- Opowiadanie: agatakasiak - 31 czerwca, czyli o dniu, w którym otrzymałam piórka (FANTAŚCI 2013)

31 czerwca, czyli o dniu, w którym otrzymałam piórka (FANTAŚCI 2013)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

31 czerwca, czyli o dniu, w którym otrzymałam piórka (FANTAŚCI 2013)

 

 

 

31. 06. 2013

 

 

Od samego rana coś było nie tak z tym dniem. Niczego mu nie brakowało niby. Przeciwnie – dało się odczuć jakiś dziwny nadmiar wszystkiego. Jednak właśnie nadprogramowość wywoływała w ludziach niepokojące wrażenie, że dziś wydarzy się coś, na co historia nie przewidziała miejsca w kalendarzu. I wydarzyło się…

Ale zacznijmy od początku.

 

 

 

Tramwaj z numerem pięćdziesiąt dwa nie znał się na datach tak dobrze, jak beryl[i]. Jechał swoim torem, mimo, że jego nowoczesny wyświetlacz w środku wagonu przemądrzale informował pasażerów: 1 lipca 2013, imieniny Haliny, Mariana. Nie udało się naprawić tego błęduw zajezdni. Motorniczy wywiesił zatem kartkę: „Przepraszamy za usterki” i wzdychając coś o złośliwości rzeczy martwych zwyczajnie przystąpił do pracy.

Tak krążył, przemierzając wciąż tę samą trasę, wioząc tym razem nas, pogrążonych w myślach.

– Agata! – głos zirytowanego męża przebił się wreszcie przez monotonny stukot jadącego tramwaju i przywrócił mnie światu.

– Co?

– Dziecko coś do ciebie mówi! (Nie przejmuj się, Kamilko, mama już po prostu nie jest zwykłą mamą, ani Agatą, to teraz agatakasiak! Tylko na to reaguje!)

Zagotowałam. Lecz miałam tylko 30 000 znaków do wykorzystania – nie mogłam ich marnować na kłótnie.

– Nie mów w nawiasach – upomniałam go tylko. I z momentalnie napływającą czułością spojrzałam na wlepione we mnie z dołu dwie pary ślicznych i wielkich niczym u „petshopów” oczek.

– Tak, Kamilko? – spytałam pięciolatkę, starszą z moich córek. – Mamusia się zamyśliła. Co mówiłaś?

Mrugnęła, zawzięcie zbierając dziecięce i niezwykle poważne myśli.

– Bo ta pani ma taką samą torebkę jak ciocia Ania! – wystrzeliła wreszcie, wskazując kogoś gdzieś tam w głębi wagonu.

– Yyy… Tak – zgodziłam się w ciemno, odruchowo idąc za jej wzrokiem. – To wspaniale.

– Kupiła ją w Pepcoooo? – zaciągając piskliwym głosikiem młodsza Jagódka wcisnęła pytanie niestety dość głośno w powietrze.

– Ciiii – wpadłam w lekki popłoch, oglądając się niezręcznie na pasażerki.

– Jak ciociaaaa? – piszczała Jaga, akcentując dziecinnie. I uroczo marnując moje cenne znaki! Nawet nie mogłam jej uciszyć, nie miałam sumienia.

– Może – szepnęłam, sugerując, że musimy mówić o tym ciszej.

Załapały.

Wyjęłam z torebki Zeszyt z Koniem, chciałam chociaż uchwycić pomysł, który wcześniej zakołatał mi się w głowie.

– Co piszesz, mamo? – oczywiście pyzate buźki były już nad kartką.

– Mama zapisuje kolejną swoją genialną myśl – ubiegł mnie mój luby.

– Dzięki za tę narrację – mruknęłam ku niemu. I pisząc niezgrabnie w trzęsącym się tramwaju, wyjaśniłam dzieciom: – To coś o fantastach.

– Wow – były pod wrażeniem, bo wyraz zabrzmiał ciekawie nieznajomo. – A co to?

– Tacy ludzie, którzy piszą na portalu i są całkiem zabawni.

– Jak klaaaałn? – zaciągła znowu Aga. Wywołując uśmieszek nawet na twarzy swojego tatusia.

– Tak, Jagusiu – pochwalił dumny i rad – dokładnie jak clown. (A teraz bądźmy już cichutko, marnujemy mamusi znaki.)

– Tak. Zwłaszcza nawiasami w dialogach. Jakby to zobaczyła regulatorzy…

– Chyba regulatorka? (I mówisz, że zna się na gramatyce.)

– Oj, nie bój się.

Tymczasem w nudę wagonikowego świata wdarł się melodyjny głos jakiegoś tramwajowego komunikatora:

– „Orzeszkowej” – padła bowiem zapowiedź następnego przystanku.

– Orzeszkowej, mniam, mniam! – wypaliła Jaga.

My zaś… parsknęliśmy śmiechem. Pierwszy raz tego dnia naprawdę zgodnym.

Pozostali pasażerowie uraczyli nas dystyngowanymi, zdradzającymi rozbawienie minami.

– Orzeszkowej! – ocknęłam się, pakując szybko Zeszyt z Koniem. – Przecież wysiadam!

Dzieci nieświadomie przejęły mój niepokój. Ich oczka zrobiły się większe. Śledziły mnie, bały się, że nie zdążę. A tramwaj już hamował.

– Trzymajcie się – ucałowałam oba pachnące czółka. – No i ty – wymieniłam spojrzenie z nadąsanym mężczyzną, którego oblicze znów zaciągnęło się chmurzyskami. Zawsze tak samo reagował na moje wyjścia w świat. – Pa.

– Pa.

– Mamo! – Kamilka zakrzyknęła jeszcze z żalem. – Masz to?!

– Co? A tak, mam! W zeszycie, schowane! – rzuciłam już po otwarciu drzwi.

– A mojeeee? – Jaga jak zwykle naśladowała siostrzyczkę.

– Twoje też! Oba mam schowane!

– Nie zgub!

– Nie zgubię! – machałam im już, gdy drzwi się zasunęły. – Bawcie się dobrze u wujka!

Koniec. Zamknęło się wszystko. A ja zostałam w miejscu, widząc ich rzednące minki, kiedy odjeżdżały, machając mi jeszcze zawzięcie.

„Moje pluszaczki” – jęknęłam w myślach, zawsze tak samo znosząc podobne rozstania. Były inne, niż codzienne wyjścia do pracy. Były… jak moralny nokaut.

Zbierając się w sobie na siłę, ruszyłam ku bulwarom. „Orzeszkowej, mniam, mniam” – zaśmiałam się w duchu przez jakieś drobne łezki wypływające z sumienia.

– Zlot Fantastów pod smokiem wawelskim trzydziestego pierwszego czerwca… – moja siostra czekała już przy nasadzie Mostu Grunwaldzkiego. – Bardzo szczwany plan – mruknęła, kiedy do niej doszłam. – Wiesz oczywiście, że ten dzień nie istnieje, a beryl się pomylił. Nie będzie też takiego zlotu, ani rozdawania piórek za teksty biorące udział w nieoficjalnym konkursie. W dodatku teksty zwykłe, zupełnie nie powalające.

– Wiem, Marta…

– Krajemar, jeśli już. Nie zdradzaj mojego prawdziwego imienia… z łaski swojej.

– Nie zdradzę.

Skrzywiła się z ironią.

– Zatem, wiem, krajemar – poprawiłam się. – Ale mam trzydzieści tysięcy znaków na spędzenie czasu w fantastycznym gronie ludzi, których prawdopodobnie nigdy nie poznam w realu!

– Chyba fantastyzującym gronie? Zresztą nieważne. Jeśli wykorzystasz wszystkie trzydzieści tysięcy znaków na ten tekst, mocno przegadany zresztą i pozbawiony sensownej fabuły tylko po to, żeby wypić z nimi wirtualne piwko, zjedzą Cię żywcem, wiesz o tym.

– Cóż. Jestem już zjedzona, nie zależy mi. Ale skoro oto zaniedbuję dzieci i męża, poświęcając czas temu, to może chociaż faktycznie rozglądnijmy się za tym piwkiem? No i za Fantastami!

Ruszyłyśmy w stronę wawelskiego smoka.

– Pamiętaj tylko o regułach konkursu – krajemar upomniała mnie jeszcze. – Ma być zadanie i wyręczanie w nim Loży. Swoją drogą, w czym można wyręczyć grono, które zajmuje się tylko…

– No właśnie.

Popatrzyła na mnie niedowierzająco:

– Nieee. Nie chcesz chyba powiedzieć, że tym zadaniem będzie…

– O, Maja! – przerwałam jej, widząc jedną z Fantastycznych.

– To ona? – siostra wytężyła wzrok. – To majatmajaja?! Bez wąsów?

Tymczasem dotarłyśmy bliżej, wymieniłyśmy z Mają uściski, jakieś wyrazy radości z ponownego spotkania.

– To moja siostra – przedstawiłam. – Krajemar, autorka „Zapach jej czerwony”. Wciąż można zagłosować w najlepszych opowiadaniach za maj. Wstawię może link?

