- Opowiadanie: Sssloniu - Poważnie?[BRAJT]

Poważnie?[BRAJT]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Poważnie?[BRAJT]

Uwaga! Wszystkie sceny w tym opowiadaniu nie są prawdziwe i są wytworem wyobraźni autora. Ostrzegamy iż naśladowanie któregokolwiek z tych wyczynów może doprowadzić do trwałego okaleczenia lub w lepszym wypadku śmierci. W tym tekście opisane zostały losy jednego z użytkowników portalu i nie będzie się w nim działo nic godnego uwagi, więc zastanów się czy masz ochotę czytać to dalej. Po przeczytaniu tego tekstu skonsultuj się z lekarzem lub farmacełtą, gdyż mogą wystąpić trwałe zaburzenia psychiki oraz niewielkie objawy przebarwień na skórze.

*

 

Mężczyzna ocknął się z wyraźnym bólem głowy, jakby ktoś sprzedał mu porządnego gonga. Otworzył oczy, które natychmiastowo natknęły się na nieprawdopodobne zjawisko.

 

W pomieszczeniu, po którym niepewnie skakały zszokowane źrenice było pełno skarbów. Wielka pieczara wypełniona po brzegi kosztownościami. Brajt ciężko podniósł siedzenie z rozlewającej się z każdym ruchem góry złota i wytrzepał lśniące monety z zapchanej do spodni koszuli i majtek. Te, które utkwiły w kieszeniach spodni nie specjalnie mu wadziły.

 

Przez dłuższą chwilę nie mógł uwierzyć we własne szczęście, jednak po paru minutach zdał sobie sprawę, że nie pamięta wczorajszego dnia. To pytanie nie nurtowało go zbyt długo, w końcu obudził się w skarbcu Midasa, czy czymś podobnym. Mężczyzna z rozmachem nabrał powietrza do płuc i dał nura w złotą otchłań. Bezkresny ocean bogactwa zawrócił mu w głowie. Ślizgał się po złocie różnymi stylami pływackimi, nurkując i pławiąc się. Po pewnym czasie zmęczył się tym wszystkim i zaczął szukać wyjścia z czeluści. Nie znalazł jednak nic, poza ogromnym otworem w stropie jaskini.

 

Ściany wyglądały na strome, wysokie i śliskie. Brajt wykalkulował, że z pewnością nie dałby rady wspiąć się na nie, biorąc pod uwagę kondycje i budowę fizyczną. Przez jego umysł przedarły się zamglone wspomnienia.

 

Na początku mile przebiegająca randka z wybranką. Później wyprawa do toalety, pod wpływem wypicia zbyt dużej ilości szampana najzwyczajniej zachciało mu się szczać. Następnie dziwnie ubrany facet, który zaoferował mu skarby, miał w oczach jakiś dziki błysk. Brajt nie czuł się przekonany i nie chciał mu zaufać. Później była tylko szorstka powierzchnia, po której był wleczony w stanie poważnej narkozy. Aż w końcu przedziwni kultyści w czarnych płaszczach, naszywkach z jaszczurzych łusek i obnarzonych jądrach wrzucili go do tej dziury. Pamiętał jeszcze szmatkę, którą przytknięto mu do nosa. Najwyraźniej potraktowali go chlorofomem.

 

W uszy Brajta brutalnie wdarł się ogłuszający ryk, który nie przypominał mu odgłosu wydawanego przez jakiekolwiek stworzenie żyjące we współczesnym ekosystemie. Gdy zwrócił wzrok w stronę nadchodzącego dźwięku, zdał sobie sprawę w jak beznadziejnej jest sytuacji.

 

Spoglądając na okryty gwiazdami nieboskłon, ujrzał nadlatującą w kierunku jego azylu bestie. Uwięziony i skazany na pożarcie musiał myśleć szybko. Nie miał jednak zbyt wiele czasu na kombinowanie. Smok pruł w jego kierunku przecinając skrzydłami zimne, nocne powietrze. Brajt przeklną się w duchu, za to, że nie przyjął propozycji dziewczyny. Przez swoje szarmanckie zasady nadal pozostawał prawiczkiem i to sprawiło, że znalazł się w jaskini pieprzonego smoka porwany przez pieprzonych kultystów.

 

Musiał myśleć szybko, żeby nie dać się pożreć. „Jak wszyscy wiedzą, smoki żywią się tylko młodymi dziewicami, natomiast ze smoczycami jest inaczej. Mogą zeżreć dowolny kawał mięsa, ale w okresie ciąży muszą żywić się wyłącznie młodymi prawiczkami, takimi jak ja, w innym wypadku ich potomstwo może być zagrożone”.

 

Brajt wpadł na pomysł. Jednak nie zdążył go zrealizować, gdyż nagły napływ gorąca wyrwał go z strefy mentalnej. Smoczyca najwyraźniej stwierdziła, że nie nadaje się na posiłek i pozbyła się biednego Brajta, którego zwłoki płonęły teraz żwawym płomieniem.

*

 

– Brajt obudź się! – nagły krzyk sprawił, że mężczyzna otworzył ciężkie powieki i spojrzał na siedzących wokół niego ludzi.

 

– Gdzie ja jestem? – Brajt niechętnie podniósł się i podparł na łokciach. Znajdował się w szpitalnym łóżku, a wokół niego siedzieli członkowie portalu „Nowa Fantastyka” – Co się stało?

