- Opowiadanie: zygfryd89 - Opowieść całkowicie fantastyczna

Opowieść całkowicie fantastyczna

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Opowieść całkowicie fantastyczna

Minęła północ. Brajt pracował w pocie czoła, uderzając palcami w klawiaturę. Nowy portal był już tak blisko, niemal na wyciągnięcie ręki. Zmieniona szata graficzna, wiele dodanych funkcji. Spodoba się wszystkim – rozmyślał.

Przeciągnął się w fotelu, pozwalając sobie na piętnastosekundową przerwę, i wtedy zadzwonił telefon. Zdziwiony Brajt podniósł słuchawkę.

– Słucham.

– Czy to Brajt? – zapytał nieznany głos.

– Owszem. Kto mówi?

– Mam zaszczyt ogłosić, iż zostałeś wylosowany w naszym konkursie. Czekają na ciebie osobiste warsztaty z Teofilem G. Węgorzewem!

– Yyy… z kim?

– Nie znasz Teofila Węgorzewa? – zdziwił się głos. – Przecie to jeden z najsłynniejszych polskich twórców fantastyki! Co z ciebie za fan?

– Jak tak teraz myślę… chyba coś … słyszałem – skłamał.

– Doskonale. Warsztaty rozpoczną się jutro o siódmej rano. Czekaj na rogu Kościuszki i Piłsudskiego. Pan Teofil pokaże ci, jaką moc skrywa w sobie fantastyka. Do zobaczenia.

Zaciekawiony Brajt wpisał usłyszane personalia w internetową wyszukiwarkę. Nie zdziwił się brakiem pożądanych rezultatów. Ktoś mnie tu wkręca. Ciekawość jednak zwyciężyła. Nastawił budzik, pożegnał się z portalem i poszedł spać.

 

*

 

Czekał na rogu ulic, trzymając w ręce tabliczkę z napisem „BRAJT”. Nie wiedział bowiem, czy tajemniczy Teofil zna jego wygląd.

Podjechała limuzyna, tak długa, że na tle innych samochodów wyglądała niczym opowiadanie wśród drabbli. Czarna szyba opuściła się powoli, odsłaniając lico wąsatego jegomościa.

– Pan Teofil? – zapytał ostrożnie Brajt.

– W rzeczy samej. Zapraszam do środka.

Jechali powoli. Mężczyzna poczęstował go świeżymi winogronami i schłodzonym szampanem, lecz Brajt odmówił.

– Zapewne zachodzisz w głowę, o co tu chodzi – przemówił Teofil.

– Nie da się ukryć.

– Odbyło się głosowanie pewnej loży. Niektórzy byli na tak, inni na nie. Ostatecznie obdarowali mnie piórkiem, więc przybyłem pomóc.

– Loży? – zapytał zdziwiony.

– Tak, Brajcie. Jestem członkiem Międzygwiezdnej Loży Do Spraw Zachowania Równowagi Literatury.

– Gratuluję. Ja publikuję na portalu „Nowa Fantastyka”… Chwileczkę, co znaczy „międzygwiezdnej”? Jest pan kosmitą?

– Owszem. Przybyłem z odległej galaktyki, by powstrzymać cię przed ukończeniem prac nad nowym portalem.

– Dlaczego?

– Ponieważ stanie się on przyczyną zagłady ludzkości.

Brajt roześmiał się głośno. Oczekiwał, że jego rozmówca zrobi to samo, lecz w oczach mężczyzny nie było ani krzty wesołości.

– Czy to żart? Kto naprawdę pana przysłał?

– Jak już mówiłem, zrobiła to Loża. Nie liczyłem, że uwierzysz mi na słowo. Będę ci musiał pokazać. Złap mnie za dłoń.

Zrobił to. Wnętrze limuzyny rozmyło się w jedno uderzenie serca.

 

*

 

Pojawili się w jakimś zagraconym pokoju. Brajt spojrzał przez okno. Było lato.

Do środka wpadł hałaśliwy dzieciak i kopniakiem włączył komputer. Rzucił się na fotel i położył nogi na biurku.

