kilka kęsów jajecznicy wcześniej, działy się tak wspaniałe rzeczy, osłupiał. Po raz kolejny tego dnia. Leżała w łóżku naga, nie zdążyła się nawet ubrać. Poderżnęli jej gardło.

– „Przynajmniej jej nie zgwałcili tak jak Tyshy.” –Przemknęło wtedy przez myśl Tyrionowi.

Gdy się nad tym mocniej zastanowił, uznał, że mogło być gorzej. Lord Tywin mógł urządzić prawdziwe widowisko. To byłoby całkiem w jego stylu. Ukarać syna za nieposłuszeństwo, poniżając go i pozwalając by inni patrzyli na jego poniżenie. To jednak wcale nie poprawiło mu humoru. Nie zdążył się jeszcze przywiązać do Shae. Dopiero ją polubił. Wiedział jednak, że gdyby na to pozwolił, pokochałby ją tą beznadziejną miłością, jaką obdarza się dziwki.

– „Ojciec był dyskretny. Podziękuję mu za to.”

Bronn nie mylił się. Shagga wrócił zadowolony.

– Uciekali – rzekł zbliżając się do krasnala. – Ale przed Shaggą, synem Dolfa nikt nie ucieknie – to mówiąc wzniósł ponad siebie pikę. Sterczały z niej trzy nabite głowy.

– Dobrze się spisałeś, jednak bądź tak uprzejmy i zejdź mi z oczu. Niedobrze jest chwalić się zwycięstem w walce z tchórzem – rzekł Tyrion i popędził konia.

Układał bowiem plan, wymagający niebywałej precyzji. Niełatwo bowiem było przekonać do siebie Cersei. A musiał, jeśli chciał podziękować ojcu za Shae. I za Tyshę.

W oddali za nimi widać było gęste smugi dymu. Płonęła karczma.

 

ARYA

Mieli szczęście. Syrio wyprowadził Aryę z zamku niepostrzeżenie. Na nikogo nie natrafili, nawet na septę Mordane, która miała w zwyczaju pojawiać się zawsze wtedy, kiedy Arya najmniej sobie tego życzyła. Było dziwnie spokojnie.

-„Cisza przed burzą” – pomyślała Arya i zadrżała mimowolnie.

Gdy wyszli na zewnątrz Syrio skierował ich kroki w stronę Bożego Gaju. Tutaj musieli zachować nieco większą ostrożność, jednak udało im się dojść do serpentynowych schodów, niepostrzeżenie. Później był mały, zapadnięty dziedziniec, na szczęście dawno już zapomniany i nieużywany.

Syrio otworzył przed nią drzwi, prowadzące do galerii. W środku było tak ciemno, że Arya zawachała się. Mimowolnie przypomniały jej się słowa ojca, ostrzegające, by nie ufać nikomu.

– Co tam jest? – spytała

– Droga na urwisko. Zejdziemy z niego i dostaniemy się do łodzi. A później na statek – wyjaśnił, a widząc, że Arya nadal się wacha dodał – strach tnie głębiej niż miecze. Dziewczynka musi się spieszyć. Syrio też.

Spojrzała na swego nauczyciela. Z jego twarzy trudno było cokolwiek wyczytać. Zawsze był taki opanowany. Tak jak ojciec. Wzięła głęboki oddech i weszła w ciemność .

 

TYRION

Tyrion z zadowoleniem ujrzał niedowierzanie na twarzy Cersei.

-„Ty byś się na coś takiego nie zdobyła” – pomyślał.

Gdy powrócił do Królewskiej Przystani natychmiast udał się do swej siostry. Wiedział, że musi być przekonujący. Wiedział też, że jeśli ma mu się udać, to może mu pomóc tylko ona.

– Dlaczego? – Spytała

– Ojciec , jak zdążyłem zauważyć, spisał naszego brata na straty. Lepiej więc spróbować go uratować, niż czekać aż przyślą nam jego głowę.

– Nic mu nie zrobią, dopóki myślą, że mamy obie Starkówny.

– Aż tak mocno pokładasz nadzieje w Sansie? Bo Arya, jak zdążyłaś mnie oświecić uciekła ci. I to sprzed samego nosa. I gdzie teraz jest? Może jutro będzie już w Riverrun u swego wuja? – Tyrion wydawał się być rozbawiony. – Kto wie ilu sojuszników ma tutaj Sansa? Może jutro ktoś spróbuje ją uratować. A może twój umiłowany syn, a mój król zetnie jej jutro głowę?

– Co chcesz dać im w zamian za Jamiego?

– Siebie rzecz jasna.

Cersei parsknęła.

– Wspaniała wymiana. Kto nie chciałby dostać małego, brzydkiego karła, w zamian za najgroźniejszego rycerza w królestwie? –Nie ukrywała rozczarowania. – To tak jakby oddać słodką dziewicę, w zamian za starą kurwę.

