Babcia Irenka jak na swoje sto dwadzieścia lat trzymała się całkiem nieźle. Owszem – dokuczał jej artretyzm, zwiotczałe mięśnie nie chciały funkcjonować jak dawniej, ale umysł wciąż miała bystry. Potrafiła przyrządzać napary z ziółek, które znacznie łagodziły odczuwane dolegliwości. Dlatego też, kiedy zobaczyła ogłoszenie, że poszukują ludzi do pracy w „Szybkim Kucyku”, zdecydowała się bez wahania. Z niskiej emerytury trudno było wyżyć, pomysł z chatkami z piernika również się nie sprawdził, więc nic dziwnego, że Irenka uległa pokusie dorobienia paru groszy.
Pracodawcy nie przeszkadzały ani kurzajki na jej pomarszczonej twarzy, ani brak kilku zębów, ani nawet zaawansowany wiek. Podczas Mistrzostw 2014 ruch był na tyle duży, że nikt nie zwracał specjalnej uwagi na wygląd kurierów. Ważna była tylko szybkość i orientacja w terenie. Ludzie chcieli po prostu otrzymać swoje przesyłki na czas. Piłki, koszulki, flagi, piwo wywołujące efekt 3D, worki z przekleństwami, owoce, wszystko schodziło jak woda.
***
Irenka zatrzymała się przed drzwiami niewielkiej białej chatki i zapukała energicznie. Otworzyły się niemal natychmiast, ukazując naburmuszone oblicze ostrzyżonej na pazia brunetki. Gdzieś w środku mieszkania słychać było odgłosy transmisji z meczu.
– No wreszcie! Czy pani wie, ile ja już czekam na tę przesyłkę?! – wycedziła dziewoja, zbijając z tropu babcię, zupełnie nieprzygotowaną na takie powitanie. Staruszka postanowiła jednak dzielnie wyrecytować formułkę, tak jak uczyli ją tego na szkoleniu „Trudny klient to też klient. Podstawy samoobrony dla kurierów”.
– Za siedmioma górami, za siedmioma lasami – zająknęła się lekko, przełknęła ślinę i dokończyła nieco głośniej – wszędzie dotrzemy Szybkimi Kucykami!
Dziewczyna słuchała sloganu ze skwaszoną miną. Jej odpowiedź, zapewne niezbyt przyjazną i kulturalną, zagłuszył dobiegający z wnętrza domu okrzyk. – Goooool!!!
Brunetka poczerwieniała i odwróciła głowę w stronę korytarza prowadzącego w głąb mieszkania.
– Zamknąć mordy! – ryknęła głosem godnym kapitana pirackiego statku, a tumult przycichł nieco. Staruszka, oniemiała, patrzyła na klientkę. Ostatnio podobne przypadki zdarzały się bardzo często, ale żeby aż tak… Irenka postanowiła przyjąć postawę obronną, na wypadek gdyby miało dojść do agresji fizycznej.
Widząc to, dziewczyna spuściła nieco z tonu.
– Przepraszam panią… Ja po prostu już dłużej nie mogę! – powiedziała, a babcia powoli opuściła ręce. Młoda kobieta kontynuowała, wyliczając jednym tchem. – To jakiś horror! Codziennie jest kilka meczów, więc wciąż latam do sklepu, kupuję piwo i żarcie, wracam do domu obładowana siatami, a jakby tego było mało, potem muszę wysłuchiwać tych okropnych wrzasków. Nie liczę już nawet kilometrów, które zrobiłam na trasie lodówka – kanapa… – Klientka nakręcała się coraz bardziej. – Pewnie przebiegłam więcej niż wszyscy ci cholerni piłkarze razem wzięci! Wcześniej też nie było lekko, ale teraz… Przynieś to, przynieś tamto, odsłoń telewizor! No i żeby pani słyszała te wulgaryzmy…
– Sędzia chuj! – dobiegło jakby w odpowiedzi.
Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach. Irenka pokiwała głową ze zrozumieniem. Współczuła młodym kobietom, ofiarom mundialowego szaleństwa, ale cóż mogła na to poradzić. W dodatku terminy goniły, a inni klienci też czekali na swoje przesyłki. Ostrożnie położyła dłoń na ramieniu najwyraźniej lekko szurniętej brunetki.
– Ja panią rozumiem, współczuję bardzo, tylko widzi pani… Dla mnie czas to dosłownie pieniądz…
– Tak, tak, naturalnie. Gdzie mam podpisać? – cicho zapytała dziewoja.
– Tutaj poproszę.
Oddając staruszce blankiecik, brunetka zagadnęła jeszcze. – Przepraszam, a czy wie pani, jak długo to będzie działać?
– Och, kochana, dwa gryzy i spokojnie będzie pani spać przez miesiąc. Tylko niech pani nie przedawkuje, bo zdarzały się już przypadki, że grzebali kobiety żywcem…
Dziewczyna uśmiechnęła się dziwnie, obracając w ręku czerwone jabłko. Staruszce nie spodobał się ten uśmiech, więc odwróciła się na pięcie i oddaliła czym prędzej w stronę pobliskiego lasu.
***
Irenka dotarła do domu później niż zwykle, ale była z siebie bardzo dumna, bo znowu wszystkie zlecenia zostały zrealizowane. Kto wie? Może zostanie Kucykiem Miesiąca? Uśmiechnęła się na tę myśl i z ulgą rozsiadła w wygodnym fotelu, a obolałe stopy zanurzyła w przygotowanej wcześniej misce z ciepłą wodą. O tak! Czekała na ten moment przez cały dzień. Opatuliła szyję miękkim szalikiem i sięgała już po pilota, gdy przypomniała sobie o jakże ważnej rzeczy, bez której wieczorny rytuał nie mógł się obejść.
– Heniu! – rzuciła w stronę kuchni. – Przynieś mi piwo!
Z telewizora popłynęły cudowne dźwięki transmisji na żywo.