- Opowiadanie: adam_c4 - Trzecia noga

Trzecia noga

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Trzecia noga

 07.12.3211

 

 

Wielce Szanowny Panie P!

 

Piszę w odpowiedzi na Pańskie ogłoszenie. Ale na samym początku, zanim jeszcze się przedstawię i odniosę do propozycji, chciałbym dać wyraz memu zdumieniu. Liczba korzystnych zbiegów okoliczności, wiodących do chwili, w której kreślę niniejsze słowa, jest wręcz nieprawdopodobna. Unikam prasy, czytuję raczej literaturę naukową, choć to ona odpowiada pośrednio za moje kalectwo, o czym jeszcze wspomnę. Jakie były szanse na to, że kartkując w kiosku wiadome pismo, trafię akurat na TO ogłoszenie? Przyznam, że czytałem je w kółko, nie wierząc własnym oczom. Nazwanie tej sytuacji niesamowitą jest truizmem, ale… tak, to niesamowite!

Parę słów o mnie: nazywam się Zorg i przyszedłem na świat na Ziemi. Moi rodzice byli przesiedleńcami, co napawa mnie dumą i wielkim uznaniem dla ich odwagi i pracowitości. Własnymi mackami wypracowali dla siebie i swego miotu dobrobyt. Względny, nigdy się u nas nie przelewało… Cóż, nieważne.

Z wykształcenia i z zawodu jestem naukowcem, badam różowiaki. Żadne eksperymenty, zwykłe obserwacje. Nudy? Nie dla mnie! Ilekroć wchodzę do rezerwatu, czuję dreszczyk, choć te nieszczęsne istoty nie są mnie już w stanie niczym zaskoczyć. Ups, jakby co, to tego nie napisałem! Jeszcze mi obetną fundusze! :::)

Pewnie zwrócił Pan uwagę na mój adres. Mieszkamy daleko od siebie, ale mimo sporych kosztów wysyłki proponowany przez Pana układ i tak wychodzi nad wyraz korzystnie! Na dobry początek znajomości przesyłam Panu skórzany mokasyn. Żadne szewskie dzieło sztuki, zwykły but z salonu DDD, ale porządny.

Proszę wybaczyć, ale przejdę do konkretów – czy będziemy się rozliczać na bieżąco, czy na zasadzie wymiany „but za but”? Panu pozostawiam decyzję. Na wszelki wypadek załączam do przesyłki paragon.

Czekam z niecierpliwością na Pańską odpowiedź!

PS. Straciłem nogę w wypadku, wszedłem pod tramwaj. Byłem pogrążony w lekturze zajmującej książki i bach – niemal zaczytałem się na śmierć. Niezgrabny żart, ale zawsze żart; dzisiaj, po wielu latach, potrafię już się z tego śmiać, choć tragiczne zdarzenie i jego konsekwencje wciąż… Zresztą, co się będę rozpisywał. Przecież Pan to świetnie rozumie.

PS2. Wystarczyłoby, żebym stracił w wypadku lewą nogę, a nie prawą. Albo Pan prawą, nie lewą. Albo żeby rozmiary naszych stóp się różniły… Niesamowite!

PS3. Nie wiem, czy Pańska odpowiedź nadejdzie jeszcze w tym roku. Jeśli nie, to już teraz załączam serdeczne życzenia: Wesołych Świąt!

Z wyrazami szacunku

Zorg

 

21.12.3211

 

Drogi Pożeraczu!

 

Przyznam, że pisząc powyższe słowa szeroko się uśmiechnąłem. „Pożeracz”!

To doprawdy wyjątkowe! W liście wspominasz, że pochodzisz z Tralmandrii. Czy w tamtych stronach wszyscy noszą równie oryginalne imiona? Wybacz, odzywa się moja badawcza natura, postaram się nie być zanadto wścibski :::)

But, który byłeś łaskaw mi przysłać, pasuje jak ulał! Ciepły, wygodny, a nade wszystko elegancki! Napisz, proszę, gdzie go kupiłeś. Jeśli w jakiejś sieciówce, to chętnie się na nią przerzucę. Jeśli zleciłeś jego wykonanie rzemieślnikowi, to cóż – najprościej będzie, jeśli za niego zapłacę, bo z pewnością nie był tani. Przemyśl, proszę, sposób, w jaki mamy się rozliczać, bo na tę porę z pewnością jestem Twoim dłużnikiem i zostanę nim aż do Bożego Narodzenia, choć to podobno przynosi pecha! W ten przesąd wierzyły niegdyś różowiaki. Dawno temu, bo teraz raczej nie obchodzą świąt. Jedynie w Afryce, w odległych rezerwatach, świętują akurat w grudniu. Bo oryginalnie Boże Narodzenie obchodzono właśnie pod koniec tego miesiąca. A więc najbliższe święto jest tym, powiedzmy, „najprawdziwszym”.

Przyznam Ci, że nie przepadam za grudniowym BN, choć kocham zimę. Lubię stać w oknie, ściskając w macce szklankę z koniakiem, i w świetle latarni obserwować lot płatków, które spadają na ziemię, by rozpuścić swą wyjątkowość w zalegającej wszędzie białej masie. Jest w tym coś dojmująco smutnego i krzepiącego zarazem, dziwne uczucie.

Wczoraj wybrałem się do centrum handlowego. Wszędzie stoją już choinki, niektóre naprawdę imponujące i pięknie ustrojone, ze sklepowych witryn wylewa się cukierkowa czerwień i zieleń. Nie ma chyba branży, która nie próbowałaby teraz zwiększyć obrotów. Sugeruje się nam, że nadszedł czas nie tylko na zakup prezentów, ale i na uzupełnienie biblioteczki, garderoby, kredensu… „Czy jesteś gotów na Wigilię”? – głosił napis na plakacie, a poniżej, na wystawce pełnej waty i kolorowych bombek, porcelanowa zastawa dla dwunastu osób. Jak dla mnie to o jedenaście za dużo. No i nie używam porcelany. W ogóle nie jadam w Wigilię. Znaczy, jadam, ale byle co. W zeszłym roku kupiłem sobie mielonkę, choć jedzenie mięsa tego dnia podobno przynosi pecha.

A Ty? Czy spędzasz ten czas z bliskimi? Przepraszam, ale pozwolę sobie zauważyć, że z Twojego listu bije jakiś taki chłód, smutek. Pochodna samotności?

Zakładałem, że listy będą zaledwie dodatkiem do przesyłek z butami, tymczasem spójrz tylko – strasznie się rozpisałem, a żadnego buta nie załączam. Nie chcę się wygłupić jakimś tanim laczkiem. Z niecierpliwością czekam na odpowiedź!

Pozdrawiam

Zorg

 

04.01.3212

 

Pożeraczu!

 

Myślałem, że to żart, oczywiście. Kiepski, ale cóż – różne chodzą po tym świecie istoty, rozmaite mają poczucie humoru. W tym roku postanowiłem ubrać choinkę. Zrobiłem to w Wigilię, nie nad talerzem z mielonką, o nie, przyrządziłem sobie barszcz z uszkami i rybę. Czułem się dobrze jak nigdy. Twój list wyciągnąłem ze skrzynki w samo Boże Narodzenie i cóż, dobry humor poszedł precz, święta zepsute. Po co ja to piszę? Przecież Ty albo tego nie czytasz, albo nic nie rozumiesz. Czy z moich listów nie wynika, że jestem istotą wykształconą?! Jak myślisz, jak mogłem zareagować na to wszystko?!