– Bardzo obrazowe porównianie – rzekł beztrosko krasnal. W głębi duszy jednak poczuł się dotknięty. – „Aż taki jestem odrażający siostrzyczko?”

– Nie mniej, czasem stara kurwa może okazać się przydatna.

– Nie wątpie, że znasz się na kurwach lepiej niż ktokolwiek inny.

– Stara kurwa bywa przewrotna – Tyrion wbił spojrzenie w twarz Cersei . – Nigdy nie wiesz co strzeli takiej do łba. A kiedy jest zmęczona życiem i walką z ładniejszymi od niej, może zechcieć zmienić swe położenie.

– W jaki sposób?

– W taki, żeby raz na zawsze uwolnić się od porównań.

– W takim razie musisz być bardzo przekonujący.

– Będe. A Sansa mi w tym pomoże.

– Sansa?! Chyba oszalałeś, jeśli myślisz, że pozwolę ci zabrać stąd jdyną córkę Starków jaką mamy!

– Moja słodka siostro, obawiam się, że twoja wola nie jest priorytetem naszem przemiłej dyskusji. Wolisz mieć u boku Sansę, czy Jamiego? Z pewnością w twym złotym sercu starczyłoby miłości dla obojga, niestety tak być nie może. Wszyscy coś musimy stracić, by móc coś zyskać.

Cersei długo wpatrywała się w brata, wiercąc go spojrzeniem. Wreszcie chwyciła kielich z winem i opróżniła go zamaszystym ruchem.

-Zgoda – powiedziała. – Ale ostrzegam, jeśli kiedykolwiek wrócisz, to albo z Jamiem, albo zmień kurs braciszku. Do Królewskiej Przystani nie pozwolę ci wejść bez niego.

 

CATELYN

Na wieść o tym, kto podąża w ich stronę, osłupiała. Najpierw pomyślała, że to żart. Głupi, niedorzeczny i okrutny żart. Następnie ogarnęła ją furia.

– Dajcie mi konia – rzekła. – Natychmiast!

– Ależ pani, bezpieczniej będzie, jeśli poczekasz, nasza eskorta już się nim zajęła – zaczął Umber Greatjon, ale nie dała mu dokończyć.

– Moje bezpieczeństwo przestało mnie obchodzić, mam dość czekania!

Catelyn dosiadła konia przyprowadzonego przez nie śmiejącego przeciwstawić się Greatjona i ruszyła przez obóz.

Wprowadziła konia w galop i już po chwili minęła całe obozowisko. Gdzieś po prawej stronie krzyczał jej syn Robb, słyszała jak ją woła.

– „Pewnie zaraz mnie dogoni” – pomyślała.

Po raz pierwszy nie obchodziło jej to. Liczył się fakt, że będzie mogła pierwsza dopaść krasnala. Może nawet zdąży go zabić.

Gdy jednak ujrzała z kim ów zbliża się, wryła konia w ziemię.

– Sansa!

– Matko! – dziewczyna dotąd jadąca ze spokojem i opanowaniem, na widok matki ruszyła pędem przed siebie, jak gdyby w obawie, że ta zaraz zniknie i więcej jej nie zobaczy.

Tyrion w towarzystwie zbrojnych dojechał do nich, gdy stały przytulone i płakały. Chwilę później pojawił się Robb ze swymi ludźmi. Zeskoczył z konia, by dołączyć do matki i siostry. Euforia szybko jednak minęła. Lady Catelyn pierwsza się otrząsnęła, a kiedy spojrzała w stronę krasnala, zjej twarzy zniknęła wszelka radość.

– Skuć go. – rozkazała. – Żaden Lannister nie będzie poruszać się swobodnie w towarzystwie Starków.

 

ARYA

– Dokąd płyniemy? – Odważyła się spytać Arya, kiedy obserwowali zachód słońca, stojąc na pokładzie „Śniadej tancerki”.

– Do królowej za morzem. Na pewno o niej słyszałaś. O Daenerys Zrodzonej z Burzy.

Arya nie odpowiedziała. Bo też i niewiele miała do powiedzenia. O krainach za morzem nie wiedziała zbyt wiele. O tym, co dzieje się tam obecnie, jeszcze mniej. Przez jakiś czas wpatrywała się więc w słońce powoli znikające za horyzontem.

– Wrócę kiedyś do domu? – Spytała wreszcie.

– Oczywiście. A jak szybko, to zależy tylko od ciebie.

– Co będzie z moim ojcem?

– Tego nie wiem. Ostatnio wiele się zmieniło w grze.

– W jakiej grze?

– Dziewczynka jest niedomyślna. W grze o tron rzecz jasna.

– Nie obchodzi mnie tron! – Zezłościła się Arya. – To dobre dla Sansy. Być księżniczką, stroić się i chodzić na bale.