– Przepraszam, że przeszkadzamy – odezwał się nieśmiało Brajt.

– On nas nie widzi ani nie słyszy – przemówił kosmita. – Obserwuj, co robi.

Młody dostał wiadomość, a w niej link. Otworzył przeglądarkę i oczom Brajta ukazał się w pełni funkcjonalny, dopięty na ostatni guzik nowy portal.

– Jest piękny! – krzyknął. – Młody właśnie się nań rejestruje!

– Fajowa stronka – pisnął dzieciak.

– Dziękuję – rzekł wzruszony Brajt.

– Chyba se spłodzę jakiegoś teksta. Ej, brachol, cho no tu!

– Mam cię w dupie – ryknął głos z drugiego pokoju.

– O, całkiem dobre. Napiszę opko o człowieku, który trzyma drugiego w dupie. Ale to będzie zajebiście obrzydliwe!

Teofil spojrzał na Brajta niczym surowy rodzic na niegrzeczne dziecko.

– Co w tym złego? – bronił się. – Jeśli tekst będzie zły, starzy użytkownicy zrobią z niego miazgę!

– Jesteś pewien? – Kosmita uśmiechnął się zagadkowo. – Przenieśmy się o okres potrzebny młodzieńcowi na ukończenie dzieła.

Wskazówka stojącego na biurku zegarka przesunęła się o kwadrans.

– Łohoho! – zagrzmiał młody. – Dodane. Zara się zlezą.

– Nonsens – stwierdził Brajt. – Będzie potrzebował wielu godzin, by zebrać komentarze.

– Łooo! – zawył po chwili początkujący twórca. – Są już! Czterdzieści! Piszą, że fantastyka górą. Każą mi poprawić zapis dialogów? Nie wiem, co to. O, ten zajebisty koleś będzie mnie nominował do piórka! To chyba dobrze? Ta mi wylicza błędy. Przecież każdy je robi! Moi kumple też przyszli skomentować! Mamo! Tato! Napisałem swoje pierwsze opowiadanie na tym fajowskim portalu!

Brajt aż promieniował szczęściem.

– Nowy portal odniósł wielki sukces – skomentował Teofil. – Przyciągnął tysiące nowych użytkowników. Rozrósł się. Stał się najpopularniejszym i najmodniejszym miejscem w sieci. Cały naród na nowo zaczął odkrywać fantastykę.

– To wspaniale, prawda?

Kosmita westchnął.

– Chodź, mam ci jeszcze sporo do pokazania.

 

*

 

Przenieśli się na osiedle bloków z wielkiej płyty. Zrujnowany mur niewiadomego użytku pokrywały okropne graffiti. Na ich tle gestykulowało żwawo dwóch wyrostków.

– Dawaj, Mati, zrzucamy się na szlugi – zaproponował jeden.

– Nie mam kasy. Wszystko poszło na „Nową fantastykę” – odparł drugi.

– Ja pierdolę, Mati… Wyciągnij od starej.

– Tak też planuję. Ale nie na szlugi. Na wydanie specjalne. W mordę, tyle kasy na to idzie. Gdyby chociaż raz w miesiącu wypuszczali… Ale nie żałuję, ostatnio były wykurwiste felietony. Ale pierdolić forsę, Krzychu jutro robi imprę.

– Jutro nie mogę. Będę pisał. Krzychu, mówisz? Jego czasem psy nie przyskrzyniły?

– Przyskrzyniły. Dorwali go, jak pisał cytaty z Lema na ścianie domu radnego. Już wyszedł, bo dał policjantom łapówę, pierwsze wydanie Tada Williamsa. Ponoć teraz ten radny ma kłopoty, zarzucają mu, że nie szanuje klasyki. W każdym razie Krzychu cię zaprasza, będzie alkohol, będą dupy, będziemy czytać opowiadania.

– Może się skuszę. Mam tylko nadzieję, że nie pojawi się Grzyb. Skrytykował mój ostatni tekst, za co wyrzuciłem go ze znajomych na portalu.

