- Opowiadanie: Lord Kovir - Te Vinrethet Sine: Vrenga albo Kronika Wieloświata: Upadek (Dragoneza)

Te Vinrethet Sine: Vrenga albo Kronika Wieloświata: Upadek (Dragoneza)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Te Vinrethet Sine: Vrenga albo Kronika Wieloświata: Upadek (Dragoneza)

Ja, Warren, Imperialny Bibliotekarz oraz Kronikarz z woli Many, natchniony Jej duchem chwytam za pióro, by opisać historię początków Wieloświata oraz jego straszliwego Upadku.

 

Opowieść ta ma swój początek w Pierwszym Krysztale Many – czystej magicznej energii, zwanej przez elfy Vine. To Mana powołała bowiem do życia pierwsze trzy Wymiary Vinrethet. Każdy z nich był symbolem. Arania – poranka, Haydenrethe – południa, a Kivrethe – zmierzchu. W każdym żyły odmienne zwierzęta, lecz nad nimi wszystkimi królowały One – Smoki – Wcielenia Czystej Many. Jeśliś nigdy Ich nie widział, Czytelniku, nie pojmiesz Ich siły, Ich dumy, potęgi emanującej z każdego Ich ruchu. Słowa, którymi teraz Je opiszę, nie oddadzą nawet połowy ówczesnego Ich majestatu.

 

Wiedz jednak, Czytelniku, iż Ich ciała przypominały wyglądem ciała węży, mieniące się wszystkimi barwami, od krwistej czerwieni po aksamitny błękit. Miały dwie pary skrzydeł oraz jedną parę łap, wyposażonych w siedem ostrych jak diamenty szponów. Nie zionęły ogniem, jak głoszą plotki, jednakże Ich ryk kruszył skały, a uderzenie ogona łamało najgrubsze drzewa. Vindarut, jak są nazywane w Elfickim, posiadły także dar mowy, każdemu dziecku nadawały imię, stworzyły podstawy większości przyszłych języków.

 

W czasie, gdy Ich królestwa rozkwitały na wyniosłych szczytach najwyższych gór Haydenrethe, na łąkach i w lasach kształtowała się cywilizacja Derinet – Wysokich Elfów. Jako rasa, byli oni słabsi od Smoków, choć podobnie jak One – nieśmiertelne. Potęgą tego narodu stała się więc wiedza, gromadzona przez wiele wieków i umiejętnie wykorzystywana, na przykład do wzniesienia Eluny, miasta – wyspy w Aranii.

 

Vinrethet był w owych czasach całkowicie przesiąknięty magią, przenikała ona przez wszystko i wszystkich, dając i nie odbierając. I tak, rosnąc w siłę w pokoju i dobrobycie przez długie wieki, Wysokie Elfy stawały się niestety do tego stopnia zadufane we własne siły, że postanowiły same rządzić Wieloświatem. W tajemnicy poczęły wykuwać mithrilowe bronie i zbroje, szykując się do wojny ze Smokami. Powstawały tedy najznakomitsze, najpotężniejsze ostrza jak Randaru – Strażnik Pogranicza albo Święta Włócznia. Wtedy także zbudowano największe cuda techniki, jakie kiedykolwiek powstały – podniebne okręty, zdolne wzlecieć na wysokość Te Vindarut Maret – Smoczych Twierdz.

 

Najgroźniejszym orężem Derinet pozostawał jednakże Odsyłacz – miecz, będący kluczem do tajemniczego, czwartego Wymiaru. W tej właśnie broni przetrwał legendarny kowalski kunszt Wysokich Elfów. Rękojeść była wysadzana szafirami oraz szmaragdami, a klinga wysuwała się z niej, po czym powtórnie chowała. Odsyłaczem potrafił władać jedynie Elruin, po stokroć przeklęty władca, który zapoczątkował Upadek.

 

Na jego rozkaz setki tysięcy elfów bez uprzedzenia zaatakowały Smocze Twierdze w Haydenrethe.

