- Opowiadanie: aker - Sen nocy letniej

Sen nocy letniej

Szort spisany ze snu, rozwinięty w dialog. Sorki ale bez redagowania, przed chwilą napisałem i publikuje w tę noc.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Sen nocy letniej

Aż ujrzysz środek ziemi i odnajdziesz miejsce bogów, gdzie pierwszy raz zaczerpnęła oddech. Ona prawnuczka sierot. Nie przestawaj, zmierzaj tam a odnajdziesz koniec historii. Cierpienie ciemności, spokój oceanu, samotność serca pośród gwiazd upadłych – umarłych w oczekiwaniu na powrót z okruchów szarych pyłów. Obyś istotą była zdolną do wysłuchania starej melodii życia, pamięci milionów lat szczęścia. 

Zanim dotarł na miejsce przed wieloma laty, pragnął, aby całe plemię znało historie początków. Lud jego pamiętał dobrze matkę co na zachodzie umiera, aby odrodzić się na wschodzie. Rakar znał też prawidła niemożliwe, bo wiedział doskonale, że ona wisi też wysoko w nocy na niebie i przemawia. To ona dała mu zrozumienie nieba i cel – dotrzeć do Góry Snów.  Zajrzeć w głąb i odnaleźć źródło życia – jego początek. Dziesiątki lat medytacji, niepewność i pytania – czy była jego prawdziwą matka – nigdy nie znalazły odpowiedzi. Nie była nieśmiertelna, choć nikt nie znał jej końca. Ona umierała od wielu pokoleń, coraz słabsza, mniej istotna i zanikająca gdzieś na zachodzie, opuszczona i ulotna jak piaski pustyni.

Lud Rakara nazywał się Kirimathi, w języku południa oznaczał zbieraczy muszli. Mieszkali nad rzeką Dioną od czasów panowania króla Darisa. A był to niegdyś wielki lud nomadów o czarnej skórze i brązowych oczach, przybyły z dalekiego południa – tam, gdzie wielka rzeka sprawuje władze nad wieloma ludami. Minęły setki lat i z licznych rodów, pozostała tylko garstka, tych którzy schronili się pod ziemią przed lodem i zimnem, nadciągającym z północy. Jak mówią stare legendy: pomogły im ludy podziemia, żyjące tak od wieków, bez kontaktu ze światem. Po wielu pokoleniach, gdy ustąpiły lody, Rakar wezwał swój lud, aby się przygotował do wędrówki.  Celem była Góra Snów – miejsce, gdzie istniała jedyna szansa odnalezienia lekarstwa na wszystkie choroby.

Podróż na północ trwała kilka lat i pochłonęła wiele istnień. Dzikie zwierzęta, bagna, zapadliska to była codzienność. Nadzieja na przetrwanie powoli wygasała. Gdy jednak na horyzoncie zobaczyli pasmo trzech gór, znużenie minęło a słowa ich mistrza wypełniły się. Zbliżali się do zbocza góry przeznaczenia.

Pierwszym, który napił się wody ze źródła bijącego na zboczu góry był Rakar. Wkrótce potem usłyszał szepty i podpowiedzi wydobywające się z nicości. Przemawiała do niego prastara góra zostawiwszy słowa w krystalicznej wodzie. Mistrz doskonale zdawał sobie sprawę, kto zamieszkiwał prastare kopalnie i spoglądał ze zbocza trzech gór. Dlatego wypełniał skrzętnie wszystkie prośby. Dlatego niedługo po tym, zbudowano świątynie narodzin na szczycie drugiej góry – góry Arduiny – towarzyszącej górze snów.

