- Opowiadanie: krasnaban - Wyrzut sumienia (GOT)

Wyrzut sumienia (GOT)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wyrzut sumienia (GOT)

Wydawało się jakby biegł całą wieczność. Brakowało mu tchu, kończyny odmawiały posłuszeństwa, a oczy zachodziły mgłą. Na czarnym, bezgwiezdnym niebie widniał księżyc, a gęsty las otaczał go zewsząd.

– Biegnij – wyszeptał głos w ciemności.

Ned nie miał już sił, więc przystanął na skraju strumienia. Spośród drzew wynurzyła się wilczyca. Ogromna, większa od średniej wielkości kuca – była wilkorem. Nawet we śnie nie można biec w nieskończoność. Bał się, że obudzi się na moment przed dotarciem do celu i nie dowie się dokąd zmierza. Człowiek zawsze się wtedy budzi.

– A jeśli nie? – Usłyszał. – Czy rzeczywiście chcesz wiedzieć co cię czeka na końcu drogi?

Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, po czym wilczyca gwałtownie ruszył przed siebie nie czekając na odpowiedź. Ned pomimo zmęczenia powoli podążył w ślad za nią. Był zbyt słaby, by dotrzymać jej kroku, jednak odnosił wrażenie, że co jakiś czas jego towarzyszka przystaje na chwilę żeby mógł ją dogonić.

– To tylko sen – powiedział Ned.

– Czyżby? – Usłyszał w odpowiedzi.

– Obudzę się, kiedy dobiegniemy do celu.

– Będzie to ostatnia rzecz, której zapragniesz, kiedy dotrzemy do kresu – odparła i ruszyła dalej.

Ned próbował się otrząsnąć po tym co usłyszał. Tymczasem ciemność wirowała wokół niego nieustannie. Dopiero po dłuższej chwili zmusił ociężałe nogi do wysiłku. Wilczyca czekała na niego. Wbiegł na niewielką polanę nad brzegiem rzeki. Ujrzał tam chłopca i dziewczynę bawiących się w rycerzy. Za miecze służyły im kije, którymi walczyli zaciekle. Chłopiec wydawał się o wiele starszy, był też o głowę wyższy i silniejszy, dlatego głównie on atakował. Chuda dziewczyna broniła się, robiąc uniki i blokując większość jego uderzeń, lecz nie wszystkie. Kiedy spróbowała zaatakować, chłopak zatrzymał kijem cios i odtrącił jej broń, uderzając po palcach. Upuściła kij. W tym momencie na polanę wkroczyły jeszcze dwie osoby. Chłopak miał jasne włosy, które opadały na wysoki kołnierz. Dziewczyna szła rozpromieniona, najwyraźniej zadowolona z jego towarzystwa. Między chłopcami wywiązała się dyskusja, w której jasnowłosy młodzieniec nacierał na drugiego. W pewnym momencie dobył miecza i zaczął mu grozić. W mgnieniu oka zareagowała młodsza z dziewczyn. Uderzyła napastnika w głowę kijem, a potem usiłowała rzucić w niego kamieniem. Niestety nie trafiła. Jasnowłosy w przypływie złości skierował cały gniew na nią. Starsza wykrzykiwała bezgłośnie groźby w ich stronę. Patrzyła bezradnie poprzez łzy a po chwili opadła na ziemię. Zemdlała. Drugi z chłopców, korzystając z zamieszania, uciekł w popłochu. Na polanie została już tylko dwójka. Jasnowłosy zamierzył się mieczem na młodszą z dziewczyn, teraz już naprawdę przestraszoną. Odskoczyła do tyłu, lecz napastnik nacierał dalej, aż w końcu przyparł ją do drzewa.

Ned dopiero teraz zrozumiał, że tak musiał wyglądać nieszczęśliwy wypadek jego córki. Chciał krzyknąć, ostrzec Aryę, ale głos uwiązł mu w gardle. Pomimo całego wysiłku woli nie potrafił się poruszyć. Jego nogi wrosły w ziemię. Stał nieruchomo i patrzył.