– Nie spamuj! – siostra omal mnie nie udusiła wirtualnie. – I w ogóle, ogarnij się!

– „Bicz”.

– Pierdoła!

– Umm – Maja postanowiła zmienić nieco temat tego pikniku – ładną masz sukienkę, krajemar.

– Sukienkę i giezło – uzupełniłam. – Sama szyła.

– Cooo?! – krajemar omal nie wrzasnęła. Stłumiła tylko głos, by nie zwracać teraz na siebie dodatkowej uwagi przechodniów. – Agata, ubrałaś mnie w giezło!?

– Sama się ubrałaś. Ja tylko darowałam sobie ten czerwony kapturek, czy opończę. W końcu trzeba mieć litość, jest czerwiec, upał i te sprawy…

– Zabiję… cię…! – jęknęła. – Ty… pierdoło!

– Sama uszyła, jak mówiłam – kontynuowałam do Mai. – Na rycerskie zjazdy i te pe. Ale wstydzi się założyć. Tylko w awatarze użyła. A przecież ładnie jej.

– Tak, ładnie – zgodziła się majatmajaja.

I wspólnie z ogromną aprobatą pokiwałyśmy głowami dla oryginalnego stroju.

– Więcej nie wystąpię w żadnym z twoich przydługich i przynudnych opowiadań – wysyczała krajemar.

Chwilę śmiałam się z tej mojej gwiazdeczki.

– No, dobra – zlitowałam się później. – To moje opowiadanie, wilkołaki nas oszczędzą tej pełni, a i ciebie przebierzemy. Co ma być? To co zwykle? Coś przykusego? Żeby było widać nogi i cycki?

– Tak, koniecznie. Dawaj.

– Czary mary. Lepiej?

– Lepiej – skinęła. Odetchnęła, osiągając równowagę swojego babskiego umysłu. – Dobra, dziewczęta – odzyskała humor – poprawcie cycki i do boju. Obczajamy piwo.

 

 

*

 

– Co? Pelerynkę Luny?… O, Boziu… Jagódka, oddaj Kamilce pelerynkę kucyka! I nie skaczcie po łóżku!… Nie skaczecie, tylko się bijecie. To tym bardziej! Macie nie robić tego, co właśnie robicie, kiedy usiłuję coś stworzyć!

Rety, nie da się pisać w dzień przy dzieciach…

 

*

 

 

Na czym to skończyliśmy?

„W ogrodzie siedzi ta królewska para…”;-)

Skończyliśmy na piwie! Właściwie skończyłyśmy. Ale niezbyt długo byłyśmy w damskim gronie. Pod smokiem wawelskim kłębiło się już od prawdziwych… Was! Wszyscy, którzy tylko mogli przybyć na zlot, zgodnie ze szpiegowskimi zasadami, mieli w ręce rozpoznawczy znak – tym razem padło na ostatni numer drukowanej NF! (Tak, tej z Supermanem.) (Oczywiście, że chodziło o podniesienie wyników sprzedaży, czego się nie robi?)

No, w każdym razie popijali piwo. (To moja fantazja. Tego nieistniejącego dnia straż miejska miała wolne i po sprawie.)

Więc ludzie trzymali piwo, nowiutkie pisemko, a jeden z nich – nawet czterotomową encyklopedię PWN-u z lat siedemdziesiątych!

– Cześć! – uradowałam się na widok wszystkich. – My to majatmajaja, krajemar, i ja: agatakasiak. A wy? Kto jest kim?

Chłopak stojący najbliżej odłożył te tomy PWN-owskie i wyciągnął rękę:

– RogerRadeye.

– Łaaa, jaki przystojny! – byłam pod wrażeniem.

– No – krajemar również uścisnęła mu rękę. – Wyobrażałam sobie ciebie jako nieatrakcyjnego kujona zapuszczonego od miesięcy i nie odchodzącego od kompa.

– Bezrobotnego! Albo siedzącego w pierdlu! – padało gdzieś z głębi watahy.

– Cóż… – Roger obejrzał się na tłum, poznając czyjś znajomy i kwiecisty styl. – Mam Internet w telefonie komórkowym.

– To wiele wyjaśnia – stwierdziłam. – A ta encyklopedia?

– Taka manifestacja mojego dystansu do siebie – wyjaśnił. – No i muskulatury. (Przyniesienie tego tutaj było dla mnie wręcz relaksujące.) (O, przepraszam, powiedziałam w nawiasie.)

– Spokojnie, regulatorzy jeszcze nie grasuje! – pocieszyłam. – Może wpadnie z wieczorka. W ogóle jest ktoś z Loży Szyderców? Nie widzę niczego zielonego.

– Jeszcze nie ma – wyjaśnił brajt. – Czekamy, podobno zebrali nas na ten zlot, bo chcą coś ogłosić. Obiecali, że wpadną, że powiedzą, coś godnego uwagi. Ale wiecie jak to jest. Dobrze będzie, jak zajrzy jedno z nich, z dyżuru.

– Oby dziś nie był dyżur domka.

– Tak – wzdychały kolejne osoby.

– Nie, nie – pospieszył brajt. – To na pewno nie będzie domek. Chłopak nie ma czasu, kupił sobie rybki. Wiecie, jak jest, one tak szybko się rozmnażają, brudzą… A poza tym są takie zabawne, wciągające, ciężko oderwać wzrok!

Pokiwaliśmy głowami. Każdy przecież wiedział – samo życie.

– Hej – zaczęła jedna naprawdę fachowo wydepilowana dziewczyna, bemik, od razu się domyśliłam. – Mam propozycję. Żebyśmy wszyscy lepiej mogli się rozpoznać, napiszmy sobie swoje niki na…

– No, gdzie? – zadziornie wyskoczył ktoś z tłumu. Było w jego słowach coś barwnego i plastycznego, od razu zgadłam: gwidon.

– Na czole – zakończyła bemik zwyczajnie. – Szminką. Co wy na to?

– Niki na czole – parsknął gwidon. – Chyba was po…

– Dlaczego nie? – rozochocili się inni.

– Nieszczęsne pajace – westchnął więc, poddając się watasze.

Zatem zapanowała zgoda i spory entuzjazm. Niestety wszystko zbladło, kiedy okazało się, że bemik… nie wzięła szminki!

– Słuchajcie, jest akcja – ogłosiła. – Czy ktoś ma może szminkę?

Nie miałam. Ale jakże się zdziwiłam, kiedy inne też nie miały!

Blady strach padł na zgromadzonych pod Wawelem ludzi.

– Słuchajcie – bemik próbowała opanować panikę tłumu – dobrze, zgodzę się, to naprawdę dziwny dzień i dzieje się coś baaardzo baaaardzo dziwnego. Ale nie możemy wpadać w…

– Ja pierdolę – Gwidon plasnął się w czoło w znudzeniu. – „Coś baaardzo baaardzo dziwnego…” Jesteście żałośni. Masz. – Tu podał dziewczynie mały przedmiot, który wyjął z kieszeni.

Bemik z uznaniem przejęła błyszczące różowe cacuszko.

– Astor – cmoknęła.

Wszyscy stłoczyli się, by to zobaczyć.

– Gwidon, przecież to… – nie mogli uwierzyć.

– Szminka, tak, gnioty – burknął. – Jako jedyny w towarzystwie ją mam. Należy do mag-dy. I zanim swoim zwyczajem rzucicie coś kretyńskiego o jej nieistnieniu, ostrzegam! – wyjął wielki czarny karabin. – To nie jest plastik z odpustu.

Skomlenie przeszło przez głodną, wychudzoną watahę.

– Nie z odpustu? Może z Pepco? – padło jeszcze moje nieśmiałe pytanie. Ale szczęk przeładowywanej broni odstraszał od dalszego drążenia tematu. – No co, chciałam być miła.

Wszyscy obrzucili mnie smętnymi spojrzeniami. – Wierzę w istnienie mag-dy – dopowiedziałam cicho. – To zrozumiałe, że masz jej szminkę. Po tej sprawie z ustami, oczywiste, że jej nie potrzebuje.

– Jeszcze słowo – padło ostrzeżenie gwidona. – Wyjaśniam wszystkim wam, przygłupy, że to, co stało się z ustami mojej żony, stało się na jej własne życzenie. Ciągle truła mi: „Chcę być tłustą świnią, chcę być tłustą świnią! Mam dość swojej urody! Nawet pedofile ślinią się na mój widok!” I jadła, jadła, wpierdalała! – Tu odetchnął, miarkując się po czasie. – A tak serio, to nic o niej nie wiecie. Ani o tym, co… Zresztą dobrze! Gówno was to obchodzi! A, jak jeszcze raz się do niej dowalicie, dorżniemy was! Co do jednego zawszonego, kudłatego trolla! A ciebie, autorko tego gniota, rozwalę pierwszą! Kogo ze mnie robisz? Nie jestem porypanym świrem!