Od razu pognałem do instytutu. Czy Ty wiesz, jak by to wpłynęło na moją reputację, gdyby się wydało?! Czytujesz „Multinational Geographic”? O co ja pytam, Ty co najwyżej bierzesz w macki program telewizyjny albo ten durny „Twój kosmos”, w którym zamieściłeś swoje ogłoszonko! W poważnej prasie, w uznanym periodyku, pojawił się artykuł o mnie: „Wielki przyjaciel Ziemian”! Właśnie – „ZIEMIAN”, tak ich tam nazwano, cóż to w ogóle za parszywe słowo: „różowiak”?? I teraz wyobraź sobie, że ktoś odkrywa, co nosiłem na nodze!

W instytucie mam dobrego kolegę laboranta, mogę liczyć na jego dyskrecję. Nie mógł uwierzyć, kiedy poprosiłem go o ekspertyzę. Oczywiście, nie pokazałem mu Twojego listu, w którym, tą swoją pożałowania godną składnią, chwalisz się wyprawą na „polowanie”.

Sam nie wiem, czy ten kolega był jeszcze na lekkim kacu po rodzinnym zjeździe, czy już myślał o sylwestrowym wypadzie w góry, a może szok zwyczajnie był tak duży, że tylko sprawiał wrażenie, jakby wcale go to nie obeszło. „Skóra różowiaka, na bank” – orzekł, jak gdyby nigdy nic, obracając but w rękach. – „Fachowa robota”.

Morderco! Myślisz, że skoro prawo zezwala na krzywdzenie Ziemian, to można ich zarzynać i szyć sobie z nich buty?!?! Kusi mnie, żeby pójść na policję, bo wątpię, żebyś polował w sezonie! A może wykradłeś jakiegoś nieszczęśnika z rezerwatu, co?!

Zorg

 

05.01.3212

 

Drogi Pożeraczu!

 

List ten posyłam w ślad za poprzednim. Wybacz, poniosło mnie. To chyba przez te zimowe święta. Gdyby nie one, ważyłbym słowa.

Nie miałem prawa nazwać Cię mordercą, ostatecznie to tylko ludzie, nie kosmici. Tak, napisałem to, choć ten punkt widzenia jest mi tak naprawdę obcy. Wychowano mnie w poszanowaniu dla istot półrozumnych. Zaszczepili mi je rodzice – wygnani z własnej planety, tutaj znaleźli swój nowy dom i, pokochawszy to miejsce, automatycznie obdarzyli uczuciem wszystkie tutejsze gatunki. Choć, co przyznaję z żalem, kilku niewolników zginęło przy budowie naszej chaty, a jeden z nich skończył na stole. Parapetówka była ponoć huczna. Ale zostawmy to.

Wybrałem się do DDD i kupiłem najdroższą parę półbutów, jaką mieli. Wciąż nie wiem, czy jesteśmy kwita, jak to ocenić? Tak czy inaczej, pragnę podtrzymać naszą korespondencję oraz wymianę obuwia, ale, bardzo proszę, nie przysyłaj mi więcej własnoręcznie szytych butów. Szyj je, proszę, tylko dla siebie. Nie, najlepiej w ogóle ich nie szyj! Raz jeszcze przepraszam. Czekam na Twoją odpowiedź.

Pozdrawiam

Zorg

 

2.03.3212

 

Drogi Pożeraczu!

 

Rany, od czego tu zacząć. Może od końca, bo potem jeszcze zapomnę: życzę Ci wesołych Wiosennych świąt Bożego Narodzenia. Te wiosenne lubię chyba najbardziej. Przyroda budzi się do życia, a raczej zmartwychwstaje, śniegu już prawie nie ma, znów wszyscy są dla siebie życzliwsi, a sklepy zachęcają do wydawania pieniędzy… Przyznam, że w tym roku uległem tradycji i kupiłem sobie wielkiego cukrowego baranka. Zgodnie z obyczajem zawiesiłem go na choince głową w dół i oblizuję siedem razy dziennie, najpierw od zadu po łeb, potem od ucha do ucha, przez co robi się coraz mniejszy i brzydszy. I pomyśleć, że Ziemianie niegdyś czcili to zwierzę – słabe, pokorne, łagodne. Co skłaniało ich, by padać przed nim na kolana? Żeby jeszcze próbowali się do niego upodobnić, ale nie, wprost przeciwnie. Powinni byli raczej oddawać pokłon szakalowi albo jastrzębiowi.

Podobał mi się Twój ostatni list. Prosty, szczery, pisany ciągiem bez jednego znaku przestankowego, co pokazuje, z jak wielkim zaangażowaniem go tworzyłeś. Przyznam jednak, że nie wiem, co sądzić o tym, co napisałeś we fragmencie poświęconym polowaniom: „Muszę to robić bo jeszcze zrobie coś złego zabije kosmitę”. To dowcip, tak? A może jakiś zapomniany idiom, takie powiedzonko?

Ręka mi drży, ale trudno. Pożeraczu, muszę zapytać wprost: czy Ty naprawdę straciłeś nogę? Bo przyznaję, że kiedy piszesz o tym, jak śledzisz „zwierzynę”, krocząc pośród cieni, stając się „niewidzialnym jak powietrze” (ładne porównanie!), to jakoś nie wyobrażam sobie, byś mógł to czynić na wózku elektrycznym. Równocześnie nie wiem, czemu miałbyś zamieszczać nieprawdziwe ogłoszenie, chyba że po prostu szukałeś kogoś, przed kim mógłbyś się pochwalić swoimi „wyrobami”… Wybacz, że wprost zarzucam Ci pisanie nieprawdy, ale to dla mnie bardzo ważne. Myślę, że dzielenie się butami, choć istotne z ekonomicznego punktu widzenia, stanowiło dla mnie tak naprawdę tylko część korzyści, które miałem nadzieję wynieść z naszej korespondencji. Chodzi również o zyski nieoczywiste, o dzielenie się doświadczeniami. Chciałbym wiedzieć, czy Ty również… Te wszystkie cierpienia! Czy darzyłeś kiedykolwiek uczuciem kobietę, wiedząc, że nic z tego nie będzie, boś kaleka? Czy musiałeś marznąć na przystanku, czekając, aż pojawi się autobus z rampą?! Wreszcie – czy kupiłeś kiedykolwiek parę butów ze świadomością, że jeden z nich trzeba będzie po prostu wyrzucić, bo co komu, poza Tobą, po jednym bucie…? To trudne. Wciąż bardzo trudne.

PS. Wybacz, że imputowałem Ci kłusownictwo. Tak, wiem, że na terenie Podlasia i Pojezierza Mazurskiego można w sezonie polować na Ziemian.

PS2. Co masz na myśli, pisząc o „podnieceniu”, które, jak wyznałeś, czujesz w trakcie polowań?

PS3. Mam nadzieję, że trzewik wpasuje się w Twoje gusta.

PS4. Raz jeszcze – wesołych świąt Wiosennego Bożego Narodzenia!

Pozdrawiam

Zorg

 

01.06.3212

 

Drogi Pożeraczu!

 

Martwiło mnie Twoje długie milczenie. Ostatni list posłałem Ci na wiosnę, załączając życzenia świąteczne, tymczasem patrz – kolejne święta za pasem.

Wydaje mi się, że jestem dość obyty i niewiele rzeczy jest w stanie mnie zaskoczyć, ale czytając o Twych technikach, przecierałem oczy ze zdumienia. Wnyki i karabinek snajperski, kto by pomyślał. A więc każde ograniczenie można obejść. Dziękuję, że rozwiałeś wątpliwości dotyczące Twego inwalidztwa. Ładny Ci wyszedł ten rysunek, przedstawiający pechowe polowanie, podczas którego straciłeś nogę. Inne rysunki też bardzo ładne. Nie musisz ich więcej przysyłać.