– Pomóż jej – wyszeptał.

– Chciałabym, ale nie mogę. Przecież nas tu nie ma.

– Jak to? Stoimy zaledwie o kilka kroków od nich.

– Wkrótce zrozumiesz.

W tym momencie Joffrey zamachnął się na odlew i zadał cios płazem w głowę w okolice skroni. Dziewczyna osunęła się na kolana, a w chwilę potem na twarz. To wcale nie Mycah, syn rzeźnika, niemal śmiertelnie ranił Aryę jak zeznał książę. Mówił, że gdy z Sansą wkroczyli na polanę ich dwoje walczyło na prawdziwe miecze, zapewne ukradzione gdzieś w kuźni. Mycah nie mogąc znieść myśli o przegranej z dziewczyną, wymachiwał orężem na oślep, aż ogłuszył Aryę. Nie miał nawet szans żeby się obronić. Zresztą, co było warte słowo syna rzeźnika przeciwko książęcemu. Sandor Clegane dopadł chłopaka zanim ktokolwiek zdołał zapytać o jego wersję wydarzeń. Przywlókł go pod płaszczem. Całe jego ciało pokrywała zastygła krew. Cięcie, które otrzymał z góry, rozcięło go niemal na pół, od ramienia po pas. Arya zapadła w głęboki sen. Nawet najznakomitszy królewski maester nie wiedział czy się obudzi, a jeśli w ogóle, to czy odzyska pełną świadomość.

Biedna Arya – pomyślał Ned. Biedny chłopak. Gdyby mógł zareagować, krzyknąć, podbiec do nich, zrobić cokolwiek. Nagle poczuł, że słabnie. Obraz zaczął wirować mu przed oczami, oddech stał się płytki. Nie wiedział co się dzieję, ale przypuszczał, że to z przemęczenia. Upadł.

 

***

 

Poczuł przenikliwy chłód, a jego oczy poraziły promienie słoneczne. Ranek był pogodny, lecz zimny. Leżał w śniegu.

– Chodź – ponagliła go wilczyca.

– Gdzie jesteśmy?

– Zaraz zobaczysz.

Szli powoli, przedzierali się przez kolejne zaspy, gdy naglę ujrzeli ogromną, ciemną, martwą i na wpół zagrzebaną w zakrwawionym śniegu postać. W szarej, kudłatej sierści lśnił lód, a nad zdechłym zwierzęciem unosił się słaby odór zepsucia. Ned dostrzegł robaki pełzające po oczach i pożółkłe zęby w pysku. Największe jednak wrażenie zrobiły na nim rozmiary zwierzęcia. Ciało było dwukrotnie większe od największego ogara z jego psiarni. Coś mu to przypominało. Nie od razu zwrócił uwagę na podobieństwo martwego zwierzęcia do wilkora stojącego obok. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć ujrzał kolejno wynurzających się zza pobliskiego pagórka Robba i Jona. Podjechali ostrożnie do miejsca gdzie leżały zwłoki, całkowicie ich ignorując. Po niedługiej chwili, w ślad za nimi, dotarła reszta jeźdźców. Byli między nimi: Jory Cassel, Theon Greyjoy, Hullen, Bran oraz on, Eddar Stark, we własnej osobie. Zawsze myślał, że jest wyższy. Oderwał wzrok od… siebie i wtedy dokładniej przyjrzał się temu, co Robb trzyma na rękach. Szczenię przypominało kulkę z szaro-czarnego futra. Oczy miało jeszcze zamknięte. Popiskując smutno, macało pyskiem ślepo po piersi Robba w poszukiwaniu mleka.

– Dziwi mnie, że samica przeżyła na tyle długo, żeby się oszczenić – powiedział Lord Stark.

– Może nie przeżyła – wtrącił Jory. – Może wilczyca zdechła, zanim urodziły się szczenięta.

– Zrodzone z martwych – wtrącił ktoś. – Jeszcze gorzej.

– Nieważne – powiedział Hullen. – One też niedługo zdechną.