– Wiem, przepraszam, gwidon – spuściłam głowę. – To tylko taki konkurs… Nie chciałam nikogo urazić… Miało być o użytkownikach, a ty tak mi się trochę wydajesz… srogi.

– Zajebiście srogi – przytaknął ktoś z tyłu.

– Nieważne – pospieszyłam. – Zmieńmy temat.

– Zdrowie – bąknęła moja siostra, podnosząc plastikowy kufel z piwem do ust. – Nie da się na trzeźwo.

Tak każdy utopił usta w swoim trunku. Prawie desperacko.

 

 

*

 

– Jaką glę? Chyba grę, tak w ogóle… Nie, Jagódko, nie włączę ci teraz gry. Bo teraz mamusia siedzi przy komputerku… Jesteście głodne, no tak. Dobra, niech będzie… Pograjcie, ale tylko na chwilkę… Tylko do obiadku. Zrobię jakiś. Potem znowu będzie kolej mamusi. Tak? No.

 

*

 

 

W opowiadaniu nastał tak zwany międzyczas. Wszyscy popijali, gawędzili, naprawdę czekając przecież na Lożę i na to coś ważnego, co miało paść z ust Mistrzów tego dziwnego wieczora.

Smok wawelski ział co chwilę ogniem, Wisła płynęła tak wolno, że tylko nieliczni wiedzieli w którą właściwie stronę, a Kraków pogrążał mrok – czy może raczej odwrotnie: mrok Kraków – w moich opowiadaniach czasami jest to obojętne.

– Fajny klimacik – stwierdziłam.

– Kiczowaty i przegadany – nie zgodził się RogerRedeye.

– No właśnie – zauważył KaelGorann – czy ta fabuła do czegoś zmierza? Bo jeśli tak, chętnie przeczytam dalej, ale jeśli nie… Wiecie, mam mały handelek na oku. To świetny pomysł, polecam, małolaty wierzą teraz w nieśmiertelność, w wampiry, no, wolałbym się nie wdawać w szczegóły. Ale też nie mam wiele czasu.

– Ja też wolałbym tu jakąś akcję.

– I ja.

– Ja też.

– Przestańcie marudzić – westchnęła majatmajaja. – Wy przynajmniej możecie pić piwko na legalu. Poza tym czy nie wiecie jak to jest z czekaniem na Lożę? Może niektórzy nie wiedzą, ech. Dalibyście trochę piwa. Tylko łyczek.

– Masz – ktoś tam się zlitował.

– Czy ktoś mi postawi kibelek? Nie wzięłam więcej gotówki – poprosiła krajemar.

– Naprawdę mocno przegadane… – pokręcił głową RogerRedeye. I zapatrzył się w wawelskiego smoka w rozmarzeniu.

– Co, Roger? – szturchnęłam go. – Chciałbyś mieć takiego przyjaciela? Dinozaura?

Chyba zaczynał przyzwyczajać się do takich zaczepek. Spojrzał z ukosa, nie chcąc okazać rozbawienia:

– Taaak. Co by ci tu odrzec zabawnego?

– I nie przegadanego.

– Właśnie.

– Cokolwiek powiesz – odezwał się wtedy ktoś z boku – mów krótko.

– Domek!!! – odwróciliśmy się wszyscy, widząc zielone światełko Loży migające w naszym kierunku.

– Loża! Uwaga wszyscy, Loża Szyderców! – rozniosło się pod Wawelem.

– Loża!

– Loża! – podawały sobie kolejne osoby, aż wszyscy pobudzeni zbiegli się ku przybyłemu i jego zielonemu znaczkowi.

– Dobra – ten zabrał głos, kiedy użytkownicy z utęsknieniem wyczekiwali choćby jednego słowa – jestem.

– No? – napięcie rosło. – I co?

– Wpadłem do was.

– Tak?! – Emocje sięgały zenitu.

– A. Znaczy, chcecie, żebym coś powiedział – domek domyślił się szybko. – No tak. Jasne. Już mówię. Ale krótko! – tu ostrzegł pospiesznie. – O czym miało być? Że tak zapytam jeszcze. Rozumiecie, na mam czasu czytać tego wszystkiego, co powyżej napisano.

– Nooo – o dziwo najmłodsza majatmajaja zabrała teraz głos. – Wezwaliście nas tu na zlot, tak? Wszyscy przybyliśmy, żeby was posłuchać, czegoś ważnego. Zawsze tak jest. My piszemy i czekamy co wy na to. Niektórzy już są pijani.

– Jeden gościu ma nawet niezłego gnata – wtrąciła krajemar prawie jeszcze na stronie, wszak ledwo dobiegła z krzaczków po tym, jak zamknięto publiczne wc-ty.

– A. Rozumiem – zapewnił domek. – Zatem mam coś dla was. Normalnie byłoby krótko, ale to akurat napisali AdamKB i beryl, dlatego pozwólcie, że zacytuję.

– Cytuj.

Domek wyjął telefon z kieszeni, poszperał w nim i znalazł odpowiedniego maila. Też miał bowiem Internet w komórce.

– „Drogie dzieci’ – wyczytał. – „Niestety nie możemy pojawić się na waszym zlocie. Większość z nas ma rybki, a one jak sami wiecie, wymagają stałego wlapienia się w akwarium. Wielu z nas zainwestowało spore pieniądze w różne akwariowe gadżety na Allegro. A niektórzy doczekali się młodych głupików. W tej sytuacji, rozumiecie, nie moglibyśmy przegapić pierwszych kroczków takich maleństw w akwariowych odmętach… Ale nie smućcie się. Wytypowaliśmy karnie domka…” – tu czytający pominął fragment wyjaśniający dlaczego oto zasłużył na ową karę. Potem zaś skończył: – „Wytypowaliśmy domka, żeby przekazał wam prawdziwe złote piórko”. – I wyjął przedmiot, a ten rozbłysnął w mroku nadwiślanych bulwarów.

– Wowwww!!! – rozeszło się aż po rzeczne fale. – Złote piórko! Jakie piękne!

– I ciężkie – skwitował domek. – No, była sroga ściepa wśród Loży i nie tylko. O tym zapewniam. Sam mc się dorzucił! A miał coś kupić na Allegro za tę kasę. Zatem szacun.

– Szacun, szcun! Sam mc się zrzucił! Słyszeliście?!

– To piórko dla was! – oznajmił z namaszczeniem domek.

I tak przez dobrą chwilę piórko błyszczało magicznie pośród nocy i ogłupiałej gawiedzi, otumanionej piwem.

– Co teraz? – zapytał ktoś wreszcie. – Dla kogo ono? Wytypowali cię, żebyś je komuś wręczył?

Domek zmieszał się:

– Nie. Raczej nie. Nic mi nie wiadomo. Ale może sięgnę do maila. – I zaraz potem czytał: – „W związku z naszym napiętym harmonogramem, musicie wyręczyć Lożę w tym zadaniu, wytypować zwycięzcę i wręczyć mu owe piórko. Ale nie zmaśćcie tego, nie było tanie. Żeby wam ułatwić zadanie, wyznaczamy, że decydujący głos będzie miał.”

Zapadła cisza.

Użytkownicy czekali. Ale nie nastąpiło żadne inne zakończenie.

– Będzie miał kto? – spytałam.

Domek niemrawo studiował tekst maila w telefonie.

– Będzie miał. Kropka. Tyle napisali – stwierdził.

– Temu zdaniu brak piątej klepki! – posypało się.

– Dajcie to! – warknął gwidon, przepychając się na czoło watahy. – Maila nie potrafią zrozumieć. – I odebrał domkowi telefon. – „… decydujący głos będzie miał.”

– Kto?

Gwidon klął chwilę. Oddał telefon i odszedł na bok, wściekły.

– No, co wyczytałeś? – domagał się tłum.

– Gówno! – odrzucił. – Możemy iść w chatę! Nie ma żadnego konkursu!

– O, Boziu! – machnęłam ręką. – Loża to też ludzie! Każdy może czasem zapić! Nie ma się co czepiać! Nie?

Karcące spojrzenie siostry mówiło: „Nie pij więcej. And don`t speak.” Czasem jej spojrzenie było właśnie takie anglojęzyczne.

– Dobra – podjął zatem domek. – Pora wymiksować się z tego bajzlu. Na mnie czas. I tak się tu dziś wytężyłem, naprodukowałem i tak dalej. Jak nie ja! To miłej debaty! Uśmiech!

– No i się wymiksował – stwierdziłam, a wszyscy chwilę niczym sieroty patrzyli jak odchodził bulwarami.

– Spoks. Zostawił piórko – krajemar trzymała je oto z zachwytem. – Mega świecidełko. Nie? Komu dajemy? Może, skoro już je trzymam…

– Kopsaj się na wierzbę! Z siostrą pisz o wilkołakach!

– Co? Kto to powiedział!? – obruszyła się. – Siostra, słyszałaś?

Nie słyszałam. Ale ocknęłam się żwawiej:

– Czy chciałaby pani doładować telefon? – wybełkotałam odruchowo, przytomniejąc z lekka.