– A czego chce od życia dziewczynka?

– Walczyć. Chcę umieć się bronić! Chcę umieć atakować! – Wykrzykiwała Arya zdanie po zdaniu z taką zawziętością, że Syrio uśmiechnął się.

– W takim razie kurs, jaki obraliśmy, jest idealny. Syrio nauczy cię być najlepszą.

– Czy mój ojciec cię o to prosił? Na jak długo wystarczy ci jego pieniędzy? Czy jak się skończą, to mnie opuścisz?

– Opuszczę cię dopiero, gdy zostaniesz prawdziwym wodnym tancerzem. Nie wcześniej, ani nie później.

– A kiedy to będzie?

– Wtedy, kiedy mnie pokonasz.

Arya ośmielona rozmownością Syria i uspokojona jego odpowiedzią, postanowiła wypytać o wszystko, co ją nurtowało. Zgodziła się opuścić Królewską Przystań tak jak chciał Syrio, gdyż ufała swemu nauczycielowi, w końcu wybrał go jej ojciec. Nie wszystko jednak było dla niej jasne.

– Dlaczego płyniemy do królowej za morzem? Dlaczego nie do Winterfell, albo do Orlego Gniazda, do mojej ciotki Lysy? Czy tam nie byłabym bezpieczna?

– Jestem rozczarowany twą niedomyślnością. Płyniemy, byś nie podzieliła losu swej siostry. Przecież tego właśnie chcesz. Rolą dziewczynki z wysokiego rodu jest wyjście za mąż, rodzenie dzieci, zacieśnianie rodowych więzów i umacnianie sojuszy. Tak się zawsze postępowało i będzie się postępować. Ale ty wybrałaś inną drogę. I choć w Westeros ta droga nie spotkałaby się z uznaniem, Syrio sprawi, że będziesz traktowana z honorem i szacunkiem.

– Kim więc będe?

– Rycerzem królowej. Najlepszym i najważniejszym.

– Jakim cudem? – Zaskoczona Arya odwróciła się w stronę Syria. – Ale ja jestem za słaba. Nie potrafiłabym..

– Będziesz darem dla królowej – przerwał wodny tancerz, nie przejmując się zupełnie wrażeniem, jakie wywołał u Aryi. – Od przyjaciół z Westeros. Od lorda Varysa. U boku Daenerys będziesz bezpieczna, ale będziesz musiała odwdzięczyć się tym samym. Dlatego teraz najważniejsze jest, byś nauczyła się bronić sama. – To mówiąc Syrio nie wiadomo skąd rzucił drewniany miecz w stronę dziewczyny i zaatakował. Nie miała czasu, by się zdziwić. Zareagowała instynktownie. Chwyciła miecz w locie i sparowała atak Syria. A później kolejny i kolejny.

Załoga „Śniadej Tancerki” przyglądała im się ciekawie, śmiejąc się i dopingując Aryi. Ćwiczyli niezmordowanie, dopóki nie pożegnał ich ostatni promień słońca.

 

TYRION

– Oddałem ci córkę, w zamian rządam odesłania Jamiego do Królewskiej Przystani – rzekł krasnal, gdy po długim czasie stanął przed Lady Catelyn i Robbem.

– To bardzo wspaniałomyślne, że zwróciłeś mi córkę, a memu synowi siostrę karle, jednak twoje położenie nie daje ci żadnych możliwości – rzekła Lady Catelyn.

– A właśnie, że się mylisz. Jeśli spełnicie mój warunek, ofiaruję wam moich ludzi, którzy stacjonują dzień drogi stąd, do użytku własnego. Ponadto ofiaruję siebie, a wraz ze mną plany mego ojca odnośnie kolejnych poczynań. I może kilka sekretów, które z pewnością was zainteresują.

– Mów dalej – rzekł Robb nie spuszczając wzroku z karła.

– Na początek wyznam, że Aryi, waszej córki, nie ma już w Królewskiej Przystani.

– Gdzie w takim razie jest?

– Tego mi nie wiadomo. Jednak z całą pewnością nie ma jej w rękach mojej słodkiej siostry.

To wyraźnie poruszyło Starków. Wymienili spojrzenia, lady Catelyn zauważalnie ulżyło.

– Ta wiadomość nie jest tak wartościowa jak chciałbyś ją uczynić. Sam nie wiesz gdzie jest moja córka, mogłaby równie dobrze być już w rękach naszych ludzi. Bardzo sprytne. – Rzekła lady Catelyn – Całkiem niedawno oskarżyłam cię o próbę zamordowania mego syna. Nadal nie uważam, byś obmył się z winy. Nie ufam ci. I nie mam zamiaru zaufać. Niemniej doceniam to, co właśnie robisz, o ile nie jest to jakaś sztuczka. Wy Lannisterowie… – głos jej się załamał. – Odpowiedz dlaczego? – Spytała ostrzej.