 

Ale nie wszyscy Derinet zgadzali się z królem. Niektórzy wyruszyli ostrzec Smoki i walczyli po Ich stronie podczas Freanie Rivane – Bitwy w Przestworzach. Ach, jakżesz straszna to była bitwa. Trwała cztery noce i trzy dni, i nigdy, ani wcześniej, ni później, Vinrethet nie widział tak ogromnego cierpienia. Elfy ruszyły do walki na swych podniebnych okrętach oraz dosiadając gryfów i feniksów. I chociaż stworzenia nie chciały walczyć, owładnięci pychą Derinet zmusili je do tego. Przeciw nim stanęło piętnaście tysięcy Smoków, broniących równowagi Wieloświata.

 

Bitwę rozpoczęła salwa strzał i bełtów, miotanych przez elfich łuczników oraz pokładowe balisty. Vindarut odpowiedzieli zrzuceniem ciężkich głazów prosto w maszty okrętów. Wtedy powietrzna kawaleria Derinet spróbowała flankować. Na każdego Smoka przypadło trzydziestu jeźdźców. Derinet, którzy przyłączyli się do Vindarut, wykorzystując swoją magię leczyli sprzymierzeńców i strzelali do nieprzyjaciół ze stanowisk w Smoczych Twierdzach. Opętane nieznanym im wcześniej szałem bojowym Wysokie Elfy nie zważały, czy strzelają do swoich czy do wrogów. Chciały tylko zaspokoić trawiącą ich rządzę krwi.

 

Szeregi obu armii topniały. Ziemia pod polem bitwy zniknęła, przykryta tysiącami ciał. Lasy i rzeki spłynęły krwią. Smoki musiały się wycofać. Po trzydziestu sześciu godzinach bezustannej, bezmyślnej rzezi skryły się w swych zamkach. Przeżyło Ich ledwie szesnaście. Wysokie Elfy na pokłady ocalałych okrętów wytoczyły katapulty i poczęły magicznymi pociskami razić wyniosłe wieże Te Vindarut Maret.

 

Agnostis, przywódczyni zbuntowanych Derinet oraz Ashgaroth, władca Smoków, zerwali swoich podwładnych do ostatniego, desperackiego ataku. Każdego z Vindarut dosiadło czterech wybranych elfów. Z rykiem furii, który połamał okręty Derinet i oszołomił ich armię, wyruszyli do ostatecznego starcia. Wysokie Elfy ginęły tysiącami, lecz te tysiące były niczym kilka listków opadłych z całego lasu w porównaniu z potęgą Wielkiej Armii.

 

I w końcu Agnostis, dosiadając Ashgarotha, pierwszego i ostatniego ze Smoków, stanęła twarzą w twarz z Elruinem i jego wierzchowcem – czarnym feniksem Inirem. Król roześmiał się jej w twarz.

 

– I na co ci to było, zdrajczyni? – rzucił szyderczo. – Naprawdę myślałaś, że zdołasz pokonać moją armię w sojuszu z tymi zwierzętami?!

 

Ashgaroth warknął wściekle. Nie było większej obrazy dla Smoków, a on zamierzał bronić honoru do samego końca. Agnostis powstrzymała go jednak.

 

– Gdy zginiesz, Derinet przyłączą się do mnie!

 

– Być może. Ale jakie to ma znaczenie, skoro ja nie zginę?

 

– Zginiesz! – ryknął Ashgaroth. – Nie zdołasz nas powstrzymać!

 

– Ja może nie. – Elruin wzleciał wyżej i dał znak swej armii. – Ale oni – tak.

 

W jednej chwili setka bełtów i kilka tysięcy strzał wbiło się w ciało i skrzydła Smoka, który runął w dół. Gdy zderzenie z ziemią łamało mu kark, w jego oczach wciąż odbijało się niedowierzanie, jak Derine mógł być tak dwulicowy.