– Ten króciak o bazie na Marsie? Pierdolić Grzyba, on tylko dark fantasy i dark fantasy.

Odeszli, żywo dyskutując.

– Wciąż nie wiem, co w tym złego – wyznał Brajt. – Ludzie czytają, to chyba dobrze?

– Znakomicie – odparł ironicznie Teofil i świat znów się rozpłynął.

 

*

 

Kobieta łkała głośno, a mężczyzna ocierał jej łzy bawełnianą chusteczką.

– To jego decyzja, Gosiu – powiedział. – Choć tak absurdalna, musimy ją uszanować.

– Jak spojrzę w oczy rodzinie? – zapytała. – Jest taki zdolny, niesamowicie oczytany, zdobył tyle nagród. Każdy chciałby być na jego miejscu. Och, Marku, dlaczego on chce zostać prawnikiem, a nie pisarzem? Dlaczego?!

– Nie wiem, Gosiu. Ja w jego wieku też byłem nieodpowiedzialnym, bezmyślnym szczeniakiem. Może zmądrzeje z wiekiem. Musimy w to wierzyć, kochana. Musimy.

– No tak, to jest głupie – przyznał Brajt.

– Chyba jesteś gotów na wizytę w stolicy – oznajmił Teofil.

 

*

 

Oczom Brajta ukazał się zimowy krajobraz. Teofil poprowadził go pokrytą świeżym śniegiem ulicą imienia Feliksa W. Kresa, następnie skręcili w alejkę Philipa K. Dicka. W oddali majaczył olbrzymi gmach biblioteki postawiony w miejscu dawnego Stadionu Narodowego. Na placu imienia Janusza A. Zajdla dziesiątki straganiarek głośno zachwalały swe towary.

– Świeże zbiory opowiadań! Prosto z drukarni!

– Najnowsze oryginalne filmy fantasy! Jeszcze ciepłe!

– Komiksy w promocji!

Z nieba zaczął prószyć drobny śnieg.

– Nie poznaję Warszawy – powiedział Brajt.

– To już nie Warszawa – odparł Teofil. – Teraz nazywa się Królewska Przystań.

Wszystkie ustawione na sklepowej wystawie telewizory nadawały ten sam stary film fantasy. Brajt przystanął przed nimi zaciekawiony i wówczas obraz się zmienił. Pojawiło się wnętrze zamku, gdzie na Żelaznym Tronie siedział król w złotej koronie. Brajt się przeraził. Znam tę twarz.

– Sekta ortodoksyjnych znów uderzyła – zrelacjonował jeden ze stojących u stóp tronu lordów. – Poderżnęli gardło kolejnego pisarza. Brzytwą. W oświadczeniu napisali to, co zawsze, że zastosowali wobec niego Brzytwę Lema i stwierdzili, iż fantastyka była w jego twórczości jedynie zbędnym dodatkiem.

– Wszyscy muszą wisieć! – zagrzmiał monarcha.

– Miały również miejsce kolejne akty agresji na tle gatunkowym – oznajmił stary, przygarbiony lord. – Tropimy sprawców.

– Takie zbrodnie muszą się skończyć! – wrzasnął władca do kamery. – Fantastyka jest jedna! Nie walczcie ze sobą. Jeśli już macie kogoś bić, bijcie autorów powieści kryminalnych! Albo poetów. Oczywiście wcześniej upewnijcie się, że ich twórczość nie zawiera w sobie elementów fantastyki.

– Wybacz, wasza wysokość – przemówił starzec – ale przecież od zawsze wiadomo, że science fiction to literatura wyższych, rzekłbym podniebnych, lotów. Nie można stawiać znaku równości między nią a fantasy.

W sali tronowej zawrzało.

– Chodź – ponaglił Teofil. – Pokażę ci Mauzoleum.

Ruszyli zatłoczoną ulicą. Brajt ujrzał piękną lektykę niesioną przez dwunastu mężczyzn. Dowiedział się, że to jakiś znany pisarz udaje się na spotkanie autorskie. Minęli grupę rodziców protestujących przeciwko zamykaniu Hogwartów w małych miejscowościach i ulicznego opowiadacza, któremu przechodnie wrzucali na tacę monety, a czasem książki.