– Cóż, gratuluję bystrości lady Catelyn. Jednak mylisz się. Nikt nie wie, gdzie jest Arya i być może nieprędko się dowie. Ta wiadomość może znacznie przyspieszyć wasze działania. Ponadto przywiozłem wam drugą córkę, o którą walczyłem niczym lew.– Tyrion uśmiechnął się – dość mam swej rodziny. Ofiaruję wam moich ludzi. I siebie. W zamian oczekuję byście odesłali mego brata całego i zdrowego do domu, aby wymiana dokonała się i by nikt nie podejrzewał, że wam pomagam. Nie możecie też dać do zrozumienia, że wiecie o Aryi. W ten sposób, to wam pozostanie as w rękawie. Za mną na pewno nie będą płakali. Pora utrzeć nosa memu ojcu.

– Dlaczego? – Spytał tym razem Robb. Tyrion z satysfakcją zauważył ,że ma już chłopaka po swojej stronie.

– W oczach ojca każdy karzeł to bękart – odpowiedział, wlepiając w niego swe różnobarwne oczy. – Żaden ojciec nie pozwala o tym zapomnieć, ani przez moment, szczególnie mój. Pora zatem, by nauczył się, że igranie z karłem może być równie niebezpieczne, co ze smokiem.

 

EPILOG

– A więc Tyrion zabrał Sansę do Starków – rzekł mężczyzna ukryty pod chełmem.

– A Arya płynie prosto do Dany. – Odpowiedział drugi mężczyzna.

– Chyba nie rozumiem tego posunięcia.

– Z pewnością rozumiesz. Ostatnią wolą Neda było, bym zaopiekował się jego córkami. Cóż, zrobiłem co w mojej mocy. Sansa wyrwała się ze szponów Cersei, a Arya.. – mężczyzna uśmiechnął się. – Mogą przeszukać całe Westeroos, a i tak jej nie znajdą. Natomiast kiedy wróci, sprawy nabiorą całkiem innego obrotu.

– Nadal nie…

– Och przyjacielu rozczarowujesz mnie. Czy nie rozumiesz, że spełniając wolę Neda podarowałem Dany prezent? Arya będzie wspaniałym zakładnikiem królowej. Mam też nadzieję, że pomoże jej podjąć szybką decyzję w wyruszeniu do Westeroos po zemstę. Lepiej byłoby dla Starków, by przegrali tę wojnę i zostali na północy. Nie chciałbym być w Królewskiej Przystani, gdy pojawi się tu Daenerys. Mając Aryę u boku smoka, Północ trzy razy zastanowi się, nim cokolwiek uczyni.

Mężczyzna w chełmie długi czas się nie odzywał.

– A jednak przyjacielu – odezwał się wreszcie. – Jesteś czarodziejem.

Koniec

Komentarze

Hmmm, interesujące roszady:)... Muszę przyznać, że przypadła mi do gustu zmiana losu Aryi. Co do Tyriona i Cersei, to nie jestem do końca przekonana, czy zachowaliby się w podobny sposób, ale - biorąc pod uwagę okoliczności - kto wie... Ogólnie tekst czyta się bardzo przyjemnie:). Miałam tylko problem w dwóch miejscach. W jednym musiałam czytać dwa razy, żeby załapać, że mówi Tyrion, a nie Cersei (dialog o wymianie jeńców, po przemyśleniach Tyriona), choć nie powiem - samo porównanie zabawne i jak najbardziej w stylu Martina. Z kolei w drugim tekście o Aryi dwa razy w krótkim czasie powtórzyło się słowo mimowolnie. Kończąc chciałabym dodać, że za żart o jajecznicy - jak najbardziej na miejscu;) - dałabym z 5 gratisowych punktów!

Słowo "mimowolnie" - powinno być...

Tak,chyba już wiem, który to moment konwersacji nie jest do końca przejrzysty. Nie zauważyłam tego, a tyle razy czytałam...Tak samo jak "mimowolnie". Dziękuje za czas poświęcony opowiadaniu, jak dotąd nikomu się chyba nie chciało:P

Nie chciałabym też za bardzo spoilować, bo nie wiem jak u Ciebie wygląda znajomość sagi, ale możesz być spokojna, w kwestii Tyriona i jego zmiany losów, taka historia jest całkiem możliwa.

Sporo tu błędów (m. in. konsekwentnie piszesz "wachać się"), ale czyta się przyjemnie. Widzę, że postanowiłaś wzorować się w Martinie również w aspekcie wielowątkowości. Fajnie to wyszło. Może niespecjalnie wiarygodnie, ale ma jakiś taki trudny do ujęcia w słowach urok. Zdecydowanie dobry tekst.

Nowa Fantastyka