 

Elruin odwrócił się do swoich wojowników, chcąc wygłosić zwycięską mowę. Nie zdążył. Niebo zasnuło się bowiem granatowymi chmurami, a potem rozbłysło białobłękitną poświatą. Na splamiony krwią Haydenrethe spadł deszcz ostrych odłamków kryształu. Nic nie mogło się przed nim uchronić. Elfy i ich wierzchowce umierały w męczarniach, dziurawione przez nieubłaganą nawałnicę.

 

To Pierwszy Kryształ Many, rozdzierany cierpieniem bitwy, rozpękł się na mniejsze kawałki. Tak powstały dwadzieścia dwa nowe Kryształy, każdy o innej mocy. Przeżyło jedynie dziewięciu Wysokich Elfów, a ich miejsce w Vinrethet zajęły nowe rasy: ludzie, krasnoludy, elfy młodsze, podzielone na kilka wyznań magicznych, oraz wiele innych. W trzech Wymiarach zabrakło dla nich miejsca, zatem Kryształy utworzyły cztery nowe, a także piąty, mający być Ich domem.

 

Wieloświat musiał powstać od nowa, taki był ogrom cierpienia, wywołanego przez Derinet. Ostatnim zaś ciosem dla ich pychy stało się wskrzeszenie dwudziestu dwóch młodych Smoków. Każdy z Nich był wcieleniem innego Kryształu Many. Elruin, gdy to zobaczył, padł na kolana i rozpłakał się. Nie z powodu widoku cierpienia, które było jego dziełem, a na skutek uświadomienia sobie, że jego misja się nie powiodła. Zrozpaczony i targany sprzecznymi uczuciami, przebił sobie serce Odsyłaczem, a wraz z jego zejściem ze świata kończy się w Kronice historia Upadku. Thrala kin than Vine! Cześć niech będzie Manie!

Koniec

Komentarze

Wtórne do bólu. Style narracji się mieszają - konwencja kronikarska zupełnie nie zachowana. Czasem, a czasem jej nie ma. Sama opowieść przypomina mi historie zamieszczane w przeróżnych podręcznikach RPG jako wprowadzenie do świata. Nie wciągnęło mnie ani nie zaciekawiło.

Liczebniki - powinny być zapisane słownie, a nie cyframi i liczbami.

W tajemnicy poczęły wykuwać mithrilowe bronie i zbroje - nie "bronie" tylko "mithrilową broń". A skąd miały ten mithril? Importowały ze Śródziemia?

Według mnie słabe - stąd ocena 2.

A co, Śródziemie ma monopol na mithril? Inne światy nie mogą go mieć?
Liczebiki... Są przecież napisanie słownie! Więc o co Ci chodzi?  
"Wprowadzenie do świata" - o to właśnie chodzi, nie? Żeby opowiedzieć historię pewnego świata. Nie zaciekawiało Cię to i nie wciągnęło? Nie znam wszystkich dzieł fantasy, ale i tak całkiem sporo i moja inwencja wydawała mi się oryginalna...  
A że Tobie się nie podoba, no cóż ma prawo, są gusta i guściki. Ale żeby od razu wystawiać 2?! Nieładnie z Twojej strony. Poczekam na inne opinie, bo Ty napisałeś tylko "wtórne" i już, sprawa załatwiona. Podaj przykład, gdzie jeszcze wystąpiły pomysły, których użyłem.
Wtedy uznam to za miarodajną recenzję.   

Wydaje mi się, że historia początków i upadku nie tylko mogłaby, ale powinna być dłuższa. Bogatsza w wydarzenia.
Co na pociechę? Prawie bez błędów. Duży plus!

Kiedy pisałem komentarz liczebniki były zapisane cyframi i liczbami.

Mithril wymyślił Tolkien i jakoś w żadnej innej książce się z nim nie spotkałem (z kolei w grach komputerowych mithrilu pełno - z tym się zgodzę). Co do monopolu - no cóż, nikt Ci nie zabroni używać tego słowa, ale dla mnie to brzmi jakbyś nie potrafił wymyślić własnego określenia.

Jeśli chodzi o wtórność: elfy, smoki, wielka bitwa i legendarny oręż - te wszystkie elementy bardzo często pojawiają się w klasycznej fantasy. W samym pomyśle nie znalazłem nic nowego ani odświeżającego.

"Nieładnie z mojej strony", bo wystawiłem niską ocenę? Nie podobało mi się, więc co miałem wystawić? Szóstkę?


Powinieneś wstrzymać się od wystawienia oceny, tym bardziej, że pisałeś pierwszy komentarz.
Elfy, Smoki, Legendarny oręż - i za to zarzucasz mi wtórność? Wyobrażasz sobie fantasy bez tego? Owszem, może być, ale to już inny podgatunek. A, że tak to nazwę, "epic fantasy" bez elfów, smoków i legendarnego oręża się nie obejdzie. 

Przepraszam, nie zrozumiałem - czemu w oczach smoka odbijało się niedowierzanie, że ów Decośtam był dwulicowy? Się zgubiłem. No i skąd taka masa smoków, skoro jeden był pierwszym  i ostatnim?

Powinieneś wstrzymać się od wystawienia oceny, tym bardziej, że pisałeś pierwszy komentarz.

Lol?! Czyli jak ktoś ma ocenić źle, to niech zamknie ryj i sobie idzie, bo autorowi nie w smak? Po to są słabe oceny, żeby można je było stawiać, jeśli ktoś akurat uzna za odpowiednie. 

Dajcie spokój z tą wtórnością. Pojawi się rycerz, czy elf to już wtórne, konwencjonalne i tylko dla tego musi być słabe.
Mówię ogólnie, nie żeby mi się to konkretne opowiadanie podobało, bo tak nie jest.
Z drugiej strony - wstrzymać się od oceny? Bo pierwszy był przeczytał? Paranoja. Po to są te oceny, żeby je wystawiać i nikt się nie będzie wstrzymywał tylko dlatego, że autora to boli. I proszę o niekontynuowanie tego tematu, w razie dalszych wątpliwości zapraszam: tutaj
Radziłbym się skupić na omawianiu samego tekstu, nie wzajemnych animozji.

Właśnie, jeśli o tekst chodzi... Całkiem ładnie napisane. Jeśli chodzi o samo słownictwo, bo ogólnie to trochę ten tekst cierpi pod względem przejrzystości. Jesteśmy zasypywani jakimiś wymyślnymi nazwami i trochę szybko się wszystko toczy. Nazbyt szybko. No i miałbym wątpliwości co do niektórych wyrażeń jak "ziemia zniknęła" czy "lasy spływające krwią" i inne.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

"Powinieneś wstrzymać się od wystawienia oceny, tym bardziej, że pisałeś pierwszy komentarz." - a co to ma do rzeczy. że to był pierwszy komentarz? Rozumiem też, że jako czytelnik mam powinność powstrzymać się od wystawiania złej oceny. Dziękuję za zwrócenie uwagi, nie doczytałem tego fragmentu w regulaminie.

Och, link uciekł. Chodziło mi o ten temat. Tam przenieście swoją dyskusję o ocenach, jeśli trzeba. Bo naprawdę, pisać o tym samym pod każdym tekstem i w każdym możliwym miejscu to już się robi denerwujące.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@ Maxencius - Bo w pojęciu Smoków Wysokie Elfy jeśli nawet stały się złe, to powinny być honorowe. A ten Smok narodził się jako pierwszy, był najstarszy i zginął jako ostatni.  

@ Mortycjan - Ty byłeś chyba tak uprzejmy uwziąć się na mnie. Chodzi mi tylko o to, że jak wystawia ocenę słabą, to powinien to jakoś wyargumentować. a on tylko napisze "wtórne" i daje 2. A jakiegokolwiek przykładu, dlaczego jest wtórne nadal się nie doczekałem... 

Jest wtórne, Lordzie, bo jest wtórne; niczego od siebie tak naprawdę nie proponujesz, korzystasz z gotowych elementów i schematów. Tak to widać w takim krótkim tekście. Zrób z tego sagę... Nadal będzie to składanka ze znanych elementów, ale pojawi się większa ilość postaci głównych, dojdą drugoplanowe, rozegrają się kampanie zamiast jedynej bitwy, czyli zrobi się ciekawiej --- i osłabną argumenty o wtórności. Albo i znikną, jeśli Twoja propozycja będzie ciekawa dla miłośników gatunku.

Kovir - nadal nie rozumiem. Jest wojna, obie strony się zabijają. I co? Smok dziwi sie, że go zabili? Gdyby ci wierni go zdradzili, to rozumiem, ale najwyraźniej dwulicowy okazał sie ten, który im wojne wypowiedział.

Maxencius - Smok szykował się na pojedynek, a Elruin kazał puścić w niego salwę strzał. Dlatego dwulicowy.   

AdamKB - I powiedz mi, co ja mam zrobić? Uzbierałem już z 250 stron powieści i jeszcze 50 dodatkowych materiałów. I jak przedstawić to Wam, żebyście wydali recenzję? Ano tak, że piszę opowiadania. Ale te opowiadania nie dorównują powieści. A jakoś trzeba zacząć. I co teraz? 

Przede wszystkim nie załamywać rąk i nie załamywać się.
Myśleć, przemyśleć; porównać, żeby nie wyszło na popełnienie plagiatu; zadbać o zgodność z logiką wymyślonego przez Ciebie świata; sam świat też logicznie zbudować, żeby nie było można zarzucać, że zmieniasz zasady jego funkcjonowania wedle chwilowego widzimisię...
Czytać i pytać... Pisać, bo umiesz to robić. Niewiele błędów popełniasz --- duży plus i duże ułatwienie na poczatek...

"Mithril wymyślił Tolkien i jakoś w żadnej innej książce się z nim nie spotkałem"

Tak nawiasem mówiąc ja tak. Mithril jest w którejś tam części o nocnym elfie Salvatore.

Tak nawiasem mówiąc ja tak. Mithril jest w którejś tam części o nocnym elfie Salvatore.

Zapewne dlatego, że Drizzt ma mithrilową kolczugę.

Kovir - takie właśnie miałem wrażenie, że to jest kawałek czegoś wiekszego. Jak tylko zacząłęm czytać ten nieszczęsny początek. Jak na mój gust, za szybko stwarzasz świat. Bóg zrobił to w sześć dni, a Ty załatwiasz sprawę w kilka linijek. Siłą rzeczy początek wygląda jak słowniczek, trudny do przejścia - ale moim zdaniem zbędny. W sensie, że choć ma znaczenie dla Ciebie, to dla czytelnika niespecjalnie - bo chodzi przecież o wojnę ze smokami, a co było przed tym, jest mniej ważne.
Wprawdzie wyjaśniłeś mi przyczynę zadumy smoka przed śmiercią, ale - niestety - smokowi to nie pomogło. Wyszedł - wybacz - na tępaka. Swoją drogą - o jakim pojedynku mowa, skoro smok miał jeszcze pomoc na grzbiecie. Poza tym - czy ktoś zna wojnę, w której strona wygrywająca nagle zaprzestaje boju i pozwala na pojedynek władców? Ja znam tylko jeden przykład - z Księcia Kaspiana, ale tam jest to jakoś umotywowane, choć równie bezsensowne jak tutaj.

Sądzę, że szafowanie dwójami jest tu strasznie demotywujące. Nikt piszącym nie płaci za czas, jaki poświęcili, żeby coś sklecić. Z jednej strony widzę, że potrafi ktoś dać 5 za nastoletni, nudny erotyk bez fantastyki, ktoś inny da 2 za próbę napisania z lepszym czy gorszym skutkiem opowiadania. Nie wszyscy są tu pisarzami, nie każdy zostanie Sapkowskim, ale każdy kto tu pisze z pewnością ma pasję pisania i kocha fantastykę. Ma też odwagę wrzucić coś prosto przed rój złośliwych os.
Przyglądam się Waszej społeczności od kilku dni i sądzę, że nie chciałabym być przez część z Was oceniana, bo widzę, z jaką pełną frustracji przyjemności krytykujecie czyjś wysiłek, często bez sensownego uzasadnienia.
 Nie jest to uwaga do wszystkich, zaznaczam, zanim kogoś niewinnego urażę.

Golden - dobrze uzasadniona dwója może być wiecej warta niż bezmyślnie stawiane 4 czy 5. Autor dostał ją za nadmierne podobieństwo do innych historii. Może po niej spróbuje stworzyć coś w wiekszym stopniu własnego.

-> Goldengate.
Zawsze możesz zaznaczyć w odautorskim komentarzu, że nie życzysz sobie opinii oraz ocen pana A. i pani B., natomiast prosisz o takowe panią C. i pana D. Tylko zanim tak postąpisz, odpowiedz sobie na pytanie: który z wydawców zamieści na okładce "dedykację" >> Wyłącznie dla kobiet po wyższych studiach antropologicznych, ostatecznie archeologicznych, bezdzietnych miłośniczek Chomsky'ego <<?
Pierwszy raz spotykam się z "preselekcją" tego rodzaju...

Czy to opowiadanie jest wtorne? - nie. Nie sadze. Zgadzam sie, ze duzym plusem jest to, iz nie ma bledow. Z opowiadania widze, ze przywiazujesz bardzo duzo wagi do szczegolow. Jest to zarazem dobre i zle. Z tego opowiadania widze, ze jest to potencjalna powiesc, lub jak wyzej zasugerowano saga. To opowiadanie, wg mnie, byloby lepsze gdybys mial np sama bitwe wyrwana z kontekstu, ale w nawiazaniu do tego, ze jest to czesc szerszego obrazu. Swiata o ktorym ty wiesz, bo go stworzyles. Bledem wielu pisarzy jest to, ze albo zbyt malo pisza i nikt nie wie o co chodzi, lub serwuja wszystko na tacy, az mdli. Tak jest z twoim opowiadaniem. Niemniej jednak moj komentarz nie ma na celu byc zlosliwy. Wrecz przeciwnie. Podoba mi sie to co stworzyles, pomyslowosc ciekawa. Czytelnikow nie mozna nie doceniac. Oni maja czytac i wydac ocene, to oni decyduja kogo ksiazki stoja na polkach w ksiegarniach. Jezeli zamiast powiesci lepiej czujesz sie w gatunku opowiadan, mozesz stworzyc kroniki w stylu opowiadan, ale beda one caloscia stworzonego przez ciebie swiata i w odpowiedniej formie wobec obszernosci detali. Zgadzam sie z powyzszym komentarzem, iz troszke to jak slownik. Poza tym, jak zapozyczasz cos z idei innych pisarzy, musisz duzo wiecej stworzyc swojego. Niestety coraz trudniej o oryginalne pomysly, ale nie jest to niemozliwe. Zabawa w slowtworstwo jest czescia tworzenia twojego swiata. Jak chcesz uzyc koncepcje np. Mithril, ludzie znajacy gatunek beda wiedziec o co chodzi nawet jak dasz temu inna nazwe i moze troszke zmienione zastosowanie itd.  
Ocenianie to inna kwestia. Ja nauczylam sie, ze nawet zly komentarz jest komentarzem - ktos poswiecil czas, zeby przeczytac co napisales i wydac opinie. To sa tylko uwagi. Ty masz je zebrac, przemyslec i potem wybrac z nich to co tobie pasuje. Czasami jest sie tak zaabsorbowanym swoim swiatem, ze tylko inni stojacy z boku moga konstruktywnie pomoc w redagowaniu. Wiele razy te 'zlosliwe' komentarze pomogly w stworzeniu ciekawych i znacznie lepszych dziel. Np. malo kto wie, ze taka klasyka jak Opowiesci z Narnii byly strasznie zbluzgane przez Tolkiena, kolege C. S. Lewis'a.
Nie ma co sie lamac, za wszystkie komentarze podziekowac i do roboty! ;-)

Maxencius,
Dobrze uzasadnionych 2 tutaj nie widziałam.:)
Adam,
Wolę żeby zjechał mnie Ziemkiewicz niż kolega A z forum X, na którym napisze, że "wtórne i 2". Chodzi raczej o to, że szkoda czasu na publikowanie za friko swojej pracy, jeśli ma się spotkać ze złośliwym odbiorem. Mnie by to zniechęciło. Zaznaczam, że do publikowania na forum X, nie w ogóle.

Chodzi raczej o to, że szkoda czasu na publikowanie za friko swojej pracy, jeśli ma się spotkać ze złośliwym odbiorem.
Znaczy, że każda opublikowana "za friko" praca musi zostać oceniona pozytywnie, nie zaś zgodnie z sumieniem?
Swoją drogą, tak samo jak opowiadanie jest publikowane za darmo, tak samo czytelnikom nikt nie płaci za recenzje, w moim przekonaniu, darmowe drogowskazy.
Np. malo kto wie, ze taka klasyka jak Opowiesci z Narnii byly strasznie zbluzgane przez Tolkiena, kolege C. S. Lewis'a.
Przyjaciela, nie tylko kolegi. No i muszę przyznać, że Tolkien się nie mylił. :)
A, i tutaj właśnie mamy dobry przykład. Skoro prawdziwy przyjaciel, to, jak wiadomo, taki, który zawsze powie ci prawdę, to może powinniśmy docenić taką rzecz jak szczerość od nieznajomych? Nikt przecież nie czerpie korzyści z tego, że źle oceni opowiadanie. Autor powinien rozdzielić te komentarze, które są rzeczowe, i przełknąć płynącą z nich treść, jeśli jest krytyką, od tych, które są niczym więcej jak dogryzaniem, i te po prostu przemilczeć. To jak je autor rozróżni, zależy już tylko od jego mądrości.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Tak w ogóle, nie dochodzicie do wniosku, że coraz częściej w komentarzach pod opowiadaniem odchodzimy od meritum - czyli komentowania samego tekstu - a przenosimy tylko wielką wojnę (min. o oceny) na kolejne fronty?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No dobra, trzeba to wszystko trochę wyprostować. Nie oburzałem się o samo 2, tylko o to, że była to ocena kompletnie nieuzasadniona. Ja też w byle którym opowiadaniu mogę napisać "wtórne". Potem, owszem, próbowaliście to uzasadniać, ale w chwili, gdy się kłóciłem, ocena była bez uzasadnienia. I tylko o to chodzi
 

Hmmm... jeszcze zanim przeczytałam wszystkie komentarze pod spodem, pomyślałam "wtórne". Tolkien stworzył coś na kształt kalejdoskopu - autorzy książek, filmów, komiksów i gier komputerowych potrząsają nim bez opamiętania, tworząc nowe światy z tych samych elementów, przesuwają literki w imionach i nazwach krain, nawet się nie zastanawiając, że kolejna historia z elfami i krasnoludami w roli głównej może, ale nie musi być interesująca dla czytelników.

Żeby Elfów było mało, dorzucasz jeszcze kryształ MANY. No błagam. Może jeszcze Ashgaroth dostanie +5 do pancerza? ;) Nawet zakładając, że nie inspirowałeś się Diablo, tylko studiowałeś religie polinezyjskie, słowo "mana" jest już trochę wyświechtane. Twój błąd polega na tym, że korzystasz z gotowych schematów, jak twórcy gier komputerowych, nie zastanawiając się nad ich pochodzeniem i wtórnością. Nawet imiona. U Ciebie jest Elruin, w Silmarillionie (chyba) Elurin. Pewnie przypadek, ale pokazuje, jak sztampowe staje się fantasy.

Owszem, takie historie będą miały swoich czytelników. Ale pytanie, czy chodzi o to, żeby stać w miejscu, czy żeby iść do przodu. Na Twoim miejscu starałabym się iść do przodu, zwłaszcza że piszesz świetnym, barwnym językiem, błędów się nie dopatrzyłam. Szkoda marnować taki styl na nic nie wnoszące "Kroniki upadku". Może dalej robi się ciekawiej. Za to, co jest - 3. Czyli nie źle, ale i nie dobrze.

Kovir - powiem tak, ponieważ masz ten pierwszy raz za sobą - i dostałeś ocenę, która wydaje Ci się nieuzasadniona, to następne takie (oby ich było jak najmniej) nie będą Cię dotykać albo jeśli będą, to w mniejszym stopniu. W końcu każdy rodzic kocha swoje dzieci i trudno się pogodzić z faktem, że nie dla wszystkich są one udane.
I osobiście życzyłbym Ci, aby było tak jak pisze Dreammy - żeby ta historia miała swoich czytelników. Każda opowieść, która ma zwolenników, jest warta napisania i godna szacunku. Ale obawiam się, że Dreammy może się mylić.
Za to nie zgadzam sie z Dreammy, że każdy pisarz musi dązyć do oryginalności. Są kolesie wtórni do bólu - jak wspominany na tej stronie Brown - którzy świetnie sobie radza jako pisarze. Jeśli wtórne rzeczy dobrze sie czytają, to świetnie. A jak można na tym zarobić jak Brown - jeszcze lepiej (sam bym nie pogardził). W końcu nie każdy musi być Balzakiem - o którym wszyscy wiedzą, że był wielkim pisarzem, ale czytelników to on już za wielu nie ma :)

Ha! A ja nie pisałam, że KAŻDY pisarz musi dążyć do oryginalności. Tylko chodziło mi o to, że Lord Kovir może dążyć do oryginalności, bo stać go na to, bo nawet przez ten krótki tekst przebija wyobraźnia i widać dobry styl ;) A akurat Dan Brown pisze (dla mnie) flaki z olejem, ale w pewnym sensie zapisał się w "kanonie", bo teraz każda "Tajemnica <tu wstaw nazwisko malarza/rzeźbiarza/pisarza/kompozytora" jest porównywana do Browna. W końcu ktoś go zdetronizuje i to do tego kogoś będą resztę porównywać krytycy, i tak w nieskończoność. Lepiej starać się zdetronizować, niż naśladować, bo to i większy prestiż, i - jak kto woli - większa kasa (niepotrzebne skreślić :P). Ale to już od nas samych zależy, co wybieramy (niektórzy wręcz marzą, by wpisać się w już istniejący schemat, o czym świadczą np. kolejne tomiki historii ze świata Gwiezdnych Wojen) i to już zupełnie inna historia... (chyba bardziej nadająca się do Hyde Parku ;))

Do konkursu.

@ Dreammy - Dzięki za porządną recenzję :). Jest tylko taka jedna kwestia, którą chciałbym wyjaśnić: To jest OPOWIADANIE, a w tym świecie dzieje się także akcja powieści, więc dlaczego Wy przyrówujecie to do RPG albo innych gier (których de facto nie znam)? Jak weźmie się wszystkie media fantastyczne do jednego wora, to okaże się, że wszystko już kiedyś było. Ale, o ile mi wiadomo, pomysły z Maną czy podziałem magii na profesje, nie pojawiały się w powieściach. W RPG albo podręcznikach do nich, owszem, ale to są dwie różne rzeczy. A co do oryginalnośći, to ubolewam, że nie mogę pokazać Wam powieści, jednak nowe opowiadanie, kiedy tylko je skończę, mam nadzieję, że zaskoczy was pozytywnie.

(...) dlaczego Wy przyrówujecie to do RPG albo innych gier (których de facto nie znam)? Jak weźmie się wszystkie media fantastyczne do jednego wora, to okaże się, że wszystko już kiedyś było.
Ben Akiba się kłania.
Lordzie, odpowiedziałeś sobie prawie zgodnie z faktami --- bo prawie wszystko już gdzieś kiedyś u kogoś było.
Chodzi o nowe ułożenie starych klocków albo o tych klocków sprytne przemalowanie. Więc nie narzekaj i nie stękaj, pędzel w garść, wnioski wyciągnąć i do pisania.

Nowa Fantastyka