Mauzoleum okazało się największym budynkiem, jaki Brajt widział w życiu. Dach zasłaniały chmury, a wejście było rozmiarów zamkowej bramy. Pełnili przed nim wartę szturmowcy z „Gwiezdnych Wojen”. Brajt i Teofil, niewidzialni, wślizgnęli się bez płacenia, gdy jakaś para otworzyła drzwi.

Wnętrze mieniło się tysiącem barw, lecz dominowało złoto. Brajt z szeroko otwartymi ustami spoglądał na dziesiątki wspaniałych rzeźb bohaterów fantasy. Był tam Bilbo Baggins, który zakładał swój pierścień, i Obcy z kwasem sączącym się z pyska. Chewbacca uroczo szczerzył swe kły, a Conan prężył mięśnie. Spock spoglądał przenikliwie, Chyżwar złowieszczo, a Geralt, jak to Geralt, oddawał się chuci na boku.

Pośrodku sali, na podwyższeniu, stała szklana gablota. Brajt podszedł do niej powoli, spojrzał i padł na kolana.

– Nie!!! – krzyknął, a echo powtórzyło za nim.

Pod szkłem leżał uśmiechnięty staruszek z fajką w ustach.

– Tak, Brajcie – rzekł Teofil. – Ekshumowali Tolkiena.

– To niegodne! Obrzydliwe! Czy on przypadkiem nie spoczywał w Anglii?

– Owszem. Grupa wypadowa, pseudonim „Niecni Dżentelmeni”, wykradła zwłoki. Od tamtego czasu stosunki pomiędzy Polską a Anglią nie układają się najlepiej.

– Całe to miejsce… czemu służy? Co jest na wyższych piętrach?

– Tam, mój Brajcie, jest redakcja.

Opuścili Mauzoleum. Ich droga ponownie prowadziła obok wystawy telewizorów. Brajt przystanął, gdyż ujrzał coś znajomego. Reklamę. Lektor przemawiał podniecony:

– Tej zimy… niezapomniana przygoda… pełna niebezpieczeństw… magii, miłości i zwrotów akcji… jedyna w swoim rodzaju… Grafomania 2051!

– Młodzi pisarze znów będą nas rozśmieszać swoimi błędami – powiedział prowadzący. – W jury zasiądą Wielcy Współcześni Grafomani i to oni zdecydują, kto wyda swe antydzieło drukiem. – Zrobił przerwę, szczerząc zęby. – A teraz kolejne dobre wiadomości. Znaleziono i zabezpieczono nielegalną drukarnię powieści obyczajowych. Palenie tych realistycznych bzdur będzie można zobaczyć już jutro…

– Jest jeszcze jedno miejsce, w które chcę cię zabrać – powiedział Teofil. Na dźwięk jego słów śnieg przestał sypać, a ulica pociemniała.

 

*

 

Znaleźli się w zrujnowanym mieście. Wszędzie wokół straszyły poczerniałe budynki i wyludnione ulice. Na wzgórzu nieopodal rzeki wznosiły się przypominające zgnite zęby ruiny zamku. W powietrzu czuć było śmierć.

– Jesteśmy w Smoczym Gnieździe, mieście, które ongiś nazywało się Kraków – oznajmił kosmita.

– Co tu się stało? – zapytał przerażony.

– Wojna domowa. Zaczęło się od tego, że fani science fiction postanowi ograniczyć prawa miłośników fantasy. Doszło do prześladowań. Uciskani postanowili walczyć, stworzyli Kościół pod wezwaniem Andrzeja Sapkowskiego i przeciwstawili się prześladowcom w świętej wojnie. Ramię w ramię stanęło z nimi większość czytelników horrorów. Wybuchły walki. Trwały wiele lat, zniszczono mnóstwo miast. Wawel był siedliskiem fanów fantasy. Dlatego go zburzono, spalono Smoka Wawelskiego, zalano Smoczą Jamę.

– To przerażające!

– Najgorsze było jednak to, że nikt nie docenił pewnej grupy fanów. Wielbicieli postapokalipsy. I tak się nieszczęśliwie zdarzyło, że ci maniacy weszli w posiadanie broni jądrowej.

Na horyzoncie wyrósł grzyb atomowy. Potem drugi i trzeci. Brajt krzyknął.

– Chcieli stworzyć postapokaliptyczny świat. Niestety, doświadczenie z książek i filmów nie wystarczyło. Wywołali apokalipsę, ale nie było żadnego „post”.

Brajt klęknął i zapłakał.

– Literatura to delikatna rzecz – powiedział Teofil. – Od wieków istniej w niej równowaga. Twój portal ją zaburzył. Fantastyka zawładnęła ludźmi do tego stopnia, że musiał nastąpić koniec.

– Dobrze, już rozumiem. Nie ukończę prac nad nową stroną. Co jednak powiem użytkownikom? Będą pytać. Nie uwierzą, gdy wyznam im prawdę.

– Coś wymyślisz, Brajcie.

– Tak wiele pracy na darmo…

– Nie smuć się. – Uśmiechnął się przyjaźnie i pomógł mu wstać. – Moja cywilizacja jest o wiele bardziej rozwinięta od ziemskiej. My z chęcią wykorzystamy twój portal i nie doprowadzimy do własnej zagłady. Udaj się ze mną w gwiazdy, pokażę ci cywilizację, o jakiej nie śniłeś. A gdy wrócisz, bogatszy o nowe doświadczenia, wytłumaczysz wszystkim swą nieobecność. Wiesz, że zrobią o tobie konkurs?

– Nieprawdopodobne – wydukał Brajt, ocierając łzy. – Po prostu w głowie się nie mieści.

– I to jest właśnie, drogi Brajcie, istota fantastyki.

Potem podążyli w gwiazdy.

Koniec

Komentarze

Myślisz, że to z tego powodu Brajt nie daje znaku życia, że porzucił rodzinę, sławę, majątek, żeby z jakimiś kosmitami? Ej, Zigi, Zigi, Ty, to masz fantazję:D Gdzieś, tam dostrzegłem dwie literówki. A opko całkiem, całkiem.

bardzo fajne opowiadanie, zwłaszcza Królewska Przystań i kościół Sapka :D

Work smart, not hard

No proszę, jak zręcznie można użyć fantastyki przeciw niej samej.  :-)  Czy to Twoje ostatnie dzieło, Zygfrydzie, bo lękasz się oskarżenia o przykładanie ręki do apokalipsy?  :-)

Świetne! :D Jak dla mnie najlepszy tekst w tym konkursie :) Było parę literówek, ale nie rzutują na wygląd całości.

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

Czy to Twoje ostatnie dzieło, Zygfrydzie, bo lękasz się oskarżenia o przykładanie ręki do apokalipsy?  :-) Hmm… no cóż… nie wydaje mi się… najwyżej wszyscy zginiemy :)

Po prostu super! Królewska przystań przebija wszystko :) Świetnie pomyślane i ładnie napisane, gratulacje :)

Bardzo mi się spodobała przewrotnośc fantastyki jako spiritus movens nadchodzącej brajtokalipsy :) Napisane tak, że czyta się na jeden raz :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Niezła wizja przyszłości. Tylko gdzie tu fantastyka? ;-) Hmmmm. A może, jeśli obiecamy, że każdy napisze po przynajmniej jednym opku z każdego fantastycznego gatunku, w celu szerzenia tolerancji i wzajemnego zrozumienia, to Brajt rzuci kosmitów i wróci do nas? Moim zdaniem, najlepsze konkursowe opko do tej pory. :-)

Babska logika rządzi!

Faaaaajnie :D   Nie znam Brajta, nie miałam tej przyjemności, ale pomysł jest świetny. Morderstwa Brzytą Lema i ekshumacja Tolkiena takoż! Perełeczki.   Tak swoją drogą, czy tylko mi ten Teofil i wędrówka Brajtowa pachnie Duchem Przyszłych Świąt i Opowieścią Wigilijną? :)   Końcówka wyszła romantycznie, niepojęta istota fantastyki, której miejsce jest w gwiazdach ^^  Jestem na tak ;)

Świetniaste. Nie wiem, co jeszcze dopisać, więc na bezczela podpisuję się pod powyższymi komentarzami. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Też bezczelnie, ale też się dopisuję! Świetnie się czyta, tak bajkowo. I szczerząc zęby w uśmiechu do monitora ;) Sądząc po pracach na portalem, apokalipsa chwilowo nam nie grozi.

Przeczytałem za jednym (atomowym) zamachem. Miła odmiana od tych wszystkich Grafomanii (nie, żeby były złe, ale trochę już mi się przejadły). Uśmiech nie schodził z mych ust przez cały czas czytania. Krótko: DOBRE!

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Nie mój humor, ale w sumie przyzwoicie napisane.

I po co to było?

Lepiej późno niż wcale! Dopiero teraz zajrzałam i jestem pod ogromnym wrażeniem. Gratuluję pomysłu i wykonania. Zygfrydzie – znakomite:  Po prostu w głowie się nie mieści.  I to jest właśnie, drogi Brajcie, istota fantastyki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Trochę żałuję, że przyszłam tu dopiero dzisiaj, jednak cieszę się, że przeczytałam bardzo porządne opowiadanie. ;-)  

 

Otworzył przeglądarkę i oczom Brajta pojawił się w pełni funkcjonalny…Otworzył przeglądarkę i oczom Brajta ukazał się w pełni funkcjonalny… Lub: Otworzył przeglądarkę i przed oczami Brajta pojawił się w pełni funkcjonalny…  

 

Przenieśli się na osiedlu bloków z wielkiej płyty. Rozpadający się mur niewiadomego… Przenieśli się na osiedle bloków z wielkiej płyty. Zrujnowany mur niewiadomego…  

 

Miały również kolejne akty agresji na tle gatunkowym…Miały również miejsce kolejne akty agresji na tle gatunkowym…  

 

Brajt poszedł do niej powoli…Brajt podszedł do niej powoli…  

 

Od tamtego czasu stosunki pomiędzy Polską a Anglią nie układa się najlepiej.Od tamtego czasu stosunki pomiędzy Polską a Anglią nie układają się najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję wszystkim za opinie.

Zgrzytnęło mi tylko: brajt podniósł słuchawkę: Słucham… Ale ogólnie czytałam z uśmiechem. Tchnienie "Opowieści wigilijnej" zdecydowane. Pomysły ciekawe. Dla mnie jeden z faworytów konkursu;-) Ze Smoczego Gniazda – Agata Kasiak;-))))

Zasłużony zwycięzca, gratuluję ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Spóźnione acz szczere gratulacje. Świetne opowiadanie.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Bardzo fajne opowiadanie. Początkowo myślałam, że to będzie taka zwykła okolicznościowa gadka – szmatka, ale świetnie to rozwinąłeś. :)

Rewelacja. Zaskoczyles mnie. Dobrze, ze tekst zostal odkopant.

Sorry, taki mamy klimat.

Odkopany* ech, pisanie z telefonu…

Sorry, taki mamy klimat.

Czekał ma rogu ulic → jeszcze jedna literóweczka przeoczona przez Reg. 

 

dziesiątki wspaniałych rzeź bohaterów fantasy → o, kolejna

 

Świetne opowiadanie, bezwzględnie zasłużyło na wyróżnienie (choć nie wiem, z kim i czym konkurowało). Czytało się z zapartym tchem, a świat przedstawiony przerażał, a jednocześnie… nęcił. Bardzo mi się podobało :)

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Dobre na początek dnia. Miś ma banana zamiast eukaliptusa i jest szczęśliwy, że wykopał znowu coś fajnego.

Przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki :)

Nowa Fantastyka