Minęły dziesiątki lat zanim ludzie zrozumieli znaczenie znaków i symboli, znaczenie całego trudu, który ponieśli, wędrując w to miejsce wiele lat. Zwątpienie całego plemienia minęło, gdy narodziło się dziecko o bladym obliczu i złotych włosach. Dziewczynka urodziła się w miesiącu niebiańskich traw, wysoko na niebie, tam, gdzie pochowana jest wielka Pani niebios. Dlatego Rakar nadał jej imię Iua, które oznaczało matkę wszystkich stworzeń. Była najpiękniejsza istota stąpającą po ziemi od czasów królowej Arlalui. Wiedział doskonale skąd przybyła jej dusza i dlaczego stało się to na szczycie Arduiny. Wszystko wydarzyło się za sprawą widzeń, wezwania płynącego ze świątyń milionów lat. I tam w domu kobiet na szczycie góry, gdzie mieszkały wszystkie dziewczęta oczekujące dzieci. Gdy nastał ten dzień, słońce było w zenicie z uśmiechem witało nową istotę. Bowiem to dziecko miało nieść zbawienie dla całego plemienia, przywrócić zdrowie i równowagę. Dla czarnoskórego plemienia, biała skóra dziecka zwiastowała świętość i nadzieje na dalsze życie. Rakar od dłuższego czasu obserwował cierpienie ukochanej imieniem Ekeri, która była wcieleniem jego matki. Od wielu lat nie zaznawała spokoju z powodu nieznanych chorób, trapiących ją oraz całe plemię. Gdy nastał już czas, rozmawiał z Iuą.

– Jak mnie odnalazłeś? – zapytała jasnowłosa. – Teraz gdy mi to wszystko mówisz, nie wiem, czy powinnam wiedzieć, aż tyle. Narasta we mnie niepokój. Jak dotarłeś do tego miejsca?

– Melodia życia wielkich strun i twój śpiew pozbawiony słów – odparł. – To nigdy nie zaginie w pamięci skał i ziemi. Narodziłaś się z nich, z tego co nas otacza i pamięta wszystko co było i będzie. Pierwsze przybyły tu ptaki, ale zanim stały się ptakami były takie jak my, chodziły na dwóch nogach.

– Masz na myśli wielkie Lelugi? – zapytała. – Olbrzymy z dawnych legend. Nie sądziłam, że to może mieć coś wspólnego ze mną. Jak długo to trwało zanim się narodziłam?

– Na początku byliście tacy jak my, ale potem, zanim duch twój zszedł z ptaków na małpy, minęło sześćdziesiąt milionów lat – oznajmił Rakar. Zastanowił się przez chwile, potem kontynuował. – Twoi przodkowie leżą pochowani w tej górze od miliardów lat. Oni nigdy nie umarli, wszyscy wracamy do nich. To dużo czasu, odkąd żyją, gdy słońce było piękną dziewczyną spacerująca po łące. A teraz nasz czas dobiegł końca, ale nie chcemy umierać. Jesteśmy sola tej ziemi, ukuci z kamieni i żelaza, jesteśmy ludem południa, ludem ognia.

– Patrzysz na mnie w taki sposób – oznajmiła. – Jestem taka brzydka, mam jasne włosy, szerokie biodra jak zwierzę, boje się własnego odbicia w rzece, przeżywam koszmary jakbym była martwa, cała biała. Chce być taka jak wy wszyscy, czarna jak nocne niebo pełne gwiazd.

– Nie znasz swego piękna. Nosisz w sobie drapieżne zwierzę, ale zanim taka się stałaś byłaś gwiezdnym ziarnem, łanią na morzu trawy wśród gwiazd. Wkrótce zapomną kto cię nosi i będziesz podziwiana na wieki, będziesz królowa. Czy wiesz już na ilu placach liczyła twoja matka?

– Tak, wiem i znam dziwną liczbę jej palców oraz liczbę oczu. Dlatego wiem, że urodziła mnie obca matka – odpowiedziała.

– To prawda, matka ze wschodu urodzila obce dziecko, ale kocha jak swoje. To dziecko melodii wielu strun lutni – dodał Rakar.

– Chciałabym uratować wasze plemię, poświecić się dla was. Ale moje duchy, które kroczą ze mną i rozmawiam z nimi ostrzegają mnie przed tobą.

– Pewności do siebie nie mogę mieć, nie jestem najwyższym kapłanem bez przeznaczenia. Choć jesteś moją córką, a ja tylko pamięć noszę przodków i przywołuje obraz błądzącej pośród ścian długiego domu, Ciebie obezwładnionej strachem przed swoimi braćmi o złotej sierści – ciągnął Rakar. – Możesz to zrobić tylko wtedy, możesz nas uratować. Tylko gdy wszyscy umrzemy z twojej ręki – wypowiedział słowa z zamkniętymi oczyma. – A ja przeto poświęcę swojego syna, który stanie się częścią Ciebie, tym samym ja stanę się Tobą. Dlatego teraz tam, w głębi rozkoszy nosisz ostrze ziemi, motyla, który pochłania gwiezdny pył. Umieściłem go tam, aby zapewnić nam życie i nie wiem na jak długo. Jestem też szczęśliwy, ponieważ po raz pierwszy nie wiem, jak potoczy się przyszłość. I kiedyś wrócę, aby Cię znów zobaczyć, zawrócić, jeżeli popełniłem błąd.

– Śmierć twojego syna– zastanowiła się. – Nie pierdol. 

– Używasz języka przyszłości. Co się stało? – zapytał zakłopotany.

– Tak mówią mi duchy przyszłości. Nie mogę zignorować tego co mówią. W tej chwili słyszę niebieską postać. Mówią, że obrzezanie nie oznacza śmierci, jest tylko symbolem pozornej śmierci. Wy odwieczni w mroku, znacie przeznaczenia i historie każdej części ciała. Kim jest ten którym różnisz się od kobiety. A teraz mówią mi, że stanę się matka wszystkich, która zamieszka w piekle, Ewą, zabójczym wężem pośród grzybów na planecie małp. A ty staniesz się kobietą o szerokich biodrach i będziesz rządził światem we krwi. Dlaczego tego pragniesz Sokarisie? Czy kiedyś wrócisz, aby mnie uwolnić, jeżeli tak się stanie?

– Nie wiem, ile w tym mojej winy – wyszeptał Rakar poruszony jej słowami. – Wiem tylko, że staniesz się matką środkowego lądu, dawczynią życia. Europą dająca życie tym którzy zasiewają ziarna.

– Twoje dzieci uwikłane w hodowlę ciał bez krwi, wielkie okręty bez ciężaru wokół ziemi, opływające oceany. Tego pragniesz? Twoje dzieci pod ziemią cierpiące katusze w ciałach potworów.

– Nie pojmuję o czym mówisz – odparł zakłopotany. A potem była już tylko mgła a nad nią słońce i obłoki.

 

 

Koniec

Komentarze

Napiszę jak na spowiedzi. Skusił mnie tytuł – “Sen nocy letniej”, szekspirowski tytuł. Byłam ciekawa rozegrania sprawy, ewentualnych odniesień lub nie. Po przeczytaniu zajawki w przedmowie wiedziała już, że ich nie znajdę, lecz weszłam w tekst.

Coś w nim jest, ponieważ opowiadasz, co mnie zawsze przyciąga, lecz – przepraszam – zgaszę płomień, bo rozgardiasz w narracji i koncepcji. Sny takowe zawsze są i podpowiadają po jungowsku, a twoim zadaniem – jeśli chcesz – mogłoby być przeniknięcie cenzury i podążenie ścieżką nieświadomości w tekście.

Nie bardzo wiem/rozumiem przekaz, ponieważ w wiele trąb dmiesz. Przetwórz ten sen w klarowną opowieść, tak, jak ją rozumiesz, a przy okazji – sorki – zrób jednak redakcję, wiele nie wymagam (literówki, Lea dużą literą i ciekawiłoby mnie uzasadnienie do użycia słowa “nie pierdol” w dialogu) oraz  uporządkuj myśl.

Dla mnie właściwie najważniejsze jest ostatnie, choć i Lea napisana małą literą wywołała rodzaj “dziwności, osobliwości”.  Imię ludzkie zaczynające się od małej litery. 

Propozycja – przeczytaj swój tekst i odpowiedz, krótko i węzłowato:

* Fakty – co się zdarzyło

* Bohaterowie – kim są, dla siebie, innych, co zrobili, czego chcą

* Napięcie – o co chodzi?

 

pzd srd,

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum: dziękuję za uwagi. Zredaguję i poprawię co się da  – kiedyś. Imię kobiety to nie Lea ale Iua ( litera duża i). Niestety nie jestem Jungiem aby podać jasną wykładnię. Sen jaki był starałem się opisać rzetelnie , włączyłem parę dodatków z innych snów , wierzę ,że takie rzeczy kiedyś to miały miejsce. Góra też jest jak najbardziej realna góra.  Kiedyś dawno temu narodziła się pierwsza biała kobieta wśród czarnoskórych , w pobliżu tej góry. Kim była ? Nie wiem do końca, dodatki w tekście to moje interpretacje.  Choć  to przyznam że fakt zamieszkiwania Iua w piekle pochodzi z innego snu – może to germańska Hel? Czy ma to coś wspólnego ze snem nocy letniej ? Zapewne wiele , ale nieoczywiste treści. 

– Nie pojmuję o czym mówisz – odparł zakłopotany. A potem była już tylko mgła a nad nią słońce i obłoki.

Muszę się zgodzić z bohaterem. Też nie pojąłem, o czym mówi ten tekst. Są przebłyski ciekawego światotwórstwa, ale całość sprawia wrażenie trudnego do rozszyfrowania chaosu. Poza tym sporo różnych usterek technicznych.

 

Sorki ale bez redagowania, przed chwilą napisałem i publikuje w tę noc.

A to nie mogłeś napisać w jedną noc i zredagować w drugą? Czytelnicy by to docenili :)

Cześć, Akerze!

Przeczytałem z ciekawością ze względu na sam rozmach wizji, ale innych zalet trudniej się tutaj dopatrzyć. Rażące braki w zakresie przecinków i ogonków, nie ma sensu tego wypisywać, bo naprawdę musiałbym poprawić większość zdań, często w kilku miejscach. Zwrócę uwagę na kilka co bardziej zaskakujących wyrażeń:

Lud Rakara nazywał się Kirimathi, od nazwy zbieraczy muszli.

Nazywał się od nazwy?

i doprowadziła do jeszcze większej śmiertelności.

Nagle styl urzędowy?

Rakar od dłuższego czasu obserwował cierpienie ukochanej imieniem Ekeri, wcielenie jego matki.

To cierpienie było wcieleniem jego matki?

 

Trudno mi komuś polecać, jak powinien pisać, może jednak Asylum ma rację, że trudno czynić ze snu całe tworzywo tekstu (zamiast tylko brać z niego inspirację). Sny bywają pełne subtelnych odniesień, które – mając dla śniącego wielkie znaczenie emocjonalne – wcale nie są czytelne dla odbiorcy. Dla mnie to jest dość baśniowa opowieść o tym, jak wśród zimy wulkanicznej oddzieliły się ludy zamieszkujące Europę, ale ten sens zatarty niemal do zera.

 

Asylum, bohaterka nazywa się Iua (“u” zamiast “e” i wielkie “i”, nie małe “l”), ale to mało ważne, zdumiała mnie Twoja pomyłka i wręcz poraziła, ponieważ ––– jeżeli nie była przypadkowa, jeżeli gdzieś kiedyś natknęłaś się rzeczywiście na imię “lea” zapisywane małą literą, to bardzo bym chciał usłyszeć o tym więcej.

Mówisz “dziwność, osobliwość”, pierwsze wrażenie – imię ludzkie od małej litery – rzeczywiście nie jest przychylne:

erno nemeczek to zdrajca – Małymi literami zapisali moje biedne, uczciwe nazwisko.

(Skądinąd nie wiem, co to robi na liście lektur szkolnych – pochwała szastania zdrowiem i życiem oraz węgierskiego nacjonalizmu, jedna z najbardziej szkodliwych etycznie książek, jakie w ogóle czytałem). A jednak w zasadzie taki zapis nie odczłowiecza, nie musi poniżać, w końcu imiona zwierząt i nawet nazwy własne rzeczy piszemy wielką literą. Może raczej sygnalizować status, owszem, podległy, ale szczególny, wyróżniony, w dobrym sensie. Odgadujesz, co mam na myśli. Zresztą – wyobrażam sobie teraz choćby kapłankę przeznaczoną na ofiarę, która – przynajmniej według wierzeń – ma się potem stać elementem świadomości zbiorowej, niemal dosłownie rzeczownikiem pospolitym…

 

Pozdrawiam serdecznie!

Zygfryd: dziękuję za przeczytanie. Przyznaje że tekst jest nafaszerowany sombolika ale nie jest ona chaotyczna. Nie są to zbyt skomplikowane zagadki , weźmy choćby zwierzę które nosi Iue, to łatwe do odgadnięcia a zarazem istotne. Generalne przesłanie to zaprzeczenie historii biblijnej o tym że Ewa powstała z zebra? Te słowiańskie genialne języki. Było odwrotnie. Choć słowo żebro to też zagadka dużo mówiąca. Zresztą nawet tu daje ci wykładnię rozwiązania zagadki :)). 

Ślimaku: dziękuję za przeczytanie. Faktycznie to brzmi okropnie. Bardzo proszę o więcej i zabiorę się za edycję, niech tekst pozostanie na wieki ale w dobrej formie . 

Mam podobne odczucia jak inni. Nie bardzo zrozumiałem, o co właściwie chodziło w fabule. Moim zdaniem za dużo tu ledwie napomkniętych wydarzeń i tzw. lore ze świata przedstawionego jak na szort do 8k znaków. 

Tak jak lubię oniryczne opowieści inspirowane lub oparte na snach tak tutaj podobnie jak Rakar nie miałem pojęcia, o czym mówisz. 

– Śmierć twojego syna– zastanowiła się. – Nie pierdol.

Przy tym fragmencie nieźle się uśmiałem, a chyba nie taka była intencja. Wywaliłbym go. Jest dziwny. Rzucenie swojskim bluzgiem w środek zadumanej narracji (lub w tym przypadku dialogu) w stylu przypowieści czy starożytnego mitu jest hmm no, powtórzę się, bardzo dziwne. 

Pozdrawiam i powodzenia w dalszym pisaniu!

Masz talent do snucia gawęd, ale wymaga on oszlifowania.

Dodatkowo pisane nadętym, purpurowym językiem gawędy nie powinny dominować, bo na dłuższa metę są nużące. Do tego purpura z wulgaryzmami to nader ryzykowne połączenie.

Początek mnie wciągnął, zakończenia nie zrozumiałam.

Lożanka bezprenumeratowa

Jestem prosty zwierzak. Nie zrozumiałem. Zauważyłem brak wielu przecinków, Popieram prośby Asylum. Pozdrawiam.

Hej,

 

nie zrozumiałem. O czym to jest? Oniryzm nigdy mnie nie pociągał, może to dlatego.

 

Nie rozumiem również, dlaczego szekspirowski tytuł…

 

Może nie wszystkie sny powinny zostać spiasane… I chyba nie w jedną noc.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Basement, Koala, Ambush i Storm: Dziękuje za komentarze i przepraszam, że niestety przekaz jest pewien sposób zawiły. Ciekaw jestem czy oddziaływuje na podświadomość, ponieważ nie jest chaotycznym przekazem dziwactw, ale przemyślanych swiatopogladem kontestującym fakt pochodzenia ludzi od małpy – co jest prawdą w przypadku mężczyzn ale nie sprawdza się w przypadku kobiet. Uwaga na temat zastosowania bluzgów była celowym zabiegiem mającym w pewien sposób ożywić postać, przynajmnej dla mnie. Wyszło średnio ale jakoś do mnie przemawia. 

Nowa Fantastyka