– ?

– Doliczyć siateczkę? – pogrążałam się.

– Przestań, sister! – grzmotnęła mnie Marta. – Hańba ci. Mówiłam, że drugie piwo zlasuje ci mózg.

– No, dobrze! – ster rządów przejął brajt. – Mamy piórko do wręczenia. Trzeba wytypować laureata, ot cały problem! Przed północą, jak dobrze pójdzie, będziemy mięli zwycięzcę. (To znaczy mieli – a najwyżej potem pomiętosimy.)

Proponuję głosowanie!

– A ja proponuję produkt tygodnia… lakier do paznokci za cztery złote dziewięćdziesiąt dziewięć groszy…

– ? A tej co? – popatrywali na mnie.

– Marta! – olśniło mnie. – Ty masz piórko!!!

– Cicho, Agata…! Na Thorena! – starała się nie wściekać.

Wszyscy zerkali z ukosa.

– Ja je tylko trzymam! – usprawiedliwiała się krajemar. – Piórko, znaczy się. Głosujmy może!

– Tak, głosujmy – zgodzili się Fantaści. – Brajt zapisze głosy. Podchodźcie po kolei. Potem będzie aklamacja.

I podchodzili. W telefonie z dużym wyświetlaczem brajt notował głosy.

– A tej co? – zatroszczył się RogerRedeye, przystając chwilę nade mną.

– Wypiła za dużo – wyjaśniła mu moja genialna młodsza-starsza siostra.

– Ale o czym bredzi?

– Takie tam. Pracuje w sieciówce. I to na kasie. Sam wiesz, sprany mózg.

– W sklepie? Myślałem, że jest nauczycielką historii. Wspominała gdzieś chyba…

– Tak. Jest. Emerytowaną nauczycielką.

– Emerytowaną? Nie wygląda.

– Wiem. Takie życie. Może kiedyś zrozumiesz.

– Spoko, bez paniki – zapewniłam. – To tylko dwa piwa, dźwigam problem.

– Cześć, agatakasiak – podszedł wtedy do nas przystojniak z malunkiem na czole: koik80.

– (Dobra, już nie dźwigam.) Szybko, schowajcie mnie! – pękałam.

– Co ty robisz? – zrugała mnie siostra.

– Jestem speszona!

– Bo czemu niby?

– Nie ważne.

– Co? Ależ ważne. Gadaj, śmiało. Siostrze nie powiesz?

Tymczasem przystojniak był już całkiem blisko.

– Bo… – bełkotałam pospiesznie – kiedyś wyrawałam się do jednej osoby z takim swobodnym "Kochana, coś tam, coś tam!"

– No. I?

– I… – przełknęłam ślinę – tak mnie coś tchnęło, czy koik80… czy to czasem nie był facet? Sprawdzam na profilu: facet. Najnormalniejszy zielony facetowaski ludek! Znaczek raczej faceta! No wiecie! A komantarz już poszedł!

– Wow. I co zrobiłaś?

– No co, co miałam zrobić? Poprawkę.

– Jaką, że tak spytam? Siostro?

– Na… "kochany".

Zapadła podła cisza.

– To pojechałaś po bandzie – skwitowała siostra.

– Wiem! Napisałam, że to brzmi głupio i w ogóle! (O nie, już tu jest.) Cześć, koik80…

– (Przestań się rumienić, na Thorena!) – trąciła mnie siostra dyskretnie. – (Zwykła pomyłka to była! Do pionu.)

Mężczyzna śmiał się, udając, że nie słyszał powyższego.

– Wasze zdrowie, dziewczyny! – wzniósł toast. – Dobry pomysł z tym zlotem, można wysączyć coś tuż pod smokiem wawelskimi bez miejskiej straży za węgłem. I w dobrym towarzystwie. Jak to zrobiłaś, Agato?

– Cóż, wymyśliłam – wyjąkałam, raźniejsza już na szczęście. – Zdrowie, koik80.

– Zdrowie – potwierdził gest. I dodał przyciszonym głosem: – A tak na marginesie, nie pokąsałem cię przy pierwszym umieszczeniem twojej Baśni i tamtą pomyłką…

– Kiedy napisałam, że to ma 342 rozdziały. A chodziło o strony, oczywiście.

– Tak, dokładnie wtedy. To i ta pomyłka ujdzie;-) P.s. Poczytaj czasem coś mojego.

– Poczytam.

Tak spoufalenie osiągnęło maksa. Mało co mogłam pić z wrażenia.

A kiedy koik80 odszedł posączyć z innymi, zbladłam.

– Zbladłaś. (Celowe powtórzenie.) Może powinnaś coś zjeść – przybyła Maja z precelkiem. – Obwarzanek?

– Tak. Daj jej coś, niech zatka usta! – Marta podchwyciła pomysł dość ochoczo. – Precel jest gitez majonez kielecki!

Tak zatkałam się oto na resztę debaty.

– Nie przejmuj się – pocieszała Maja. – Ja, kiedy coś chlapnę, to dopiero mam jazdy. Czasem wydaje mi się, że śledzi mnie sam… – tu obejrzała się, dla pewności, że nikt nie słyszy – sam Pikaczu!

– Wiem, Maja. Grunt to mieć dystans… do swoich… Pikaczu.

– Tak, zgadzam się.

I obie pogrążyłyśmy się w zadumie.

 

 

*

 

– Co?… A, chcecie się kąpać. Wiem, Jagódko. „Jest już godzina.” Nawet późna godzina. Nalewamy wodę… Dobrze, wybierzesz bajeczkę… Tak, może być o ciekawskim kotku… Jasne, dla Kamilki o syrence… Boże, jak ten dzień zleciał… Hmm, ale wyrosłyście. Tyle można już przy was napisać. Dawniej tylko noce zostawały. Byłyście takie zazdrosne o komputer. A dziś, udało się coś naskrobać, dzięki wam! Wiecie?… Tak, oby to był tylko jeden dzień – dzień świra.

 

*

 

 

Tamtej nocy nad Wisłą u stóp zamku debata i głosowanie dawno przerodziły się w spamowanie, trollowanie i ogólną porażkę.

– To? Ten tekst jest cały do przepisania!

– Tamto? Chyba żartujecie!? Przegadane i zero fabuły!

– Owamto?! Bez jaj! Błędne zapisy dialogów! A interpunkcja, jak u dwulatka! Do szkoły! Uczyć się!

– A w tym to już w ogóle nie wiadomo o co chodzi!

Jatka zapewne trwałaby do dzisiaj, gdyby złote piórko nie zaczęło nagle świecić niczym neon!

Zgromadzeni Fantaści zamarli, widząc poblask.

– To nie ja! Samo tak robi! – jęknęła krajemar. – Ja je tylko trzymam!

– Wiemy! Powtarzasz to pół nocy!

– Cicho! Lepiej główkujcie, dlaczego tak świeci!

Wtem wstałam. Po precelku od razu lepiej zrobiło mi się bowiem na ciele.

– Tam! – wskazałam Wisłę, a raczej postać nadchodzącą bulwarami. – To ona! To przez nią piórko świeci!

– Kto? Gdzie? – szukali pospiesznie w ciemnościach. – Ktoś z Loży?

– Tak! Ona! Regulatorzy! Jak piękna! Kobieca i… pojedyncza!

– Tak, jesteśmy jedna – uśmiechnęła się przybyła. – W odróżnieniu od was. Prawdę mówią, że więcej osób pisze, niż czyta. Witajcie.

Byliśmy zachwyceni. Każdy wprost merdał ogonem, cała potulna wataha. Nawet samiec alfa!

– Przyszłaś! – cieszyłam się. – Specjalnie do nas! Nigdy nie zostawiasz biedaków.

– Tak właściwie to… jestem na spacerze – przyznała jednak z westchnieniem. – Wreszcie miałam nadzieję odpocząć od komputera, w którym pełno was.

– Tak?

– Ale nie mogę się od was opędzić. Jesteście dosłownie za każdym rogiem! Niektórzy wyskakują mi nawet z lodówki! Aż się boję myśleć, skąd jeszcze możecie wypełznąć.

– Ojej, naprawdę? – posmutniałam.

Ale Regulatorzy zaczęła śmiać się dobrodusznie:

– Jasne, że nie naprawdę. Żartowałam. Jestem tu, bo chciałam. Zawsze tak robię. Lubię was.

– Oooo… – przeszło przez zgromadzenie.

– Jesteście czasem wnerwiający, to fakt – kontynuowała. – Niektóre teksty sprawiają, że gryzę własne biurko. Ślepi na literówki, zabarykadowani zbędnymi przecinkami, spacjami, zaimkami, rzucacie mi pod nogi jakieś koślawe zdania. Właśnie idę, potykając się tu ciągle. Od razu poznałam, że to dziełko Agaty.

– Dzięki;-) Ja też Cię pozdrawiam – pozdrowiłam na marginesie.

– Cud, że nie powiedziałaś tego w nawiasie – pogratulowała. – Ale za to mamy powtórzenie.

– Powtórzenie jest celowe.

– Jasne.

– A nawiasy były wcześniej!

– Zauważyłam. Ale tu chyba wyjątkowo ci na nie pozwolę.

– Naprawdę?!

– Nie. Żart. (A jeśli włożysz mi to do ust jakieś zdanie w nawiasie albo niegramatyczne…) Co? Czemu tak patrzycie? O nieee, zrobiła to?! Powiedziała mną coś w nawiasie?! Uduszę…

– Przepraszam. To z sympatii – przymiliłam się.

– Masz szczęście, że mam do siebie dystans – wybaczyła. – I do rzeczy: jak idzie wybieranie piórkowicza?

– To wiesz o wszystkim?

– Jak miałabym nie wiedzieć. My, Mistrzowie, celowo wystawiliśmy was na taką próbę. Po ostatnich wypadkach z trollami i tego typu przygodach wolelibyśmy mieć pewność, że nie mamy do czynienia z osobami niepoczytalnymi. Głosowaliśmy właśnie nad wprowadzeniem testów psychologicznych dla użytkowników, obowiązkowych przed założeniem konta.

– Towarzystwo się wykruszy – zabiadolił ktoś. Inny przytaknął emerycko.

– Do czego to doszło…

– I jak? Przegłosowaliście?

– Jeszcze nie. Ten zlot to wasza ostatnia szansa. Więc jak, macie zwycięzcę, czy potrzebny będzie kaftan? Jeden telefon do Jajka, czy malakha i te słodkie M&M-sy nie polecą w kulki, zrobią tu prawdziwe czystki psychiatryczne.

– Na Thorena… – Tu moja siostra przystąpiła do rzeczy, szarpiąc mnie na stronę spiesznie. – Dobra, zabawa się skończyła. Poprosimy ją o chwilkę, ty ją zagadasz, a my skończymy wybory. No, ruszaj. Mamy tylko jakieś osiem tysięcy znaków! Nie rozwlekaj i nie przynudzaj. Pamiętaj, osiem tysięcy małych, pieprzonych znaków!

– No. To raczej wy pamiętajcie! Pójdziesz ze mną? – wróciłam do naszej Regulatorzy. – Planowałaś spacer, tak?

– Tak.

– To może przejdziemy się kawałek?

Przyjrzała mi się przenikliwie:

– Czy może chcesz powiedzieć mi coś w nawiasie?

– Tak. A mogę?

– Niech będzie.

– (Oni potrzebują jeszcze trochę czasu. No wiesz, żeby wybrać laureata.)

– No tak – pokiwała głową. Uśmiechnęła się.

I poszłyśmy. Regulatorzy i ja. Tylko my dwie. (Choć brzmiało to, jakby szło nas więcej.)

Wisła połyskiwała odbijając światła bulwarowych latarni. Gwiazd nie było widać przez pomarańczową łunę nad Krakowem, która rozjaśniała niebo.

Oparłyśmy się o mur ogradzający trasę spacerową przy zakolu rzeki od stromej skarpy schodzącej w dół brzegu. Zapatrzyłam się w toń wody, potem w dal.

– Gdzieś tam, na drugim brzegu Wisły – westchnęłam – śpią sobie teraz dwie małe dziewczynki. Jagódka pewnie odkopała się spod kołdry, jak to zwykle ona. A Kamilka kuli się pod swoją, którą zawsze ma obróconą w poprzek, a zwija się, żeby stopy jej nie wystawały.

Kobieta obok patrzyła na mnie pogodnie:

– To trzeba by je lepiej przykryć…

Powiedziała to tak jakoś, że… od razu mnie olśniło.

– Lepiej przykryć? – zaczęłam kręcić się niespokojnie. – Mówisz, żeby…?

– Agato, tak, skoro nie obchodzi cię głosowanie i piórko. Ja sobie poradzę, postoję. Nasi Fantaści zmarnują tu pewnie jeszcze kilka tysięcy znaków. Może wybiorą kogoś wreszcie, bojąc się tego blefu o badaniach psychiatrycznych.

– Blefu?

Zaśmiała się w zadumie.

– Pomyśl logicznie – podjęła znowu. – Głosowanie Loży nad zmianą regulaminu zakładania kont odbyte 31-go czerwca? Czy cokolwiek kiedykolwiek wydarzyło się takiego dnia? Nawet taki dzień nigdy nie nastał! Proszę, nie bełkocz mną, coś zgrzyta w tych zdaniach. (O, edytowałaś, dzięki.)

– Przepraszam, edytowałam szybciutko. I wiem. Z tą datą to pomyłka. Zwykły żart.

– A to głosowanie? Kto chciałby dostać piórko w taki dzień? To wręcz niewykonalne.

– Wykonalne! – przypomniałam sobie. I spiesznie wyszperałam coś z torebki. Wyjęłam Zeszyt z Koniem, a spomiędzy jego kartek to: – Piórka! Ja dostałam! Właśnie dziś! Od moich córeczek. Od każdej jedno. „Mamusiu, to piórko głąbka! Dla ciebie!” wręczyła mi znalezisko Jagódka. „Mamo, Agusia powiedziała GŁĄBKA!” zachichotała Kamilka. Obie wiedziałyśmy, że Aga zawsze tak mówi.

Odetchnęłam nocnym powietrzem, przyglądając się piórkom z czułością.

– Piórka „głąbka” – podsumowałam. – Tak, nawet ta nazwa pasuje do mnie, jak ulał. Głąbek ze mnie i ptasi móżdżek.

– Wcale nie. Lecz innym razem o tym pogadamy. Teraz leć, wracaj do domu. Ważne są dni, które istnieją w kalendarzu. Nie trać żadnego. I cieszcie się sobą z dzieciakami.

– Tak. Dostałam już najcenniejsze piórka.

 

 

 

POZDRAWIAM;-)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[i] Oczywiście chodzi o ramy czasowe trwania ogłoszonego konkursu – bardzo słodka pomyłka.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

31 czerwca wymyślił dj, a odbyło się to tak:

beryl 2013-05-31  13:10
Dj, to jeśli o usługach mowa: zmień również datę do której można dodawać opowiadania konkursowe na 30 czerwca : ) Dzięki! :)

 

dj Jajko 2013-05-31  13:14
ustawiłem datę w sposób kreatywny :)

 

A w konkursie chodzi o wyręczenie redakcji, nie loży : ) Hihi.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dodano o 3:04... Ty nienormalna jesteś :D

Ja się ubawiłam strasznie i nawet wzruszyłam na koniec, bo mi te Twoje "dziewcynki" stanęły przed oczami (czy oczyma... ej! W nawiasie piszę!) Hańba mi...

Kochana jesteś, cudowna! Nawet, jak mną wyskakujesz z krzaków, po siku, z cyckami i d*pą na wierzchu (Ty etno-wariatko w kompozycjach Versace...)

I jak Cię znam, teraz stoisz w pracy, z oczami na zapałkach i się zastanawiasz, co na to Wszyscy (choć tak naprawdę, dasz radę nawet jak nie skumają Twojego geniuszu).

I patrz, co ze mną zrobiłaś?! Piszę w nawiasach, przegadany komentarz do Twojego opowiadania bez fabuły :D

Zazdroszczę piórka. Głąbku :)

https://www.martakrajewska.eu

 Testy psychologiczne dla użytkowników, Agatko, nie podsuwaj głupich pomysłów, znając życie test ułoży DJ Jajko  i będzie podobny do tego z konkursu GoTa ;) Wtedy jedynym użytkownikiem portalu zostałby Diriad :D

 

Muskularny Roger wymiata! :D

Fajne (choć nikt nie znosi tego słowa). ;)
Piórka głąbka cenniejsze niż złoto. Gratuluję.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Eeee... w sumie, to nie wybraliśmy w końcu zwycięzcy, więc wiecie, ja to złote piórko ciągle mam.

Ale ja je tylko trzymam!

https://www.martakrajewska.eu

Dzięki, że się uśmiechacie:-) Nie ma nic gorszego od sutuacji, kiedy opowie się kawał, a nikt się nie śmieje - wiem, mam to często!

Beryl i djJajko - jestem zaszczycona  Waszym zerknięciem;-) Wiem, że w dechę bawiliście się przy tej... datacji. Dlatego postanowiłam ją uwiecznić. Ale, przyznam, całej debaty pod ogłoszeniem konkursu nie ogarnęłam. Cóż i wyręczanie... kogo to, mówicie, Redakcji? Aaaa. Może, może. Cóż... jest jak jest;-) Tak wyszło!;-)

Dzięki również Prokris, koik80 (wiem - "kochany";-) Szacun, miło Was gościć.

A krajemar... zawsze kibicujesz:-) Młodsza-starsza siostro. Dzięks.

Dziś wcześniej skończyłam pracę, tak na marginesie! Łaaaa!!!! ;-)

 

 

Heh! Oj Agato. Napisałaś bardzo, ale to bardzo urocze opowiadanie! Poważnie. Nie dość, że zabawne (naprawdę śmiałam się miejscami jak poroniona) i miejscami z refleksją:)

W OGÓLE POMYSŁ Z "RYBKAMI" I AKWARIUM - genialny, heh. 

Oddałaś "ducha" Regulatorzy, która jest jak Matka NF: dobra, pomocna, troskliwa i piękna w całej swojej sprawiedliwości. Gwidom, krajemar, bemik, brajt, Kael...

A tu moje ulubione:


"- Szminka, tak, gnioty – burknął. – Jako jedyny w towarzystwie ją mam. Należy do mag-dy. I zanim swoim zwyczajem rzucicie coś kretyńskiego o jej nieistnieniu, ostrzegam! – wyjął wielki czarny karabin. – To nie jest plastik z odpustu."


"Karcące spojrzenie siostry mówiło: „Nie pij więcej. And don`t speak.” Czasem jej spojrzenie było właśnie takie anglojęzyczne."


"- „Drogie dzieci’ – wyczytał. – „Niestety nie możemy pojawić się na waszym zlocie. Większość z nas ma rybki, a one jak sami wiecie, wymagają stałego wlapienia się w akwarium."


No i co jeszcze mi się podobało? Pomysł na prowadzenie narracji - ciekawe użycie nawiasów i zabawa z czasami, wstawki Twoich dzieci:)

 

Agato, częściej pisz dla jaj!:)) Warto.

Ściskam mocno!

Fiu fiu, odkładam czytanie na wieczór, z lampką wina. ;)

Zasmucę Cię, ale dj jajko tu jeszcze nie zerknął, został jedynie zacytowany. Wraca w przyszły poniedziałek i wtedy na pewno tu zajrzy. :)

 

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

No i proszę, wystarczy jedna celna uwaga / propozycja, a już jest się uwiecznionym w literaturze.

A ja niby "kochany", a piwka w opowiadanku nie sączę... :)

Sam się uwiecznię! :P

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Koik80 - Poczekaj, jeszcze mogę edytować!;-) Twoje zdrowie!

Brajt: Tak, faktycznie o dj-u to był tylko cytat;-) Bystra jestem. Muszę jeszcze potęsknić za dj-em! Ale, jak otworzysz winko, daj znać;-)

AdamKB: uwieńczonym w dziele wiekopomnym;-)

No i moja Maja...;-) Trzymamy się! Może choć raz nie skończy się wypłakiwaniem do Ciebie!;-) I: tak, regulatorzy to moja pisarska Mama;-) Wielu z nas.

Narka!

 

Koik80 - Już sączysz, darling!;-) Po moim bełkotaniu o doładowaniach do telefonu. Zdrowie;-)

...Ja skumałem geniusz Agaty i wyobraziłem sobie jej siostrę wyskakującą z krzaków z gołym... biustem. Wyobraziłem sobie dostojną "R", Rogera z jego ukochanymi dinozaurami i twardego Gwidona. Jestem naprawdę rozbawiony agatko.

Piórka życzę siostrze, a tobie życzę pociechy z pociech. Pozdrawiam roześmiany.

Trzymaj się ryszard;-) Dzięki za przeczytanie i życzenia, zresztą wzajemne.

Chciałam Was rozbawić. Wszystkie takie wstawki, gdzie ktoś wypada bardziej komediowo od reszty nie są tzw. dojazdami, przynajmniej nie miały być. Na dowód tego napiszę sobie oto na czole : LUBIĘ ROGERA. LICZĘ NA POCZUCIE HUMORU GWIDONA. Oraz:  MOJA SIOSTRA MA FAJNY BIUST.

Pozdrawiam;-)

Dlaczegóż nie zostałam w gieźle?! :D

No ale w sumie, przez grzeczność, nie przeczę Siostro...

https://www.martakrajewska.eu

Agato, już wiesz, ale powtórzę – to jest Twoje najlepsze opowiadanie. Tak uważam i tego będę się trzymać. Przeczytałam, zaśmiewając się do łez i lejąc łzy wzruszenia. Gratuluję! Dziękuję i pozdrawiam.

 

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy:-) Dzięki! Będę sobie czytała ten komantarz do północy!;-) Cmok, cmok, całusków moc;-) Pozdrawiam!

Marta: z tym nagim biustem to już ryszard  wyfantazjował;-)

Ryszard miły jest, szarmancki... no i wirtualnie go już kiedyś uściskałam, więc - spoko ;p

https://www.martakrajewska.eu

Agato, nie wiem czy zauważyłaś, ale wysłałam Ci maila z załącznikiem. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Już patrzę;-) Dzięki! Ciekawe o czym;-)

Zdrowie! ;) Zostałem uwieczniony! Dzięki, Agatakasiak. ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Cieszę się, że się cieszysz, koik80;-)

Już sobie wydrukowałem. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Wow! Wydrukowano mnie!;-) Dzięki!

Ja czekam na Rogera i Gwidona hehe

https://www.martakrajewska.eu

Ja też. Aż się boję...;-)

O kurcze, też jestem. Dzięki. Bardzo moiłe opowiadanie!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A ja pomarudzę, bo choć wiem, że to miał być żart, nie zdołałam doczytać do końca. Tekst mnie po prostu zmęczył. Niech inni chwalą, jeśli uważają za stosowne.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ja też troszkę pomarudzę. Podobnie jak Joseheim - nie doczytałam. Straaaasznie przegadane! Aż sobie sprawdziłam, czy te 30 tys. znaków TRZEBA było wykorzystać :). 

Ale - zdecydowanej większości się spodobało, a marudy zawsze się znajdą.

Jeździsz tramwajem nr 52? Będę wypatrywać dziewczyny z dwiema córeczkami i zeszycikiem :).

Josheim, ocha - ja się nie doczyta do końca, to się uroku tak nie czuje.

Nie porównując - Szósty zmysł, bez zakończenia, jest zaje*iście nudnym makaronizmem :)

https://www.martakrajewska.eu

Nie do końca się z tym zgadzam. Albo w ogóle nawet się z tym nie zgadzam :). Nie dotarłam do końca, bo mnie tekst nieco znużył. Zakończenie nie zmieniłoby faktu, że mnie tekst nieco znużył.

Ale, Krajemar, no po prostu nie może być tak, że coś podoba się WSZYSTKIM. No, nie da się, i już. Akurat trafiło na dwie malkontentki. Zobacz, ilu osobom się spodobało - to chyba niezły wynik.

Pozdrawiam.

Rozmawiałyśmy właśnie wczoraj z Agatą - te konkursowe teksty opierają się na tym, że troszkę się znamy, ale mamy z różnymi użytkownikami różne doświadczenia, stąd pewne aluzje, żarty, mogą być niezrozumiałe.

Mnie mało śmieszył tekst Zoee, Ciebie bardziej. To wszystko trochę na tym się właśnie opiera.

Choć Zoee pisze świetnie i chętnie przeczytam to ghost story. Moje klimaciki...

Generalnie, to najzabawniejszy konkurs, jaki się tu pojawił, odkąd tu zaglądam :)

Pozdrawiam!

https://www.martakrajewska.eu

No właśnie :).

Wydaje mi się, że oceny tekstów w tym konkursie ogólnie jakieś takie wysokie. Zapewne mało kto odważy się napisać to co Jose albo Ocha, w tekście, w którym wystąpił jako bohater : ) Szczęśliwie ja skomentuje po zakończeniu konkursu każde opowiadanie i zapewniam, że nie będzie tak wesoło : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Hej;-) Powtórzę, że miło mi, kiedy zaglądacie - kto doczyta, super, inny się znudzi - normalne. Kto skomentuje na koniec konkursu - może nie dokopie bardzo;-) Zobaczymy.

Ocha - a tak prywatnie, też jesteś z Krakowa?;-) Tramwajem 52 jeżdżę wprawdzie rzadko, czasem jak wracamy z Rynku z jakiegoś wypadziku. Ale zeszycik, teksty dzieci - autentyki. No i to, że prowadzam się czasem z Fantastami w stronę, gdzie piwo podają, zatem... jakby coś... to wiesz;-)

Szybka dedukcja wskazuje, że niejaka Agata Kasiak mieszka w Dębnikach. Dalsza dedukcja, że na Ruczaju. Pytanie czy starym, czy nowym ; p

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Z którą częścią krakowskich fantastów? ;]

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Swoją drogą chyba pierwszy raz w życiu widzę, żeby ktoś powiedział / napisał "w Dębnikach".