To miłe, że podpowiadasz mi, jak sobie radzić z przykrościami, o których wspomniałem – jak zauważyłeś, miłość można kupić (choć to nie do końca tak), zamiast autobusu wybrać taksówkę albo po prostu jechać na wózku, a problem wyrzucania zbędnego obuwia już mnie nie dotyczy, odkąd się znamy. No tak :::)

Mam nadzieję, że dobrze się czujesz. Nie rozumiem, co miałeś na myśli, pisząc o opanowaniu Marsa, nadchodzącym czasie miecza i pogardy, żelaznych rózgach i opieczętowanych drzwiach. No i nie wiem też, co to znaczy, że „przyniesiesz zemste”. Nie jesteś aby chory, może przeziębiłeś się na polowaniu? Mierzyłeś sobie temperaturę? 

Dziękuję Ci za adidas, widzę, że jednak przekonałeś się do DDD. Przyznam, że nie noszę obuwia sportowego, ale ten but jest nawet ładny, sądzę, że mi posłuży.

PS. Potraktuj tę sugestię luźno – może powinieneś znaleźć sobie inne hobby?

PS2. Dziękuję za doprecyzowanie natury owego „podniecenia”. Pytałeś, czy ja też tak miewam. Nie, nie miewam, to uczucie towarzyszy mi w zgoła innych sytuacjach.

Ściskam

Zorg

 

18.06.3212

 

Drogi Pożeraczu!

 

Wesołych Letnich świąt Bożego Narodzenia! Żar leje się z nieba, a my znów gnamy do sklepów i przystrajamy drzewka. Panienki wiją wianki, a kawalerowie stawiają szałasy i gromadzą opał na całonocną biesiadę! Wszyscy się radują i przyznaję, że ta radość udziela się również mnie.

Dzisiaj króciutko, bo, kurczę, przyznam Ci się – mam wieczorem randkę. Nie robię sobie wielkich nadziei, ale kto wie?

Przesyłam Ci lakierek. Drugi już jest na mojej stopie, oby przyniósł mi szczęście!

PS. Z radością przyjmuję Twoją deklarację, że jesteś zdrowy. Ale to nie tak, jak piszesz, że tak naprawdę to wszyscy inni są chorzy. Na wiosnę tak, można użyć takiego uogólnienia, ale już dawno po sezonie grypowym.

Ściskam

Zorg

 

05.12.3212

 

Drogi Pożeraczu!

 

No i znów, pisząc do Ciebie, nie wiem, od czego zacząć. A więc ucieknę do przodu – życzę Ci wesołych świąt Bożego Narodzenia. To już prawie rok od pierwszego listu. Chciałoby się napisać, że szybko zleciało, ale to nie byłaby prawda. Nie w moim przypadku. Mnie wszystko się dłuży, wiesz?

Mam nadzieję, że Cię nie zasypało, u mnie spadła cała masa śniegu. Cholera, po co o tym piszę? Przejdę do rzeczy, stawiając na asertywność. A więc: Twoje zarzuty uważam za niesprawiedliwe. To, że złamałeś nogę w lakierku, który Ci przesłałem, wcale nie jest moją winą. Sam mogłeś sprawdzić, czy podeszwa się nie ślizga. Przykro mi, że to zdarzenie pokrzyżowało Ci plany, ale nie jestem za to odpowiedzialny, czy chociażby współodpowiedzialny.

Poza tym – kto się tak stroi na polowania? Napisałeś, że do nieszczęścia doszło, kiedy wstawałeś z wózka, żeby przytroczyć doń ładunki wybuchowe. To też mnie zastanawia – nie znam się na tej Twojej diabelskiej, łowieckiej pirotechnice, więc nie wiem, czy taki ładunek może zawilgnąć, ale chyba bezpieczniej byłoby go trzymać w jakimś plecaku, co? Nie chcesz chyba, razem z tym cholerstwem, wylecieć w powietrze?!

Rozumiem, że z polowania nici, więc przesyłam Ci… nici! A raczej włóczkę. I szydełko. Tak, drogi Pożeraczu, skoro i tak jesteś teraz uziemiony i musisz odłożyć swoje plany, to w międzyczasie zajmij się dzierganiem!

PS. Nie myśl sobie, że z Ciebie kpię, szydełkowanie to świetne zajęcie, sam się wkręciłem jakiś czas temu. Na dowód, jak dobrze mi idzie, przesyłam Ci nie but, ale wykonaną przeze mnie skarpetę. Nie lubię się chwalić, ale renifer wyszedł pierwszorzędny, nie uważasz?

Twój

Zorg

 

18.12.3212

 

Drogi Pożeraczu!

 

No, patrz, złożyłem Ci już życzenia, bo nie spodziewałem się rychłej odpowiedzi, a Ty sprawiłeś mi taką miłą niespodziankę i odpisałeś błyskawicznie. Mało, że odpisałeś!

Skarpeta, którą wydziergałeś, jest przepiękna! To żadne tanie pochlebstwo kierowane do nowicjusza, by się nie zrażał; słowo daję, że stworzyłeś małe dzieło sztuki, bez dwóch zdań masz talent. Mikołaj wygląda jak żywy! A te sanie, te elfy! Cudo!

W mijającym roku dostarczyłeś mi masę przeróżnych wrażeń, Pożeraczu. Cieszę się, że już nie chowasz urazy. Ale jeszcze bardziej cieszy mnie to, że w końcu postanowiłeś zmienić hobby, co kiedyś Ci sugerowałem. „Nie bede zabijał chce zyc i dziergać” – aż mnie kusi, żeby oprawić to piękne zdanie w ramkę i powiesić na ścianie!

A więc co? Od teraz przesyłamy sobie także skarpety? Mam pomysł! Dziergajmy je sobie na święta! Jeden drugiemu! A przynajmniej raz do roku, na to zimowe, „najprawdziwsze” Boże Narodzenie!

PS. Ciekawe, od czego wzięła się nazwa świąt? I dlaczego niegdyś obchodzono je tylko raz w roku? Że niby Bóg się miał narodzić? Chyba nie dosłownie? No cóż, w końcu wymyślili to Ziemianie, którzy mają na koncie równie dosłowne określenia jak choćby ,,ptasie mleczko”!

PS2. To chyba nazbyt śmiała sugestia, ale kto wie – może w przyszłym roku będziemy świętować wspólnie? Jakby co, to już teraz zapraszam do siebie!

PS3. No, to raz jeszcze – Wesołych Świąt!

Twój

Zorg

Koniec

Komentarze

Zastanawiam się, które Boże Narodzenie lubię najbardziej, ale chyba to zimowe. Jak to różowiak!

Ściskam macki autorze, bo zaskoczyłeś mnie dokumentnie. Podoba mi się i epistolarna forma, dowcip i groza. Ciekawe jest i to, że musiałam sama wymyślić sobie, co odpisał nowy miłośnik robótek ręcznych!

Super.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Zabawne i absurdalne. Na początku zastanawiałem się, jak uda Ci się zamienić buta na skarpetę. I świetnie sobie z tym poradziłeś. Sprytnie obnażyłeś Zorga, który mimo prób ukrycia i udawania oburzenia na brzydkie hobby swojego listowego rozmówcy, wyraźnie był nim zafascynowany. Albo i nawet jakieś głębsze uczucia tu się zrodziły.

 

Pozdrawiam

 

Cześć Adamie!

