- Opowiadanie: Unfall - Ofiara i kat

Ofiara i kat

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Ofiara i kat

Lipiec 1940

 

Stojące w zenicie słońce torturowało każdy odsłonięty skrawek skóry. Potworny fetor ludzkich odchodów rozrywał nozdrza. Obite, obolałe mięśnie drgały po długotrwałym wysiłku. Przed sobą widział rzędy takich jak on, ich zdeformowane opuchlizną, porozbijane i zakrwawione głowy. Do uszu docierały jęki, płacz, przekleństwa, krzyki strażników i odgłosy wymierzanych bykowcem razów, którymi co chwilę korygowano postawę więźniów. Stali tak od osiemnastu godzin. Z półtora tysiąca przybyłych na apel, na placu pozostało już kilkudziesięciu.

Bał się, że umrze, że za chwilę to jego wyciągną z szeregu i poprowadzą przed pluton egzekucyjny, albo zachwieje się i dostanie zbyt mocno pałką w głowę. Bardzo się bał. Chciał żyć. Miał dopiero dziewiętnaście lat.

Nagle świat zawirował. Pociemniało mu w oczach, mięśnie zwiotczały, a ciało osunęło się bezwładnie. Słyszał, jakby z oddali, głos esesmana:

– Wstać! Więzień dwanaście czternaście! Natychmiast wstać, du polnische Schwein! – Ostatnim słowom towarzyszyło kilka kopniaków, ale nawet wylane chwilę później wiadro lodowatej wody nie było już w stanie przywrócić mu umykającej przed bólem świadomości.

 

 

Kwiecień 1990

 

Z krzykiem poderwał się z łóżka. Zbyt szybko, jak na jego zrujnowany kręgosłup, więc wydał kolejny okrzyk. Mokry, łapczywie chwytając powietrze, powoli dochodził do siebie po jednym z koszmarów, które dręczyły go przez niemal całe życie. Wspomnieniu ludzkiej męki i upodlenia.

Antoni wyciągnął rękę w kierunku nocnego stolika i chwycił leżącą na nim książkę. Był to „Wehikuł czasu” Herberta Wellsa. Pierwszy egzemplarz dostał od swego ojca jeszcze przed wojną, ale dopiero późniejsze, traumatyczne przeżycia sprawiły, że fantastyczna powieść stała się jego nieodłączną towarzyszką, niemal talizmanem. Pozwalała mu, choć na chwilę, pozbyć się z pamięci tych okropnych obrazów, zakłamać wspomnienia. Zamknął oczy i wyobraził sobie, że dosiada takiego wehikułu. Wywozi młodego Antosia z Gdańska przed pierwszym września 1939 roku i ten nie musi uciekać przed przymusowym wcieleniem do Wehrmachtu. Nie zostaje złapany i nie trafia do więzienia, ani w efekcie do obozu w Oświęcimiu.

 

***

 

– Witam pana profesora. A pan profesor nawet w niedzielę tutaj? Nie lepiej spędzić wolny czas z rodziną.

– Pewnie lepiej, panie Władziu, ale trzeba ją mieć – odparł smutno Antoni, podając łysawemu portierowi przepustkę. – Ja mam tylko te dziewczyny tutaj, więc korzystam, zanim nie wyrzucą mnie na emeryturę.

– Dziewczyny? A, no tak, rozumiem. To do której dziś? Do Ewy?

– Dziś mam trochę roboty przy Marii.

Kompleks reaktora jądrowego „Maria” zajmował kilka budynków i był chlubą Instytutu Energii Atomowej w Otwocku-Świerku. Oficjalnie, wszystkie polskie reaktory były instalacjami badawczymi i nie były wyposażane w turbiny, jak to ma miejsce w elektrowniach atomowych. W rzeczywistości, „Maria”, choć tej informacji nie wolno było upubliczniać, zaopatrywała w energię elektryczną kilka projektów badawczych. W instytucie było pusto i Antoni miał całe trzydzieści megawatów tylko dla siebie.

Dziś był ten wielki dzień. Jego dzieło było skończone, przetestowane i gotowe do użytku, a on stanie się za chwilę pierwszym podróżnikiem w czasie. Bez kamer i błysków fleszy, bez wywiadów i przecinania wstęgi. Marzenie, któremu poświęcił życie, miało się teraz ziścić.

Wystukał ostatnie komendy na klawiaturze komputera i na czarnym ekranie zaczęły pojawiać się kolejno cyfry odliczania: 4, 3, 2, 1… Maszyneria ożyła. Kilkanaście potężnych laserów zaczęło zamieniać uzyskaną z reaktora energię na świetlne impulsy i wtłaczać ją do zamkniętych w pierścienie wiązek światłowodów. Ta, krążyła w nich narastając, nie mogąc znaleźć ujścia. Wewnątrz pierścieni powstał wir, z każdą chwilą głębszy i obracający się coraz szybciej, aż do momentu, gdy ugięta w tym miejscu czasoprzestrzeń nie zetknęła się z innym jej odcinkiem.

Profesor sprawdził jeszcze kilka odczytów na monitorze i zarzucił na ramię niewielką, skórzaną torbę, po czym wszedł do powstałego tunelu.

 

 

Maj 1889

 

Franz Dafner, stojąc za kontuarem, przyglądał się dziwnie ubranemu mężczyźnie, który właśnie przekroczył próg jego zajazdu.

– Szczęść Boże, w czym mogę szanownemu panu służyć?

– Dzień dobry – odparł starszy pan o obcym akcencie, w dziwnej, jednorzędowej marynarce, zapinanej tylko na cztery guziki i z jeszcze dziwniejszą, skórzaną torbą na ramieniu. – jestem w Braunau przejazdem i chciałbym wynająć pokój na jedną noc.

– Mam jeden wolny pokój, ale… obok mieszka rodzina z małym dzieckiem.

– Nie szkodzi, mam twardy sen.

– Płaci pan…

– Z góry – odparł szybko klient, kładąc banknot na kontuarze.

– Dobrze. – Już mniej nieufny gospodarz schował pieniądze. – Muszę pana wpisać do księgi gości. Jak pana godność?

– Kloss, Hans Kloss.

– Jest pan Niemcem?

– Tak. Z Prus Wschodnich.

– Witam pana w naszym małym miasteczku, Herr Kloss. – Ostatnie wyjaśnienia uspokoiły właściciela zajazdu. Dziwny akcent gościa niewątpliwie pochodził ze wschodu. – Helena! – krzyknął, odwracając się na chwilę od gościa. – Moja żona wskaże panu pokój.

 

***

 

Antoni, ostrożnie stawiając stopy na drewnianej, skrzypiącej podłodze, dotarł pod właściwe drzwi. Wyjął ze skórzanej torby kilka przedmiotów, w tym mały, metalowy zbiorniczek zakończony gumowym wężem. Wsunął koniec rurki w szparę pod drzwiami i otworzył zawór. Nie mógł ryzykować, że ktoś obudzi się, gdy on będzie w środku. Odczekał chwilę, aż gaz usypiający rozejdzie się po mieszkaniu i zacznie działać na domowników. Używając wytrycha szybko uporał się z zamkiem. Założył maskę gazową, po czym z małą latarką w jednej, a nożem w drugiej ręce wtargnął do środka. Kołyskę z kilkutygodniowym dzieckiem znalazł dość szybko. Mały Adolf słodko spał. Mężczyzna uniósł nóż.

Przed wyruszeniem w drogę, taki cel podróży wydał mu się najbardziej sensowny. Pomoc samemu sobie w ucieczce z Gdańska była niebezpieczna i nie gwarantowała sukcesu. Niemcy mogli młodego Antosia złapać później. Mógł też zginąć w trakcie działań wojennych. Natomiast wyeliminowanie dyktatora dawało spore szanse na uniknięcie wojny. W starciu z dorosłym Hitlerem, szczególnie będącym u władzy i pilnowanym, nie miał szans. Zaplanował więc unicestwić potwora krótko po narodzinach. Nie przewidział jednak, że nie będzie w stanie zabić dziecka.

Spocony, ciężko oddychając, opuścił rozdygotaną rękę i schował nóż do torby. To niemowlę wyglądało tak niewinnie. Być może, wychowując się w innym czasie i miejscu, wyrosłoby na porządnego, dobrego człowieka. Nie wiedział, co ma zrobić. Przeklinał swą słabość, wypominał sobie, że cały trud pójdzie na marne. Przez chwilę przemknęła mu myśl, aby zabić Aloisa Hitlera, który nie potrafił odpowiednio wychować syna. Ale to rozwiązanie także nie dawało gwarancji. Wreszcie podjął decyzję. Owinął śpiące dziecko w kocyk i wyszedł, zabierając je ze sobą.

 

***

 

W drodze do tunelu czasoprzestrzennego coraz trudniej mu było się poruszać. Na początku zrzucił to na karb zmęczenia. To był w końcu dla niego bardzo ciężki dzień. Jednak opór otaczającej go przestrzeni stawał się z każdym krokiem wyraźniejszy i dotkliwszy. Szedł teraz przez las, pochylony do przodu, jak podczas silnej wichury. Ale wiatru nie było, za to samo powietrze wydawało się być gęstsze od wody. Pozostało mu jeszcze kilkanaście metrów. Przysiadł na chwilę i odłożył zawiniątko z dzieckiem. Opór zniknął.

Choć cała sytuacja była dla niego zaskoczeniem, zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje. Miał zamiar zmienić bieg historii. Nikt nie był wcześniej w stanie stwierdzić, jakie konsekwencje może przynieść takie działanie. On sam, zgodnie z twierdzeniami Einsteina, wyobrażał sobie czasoprzestrzeń, jako elastyczną i podatną na odkształcenia. Pozwoliło mu to na opracowanie technologii podróży w czasie. Przypuszczał, że jego wizyta w przeszłości wzbudzi pewien rodzaj fali, która wpłynie na dopasowanie się zawartej w czasoprzestrzeni energii i materii do nowych warunków początkowych. Najwyraźniej nie miały one ochoty na zmiany.

Odzyskawszy nieco siły podjął dalszą wędrówkę, przyciskając niemowlę do piersi. Powoli, niemal jak zanurzony w gęstym miodzie, walczył o każdy metr. Wreszcie, wycieńczony, zniknął we wlocie tunelu.

 

 

Kwiecień 1990

 

Pojawił się w swoim laboratorium z zawiniątkiem na rękach i potężnym bólem głowy. Wyłączył aparaturę, odłożył skórzaną torbę i wyszedł na zewnątrz. Mimo iż otaczająca go przestrzeń nie utrudniała już ruchów, czuł się gorzej, niż poprzednio. Miał mętlik w głowie. Wszystko wokół zdawało się drgać. Zataczając się, dotarł na parking. Odnalazł swoje srebrne volvo, ułożył dziecko na tylnej kanapie, a sam usiadł za kierownicą. – Udało mu się. Zrobił to. Ale czy pozbędzie się w ten sposób wspomnień? – Jeszcze chwilę walczył, by skupić myśli, po czym stracił przytomność.

 

 

Marzec 1953

 

Widział przed sobą rzędy więźniów, przemarzniętych, wycieńczonych, często posiniaczonych lub zakrwawionych. Słyszał jęki i szlochanie. Od kilku godzin wszyscy stali na baczność. Kto się ruszył, narażał swe ciało na ciosy gumowymi pałkami. Starsi, osłabieni i chorzy zaczęli, jeden po drugim, osuwać się na wybetonowaną powierzchnię placu apelowego. Umierali, kopani i okładani przez strażników, karcących w ten sposób „wrogów ludu” za brak szacunku dla Ojca Narodów.

 

 

Kwiecień 1990

 

Antoni obudził się zmarznięty i obolały, siedząc za kierownicą swego auta. Rozejrzał się po okolicy. Nie miał pojęcia gdzie jest i jak się tu znalazł. Czyżby początki sklerozy? – pomyślał. Jednak nie. Pamiętał wszystko doskonale, poza wczorajszym popołudniem. Pewnie zabalował. Kto mógł mieć wczoraj imieniny? Wszelkie próby wypełnienia luki w pamięci powodowały ból głowy. To musiał być kac. I jeszcze ten durny sen. Jakieś wspomnienia z obozu. Czyżby na stare lata zaczynało go dręczyć sumienie?

Uruchomił silnik i skierował samochód ku głównej szosie. Kilka kilometrów dalej minął tablicę z napisem „Otwock”. Co on u licha robił w Otwocku?

Nagle usłyszał płacz dziecka. Ostro zahamował i obejrzał za siebie. Na tylnej kanapie jego wołgi, zawinięte w kocyk, leżało niemowlę.

– Co to, kurwa, jest!? – wrzasnął, po czym dziecko rozpłakało się jeszcze bardziej.

Jego obolałą głowę zaczęły atakować różne, często absurdalne myśli. Ktoś mu tego bachora musiał podrzucić. Przyjrzał się dziecku dokładniej. Nie, nie jego! Przecież on już od dawna… no skąd, w jego wieku? Może wnuk? A gdzież tam. Aby mieć wnuki, trzeba najpierw spłodzić potomstwo, a on dzieci nie miał. Żony zresztą też. Czyżby ktoś chciał go wrobić? To możliwe. Posiadanie dziecka bez zgody władz, to przestępstwo karane długoletnim wyrokiem. Ale kto by śmiał? Naczelnemu komendantowi Milicji Przywiślańskiego Kraju Rad?

Podjechał pod dom, uchylił okno i skinął na wartownika.

– Dyżurny, spójrzcie tam. – Wskazał na tył samochodu.

– Dziecko?

– Dziecko, dziecko. Rodzice porzucili, aby uniknąć kary. No co tak oczy wybałuszyliście, jakby wam kto na jaja nadepnął? Dziecka nie widzieliście?

– No, widziałem…

– Słuchajcie. – Antoni Aleksandrowicz wysiadł właśnie z czarnej limuzyny i wręczył kluczyki milicjantowi. – Zaparkujcie mój wóz, a potem wezwijcie jakiś patrol. Niech zawiozą niemowlę do Międzylesia, do Ośrodka Późnej Aborcji. Ja idę się przespać. Nie ma mnie dla nikogo.

 

Koniec

Komentarze

Przeczytałem bez żadnych potknięć. Powodzenia w konkursie!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dzięki.

Podobał mi się pomysł dostosowania się wspomnień bohatera do zmiany historii. Krótki tekst a treści bardzo dużo. Czuję, że masz spore szanse wygrać.

Pozdrawiam

Zaciekawiła mnie wizja rzeczywistości stawiającej opór zmianom oraz dostosowanie wspomnień, o którym wspomniał Yoss. Sensowny, dobrze napisany tekst z pomysłem. Powodzenia.

Witamy w konkursie.

pozdrawiam

I po co to było?

     Klasycznie napisane klasyczne opowiadanie o zakończeniu zamkniętym --- i pewnie z tego własnie powodu najlepsze opowiadanie konkursowe. Pomysl z Hansem Klossem fajny. I książki pewnie powędrują do Unfalla.

     Kollege Unfall hat Schwein gehabt... 

Bardzo dobre. Mimo wszystko, jak zwykle (ech, te baby, zawsze ten cholerny instynkt macierzyński), liczyłam na inne zakończenie, bez łez niemowlęcia.

Unfall: O ile pamiętam lekcje niemieckiego, to chyba przymiotniki i rzeczowniki (polnische schwein) pisze się z wielkiej litery. A o treści się nie wypowiem, boś konkurencją mi jest:)

Ja z niemieckiego nic nie pamiętam, ale z tego, co pamiętam ;), wydaje mi się, że tylko rzeczowniki.

Dobrze, że Hitler przegrał wojnę, bo nie wyobrażam sobie, że dziś musielibyśmy (być może) mówić po niemiecku. Brrr!

Słusznie dostało mi się za świnię. Wstyd, tym bardziej, że mówię (i piszę) po niemiecku.

Dziękuję za mile słowa.

A faktycznie, przymiotniki nie. Fanta, miałaś widocznie niemiecki bliżej naszych czasów niż ja. Albo bardziej uważałaś na lekcjach:)

Stojące w zenicie słońce torturowało każdy, odsłonięty skrawek skóry - przecinek do usunięcia.

Muszę Pana wpisać do księgi gości. Jak pana godność? - zdecyduj się, czy "pana" piszesz wielką, czy małą literą.

 

Powstrzymam się od komentarza, bo jesteś mi konkurentem. Skrobnę coś, jak już wygrasz.

Tintin, w ogóle nie uważałam :D. Z niemieckiego miałam "mierny" (w moich czasach jeszcze była taka ocena :D). Po trzech latach nauki nie byłam w stanie sklecić ani jednego poprawnego zdania w tym straszliwym języku :D

     Fanto, aboslutnie się tym nie przejmuj. Mark Twain miał  bardzo podobne zdanie o niemieckim ---  napisal nawet kiedyś sążnisty artykul o dziwacznych regułach rżadzących tym językiem. Z całą  powagą twierdził, że tego, kto wymysłil niemiecki, należaloby natychmiast rozstrzelać.  

Co prawda polski jest kilkukrotnie trudniejszy, ale przynajmniej nie brzmi toto jakbyś przeklinał ludzi za każdym razem jak się odzywasz.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Za to okrutnie szeleści :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Taa, jak to kiedyś stwierdził przy mnie pewien obcokrajowiec (w sieci, nie osobiście) -- so many szcz - this must be polish.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

„Zanim przyjechałem (do Niemiec), nie wiedziałem, po co istnieje wieczność. Teraz już wiem. By niektórym z nas dać szansę nauczenia się niemieckiego. Sądzę, że tylko Bóg jest w stanie przeczytać niemiecką gazetę.”

- Mark Twain (z książki Aforyzmy i sarkazmy)

Tagi: wieczność 

Na pewno istnieją czytelnicy, których historia pasjonuje bardziej, niż mnie, za wehikułami czasu zaś nie przepadam. Czyli w moim przypadku nie było "plusu już na starcie", że się tak wyrażę. Przeglądając dołączone do tej pory opowiadania konkursowe szukałam takiego, które by mnie po prostu, mimo wszystko - wciągnęło. Do tej pory tylko powyższemu tekstowi się to udało. Opowiadanie jest klarowne, dobrze skonstruowane (więc dobrze się je czyta), miejscami obrazowe, czasem przewrotne, nie brakuje ani pomysłu ani oryginalnych pomysłów, co sobie bardzo cenię. Nie czuję się też przygnieciona ciężkim kalibrem strzelającego żelastwa wszelakiego rodzaju, wraz z jego jakże poetyckimi nazwami ;)) Reasumując: podoba mi się. Subiektywnie tylko dodam, że zabrakło mi choć króciutkiego opisu, czy "ujęcia", obrazu - momentu wyjmowania Hitlerka z kołyski :P

Pozdrawiam Autora - powodzenia!

Podobało mi się. Trochę mi zabrakło nieco szerszego rozwinięcia kariery Antoniego w zmienionej rzeczywistości. Jest oczywiście wyraźnie zasugerowana, ale lubię takie przewrotności, chętnie poczytałabym więcej:).

Uważam też, że większość konkursowych tekstów trzyma poziom, dlatego też byłabym wdzięczna za powstrzymanie się od sugestii, do kogo to książki powinny powędrować ;),

Pozdrawiam.

@Tfurco – dziękuję za wyłapanie błędów – poprawione.

@Fanto – wybacz, ale musiałem uśmiercić dzidziusia, bo taki był jeden z wymogów konkursowych (swojego czasu zapytałem nawet w odpowiednim wątku, czy Adolfa trzeba zabić, czy wystarczy w inny sposób go usunąć). Z drugiej strony pasowało mi to do koncepcji, gdzie kat i ofiara zamieniają się rolami.

@Blu Ice – wyjmowanie dziecka z kołyski – zapewne nie omieszkałbym opisać ten moment, gdybym w tej materii miał większe doświadczenie ;)

@Ocha – przyłączam się do Twojego apelu, tym bardziej, że zestawy książek są trzy, opowiadań póki co sześć, więc każdy z autorów ma pięćdziesiąt procent szans :)

Co do języka niemieckiego – Polacy narzekają, że jest twardy. Zastanawiający jest jednak fakt, że gdy Polacy mówią po niemiecku, mają twardszą wymowę od Niemców. Zresztą dotyczy to wszystkich Słowian. Myślę, że przyczyną jest nieumiejętność wymowy samogłosek, które w słowiańskich językach nie występują, a które zmiękczają nieco niemiecki. Do tego dochodzi jeszcze nasze ostre, przedniojęzykowe „R”. Tak, czy siak, Niemcy są w stanie, po wymowie, szybko rozpoznać przybysza ze wschodu, nawet gdy ten biegle mówi po niemiecku.

Dziękuję za komentarze i pozdrawiam.

Do wczoraj miałam swojego faworyta konkursie. Dziś faworytem jest ktoś inny. ;-)  

 

Mimo, iż otaczająca go przestrzeń nie utrudniała mu już ruchów, czuł się gorzej, niż poprzednio. – Ja napisałabym: Mimo, iż otaczająca go przestrzeń nie utrudniała już ruchów, czuł się gorzej, niż poprzednio.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wermachtu - a nie Wehrmachtu?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Masz racją, Bemik, dzięki.

rację

Rogerze, sbsolutnie nie przejmuję się moją nieznajomością niemieckiego. Do tej pory nigdy nie była mi ona potrzebna. Wystarczająco znam angielski. Słowa Twaina - bardzo trafne, dzięki za ten cytat. Skopiuję sobie i zachowam na pamiątkę, będą jak tarcza do obrony przed ewentualnymi atakami tych, którzy uważają, że każdy inteligentny człowiek powinien znać ten "język nowożytnej filozofii".

Unfallu, rozumiem :). Nie przejmuj się mną, aż tak bardzo się nie przejęłam. W końcu to fikcja, poza tym - dzidziuś nie dzidziuś, to jednak Hitler! Dobrze mu tak.

Reguł konkursu nie pamiętałam tak dokładnie, bo i tak nie planowałam nic pisać.

Fanta, w moich czasach *jeszcze* nie było takiej oceny;)

Żyłeś w czasach "przedjedynkowych"? :D

Poczułam się strrrraaaasznie stara, Fanto. To zabrzmiało "jak w czasach dinozaurów", choć pewnie tak właśnie jest!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, miało tak zabrzmieć. To żart! Ja zawsze byłam zdania, że mamy tyle lat, na ile się czujemy. Ja, dla przykładu, cały czas mam jakieś 20 i tego się będę trzymać :D

No to ja jestem tylko trochę starsza. Jakieś siedem lat.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ja mam dzisiaj jakieś osiemdziesiąt, bo mam koszmarny katar i jedyne na co mam ochotę to siedzenie pod kocem.

Fanta – przy osiemdziesiątce dokuczałby Ci reumatyzm, a nie katar. ;)

Zdrowiej, bo Cię wiosna ominie! :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Fanta: co prawda dla większości moich uczniów jestem gdzieś między dziewięćdziesiątką a śmiercią, ale tak naprawdę to niedawno skończyłem osiemnaście:)

Unfallu, pewnie się nie dowiem, co to reumatyzm, bo zanim dożyję osiemdziesiątki, umrę na katar :(

Koik - Staram się. Dobrze, że i tak dopiero w poniedziałek wyjeżdżamy "na majówkę" :)

Tintin - Zazdroszczę Twoim uczniom takiego nauczyciela :)

Co do wieku to się nie będę wypowiadać, ale pamiętam kiedy "siadaj, dwója!" to było najgorsze, co mogło ucznia spotkać. ;)

 

Opowiadanie świetne. Bohater z odpowiednią motywacją, fabuła zaskakująca, budowanie napięcia jak najbardziej prawidłowe. Chyba też chciałabym wiedzieć kim był Antoni w nowej rzeczywistości, ale nie dlatego, że tego wymaga konstrukcja opowiadania. Po prostu ot tak, z ciekawości. Natomiast jeśli ta informacja miałaby zaburzyć narrację to lepiej, by jej nie było. Wystarczy wzmianka o tym, że Antoni nie miał w niej syna, jest dość dramatyczna. Chociaż... dlaczego właściwie? Ha! Tu też jestem ciekawa w jaki sposób eliminacja Hitlera wpłynęła na jego nie-spotkanie się z żoną z pierwszej rzeczywistości. 

Dialogi brzmią jak rozmowa, opis obozu jest przejmujący i przerażający. Ośrodek Późnej Aborcji - brrr. Świetnie piszesz i miałeś dwa dobre pomysły na ten konkurs. Nic, tylko pogratulować. :)

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Z "siadaj, dwója!" to się teraz cieszą. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

„Mimo, iż otaczająca go przestrzeń nie utrudniała mu już ruchów, czuł się gorzej, niż poprzednio.” –– Ja napisałabym: Mimo, iż otaczająca go przestrzeń nie utrudniała już ruchów, czuł się gorzej, niż poprzednio.

 A ja napisałabym: "Mimo iż..." ;-)

 

Bardzo dobre opowiadanie. Bohater wiarygodny - co widać przy skrupułach, ale też przy zmianie, jaka w nim nastąpiła - jak widać to przeżycia, doświadczenia mają na nas największy wpływ, przed wychowaniem, które obaj Antoniowie(?) mieli takie samo. 

Zdziwił mnie tylko Przywiślański Kraj Rad... Po co komuniści mieliby wracać do tej przedwojennej, carskiej nazwy, skoro odrzucali to, co carskie? Raczej Polską Republikę Ludową był tu widziała. 


Językowo też całkiem nieżle. Trochę błędów interpunkcyjnych i w zapisie dialogów:

- Dobrze – już mniej nieufny gospodarz schował pieniądze."  --> - Dobrze. - Już mniej nieufny gospodarz schował pieniądze. - 

"- Dyżurny, spójrzcie tam – wskazał na tył samochodu." - Wskazał; kropka po "tam"

@T.Lena - dzięki za miły komentarz. Zdziwił mnie tylko syn u Antoniego (żona zresztą też). Antoni nie miał rodziny ani przed, ani po podróży w czasie.

@Piwak - "to przeżycia, doświadczenia mają na nas największy wpływ" - właśnie to chciałem opisać. Bohater chciał pozbyć się traumatycznych wspomnień, ale wymazując je, stał się innym człowiekiem. Dzięki za komentarz. Błędów już nie poprawię.

Pozdrawiam.

Wywozi młodego Antosia

To źle zrozumiałam. :) Coś mi tu nie pasowało chronologicznie, ale nie na tyle, by o tym wspomnieć. W końcu rodzic może mieć koszmary o nieszczęściu dziecka. A tu się okazało, że "młody Antoś" to był on sam.

Choć powiem Ci, że motywacja uratowania syna przed Oświęcimiem była dla mnie silniejsza, niż chęć uratowania siebie samego. Hm. I teraz nie wiem, co myśleć. :)

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

To znaczy opowiadanie jest nadal dobre i poprawne (bo mój poprzedni komentarz zabrzmiał jakby nie było, przepraszam), tylko niesie inne przesłanie, niż to, które sobie pierwotnie wymyśliłam. 

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

"motywacja uratowania syna przed Oświęcimiem była dla mnie silniejsza" - bo jest silniejsza, ale trudniej by było zgrać to chronologicznie.

Mój bohater to egoista. Inteligentny i ambitny, skoro w obu rzeczywistościach osiąga dość wysoki status społeczny, choć w obu przypadkach kosztem założenia rodziny. Traumatyczne przeżycia z pierwszej rzeczywistości, choć dręczą go, zdefiniowały w jakimś stopniu jego kręgosłup moralny, system wartości. Pozbywając się ich, zmienia samego siebie. Antoni nr1, jako więzień obozu, jest wyczulony na krzywdę ludzką. Sam, niewinnie dręczony, nie potrafi zabić niewinnego dziecka. Antoni nr2, pracując w innym obozie jako strażnik, wyzbywa się empatii i nie ma problemu ze zgładzeniem niemowlęcia.   

No to napiszę jednak, że początkowo miałam podobne wątpliwości co t.lena, jeśli chodzi o motywację bohatera. Zarówno w Twoim, jak i Piwak tekście motywacje są "egoistyczne" (w cudzysłowie, bo nie chodzi mi o negatywny wydżwięk tego słowa, tylko o to, że motywacja dotyczyła głównie chęci zmiany własnego losu). U Piwak zagrało mi to  od razu, pewnie dlatego, że jej bohaterka osobiście nie zaznała losu Twojego bohatera. U Ciebie nie było to dla mnie tak oczywiste - wydawało mi się, że naturalniejszą reakcją byłaby chęć wyparcia, odcięcia się, zapomnienia (na tyle, na ile to możliwe, oczywiście).

Ale potem uznałam, i przy tym stanowisku pozostałam, że nie mnie oceniać zachowania ludzi, którzy znaleźli się w tak ekstremalnej sytuacji. Zresztą, nikomu, nawet innym ludziom, którzy w podobnej sytuacji się znaleźli. Nawet, jesli wydaje się nam, że odkryliśmy jakieś reguły rządzące ludzką psychiką, zjawia się coś, co temu zaprzecza. Zwłaszcza, podkreślam, jeśli ktoś miał doświadczenia w rodzaju tych Twojego bohatera.

Po tym mętnym wywodzie chciałam dodać, że to, jak inną osobą stał się Antoni w alternatywnej rzeczywistości, że z ofiary stał się katem uważam za wielki plus Twojego opowiadania. Świetny, przewrotny koncept.

I znowu nie udało mi się - jako jurorce - obiektywnie milczeć:). 

Nie jestem psychologiem, choć z drugiej strony wszyscy, żyjąc wśród ludzi, trochę się nimi stajemy.

"wydawało mi się, że naturalniejszą reakcją byłaby chęć wyparcia, odcięcia się, zapomnienia" - to prawda. Stąd w moim opowiadaniu motyw książki, która w tym wypieraniu bohaterowi pomagała, ale z czasem stała się obsesją, a wraz z pracą  naukową i możliwościami z niej wynikającymi otworzyła się przed nim możliwość fizycznego wymazania wspomnień.

Ludzie są różni i różnie reagują. Ja wyobraziłem sobie bardzo ambitną jednostkę, która, upodlona przez innych, nie jest się w stanie z tym pogodzić. Być może warto było opisać to dokładniej, ale o ile na przemyślenia i przygotowania poświęciłem dość sporo czasu, o tyle na pisanie już nieco mi czasu brakło.

Dziękuje za komentarz i pozdrawiam.

Bardzo dobry tekst, z niezłym pomysłem i bez zbędnego lania wody. Dwa wielkie plusy za Hansa Klossa i Ośrodek Późnej Aborcji. Językowo zdecydowanie jedno z najlepszych w konkursie.

Witam kolejnego Uczestnika naszego konkursu :)

 

Na początku chciałbym się odnieść do dwóch innych konkursowych opowiadań, a mianowicie do "Jak ja cię nienawidzę!"  oraz "Odeonsplatz". Zauważyłem bowiem, iż w Twoim tekście występuję elementy podobne do tych, jakie możemy zaobserwować w wymienionych wyżej opowieściach. Zarówno u Ciebie, jak i w "Jak ja cię nienawidzę!" główni bohaterowie kierują się własnymi powodami, ich motywacja jest bardzo osobista, dotyczy ich własnego życia. Wyżej ocha pisze, że w przypadku opowiadania Piwak zagrało jej to od razu; ja sądzę, że ta motywacja jest wiarygodniejsza u Antoniego, gdyż doświadczył on wielu cierpień, które odcisnęły w jego psychice bardzo wyraźny ślad. Dlatego skłonny jestem uwierzyć, że determinacja Twojego bohatera była wystarczająco silna, by pragnął i dążył do zemsty, czy też do zapobiegnięcia tym strasznym dla niego wydarzeniom. A końcówka zwyczajnie wali po łbie --- Hitler zostanie zabity, ale nie z ręki Antoniego; śmierć Hitlera będzie poniekąd ofiarą owego zmienionego świata, którego kondycja, mimo iż nie doświadczył wojny, jest dużo gorsza, niż gdyby owa wojna wybuchła i zebrała krwawe żniwo.

 

Zgadzam się: opowiadanie treściwe, bez zbędnego lania wody, jest w nim zawarte wszystko czego bym mógł oczekiwać. I daje też do myślenia. Gratuluję.

 

Pozdrawiam.

 

W swoim opowiadaniu poświęcasz trochę miejsca refleksji nad tym, ja wyglądałby świat, gdyby II WŚ nie było. Podobnie jest w przypadku "Odeonsplatz". Rzecz jasna obydwa obrazy rzeczywistości są inne, ale oba są równie niepokojące i budzą zastanowienie.

 

Ciekawym jest zabieg dostosowania przeszłości Antoniego do zmiany historii. Wyszło to nad wyraz ładnie.

 

Pomysł z małym Adolfem stanowi bez wątpienia o sile tego opowiadania. Nie poszedłeś na skróty, nie pozwoliłeś Antoniemu zasztyletować bezbronnego, niewinnego Hitlera, tylko wyposażyłeś swego bohatera w litość i miłosierdzie.  Chwilę nad tym myślałem, ale nie wydaje mi się, ażeby Antoni był w stanie wybaczyć, darować zbrodniarzowi jego winy. Właściwie to on sam chyba nie do końca wiedział co począć. Ale że wcześniej, zanim doszło do spotkania z małym Adlfem, nie przypuszczał, że nie będzie potrafił zabić dziecka --- kolejny interesujący aspekt psychologiczny.    

Coś się pokopało w komentarzu. Fragment: Zgadzam się: opowiadanie treściwe, bez zbędnego lania wody, jest w nim zawarte wszystko czego bym mógł oczekiwać. I daje też do myślenia. Gratuluję. 
  Pozdrawiam.

... wędruje oczywiście na koniec. 

@Domek - czekałem na Twój wpis. Widziałem Twoje obszerne i rzeczowe komentarze pod tekstami innych autorów i troszkę im zazdrościłem, choć byłem pewien, że skoro systematycznie komentujesz wszystkie prace konkursowe, to i ja nie będę pominięty. Cieszę się, że się doczekałem, a jeszcze bardziej z treści komentarza. Dziękuję

OFIARA I KAT — UNFALL

Przeczytałem — czas na komentarz:

1. pomysł — wszystko jest jasne, klarowne i niezwykle spójne. Pomysł na podróż w czasie klasyczny. 4.5.

2. wizja rzeczywistości — paralela obozów tworzy ładną strukturę tekstu. Całość jest oszczędnie, ale dość wyraziście przedstawione. 4.5.

3. jakość wykonania — dobrze napisany tekst, ale stosunkowo niewielka objętość pozostawia pewien niedosyt. Myślę, że z powodzeniem mógłbyś dołożyć z 5000 znaków na rozbudowanie opisów i tekst by na tym nie stracił. Poza tym — jak ktoś zauważył — przydałaby się uwypuklona scena podbierania bobasa z kołyski. 4.0.

4. motywacja bohatera — Klarownie przedstawione powody podróży w czasie. Ogromny plus w związku z tym, że dochodzi do wyraźnej zmiany osobowości bohatera, co widać na przykładzie jego podejścia do bobasa. 4.5.

Podsumowując — świetny tekst. Trudno mu zarzucić cokolwiek, prócz może nieco zbyt małej objętości. Moja ocena wychodzi 17.5.

I po co to było?

Dziękuję Syfie.

Jeśli chodzi o objętość, to mam świadomość, że nie wykorzystałem w pełni nie tylko limitu znaków, ale i możliwości, jakie niosła ze sobą sama historia. Pozostawiłem sobie sporo czasu na przemyślenia i skonstruowanie całej fabuły. Sporo zajęło też wyszukanie i sprawdzanie potrzebnych informacji, choć niekoniecznie musi to być widoczne w tekście. Nad kilkoma fragmentami, które miały dla mnie większe znaczenie także spędziłem sporo czasu. W rezultacie zrobiło się go mało, więc stwierdziłem, że lepiej pozostanę przy krótszym opowiadaniu, ale w miarę dopracowanym, niż miałbym pisać do ostatniej chwili i popsuć efekt niedopracowaną formą. No i jeszcze ten "Dubler", który nie pozwalał mi się skupić, zanim go nie napisałem. :)

Komentarz przesłany wraz z uzasadnieniem do przewodniczącego jury (u mnie - 1.miejsce):

Czyta się bardzo dobrze. Świetnie napisany tekst. Bohater jest interesujący, wiarygodny. Wizja alternatywnej przyszłości opisana w kilku zdaniach, ale odpowiednio przerażająca. Sama „metamorfoza” bohatera, który z ofiary w zmienionej rzeczywistości staje się katem – świetna i przewrotna.

Właściwie jedyna moja uwaga dotyczy motywacji bohatera. Upierać się będę, że bardziej prawdopodobną reakcjąpo takich doświadczeniach byłaby próba psychicznej ucieczki i wyparcia wspomnień.


Ocho - bardzo Ci dziękuję za komentarz i głos w głosowaniu. Uwagę przyjmuję i bez względu na to, czy będziesz się przy swoim stanowisku upierać, czy nie, nie będę próbował Cię od niego odwieść, bo z dużym prawdopodobieństwem możesz mieć rację. Jeśli temat poruszam, to bardziej po to, aby wyjaśnić moje intencje, niż bronić stanowiska.

Przed napisaniem pierwszego fragmentu spędziłem trochę czasu na wyszukaniu w internecie i prześledzeniu relacji więźniów obozu w Oświęcimiu. Do tego dochodzą zapamiętane opowieści (z innego obozu) mojej babci, która ma dziś imieniny, więc ją z całego serca pozdrawiam.
W lipcu 1940 roku w obozie oświęcimskim odbył się najdłuższy w jego historii apel. Trwał 20 godzin i był efektem ucieczki jednego z więźniów. Relacje uczestników były dramatyczne, bardzo emocjonalne, a wspomnienia, mimo upływu lat, wciąż żywe i bardzo dokładne.
Dlatego, na potrzeby opowiadania, stworzyłem bohatera, który chce i próbuje zapomnieć, ale mu się to nie udaje, dlatego stara się niejako "mechanicznie" usunąć wspomnienia.

Wiesz, ja pisałam te komentarze po przeczytaniu wszystkich tekstów i miałam w pamięci kontrowersje wokół motywacji bohaterki opowiadania Piwak. A jako że Twój i Piwak tekst to jedyne teksty z osobistą motywacją bohaterów, no to siłą rzeczy je jakoś porównywałam. I pewnie ta moja opinia wynika też trochę właśnie z tego porównania. Nie jest ona przecież oczywista - domek na przykład uważa odwrotnie, i pewnie nie on jeden.

Tak jak to już chyba gdzieś pisałam - nie mnie butnie uznawać, jak powinny zachować się osoby z takimi doświadczeniami. Tak mi się po prostu wydaje, i tyle.

No i nie mogłam być tak w stu procentach usatysfakcjonowana przecież! ;).

Usatysfakcjonować kobietę nie jest łatwo ;)
Z chłopami łatwiej, szczególnie tymi, którym wystarczy piwo i telewizor. :)

Ocha - liczę na tego typu uwagi w przyszłości.

Komentarz od-jurorski:

To, co najbardziej podobało mi się w tekście, jest jego zwięzłość i prostota. Nie ma tu przekombinowania, zbyt wielu przeskoków w czasie. Cały plan nie opiera się na szalonych kombinacjach czy zawirowaniach na wysokim szczeblu – jest to cichy plan jednego człowieka, bez kamer i błysków fleszy. I jest to plan prosty – pozbycie się Adolfa Hitlera, gdy ten był jeszcze dzieckiem, to znacznie łatwiejsza opcja niż zamach na otoczonego swymi druhami wielkiego wodza. Tutaj nie chodzi o widowiskowość, ale o skuteczność, i taki jest też tekst – bez nadmiaru ozdobników, za to konkretny i wciągający.

Końcówka zaskakuje i jest bardzo mocnym punktem tekstu. Bez opisywania szczegółów historycznych możemy łatwo wywnioskować, jakie są polityczne konsekwencje śmiałego planu Antoniego. Całość napisana jest dość zwięźle, ale udało się tu zawrzeć zarówno dobry pomysł, jak i jasny przekaz, co dowodzi umiejętności pisarskich autora.

 

Unfall, gratulacje!

Gratuluję, Unfallu! :) I powodzenia też w następnych tak ambitnych przedsięwzięciach literackich :) Konkurs miał wysokie progi !

"To, co najbardziej podobało mi się w tekście, jest jego zwięzłość i prostota." - Kilka osób wyraziło podobne zdanie, co bardzo mnie cieszy. Przyznam się, że od zawsze pisałem dosyć oszczędnie. Miałem obawy, czy nie będzie to problemem, a okazuje się, że może to być poczytane jako atut. Pacholęciem będąc miałem z tym kłopot, bo zdarzało się, że nauczycielka kazała napisać wypracowanie na 4-6 stron, a ja po 3 nie miałem już o czym pisać i nie dlatego, że brakowało mi wiedzy, albo coś pomijałem. W pewnym momencie wyrobiłem sobie nawet pewnego rodzaju rozwlekłe pismo, aby łatwiej zapełnić pożądaną objętość, ale wtedy obrywało mi się za to, że piszę jak kura pazurem. ;)
Czasem jednak zazdroszczę odrobinę niektórym koleżankom i kolegom z portalu ciekawych i bogatych opisów.

Dziękuję za gratulacje i pozdrawiam.

Jedni piszą tak, inni siak. Jeśli robi się to dobrze - i jeden, i drugi sposób jest dobry. Sama również wolę styl oszczędny, ale doceniam dobrze napisane, "kwieciste" teksty. Sama za takie się nie zabieram, bo bym pewnie nie potrafiła. I dobrze - nie przejmuję się tym (już;)).

Przypominam ponadto, że DJ Jajko zorganizował konkursik na NAJBARDZIEJ POMOCNEGO JURORA. Wobec tego proszę Autorów, aby w komentarzach do wątku z wynikami, w miarę możliwości jak najszybciej, a bezwzględnie do 20 maja, zagłosowali. Autorowi przysługuje jeden głos.

 

pozdrawiam

I po co to było?

Przeczytałam, ale pozostanę bez emocji. Pomysł ze zwycięstwem drugiej strony nowy (już nawet dla mnie, dokłształciłam się ostatnio tu na stronie ; P) nie jest, więc zakończenia zaskakującego brak. Wykonanie porządne, oczywiście, ale ani tematyka nie moja, ani też konkurs mnie jako taki nie zainteresował. Melduję więc tylko, ze tu byłam, a zachwycać się będą inni ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

"Pomysł ze zwycięstwem drugiej strony nowy nie jest" - to prawda, ale w moim opowiadaniu miał stanowić jedynie tło uwiarygadniające fabułę. Skupić chciałem się natomiast na samym bohaterze i wpływie życiowych doświadczeń na jego osobowość. Dziękuję, Joseheim, za przeczytani i komentarz, szczególnie że nie gustujesz w tej tematyce.

Pozdrawiam

Trochę się pogubiłem. Skoro porwano A.H. jako dziecko, to można przyjąć, że nie było II wojny światowej. To skąd później w Polsce władza komunistyczna, kiedy ustrój ludowy był konsekwencją właśnie tej wojny (wyzwolenie Polski przez Armię Czerwoną, Jałta)? Jakoś nie jestem do końca przekonany.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Trzeba by chyba przyjąć, że --- wobec słabych Niemiec i braku amerykańskiego przemysłu wojennego --- czerwona fala przelałaby się około 41-42 roku przez Europę i dotarła może nawet do Madrytu ; )

pozdrawiam

I po co to było?

To trzeba by chyba napisać, to przyjmę:).

Pozdrawiam

Mastiff

W 1919 roku rosyjscy bolszewicy założyli Międzynarodówkę Komunistyczną i zaprosili do niej wszelkie lewicowe partie, nie tylko w Europie, ale także i w USA. Duża część to zaproszenie przyjęła (doszło nawet do wielu podziałów partii na tym tle, przykładowo we Francji). W założeniach Komintern miał zrzeszać, wspomagać, lub nawet tworzyć partie komunistyczne na całym świecie i przygotowywać je do organizacji rewolucji proletariackiej. Nie planowano ekspansji Związku Radzieckiego jako państwa, a samego systemu komunistycznego (także siłą) ponad podziałami państwowymi i narodowymi, oczywiście pod kierownictwem Moskwy. Na drodze komunistom stanął Nazizm i wybuch II Wojny Światowej. Komintern zlikwidowano w 1943 roku zalecając wszystkim partiom członkowskim zawiązywanie sojuszy w celu stworzenia wspólnego frontu właśnie przeciw Nazistom.

Przy pisaniu opowiadania założyłem, że przy nieobecności Adolfa Hitlera (co by o nim nie mówić, charyzmatycznego i zdolnego do pociągnięcia za sobą tłumów) NSDAP nie doszłaby do władzy, a partie kominternowskie, bazując na niezadowoleniu społecznym, prosperowałyby coraz lepiej i w poszczególnych krajach europejskich osiągałyby swój cel.

Przepraszam za ten przydługawy wykład, ale chciałem uzasadnić ukazany w opowiadaniu obraz alternatywnej rzeczywistości. Do pisania tego tekstu starałem się dość dobrze przygotować merytorycznie, więc jeśli ktoś ma pewne wątpliwości, to chętnie odpowiem.

Pozdrawiam.

Nie musisz mi, Szanowny Unfall, robić wykładów, bo ja o tym wiem. Zarzut dotyczył niedociągnięć w opowiadaniu, a nie Twoich braków wiedzy historycznej. To dwie różne sprawy.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Bohdanie,

Napisałeś - "(...) można przyjąć, że nie było II wojny światowej. To skąd później w Polsce władza komunistyczna (...)", a ja chciałem jedynie precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie, bynajmniej nikogo nie pouczając, więc jeśli poczułeś się tym dotknięty - przepraszam.

Zrozumiałem i przyjmuję zarzut. Informacja o genezie zaistniałej na końcu opowiadania sytuacji powinna znaleźć się w opowiadaniu, a nie w komentarzu pod nim. Tyle, że nie jest łatwo wyważyć podane w tekście informacje tak, aby każdy czytelnik był w pełni usatysfakcjonowany. Z jednej strony, podając ich zbyt wiele, autor ryzykuje zarzuty, że nie docenił wiedzy i inteligencji czytelnika (opisy w którymś z moich pierwszych opowiadań uznano wręcz za łopatologiczne). Jeśli poda ich zbyt mało, też źle. Zapewne nie znalazłem jeszcze "złotego środka".

Inna rzecz, że w opowiadaniu chciałem się koncentrować na bohaterze. Narrator przedstawia scenki z życia bohatera, a wszelkie informacje o otaczającym świecie są przemycane w formie jego przemyśleń, czy wypowiedzi. Brak bogatych, odnarratorskich opisów jest zamierzony. Ja ciągle eksperymentuję z formą. Przyjmuję do wiadomości, że w takiej formie nie udało mi się jeszcze zawrzeć wszystkich potrzebnych czytelnikowi informacji.

Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

Opowiadanie dobrze napisane, choć przewidywalne. Ale z drugiej strony, trudno jest chyba napisać o podróży w czasie tak, jak inni jeszcze nie pisali.

Niemniej, tekst przyjemny jest i czyta się go dobrze.

Przeczytawszy i mi się spodobawszy, co jest dziwne, bo takich klimatów raczej nie lubiwszy.

Sorry, taki mamy klimat.

Dzięki Sethraelu.

Świetne opowiadanie! Naprawdę, znakomite! (Nadrabiam zaległości, bo dołączyłem niedawno ;) )

Niech co Krwawy Hegemon?!!

Znakomite opko:) Zaraz sięgnę do innych Twoich dzieł :)

Stefa z bagien, Artanian – wielkie dzięki. Miło że ktoś zagląda jeszcze do starszych opowiadań.  Artanian – zaglądając do innych weź pod uwagę, że im starsze, tym mogą być gorsze – ja się tu chyba jednak nieco rozwinąłem z czasem ;)

Niekoniecznie tak musi być, to jest super :)

To jest jednym z lepszych, jeśli nie najlepszym z tego, co do tej pory napisałem. Wygrało konkurs i jeszcze dostałem za nie piórko (Udało mi się to jeszcze przy "Sparowanych"). Poświęciłem mu też sporo czasu.

To widać, historia to Twoje hobby?

Nie, moim hobby stało się od jakiegoś czasu właśnie pisanie, choć mogę mu poświęcić zdecydowanie mniej czasu, niż bym sobie tego życzył. Moim ulubionym gatunkiem natomiast jest SF, przy którym zawsze zwracałem uwagę na detale i ich zgodność z dostępną wiedzą. Dlatego pisząc także zacząłem dość dokładnie sprawdzać informacje potrzebne mi do pisanych tekstów i sprawdzać zgodność tego co piszę z ogólnie dostępną wiedzą (oczywiście z pominięciem tych lżejszych tekstów). W przypadku tego opowiadania informacje dotyczyły historii. Sprawdzałem przykładowo, czy młody mieszkaniec Gdańska miał szansę (i jak) trafić do obozu w Oświęcimiu przed lipcem 1940 roku, albo kiedy po raz pierwszy został wydany po polsku "Wehikuł czasu" i inne takie drobiazgi. Pierwsza część opowiadania to oparty o relacje świadków opis rzeczywistych zdarzeń z lipca 1940 roku – apelu po pierwszej ucieczce z obozu w Oświęciumiu.

 

Bardzo podoba mi się to, że pisanie niejako wymusza na mnie poszerzanie swojej wiedzy i to w bardzo różnych dziedzinach.

To właśnie o to chodzi, vide Nienacki chociazby :)

Hej Unfallu. Mnie to właśnie czasami przeraża – trzeba wiedzieć, o czym się pisze. Ponieważ czasu mam strasznie mało, czasem mnie to zniechęca (choc z drugiej strony fajnie zdobywać nową wiedzę). Dzięki jeszcze raz za opowiadanie – jest świetne. Idę w takim razie przeczytać "Sparowanych". :)

Niech co Krwawy Hegemon?!!

Uh, czasami, czasu, czasem… Czasami czytam swój komentarz troszkę za późno i poprawić się nie da. :[

Niech co Krwawy Hegemon?!!

Bradzo dobre

Przynoszę radość :)

Anet – wielkie dzięki.

Stefa – "trzeba wiedzieć, o czym się pisze" – myślę, że na pewno trzeba przekonać o tym czytelnika. Zdawałoby się, że pisanie fantastyki powinno być łatwe i nie wymaga od autora większej wiedzy, bo przecież opisujemy nierealne, nieistniejące światy, rzeczywistość równoległą lub przyszłość. Jest chyba jednak inaczej. Autor musi jakoś przekonać czytelnika do swojej historii, sprawić, aby ten w nią na chwilę uwierzył, a żeby tak się stało, autor musi zawrzeć w niej trochę realnego świata. Czyli musi ten realny świat też trochę lepiej poznać.

Ano właśnie. Poza tym nierealny, nieistniejący świat też powinien być spójny – właśnie po to, żeby czytelnik w ten świat uwierzył, na chwilę choć żył w nim, nieprawdaż? Jeszcze jedno: na ile my – cielesne istoty z tego świata – jesteśmy w stanie wymyślić nierealny, nieistniejący świat? Tak się czasem zastanawiam – przecież my wszystko tworzymy na podstawie naszego świata – na ile my jesteśmy w stanie od niego się uwolnić?

Niech co Krwawy Hegemon?!!

Lemowi w "Solaris" i "Głosie Pana" się to udało:) (przepraszam za wcięcie się w rozmowę)

Tintinie – wcinaj się kiedy chcesz 

Stefa – Nasze syntetyczne umysły działają na zasadzie skojarzeń, a naszą fantazję determinują nasze doświadczenia. Raczej się od tego nie ucieknie. Nawet, gdy komuś udaje się stworzyć wizję świata i cywilizacji/istoty rozumnej bardzo różnych od naszych, najczęściej zostaje to wykorzystane, aby na tym tle dobitniej, na zasadzie kontrastu, przedstawić ludzką naturę. Tak jak w przytoczonym przez Tintina "Solarisie". 

Diese Geschichte gefällt mir gut. Ganz angenehme Erzählung :-)

Nie odkładaj nig­dy do jut­ra te­go, co możesz wy­pić dzisiaj (JT)

Es freut mich sehr, aber lass mich nicht die ganze Text übersetzen, bitte ;)

Unfallu: den ganzen Text

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Co racja, to racja, Basiu. Tym bardziej nie będę tłumaczyć całości na niemiecki :)

Pomysł na podróż w czasie – oklepany do granic możliwości, pomysł z umiejscowieniem akcji w Niemczech – jeszcze gorszy. Jak widać wielu nadal ma Niemcom coś za złe i próbuje w każdym tekście o podróży w czasie naprawić błąd jakim była III Rzesza. Szkoda, że to już było, jakieś 10000 razy w filmie i 1000000 w literaturze. Proponuję sięgnąć nieco głębiej, po co iść na skróty i wybierać II wojnę światową, przecież Starożytny Egipt czy Polska za panowania Piastów to również wspaniałe okresy.

I hate my life and I hate you

Konkurs, na który pisany był ten tekst, nazywał się “Zabić Adolfa H.”. Tak, tego Adolfa. Informację o tym można znaleźć nad tagami, ale rozumiem, że można ją przeoczyć. Adolf H. nie miał specjalnie dużo wspólnego ze starożytnym Egiptem czy z Polską Piastów.

Eee, katedro, a czytałeś może założenia konkursu, na który zostało napisane to opowiadanie?

EDIT: Pheh, ocha była szybsza:)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Zwyczajnie Katedrze nadepnąłem na odcisk, więc teraz robi sobie wycieczki po moich tekstach :)

 

Katedro – zajrzyj może do moich tekstów pisanych na Grafomanię. Tam będziesz mógł wytknąć mi całą masę błędów, o stereotypach i prymitywnej fabule nie wspominając ;)

Nie tylko Twoich. Trollował w tekstach większości autorów, którzy ośmielili się nie wpaść w zachwyt nad jego twórczością. 

Pozytyw tego jest jeden. Podbija starsze tematy i dzięki temu trafiłem na kilka fajnych opowiadań. smiley

https://www.youtube.com/watch?v=76SCx2PVzwE

No i w sumie fajnie. :) A ja sobie przypomniałam, że Hitler jednak miał coś wspólnego z Egiptem. Kazał w nim szukać Arki Przymierza, w czym skutecznie przeszkadzał niejaki Harrison Ford, znany również jako Indiana Jones. ;)

No, kolega Katedra aż kusi do dyskusji – normalnie trudno kogoś zachęć do sięgnięcia po starsze teksty, a tu starczy ciut krytyki i czyta. I to zwykle nie jeden. A że rzuci jakieś kąśliwe uwagi – co tam, czytelnik i tak droższy niż złoto:)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Zaczynam żałować, że nie udzielam się twórczo… ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No proszę, ile osób jeszcze nie śpi. W dodatku błąka się po starych tekstach ;)

ocha A niby dlaczego miałby mieć coś wspólnego ze Starożytnym Egiptem. Sory, nie patrzę na otagowanie i gatunek zwykle.

Miło mi to słyszeć,że odgrzebałem jakieś antyki, można będzie wreszcie na nie spojrzeć z dystansem i co nieco poprawić. No,ale jak widzę większość nie może przełknąć krytyki, bo została przyzwyczajona do klepania po plecach i oklasków.

I hate my life and I hate you

A krytykuj do woli, ale nie za to, że ktoś pisząc opowiadanie na konkretny konkurs trzymał się ram konkursowych, bo to zwyczajnie śmieszne.

Przyczepiłeś się jednego mojego zarzutu, który uznałem za swoje uchybienie. Jak odniesiesz się do reszty? Zasłona milczenia? Kolejne czepialskie uwagi?

I hate my life and I hate you

Akurat do tego tekstu to był jedyny Twój zarzut, chyba że coś przegapiłem.

Oprócz tego stwierdziłem,że pomysł jest oklepany. Mam zacząć cytować czy jednak ukorzysz się?

I hate my life and I hate you

Dobra, jedno zdanie i znikaju:

Katedro, wskaż proszę JEDEN tekst – czy to opowiadanie, czy też książkę – (a najlepiej coś własnego) napisany w ostatnim… no nie wiem, dwudziestoleciu, NIE OPIERAJĄCY się, choćby częściowo, na wykorzystywanych wcześniej, czy wręcz utartych już, schematach, a potem szafuj tego typu “zarzutami”.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Tylko,że utarte schematy można przerabiać, bawić się nimi, kliszami można żonglować, układać je tak, aby zagrały na nowo albo nawet lepiej. Przecież mógł obrócić to w satyrę, pobawić się konwencją i zrobić np. horror albo łzawe romansidło. A stwierdzenie, że wszystko opiera się na kliszach i schematach jest dość mocno nad wyrost. Chyba,że ktoś wykorzystanie ludzkiego bohatera uzna już za kliszę, ale to są skrajności. Chociaż ten portal na skrajnościach się opiera:)

I hate my life and I hate you

Unfallu, tęskniłeś za portalem? ;)

Ocha – ależ oczywiście :)

Pytam, bo widzę, że wróciłeś prosto na to, co na NF najciekawsze. ;) Tylko nie uciekaj zaraz. :)

Długo omijałam ten tekst szerokim łukiem – nie cierpię klimatów wojennych ze szczególnym uwzględnieniem obu światowych. Ale w końcu, ponieważ to Unfall, SF i tekst, który wygrał wszystko, co tylko było do wygrania…

Nie żałuję. Spodobało mi się. Wspaniały pomysł z rozbiciem zabójstwa na dwa etapy. Poza tym zawsze żywiłam ogromny szacunek dla autorów historii alternatywnych. Wydaje mi się, że trzeba ogromnej wiedzy, żeby rozsądnie wykombinować, co by było gdyby…

Komentarze Katedry zabawne. Ech, aż żal, że nic mojego nie skomentował. Tylko po cichutku jedynkę postawił.

Babska logika rządzi!

Finklo – bardzo Ci dziękuję – za wizytę, za miły komentarz, ale także za zaufanie do mnie jako autora. Postaram się go nie zawodzić.

Nowa Fantastyka