Nasunęło mi się kilka pytań. Czy to jest plagiat? Czy teraz muszę zmienic imię mojemu bohaterowi? A co by się stało, gdybym nie spostrzegł tego, a mój tekst został wydany? Czy w redakcji tudzież wydawnictwie pracują osoby "wyłapujące" takie niuanse? Jak to się ma do innych nazw własnych?
Jak to jest z imionami postaci fikcyjnych — literatura, film itp. — nie wiem, ponieważ nigdy ta wiedza nie była mi potrzebna. Uważam jednak, że nie ma się czym przejmować, do oskarżeń o plagiat dochodzić nie powinno. Przez analogię do imion „zwykłych” — plączą się po powieściach stada Johnów, Iwanów Iwanowiczów, Juarezów i Andrzejów, a nikt nikogo nie oskarża o kradzież postaci — wymyślone przez kogokolwiek imiona bohaterów nie tytułowych nie powinny być „opatentowane”. Wymyśliłeś jakiegoś Orghrthrayna, a potem okazało się, że takiego samego wydumał dwa lata wcześniej Jim Bigblack? Przypadek i tyle.
Imiona (oczywiście nie te pospolite, naturalne) użyte w tytule dzieła traktowałbym jako objęte prawami autorskimi — tytuł jest nieodłączną częścią dzieła. Drugiej „Ani z Zielonego Wzgórza” napisać nie możesz (to znaczy: możesz, ale identycznie zatytułować nie możesz), lecz o „Anię z Bukowej Górki” nikt pretensji mieć nie powinien.
Ja przy wymyślaniu imion i innych nazw własnych sprawdzam, ile mają trafień w Google. Jeżeli się okazuje, że za dużo, to ich nie stosuję.
Polecam metodę Achiki. Lepiej sprawdzić, zanim się z imienia skorzysta, ile ono razy już było. Plagiatem użycie imienia nie jest, w końcu niejednemu psu Burek. Jednak fajnie jest, jak bohater ma oryginalne imię. Byle nie takie, jak wulkany na Islandii. ;-)
Pozdrawiam.
--- 1/2 joke mode on ---
Dlaczego nie takie, jak islandzkie wulkany? Toż to, panie dzieju, jeden z lepszych sposobów "wrywania się" w pamięć czytelników. Nie zapomina się, nigdy, rozkoszy pięciominutowych sylabizowań przepięknie niewymawialnych imion...
--- 1/2 koke mode off ---
Obdarzeni co większą fantazją "chrzciciele" powinni radować się, że pełne "podziwu i wdzięczności" myśli czytelników nie wywołują chronicznych sraczek.
Ja stosuję też metodę Achiki w myśl zasady: "jeśli coś nie istnieje w Google, to nie istnieje w ogóle"
Podczas wymyślania bohaterów do stwarzanego przez siebie uniwersum oczywiście zacząłem też nadawac im imiona (nie mam na myśli czegoś w stylu Piotr, Marek, Władek etc, ale takie, no wiecie typowe fantasy). Po pewnym czasie podczas wizyty w księgarni natrafiłem przypadkiem na książkę, której nigdy nie czytałem. I co zauważyłem? Jeden z przedstawionych tam bohaterów miał identyczne imię jak ten wymyślony przeze mnie.
Nasunęło mi się kilka pytań. Czy to jest plagiat? Czy teraz muszę zmienic imię mojemu bohaterowi? A co by się stało, gdybym nie spostrzegł tego, a mój tekst został wydany? Czy w redakcji tudzież wydawnictwie pracują osoby "wyłapujące" takie niuanse? Jak to się ma do innych nazw własnych?
Wydaje mi się, że to nie plagiat, ale nogę się mylić. Pomysł Achiki jest bardzo dobry.
Jeśli chcę nadać moim bohaterom specyficzne i oryginalne imiona, sięgam często do języków obcych szczególnie łaciny, czasem pisząc ich odwrotność. Zazwyczaj ważnym jest dla mnie wówczas tematyka tekstu, np. dotycząca pór roku – szukam określenia wiosny, lata itp., np. dotycząca morza – szukam nazw morskich. :)
Pecunia non olet