– Im szybciej, tym lepiej – wtrącił Theon Greyjoy, wyciągając miecz.

– Lordzie Stark – odezwał się Jon. – Znaleźliśmy pięć szczeniaków, trzy samce i dwie samice. Ty masz pięcioro dzieci z prawego łoża. Trzech synów i dwie córki. Ta wilczyca jest jakby symbolem twojego Rodu. Przeznaczeniem tych szczeniąt jest zostać z twoimi dziećmi, panie.

– Wilkory w królestwie po tylu latach – mruknął Eddar. – To mi się nie podoba. Jego słowa przerwały krąg milczenia. – Szczenięta trzeba zabić. I tak nie mają szans na przeżycie. Niech Jory i Theon dopilnują tego. Wramy do Winterfell.

Ned czuł, jak mocno bije mu serce. Wyraz cierpienia ściął jego oblicze, na chwilę przed tym, jak ukrył twarz w dłoniach. Zrozumiał, że skazując szczenięta na śmierć kilka miesięcy wcześniej, wydał jednocześnie wyrok na własną córkę. Pomimo tego, że przeznaczenie, czy też bogowie, splotło ich drogi, jedną decyzją zniweczył wszystko. Nie wolno mu jednak poddać się rozpaczy. Arya wciąż żyje. Cały czas jest nadzieja.

 

***

 

Gdy tylko uniósł głowę znad rąk, ujrzał, że nie stoi już w śniegu po kolana, lecz ku ogromnemu zdziwieniu, znajduje się w niewielkiej komnacie. Na środku stało łóżko, a w nim nieduża postać przykryta wilczymi skórami. Obok okna stała kobieta odwrócona do niego plecami, tak, że nie widział jej rysów twarzy. Klęczał długą chwilę niepewny. Kiedy odwróciła się, rozpoznał w niej żonę. Jednak Catelyn ujrzała coś innego, co bardzo ją poruszyło. Teraz i on spostrzegł w pokoju mężczyznę. Był mały, brudny, w brązowym ubraniu i czuć go było końmi. W dłoni trzymał sztylet. Odwróciła się do okna z zamiarem wezwania pomocy, lecz okazał się szybszy, niż się spodziewała. Jedną dłonią zakrył jej usta i odchylił do tyłu głowę, drugą przyłożył jej sztylet do gardła. Ned zerwał się na równe nogi.

– To na nic – usłyszał spokojny, znajomy głos.

Wilczyca. Całkowicie o niej zapomniał. Siedziała czujnie tuż za nim czekając na rozwój wydarzeń.

– Pamiętasz? Było pięć szczeniaków, trzy samce i dwie samice. Po jednym na każde z twoich dzieci z prawego łoża. Nic nie możemy zrobić… Zupełnie nic…

 

***

 

Ned przywołał w myślach Jona. Patrzył na Mur, na nie kończące się lasy pokryte śniegiem, na zmarznięty brzeg i ogromne niebiesko-białe rzeki lodu i martwe równiny, na których nic nie rosło i nic nie żyło. I patrzył coraz dalej na północ, aż dotarł wzrokiem do zasłony światła na krańcu ziemi, a nawet jeszcze dalej. Popatrzył głęboko w samo serce zimy i krzyknął przerażony. Poczuł na policzkach piekące łzy.

– Teraz już wiesz – wyszeptała wilczyca. – Teraz już wiesz, dlaczego musisz żyć.

– Dlaczego? – zapytał Ned, nie rozumiejąc.

– Ponieważ nadchodzi zima.

Koniec

Komentarze

"Czy rzeczywiście chcesz wiedzieć co Cię czeka na końcu drogi?" - Zwroty typu "cię", "tobie" piszemy małą literą. To nie list, w którym zwracasz się do kogoś bezpośrednio.

 

"Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, po czym wilkor gwałtownie ruszył przed siebie nie czekając na odpowiedź. Ned pomimo zmęczenia powoli podążył w ślad za nią"- Ruszył TEN wilkor, a Ned podażył za NIĄ? Albo wilkorzyca ruszyła i wtedy za nią, albo wilkor, a wtedy za nim.