 

Bardzo podobał mi się Twój tekst. Po dwóch pierwszych listach byłem gotów formułować zarzut, że brakuje korespondencji od Pożeracza, ale… Ale później zrozumiałem, że Twoja koncepcja jest lepsza. Podczas lektury szare komórki intensywnie pracowały nad “odtworzeniem” listów P. Przyjemne czytelnicze doznanie :)

 

Przepraszam, ale pozwolę sobie zauważyć, że z Twoich listów bije jakiś taki chłód, smutek. Pochodna samotności?

Cytat jest z drugiego listu Zorga. Czyli Pożeracz w odpowiedzi na pierwszy list wysłał kilka swoich, czy wkradła się omyłka? :)

 

Opowiadanie było zabawne, ale zdecydowanie nie komediowe. Chociaż przyznam, że w kilku miejscach szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy.

 

Pojutrze wrócę z klikiem do biblio, pozdawiam! :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Hej 

adam_c4

 

Opowiadanie epistolarne jest jednym z najnudniejszych (moim zdaniem) form opowiadania. Od zawsze taka forma mnie męczyła i unikałem opowiadań tak skonstruowanych. 

 

Ale chyba trafiałem na nieodpowiednie opowiadania, bo Twoje bardzo mi się podobało. Zachwyciła mnie postać Zorg, a jego korespondencja okazała się bardzo zajmująca. Zarówno troska o P jak i spostrzeżenia Zorga na temat ziemskich zwyczajów były zabawne i zaskakujące. Sam też nieraz zastanawiałem się nad nazwą “ptasie mleczko” :). 

 

Całość była na tyle ciekawa, że chętnie przeczytałbym listy Pożeracza i poznał całą znajomość z jego perspektywy :). 

 

Klikam i pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witam Adam!

 

Dołączam do grona osób, którym podoba się Twoje opowiadanie!

Po pierwsze, sam nie wpadłbym na pomysł wymieniania się butami. Chociaż jak o tym myślę, to chyba kiedyś kiedyś widziałem podobny motyw. Ale raczej nie w książce. Super pomysł!

Również styl w jakim listy są napisane bardzo mi podszedł – na luzie, jak z kolegą. Również hobby Pana Pożeracza nietuzinkowe, tak jak On sam, zdaje się.

Może kiedyś zobaczymy ciąg dalszy korespondencji :)

 

Pozdrawiam!

Witajcie, witajcie!

 

Ambush,

 

Ściskam macki autorze, bo zaskoczyłeś mnie dokumentnie.

 

Oddaję uścisk, cieszę się, że udało mi się zaskoczyć :) Bardzo dziękuję Ci za zgłoszenia!

 

AP,

…Zorga, który mimo prób ukrycia i udawania oburzenia na brzydkie hobby swojego listowego rozmówcy, wyraźnie był nim zafascynowany.

Tak, myślę, że Zorgiem targała masa sprzecznych uczuć, od skrajnej niechęci, do skrajnej fascynacji.

Dziękuję za wizytę!

 

cezary_cezary

Podczas lektury szare komórki intensywnie pracowały nad “odtworzeniem” listów P. Przyjemne czytelnicze doznanie :)

Fajnie, chciałem, żeby czytelnik dobrze się bawił, wyobrażając sobie listy drugiej strony.

Cytat jest z drugiego listu Zorga. Czyli Pożeracz w odpowiedzi na pierwszy list wysłał kilka swoich, czy wkradła się omyłka? :)

Ups, chyba początkowo było „z Twoich słów”, które bezrefleksyjnie zmieniłem na „z Twoich listów”. Dzięki za czujność :)

Miło mi, że zajrzałeś i kliknąłeś!

 

Bardjaskier,

 

dziękuję za wiele miłych słów, cieszę się, że moja próba zmierzenia się z opowiadaniem epistolarnym Cię przekonuje. 

Całość była na tyle ciekawa, że chętnie przeczytałbym listy Pożeracza i poznał całą znajomość z jego perspektywy :)

O, to by było wyzwanie :)

Dziękuję za klika i za lekturę!

 

mervedinh,

Dołączam do grona osób, którym podoba się Twoje opowiadanie!

:)

Po pierwsze, sam nie wpadłbym na pomysł wymieniania się butami. Chociaż jak o tym myślę, to chyba kiedyś kiedyś widziałem podobny motyw. Ale raczej nie w książce. Super pomysł!

Mnie to kiedyś uderzyło podczas wizyty w jakimś DD… tfu, CCC. Nagła myśl – cóż mają począć ci, którzy w tragicznych okolicznościach utracili nogę? Nie kupią sobie przecież jednego buta, a uszycie jednej sztuki najpewniej wyszłoby drożej niż kupno pary w sieciówce. Zastawiam się, czy ktoś, gdzieś, nie prowadzi takiej obuwniczej korespondencji, w której wymiana dobrami rzeczywiście może być tylko dodatkiem do wymiany doświadczeń, zawiązanej listownie przyjaźni. 

Dziękuję za wizytę, pozdrawiam!

Pomysłowo rozwiązny “problem” konkursowy. Przyjemnie się czyta listy Zorga, a jeszcze przyjemniej projektuje się to co napisał w swoich listach Pożeracz.

 

Jedyne o co bym się mógł przyczepić to długość, całość mogłaby być nieznacznie krótsza ;)

 

W każdym razie również klikam.

 

Powodzenia w konkursie :)

Cześć, grzelulukas!

Dzięki za lekturę, uwagi, no i klika :)

 

Pozdrawiam!

:::)

Слава Україні!

Muszę przyznać, że czytanie korespondencji bohatera było dziwnie fascynujące. Bardzo fajne pomysły, zabwno-straszne momenty i ciekawi, ewolujący niespodziewanie bohaterowie – bardzo to wszystko mi się podobało.

Witam jurora!

 

Cześć, Zygfrydzie!

Cieszy się, że osobliwa korespondencja okazała się dla Ciebie interesująca :) Dziękuję za wizytę!

 

Pozdrawiam!

 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Rzeczywiście osobliwy tekst. Nie wyobrażam sobie czytania czyichś listów bez zgody autora lub adresata. Dałem się skusić tytułem i muszę przyznać, że nie żałuję. Rozbawiła mnie na koniec zmiana na dzierganie osobiste i wymianę skarpet. ;)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Bardzo zacny i nietypowy pomysł na pokazanie, że święta można obchodzić o każdej porze roku i zawsze będą to święta Bożego Narodzenia. ;)

Powód, dla którego została nawiązana korespondencja, dość osobliwy, ale jak się tak dobrze nad nią zastanowić… Cieszę się, że było mi dane zajrzeć do rzeczonej korespondencji. ;)

 

po­zwo­lę sobie za­uwa­żyć, że z Two­jwgo listu… → Literówka.

 

Czy mu­sia­łeś świerk­nąć na przy­stan­ku, cze­ka­jąc aż po­ja­wi się au­to­bus z rampą?! Świerknąć to umierać. Czy na pewno tego słowa chciałeś użyć?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć,

 

Jak na taką a nie inną, przyjętą formę opowiadania, udało Ci się stworzyć naprawdę zabawny i mocno absurdalny tekst. Chylę też czoła przed Twoją wyobraźnią i opisem przyszłości, który nie tyle podany jest dosłownie, co wynika często z niedopowiedzeń i wątpliwości autora listów. Zgrabnie przeszedłeś od buta do konkursowej skarpety. Zazwyczaj nie przepadam za tekstami odnoszącymi się do odległej, mocno udziwnionej przyszłości, no chyba że jest to podane w formie absurdu/groteski, a Tobie to całkiem nieźle wyszło. Powodzenia w konkursie!