 

– Jesteś na detoksie w Radomiu. – rzekł siedzący na krześle obok człowiek – Wczoraj ta twoja cała „Wielka Miłość” nie chciała bawić się w amory. Niestety nie zniosłeś tego ciosu zbyt dobrze i twoja psychika podupadła. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby ktoś tak bardzo się ochlał, jeszcze jeden taki numer i wylądujesz na odwyku. Jasne? – mężczyzna siedzący na krześle skończył.

 

– Nie przejmuj się, pamiętaj że jeszcze nikt nie wypił tyle, żeby go rozerwało. Każdy przynajmniej raz w życiu ma swoje własne Kac Vegas.

– O kurwa…

Koniec

Komentarze

Parę dziwnie brzmiących ( dla mnie, oczywiście ) zdań. Z pamięci: "To pytanie nie nurtowało jego mózgu" "Brajt nie czuł się przekonany i nie chciał mu ufać" – może "zaufać" bardziej? Ogólnie, raczej takie-sobie., końcówki się domyślałem.

Hej dwie uwagi. Mężczyzna ocknął się z wyraźnym bólem głowy, jakby ktoś sprzedał mu porządnego gonga – Nie wiem chłopaku gdzie dorastałeś, ale nigdy nie dostałeś gonga. Wstrząśnienie mózgu nie boli. Po dobrym ciosie i chwilowej utracie przytomniości nic nie boli. Boli dopiero na drugi dzień i to nie głowa tylko trafione miejsce. pod wpływem wypicia zbyt dużej ilości szampana pęcherz mu się zacisnął. – nie wiem z jakiej planety pochodzisz, ale ziemskim istotom przyjmującym płyny  pęchęrzę się rozciągają. :) Sugeruje przeprowadzenie w ten weekend serii eksperymentów.

Człowieku on się obudził w abstrakcyjnej rzeczywistości, takie rzeczy nie mają tam znaczenia :D I masz racje, nie zdarzyło mi się jeszcze pożądnie oberwać, jestem raczej pokojowo nastawiony xD Pisane na kolanie, wybaczcie za błędy

Spore to kolano:) Wybaczyć, chyba wybaczymy.

Jesteś pewien, że to właściwy konkurs? ;-) Językowo do dopracowania. […] piętrzącą się w górę złotom otchłań […] – ja tu widzę dwa błędy, a Ty? Poza tym rozbawiły mnie skaczące źrenice, zaciśnięty pęcherz i jeszcze jakieś drobiazgi.

Babska logika rządzi!

nie specjalnie – ortografię wybaczać? Tej dzieciny nie wybaczę ;) "niespecjalnie" . Drugi pokazała Finkla. I te zaciśnięte pęcherze…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Macie i radujcie się… Lubie, gdy ludzie wytykają mi błędy i cieszę się, że robicie to prosto w twarz xD Oby tak dalej, to może w końcu stworze coś co ma ręce i nogi :D

Sssloniu, wzorując się na Tobie, komentuję na kolanie: Napisane byle jak i bardzo niechlujnie, dużo błędów, mało sensu. Tekst, choć krótki, przeczytałam z przykrością.

 

„…skonsultuj się z lekarzem lub farmacełtą…” — …skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą

 

„…oraz niewielkie objawy przebarwień na skórze”. — …oraz niewielkie przebarwienia na skórze.

Objawem przebarwień na skórze są przebarwienia skóry. ;-)


„…wytrzepał lśniące monety z zapchanej do spodni koszuli i majtek”. — Dlaczego zapchnął do spodni koszulę i majtki? Dziwię się trochę, bo chyba trudno włożyć spodnie zapchane częściami garderoby. ;-)

 

„Te, które utkwiły w kieszeniach spodni nie specjalnie mu wadziły”.Te, które utkwiły w kieszeniach spodni niespecjalnie mu wadziły.

 

„To pytanie nie nurtowało go zbyt długo…” — Jakie pytanie?

 

„Mężczyzna z rozmachem nabrał powietrza do płuc…” — Jak się robi wdech z rozmachem? ;-)

 

„…naszywkach z jaszczurzych łusek i obnarzonych jądrach…” — …naszywkach z jaszczurzych łusek i obnażonych jądrach

 

„Najwyraźniej potraktowali go chlorofomem”. Najwyraźniej potraktowali go chloroformem.

 

„…ujrzał nadlatującą w kierunku jego azylu bestie”. — Literówka.

 

„Brajt przeklną się w duchu…”Brajt przeklął się w duchu

 

„Brajt niechętnie podniósł się i podparł na łokciach”.Brajt niechętnie podniósł się i podparł łokciami. Lub: Brajt niechętnie podniósł się i oparł na łokciach.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Teks nie jest zbyt udany. Fabuła jest oparta na bardzo prostym pomyśle urojeń po spożyciu, wykonanie – również bez szału.

I po co to było?

Czemu to zawsze musi być kacwegas?;-) Rozśmieszył mnie motyw smoczycy, reszta tez zabawna – o,  początek mi się podobał. Zgrzyt w powtórzeniu: "Później była tylko szorstka powierzchnia, po której był…" Pozdrawiam Agata

Nowa Fantastyka