Spoglądałem na tarczę zegara dworca kolejowego, w małej miejscowości położonej nad wznoszącymi się pasmami Beskidu Śląskiego. Oczekiwanie na swoich bliskich przyjaciół, z którymi podróżowałem już kawał czasu, doprowadzał mnie do obłędu. W dzisiejszym świecie połączonych sieci oraz firm zajmujących się dostarczaniem zdalnego internetu, nie pozostawiał wiele do życzenia, tylko wysłanie prostej, dosyć krótkiej, jak również jasnej wiadomości sms:
"Gdzie do jasnej cholery jesteście… czekam na was już dobre pięćdziesiąt minut i zaczynam wpadać w szał. Dawid"
Odpowiedź nadeszła dosyć szybko, a gdybym przed napisaniem tego głupstwa, nie siedział z nosem utkwionym w Wyszukiwarce Internetu mobilnego – zaznaczyłbym drobne obliczenia prędkości, własnego smartphone`a – prawdopodobnie z dokładnością do jednego megabitu, byłbym zmuszony upaść na pobliski trawnik ze zmęczenia.
"Umiesz liczyć do trzech, przyjacielu z podróży. Pstryk raz-dwa-trzy"
Szybki obrót głową w prawo był fatalnym rozwiązaniem, w przypadku założonego plecaka turystycznego o niebagatelnej wielkości, cennym ładunku oraz sporym ciężarze. Oprócz próby zrzucenia kilku kilogramów, wszystko to, co miało zostać kupione i spakowane w odpowiedni sposób do plecaków, zostało w prosty sposób, zrzucone na Dawida. Zwyczajnie jak każdego lata, właśnie najsilniejsze organizmy, były przeznaczone do przetrwania w trudnych warunkach apokalipsy, jednakże pewność czy kiedykolwiek do takich niesamowitych zdarzeń dojdzie była dosyć skomplikowana i trudna w ocenie.
– Nie trzeba się zaraz obrażać, byłem tylko zaciekawiony i niesamowicie zdesperowany myślami, kiedy będziemy mogli rozłożyć się przed ekranem monitora i zapisać kilka fajnych linijek naszej nowej gry. Pamiętajcie, że "Miliony Kręcą Każdego… Eurojackpot"
– Stoimy z tyłu stacji kolejowej, dobre kilkanaście minut, a chcieliśmy zrobić z ciebie bałwanka.
– Mam nadzieję, że bez marchewki zamiast nosa.
– Jak nazywa się ta miejscowość, w której przebywamy i robimy z ciebie głupie straszydełko? – zapytała Aleksandra, drapiąc się paznokciem, po spoconej i lekko zaprószonej koszulce z napisem "Gaming is not a crime".
Mogłem im wybaczyć, że robienie ze swojego "niewolnika" idioty, przynosi taki dobry i dający szansę na zmianę nastrój. Być może, mogłem wybaczyć również zachwianą równowagę psychiczną i nieskazitelną opinię, wśród naszych znajomych z blokowiska w Katowicach – musiałem zareagować w prosty sposób, który nie doprowadziłby ich do płaczu.
– Czy moglibyście odwrócić głowę do tyłu… czy mógłbym zapalić papierosa.
– Pamiętaj, że palenie szkodzi zdrowiu – odpowiedział Jarosław. – Generalnie jednego papierosa "light", mógłbyś sobie zapalić, tylko co będzie później. Pomogę ci zdjąć ten ciężar z pleców.
Zmęczony oraz zamyślony Dawid, po krótkim zrobieniu "click" w swoim aparacie oraz podaniu go swojej koleżance, wyciągnął z kieszeni spodni, paczkę kupionych jeszcze w 1995 roku papierosów o nazwie "Sobieskie". Nie wydawały się zbytnio popularne, w dzisiejszym świecie nowotworów i wirusów, ale zakazy palenia i rozpowszechniania starszych papierosów, obowiązują każdego studenta, który opuszczał Technikum Informatyczne, a zwłaszcza o profilu językoznawstwa warstwy schemato-adaptacji, nad-inteligencji złożonej. Trochę dziwne połączenie, ale w dziewięćdziesięciu procentach prawdziwe i niepodważalne. Zapalenie drogich papierosów jeden za drugim, z podpisanym na spodzie paczki tytułowym "light", było tylko chwilowym brakiem inteligencji, również nad-inteligencji złożonej, o której profesorowie technikum wykładali każdemu z napotykanych uczniów. Przez mgnienie oka, zapalenie takiego papieroska przynosiło jakieś wspomnienia z dawnych czasów, kiedy jako młody chłopak zbierał z chodników porzucone i wypalone prawie w całości, czasami aż do filtra niedopałki.
– Wreszcie mam trochę czasu dla siebie, mogę w spokoju odpocząć i rozmyślać o swoim "pradawnym" chodniku. – powiedział zadowolony Dawid, spoglądając pod swoje sportowe buty, wycenione na jakimś bazarze, małej miejscowości o nazwie Bielsko-Biała. W dzisiejszych czasach, nawet takie rzeczy jak skarpetki, można było nabyć w lepszym stanie, niż wielkich i masywnych domach handlowych centrum Górnego Śląska.
Obok jego prawego kolana, w wygolonej z zielonego trawnika ziemi, leżały dwie żółte i liniowane strony pamiętnika, jakby wyrwane z jakiegoś większego, trudniejszego w zrozumieniu – w trakcie odpoczynku i relaksu – skoroszytu myślowego.