Witam resztę jury!

 

Cześć, Koalo75!

Nie wyobrażam sobie czytania czyichś listów bez zgody autora lub adresata.

Mam podobnie, a ta korespondencja nie była raczej przeznaczona dla oczu osób trzecich, ale…

Dałem się skusić tytułem i muszę przyznać, że nie żałuję

Na szczęście :) Dziękuję za wizytę!

 

Witaj, reg!

Cieszę się, że było mi dane zajrzeć do rzeczonej korespondencji. ;)

A mnie cieszy, że zajrzałaś i znalazłaś tylko dwa babole :) Już poprawiam, dziękuję!

 

Witaj, JPolsky!

Zazwyczaj nie przepadam za tekstami odnoszącymi się do odległej, mocno udziwnionej przyszłości, no chyba że jest to podane w formie absurdu/groteski

Tak, mnie też nie przekonałyby próby podejścia serio do takiego tematu. Ale wizje absurdalne bardzo lubię.

Dziękuję za wszystkie miłe słowa i wizytę, pozdrawiam! 

Bardzo proszę, Adamie. Twoja radość jest moją radością. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W tym roku w opowiadaniach świątecznych szukam przede wszystkim oryginalności i unikam wszelkiej maści reniferów (być może mam lekki uraz, przecież nie musze być subiektywna). Dobrze trafiłam :)

 

Ależ to się dobrze czytało. Opowiadania epistolarne nie są łatwe – forma listu, ciężko wpleść akcję i podtrzymać zainteresowanie czytającego. Tobie się zdecydowanie udało.

Skojarzyło mi się jedno z opowiadań Lovecrafta, choć nie pamiętam niestety tytułu ;/ (również o naukowcu, który opisywał przyjacielowi, że ma poczucie, że coś go śledzi, a i ostatecznie dopadło i zamieniło w bezgłowe coś). Ale to oczywiście dobre skojarzenia.

Mogę się jedynie poskarżyć na niedosyt. Poczytałabym więcej i najchętniej o spotkaniu na żywo Pożeracza i Zorga :)

Zgadzam się z przedpiścami – fajne te listy, nietypowe. I z powodu pokazania tylko jednej strony, i tematyka niecodzienna (na wielu płaszczyznach). Do tego urzekły mnie cthulhowe emotikony.

Brawurowy prezent, ale wyszedł całkiem zgrabnie. Jak skarpeta Pożeracza.

Babska logika rządzi!

Przeczytałem z przyjemnością. 

Zdecydowanie świetnie poradziłeś sobie z formą listowną. Bardzo dobrze można poznać charakter Zorga i Pożeracza, którego teoretycznie nie ma na “ekranie”, a jednak żyje po swojemu i pewnymi cechami wyróżnia się z tłumu. Swoją drogą świetny pomysł na polowania kosmitów na ludzi.

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Ciekawe :) Pomysł na Boże Narodzenie kilka razy w roku mnie rozbawił. Wymiana butów też :) Mam wrażenie, że kosmici z mackami dość szybko upodobnili się do ludzi i chyba nie zdają sobie z tego sprawy. IMówię nie tylko o Pożeraczu i jego hobby, ale też mocno komercyjnym podejściu do świat. Cóż, pewnie zastąpią ich jacyś inni kosmici ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Witajcie!

 

Shanti,

Mogę się jedynie poskarżyć na niedosyt. Poczytałabym więcej i najchętniej o spotkaniu na żywo Pożeracza i Zorga :)

Zastanawiam się, jak takie spotkanie mogłoby wyglądać – myślę, że dla Zorga okazałoby się rozczarowujące, zważywszy na to, że w komunikatach Pożeracza miejscami widzi tylko to, co chce widzieć :)

Bardzo cieszą mnie Twoje pozytywne wrażenia z lektury, dzięki!

 

Finklo,

 

miło, że opowiadanie przypadło Ci do gustu :::) Dziękuję za wizytę!

 

Młody pisarzu,

Bardzo dobrze można poznać charakter Zorga i Pożeracza, którego teoretycznie nie ma na “ekranie”, a jednak żyje po swojemu i pewnymi cechami wyróżnia się z tłumu.

Tak, chciałem, żeby ta korespondencja, a w zasadzie tylko list Zorga, były na tyle treściwe, aby czytelnik miał wyobrażenie, z jakimi typkami ma do czynienia :) Dziękuję za wizytę i za miłe słowa, pozdrawiam!

 

Irko,

Mam wrażenie, że kosmici z mackami dość szybko upodobnili się do ludzi i chyba nie zdają sobie z tego sprawy.

Tak, niby podporządkowali sobie ludzkość, a jednak przejęli tutejsze zwyczaje i tradycje :) Fajnie, że tekst rozbawił, dziękuję za wizytę!

 

Pozdrawiam!

Nie powinno się czytać cudzych listów, ale nie mogłem się oderwać i nie żałuję.

Oj tam, oj tam… Jeśli między napisaniem a czytaniem mijają setki lat, to już się robi dokument ważny dla nauki, a wtedy można.

Babska logika rządzi!

Cześć, MichaleBronisławie!

 …ale nie mogłem się oderwać i nie żałuję.

Super :) Dziękuję za wizytę!

Oj tam, oj tam… Jeśli między napisaniem a czytaniem mijają setki lat, to już się robi dokument ważny dla nauki, a wtedy można.

Gorzej, jeśli korespondencję upubliczniono tuż po tym, jak została znaleziona w domu Pożeracza w trakcie kipiszu, który urządzono mu po tym, jak coś nawywijał :) Ale nie, ja w to nie wierzę. Szydełkowanie go wyciszyło.

Mnóstwo ciekawych pomysłów, począwszy od listownej formy opowiadania, a skończywszy na dzieleniu się butami i obchodzeniu świąt  kilka razy w roku. Przez niezwykłą formę, czytało się ciekawie, akcja rozwijała się, odkrywała wciąż nowe informacje, napięcie rosło. Aż końcowe rozładowanie przez robótki ręczne wywołało świąteczny uśmiech. Bardzo mi się podobało, gratuluję! 

Pozdrawiam serdecznie!

Cześć, Jolko!

 

Super, że opowiadanie aż tak Ci się spodobało! Dziękuję za wizytę, pozdrawiam!

Dzień dobry, Odnotowywuję, że przeczytałam. Jestem jednak chyba nieodpowiednim odbiorcą, bo czułam lekkie znużenie czytając. Doceniam jednak formę, w jakiej poprowadzono historię, sposób jej przedstawienia, oraz wykonanie. Pozdrawiam,

Cześć, Baśko!

Szkoda, że tekst nie wpasował się w Twoje gusta, ale miło, że jednak znajdujesz w nim pozytywy. Dzięki, że podzieliłaś się opinią :)

Pozdrawiam!

Hej!

Komentarz będzie na bieżąco.

Hm… Moja pierwsza reakcja to zdziwienie. No nie wiem, wymiana butów… :p Oparcie listów na tym pomyśle tak średnio mi leży, ale wykonanie masz fajne, czyta się przyjemnie.

 

Drugi list za wiele nie wnosi, brakuje mi tutaj czegoś więcej niż luźnych rozmów.

 

W trzecim liście to dostaję. W końcu! Nieźle. Polowanie na Ziemian, lubię takie opowiadania, w których Ziemianie są już gdzieś z boku, kiedyś pisałam o Ziemianach trzymanych tylko w zoo, jako jedna z ras zagrożonych wyginięciem. ;)

 

Listy są coraz lepsze. Ten drugi był faktycznie słabszy i działał usypiająco. Ale się świetnie rozkręciłeś.

 

Brr… Kosmici polujący na Ziemian i to podniecenie Pożeracza, mocno opisane. I ta hipokryzja Zorga…

Na minus jest dla mnie zapoznanie Zorga i Pożeracza, to pisanie poprzez artykuł z prasy, zbyt to ludzkie. I jeszcze to, że Zorg jest zupełnie inny, a tak naiwnie wszystko usprawiedliwia, no a nie zna gościa. Może gdyby to był kuzyn albo syn kogoś, kogo zna… Bo inaczej – momentami ciężko mi uwierzyć, że Zorg jest aż tak naiwny, bo po jego listach domyślam się, co pisał Pożeracz.

Ale mimo wszystko – udane opowiadanie w formie listów. ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Witaj, Ananke!

I jeszcze to, że Zorg jest zupełnie inny, a tak naiwnie wszystko usprawiedliwia, no a nie zna gościa. Może gdyby to był kuzyn albo syn kogoś, kogo zna… Bo inaczej – momentami ciężko mi uwierzyć, że Zorg jest aż tak naiwny, bo po jego listach domyślam się, co pisał Pożeracz.

Tak, przyznam, że chciałem, by postawa Zorga (oprócz irytującej hipokryzji, o której też wspomniałaś) sprawiała, że aż chce się nad nim załamać ręce. Przyjąłem taką a nie inną konwencję, więc pozwoliłem sobie na to, by ta łatwowierność była odrobinę groteskowa. Tak samo groteskowy jest egocentryzm Zorga.

Chciałem w tym opowiadaniu wziąć na warsztat temat wybiórczego postrzegania osób, względem których czuje się fascynację. Albo tych, którzy dają nadzieję na to, że uda się nawiązać z nimi nić porozumienia. Dla mnie to oczywiste, że Zorg traktuje Pożeracza protekcjonalnie i nie ma zbyt dobrego zdania o kosmitach jego pokroju. A jednak podtrzymuje korespondencję, stara się, robi co może, by Pożeracz go lubił, i aby on nie przestał lubić Pożeracza – nawet za cenę oszukiwania samego siebie. Ale rozumiem, że mogło to razić, bo forma rzeczywiście jest nieco przerysowana :)

Bardzo dziękuję za wizytę i pisany na gorąco komentarz, fajna forma dzielenia się wrażeniami z lektury :) Ciszę się, że mimo zastrzeżeń uważasz opowiadanie za udane.

Pozdrawiam!

 

Chciałem w tym opowiadaniu wziąć na warsztat temat wybiórczego postrzegania osób, względem których czuje się fascynację.

Mnie to w Zorgu tak irytowało, że załamałam te ręce, więc Twój plan wykonany. :D

 

Nie wybrzmiało mi to do końca tak, jak powinno, ale może to kwestia listów, zawsze pokazują jednostronną narrację, mocno nacechowaną emocjami, których można się tylko domyślać.

 

Pozdrawiam. :)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet :)

Dzień dybry,

 

łał, dopiero zaczęłam czytać, a już mi się podoba! Miło zaskoczyła mnie emotikonka:

Jeszcze mi obetną fundusze na badania! :::)

która sugeruje, że nadawca ma sześć par oczu. Jakież to cudownie oryginalne :)

 

W ten przesąd wierzyli niegdyś różowiaki.

Ojej, różowiaki to… ludzie? Haha, cóż za urocza nazwa! :::)

 

W ten przesąd wierzyli niegdyś różowiaki. Dawno temu, bo teraz raczej nie obchodzą świąt. Jedynie w Afryce, w odległych rezerwatach, świętują akurat w grudniu. Bo oryginalnie Boże Narodzenie obchodzono właśnie pod koniec tego miesiąca. A więc najbliższe święto jest tym, nazwijmy to, „prawowitym”.

Nieco zalatuje mało naturalnym infodumpem, ale rozumiem, że trzeba było jakoś nakreślić okoliczności, zwłaszcza że wymiana listów odbywa się w dalekiej przyszłości.

 

Czytujesz „Multinational Geographic”?

Urocze :)

 

2.03. 3212

Niepotrzebna spacja przed rokiem.

 

Inne rysunki też bardzo ładne. Nie musisz ich więcej przysyłać.

Hahaha :P

 

No cóż, w końcu wymyślali to Ziemianie, którzy mają na koncie równie dosłowne określenia jak choćby ,,ptasie mleczko”!

Haha, mnie też bawi to określenie na słodycz :)

 

 

No kurczę, chyba muszę zmienić tekst w stopce, bo w końcu poczułam satysfekszyn :)

Na początku irytowało mnie, że nie ukazałeś odpowiedzi od kłusownika, ale ostatecznie muszę przyznać, że w taki sposób wyszło lepiej – zostawiłeś mnóstwo pola do popisu wyobraźni czytelnika. Poza tym ja też nie lubię jak wszystko jest dosłowne i wystawione na tacy.

Podobało mi się też, jak stopniowo tworzyłeś niepokój i napiętą atmosferę, by na końcu uspokoić czytelnika, wspaniały zabieg! No i przedstawienie opowiadania w formie samego tekstu, bez dialogów, jest dosyć trudna, za co też należy się szacunek.

 

Możesz liczyć na punkta ode mnie w głosowaniu. Pozdrawiam serdecznie!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Witaj, HollyHell!

Na początku irytowało mnie, że nie ukazałeś odpowiedzi od kłusownika, ale ostatecznie muszę przyznać, że w taki sposób wyszło lepiej – zostawiłeś mnóstwo pola do popisu wyobraźni czytelnika.

Ukazanie odpowiedzi Pożeracza może byłoby fajnym zabiegiem, ale raczej na zupełnie inny tekst – ten chciałem oprzeć na niedopowiedzeniach i dwuznacznościach, które biorą się z tego, że nie znamy drugiej strony korespondencji. Myślę (mam nadzieję), że każdy wyobraża sobie tę postać nieco inaczej, i że każdy jest swoim wyobrażeniem co najmniej zaniepokojony :)

Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa i za punkt, cieszę się, że doceniasz emotkę :::)

Pozdrawiam! 

Teksty w formie listów zazwyczaj są albo nudne, albo przeszarżowane. A Twojemu udało się uniknąć obu tych mankamentów.

Twój kosmita jest bardzo ludzki, może nawet zbyt ludzki, ale bez problemu to kupuję, bo nie raz już spotkałem się w literaturze z takim podejściem, w którym obca rasa przychodzi, zastępuje nas, jednocześnie przejmując większość tradycji i kultury, jednocześnie wykoślawiając w jakimś stopniu te zjawiska, ponieważ nie rozumie ich kontekstu. Twoje opowiadanie ładnie wpisuje się w taką konwencję, przypominając mi opowiadanie “Serdelek jedzie na wakacje” Duszyńskiego, tylko bez makabry (zbytniej) i w cieplejszej tonacji obyczajowej. Humoru w tym tekście nie widzę, bo to co można by nim nazwać, jest tak naprawdę właśnie tym, o czym pisałem wcześniej – wykręceniem, wykoślawieniem pewnych tradycji, które może dla czytelnika i mogą być zabawne, ale dla Zorga nie są. Ja tutaj nie znajduję humoru, który mnie by bawił, więc dla mnie go nie ma :P

Ale, żeby nie przedłużać i nie rozciągać niepotrzebnie tego komentarza, napiszę Ci tylko, że w głosowaniu piórkowym będę na TAK. No i jeszcze dodam, że tekst jest napisany tak sprawnie, że nie oderwałem się od niego, pomimo, że jestem w pracy i mam jakąś tam robotę do zrobienia ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Cześć, Outta!