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ta, też na to zwróciłem uwagę po tym jak napisałem ^^

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Chyba jest nas tu więcej, bo kilka osób przyłapałam na "tą" itp. I widzę, że beryl również!

https://www.martakrajewska.eu

Google podpowiadają, że niektórzy to stosują, na zasadzie "w dzielnicy Dębniki". Nawet historycznie to by miało sens - we wsi Dębniki. Ale skoro mówi się "na Nowej Wsi". ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Brajt, "na" dotyczy każdej dzielnicy (osiedla), prawdopodobnie w każdym mieście : P Nowa Wieś czy Czarna wieś również.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wiem wiem. Jak ktoś mi mówi, że mieszka w Łobzowie a nie na Łobzowie, to go pytam czy w pałacu.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Tak, wygrała dedukcja nr 1, mieszkam w Dębnikach - na obżeżach, jak się wyjeżdża na Tyniec:-) I wszyscy mówią tu właśnie tak: w Dębnikach - coś z tym jest nie tak, brajt?;-)

To jak? Pod Adasiem? (Bo przecież nie pod tym okropnym, bleee, Empikiem;-) Kto żyw. Jeśli tylko ktoś oczywiście miałby ochotę;-) Ale to tak nieśmiało pytam...

Obok Adasia, po pod niego nie wleziesz :)

Takie to są zawiłości polskich przyimków... A co do spotkania, to ja chętnie, ale myślę, że reszta będzie się bała ;p

https://www.martakrajewska.eu

Poza tym, jak się za bardzo poznamy, trudniej będzie o bezwzględność naszej konstruktywnej krytyki, a wtedy portal zmieni się w towarzystwo wzajemnej adoracji.

https://www.martakrajewska.eu

Jakby już się nie zmienił : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Chętnie, ale nie dzisiaj. :)

Hmm, w sumie też mówię zawsze "w Pychowicach, w Kobierzynie", więc niech wam tam na południu będzie.

A właśnie beryl, pytałeś o miejsca do odwiedzenia. To Pychowice koniecznie. Po pierwsze ze względu na górkę i jedne z najfajniejszych widoków w mieście (na Sikornik i Przegorzały z jednej strony, a Skotniki z drugiej), po drugie to świetne miejsce na ogniska (tylko zaopatrzenia w nocy brak). Po trzecie to jeden z niewielu rejonów w Krakowie, gdzie się zachowały stare, drewniane chaty, choć i tam ich coraz mniej.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Czekajcie na mnie:(! Wakacje już tuż tuż i Kraków będzie wzywał.

Drewniane chaty brzmią dobrze : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ty z tego co pamiętam z listy na Bronowicach jeszcze nie byłeś. :P

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Zależy co rozumiesz poprzez Bronowice ; p

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ale tę listę to obgadamy przy piwku. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ale to dopiero jak beryl będzie mądrzejszy o kilka gałęzi prawa, co potwierdzi odpowiednią oceną :P Nie wcześniej...

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Już czuję zapach piwa i ogniska;-) A... przepraszam, piwo to sprzede mnie... na biurku stoi!;-) Ale ognisko? Knajpa? Mówcie tylko kiedy i gdzie;-) Tylko, beryl, nie zbądż mnie jakimś 31 cerwca;-) Będę czekać jak ta blondynka...

@Agata - ja od jakiegoś czasu poza Krakowem mieszkam, ale w Krakowie pracuję, i  - jak na mnie wypada odwieźć synka do krakowskiego przedszkola - to zostawiam tam samochód i do pracy jadę tramwajem, często właśnie 52.

ocha - acha;-)

Strasznie się tu słodko zrobiło na tym portalu. Zaczynam się czuć nieswojo :).

Strasznie się tu słodko zrobiło na tym portalu. Zaczynam się czuć nieswojo :)


Sojusznik? : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Sojuszniczka, jak już coś :). Idzie spać. 

Feministka ; /

No, ale zawsze ktoś... ;P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Oj, a któż tu tak gawędzi "na stronie" zamiast udzielać rzeczowych komentarzy?;-)

To dopiero pierwsze opowiadanie, a już zrobiło się jak na rodzinnym zlocie :D Niezłą ma moc oddziaływania autorka i jej tekst. 

Na wszelki wypadek będę przypominał przy każdej okazji, o tym, że stworzyło się tutaj kółko wzajemnej adoracji i że tak być nie może. Tak, żeby przypominać innym o zdrowym rozsądku, dążeniu do doskonałości, potrzebie krytyki i całej reszcie rzeczy, której takie kółko nie zaoferuje.

:)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dobrze, że jest tu ktoś taki jak Beryl :D

Prokris;-) Ładnie to określiłeś. Bo niektórzy, przyłapani na przybijaniu piątek "sojusznicy", właśnie coś tam marudzili. Dla mnie ten konkurs jest taki luźniejszy, jak zresztą opowiadanie. Przy Baśni oczekiwałam konkretnych komentarzy, surowych, merytorycznych - tu tylko się bawię;-) Dzięki, że doceniasz;-)

;-) Agato, to Ty tak dla zabawy? A ja myślałam, że wszystko na[pisałaś serio! Że naprawdę tak o nas myślisz! I po co było mi się wzruszać, skoro to tylko dla jaj? ;-) 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No cóż, Berylu, z braku wypełnionych teststeronem twardzieli musisz zadowolić się mikrą feministką ;). Ale sojusze równie  egzotyczne już bywały :).

Berylu, ciekawe kto wymyślił konkurs na opowiadanie z użytkownikami portalu w tle? :) 200% cukru w cukrze było raczej do przewidzenia...

Poza tym bym się nie martwił. Nie ma takiego kółka, co byście z Rogerem nie tentego... ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Berylu, chyba nie łudziłeś się, że użytkownicy będą TEN KONKURS oceniać przez pryzmat jakości literackiej? ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

TEN może i nie, ale liczyłem, że przynajmniej nie będą wyznawać sobie miłości  : ) Konkurs w końcu ma na celu min. zgranie społeczności.

Ale mówiąc o kółku wzajemnej adoracji miałem na myśli dziwne zjawisko obecne już przed narodzinami konkursu : ) Ale nie chcę wchodzić głębiej w ten temat, nie ma potrzeby : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

> liczyłem, że przynajmniej nie będą wyznawać sobie miłości : ) Konkurs w końcu ma na celu min. zgranie społeczności.

Sprzeczne masz waszmość interesa. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Zapewne chodzi o to, że wyznają miłość nie tej osobie, którą beryl typował na powszechnie miłowaną.   :-)  :-)

Sprzeczne masz waszmość interesa. :)


Celem był rozwój społeczności, nie sprawienie, by ludzie się tu kochali ; P To nie sprzeczne.

 

Zapewne chodzi o to, że wyznają miłość nie tej osobie, którą beryl typował na powszechnie miłowaną.   :-)  :-)


Znaczy Jezusa?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Naprawdę świetne opowiadanie. Można uśmiać się do łez.

beryl zapytał:  Znaczy Jezusa?   

Bardzo Cię przepraszam, ale nie wytaczaj armat, gdy wystarczy siatka na motyle.

Ale sobie off-topa zrobiliście...

https://www.martakrajewska.eu

Bo beryl "nie zaskoczył". Tak czy tak, przepraszam.

Nie zaskoczyłem? Wydawało mi się, że tak.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Cześć;-) Siedzicie widzę, a ja cały dzień w pracy. Ale już jestem.

Zacznę od najważniejszej sprawy: regulatorzy!;-) Ależ, Kochana, to z Tobą... to było na poważnie;-) Baaaaardzo. Zresztą wiesz;-) Całuję!

Monsun: dzięki, nawet nie wiesz jak mi miło;-)

Beryl: Chłopie, sprosiłeś ludzi na imprezkę! Nie dziw się, jeśli grono się polubiło i sprawa wymknęła się spod kontroli Gospodarza;-) Jest dobrze. Dzięki Ci!

Prokris: znowu nabrałam się na brzmienie nika - oczywiście, jesteś kobietą;-) Świetnie mi idzie walenie głupot do Mistrzów Loży... Wybacz;-)

Dalej: Co do tematu towarzystwa wzajemnej adoracji - myślę, że spokojnie zachowamy złoty środek. W końcu (uwaga znowu będzie słodzio;-) ... mamy tu do czynienia z gronem bardzo inteligentnych ludzi;-)

Pozdrawiam!

Po przeczytaniu komantarzy dziś uważniej, myślę jeszcze o tych osiedlach i dzielnicach, czy w Dębnikach, w Bronowicach, czy na Dębnikach i t. d.

Kiedyś, kiedy Kraków zamykano jeszcze na guziki, dzielnice były wioskami. Może język dziadów jest nieśmiertelny?

Sama wciąż muszę się pilnować. Wciąż język pisany odbiega od mojego mówionego. Przykłady:

- cześć, siostra - zamiast cześć, siostro;

- weź-że tą rękę - zamiast weź tę rękę;

- pieniądzami, liściami - zamiast pieniędzmi, liśćmi (wiem, to już obciach);

- a na Dębnikach to nawet by mi nie przyszło do głowy;-)

Tak mówi mój tatuś, tak mówi mamusia, wszyscy, których znam niemalże.

Zwłaszcza, kiedy czyta mnie ktoś spoza krakowskich współżędnych geograficznych, widzę tą;-) różnicę.

Pa!

Weź-że tą rękę se możesz mówić, bo to nasza krakowska gwara i ja jej będę bronić. I podejrzewam, że obroniłaby się w tekście, który dział by się w Krakowie i był w całości tak napisany. Ale w całości. Nie raz a raz tę.


Hmmm... chyba mnie zainspirowałaś, Siostra!

https://www.martakrajewska.eu

Nie wydaje mi się, żeby "tą" było krakowską gwarą. Wiecie, ludzie mówią tak i gdzie indziej ;p

 

Krakowska gwara to co najwyżej "czy złote czydzieści czy grosze".

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zawsze piszę 'tą". Ale potem przychodzi regulatorzy;-) I poprawiam.

I weź-że, nie rób se jaj. "Se" to już na szczęście zostaje tylko u cioci na imieninach;-) Ale to już niech będzie naszą tajemnicą;-)

Istnieje wyraz weźże i też nie wydaje mi się gwarą krakowską (choć tu nie jestem pewny) i nie wiem czemu piszesz to z myślnikiem :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Chociaż chyba w krakowie częściej dostawia się "ż" i "że" też na końcu wyrazów niż gdzie indziej. Macie zadanie: sprawdzić to : P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

beryl: Z myślnikiem, bo nie wiem jak zapisać coś, czego prawie nigdy nie widziłam napisanego. Z polskiego pamiętam, że coś takiego to partykuła wzmacniająca. Kiedyś pan Miodek chyba wspominał, że to z tych stron, ale nacisk będzie na chyba - skoro Ty zostajesz niepewny...

A idźże idźże, bajoku! Weźże jest typową gwarą krakowską i absolutnie zapis bez żadnych kresek. Gdzieniegdzie słychać jeszcze idźze, ale w wymowie - w pisowni się nie spotkałem. Podobno małopolskie jest też chodźno (wymawiane czasem chono), ale tu pewności nie mam, czy gdzie indziej też się nie stosuje.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Raczej chodź no, rozłącznie i chono (nie widziałem tego zapisanego). Jest stosowane poza małopolską, zapewniam Cię.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

... i śmieci, zamiast śmiecie. I pantofle zamiast kacie i mnóstwo, mnóstwo innych słów.

Między innymi wołacz w formie siostra, chono! :)

http://www.mmkrakow.pl/blog/entry/260987/Krakowska+gadka.html

https://www.martakrajewska.eu

Co to są kacie? :o

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A na to spotkanie to trzeba wyskoczyć na piszingera, cwibak albo ptysie. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

"Kacie"... Edycja komantarzy się kłania;-)

beryl, ty brutalu niedomyślny ;p KAPCIE!

https://www.martakrajewska.eu

"Komantarzy"... No nieee;-)

MMKraków (jak zwykle) zerzżnęło listę z wiki. ;) A na niej są takie kwiatki, że trzeba podchodzić z dystansem. Choćby szarlotka jako krakowski regionalizm.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Powiem wam, że to zadziwiające, jak niektóre słowa znam, mimo, iż w krakowie żem się nie wychował. Chociaż z drugiej strony to raczej nie gwara krakowska, a chyba "małopolska" i to w znaczeniu wykraczającym poza obecne województwo.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Tak, Kraków domaga się dostępu do morza;-)

Na pewno masz rację, choć są wyraźne różnice między gwarą np, krakowską, tarnowską, nowosądecką czy podhalańską. Na pewno w wielu miejscach Galicji się tych samych słów używa, a wiele z nich funkcjonuje w skali kraju - tu zasługa mediów, pisarzy etc. I stąd ta nieszczęsna, coraz większa dominacja warszawskich zwrotów.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Właśnie, warszawska dominacja jest okropna;-)

Ksenofobia! :)

Wiadomo, że nie ma to jak Łużyce!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Taaak , Łużyce maja nawet swoją kulturę - łużycką :D

https://www.martakrajewska.eu

Galicja. Brrr... nie lubię słowa. Nie wiem jak wy, krakusy, lubić go możecie.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Tak wyszło... ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Je, możemy. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Tak, możemy... Kiedyś to był Wiedeń i Lwów... Ale przecież czymże one... Warszawa powala;-)

Lwów to polskie miasto, ale o ile mnie pamięć nie myli, Wiedeń zaborcze.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

To było nie serio. Nie zamieniłabym Warszawy na żadną stolicę. Gdyby tak było, mieszkałabym w Londynie, gdzie miałam okazję zostać forever.

Nasza rozmowa o gwarach tchnęła we mnie odrobinę dziadkowego gadania w stylu jak to za cesarza było...;-)

p.s. Czy ktoś jeszcze chce napisać coś o opowiadaniu, które zostało gdzieś tam wysoko?

:-)

Ja bardzo żałuję, że nigdy nie miałem dziadka, właśnie ze względu na takie gadanie.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Może bym mówił, że Polska, nie Galicja, jest fajna...

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Brajcie, jak to się stało, że jesteś, skoro nigdy nie miałeś dziadka??? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ajajaj, i tu mnie masz. Dj jajka to przynajmniej wiadomo, że kura zniosła.

 

Prostuję zatem, nigdy nie poznałem swoich dziadków. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Czy Twoi dziadkowie tak skutecznie się przebierali, że nigdy ich nie poznałeś? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziadek Mietek przebierał się za dziadka Franciszka i na odwrót. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Teraz rozumiem. Ja też swoich dziadków nie poznałam,ale oni zeszli, nim ja wzeszłam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ale jakim cudem nie minęliście się na schodach? :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

To miało miejsce w parterowym budynku, bez strychu i bez piwnicy.   :-)

Dziadkowie zeszli schodami, wieczorową porą (bruneci), ja wzeszłam z różanopalcą Jutrzenką (łysa). ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O, Matko, ale dajecie;-)

Regulatorzy, czy w tym gąszczu ogniskowej gadki o gwarach, dziadach i skutkach epoki rozbiorowej zauważyłaś moją odpowiedź z wczoraj?:-) 

A co do przodków, ustaliliśmy już na podobnej biesiadzie u koika, że dj-a Jajko nie zniósła kura tylko jedna padająca gadzina - Salamander. Wiem, czytałam wczoraj o tym zeznania jednego bardzo wiarygodnego świadka;-)

 

Z Łużyc!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ależ oczywiście, Agato! Było to bowiem na tyle wcześnie, że epoka mojego rozbioru jeszcze nie nastała. ;-)

Skoro ustalone i potwierdzone, przez wiarygodnych świadków, zostały sprawy dotyczące przodków, możemy chyba przejść do zadków. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ok! Łapiemy za zadki beryla i brajta i do Wisły ich!;-) Albo do nowego opowiadania - właśnie widzę, że Bravincjusz coś zapodał;-)

Hej, nie będzie mnie przez tydzień, licząc od jutra - więc jeśli nie odpiszę komuś miłemu, kto tu coś zamieści w najbliższym czasie komentarz - jeśli zamieści - to nie miejcie mi za złe. Jadę na wakacje;-) Pa!

ja nie wiem, dlaczego ja o tym nic nie wiem... :(

https://www.martakrajewska.eu

Ty, piękna, krajemar-to, pierdoło, czy ja mam rozładowany telefon, czy cuś, żeby tak na portalu...?;-)

No! To niniejszym ogłaszam, że piórko trzymałam, trzymałam i już nie oddam ;) (No, muszę tylko pół oddać koikowi…)

https://www.martakrajewska.eu

Wow, napisałam coś bardzo proroczego…;-) W pewnym sensie.

…Teraz kolej na Ciebie Agatko. Nie możesz być gorsza od siostry. Usiądźcie znowu razem nad rzeką i wymyślajcie fabułę o wilkarach, wilkołakach, albo wilczarzach. Dobrze Wam to wychodzi. Mam też nadzieję, że Marta znajdzie w końcu wydawcę. Pozdrawiam.

reszard: Mam też nadzieję, że Marta znajdzie w końcu wydawcę. Pozdrawiam. O, jakie to słodkie;-) Błąd! Ja też chcę znaleźć wydawcę!!! To znaczy… Słonko;-) Pozdrawiam, Cię, bardzo bardzo kokieteryjnie i… w ogóle, ryszadr. Pa;-) p.s. A tak serio: ryszard– cieszę się, że zawsze wspierasz moją siostrę. I mnie – nawet jeśli tylko przy okazji. Pa;-)

Agata uważa, że wszystko w życiu zdobywam kokieterią albo fuksem. A ja tak ciężko na wszystko pracuję… (wzdycha ciężko i idzie popłakać w kąciku, nierozumiana przez złą, starszą siostrę)

https://www.martakrajewska.eu

Płacz, płacz! Śnieżko! Błahahahaha!!! Golum, Golum…

Tutaj to się dopiero działo! :))

Pecunia non olet

Ale misię czytało. Dawno z taką przyjemnością. Brawo dla Bruce za odkopanie tekstu, a dla Autorki za tekst.

O, czytałam to dawno temu, ale jakoś nie skomentowałam.

Dość dużo tu obyczajówki, ale jednak element fantastyczny też się znalazł.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka