- Opowiadanie: sonianenow - Mężczyzna w czerni cz.1 - fragment powieści w opracowaniu

Mężczyzna w czerni cz.1 - fragment powieści w opracowaniu

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Mężczyzna w czerni cz.1 - fragment powieści w opracowaniu

Nathaniel przykucnął obok dużego dębu i utkwił bystry wzrok w obozowisku. Musiał koniecznie coś sprawdzić. Był teraz podwójnie ostrożny – sługusi króla nie mogli go znaleźć, tak samo jak wieśniacy. Choć od lat mieszkał w Alë, nikt nie wiedział nawet o jego istnieniu i tak musiało pozostać. Nasłuchiwał przez kilka minut a potem zbliżył się powoli do obozu. Żołnierze skupili się przy jednym z ognisk, przy drugim zgromadzili się poborcy… I ktoś jeszcze. Mężczyzna w czerni siedział nieco dalej od ognia, ale złote płomyki wciąż oświetlały jego płowe włosy i błękitne oczy. Czarny kaptur spoczywał teraz na jego ramionach, a na kolanach połyskujący miecz ze skórzastą rękojeścią zwieńczoną białym szpikulcem. Nathaniel drgnął na jego widok. Spodziewał się, że to jeden z nich, ale aż do tej pory nie zyskał pewności. Sprawdził jeszcze raz rozstawione wokół siebie bariery, bojąc się, że mężczyzna może go spostrzec. Potem powoli wycofał się głębiej w las, wciąż obserwując obóz.

Usłyszał w karczmie, że nikt nie widział płowowłosego. Musiał rzucić na siebie zaklęcie ukrywające go przed oczami zwykłych ludzi. Właśnie. Dlaczego więc Shavra go zauważyła? Czyżby… Chociaż wyczuł by ją wcześniej, to niemożliwe. Z drugiej strony płowowłosy zorientował się, że dziewczyna go widzi. Prawdopodobnie. Nathaniel musiał tak założyć, sytuacja była więc dość groźna. Z całą pewnością musiał jak najszybciej poinformować dowództwo o tym, że król rozpoczął własne poszukiwania. Musiał też chronić Shavrę. Postanowił obserwować przybyszów, aż do czasu, kiedy wyjadą.

*

Rankiem jeźdźcy wjechali do wioski z głośnym tętentem kopyt i zatrzymali się na placu w środku. Czekało już tam na nich kilku mężczyzn, którym znów przewodził Tard. Skłonił się przed poborcami i poczekał chwilę, aż Fyrn przyniesie ciężką sakwę wypełnioną pieniędzmi.

– Oto nasze podziękowanie dla naszego pana – powiedział.

Poborca zeskoczył z konia i otworzył sakwę szarpnięciem.

– Tylko tyle? Gdzie reszta?

– To wszystko, co mamy, panie.

– Łżesz – warknął.

Tard ze spokojem wytrzymał napięcie. Poborca zarzucił sakwę na konia i warknął coś do żołnierzy. Natychmiast rozjechali się po wiosce, siłą wchodząc do domów i zabierając cenniejsze rzeczy. Tard stał w miejscu i przyglądał się morderczym wzrokiem, jak jeden ze sługusów króla zabiera jego świeżo wykute noże – efekt kilku tygodni pracy. Miał je sprzedać i kupić świeżą rudę.

Innym również się nie poszczęściło. Żołnierze zabrali każdemu część dobytku i umieścili w jukach koni. Zwierzęta przywiązali do siodeł. Kilka kobiet zaczęło płakać i prosić, żeby zostawili im choć trochę, ale przestały, kiedy poborca uderzył i odepchnął Marnę prosto w błoto. Ille podniósł ją szybko i przytulił.

– Wynoście się – wycedził Tard, ledwo nad sobą panując. Wściekłość dodała mu odwagi.

– Coś powiedział, psie? – syknął poborca. – Licz się ze słowami. Bo pożałujesz.

Kieł, który do tej pory siedział spokojnie na brzegu placu, w kilku susach znalazł się przed jeźdźcami i odsłonił kły. Z jego gardła wydobyło się niskie warknięcie. Poborca cofnął się, o mało nie wpadając na konia mężczyzny w czarnym płaszczu. Wilk zdawał się doskonale go widzieć. Czarny jeździec wyciągnął miecz z pochwy na kilka cali, rozcinając ciszę sykiem stali. Jego lodowato błękitne oczy były utkwione na wilku. Wieśniacy widzieli Kła grożącego jeźdźcom, ale mężczyzna w płaszczu był ukryty przed ich wzrokiem. Ku ich uldze poborcy i żołnierze zawrócili i odjechali, jednak jeden z nich rzucił za siebie pochodnię. Spadła prosto na dach kuźni Tarda. Kobiety krzyknęły i odbiegły od budynku. Ogień w ułamku sekundy rozprzestrzenił się po strzesze. Tard wrzasnął ze wściekłością i rzucił się po wiadro z wodą. Po chwili wszyscy obecni mężczyźni pomagali mu gasić ogień, jednak wszyscy wiedzieli, że dom trzeba będzie mocno odbudować.

Nikt nie zauważył, że Kieł nie ruszył się z miejsca. Tym bardziej nikt nie zauważył, że naprzeciw niego wciąż był mężczyzna w czerni. Mierzyli się wzrokiem. Zdawało się, że nie interesuje ich pożar.

– Co się dzieje?! – krzyknęła Shavra, wbiegając na plac. Nagle stanęła jak wryta, patrząc się na mężczyznę. Jeździec utkwił w niej spojrzenie błękitnych oczu, potem drgnął i odjechał galopem. Kieł warknął za nim głośno i podbiegł do dziewczyny. Otarł się o jej nogi.

– Widziałeś go, prawda?

Tryknął ją głową w kolano.

– Kto to jest?

Wróg.

Shavra drgnęła i rozejrzała się. Wieśniacy dogaszali ogień na dachu Tarda. Nikt nie zwracał na nią uwagi.

– Kto… Kto to powiedział?

– Co powiedział? – spytał Lorren.

Shavra oblała się rumieńcem.

– N…Nic. Wydawało mi się. Co się stało?

– Jeden z tych, niech bogowie ich przeklną, żołnierzy podpalił nasz dom. Na szczęście musimy tylko naprawić dach… Położymy świeżą strzechę.

– Reszta w porządku?

Skinął głową.

– Znowu nakradli, psy niewierne! – klął Fyrn.

– Cicho siedź, głupcze! Przynajmniej dom masz cały! – odpowiedział mu Tard.

– Przestańcie już! – uspokajała ich Marna. – Jeśli macie być wściekli, to nie na siebie.

Obaj mężczyźni mruczeli chwilę pod nosem, ale przyznali jej rację.

– Przynajmniej mamy część monet – powiedział spokojnie Lorren. Usposobieniem bardziej przypominał ugodową matkę niż klnącego siarczyście ojca.

Shavra skinęła głową.

– Muszę wrócić do młyna. Opowiem wszystko Dorringowi.

– Zobaczymy się jutro – uśmiechnął się i odszedł, zostawiając Shavrę razem z jej płonącymi policzkami.

 

cdn

Koniec

Komentarze

Literówki, budowa zdań. Należy przejrzeć jeszcze raz tekst i najlepiej przeczytać go na głos.

Nowa Fantastyka