(…)bo nie raz już spotkałem się w literaturze z takim podejściem, w którym obca rasa przychodzi, zastępuje nas, jednocześnie przejmując większość tradycji i kultury, jednocześnie wykoślawiając w jakimś stopniu te zjawiska, ponieważ nie rozumie ich kontekstu.

Tak, kosmici wszystko wykoślawili, a potem jeszcze poplątali i wymieszali.

Humoru w tym tekście nie widzę, bo to co można by nim nazwać, jest tak naprawdę właśnie tym, o czym pisałem wcześniej – wykręceniem, wykoślawieniem pewnych tradycji, które może dla czytelnika i mogą być zabawne, ale dla Zorga nie są. Ja tutaj nie znajduję humoru, który mnie by bawił, więc dla mnie go nie ma :P

Chciałem, żeby humorystyczna była właśnie ta, wspomniana przez Ciebie kwestia oraz sposób, w jaki Zorg odnosi się do Pożeracza – jest protekcjonalny, ale i niekiedy czynnie agresywny, to znów delikatny aż do przesady, nieustannie egocentryczny, ale (raczej szczerze) zainteresowany życiem i zwyczajami swojego korespondencyjnego znajomego. Hmm, to w gruncie rzeczy też trochę smutne :)

Bardzo cieszy mnie to, że nie mogłeś oderwać się od lektury, a robota to… wiadomo, co może :) Dziękuję za komentarz i za TAKa, pozdrawiam!

Cześć, Adamie!

Dziękuję za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

Boże Narodzenie przeszło całkiem niezłą ewolucję ;) z tego względu wykorzystanie samych Świąt Bożego Narodzenia jest hmm… troszkę naciągane, same skarpety na końcu też weszły, mam wrażenie, trochę dlatego, że musiały. Natomiast samą estetykę rozpracowałeś bardzo fajnie! To się wiąże po części z inną sporą zaletą tekstu – wykonaniem – Jest tu staranność nie tylko na poziomie pojedynczych zdań, ale też w samej konstrukcji. To nie lada wyzwanie pokazać tylko jedną stronę korespondencji, a przedstawić całą relację bez wchodzenia w dziwaczne, jak na listy, infodumpy.

Bardzo spodobał mi się bohater. Pomiędzy słowami można wyczytać sporo o tym, jak jest rozdarty i że pisze niekoniecznie to, co myśli. Jednocześnie ma to swoje uzasadnienie w samotności, z jaką się boryka. Bardzo to spójne i, jeśli mogę tak pisać o kosmitach, których opisałeś, wiarygodne. Choć przyznam, że Zorg jest zaskakująco ludzki, jak na fakt, że ludzi opisuje jako pół-rozumnych ;)

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Adamie, jestem Ci winien nie tylko komentarz konkursowy, ale i nominacyjny:)

 

Tekst jest to nieco leniwy i z pozoru nie zawiera żadnej szczególnej historii. A jednak – czyta się bardzo przyjemnie. Świetnie wykorzystujesz tu, językowo, motyw opowiadania epistolarnego i zgadzam się z Twoim komentarzem (który gdzieś mi mignął), że brak odpowiedzi drugiej strony daje tu odpowiednią dawkę niedopowiedzenia.

Ponadto – na koniec stwarzasz naprawdę uroczą atmosferę. Osobiście te niewielkie fragmenty Pożeracza bardzo przypadły mi do gustu (przywodzi na myśl zabieg z Kwiatów dla Algernona). Świetnie buduje to właśnie postać Pożeracza, współgra z przesłaniem i resztą historii.

 

Podsumowując, podobało mi się :::)

Слава Україні!

Cześć, Krokusie!

(…) z tego względu wykorzystanie samych Świąt Bożego Narodzenia jest hmm… troszkę naciągane

Starałem się jak mogłem, by to „naciągnięcie” jak najbardziej zniwelować ;) Ale w jakimś stopniu zostało, bo w gruncie rzeczy bez Świąt, po odpowiedniej przebudowie, to opowiadanie by się obeszło. Stanowią może istotny motyw, ale nie kluczowy. 

Bardzo spodobał mi się bohater. Pomiędzy słowami można wyczytać sporo o tym, jak jest rozdarty i że pisze niekoniecznie to, co myśli. Jednocześnie ma to swoje uzasadnienie w samotności, z jaką się boryka.

Tak, Zorg to skomplikowany osobnik, życie go nie rozpieszczało. Łaknie kontaktu z kimś, kto mógłby go zrozumieć, stara się jak może, żeby podtrzymać wymianę korespondencji z Pożeraczem, choć kosztuje go to sporo wysiłku.

Choć przyznam, że Zorg jest zaskakująco ludzki, jak na fakt, że ludzi opisuje jako pół-rozumnych ;)

Wydaje mi się, że tę półrozumność to kosmici sobie dośpiewali :)

 

Cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało, wielkie dzięki za błyskawiczny komentarz i za organizację kroksusu!

 

Cześć, Golodh!

Adamie, jestem Ci winien nie tylko komentarz konkursowy, ale i nominacyjny:)

Podwójnie podziękowania  :) Cieszę się , że uznałeś tekst za godzien nominacji. Nie byłem pewien, jak taka jednostronna korespondencja zostanie odebrana, to miłe zaskoczenie, że wielu czytelnikom, w tym Tobie, przypadła do gustu.

 

Pozdrawiam! 

Cześć Adam!

Dobra, uśmiałam się i to wcale mocno. Zaczyna się spokojnie, od naprawdę dobrego pomysłu na wymianę butów pomiędzy dwoma kalekami. Robi się nieco mrocznie na etapie, w którym wychodzi, że Pożeracz jest (chyba) chory psychicznie i spodziewałam się raczej makabrycznego końca. W każdym razie na pewno nie dzierganych skarpetek. I ta opcja podobała mi się znacznie bardziej.

Masz też w tekście sporo fajnych detali, zaczynając od „:::)”, aż do zdań takich jak poniższe:

Ładny Ci wyszedł ten rysunek, przedstawiający pechowe polowanie, podczas którego straciłeś nogę. Inne rysunki też bardzo ładne. Nie musisz ich więcej przysyłać.

Jeśli chodzi o usterki, ja bym chętnie usłyszała, czy w krainie Pożeracza to imię naprawdę jest normalne. Szkoda, że ten wątek nie został domknięty. Myślę też, że zakończenie byłoby fajniejsze, jakby wcześniej pojawiały się jakieś delikatne foreshadowingi takiego końca, ale wiem też, że przez to mogłoby stracić efekt. Ciężko foreshadowować rzeczy i nie zdradzić za dużo. Językowo zgrabne, a wykorzystanie hasła konkursowego i gatunku bardzo fajne. Jestem ciekawa, jak ci kosmici właściwie wyglądali.

Dzięki za udział w konkursie i serdecznie gratuluję pierwszego miejsca – w pełni zasłużone. Trzymam też kciuki za głosowanie piórkowe – sama byłam wobec nominacji na TAK.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

 

Nie dość, że setting ciekawy (wręcz nieco osobliwy, nie wiem czy absurdalny, ale zdecydowanie pozostający w głowie na dłużej), to jeszcze forma niecodzienna. Listy gościa z lewą noga do gościa z prawą nogą, genialne. Na coś takiego mogli wpaść tylko goście, którzy podbili Polskę (aż czekałem na moment, kiedy ktoś będzie jechał po ZUSie ;-).