 

"Nawet najznakomitszy królewski meastra nie wiedział" - maester.

 

"— Chodź — Ponagliła go wilczyca." - ponagliła małą literą.

 

"Szli powoli, przedzierali się przez kolejne zaspy śniegu, gdy naglę ujrzeli ogromną, ciemną, martwą i na wpół zagrzebaną w zakrwawionym śniegu postać" - Powtórzenie. Wystarczy skreślić ten pierwszy śnieg. ; )

 

"Ned dostrzegł robaki pełzające po oczach i pożółkłe zęby w pysku." - No nie wiem, robaki na mrozie, w środku zimy?

 

"Zawsze myślał że jest wyższy." - Przecinek przed że rzadko kiedy bywa błędem...

 

"— Nieważne - powiedział Hullen. —" - smutny jest ten mały myślniczek, skoro już tak dbasz o długaśne półpauzy, popraw, to będzie ładniej wyglądało. ; )

 

"Gdy tylko uniósł głowę z nad rąk" - Aż się zaplątałam, jak się zaczęłam zastanawiać, ale znad napisałabym łącznie...

 

"Ku ogromnemu zdziwieniu znajduje się w niewielkiej komnacie." - Zdanie do przebudowy.

 

"Jednak Catelin ujrzała coś innego" - Catelyn.

 

"Jedną dłonią zakrył jej usta i odchylił do tyłu jej głowę, drugą przyłożył jej sztylet do gardła."

Uważaj na zaimki, nie tylko tu, ale i w innych miejscach czasem ich nadużywasz.

 

Hm... czy dobrze zrozumiałam, że wszystkie dzieci Neda zginą w Twojej wersji za karę za to, że kazał zabić szczenięta? Ciekawe...

W każdym razie fajnie, że Ned żyje. ; P

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Wielkie dzięki za wszystkie uwagi :) Niestety nie sposób wszystko ogarnąć przy dwótygodniowej córeczce, pisząc opowiadanie po nocach :) Rzeczywicie mogłem uniknąć tych wpadek - w większości już poprawione.

Jeśli chodzi o robaki w śniegu ("Ned dostrzegł robaki pełzające po oczach i pożółkłe zęby w pysku.") to w taki sposób zostało to przedstawione w książce. Pozostawiam bez zmian.

Natomiast jeśli chodzi o wilkorzycę. Nie spotkałem się z żeńską odmianą tego słowa w książce. Jednak bohaterka opowiadania niewątpliwie jest samicą. Wydaje mi się że wilkor to nazwa gatunku, w której nie występuje forma żeńska tak jak to jest np. u pingwinów (nie ma pingwinicy, tylko samica pingwina). Dlatego pozwoliłem sobie na taki zapis.

Czy w mojej wersji zginą wszystkie dzieci Neda? Trudno powiedzieć. Lepiej nie przeciwstawiać się przeznaczeniu. Teraz kiedy Ned wie już więcej na temat splotu losów swoich dzieci i szczeniąt być może uda mu się ocalić pozostałe. W końcu nadchodzi zima.

dlaczego tutaj nie można edytować komentarzy? przepraszam za dwutygodniową ;)

Masz rację, wilkorzyca nie brzmi dobrze, ale gramatyka pozostaje sztywna i nieubłagana. Jeśli ten wilkor, to Ned ruszył za nim, a nie za nią. Może: wilczyca?

Nawet jakbyś miał do czynienia z samicą pingwina, która idzie sobie przez pole śniegu, to zasada pozostaje ta sama. Idziesz za nią, samicą, ale za nim - pingwinem. ; )

 

Przejrzyj ten swój tekst, zobacz, co Ci teraz wyskoczyło...:

"I tak nie mają szans na przeżycie. Niech Jory i Theon dopilnują tego. Wra

my do Winterfell."

Dziwne...

 

Gratuluję córeczki. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

ok, wilkorzyca została przemianowana na wilczycę :) wielkie dzięki za pomoc :) córkę pozdrowię :)

Nowa Fantastyka