"… poszukiwania trudnego w znalezieniu uciekiniera, o imieniu Elekto-Gambi, pochodzącego z innego wymiaru przestępcy okazały się fiaskiem… FBI próbowało kontaktować się z nami, przez zakodowane pasmo o nazwie …. plasma…
… będziemy próbować dalej. Nikt nie gwarantuje, że jego partnerka o imieniu – w tym fragmencie historii, nie potrafiłem odczytać jej imienia nawet ja. Jakby zapisano w innym języku słowo "Oxygen", spróbuje podróżować razem z nim. ". Patrząc na taką sytuację z drugiej oraz bardziej złożonej strony, kobiety interesowały nas dużo mniej, niż seryjny morderca i narkoman, wspomniany powyżej.
data 22.07.2021
Jeśli Dawid odnalazł te strony, będzie mógł spotkać coś więcej… kogoś więcej, aniżeli wydaje się temu smutnemu i zmęczonemu mężczyźnie. Spójrz na rozkład jazdy, przyjacielu.
data 22.08.2021
Saragossa, dokumenty znalezione na stacji kolejowej.
Miejmy nadzieję, że wspomniany przez tego kogoś, kto zapisywał treści tych stron, "mężczyzna" o imieniu Dawid, nie dotyczył mnie samego. Problemów pozostawało dużo więcej, samo znalezienie takiego funkcjonariusza, spojrzenie temu człowiekowi w oczy i podanie mu jakiegoś znaku, który mógłby zostać zapamiętany. W tym wypadku, jednie emocje oraz imaginacja potrafiły zdziałać najgorsze. Być może, również odbierane bodźce, skoro poszukiwany pochodził z odległej gwiazdy naszego kosmosu ? Postanowiłem, że pozostawię te zapiski w domu, a po głębszej analizie spróbuję je oddać na posterunek Policji w centrum miasta.
– Idziesz, ty palaczu papierosów… bo właśnie nadjeżdża pociąg do Katowic! – powiedział głośniej, niż z początku zamierzał, lecz z całkowitą pewnością siebie, Jarosław do swojego przyjaciela Dawida.
– Tak, tak. Właśnie stoję koło Aleksandry. Myślałeś, że możesz robić ze mnie straszydełko? – uśmiechnął się Dawid – Zwyczajnie poszedłem okrężną drogą.
– Będziesz za swoje zachowanie, siedział na stołeczku, który wybierze dla ciebie przyjaciółka. – powiedziała Aleksandra, zastanawiając się z jakiego powodu jej bliski przyjaciel stał się znowu, tym samym i dobrze zapisanym w pamięci "palantem", co przed sprytnie zaplanowanym specjalnie dla niego wyjazdem w góry.
Przez krótką chwilę, wszyscy razem bez zbędnego zastanawiania się nad życiem, wsiadali do pociągu zmierzającego w ich znajome, aż do bolącego od pogarszających się warunków atmosferycznych blokowiska. Siedząc w przedziale dla palących, zostawiony przez swoich znajomych samemu sobie, kolega o imieniu Dawid i nazwisku Kałużny, zastanawiał się dlaczego wybrał właśnie jego imię albo kim tak na prawdę, mógłby być w rzeczywistości, prywatny detektyw ścigający tych przestępców i narkomanów. Wyciągnął z kieszeni jeszcze raz paczkę papierosów, przyglądając się napisowi na pudełku.
Tymczasem dwóch przyjaciół Ala i Jarek, rozmyślali sobie bez większych problemów, wywołując krótkie i emocjonalne ruchy warg – dyskusję o pogłębionym sensie i systematycznych analizach – "dlaczego ich przyjaciel, rozpoczął… zachowywanie się niegrzecznie w stosunku do swoich rodziców.". Aleksandra poruszała, w dość niesystematycznym transie psychicznym, ruchami własnych dłoni, natomiast jej mężczyzna, wywoływał chwilowe potakiwania głową, zginając kark właśnie w zbliżonym kierunku, wspaniałej kobiety, o wspomnianym imieniu oraz niepojawiających się wcześniej, wzmiankach jej pięknego ciała, jak również makijażu. Pozostało jedynie powrócić, do siedzącego samotnie, w przedziale dla palących znajomego.
Poruszając głową do góry, przez krótką chwilę, która mogła zabierać sekundy zamyślenia, spoglądał w stronę widniejącego korytarza, dla siedzących oraz stojących i zmęczonych pasażerów. Zwrócenie uwagi na stojącego mężczyznę, o zdecydowanie większej budowie ciała – oznaczało, iż stojący, pilnie skupiony na swoim wyglądzie i wybrany spośród wielu innych człowiek, posiadał mniej kilogramów tłuszczu od niego samego – spowodowało dziwne wrażenie, które mogło być obrazem jego dorosłego życia, w odległej przyszłości naszego wielkiego i zdolnego do obrony przed niezdecydowanymi wrogami z kosmosu, Państwa Rzeczypospolitej Polskiej. Ten zdecydowanie odróżniający się cel, nie zdawał sobie sprawy z jego obecności, ze spoglądającego w zamyśleniu, ale pełnym wyluzowania emocjonalnego, pasażera o imieniu Dawida.
– Będziesz tego żałował przyjacielu. – Powiedziała stojąca, blisko ciebie Aleksandra.
Otyły i spocony mężczyzna, odwrócił głowę w ich kierunku, trzymając w ręce niebieski skoroszyt. Na jego foliowej koszulce, widniało coś na kształt liczby czterdzieści trzy.