Zaczęło się niemrawo, potem była informacja o butach i wsiąkłem, aż do chwili, kiedy zrozumiałem w jakich realiach żyją bohaterowie. Trochę szokujące, smutne, ale prawdopodobne. I te Święta w kółko, w prosty sposób przekazujesz obcy punkt widzenia i perspektywę na świat wokół nas. To jest genialny punkt wyjścia do nieco głębszej analizy rzeczywistości za oknem. I tu pojawia się pewnie mój zarzut do tekstu: czemu tak szybko zakończyłeś? Zahaczyłeś o masę tematów, ze strzępków mozolnie kreśląc świat, z którym zmagają się bohaterowie. Czekałem do czego to wszystko doprowadzi… Postawiłeś na szydełkowanie. Jak rozumiem niedoszły terrorysta zamienił karabin i ładunki wybuchowe na manufakturę skarpet. Tu jakoś czar prysł. Zatem tag absurd na miejscu.

Napisane nieźle (jak na tekst składający się z listów), choć w pierwszym liście (nie wiem, może celowo) trochę zgrzytało. Może Zorg potrzebował się rozpisać? W każdym razie po dojechaniu do końca nie traktuję tego jak niedociągnięcie, a raczej celowy zabieg.

Piórkowo będę ostatecznie na TAK. Długo biłem się z myślami, bo mam problem z absurdem w dłuższej formie, ale krzywe zwierciadło świata oraz pomysł są naprawdę nieźle, a setting wypada spójnie i zdecydowanie zapada w pamięć.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Witaj, Verus!

Robi się nieco mrocznie na etapie, w którym wychodzi, że Pożeracz jest (chyba) chory psychicznie i spodziewałam się raczej makabrycznego końca.

Fajnie, że spodziewałaś się jakiejś katastrofy na końcu, w sumie o to mi chodziło :) A Pożeracz bez wątpienia jest… wyjątkowy. Możliwe, że chory, a na pewno odklejony od rzeczywistości.

Jeśli chodzi o usterki, ja bym chętnie usłyszała, czy w krainie Pożeracza to imię naprawdę jest normalne.

W sumie racja, dobrze by było dalej w tekście do tego wrócić, Zorg mógłby to sprawdzić na własną rękę i przekonać się, że to mało wymyślny pseudonim a nie prawdziwe imię.

Dzięki za udział w konkursie i serdecznie gratuluję pierwszego miejsca – w pełni zasłużone.

Miło mi, że tak sądzisz. Bardzo dziękuję za komentarz, za TAKa, no i za współudział w organizacji konkursu!

 

Witaj, Krarze!

(aż czekałem na moment, kiedy ktoś będzie jechał po ZUSie ;-).

Cholera, że na to nie wpadłem!

To jest genialny punkt wyjścia do nieco głębszej analizy rzeczywistości za oknem. I tu pojawia się pewnie mój zarzut do tekstu: czemu tak szybko zakończyłeś? Zahaczyłeś o masę tematów, ze strzępków mozolnie kreśląc świat, z którym zmagają się bohaterowie.

W sumie tak, na swój sposób podszedłem do tematu zdawkowo, skupiając się głównie na przykrym losie Zorga, pokręconej naturze Pożeracza i cyklicznych świętach. Można było z tego wycisnąć więcej.

Może Zorg potrzebował się rozpisać?

Chciałem, żeby wstęp był niemalże barokowy, co by od razu pokazać naturę Zorga, ale to prawda, że serwując coś takiego na wstępie mogłem „umoczyć”, nużąc czytelnika.

Cieszę się, że doceniasz motyw z wymianą obuwia, wpadł mi kiedyś do głowy przy okazji kupowania butów :) Wielkie dzięki za lekturę, wszystkie uwagi oraz TAKa!

Pozdrawiam!

Fajnie, że spodziewałaś się jakiejś katastrofy na końcu, w sumie o to mi chodziło :) A Pożeracz bez wątpienia jest… wyjątkowy. Możliwe, że chory, a na pewno odklejony od rzeczywistości.

No to efekt wyszedł znakomicie. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cieszę się, że doceniasz motyw z wymianą obuwia, wpadł mi kiedyś do głowy przy okazji kupowania butów :)

Taki to urok posiadania wyobraźni.

Zamiast wybierać buty “pomysły” przychodzą do głowy ;-)

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej, Adamie

Pióreczko i wygrana zupełnie zasłużone. Zaorałeś konkurs ;)

Nie powiem, że opowiadanie wyrwało mnie z butów, ale, wychodząc ze swojej strefy komfortu, muszę przyznać, że jest świetne. Przede wszystkim bardzo dobrze napisane. Najważniejsze są emocje i tych nie zabrakło. List to trudna sprawa, a Tobie udało się napisać nie dość, że śmieszną, to jeszcze pełną maleńkich smaczków korespondencję. Ten oburzony list, te obrazy wyłaniające się z cytatów Pożeracza – super. Nienachalny, świetny humor. Emotki – super.

Trochę – ale tylko trochę – ponarzekałbym na końcówkę, bo była taka… zwyczajna. Nic się już nie wydarzyło, kryzys został zażegnany, a polowanie ustąpiło miejsca dzierganiu. Ciekawy wynik i właściwie to taki happy end, lecz chciałbym jakieś mocne coś na koniec. To jednak malutki problemik na tle bardzo udanej całości.

Miła lektura.

Pozdrawiam!

Cześć, Zanais!

Niezmiernie cieszy mnie to, że choć tekst – jak rozumiem – nie był do końca w Twoim klimacie, to napisałeś na jego temat tak wiele miłych słów i uważasz go za dobrą lekturę!

Trochę – ale tylko trochę – ponarzekałbym na końcówkę, bo była taka… zwyczajna. Nic się już nie wydarzyło, kryzys został zażegnany, a polowanie ustąpiło miejsca dzierganiu.

Z tym zakończeniem to w sumie ciekawa sprawa, bo świadomie postawiłem na happy end, na wspomniany przez Ciebie brak przytupu, chciałem żeby wszystko skończyło się dobrze… Ale w gruncie rzeczy teraz wydaje mi się, że epilog tej historii może być bardzo gorzki – jeśli Pożeracz rzeczywiście skorzysta z zaproszenia Zorga, to ich konfrontacja może zarazem być końcem tej znajomości. O ile podczas wymiany korespondencji można przymykać oko na pewne rzeczy (co Zorg robi aż nadto wyraźnie), to spotkanie w realu przenosi znajomość na zupełnie inny, bez dwóch zdań bardziej autentyczny, poziom. I na tym poziomie wszystko może się z hukiem rozpaść. Chociaż… A nuż coś w Pożeraczu wpłynęłoby na Zorga na tyle mocno, że panowie koniec końców wybraliby się na wspólne polowanie? Kto wie.

Pozdrawiam!

Prawda, jeden wygląda na nerwusa, drugi lubi krwawe polowania. Może skończyć się niezłą rozróbą ;)

To Twoje drugie opko świąteczne z piórkiem. Znalazłeś niszę :P

To Twoje drugie opko świąteczne z piórkiem. Znalazłeś niszę :P

Chyba coś jest na rzeczy. Rok przed pierwszym piórkiem udało mi się też, ex aequo z Gekikarą, zająć w konkursie pierwsze miejsce. Może miewam jakieś zwyżki formy na koniec roku :) 

(Tak wpadam z gifem, bo przeczytałam <3)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka